XXXIV
Wieczór w towarzystwie
przyjaciółek był tym razem szczególnie udany. Vicky bardzo wczuła się w rolę,
może aż za bardzo, w którymś momencie zrobiło się bardzo mroczno i z uwagi na
moje zdolności (nieco paranormalne dla niektórych), postanowiłyśmy przerwać.
Obiecałyśmy sobie jednak powtórzyć taką sesję gdy tylko nadarzy się okazja.
Z samego rana udałam
się na codzienny bieg, tym razem ze swoim sąsiadem Tony’m, gdy w końcu
dobiegliśmy do polany, stanął w rozkroku, rękoma zaparł się o własne kolana i
spojrzał na mnie spode łba. Roześmiałam się:
- No moja droga, chyba
nie przemyślałem do końca przyjaźni z tobą.
- Nikt nie mówił, że
będzie lekko i przyjemnie.
- Skąd masz taką
kondycję? Nie powiesz mi chyba, że tego was uczyli w policji.
- Nie, bieganie to
moje hobby, większość tego nie rozumie, ale po biegu czuję, że wszystko co złe
ze mnie ulatuje.
Spojrzał na mnie:
- Mówisz o
oczyszczaniu?
- Coś w tym rodzaju,
człowiek jest fizycznie zmęczony, ale wzmacnia się psychicznie.
Tony usiadł na pieńku
i popatrzył na mnie kręcąc głową.
- Co?
- Nic, jesteś
niezwykła wiesz?
- Ale nie próbujesz
się do mnie zalecać?
- Gdzieżbym śmiał.
- To całe szczęście,
bo musiałabym ci odmówić, mam przykre doświadczenia.
- To, że jestem
pisarzem dyskwalifikuje mnie z twojej listy?
- Nie, to, że jesteś Australijczykiem.
Roześmiał się, ja
również.
- Rozumiem, gdybym Cię
nie znał wziąłbym to za dobrą monetę, ale tak naprawdę, to myślę, że nawet
gdybym nim nie był i tak musiałbym zmierzyć się z porażką.
- Tak? Skąd te
wnioski?
- Bo chociaż
zaprzeczasz, to twoje serce jest już zajęte.
- Wydaje ci się.
Uśmiechnął się.
- Jeszcze mi przyznasz
rację.
- To się okaże,
biegniemy?
- Z powrotem?
- Tak, wezmę prysznic
i muszę trochę popracować, jak nie zajrzę do klubu przez kilka dni, to potem
nikt już nie ogarnie bałaganu jaki jest w stanie zrobić Brad i Joe.
- Dobra, ale będziesz
musiała zwolnić tempo, nie wyrabiam.
- Załatwione.
Gdy dobiegliśmy do
naszej ulicy, każde poszło do swojego domu. Ledwo weszłam i obróciłam się
przodem do kominka, zobaczyłam Asir’a, skrzywiłam się:
- Jak tam poranny
bieg?
- Wyczerpujący.
- Chy.
- Nie chcę być
niegrzeczna, ale nie przypominam sobie żebym dorabiała ci klucze.
- Ostatnio nie masz w
zwyczaju zamykania domu.
- Aaa, więc odebrałeś
to jako zaproszenie?
- Właśnie.
Pokiwałam głową i
poszłam do góry, do łazienki, wstał z kanapy i poszedł za mną na piętro.
- Myślałem, że kwestię
sąsiada mamy poza sobą.
- Bo mamy.
Odpowiedziałam biorąc
prysznic w łazience.
- To dlaczego dalej
kontynuujesz tą znajomość?
Wyszłam z łazienki
owinięta ręcznikiem i spojrzałam na niego:
- Bo tak właśnie
postanowiłam, myślisz, że skoro ze mną sypiasz, to możesz wybierać mi
znajomych? To tylko przyjaciel, nic więcej.
- Ty tak mówisz.
- Mówię tak, bo jestem
tego pewna.
Skrzywił się.
- Jak szkolenie Lindy?
Roześmiał się.
- Więc to wendetta?
- Nie, zwykła
ciekawość.
- Robi postępy.
- Mam nadzieję, że je
dzisiaj zobaczę.
- A co? Coś planujesz?
- Będę testować
agentów żeby przydzielić im poszczególne grupy.
Sięgnęłam do szafy po
czarne, dopasowane spodnie i koszulkę na naramkach czarno – białą, po czym
weszłam powrotem do łazienki by ubrać bieliznę. Wyszłam w bieliźnie i zaczęłam
się ubierać, Asir spojrzał na mnie:
- Bosko.
Uśmiechnęłam się i
wciągnęłam na siebie koszulkę, po czym sięgnęłam po kurtkę:
- Możemy iść skoro już
przyjechałeś.
Wyszliśmy z domu i
odjechaliśmy na oddział. Weszłam do szatni by przebrać się w sportowy strój i
udałam się na salę gimnastyczną. Rekruci jak tylko mnie zobaczyli, zaczęli
bardzo intensywnie ćwiczyć. Podeszłam do Jesse, która akurat skończyła się
zabawiać z rekrutem, który wcześniej na Sali gimnastycznej żuł gumę. Podeszła
do mnie i uśmiechnęła się:
- Chcę go w swojej
grupie.
Uśmiechnęłam się:
- Mówisz i masz.
- Dzięki.
- Jest dobry?
- Nie, ale może być,
mam tu kilku takich, jak dzielisz grupy?
- Po piętnaście, dasz
radę?
- No ba.
Zerknęłam na Lindę,
która jak tylko dostrzegła na sali Asir’a, od razu ruszyła w jego stronę. Nie
spodobało mi się to, wtedy podeszła Kim, spojrzałam tableta:
- Weźmiesz drugą
grupę, ale musisz wyłowić wszystkich, którzy mają snajperskie umiejętności, Sam
niech weźmie drugą grupę.
Kim kiwnęła głową. Na
salę wszedł Rolly i Cole, podeszli od razu do nas, Asir zaczął ćwiczyć z Lindą,
Rolly popatrzył na Lindę, w końcu na mnie i pokazał mi swojego tableta:
- Biorę trzy grupy
operacyjne.
- Co mam zrobić z
Lindą?
- Musisz sama
zdecydować.
- Znasz moje zdanie,
na moje to w ogóle nie powinna brać w tym udziału.
- Może masz rację, ale
mamy zbyt dużo rozpoczętych misji, nie możemy wykorzystać wszystkich agentów do
szkolenia.
Popatrzyłam na niego:
- Ty za to odpowiadasz
i ty decydujesz, ja bym ją wziął i dał jej najmocniejszą grupę, żeby nie
musiała za wiele ich ćwiczyć, zawsze można ją zmienić.
- Jak dam jej silną
grupę to ją zmarnuje.
- To daj jej taką, z
której nic nie będzie.
- Żeby się nazywało,
że szkoli? Aż tak dobroduszna nie jestem.
Jesse klasnęła w
dłonie:
- Sprawdź ją i weź ją
na matę.
Rolly spojrzał z
dezaprobatą:
- Linda nie pokona
Kylie.
- Ale może spróbować,
boisz się, że dostanie wycisk? Należy jej się, ktoś w końcu musi ściągnąć ją z
piedestału, jak będzie w miarę dobra, wtedy problem sam się rozwiąże.
Wszyscy popatrzyliśmy
na siebie, w końcu dałam tableta Jesse i podeszłam do Asir’a:
- Zmienię cię.
Linda popatrzyła na
mnie a Asir od razu się odsunął i podszedł do naszej grupki stojącej z boku,
spojrzał na Rolly’ego:
- To się dobrze nie
skończy.
- Tego się właśnie
obawiam.
Ich oczy skierowały
się na mnie i Lindę, która odruchowo strzeliła mnie w twarz bez uprzedzenia i
to był chyba jej najpoważniejszy błąd.
Ledwo podniosłam głowę,
wymierzyła we mnie drugi raz, nie podnosząc się podcięłam jej nogi a gdy
podniosła głowę kopnęłam ją. Przetarła twarz i podniosła się z ziemi,
zamachnęła się na mnie ręką, wykręciłam ją jej do tyłu a drugą ręką
przygniotłam jej szyję:
- Taka mocna się czujesz?
Powiedziałam i
rzuciłam ją do przodu. Podniosła się znowu i kopnęła mnie w brzuch, nie czułam
jednak tego bólu choć przez chwilę naszło mnie aż na mdłości, uniosłam swoją
nogę by ją kopnąć, ale wtedy mi ją chwyciła na wysokości swojego ramienia i kiedy
Asir zaczął mieć wątpliwości czy tym razem nie polegnę, trzymając ciężar na jej
ramieniu, odbiłam się drugą nogą, która trafiła ją prosto w twarz, zachłysnęła
się krwią. Miałam już odejść, gdy zobaczyłam ,że upada na matę, ale wtedy ona
podniosła się i chciała naskoczyć na mnie od tyłu, co zresztą zrobiła chwytając
mnie za gardło. Ogarnęła mnie wściekłość, z całej siły odrzuciłam ją do przodu
a gdy podniosła się znowu ,rozpędziłam się i z wyskoku odbijając się jedną nogą
od stojącego obok Cole’a, kopnęłam ją z całej siły tak, że aż miałam
wątpliwości czy nie złamałam jej szczęki. Tym razem nie była już w stanie
podnieść się z podłogi, podeszłam bliżej i pochyliłam się nad nią, wbiła we
mnie tępo swój oburzony wzrok:
- Po pierwsze nie
należy spuszczać przeciwnika z zasięgu wzroku, po drugie, żaden profesjonalny
agent nie zniża się do poziomu ataku od tyłu, zapamiętaj to sobie na
przyszłość. Jak wydobrzejesz, możesz zacząć ćwiczyć grupę rezerwową i radzę ci panować
nad złością, negatywne emocje odbijają się na wydajności agenta.
Podeszłam do Jesse i
reszty, Gino podszedł obok Lindy i pochylił się nad nią żeby sprawdzić, czy nie
potrzebuje pomocy, ta jednak była tak wściekła, że choć ledwo podniosła się z
podłogi, odepchnęła Gina i wyszła z Sali. Rekruci spojrzeli na mnie:
- Kto następny?
Zapytałam, ale jakoś
nikt nie zgłosił się na ochotnika, zaczęli walczyć między sobą, chyba modląc
się o to, bym do któregoś z nich nie podeszła. Jesse zaczęła się śmiać i
popatrzyła na mnie:
- To co? Możemy
zaczynać?
- Tak.
- Uwaga wszyscy! Będę
teraz wyczytywać nazwiskami, każdy po kolei niech zapamięta do jakiej grupy
szkoleniowej zostanie przydzielony!
Zaczęłam wyczytywać
nazwiska a Asir spojrzał na mnie i uśmiechnął się:
- Lepiej?
- Jeszcze nie, dopiero
zaczynam.
Poszłam do Jesse a ten
spojrzał na Rolly’go:
- Stworzyłeś potwora.
Powiedział
żartobliwie:
- W twoich ustach
brzmi to jak najlepszy komplement.
Treningi rozpoczęły
się pełną parą, nie byłam jedyną, która dała upust swoim emocjom, Jesse po
prostu roznosiło, a i Asir najwyraźniej bawił się doskonale w czasie szkolenia.
Z niewiadomych powodów, słysząc gdzieś w głowie piosenkę „Break my heart” Taio
Cruz’a, miałam wrażenie, że faktycznie z tych grup może wyjść kilku
profesjonalnie przeszkolonych agentów.
Gdy skończyliśmy, było
już stosunkowo późno, przebieraliśmy się w szatni, kiedy Gino i Jesse podeszli
do mnie i Asir’a:
- Macie jakieś plany?
Zapytał Gino a Asir
odruchowo spojrzał na mnie, uśmiechnęłam się:
- Nie a co? Masz
propozycję nie do odrzucenia?
- Jak zawsze.
- To prowadź.
Ja i Jesse ruszyłyśmy
przodem a Gino i Asir wyszli zaraz za nami. Gino najwyraźniej doszedł do
wniosku, że należy ten dzień ostro zapić, bo pojechaliśmy do K&J&B i
usiedliśmy przy barze urządzając sobie zawody w piciu na czysto. Może nie było
to zbyt pedagogiczne z naszej strony ale wychodziliśmy z założenia, że i nam
coś się od życia należy. Joe nalewał nam kolejne kolejki, ale chyba przeczuwał,
że któreś z nas w końcu padnie, bo za każdym razem gdy to robił, kręcił głową.
Po kolejnym kieliszku widać było ,że Jesse siedzi już bardzo niepewnie na
stołku, ja wypiłam kolejny i stuknęłam ręką w stół z uśmiechem. Nie wiem, czy
nie miałam dnia na upicie się, czy po prostu wrócił mi dobry humor, bo po
kolejnym kieliszku zlądowałam w ramionach Asir’a namiętnie go całując n oczach
wszystkich. Miałam wrażenie, że cała
sala się rozmyła a my jesteśmy sami po środku niej. Asir chyba też nie
spodziewał się takiego odważnego gestu z mojej strony i choć widać, że mu się spodobał,
spojrzał na mnie jakby ostrzegawczo usiłując przypomnieć, że nie jesteśmy sami,
ale miałam to gdzieś. W końcu oderwałam się od niego i spojrzałam na Jesse,
która stwierdziła ,że ma dość i czas wrócić do domu. Gino zamówił taksówkę a my
z Asir’em postanowiliśmy się przejść. Gdy wyszliśmy z klubu chwycił mnie za
rękę i przyciągnął do siebie:
- Podobasz mi się
taka.
- Jaka?
Uśmiechnęłam się
zalotnie.
- Uśmiechnięta,
zalotna, namiętna…
Pocałował mnie.
- Ale oboje piliśmy i
…
- I co?
- I nie chcę żebyś
jutro czegoś żałowała.
Spojrzałam na niego,
bo doskonale wiedziałam o co mu chodziło, miał obawy, że jutro może nie będę
tego pamiętała a co gorsza, że będę miała do niego pretensje, że mnie nie
wyhamował.
Przylgnęłam do niego
jeszcze mocniej, czułam, że z trudem opanowuje swoje podniecenie a jego ręce
zaciskają się coraz mocniej na mojej talii:
- To jeśli nie chcesz
żebyśmy obydwoje tego żałowali, to albo odeślij mnie teraz do domu, albo się
zamknij i zrób wszystko żebyśmy jak najszybciej znaleźli się u ciebie.
Uśmiechnął się do mnie
i najwyraźniej spodobało mu się to co usłyszał. Pociągnął mnie za rękę i
zapakował do pierwszej z brzegu stojącej taksówki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz