środa, 19 lutego 2014

Rozdział XX

XX

Po tygodniu od tego zdarzenia, do mojego szpitalnego pokoju wszedł Asir. Akurat pakowałam swoją torbę. Przez ten cały tydzień nie widzieliśmy się, bo Rolly wysłał go na obserwację do Tokio, za to sam przychodził do mnie regularnie. Asir’a nawet nie raczył poinformować o tym co się stało, chyba w obawie, że zechce przerwać misję i przyjechać.
Byłam jeszcze nieco obolała, spojrzałam na niego, ale dalej pakowałam torbę:
- Przyjechałeś zgrywać rycerza na białym koniu?
Uśmiechnął się, ale ja nadal byłam na niego zła o Lindę.
- Dlaczego nie zadzwoniłaś, że wychodzisz ze szpitala?
- Bo nie wiedziałam, poza tym, Rolly mówił, że nie ma cię na miejscu.
- Rolly wprowadził ochronę Akademiku.
- Mówił mi.
Podszedł i chwycił mnie za podbródek.
- Przestań mnie unikać, pogadaj ze mną.
- O czym? Myślisz, że mam jeszcze ochotę na pogawędki z tobą? Jesteś podły i zakłamany i nawet nie próbuj się do mnie wdzięczyć.
- Dobra, zasłużyłem sobie, ale nie wybielaj siebie.
- Nie robię tego, ale ja nie spałam z Rolly’m.
Popatrzył mi w oczy.
- Wiem.
- Nie licz, że ci to zapomnę.
- To też wiem.
- Zaczynasz mi działać na nerwy.
- Zauważyłem, a teraz nie bądź dzieckiem, daj mi tą torbę i chodź ,odwiozę cię.
Popatrzyłam na niego, ale nie protestowałam. Dałam mu torbę, zarzucił ją na ramię i otworzył mi drzwi od pokoju, oboje wyszliśmy.
Asir zawiózł mnie do domu a sam wrócił na oddział. Od razu podszedł do Colin’a, ten spojrzał na niego:
- Dobrze, że jesteś ,sprawdziłem to o co prosiłeś, faktycznie jest gdzieś w mieście, wzmocniliśmy ochronę, nie rozumiem po co wróciła i wystawia się, masz jakieś konkretne namiary?
- Cały czas szukam, samochód, którym jechała został porzucony dwie przecznice dalej. Jak myślisz, skąd wiedziała gdzie jest Kylie? Przypadek?
Asir spojrzał na niego:
- Nie wierzę w takie przypadki.
Asir zamyślił się i spojrzał na Lindę, która właśnie opuszczała oddział. Wyszedł za nią na parking i kiedy podeszła do samochodu, zaszedł ją od tyłu i obalił na maskę.
- Asir? Co ty wyprawiasz?! Puść mnie, robisz mi krzywdę!
- Zasłużyłaś sobie!
- W co ty grasz? Myślisz, że jak skłócisz mnie z Kal to coś osiągniesz?
Obrócił ją przodem i dopchnął swoim ciałem do drzwi samochodu, Linda spojrzała mu zalotnie w oczy.
- Dlaczego to robisz? Było nam ze sobą dobrze, już zapomniałeś?
Uśmiechnął się i chwycił ją za gardło.
- Posłuchaj mnie ty mała żmijo, jeszcze cię nie zabiję, ale jak się dowiem, że współpracujesz z Omally’m, to zatłukę cię jak psa, a jeśli skrzywdzisz Kylie, to pożałujesz, że kiedykolwiek mnie spotkałaś.
Puścił jej gardło i zmierzył ostrzegawczo wzrokiem. Wtedy na parkingu pojawił się Rolly. Spojrzał na Asir’a:
- Co tu się dzieje?
- Zapytaj narzeczoną.
Asir poszedł a Linda popatrzyła na Rolly’ego:
- Wsiadaj do samochodu.
Powiedział rozkazującym tonem jak to miał w zwyczaju, po czym oboje wsiedli do samochodu i odjechali do domu Rolly’ego.
Gdy weszli do środka, Linda od razu usiadła na kanapie w salonie, Rolly stanął przy kominku i spojrzał na nią chłodno, nie podniósł głosu, choć bardzo miał na to ochotę, tylko zapytał spokojnie:
- Wyjaśnisz mi to wszystko?
Popatrzyła na niego oburzona.
- Może ty w końcu powinieneś mi wszystko wyjaśnić, jak długo jeszcze będziesz bawił się mną?
- Nie bawię się tobą.
- To co to wszystko ma być, bo nie rozumiem?
Wstała i stanęła naprzeciwko niego:
- Robisz wszystko żeby mnie upodlić? Całe życie byłam przehandlowywana z rąk do rąk, własna matka zrobiła ze mnie dziwkę, nigdy dla nikogo nic nie znaczyłam, jedyną osobą ,która okazała mi odrobinę serca był ojciec Kal. Kiedy spotkałam ciebie, zapewniałeś, że chcesz mi pomóc i zająć się mną, tymczasem trzymasz mnie jako przykrywkę w swojej walce z Asir’em o Kylie. Po co ci jeszcze jestem potrzebna? Wiesz dlaczego pojechałam pod Akademik? Bo wiedziałam, że Kylie mnie sprawdzi, chciałam ją nastraszyć, żebym wreszcie nie musiała się tobą dzielić, ale ty nie chcesz ze mną być.
- Wydaje ci się.
- Mnie się wydaje? Czy ty naprawdę nie widzisz jak to wygląda? Potrafię walczyć z duchami przeszłości, ale nie potrafię z kobietą z krwi i kości, którą na co dzień muszę oglądać i którą zabierasz na każdą możliwą akcję. Mam tego dosyć, nie będę do końca życia przepraszać i kalać się przed tobą, bo może nie zauważyłeś, ale ja też mam swoją godność. Nie wygram z nią i nawet nie chcę już próbować, bo ty wykorzystujesz ludzi do swoich potrzeb a potem ich odtrącasz i wiem, że nie potrafisz już inaczej.
Weszła do góry i zaczęła pakować walizkę. Wszedł za nią.
- Nie rób tego.
- Nie potrzebujesz mnie.
- Mylisz się.
- Nie sądzę, jak wreszcie wyleczysz się z tej dżumy o imieniu Kylie, która was wszystkich opanowała to daj mi znać.
Rolly nic nie odpowiedział, tylko wyszedł z pokoju, Linda chyba spodziewała się tego, bo zaczęła nerwowo chować rzeczy do torby.
Od nadmiaru leków przeciwbólowych, chyba dostawałam już majaków, bo leżąc w łóżku i usiłując zasnąć ,prześladowała mnie myśl, że nie jestem w nim sama. W końcu zlana potem wstałam i choć kręciło mi się w głowie, sięgnęłam po broń. Zaczynało się robić już szarawo na dworze. Da dole coś stukło. Teraz zaczęłam się nieco bać, może to Sue Ellen postanowiła mnie dobić a ja bez wątpienia nie byłam w szczytowej formie. Zeszłam po schodach na dół i już miałam otworzyć drzwi do łazienki na parterze, gdy ktoś dotknął mi ramienia. Podskoczyłam i zobaczyłam Asir’a:
- Miałaś leżeć, rany, co ty robisz z tą spluwą?
Wyrwał mi pistolet.
- Słyszałam jakby ktoś chodził po domu.
- Jesteś otumaniona od leków.
- Do cholery posłuchaj mnie raz!
Z nerwów poleciały mi łzy, Asir dotknął mojego ramienia:
- W porządku, sprawdzę a ty szoruj do łóżka.
Poszłam do góry, Asir wyjął z kieszeni komórkę i zadzwonił, ale już nie słuchałam do kogo. Poszłam do góry i usiadłam na łóżku, pochyliłam głowę między nogi żeby poziom tlenu we krwi się wyrównał. Po chwili przyszedł Asir z butelką whisky, popatrzył na mnie, postawił szklanki na stół i zdjął skórzaną kurtkę odrzucając ją na bok.
- Co się ze mną dzieje?
Spojrzałam na niego.
- To był dosyć silny postrzał, lekarstwo przeciwbólowe, które umieścił ci Mark, widocznie już się rozpuściło, możesz  mieć trochę otępiałe myśli.
- Trochę? Zaczynam dostawać na głowę, przez całe popołudnie próbowałam usnąć i choć padam ze zmęczenia nie mogłam!
Zaczęłam mówić podniesionym tonem, bo tak bardzo irytował mnie mój stan, że nie umiałam się z tym pogodzić. Asir przysunął do łóżka dużą, kwadratową pufę i usiadł na niej. Nalał whisky do szklanki i wziął łyka, po czym chwycił mnie ręką za kolano. Nawet tego nie poczułam.
- Na zewnątrz stoi już nasz zespół, a jak będziesz grzeczna to może z tobą zostanę na noc.
- Daruj sobie.
Uśmiechnął się z tym swoim diabelskim wyrazem twarzy.
- Skarbie, bądź miła, wiem, że tego chcesz.
Odstawił szklankę i wstał, wziął do ręki kurtkę:
- Przy okazji, mam coś dla ciebie.
- Nie przekupisz mnie.
- Oboje wiemy, że nie muszę tego robić.
Wyjął z kieszeni wisiorek, którym kilka dni wcześniej rzuciłam. Dał mi go do ręki.
- Skąd go wziąłeś?
- Podniosłem z podłogi.
Obróciłam wisiorek, ale na grawerowanym napisie zostało tylko ojciec, imię Jen zostało na nowo zalane złotem.
- Skąd wiedziałeś.
- Kiedyś mówiłaś, że należał do twojej matki, nie wierzyłem, że chcesz się go pozbyć, do momentu kiedy nie zobaczyłem z tyłu dedykacji, dlatego wziąłem go i kazałem usunąć złotnikowi imię Jen.
- Nabrała mnie, w dzień mojego ślubu byłam pewna, że cieszy się moim szczęściem, tymczasem ona planowała zemstę i chciała wyciszyć moją czujność.
Pokiwałam sama do siebie głową, po czym pokazałam Asir’owi palcem, że ma się do mnie przybliżyć, gdy to zrobił, pocałowałam go w policzek:
- Dziękuję.
Wyszeptałam.
- Nie ma za co.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Czy to ma oznaczać, że jednak mnie potrzebujesz?
Uśmiechnął się zawadiacko, odwzajemniłam mu uśmiech.
- Jesteś potworem.
- Ale jakim przystojnym.
Wskoczył na łóżko wystawił do mnie ręce, zmrużyłam oczy i roześmiałam się.
- No nie daj się prosić, znam twoje myśli.
- Tak? To o czym teraz myślę?
- Marzysz żeby znaleźć się w moich ramionach.
- Chciałbyś.
Mrugnął do mnie i uniósł brwi:
- Masz ostatnią szansę.
Pokiwałam głową podałam mu swoją rękę a on po prostu przeciągnął mnie tak, że znalazłam się tuż przy nim. Podłożył swoją rękę pod moją głowę i objął mnie ramieniem. Przytuliłam się, teraz on zapytał:
- O czym myślisz?
- Dlaczego to robisz?
- Co?
- Pomagasz mi.
Roześmiał się.
- Nie wiem, jesteś całkiem ponętna, więc chyba dlatego, że jestem normalnym facetem.
- Łżesz jak pies.
- Śpij i nie myśl za dużo.
Pociągnął na mnie kołdrę i okrył niczym małe dziecko, zrobiło mi się dobrze, ale coś nie dawało mi spokoju:
- Czy rano…
Nie dokończyłam zdania, bo on dokończył je za mnie:
- Kiedy się obudzisz dalej tu będę.

Przycisnęłam swoją głowę do jego piersi i usnęłam, a on uśmiechnął się do siebie jakby w geście zadowolenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz