XV
Kilka dni później
wybrałyśmy się z Jesse na bieganie moim ulubionym szlakiem. Zdążyłyśmy zziajane
dobiec do polany, na której zawsze odpoczywałam, kiedy zobaczyłyśmy, że na
wielkim pniu siedzi Asir ze stoperem w ręku i bardzo z siebie zadowolony.
- A ten co tu robi?
Zapytała Jesse.
Asir wstał z pnia i
podszedł do nas:
- No moje panie,
takiego kiepskiego wyniku to się nie spodziewałem, kondycja wam spada. Jesse od
razu wyrwała się do niego:
- Chcesz zobaczyć moją
kondycję?
Chwyciła go w kroku,
Asir z uśmiechem od razu rozłożył ręce:
- Niekoniecznie.
Uśmiechnęłam się i
spojrzałam na niego. Nie widzieliśmy się od mojego wyjazdu do Monachium,
zaczęłam się rozciągać. Miałam zabandażowaną rękę i niekiedy jeszcze trochę mi
doskwierała:
- Colin coś znalazł?
- Nie, nadal się
miota, więc wygląda na to, że urlop ci się przedłuży.
- Nie narzekam.
- To co? Macie jakieś
plany na wieczór?
Jesse spojrzała na
mnie i uśmiechnęła się:
- A owszem, babski
wieczór, nie licz, że się wkręcisz.
- Nie wiecie co
tracicie, przydałbym się wam.
- A co? Zrobisz
striptiz? To może się zastanowimy.
- Mówisz i masz.
Jesse skrzywiła się
nie licząc na taką odpowiedź. Wtedy zadzwoniła jej komórka, odebrała.
- No cześć, tak na
polanie, zaraz przyjdę.
Zrobiłam na Jesse
wielkie oczy, bo czułam w kościach, że za chwilę zostanę z Asir’em sam na sam.
- Gino za mną czeka,
spotkamy się później.
- Jasne.
Odpowiedziałam, Jesse
poszła a Asir spojrzał na mnie ukradkiem, usiadł na konarze i uśmiechnął się do
mnie a ja nie przerywałam rozciągania się.
- I jak samopoczucie?
Zapytał, uśmiechnęłam
się.
- Nie złe.
- Długo się nie
widzieliśmy.
- A czyja to wina?
Moja? Czy twojej urażonej dumy?
- Nie bądź taka.
- A jak tam twoje
sprawy? Słyszałam od Brad’a, że ostatnie dni byłeś mistrzem parkietu.
Asir zrobił minę
niewiniątka.
- Trochę mnie
poniosło.
- Trochę? Chy.
- Skoro masz wolne…
Przybliżył się do mnie
znacznie, uśmiechnęłam się i ucięłam w połowie zdania:
- Muszę się przebrać i
jechać do klubu.
- No to chodź.
- Dokąd?
- Do domu, odwiozę cię
,dalej już i tak nie pobiegniesz.
Szturchnęłam go
obruszona.
- Bardzo śmieszne.
Gdy dotarliśmy do domu,
weszliśmy jak zwykle do góry, weszłam do łazienki i przymknęłam nieco drzwi.
Weszłam pod prysznic a Asir oparł się o ścianę przy łazience. Puściłam wodę.
- Nie waż się
podglądać!
Krzyknęłam spod
prysznica.
- Widziałem cię już
nago, zapomniałaś?
Wychyliłam się zza
kabiny:
- Nie zapomniałam, ale
to nie oznacza, że się to powtórzy.
- Nie bądź taka pewna.
Apropos, jak poszło w Monachium?
Uśmiechnęłam się sama
do siebie, bo doskonale wiedziałam, że Asir wie, co się tam wydarzyło.
- Wszystko poszło
zgodnie z planem.
Nie widziałam, że Asir
próbuje mnie zagadać a w tym czasie wziął z wieszaka mój ręcznik.
- Wszystko?
- Chcesz mnie o coś
zapytać?
- Nie, no skąd, tak
tylko pytam, dla podtrzymania konwersacji.
Sięgnęłam ręką zza
kabiny po ręcznik, ale go tam nie wyczułam:
- Asir, to nie jest
śmieszne, daj mi ręcznik.
- Ręcznik? Gdzieś tu
go chyba widziałem.
Zaczął się śmiać, w
końcu uchylił mi kabinę i podał ręcznik, spiorunowałam go wzrokiem:
- Igrasz z ogniem mój
drogi.
Owinęłam się
ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Asir poszedł za mną:
- Więc o której to
wasze spotkanie?
- O szóstej.
Zaczęłam szukać w
szufladzie bielizny, chociaż dałabym głowę, że wcześniej położyłam ją na łóżku:
- Tego szukasz?
Pokazał mi wiśniowe,
koronkowe majtki i uśmiechnął się w ten swój zabójczy sposób, aż zacharczałam.
- Oddaj mi to.
- Bardzo seksowne, coś
na to włożysz?
- Nie.
Wyrwałam mu z ręki
majtki.
- Obowiązuje bikini.
- Świetnie, już mi się
podoba.
Skoczył na moje łóżko
i ułożył się wygodnie. Popatrzyłam na niego:
- Nie masz co robić?
- Jakoś nie.
Ubrałam bieliznę i
zarzuciłam na siebie szlafrok. Otworzyłam garderobę i zaczęłam przesuwać
wieszaki, wyjęłam jedną czarną sukienkę, ale po namyśle schowałam ją z
powrotem:
- Ta była w sam raz.
- Zbyt wyzywająca.
Asir skrzywił się.
- Zamieniasz się w
mniszkę?
- Denerwujesz mnie,
jeszcze słowo a przysięgam…
- Oj dziewczyno, co ty
byś beze mnie zrobiła?
Podszedł do mnie,
machnął dwa razy ręką w szafie i wyciągnął z niej szafirową sukienkę,
spojrzałam bez przekonania i westchnęłam:
- No nie wiem.
Popatrzyłam na nią,
miała prosty krój, cieniutkie naramki, lekko skloszowana od pasa w dół.
Wciągnęłam ją na siebie i do tego sięgnęłam czarny, krótki sweterek, oraz
zamszowe półbuty na wysokim obcasie.
- Dobra, możemy iść.
Spojrzałam na niego,
bo zauważyłam, że mi się przypatruje.
- Coś nie tak?
Ocknął się jakby z
zamyślenia i uśmiechnął się.
- Chodźmy.
Ustąpił mi miejsca i
wyszliśmy z domu.
Gdy dojechaliśmy do
klubu, przy barze siedział Joe a za barem stał Brad. Brad uśmiechnął się
szeroko na widok Asir’a:
- No w samą porę.
Usiedliśmy przy barze
a ja spojrzałam na Brad’a:
- Pewna pani czeka tu
na ciebie od samego rana.
- Pewna pani?
Brad wzrokiem pokazał
na stolik pod oknem, Asir spojrzał, po czym szybko cofnął wzrok i zasłonił
twarz. Pod oknem siedziała młoda blondynka o nienagannej figurze i w bardzo
niecenzuralnej długości spódniczki. Bluzka też odkrywała o wiele za dużo,
uśmiechnęłam się.
- No proszę, ktoś tu
nie tracił czasu.
- Asir…
Spuściłam głowę a Asir
zrobił przerażone oczy i obrócił się w stronę dziewczyny, która podeszła.
- Tr…
Próbował sobie usilnie
przypomnieć imię nieznajomej blondynki, jednak przychodziło mu to z wielkim
trudem, Joe pękał ze śmiechu, dziewczyna rozmarzyła się na jego widok i
dokończyła swoje imię:
- Trudy.
- No jasne, pamiętam
cię.
- Ja myślę, obiecałeś
mi…
Asir szybko wstał i
chwycił ją za rękę:
- Może porozmawiamy w
bardziej ustronnym miejscu?
Przeciągnął ją do
stolika, przy którym wcześniej siedziała a my zaczęliśmy rozmawiać:
- Powiecie mi co się
tu dzieje?
- Kiedy cię nie było,
Asir zabalował.
- Mówiłeś.
Na to wtrącił Joe:
- A wspominał, że
rozdał numer telefonu prawie wszystkim dziewczynom na sali? Żałuj, że tego nie
widziałaś, łasiły się do niego jak kocięta do swego pana.
- A trzy takie jedne
oferowały mu nawet seks zbiorowy.
- I pewnie się
zgodził, co?
- No a jak, wtedy
godził się na wszystko.
- Jezu ,daj mi lepiej
te faktury.
Brad sięgnął spod lady
rachunki i położył przede mną.
- Pamiętasz o jutrze?
Spojrzałam zdziwiona.
- O jutrze? A co ma
być?
Na to Joe się obruszył.
- Co ma być? Kobieto,
nasza impreza integracyjna, rocznica klubu, pamiętasz?
- To się wiąże z
początkiem naszego małżeństwa.
Joe uśmiechnął się.
- No i?
- Staram się ten dzień
zapomnieć.
Uśmiechnęłam się
złośliwie i w tym momencie usłyszeliśmy trzask. Na trzy cztery obróciliśmy się
do tyłu, gdzie ponętna blondynka wymierzyła Asir’owi potężny policzek. Chwycił
się za policzek i uśmiechnął a blondynka krzyknęła:
- Ty draniu!!
Wyszła a drzwi za nią
aż trzasnęły, Joe i Brad zaczęli się śmiać a Asir podszedł do nas skruszony i
usiadł obok mnie.
- Nie źle, nie
chciałeś jej dać ślubu?
Joe roześmiał się.
- Nic dziwnego, sporo
im naobiecywał.
Wtrącił Brad, ja nie
komentowałam.
- Daj mi whisky.
Brad pokiwał głową i
sięgnął szklankę, nalał whisky i podsunął Asir’owi, ten wypił duszkiem.
- A ty co tak
zamilkłaś?
Uśmiechnęłam się.
- Nic, ale aż mi cię
żal kiedy sobie pomyślę co zrobi reszta tych wszystkich napalonych kobiet,
kiedy cię tu dopadną następnym razem.
- Spokojnie, dam im
radę.
- Optymista.
- Znowu nie wierzysz w
moje możliwości.
Spojrzałam na zegarek.
- Wierzę, wierzę, a
teraz bądź tak miły i zawieź mnie do Vicky.
Schowałam faktury do
torebki i wstałam od barku.
- Dzisiaj mnie nie
będzie, więc…, nie rozwalcie klubu, bardzo was proszę.
Joe i Brad uśmiechnęli
się niewinnie.
- Na razie.
Asir kiwnął ręką i
wyszliśmy z klubu, w tym czasie Joe spojrzał na Brad’a:
- Tej, czy ja o czymś
nie wiem?
- Mówisz o Kylie?
- Mówię o Kylie i
Asir’ze, kręcą ze sobą czy jak?
- Mogłeś ją zapytać, a
co? Masz coś przeciwko?
- Czy mam? Jasne,
dopiero próbowała go zabić a teraz taka komitywa?
- Kobieta zmienną
jest.
- Tak, chyba się
starzeję, bo nie nadążam za nimi.
Asir podwiózł mnie pod
dom Vicky. Zgasił silnik i spojrzał na mnie:
- Co wy tam
zamierzacie robić cha?
- Chciałbyś wiedzieć.
- Pewnie, co to za
wieczór bez faceta?
- Cudowny, uwierz mi.
Asir roześmiał się,
ale tylko na chwilę, bo zaraz spoważniał i spojrzał na moją uśmiechniętą twarz:
- Lubię cię taką.
- Jaką?
- Uśmiechniętą,
wyluzowaną, normalną.
- O, bardzo dziękuję.
Uciekam, dzięki za podwiezienie.
Asir kiwnął głową.
- Bądź grzeczna i nie
rób niczego czego ja bym nie zrobił.
- A jest coś takiego?
- Zaczynasz pokazywać
pazurki, nie ładnie.
Pogroził mi palcem.
- Miłego wieczoru.
Powiedziałam wychodząc
z samochodu a on krzyknął za mną:
- A buzi to gdzie?!
- Jak zasłużysz, to
porozmawiamy.
Zamknęłam drzwi i
poszłam do Vicky, Asir pokiwał głową i odjechał.
U Vicky ostro
zabalowałyśmy, do tego stopnia, że zaczęłam tańczyć na stole. Vicky pękała ze
śmiechu i podkręciła jeszcze głośniej muzykę. Po trzech i pół godzinie zabawy,
Jesse doszła do wniosku, że należy odstawić mi alkohol i to natychmiast. Dobre
humory nie opuszczały żadnej z nas, ale powoli wszystkie zaczęłyśmy zbierać się
do wyjścia, nogi nieco mi się uginały i wtedy rozległ się dzwonek do drzwi,
Vicky szybko podskoczyła z kanapy:
- To pewnie Asir.
- Kto? Nie wierzę,
zadzwoniłaś po niego?
Zapytałam a Jesse
zaczęła się śmiać.
- Chyba nie myślałaś,
że w tym stanie puścimy cię samą do domu.
- Nie jestem pijana.
Wstałam, po czym
upadłam z powrotem na kanapę, Vicky zaczęła się śmiać.
- No właśnie widzę.
- Zdrajczynie.
Vicky otworzyła drzwi
rozbawiona i wpuściła Asir’a do środka. Kiedy Asir ją zobaczył, a nie była w
lepszym stanie ode mnie, zaczął się śmiać. Spojrzał tylko na Jesse i pokiwał
głową:
- A mówiłem, że same
coś wywiniecie.
- Geniusz z ciebie
wiesz?
Jesse podniosła się z
kanapy.
- Gino czeka na
zewnątrz.
- Do jutra.
Jesse wyprostowała się
i wyszła z domu Vicky, Asir spojrzał na mnie i zobaczył, że idę zygzakiem. Podeszłam
do niego i wyprostowałam się:
- Tylko pamiętaj, ręce
przy sobie.
- Skarbie, spójrz w
lustro, dzisiaj to już nikt by z ciebie nie miał pożytku.
- Jesteś wstrętny.
- Tak wiem, do domu.
Zachichotałam.
- Do zobaczenia Vicky.
- Pa.
Odpowiedziała,
wyszliśmy z domu a Asir otworzył mi drzwi od samochodu. Były dla mnie jednak za
wąskie i o mało co a przedzwoniłabym w nie głową.
- Jezu, ty już nawet
drzwi nie widzisz?
Zaczął rechotać, po
czym ręką obniżył mi głowę bym mogła wsiąść.
Gdy dojechaliśmy do
domu, nie zdążył nawet podejść do drzwi a ja już wysiadłam. Z trudem znalazłam
klucze w torebce, ale o trafieniu w zamek nie było mowy. Asir wziął mi z ręki
klucze i odkluczył zamek. Spojrzałam na niego zalotnie, po czym przekroczyłam
próg domu. W locie rzuciłam buty i zaczęłam ściągać sukienkę. To drugie jednak
mnie przerosło, weszłam na stopień by udać się do sypialni i nie długo
wywinęłabym orła. Asir w ostatniej chwili przytrzymał mnie, po czym przerzucił
mnie przez ramię i wniósł do góry rzucając mnie na łóżko. Zaczęłam się śmiać.
- Zrobiłeś się bardzo
konkretny. Może chociaż się rozbiorę.
Asir nic nie mówił,
tylko śmiał się ze mnie, pociągnął mnie za rękę i podniósł by zsunąć ze mnie
sukienkę. Stanęłam wyprostowana i kiedy ręce Asir’a dotknęły moich pleców zamarłam.
Wyczuł to i zapytał:
- Wytrzeźwiałaś?
Obróciłam się do niego
przodem.
- A czy kiedyś byłam
pijana?
Popatrzył mi w oczy,
chwilę jeszcze byłam poważna, ale zaraz potem wybuchłam śmiechem:
- Mógłbyś teraz zrobić
ze mną wszystko.
- Widzę.
- To co cię powstrzymuje?
Pocałowałam go
namiętnie w usta, odwzajemnił pocałunek, a jednak po chwili popchnął mnie na
łóżko. Byłam w samej bieliźnie, ale nie czułam się skrępowana. Zdjął marynarkę,
rozpiął koszulę i zdjął buty. Wszedł na łóżko i przesunął mnie na nim przykrywając
kołdrą. Takie zachowanie aż nie pasowało mi do niego, tym bardziej, że naprawdę
miałam na niego ochotę. On również wszedł pod kołdrę i przyciągnął mnie do siebie tak, że jedną nogę
siłą rzeczy musiałam położyć na nim. Kiedy oparłam głowę o jego nagi tors, nie
odzywał się, tyle, że ja coś zrozumiałam. Uniosłam głowę wyżej i zbliżyłam się
do pocałunku, teraz byłam poważna:
- Dziękuję.
Uśmiechnął się i na
twarzy zarysowała się u niego ulga. Gdy to powiedziałam chwycił moją twarz
oburącz i pocałował, spojrzał na mnie tymi cudownymi oczami:
- Teraz rozumiesz co
mnie powstrzymuje?
Kiwnęłam głową i
przytuliłam się do niego mocniej.
Wiem, że wszystko co człowiek robi w życiu,
powinien robić tak, by nie stracić szacunku do samego siebie. Gdyby Asir przespał
się ze mną teraz, rano na pewno nie czułabym się z tym dobrze.
Nie wiem skąd to
wiedział, ale widocznie znał mnie lepiej niż ja znałam siebie. Tym jednym być
może bzdurnym gestem poczułam, że po trochu zakrada się w moje serce i miałam
jedynie nadzieję, że tym razem nie okaże się znowu, że jest to kolejne zadanie
podyktowane rozkazami Daniels’a.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz