XX
Po tygodniu od tego
zdarzenia, do mojego szpitalnego pokoju wszedł Asir. Akurat pakowałam swoją
torbę. Przez ten cały tydzień nie widzieliśmy się, bo Rolly wysłał go na
obserwację do Tokio, za to sam przychodził do mnie regularnie. Asir’a nawet nie
raczył poinformować o tym co się stało, chyba w obawie, że zechce przerwać
misję i przyjechać.
Byłam jeszcze nieco
obolała, spojrzałam na niego, ale dalej pakowałam torbę:
- Przyjechałeś zgrywać
rycerza na białym koniu?
Uśmiechnął się, ale ja
nadal byłam na niego zła o Lindę.
- Dlaczego nie
zadzwoniłaś, że wychodzisz ze szpitala?
- Bo nie wiedziałam,
poza tym, Rolly mówił, że nie ma cię na miejscu.
- Rolly wprowadził
ochronę Akademiku.
- Mówił mi.
Podszedł i chwycił
mnie za podbródek.
- Przestań mnie
unikać, pogadaj ze mną.
- O czym? Myślisz, że
mam jeszcze ochotę na pogawędki z tobą? Jesteś podły i zakłamany i nawet nie
próbuj się do mnie wdzięczyć.
- Dobra, zasłużyłem
sobie, ale nie wybielaj siebie.
- Nie robię tego, ale
ja nie spałam z Rolly’m.
Popatrzył mi w oczy.
- Wiem.
- Nie licz, że ci to
zapomnę.
- To też wiem.
- Zaczynasz mi działać
na nerwy.
- Zauważyłem, a teraz
nie bądź dzieckiem, daj mi tą torbę i chodź ,odwiozę cię.
Popatrzyłam na niego,
ale nie protestowałam. Dałam mu torbę, zarzucił ją na ramię i otworzył mi drzwi
od pokoju, oboje wyszliśmy.
Asir zawiózł mnie do
domu a sam wrócił na oddział. Od razu podszedł do Colin’a, ten spojrzał na
niego:
- Dobrze, że jesteś
,sprawdziłem to o co prosiłeś, faktycznie jest gdzieś w mieście, wzmocniliśmy
ochronę, nie rozumiem po co wróciła i wystawia się, masz jakieś konkretne
namiary?
- Cały czas szukam,
samochód, którym jechała został porzucony dwie przecznice dalej. Jak myślisz,
skąd wiedziała gdzie jest Kylie? Przypadek?
Asir spojrzał na
niego:
- Nie wierzę w takie
przypadki.
Asir zamyślił się i
spojrzał na Lindę, która właśnie opuszczała oddział. Wyszedł za nią na parking
i kiedy podeszła do samochodu, zaszedł ją od tyłu i obalił na maskę.
- Asir? Co ty
wyprawiasz?! Puść mnie, robisz mi krzywdę!
- Zasłużyłaś sobie!
- W co ty grasz?
Myślisz, że jak skłócisz mnie z Kal to coś osiągniesz?
Obrócił ją przodem i
dopchnął swoim ciałem do drzwi samochodu, Linda spojrzała mu zalotnie w oczy.
- Dlaczego to robisz?
Było nam ze sobą dobrze, już zapomniałeś?
Uśmiechnął się i
chwycił ją za gardło.
- Posłuchaj mnie ty
mała żmijo, jeszcze cię nie zabiję, ale jak się dowiem, że współpracujesz z
Omally’m, to zatłukę cię jak psa, a jeśli skrzywdzisz Kylie, to pożałujesz, że
kiedykolwiek mnie spotkałaś.
Puścił jej gardło i
zmierzył ostrzegawczo wzrokiem. Wtedy na parkingu pojawił się Rolly. Spojrzał
na Asir’a:
- Co tu się dzieje?
- Zapytaj narzeczoną.
Asir poszedł a Linda
popatrzyła na Rolly’ego:
- Wsiadaj do
samochodu.
Powiedział
rozkazującym tonem jak to miał w zwyczaju, po czym oboje wsiedli do samochodu i
odjechali do domu Rolly’ego.
Gdy weszli do środka,
Linda od razu usiadła na kanapie w salonie, Rolly stanął przy kominku i
spojrzał na nią chłodno, nie podniósł głosu, choć bardzo miał na to ochotę,
tylko zapytał spokojnie:
- Wyjaśnisz mi to
wszystko?
Popatrzyła na niego
oburzona.
- Może ty w końcu
powinieneś mi wszystko wyjaśnić, jak długo jeszcze będziesz bawił się mną?
- Nie bawię się tobą.
- To co to wszystko ma
być, bo nie rozumiem?
Wstała i stanęła
naprzeciwko niego:
- Robisz wszystko żeby
mnie upodlić? Całe życie byłam przehandlowywana z rąk do rąk, własna matka
zrobiła ze mnie dziwkę, nigdy dla nikogo nic nie znaczyłam, jedyną osobą ,która
okazała mi odrobinę serca był ojciec Kal. Kiedy spotkałam ciebie, zapewniałeś,
że chcesz mi pomóc i zająć się mną, tymczasem trzymasz mnie jako przykrywkę w
swojej walce z Asir’em o Kylie. Po
co ci jeszcze jestem potrzebna? Wiesz dlaczego pojechałam pod Akademik? Bo
wiedziałam, że Kylie mnie sprawdzi, chciałam ją nastraszyć, żebym wreszcie nie
musiała się tobą dzielić, ale ty nie chcesz ze mną być.
- Wydaje ci się.
- Mnie się wydaje? Czy
ty naprawdę nie widzisz jak to wygląda? Potrafię walczyć z duchami przeszłości,
ale nie potrafię z kobietą z krwi i kości, którą na co dzień muszę oglądać i
którą zabierasz na każdą możliwą akcję. Mam tego dosyć, nie będę do końca życia
przepraszać i kalać się przed tobą, bo może nie zauważyłeś, ale ja też mam
swoją godność. Nie wygram z nią i nawet nie chcę już próbować, bo ty wykorzystujesz
ludzi do swoich potrzeb a potem ich odtrącasz i wiem, że nie potrafisz już
inaczej.
Weszła do góry i
zaczęła pakować walizkę. Wszedł za nią.
- Nie rób tego.
- Nie potrzebujesz
mnie.
- Mylisz się.
- Nie sądzę, jak
wreszcie wyleczysz się z tej dżumy o imieniu Kylie, która was wszystkich
opanowała to daj mi znać.
Rolly nic nie
odpowiedział, tylko wyszedł z pokoju, Linda chyba spodziewała się tego, bo
zaczęła nerwowo chować rzeczy do torby.
Od nadmiaru leków
przeciwbólowych, chyba dostawałam już majaków, bo leżąc w łóżku i usiłując zasnąć
,prześladowała mnie myśl, że nie jestem w nim sama. W końcu zlana potem wstałam
i choć kręciło mi się w głowie, sięgnęłam po broń. Zaczynało się robić już
szarawo na dworze. Da dole coś stukło. Teraz zaczęłam się nieco bać, może to
Sue Ellen postanowiła mnie dobić a ja bez wątpienia nie byłam w szczytowej
formie. Zeszłam po schodach na dół i już miałam otworzyć drzwi do łazienki na
parterze, gdy ktoś dotknął mi ramienia. Podskoczyłam i zobaczyłam Asir’a:
- Miałaś leżeć, rany,
co ty robisz z tą spluwą?
Wyrwał mi pistolet.
- Słyszałam jakby ktoś
chodził po domu.
- Jesteś otumaniona od
leków.
- Do cholery posłuchaj
mnie raz!
Z nerwów poleciały mi
łzy, Asir dotknął mojego ramienia:
- W porządku, sprawdzę
a ty szoruj do łóżka.
Poszłam do góry, Asir
wyjął z kieszeni komórkę i zadzwonił, ale już nie słuchałam do kogo. Poszłam do
góry i usiadłam na łóżku, pochyliłam głowę między nogi żeby poziom tlenu we
krwi się wyrównał. Po chwili przyszedł Asir z butelką whisky, popatrzył na
mnie, postawił szklanki na stół i zdjął skórzaną kurtkę odrzucając ją na bok.
- Co się ze mną
dzieje?
Spojrzałam na niego.
- To był dosyć silny
postrzał, lekarstwo przeciwbólowe, które umieścił ci Mark, widocznie już się
rozpuściło, możesz mieć trochę otępiałe
myśli.
- Trochę? Zaczynam dostawać
na głowę, przez całe popołudnie próbowałam usnąć i choć padam ze zmęczenia nie
mogłam!
Zaczęłam mówić
podniesionym tonem, bo tak bardzo irytował mnie mój stan, że nie umiałam się z
tym pogodzić. Asir przysunął do łóżka dużą, kwadratową pufę i usiadł na niej.
Nalał whisky do szklanki i wziął łyka, po czym chwycił mnie ręką za kolano.
Nawet tego nie poczułam.
- Na zewnątrz stoi już
nasz zespół, a jak będziesz grzeczna to może z tobą zostanę na noc.
- Daruj sobie.
Uśmiechnął się z tym
swoim diabelskim wyrazem twarzy.
- Skarbie, bądź miła,
wiem, że tego chcesz.
Odstawił szklankę i
wstał, wziął do ręki kurtkę:
- Przy okazji, mam coś
dla ciebie.
- Nie przekupisz mnie.
- Oboje wiemy, że nie
muszę tego robić.
Wyjął z kieszeni
wisiorek, którym kilka dni wcześniej rzuciłam. Dał mi go do ręki.
- Skąd go wziąłeś?
- Podniosłem z
podłogi.
Obróciłam wisiorek,
ale na grawerowanym napisie zostało tylko ojciec,
imię Jen zostało na nowo zalane
złotem.
- Skąd wiedziałeś.
- Kiedyś mówiłaś, że
należał do twojej matki, nie wierzyłem, że chcesz się go pozbyć, do momentu
kiedy nie zobaczyłem z tyłu dedykacji, dlatego wziąłem go i kazałem usunąć
złotnikowi imię Jen.
- Nabrała mnie, w
dzień mojego ślubu byłam pewna, że cieszy się moim szczęściem, tymczasem ona
planowała zemstę i chciała wyciszyć moją czujność.
Pokiwałam sama do
siebie głową, po czym pokazałam Asir’owi palcem, że ma się do mnie przybliżyć,
gdy to zrobił, pocałowałam go w policzek:
- Dziękuję.
Wyszeptałam.
- Nie ma za co.
Uśmiechnęłam się do
niego.
- Czy to ma oznaczać,
że jednak mnie potrzebujesz?
Uśmiechnął się
zawadiacko, odwzajemniłam mu uśmiech.
- Jesteś potworem.
- Ale jakim
przystojnym.
Wskoczył na łóżko
wystawił do mnie ręce, zmrużyłam oczy i roześmiałam się.
- No nie daj się
prosić, znam twoje myśli.
- Tak? To o czym teraz
myślę?
- Marzysz żeby znaleźć
się w moich ramionach.
- Chciałbyś.
Mrugnął do mnie i
uniósł brwi:
- Masz ostatnią
szansę.
Pokiwałam głową
podałam mu swoją rękę a on po prostu przeciągnął mnie tak, że znalazłam się tuż
przy nim. Podłożył swoją rękę pod moją głowę i objął mnie ramieniem.
Przytuliłam się, teraz on zapytał:
- O czym myślisz?
- Dlaczego to robisz?
- Co?
- Pomagasz mi.
Roześmiał się.
- Nie wiem, jesteś
całkiem ponętna, więc chyba dlatego, że jestem normalnym facetem.
- Łżesz jak pies.
- Śpij i nie myśl za
dużo.
Pociągnął na mnie
kołdrę i okrył niczym małe dziecko, zrobiło mi się dobrze, ale coś nie dawało
mi spokoju:
- Czy rano…
Nie dokończyłam
zdania, bo on dokończył je za mnie:
- Kiedy się obudzisz
dalej tu będę.
Przycisnęłam swoją
głowę do jego piersi i usnęłam, a on uśmiechnął się do siebie jakby w geście
zadowolenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz