XVIII
Kiedy wróciłam było
już późno. Położyłam się na łóżku i zamierzałam porządnie się wyspać.
Niestety…, zadzwonił Colin i oznajmił , że mam dziesięć minut na stawienie się
na oddziale. Z ciężkim bólem serca podniosłam się i ubrałam, po czym wsiadłam w
samochód i pojechałam na oddział. Przyjechałam ostatnia. Jezu – pomyślałam, czy
w tej cholernej pracy już nikt nie prowadzi normalnego trybu życia? Wszyscy
zwarci i gotowi, aż mnie mdłości brały. Colin stanął obok Daniels’a i widać
rozpierała go duma, bo oświadczył:
- Ron Scorsese jest
trzecim i ostatnim wysłannikiem. Aktualnie przebywa we Wiedniu. Ma piękny dom z
ogrodem i sprawia wrażenie cudownego człowieka. Z naszych źródeł wynika, że
ostatnio poznał nawet kogoś, tyle, że nie wiemy kim jest ta kobieta. Niezależnie
jednak od wszystkiego, na pewno nie może być przy nim bezpieczna, to nas jednak
nie interesuje, waszym zadaniem jest zdobycie ostatniego brakującego elementu
układanki. Ruszacie za kwadrans. Asir bierzesz jedynkę, Kylie grupa druga. W
pogotowiu oddział wsparcia – Brad.
Jeszcze tej samej nocy
znaleźliśmy się we Wiedniu. Bez trudu odnaleźliśmy dom Scorsese. Robił
wrażenie, zupełnie tak jakby mieszkał w nim przeciętny człowiek. Zważywszy na
okoliczności, postanowiliśmy poczekać do rana, aby zyskać pewność, że jest sam
i nikt niepotrzebnie nie ucierpi w tej misji.
Nad ranem drzwi domku
otworzyły się. Stanął w nich mężczyzna solidnej postury, ale zaraz za nim
wyszła kobieta, która pocałowała się z nim namiętnie, po czym wsiadła do
samochodu stojącego na podjeździe. Spojrzałam na Asir’a i zamarłam widząc jak
ten schylił głowę. Kobietą była Selena. Opowiadała mi przecież, że odchodzi, bo
znalazła miłość swojego życia i chce wszystko zacząć od nowa, tymczasem zadała
się z człowiekiem, którego musieliśmy zlikwidować.
Spojrzałam na Asir’a:
- Co chcesz zrobić?
- Lepiej żebyś nie
wiedziała.
- Asir…
Asir zbiegł na drugi
koniec górki i powiedział do słuchawki:
- Spod domu Scorsese
przed chwilą odjechał samochód, możesz mi go zlokalizować?
- Jasne.
Wstukał coś w komputer
a po chwili miał już obraz satelitarny, na którym zatrzymał się samochód,
wysiadła z niego Selena i weszła do kawiarni.
- Przesyłam ci dane.
Asir spojrzał na
palntop.
- Dzięki.
Po paru minutach Asir
był już na miejscu. Wszedł do kawiarni od zaplecza i kiedy Selena weszła z tacą
do kawiarnianej kuchni i zobaczyła go, taca wypadła jej z rąk.
- Witaj Seleno.
Selena z przerażeniem
pokiwała głową na nie.
- Co ty tutaj robisz?
- Musimy porozmawiać.
Popatrzyła na niego,
ale w kościach chyba czuła, że to co zaraz usłyszy, zwali ją z nóg.
- Mówię poważnie.
- Nie, to niemożliwe,
nie wierzę ci!
Krzyknęła.
- Posłuchaj, czy
kiedyś cię okłamałem? Proszę cię, tak jak stoisz w tej chwili wyjedź, jak
najdalej stąd, w przeciwnym razie sama narazisz się na niebezpieczeństwo.
- Jak ty sobie to
wyobrażasz co? Dopiero co zaczęłam układać sobie życie a już mam uciekać? Przez
większość życia uciekałam!
- Seleno, to nie jest
prośba, na zewnątrz od tyłu stoi samochód z dwoma agentami, ochronię cię, ale
musisz wyjechać, bo ten człowiek zginie.
Popatrzyła na niego
przerażona.
- Tu jest moje życie.
- Za chwilę nie
będziesz już miała żadnego życia, to niebezpieczny typ, wiem co mówię, nie
oszczędzi cię nawet jeśli teraz sądzisz, że cię kocha. Zrób to dla mnie a po
wszystkim obiecuję, że ściągnę cię tu z powrotem.
- Nigdy nie
przejmowałeś się innymi ludźmi, dlaczego teraz?
- Bo wiele spraw
zrozumiałem, Seleno, nie przeciągaj, musimy go złapać, powiedz mi co wiesz o
jego zwyczajach i idź do samochodu.
Selena choć
niechętnie, kiwnęła głową na tak.
W tym czasie my nadal
obserwowaliśmy Scorsese. Wyjechał na cmentarz i wrócił z powrotem, jakby czegoś
zapomniał. Potem znowu ruszył tą samą drogą, my ruszyliśmy za nim.
- Colin, gdzie do
cholery jest Asir?
- Za chwilę będzie tuż
za wami.
Scorsese ostrożnie
obszedł cmentarz kilkakrotnie, po czym przyklęknął przy czyimś grobie, długo
przy nim siedział, zupełnie tak jakby czekał aż pojedynczy przechodnie pójdą
sobie gdzieś indziej. Staliśmy tam dobre czterdzieści minut, aż w końcu
dojechał do nas Asir.
- Co z Seleną?
- Bezpieczna,
wywiozłem ją.
- Jak zareagowała?
- Z początku nie
wierzyła, ale w końcu to do niej dotarło. Wysłałem ją z dwójką ludzi, żeby do
czasu zakończenia akcji nie spuszczali jej z oczu.
Uspokajając swoje
myśli wreszcie mogłam się skupić na Ron’ie Scorsese, tymczasem Selena siedząc z
tyłu w samochodzie zapytała agentów:
- Zapomniałam zabrać
torebki, to zajmie minutę, możecie się wrócić?
- Przykro mi proszę
pani, ale Asir zabronił nam się w ogóle zatrzymywać.
- Trudno.
Selena powoli i
ostrożnie wysunęła z kieszeni żakietu ostry skalpel i nie bacząc na wszystko
wbiła go agentowi siedzącemu na miejscu pasażera w szyję, krew chlusła na
kierowcę, którego Selena przyciągnęła rzemykowym paskiem od sukienki do
zagłówka i jednym ruchem udusiła go, zaciągnęła ręczny hamulec, po czym
wysiadła, wyrzuciła kierowcę i drugiego agenta z samochodu, a sama wsiadła za
kierownicę i ruszyła z piskiem opon prosto na cmentarz.
Ron Scorsese wreszcie
siedząc przy grobie, odsunął płytę, wyjął z niej urnę i włożył do niej coś,
przypominającego pendrive’a. Wstał i rozejrzał się, nie widząc zagrożenia
skierował się w stronę bramy.
- Dajcie mu wyjść.
Powiedział Asir do
słuchawki.
Scorsese zbliżył się
do bramy i właśnie w tym momencie, gdy Asir chciał dać rozkaz do ataku, na
horyzoncie pojawiła się Selena:
- Selena, nie!
Gdy Scorsese usłyszał,
że Asir mówi do niej po imieniu, chwycił ją za rękę i zasłonił siebie, Selena
zaczęła płakać, gdy Ron wymierzył w Asir’a pistoletem:
- Nie Ron, nie rób
tego uciekniemy, zostaw go, bo będą nas ścigać do końca życia. Mam tu samochód,
proszę cię.
- Zamknij się wywłoko!
Asir ruszył w stronę
Scorsese:
- Asir, nie!
Krzyknęłam do
słuchawki:
- Ściągnijcie go!!
Wybiegłam za Asir’em,
Selena wyrwała się Ron’owi widząc, że go nie przekona, ale gdy zobaczyła, że
ten mierzy w Asir’a, zasłoniła go. Padł strzał, Asir strzelił dwa razy do
Ron’a, po czym pochwycił Selenę:
- Selena!
Krzyknął, ale nie
żyła. To była szybka śmierć, prosto w serce, nie męczyła się. Kiedy podbiegłam
i zobaczyłam, że Asir’owi poleciały łzy, wycofałam się. Klął sam do siebie a
może po części też do niej. Nigdy dotąd w takim stanie go nie widziałam i nie
wiedziałam co powinnam była zrobić. Chyba najrozsądniej było pozostawienie go,
by mógł osobiście pożegnać się z kobietą, która zasłoniła go swoim ciałem i
przyjęła kulę przeznaczoną dla Asir’a.
Tego samego dnia
wróciliśmy z powrotem. Agencja ściągnęła ciało Seleny, bo pochować ją na
wojskowym cmentarzu.
Colin zajął się
analizowaniem danych z ostatniego pendrive’a a my poczęliśmy przygotowania do
pogrzebu, który odbył się prawie tydzień po śmierci Seleny. Była to smutna
ceremonia, na której zresztą nie pojawił się Asir. Z tego co zdążyłam się
zorientować, nigdy nie potrafił się obnosić ze swoim cierpieniem, a to najwidoczniej
go pożerało. Nie pojawił się również w pracy a od Rolly’ego zdołałam dowiedzieć
się po ciężkich trudach, że wziął urlop. W czasie zresztą tejże rozmowy
posprzeczaliśmy się:
- Proszę cię zostaw
go.
Mówił podniesionym
tonem.
- Nie zmusisz mnie do
tego!
- Zrozum, to w tej
chwili nie jest ten sam człowiek! Jest przepełniony bólem i agresją!
- Mnie nie skrzywdzi!
- Skąd ta pewność?!
- Bo go dobrze znam!
Rolly ciężko przełknął
ślinę, po czym wziął głęboki wdech:
- Posłuchaj, nie chcę
się z tobą kłócić, ale znam go, nie od wczoraj zresztą, nie masz pojęcia co
robił z ludźmi pracując w Masadzie, czy chociaż raz zastanowiłaś się dlaczego
tak bardzo go cenili? Czy ty w ogóle wiesz jak sadystycznych metod używał w
czasie szkoleń, przesłuchań, w relacjach z ludźmi? Nie znasz jego psychiki,
jest zimny, wyrachowany, nie liczy się z niczyimi uczuciami a sprowokowany lub
cierpiący jest w stanie nawet zabić.
- Nie przekonasz mnie,
ufam mu w przeciwieństwie do ciebie.
- Dobra, rób co chcesz,
ale pamiętaj, tacy ludzie się nie zmieniają, bo nie potrafią, Asir zabijał
ludzi od szesnastego roku życia, był jedynym agentem, który nie miał żadnych
zahamowań, jeśli myślisz, że jesteś w stanie go poskromić, to po prostu jesteś
głupia.
Kiwnęłam głową.
- Zapamiętam a póki
co, zrób mi przysługę i zniknij z mojego życia, najlepiej na zawsze.
Obróciłam się na
pięcie po wyjściu z oddziału pojechałam prosto do Asir’a. Już po wejściu do
jego domu, gdyż drzwi nie były zamknięte na klucz, przekonałam się, że Rolly
jednak miał pojęcie o czym mówił i być może po raz pierwszy w życiu miał dobre
intencje.
Zamknęłam za sobą
drzwi i powoli przeszłam przez salon, w końcu go zauważyłam. Siedział przy
kominku, oparty o kanapę i choć na twarzy malowało się zmęczenie, a włosy miał
rozrzucone na głowie w nieładzie, nie ujmowało to ani krzty jego przystojności.
- Asir…
Moje kroki były bardzo
niezdecydowane, jakbym czuła zbliżające się niebezpieczeństwo, ale Boże, o czym
ja myślałam? Przecież to był Asir, a może nie?
- Po co przyszłaś?
Zapytał nawet na mnie nie
spoglądając.
- Nie było cię na
pogrzebie.
- Ameryki nie
odkryłaś.
Miałam wrażenie, że
człowiek, który przez niego przemawia, nie jest tym którego ja znałam.
- Porozmawiaj ze mną.
- Nie ma o czym.
- Wiem, że cierpisz,
Selena uratowała ci życie…
Nie zdążyłam
dokończyć, kiedy zerwał się na równe nogi i cisnął szklanką o podłogę.
Odniosłam wrażenie, że zamierzał nią trafić we mnie, lecz wyhamował się w
ostatniej minucie.
- Gówno wiesz, a teraz
wynoś się stąd! Nie zapraszałem cię!
- To do niczego nas
nie zaprowadzi.
Mój ton głosu nadal
był łagodny, choć jego wzrastał z każdym słowem, nie panował nad sobą a przez
serce przelewała się złość.
- Nie ma nas! Nigdy
nie będzie, jesteś kolejną, niepoprawną romantyczką, która ma ochotę zrobić ze
mnie dobrego faceta! Ale ja nie jestem dobry rozumiesz?! Nigdy nie będę, więc
pogódź się z tym i wynoś się, bo przysięgam, że cię zabiję!!
- Myślisz, że to mnie
zniechęci? Wiem jaki jesteś, próbujesz mnie przed sobą ochronić, ale na to już
jest za późno.
Podszedł jeszcze
bliżej mnie.
- Kazałem ci wyjść do
cholery! Dlaczego nie posłuchałaś?!!
Jego wzrok stał się
dziki jak nigdy, znałam ten wyraz twarzy, wyraz mordercy, gdy to zrozumiałam,
pożałowałam, że weszłam do jego domu, chciałam zrobić krok do tyłu, ale wtedy
rzucił się na mnie i z całej siły dopchnął mnie gwałtownie do ściany. Łokciem
przygniótł mi gardło i docisnął do ściany, czułam jak powoli tracę dech, ale on
tracił coś więcej – kontrolę nad własnym ciałem, ciałem w którym odezwało się
prawdziwe jego ja, to które przez moment wydawało mi się, że zwalczył będąc ze
mną.
- Przysięgam, że cię
zabiję.
Jego oczy zrobiły się
szklane, dyszał niczym stwór pożerający swą ofiarę, zaciskał zęby tak, że aż
słyszałam ich zgrzyt, poleciały mi łzy z bólu.
- Nigdy nie powinienem
cię spotkać, ubzdurałem sobie, że mogę cię ochronić, ale nie mogę, Bo żeby to
zrobić musiałbym cię zabić, tak jak zabiłem ją.
Docisnął rękę jeszcze
mocniej a ja myślałam, że oczy po prostu wyjdą mi z orbit.
- Nie jesteś w stanie
mnie zabić.
- Przestań!
- Nie zrobisz tego, bo
wiem, że mnie kochasz.
Poleciały mi łzy i
miałam wrażenie, że jego ręka nieco osłabia swój uścisk.
- Gdybyś chciał mnie
zabić, nie uratowałbyś mnie, nie zabiłeś też Seleny, to ona podjęła taką
decyzję, podjęła ją, bo wierzyła ,że się zmieniłeś i zasługujesz na lepsze
życie, na takie, w którym uwolnisz się od bólu. Obiecałeś, że będziesz przy
mnie zawsze, powiedziałeś, że mam duszę, którą czekasz aż przed tobą otworzę.
Przytknął czoło do
mojej głowy, puścił moją szyję i choć w to nie wierzyłam, zdawało mi się, że
dostrzegłam na jego policzkach łzy. Głową zaczął zjeżdżać po moim ciele w dół
aż przykląkł przy mnie. Ścisnął moje uda, przełknęłam mocno ślinę i rękoma
dotknęłam jego włosów czekając czy znowu się na mnie nie rzuci. Ale nie zrobił
tego, poczułam jego pocałunki na swoich udach – wrócił, nie ważne gdzie był,
ale uwolnił się z agresji, która go opętała. Podjeżdżał rękoma coraz wyżej po
moim ciele aż dotarł na wysokość piersi, podniósł się z klęczków i wsunął swój
język w moje usta. Jego pocałunki stawały się coraz bardziej łapczywe, aż w
końcu spojrzał mi w oczy, jego zaczęły błyszczeć tak jak kiedyś. Przerwał na
chwilę i powiedział przyciszonym głosem:
- Gdybym coś ci
zrobił, nigdy bym tego nie przeżył.
Choć szyja była cała
zaczerwieniona, wpatrywałam się w niego rozmarzonym wzrokiem:
- Wiem.
Gdy dotknął mi ręką
szyi, pokiwał głową jakby w akcie żalu a ja zapragnęłam go tak mocno jak nigdy
dotąd i kiedy on zawahał się czy może zbliżyć się do mnie bardziej, chwyciłam
go za koszulę i przyciągnęłam do kolejnego namiętnego pocałunku.
Nie czekając już nawet
chwili dłużej, uniósł mnie wyżej tak, że oplotłam swoimi nogami jego uda, a po
chwili poczułam go w sobie. Całował mnie i dotykał moje ciało w tak obsesyjny
sposób, że nawet nie wiedziałam kiedy znaleźliśmy się w jego sypialni,
napawając się naszą bliskością, której oboje potrzebowaliśmy tego wieczoru ze
zdwojoną siłą. Nasze zmysły reagowały silniej niż dotąd a reakcje były bardziej
spontaniczne, zupełnie tak jakbyśmy potrafili czytać we własnych myślach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz