XXXVII
Kiedy kilka dni
później przyszedł do mojego pokoju Daniels, czułam się już na tyle dobrze, że
siedziałam na łóżku. Spojrzałam na niego wrogo, choć spodziewałam się tej
wizyty. Tego dnia Rolly miał zabrać mnie do siebie do domu i właśnie za nim
czekałam:
- Wiedziałem, że z
tego wyjdziesz.
Uśmiechnął się
złośliwie:
- Czego chcesz?
- Oczywiście
pogratulować ci, no i chyba nie muszę ci przypominać, że zastosowana metoda na
tobie nie ma prawa wyjść poza obręb tego budynku.
- Boisz się, że
spadniesz ze stołka, który tak lubisz?
- Dobrze ci radzę,
uważaj na słowa.
- Bo co? Dobijesz
mnie? Zrobisz mi tym tylko przysługę, więc jeśli po to przyszedłeś to się nie
wahaj, jeśli nie, to lepiej módl się o to, żebym jak najdłużej tu leżała.
Daniels spojrzał na
mnie i w tym samym momencie wszedł
lekarz, uśmiechnął się do mnie:
- I jak się czujemy?
Gotowa do wyjścia?
- Tak.
Uśmiechnęłam się a gdy
tylko Daniels to usłyszał, w mgnieniu oka zniknął za drzwiami.
Popołudniu dotarliśmy
do domu Rolly’ego. Trochę chwiałam się jeszcze na nogach, ale najważniejsze, że
chodziłam o własnych siłach. Weszliśmy do środka, Rolly postawił torbę na
podłodze a ja od razu usiadłam na kanapie w salonie. Popatrzył na mnie a ja na
niego:
- Musimy porozmawiać.
- Wiem, ale może
odpocznij.
- Chcę mieć to już
poza sobą.
Kiwnął głową i usiadł
na ławie przede mną.
- Słucham, co chcesz
wiedzieć?
- Przede wszystkim,
dlaczego zmieniłeś zdanie? Uważałeś, że nikt nie powinien o nas wiedzieć, teraz
wiedzą wszyscy.
Uśmiechnął się
delikatnie.
- To źle?
- Nie, tylko
chciałabym wiedzieć dlaczego?
- Bo uświadomiłem
sobie coś ważnego kiedy tam leżałaś.
- Co?
- To, że nie będziesz
wiecznie za mną czekała, więc jeśli nadal tego chcesz to proponuję, żebyśmy
wreszcie przestali udawać.
Przez moment przeszła
przez moją głowę myśl, że po prostu poczuł się zagrożony, ale nie było to dla
mnie ważne. Pragnęłam jakiejś stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa a zdawało
mi się, że on mi to da. Rolly zauważył, że jednak coś jeszcze mnie gryzie:
- Chcesz mnie o coś
jeszcze zapytać?
Zastanowiłam się przez
moment, ale musiałam to wiedzieć:
- Tak, czy ja i ten
Lavier…
Popatrzył na mnie i
głos na moment miałam wrażenie jakby mu się załamał, jednak za moment
odpowiedział:
- Nie.
- Ja nic nie pamiętam,
to tak jakby ktoś zrobił mi dziurę w głowie.
Rolly przełknął ciężko
ślinę i nie wiem dlaczego ale po raz pierwszy odkąd się znaliśmy nie mogłam
pozbyć się wrażenia, że mnie okłamał. Nie wiem czy w tym wypadku prawda coś by
zmieniła, nie wiem też czy chciałam ją poznać, dlatego nie drążyłam dłużej i
pozostawiłam tą sprawę.
- Powinnaś odpocząć,
naprawdę.
Powiedział z troską w
głosie.
- Wziąłem parę dni
wolnego, jesteś taka blada.
Pogładził mnie po
policzku. Jego dłoń była taka ciepła, że poczułam nieodpartą potrzebę czucia
jego bliskości. Nie tylko na swojej twarzy. Uśmiechnął się do mnie:
- Nigdy już nie
będziesz mnie słuchać prawda?
- Mam problemy z
niesubordynacją.
- Tak wiem, ale
naprawdę nie chcę żeby coś ci się stało.
Usiadłam na jego
kolanach i delikatnie zaczęłam muskać jego szyję. Czułam, że całe ciało mu
sztywnieje i nie wiem skąd nagle u mnie wzięły się te wszystkie potrzeby, bo
choć czułam się bardzo słaba tak bardzo go pragnęłam.
- Kylie proszę cię,
nie prowokuj.
Wyszeptał mi do ucha
ale udawałam, że tego nie słyszę. Dotykał mnie
z taką delikatnością, że nie zdając sobie z tego chyba sprawy pobudzał
mnie jeszcze mocniej. Kiedy w końcu przygryzłam delikatnie jego ucho nie
wytrzymał. Chwycił mnie jedną ręką w pół i uniósł się ze mną tak, że teraz on
był na górze. Położył mnie delikatnie na kanapie i zaczął całować mój dekolt. Jego pocałunki doprowadzały mnie do obłędu a
im niżej schodził, tym bardziej moje ciało drżało. Zacisnęłam ręce na jego
ramionach i gdy po chwili jego głowa znalazła się z powrotem na wysokości mojej
szyi a następnie ust, przymknęłam oczy. Jego oddech zdradzał podniecenie, ale
on chcąc chyba upewnić się czy chcę dalej kontynuować popatrzył w moje
rozmarzone oczy:
- Kylie, poczekajmy…
- Nie chcę czekać,
chcę ciebie…
To najwyraźniej mu
wystarczyło, bo po sekundzie dosłownie poczułam jak zdziera ze mnie spodnie, po
czym wszedł we mnie z taką stanowczością, że zdołałam jedynie jęknąć z
podniecenia. Chwyciłam jego czarną podkoszulkę i zsunęłam z niego nie
przerywając naszego aktu, po czym rękoma objęłam jego nagie plecy, jeżdżąc
palcami po wyrzeźbionych mięśniach. Nie potrwało długo gdy zamarliśmy oboje w
bezruchu a ja poczułam tak dobrze mi znaną wilgoć między nogami. Pocałował mnie
w usta jakby chciał oddać mi hołd po zbliżeniu i uśmiechnął się, ja również:
- Nie wiem co ze mną
robisz, ale…
- Masz w zwyczaju nie
ulegania kobietom?
Zaczął się śmiać.
- Szkoda tylko ,że w
stosunku do ciebie nie potrafię być taki stanowczy.
- Może powinieneś?
- Muszę to przemyśleć
i zmienić taktykę.
- Na jaką?
Zacisnęłam paznokcie
na jego nagich pośladkach i teraz to jego wzrok był rozmarzony.
- Nie za szybko się
regenerujesz?
- Miałam dobrego
nauczyciela.
- Zauważyłem.
- Jeśli ci się to nie
podoba, to mogę…
Nie dokończyłam, bo
poczułam jak jego język penetruje moje usta, a po dosłownie sekundzie zamiast
się rozłączyć, zaczął poruszać się znowu w tak znajomym mi tempie.
Wieczorem oboje
byliśmy po prysznicu, który zresztą wzięliśmy razem i usiedliśmy do kolacji.
Wrócił mi apetyt, co rozbawiło Rolly’ego:
- Wróciło ci krążenie?
- Masz wątpliwości?
- Nie, skąd.
- Chcę wrócić do pracy.
- Nie ma mowy, za
wcześnie.
- Jestem gotowa.
- Posłuchaj, nieba bym
ci przychylił, ale bądź rozsądna, skutki ujemne narkotyków jeszcze długi czas
mogą być widoczne.
- Boisz się, że zawalę
akcję?
- Nie, boję się, że z
niej nie wrócisz.
Westchnęłam ciężko a w
duchu musiałam przyznać mu rację. Jadąc na akcję odpowiadałam za ludzi i nie
mogłam sobie pozwolić na brak kondycji. Popatrzył mi w oczy i chwycił mnie za
rękę widząc u mnie brak entuzjazmu:
- Kiedy się kochamy
możemy przerwać, w czasie trwania misji, nie będziesz mogła odpocząć.
Po kolacji usiedliśmy
na tarasie i chyba się zdrzemnęłam, bo usłyszałam głos Thorne’a, odruchowo
chciałam się odsunąć, ale tym razem Rolly przyciągnął mnie z powrotem jakby
wszyscy dookoła wiedzieli, że jesteśmy razem, a przecież nikt nie wiedział, tak
sądziłam, okazało się inaczej. Thorne wszedł na taras i nie był kompletnie
zaskoczony naszym widokiem. Przywitał się podając rękę Rolly’emu, mnie za to
pocałował w policzek- jak zwykle. Usiadł przy niskim stole we fotelu po
przeciwnej stronie kanapy. Jak się
okazało, tylko on wiedział o tym miejscu. Spojrzał na mnie i chyba nie wiedział
czy zaczynać przy mnie rozmowę, ale kiedy Rolly skinął głową, Thorne ciężko
westchnął i w końcu przemówił:
- Mamy wtyczkę.
Moja czujność od razu
została postawiona w stan gotowości, wydostałam się z uścisku Rolly’ego i usiadłam normalnie.
- Cel?
Rolly zapytał w taki
sposób jakby już znał odpowiedź, Thorne ciężko przełknął ślinę.
- Kylie.
Ja? Pomyślałam, Boże
czy naprawdę tylko ja tak ludziom uprzykrzam życie, że na każdym rogu jakiś
maniak próbuje mnie zabić? To jakiś obłęd. Ale tak naprawdę to nie o mnie
chodziło, tylko o Rolly’ego. Thorne mówił dalej:
- Wrócił desperat.
Rolly’m wstrząsnęło,
nie wiedziałam dlaczego i kim był owy desperat, chciałam zapytać, ale to nie
był odpowiedni moment. Wstał i spojrzał na Thorne’a.
- Weź kilku ludzi i
zabierz ją do siebie, tam będzie bezpieczna, opracuję plan.
Tego już było za
wiele, jak śmiał decydować za mnie, nie mówiąc mi o co chodzi i nie pytając w
ogóle o zdanie?! Byłam oburzona i nie kryłam tego.
- Wyjmij jej
lokalizator.
- Słucham?
Ja chyba śniłam, co
Thorne miał mi wyjąć? Ale ja byłam głupia, kiedy Rolly mnie trenował parę razy
poddawał mnie hipnozie, był to element szkolenia, w którym rzekomo wyciszałam
się a on sprawdzał czy reakcje umysłu są równie wyostrzone co w realu. Teraz
dopiero dotarło do mnie co zrobił kiedy mnie tak usypiał. Czułam się oszukana,
kto jak kto, ale on? Dlaczego? Nie ufał mi? Myślałam, że szkoląc mnie na
żołnierza doskonałego spełniałam jego oczekiwania, ale nie, on musiał mieć
władzę nie tylko nad moim ciałem, ale też umysłem.
- Nigdzie nie pojadę.
Powiedziałam
wzburzona, spojrzał na mnie chłodno, Thorne w ogóle się nie odzywał.
- To nie była prośba.
- A ja nie wykonuję
twoich rozkazów.
Szarpnął mnie mocno,
za mocno.
- Nie zmuszaj mnie do
użycia siły, pakuj się.
Rzeczywiście, to nie
była prośba, tylko rozkaz jak do żołnierza w wojsku wydany przez dowódcę. Nie
miałam ochoty się podporządkowywać. Nagle ze wspaniałego człowieka wyszedł ktoś
mi obcy, który traktował mnie w tak despotyczny sposób jakbym była jego
wrogiem. Zachowywał się jak ktoś kogo nie znałam i nie chciałam znać. Teraz do
głosu doszedł mój temperament, w istocie poszłam po torbę i po jej spakowaniu
resztkami sił zarzuciłam ją na ramię, spojrzałam na Thorne’a:
- Czekam w
samochodzie.
Wyszłam zatrzaskując
za sobą drzwi, Rolly stał jak posąg, a Thorne spojrzał na niego:
- Daj znać jak
skończysz.
Wyszedł z domu i
wsiadł do samochodu, w którym siedziałam paląc papierosa, nawet łzy mi nie
leciały choć byłam tak bardzo rozgoryczona. Zdawało mi się, że nienawidzę
Thorne’a a jeszcze bardziej Rolly’ego.
Ruszył i udał się w
stronę swojego domu, nie próbując nawet nic do mnie mówić, bo wiedział, że tego
nie chcę. Milczeliśmy całą drogę lecz jakże wymowne było to milczenie. Świat
przemykał mi gdy mijaliśmy tak znane mi zakątki. Żal zalewał moją duszę a ja
tak bardzo pragnęłam uwolnić się od tego świata. Po raz pierwszy od dłuższego
czasu starałam się zapomnieć kim jestem i po co żyję. Świadomość prawdy
rozdzierała mi wnętrze.
Parę lat temu zabrano
mi moje życie, wyszkolono mnie bym
spełniła powierzoną mi misję. Dzisiaj już nie bałam się mówić tego
głośno, bo wreszcie to wszystko zaczęło do mnie docierać. Nie byłam zwykłym
człowiekiem, nie byłam podrzędną kobietą, byłam agentem tajnej rządowej
jednostki, stworzonym by zmierzyć się z czymś więcej niż tylko własne życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz