wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział XV

XV

Kilka dni później wybrałyśmy się z Jesse na bieganie moim ulubionym szlakiem. Zdążyłyśmy zziajane dobiec do polany, na której zawsze odpoczywałam, kiedy zobaczyłyśmy, że na wielkim pniu siedzi Asir ze stoperem w ręku i bardzo z siebie zadowolony.
- A ten co tu robi?
Zapytała Jesse.
Asir wstał z pnia i podszedł do nas:
- No moje panie, takiego kiepskiego wyniku to się nie spodziewałem, kondycja wam spada. Jesse od razu wyrwała się do niego:
- Chcesz zobaczyć moją kondycję?
Chwyciła go w kroku, Asir z uśmiechem od razu rozłożył ręce:
- Niekoniecznie.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego. Nie widzieliśmy się od mojego wyjazdu do Monachium, zaczęłam się rozciągać. Miałam zabandażowaną rękę i niekiedy jeszcze trochę mi doskwierała:
- Colin coś znalazł?
- Nie, nadal się miota, więc wygląda na to, że urlop ci się przedłuży.
- Nie narzekam.
- To co? Macie jakieś plany na wieczór?
Jesse spojrzała na mnie i uśmiechnęła się:
- A owszem, babski wieczór, nie licz, że się wkręcisz.
- Nie wiecie co tracicie, przydałbym się wam.
- A co? Zrobisz striptiz? To może się zastanowimy.
- Mówisz i masz.
Jesse skrzywiła się nie licząc na taką odpowiedź. Wtedy zadzwoniła jej komórka, odebrała.
- No cześć, tak na polanie, zaraz przyjdę.
Zrobiłam na Jesse wielkie oczy, bo czułam w kościach, że za chwilę zostanę z Asir’em sam na sam.
- Gino za mną czeka, spotkamy się później.
- Jasne.
Odpowiedziałam, Jesse poszła a Asir spojrzał na mnie ukradkiem, usiadł na konarze i uśmiechnął się do mnie a ja nie przerywałam rozciągania się.
- I jak samopoczucie?
Zapytał, uśmiechnęłam się.
- Nie złe.
- Długo się nie widzieliśmy.
- A czyja to wina? Moja? Czy twojej urażonej dumy?
- Nie bądź taka.
- A jak tam twoje sprawy? Słyszałam od Brad’a, że ostatnie dni byłeś mistrzem parkietu.
Asir zrobił minę niewiniątka.
- Trochę mnie poniosło.
- Trochę? Chy.
- Skoro masz wolne…
Przybliżył się do mnie znacznie, uśmiechnęłam się i ucięłam w połowie zdania:
- Muszę się przebrać i jechać do klubu.
- No to chodź.
- Dokąd?
- Do domu, odwiozę cię ,dalej już i tak nie pobiegniesz.
Szturchnęłam go obruszona.
- Bardzo śmieszne.
Gdy dotarliśmy do domu, weszliśmy jak zwykle do góry, weszłam do łazienki i przymknęłam nieco drzwi. Weszłam pod prysznic a Asir oparł się o ścianę przy łazience. Puściłam wodę.
- Nie waż się podglądać!
Krzyknęłam spod prysznica.
- Widziałem cię już nago, zapomniałaś?
Wychyliłam się zza kabiny:
- Nie zapomniałam, ale to nie oznacza, że się to powtórzy.
- Nie bądź taka pewna. Apropos, jak poszło w Monachium?
Uśmiechnęłam się sama do siebie, bo doskonale wiedziałam, że Asir wie, co się tam wydarzyło.
- Wszystko poszło zgodnie z planem.
Nie widziałam, że Asir próbuje mnie zagadać a w tym czasie wziął z wieszaka mój ręcznik.
- Wszystko?
- Chcesz mnie o coś zapytać?
- Nie, no skąd, tak tylko pytam, dla podtrzymania konwersacji.
Sięgnęłam ręką zza kabiny po ręcznik, ale go tam nie wyczułam:
- Asir, to nie jest śmieszne, daj mi ręcznik.
- Ręcznik? Gdzieś tu go chyba widziałem.
Zaczął się śmiać, w końcu uchylił mi kabinę i podał ręcznik, spiorunowałam go wzrokiem:
- Igrasz z ogniem mój drogi.
Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Asir poszedł za mną:
- Więc o której to wasze spotkanie?
- O szóstej.
Zaczęłam szukać w szufladzie bielizny, chociaż dałabym głowę, że wcześniej położyłam ją na łóżku:
- Tego szukasz?
Pokazał mi wiśniowe, koronkowe majtki i uśmiechnął się w ten swój zabójczy sposób, aż zacharczałam.
- Oddaj mi to.
- Bardzo seksowne, coś na to włożysz?
- Nie.
Wyrwałam mu z ręki majtki.
- Obowiązuje bikini.
- Świetnie, już mi się podoba.
Skoczył na moje łóżko i ułożył się wygodnie. Popatrzyłam na niego:
- Nie masz co robić?
- Jakoś nie.
Ubrałam bieliznę i zarzuciłam na siebie szlafrok. Otworzyłam garderobę i zaczęłam przesuwać wieszaki, wyjęłam jedną czarną sukienkę, ale po namyśle schowałam ją z powrotem:
- Ta była w sam raz.
- Zbyt wyzywająca.
Asir skrzywił się.
- Zamieniasz się w mniszkę?
- Denerwujesz mnie, jeszcze słowo a przysięgam…
- Oj dziewczyno, co ty byś beze mnie zrobiła?
Podszedł do mnie, machnął dwa razy ręką w szafie i wyciągnął z niej szafirową sukienkę, spojrzałam bez przekonania i westchnęłam:
- No nie wiem.
Popatrzyłam na nią, miała prosty krój, cieniutkie naramki, lekko skloszowana od pasa w dół. Wciągnęłam ją na siebie i do tego sięgnęłam czarny, krótki sweterek, oraz zamszowe półbuty na wysokim obcasie.
- Dobra, możemy iść.
Spojrzałam na niego, bo zauważyłam, że mi się przypatruje.
- Coś nie tak?
Ocknął się jakby z zamyślenia i uśmiechnął się.
- Chodźmy.
Ustąpił mi miejsca i wyszliśmy z domu.
Gdy dojechaliśmy do klubu, przy barze siedział Joe a za barem stał Brad. Brad uśmiechnął się szeroko na widok Asir’a:
- No w samą porę.
Usiedliśmy przy barze a ja spojrzałam na Brad’a:
- Pewna pani czeka tu na ciebie od samego rana.
- Pewna pani?
Brad wzrokiem pokazał na stolik pod oknem, Asir spojrzał, po czym szybko cofnął wzrok i zasłonił twarz. Pod oknem siedziała młoda blondynka o nienagannej figurze i w bardzo niecenzuralnej długości spódniczki. Bluzka też odkrywała o wiele za dużo, uśmiechnęłam się.
- No proszę, ktoś tu nie tracił czasu.
- Asir…
Spuściłam głowę a Asir zrobił przerażone oczy i obrócił się w stronę dziewczyny, która podeszła.
- Tr…
Próbował sobie usilnie przypomnieć imię nieznajomej blondynki, jednak przychodziło mu to z wielkim trudem, Joe pękał ze śmiechu, dziewczyna rozmarzyła się na jego widok i dokończyła swoje imię:
- Trudy.
- No jasne, pamiętam cię.
- Ja myślę, obiecałeś mi…
Asir szybko wstał i chwycił ją za rękę:
- Może porozmawiamy w bardziej ustronnym miejscu?
Przeciągnął ją do stolika, przy którym wcześniej siedziała a my zaczęliśmy rozmawiać:
- Powiecie mi co się tu dzieje?
- Kiedy cię nie było, Asir zabalował.
- Mówiłeś.
Na to wtrącił Joe:
- A wspominał, że rozdał numer telefonu prawie wszystkim dziewczynom na sali? Żałuj, że tego nie widziałaś, łasiły się do niego jak kocięta do swego pana.
- A trzy takie jedne oferowały mu nawet seks zbiorowy.
- I pewnie się zgodził, co?
- No a jak, wtedy godził się na wszystko.
- Jezu ,daj mi lepiej te faktury.
Brad sięgnął spod lady rachunki i położył przede mną.
- Pamiętasz o jutrze?
Spojrzałam zdziwiona.
- O jutrze? A co ma być?
Na to Joe się obruszył.
- Co ma być? Kobieto, nasza impreza integracyjna, rocznica klubu, pamiętasz?
- To się wiąże z początkiem naszego małżeństwa.
Joe uśmiechnął się.
- No i?
- Staram się ten dzień zapomnieć.
Uśmiechnęłam się złośliwie i w tym momencie usłyszeliśmy trzask. Na trzy cztery obróciliśmy się do tyłu, gdzie ponętna blondynka wymierzyła Asir’owi potężny policzek. Chwycił się za policzek i uśmiechnął a blondynka krzyknęła:
- Ty draniu!!
Wyszła a drzwi za nią aż trzasnęły, Joe i Brad zaczęli się śmiać a Asir podszedł do nas skruszony i usiadł obok mnie.
- Nie źle, nie chciałeś jej dać ślubu?
Joe roześmiał się.
- Nic dziwnego, sporo im naobiecywał.
Wtrącił Brad, ja nie komentowałam.
- Daj mi whisky.
Brad pokiwał głową i sięgnął szklankę, nalał whisky i podsunął Asir’owi, ten wypił duszkiem.
- A ty co tak zamilkłaś?
Uśmiechnęłam się.
- Nic, ale aż mi cię żal kiedy sobie pomyślę co zrobi reszta tych wszystkich napalonych kobiet, kiedy cię tu dopadną następnym razem.
- Spokojnie, dam im radę.
- Optymista.
- Znowu nie wierzysz w moje możliwości.
Spojrzałam na zegarek.
- Wierzę, wierzę, a teraz bądź tak miły i zawieź mnie do Vicky.
Schowałam faktury do torebki i wstałam od barku.
- Dzisiaj mnie nie będzie, więc…, nie rozwalcie klubu, bardzo was proszę.
Joe i Brad uśmiechnęli się niewinnie.
- Na razie.
Asir kiwnął ręką i wyszliśmy z klubu, w tym czasie Joe spojrzał na Brad’a:
- Tej, czy ja o czymś nie wiem?
- Mówisz o Kylie?
- Mówię o Kylie i Asir’ze, kręcą ze sobą czy jak?
- Mogłeś ją zapytać, a co? Masz coś przeciwko?
- Czy mam? Jasne, dopiero próbowała go zabić a teraz taka komitywa?
- Kobieta zmienną jest.
- Tak, chyba się starzeję, bo nie nadążam za nimi.
Asir podwiózł mnie pod dom Vicky. Zgasił silnik i spojrzał na mnie:
- Co wy tam zamierzacie robić cha?
- Chciałbyś wiedzieć.
- Pewnie, co to za wieczór bez faceta?
- Cudowny, uwierz mi.
Asir roześmiał się, ale tylko na chwilę, bo zaraz spoważniał i spojrzał na moją uśmiechniętą twarz:
- Lubię cię taką.
- Jaką?
- Uśmiechniętą, wyluzowaną, normalną.
- O, bardzo dziękuję. Uciekam, dzięki za podwiezienie.
Asir kiwnął głową.
- Bądź grzeczna i nie rób niczego czego ja bym nie zrobił.
- A jest coś takiego?
- Zaczynasz pokazywać pazurki, nie ładnie.
Pogroził mi palcem.
- Miłego wieczoru.
Powiedziałam wychodząc z samochodu a on krzyknął za mną:
- A buzi to gdzie?!
- Jak zasłużysz, to porozmawiamy.
Zamknęłam drzwi i poszłam do Vicky, Asir pokiwał głową i odjechał.
U Vicky ostro zabalowałyśmy, do tego stopnia, że zaczęłam tańczyć na stole. Vicky pękała ze śmiechu i podkręciła jeszcze głośniej muzykę. Po trzech i pół godzinie zabawy, Jesse doszła do wniosku, że należy odstawić mi alkohol i to natychmiast. Dobre humory nie opuszczały żadnej z nas, ale powoli wszystkie zaczęłyśmy zbierać się do wyjścia, nogi nieco mi się uginały i wtedy rozległ się dzwonek do drzwi, Vicky szybko podskoczyła z kanapy:
- To pewnie Asir.
- Kto? Nie wierzę, zadzwoniłaś po niego?
Zapytałam a Jesse zaczęła się śmiać.
- Chyba nie myślałaś, że w tym stanie puścimy cię samą do domu.
- Nie jestem pijana.
Wstałam, po czym upadłam z powrotem na kanapę, Vicky zaczęła się śmiać.
- No właśnie widzę.
- Zdrajczynie.
Vicky otworzyła drzwi rozbawiona i wpuściła Asir’a do środka. Kiedy Asir ją zobaczył, a nie była w lepszym stanie ode mnie, zaczął się śmiać. Spojrzał tylko na Jesse i pokiwał głową:
- A mówiłem, że same coś wywiniecie.
- Geniusz z ciebie wiesz?
Jesse podniosła się z kanapy.
- Gino czeka na zewnątrz.
- Do jutra.
Jesse wyprostowała się i wyszła z domu Vicky, Asir spojrzał na mnie i zobaczył, że idę zygzakiem. Podeszłam do niego i wyprostowałam się:
- Tylko pamiętaj, ręce przy sobie.
- Skarbie, spójrz w lustro, dzisiaj to już nikt by z ciebie nie miał pożytku.
- Jesteś wstrętny.
- Tak wiem, do domu.
Zachichotałam.
- Do zobaczenia Vicky.
- Pa.
Odpowiedziała, wyszliśmy z domu a Asir otworzył mi drzwi od samochodu. Były dla mnie jednak za wąskie i o mało co a przedzwoniłabym w nie głową.
- Jezu, ty już nawet drzwi nie widzisz?
Zaczął rechotać, po czym ręką obniżył mi głowę bym mogła wsiąść.
Gdy dojechaliśmy do domu, nie zdążył nawet podejść do drzwi a ja już wysiadłam. Z trudem znalazłam klucze w torebce, ale o trafieniu w zamek nie było mowy. Asir wziął mi z ręki klucze i odkluczył zamek. Spojrzałam na niego zalotnie, po czym przekroczyłam próg domu. W locie rzuciłam buty i zaczęłam ściągać sukienkę. To drugie jednak mnie przerosło, weszłam na stopień by udać się do sypialni i nie długo wywinęłabym orła. Asir w ostatniej chwili przytrzymał mnie, po czym przerzucił mnie przez ramię i wniósł do góry rzucając mnie na łóżko. Zaczęłam się śmiać.
- Zrobiłeś się bardzo konkretny. Może chociaż się rozbiorę.
Asir nic nie mówił, tylko śmiał się ze mnie, pociągnął mnie za rękę i podniósł by zsunąć ze mnie sukienkę. Stanęłam wyprostowana i kiedy ręce Asir’a dotknęły moich pleców zamarłam. Wyczuł to i zapytał:
- Wytrzeźwiałaś?
Obróciłam się do niego przodem.
- A czy kiedyś byłam pijana?
Popatrzył mi w oczy, chwilę jeszcze byłam poważna, ale zaraz potem wybuchłam śmiechem:
- Mógłbyś teraz zrobić ze mną wszystko.
- Widzę.
- To co cię powstrzymuje?
Pocałowałam go namiętnie w usta, odwzajemnił pocałunek, a jednak po chwili popchnął mnie na łóżko. Byłam w samej bieliźnie, ale nie czułam się skrępowana. Zdjął marynarkę, rozpiął koszulę i zdjął buty. Wszedł na łóżko i przesunął mnie na nim przykrywając kołdrą. Takie zachowanie aż nie pasowało mi do niego, tym bardziej, że naprawdę miałam na niego ochotę. On również wszedł pod kołdrę i  przyciągnął mnie do siebie tak, że jedną nogę siłą rzeczy musiałam położyć na nim. Kiedy oparłam głowę o jego nagi tors, nie odzywał się, tyle, że ja coś zrozumiałam. Uniosłam głowę wyżej i zbliżyłam się do pocałunku, teraz byłam poważna:
- Dziękuję.
Uśmiechnął się i na twarzy zarysowała się u niego ulga. Gdy to powiedziałam chwycił moją twarz oburącz i pocałował, spojrzał na mnie tymi cudownymi oczami:
- Teraz rozumiesz co mnie powstrzymuje?
Kiwnęłam głową i przytuliłam się do niego mocniej.
 Wiem, że wszystko co człowiek robi w życiu, powinien robić tak, by nie stracić szacunku do samego siebie. Gdyby Asir przespał się ze mną teraz, rano na pewno nie czułabym się z tym dobrze.

Nie wiem skąd to wiedział, ale widocznie znał mnie lepiej niż ja znałam siebie. Tym jednym być może bzdurnym gestem poczułam, że po trochu zakrada się w moje serce i miałam jedynie nadzieję, że tym razem nie okaże się znowu, że jest to kolejne zadanie podyktowane rozkazami Daniels’a.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz