środa, 19 lutego 2014

Rozdział XVIII

XVIII

Kiedy wróciłam było już późno. Położyłam się na łóżku i zamierzałam porządnie się wyspać. Niestety…, zadzwonił Colin i oznajmił , że mam dziesięć minut na stawienie się na oddziale. Z ciężkim bólem serca podniosłam się i ubrałam, po czym wsiadłam w samochód i pojechałam na oddział. Przyjechałam ostatnia. Jezu – pomyślałam, czy w tej cholernej pracy już nikt nie prowadzi normalnego trybu życia? Wszyscy zwarci i gotowi, aż mnie mdłości brały. Colin stanął obok Daniels’a i widać rozpierała go duma, bo oświadczył:
- Ron Scorsese jest trzecim i ostatnim wysłannikiem. Aktualnie przebywa we Wiedniu. Ma piękny dom z ogrodem i sprawia wrażenie cudownego człowieka. Z naszych źródeł wynika, że ostatnio poznał nawet kogoś, tyle, że nie wiemy kim jest ta kobieta. Niezależnie jednak od wszystkiego, na pewno nie może być przy nim bezpieczna, to nas jednak nie interesuje, waszym zadaniem jest zdobycie ostatniego brakującego elementu układanki. Ruszacie za kwadrans. Asir bierzesz jedynkę, Kylie grupa druga. W pogotowiu oddział wsparcia – Brad.
Jeszcze tej samej nocy znaleźliśmy się we Wiedniu. Bez trudu odnaleźliśmy dom Scorsese. Robił wrażenie, zupełnie tak jakby mieszkał w nim przeciętny człowiek. Zważywszy na okoliczności, postanowiliśmy poczekać do rana, aby zyskać pewność, że jest sam i nikt niepotrzebnie nie ucierpi w tej misji.
Nad ranem drzwi domku otworzyły się. Stanął w nich mężczyzna solidnej postury, ale zaraz za nim wyszła kobieta, która pocałowała się z nim namiętnie, po czym wsiadła do samochodu stojącego na podjeździe. Spojrzałam na Asir’a i zamarłam widząc jak ten schylił głowę. Kobietą była Selena. Opowiadała mi przecież, że odchodzi, bo znalazła miłość swojego życia i chce wszystko zacząć od nowa, tymczasem zadała się z człowiekiem, którego musieliśmy zlikwidować.
Spojrzałam na Asir’a:
- Co chcesz zrobić?
- Lepiej żebyś nie wiedziała.
- Asir…
Asir zbiegł na drugi koniec górki i powiedział do słuchawki:
- Spod domu Scorsese przed chwilą odjechał samochód, możesz mi go zlokalizować?
- Jasne.
Wstukał coś w komputer a po chwili miał już obraz satelitarny, na którym zatrzymał się samochód, wysiadła z niego Selena i weszła do kawiarni.
- Przesyłam ci dane.
Asir spojrzał na palntop.
- Dzięki.
Po paru minutach Asir był już na miejscu. Wszedł do kawiarni od zaplecza i kiedy Selena weszła z tacą do kawiarnianej kuchni i zobaczyła go, taca wypadła jej z rąk.
- Witaj Seleno.
Selena z przerażeniem pokiwała głową na nie.
- Co ty tutaj robisz?
- Musimy porozmawiać.
Popatrzyła na niego, ale w kościach chyba czuła, że to co zaraz usłyszy, zwali ją z nóg.
- Mówię poważnie.
- Nie, to niemożliwe, nie wierzę ci!
Krzyknęła.
- Posłuchaj, czy kiedyś cię okłamałem? Proszę cię, tak jak stoisz w tej chwili wyjedź, jak najdalej stąd, w przeciwnym razie sama narazisz się na niebezpieczeństwo.
- Jak ty sobie to wyobrażasz co? Dopiero co zaczęłam układać sobie życie a już mam uciekać? Przez większość życia uciekałam!
- Seleno, to nie jest prośba, na zewnątrz od tyłu stoi samochód z dwoma agentami, ochronię cię, ale musisz wyjechać, bo ten człowiek zginie.
Popatrzyła na niego przerażona.
- Tu jest moje życie.
- Za chwilę nie będziesz już miała żadnego życia, to niebezpieczny typ, wiem co mówię, nie oszczędzi cię nawet jeśli teraz sądzisz, że cię kocha. Zrób to dla mnie a po wszystkim obiecuję, że ściągnę cię tu z powrotem.
- Nigdy nie przejmowałeś się innymi ludźmi, dlaczego teraz?
- Bo wiele spraw zrozumiałem, Seleno, nie przeciągaj, musimy go złapać, powiedz mi co wiesz o jego zwyczajach i idź do samochodu.
Selena choć niechętnie, kiwnęła głową na tak.
W tym czasie my nadal obserwowaliśmy Scorsese. Wyjechał na cmentarz i wrócił z powrotem, jakby czegoś zapomniał. Potem znowu ruszył tą samą drogą, my ruszyliśmy za nim.
- Colin, gdzie do cholery jest Asir?
- Za chwilę będzie tuż za wami.
Scorsese ostrożnie obszedł cmentarz kilkakrotnie, po czym przyklęknął przy czyimś grobie, długo przy nim siedział, zupełnie tak jakby czekał aż pojedynczy przechodnie pójdą sobie gdzieś indziej. Staliśmy tam dobre czterdzieści minut, aż w końcu dojechał do nas Asir.
- Co z Seleną?
- Bezpieczna, wywiozłem ją.
- Jak zareagowała?
- Z początku nie wierzyła, ale w końcu to do niej dotarło. Wysłałem ją z dwójką ludzi, żeby do czasu zakończenia akcji nie spuszczali jej z oczu.
Uspokajając swoje myśli wreszcie mogłam się skupić na Ron’ie Scorsese, tymczasem Selena siedząc z tyłu w samochodzie zapytała agentów:
- Zapomniałam zabrać torebki, to zajmie minutę, możecie się wrócić?
- Przykro mi proszę pani, ale Asir zabronił nam się w ogóle zatrzymywać.
- Trudno.
Selena powoli i ostrożnie wysunęła z kieszeni żakietu ostry skalpel i nie bacząc na wszystko wbiła go agentowi siedzącemu na miejscu pasażera w szyję, krew chlusła na kierowcę, którego Selena przyciągnęła rzemykowym paskiem od sukienki do zagłówka i jednym ruchem udusiła go, zaciągnęła ręczny hamulec, po czym wysiadła, wyrzuciła kierowcę i drugiego agenta z samochodu, a sama wsiadła za kierownicę i ruszyła z piskiem opon prosto na cmentarz.
Ron Scorsese wreszcie siedząc przy grobie, odsunął płytę, wyjął z niej urnę i włożył do niej coś, przypominającego pendrive’a. Wstał i rozejrzał się, nie widząc zagrożenia skierował się w stronę bramy.
- Dajcie mu wyjść.
Powiedział Asir do słuchawki.
Scorsese zbliżył się do bramy i właśnie w tym momencie, gdy Asir chciał dać rozkaz do ataku, na horyzoncie pojawiła się Selena:
- Selena, nie!
Gdy Scorsese usłyszał, że Asir mówi do niej po imieniu, chwycił ją za rękę i zasłonił siebie, Selena zaczęła płakać, gdy Ron wymierzył w Asir’a pistoletem:
- Nie Ron, nie rób tego uciekniemy, zostaw go, bo będą nas ścigać do końca życia. Mam tu samochód, proszę cię.
- Zamknij się wywłoko!
Asir ruszył w stronę Scorsese:
- Asir, nie!
Krzyknęłam do słuchawki:
- Ściągnijcie go!!
Wybiegłam za Asir’em, Selena wyrwała się Ron’owi widząc, że go nie przekona, ale gdy zobaczyła, że ten mierzy w Asir’a, zasłoniła go. Padł strzał, Asir strzelił dwa razy do Ron’a, po czym pochwycił Selenę:
- Selena!
Krzyknął, ale nie żyła. To była szybka śmierć, prosto w serce, nie męczyła się. Kiedy podbiegłam i zobaczyłam, że Asir’owi poleciały łzy, wycofałam się. Klął sam do siebie a może po części też do niej. Nigdy dotąd w takim stanie go nie widziałam i nie wiedziałam co powinnam była zrobić. Chyba najrozsądniej było pozostawienie go, by mógł osobiście pożegnać się z kobietą, która zasłoniła go swoim ciałem i przyjęła kulę przeznaczoną dla Asir’a.
Tego samego dnia wróciliśmy z powrotem. Agencja ściągnęła ciało Seleny, bo pochować ją na wojskowym cmentarzu.
Colin zajął się analizowaniem danych z ostatniego pendrive’a a my poczęliśmy przygotowania do pogrzebu, który odbył się prawie tydzień po śmierci Seleny. Była to smutna ceremonia, na której zresztą nie pojawił się Asir. Z tego co zdążyłam się zorientować, nigdy nie potrafił się obnosić ze swoim cierpieniem, a to najwidoczniej go pożerało. Nie pojawił się również w pracy a od Rolly’ego zdołałam dowiedzieć się po ciężkich trudach, że wziął urlop. W czasie zresztą tejże rozmowy posprzeczaliśmy się:
- Proszę cię zostaw go.
Mówił podniesionym tonem.
- Nie zmusisz mnie do tego!
- Zrozum, to w tej chwili nie jest ten sam człowiek! Jest przepełniony bólem i agresją!
- Mnie nie skrzywdzi!
- Skąd ta pewność?!
- Bo go dobrze znam!
Rolly ciężko przełknął ślinę, po czym wziął głęboki wdech:
- Posłuchaj, nie chcę się z tobą kłócić, ale znam go, nie od wczoraj zresztą, nie masz pojęcia co robił z ludźmi pracując w Masadzie, czy chociaż raz zastanowiłaś się dlaczego tak bardzo go cenili? Czy ty w ogóle wiesz jak sadystycznych metod używał w czasie szkoleń, przesłuchań, w relacjach z ludźmi? Nie znasz jego psychiki, jest zimny, wyrachowany, nie liczy się z niczyimi uczuciami a sprowokowany lub cierpiący jest w stanie nawet zabić.
- Nie przekonasz mnie, ufam mu w przeciwieństwie do ciebie.
- Dobra, rób co chcesz, ale pamiętaj, tacy ludzie się nie zmieniają, bo nie potrafią, Asir zabijał ludzi od szesnastego roku życia, był jedynym agentem, który nie miał żadnych zahamowań, jeśli myślisz, że jesteś w stanie go poskromić, to po prostu jesteś głupia.
Kiwnęłam głową.
- Zapamiętam a póki co, zrób mi przysługę i zniknij z mojego życia, najlepiej na zawsze.
Obróciłam się na pięcie po wyjściu z oddziału pojechałam prosto do Asir’a. Już po wejściu do jego domu, gdyż drzwi nie były zamknięte na klucz, przekonałam się, że Rolly jednak miał pojęcie o czym mówił i być może po raz pierwszy w życiu miał dobre intencje.
Zamknęłam za sobą drzwi i powoli przeszłam przez salon, w końcu go zauważyłam. Siedział przy kominku, oparty o kanapę i choć na twarzy malowało się zmęczenie, a włosy miał rozrzucone na głowie w nieładzie, nie ujmowało to ani krzty jego przystojności.
- Asir…
Moje kroki były bardzo niezdecydowane, jakbym czuła zbliżające się niebezpieczeństwo, ale Boże, o czym ja myślałam? Przecież to był Asir, a może nie?
- Po co przyszłaś?
Zapytał nawet na mnie nie spoglądając.
- Nie było cię na pogrzebie.
- Ameryki nie odkryłaś.
Miałam wrażenie, że człowiek, który przez niego przemawia, nie jest tym którego ja znałam.
- Porozmawiaj ze mną.
- Nie ma o czym.
- Wiem, że cierpisz, Selena uratowała ci życie…
Nie zdążyłam dokończyć, kiedy zerwał się na równe nogi i cisnął szklanką o podłogę. Odniosłam wrażenie, że zamierzał nią trafić we mnie, lecz wyhamował się w ostatniej minucie.
- Gówno wiesz, a teraz wynoś się stąd! Nie zapraszałem cię!
- To do niczego nas nie zaprowadzi.
Mój ton głosu nadal był łagodny, choć jego wzrastał z każdym słowem, nie panował nad sobą a przez serce przelewała się złość.
- Nie ma nas! Nigdy nie będzie, jesteś kolejną, niepoprawną romantyczką, która ma ochotę zrobić ze mnie dobrego faceta! Ale ja nie jestem dobry rozumiesz?! Nigdy nie będę, więc pogódź się z tym i wynoś się, bo przysięgam, że cię zabiję!!
- Myślisz, że to mnie zniechęci? Wiem jaki jesteś, próbujesz mnie przed sobą ochronić, ale na to już jest za późno.
Podszedł jeszcze bliżej mnie.
- Kazałem ci wyjść do cholery! Dlaczego nie posłuchałaś?!!
Jego wzrok stał się dziki jak nigdy, znałam ten wyraz twarzy, wyraz mordercy, gdy to zrozumiałam, pożałowałam, że weszłam do jego domu, chciałam zrobić krok do tyłu, ale wtedy rzucił się na mnie i z całej siły dopchnął mnie gwałtownie do ściany. Łokciem przygniótł mi gardło i docisnął do ściany, czułam jak powoli tracę dech, ale on tracił coś więcej – kontrolę nad własnym ciałem, ciałem w którym odezwało się prawdziwe jego ja, to które przez moment wydawało mi się, że zwalczył będąc ze mną.
- Przysięgam, że cię zabiję.
Jego oczy zrobiły się szklane, dyszał niczym stwór pożerający swą ofiarę, zaciskał zęby tak, że aż słyszałam ich zgrzyt, poleciały mi łzy z bólu.
- Nigdy nie powinienem cię spotkać, ubzdurałem sobie, że mogę cię ochronić, ale nie mogę, Bo żeby to zrobić musiałbym cię zabić, tak jak zabiłem ją.
Docisnął rękę jeszcze mocniej a ja myślałam, że oczy po prostu wyjdą mi z orbit.
- Nie jesteś w stanie mnie zabić.
- Przestań!
- Nie zrobisz tego, bo wiem, że mnie kochasz.
Poleciały mi łzy i miałam wrażenie, że jego ręka nieco osłabia swój uścisk.
- Gdybyś chciał mnie zabić, nie uratowałbyś mnie, nie zabiłeś też Seleny, to ona podjęła taką decyzję, podjęła ją, bo wierzyła ,że się zmieniłeś i zasługujesz na lepsze życie, na takie, w którym uwolnisz się od bólu. Obiecałeś, że będziesz przy mnie zawsze, powiedziałeś, że mam duszę, którą czekasz aż przed tobą otworzę.
Przytknął czoło do mojej głowy, puścił moją szyję i choć w to nie wierzyłam, zdawało mi się, że dostrzegłam na jego policzkach łzy. Głową zaczął zjeżdżać po moim ciele w dół aż przykląkł przy mnie. Ścisnął moje uda, przełknęłam mocno ślinę i rękoma dotknęłam jego włosów czekając czy znowu się na mnie nie rzuci. Ale nie zrobił tego, poczułam jego pocałunki na swoich udach – wrócił, nie ważne gdzie był, ale uwolnił się z agresji, która go opętała. Podjeżdżał rękoma coraz wyżej po moim ciele aż dotarł na wysokość piersi, podniósł się z klęczków i wsunął swój język w moje usta. Jego pocałunki stawały się coraz bardziej łapczywe, aż w końcu spojrzał mi w oczy, jego zaczęły błyszczeć tak jak kiedyś. Przerwał na chwilę i powiedział przyciszonym głosem:
- Gdybym coś ci zrobił, nigdy bym tego nie przeżył.
Choć szyja była cała zaczerwieniona, wpatrywałam się w niego rozmarzonym wzrokiem:
- Wiem.
Gdy dotknął mi ręką szyi, pokiwał głową jakby w akcie żalu a ja zapragnęłam go tak mocno jak nigdy dotąd i kiedy on zawahał się czy może zbliżyć się do mnie bardziej, chwyciłam go za koszulę i przyciągnęłam do kolejnego namiętnego pocałunku.

Nie czekając już nawet chwili dłużej, uniósł mnie wyżej tak, że oplotłam swoimi nogami jego uda, a po chwili poczułam go w sobie. Całował mnie i dotykał moje ciało w tak obsesyjny sposób, że nawet nie wiedziałam kiedy znaleźliśmy się w jego sypialni, napawając się naszą bliskością, której oboje potrzebowaliśmy tego wieczoru ze zdwojoną siłą. Nasze zmysły reagowały silniej niż dotąd a reakcje były bardziej spontaniczne, zupełnie tak jakbyśmy potrafili czytać we własnych myślach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz