sobota, 15 lutego 2014

Rozdział LIII

LIII

Podczas kolejnej odprawy zorientowałam się, że Rolly ma do mnie o coś żal ale jak na razie dusił to w sobie i zbywał mnie milczeniem.
Nie było mi łatwo tego znosić, ale domyślałam się, że dowiedział się o Dante i poczuł się zapewne urażony. Na szczęście Rolly był człowiekiem, który potrafił oddzielać życie prywatne od pracy, dlatego misje przebiegały nienagannie. Gdy jednak tylko przekroczyliśmy próg oddziału znowu nastawała cisza. I tak było każdego dnia, codziennie od nowa w tej samej kolejności: zebranie, akcja i milczenie do późnych godzin wieczornych. Obiecałam sobie, że to wytrzymam, bo nie czułam się winna, uważałam raczej, że też mam prawo do szczęścia, zresztą chyba on wychodził z tego samego założenia kiedy spotykał się z Anne i robił to na oczach wszystkich.
Najwyraźniej jednak Rolly miał swoją na to teorię, bo chodził niczym tykająca bomba zegarowa, która w każdej chwili może wybuchnąć. Udawałam, że tego nie widzę, ale powoli kończyła mi się cierpliwość.
Któregoś po południa podeszłam do Colin’a:
- Co tam?
Zapytał.
- W porządku, słuchaj nie wiesz czy Sue jest…
Nie zdążyłam dokończyć bo od razu powiedział:
- Odtruwają ją, ale źle to znosi, jest agresywna, wczoraj musieli użyć pasów.
Kiwnęłam głową:
- Posłuchaj, mnie już dzisiaj nie będzie, powiedz Asir’owi, że chcę go widzieć o szóstej rano na sali gimnastycznej.
- Jasne, chyba przyjdę to zobaczyć.
Zaczął się śmiać.
- A tak w ogóle…, to masz randkę czy co?
Byłam ubrana w czarną sukienkę, skórzaną kurtkę i kozaki za kolana, Rolly stał kilka biurek dalej przy wielkim plazmowym monitorze, słyszał naszą rozmowę:
- Jeszcze nie wiem, wszystko zależy jak się sytuacja potoczy.
Colin był bardzo rozbawiony, czego nie można było powiedzieć o Rolly’m, który przysłuchiwał się rozmowie, już miałam wychodzić, kiedy podszedł do mnie:
- Dzisiaj już cię nie będzie?
- Nie – odpowiedziałam.
- Chyba, że mnie potrzebujesz.
- Nie, nie potrzebuję.
Kiwnęłam głową, bo dziwnie to brzmiało.
- Raport zostawiłam na twoim biurku, będę rano.
Widząc, że rozmowa się nie klei chwyciłam za klamkę:
- Z kimś się umówiłaś.
- Dlaczego pytasz?
- Chciałem zjeść tobą kolację.
Teraz to dopiero znalazłam się w patowej sytuacji.
- Nie wiem czy zdążę…
Nie zdążyłam dokończyć myśli, bo Rolly skinął głową.
- Rozumiem.
Głupio się poczułam, ale on chyba poczuł się jeszcze gorzej, bo bez słowa odwrócił się i odszedł. Wyszłam z oddziału i wsiadłam do samochodu, podjechałam prosto pod dom Dante’go. Zadzwoniłam do drzwi, Dante otworzył osobiście, czego nigdy nie miał w zwyczaju robić. Przyszło mi jedynie do głowy, że być może za kimś czeka, na mój widok uśmiechnął się:
- Co za niespodzianka.
- Nie przeszkadzam?
- Co za pytanie, wejdź.
Weszłam do środka a on zamknął drzwi i westchnął jakby z zachwytu:
- Pięknie wyglądasz, zapraszam na ogród.
Poszliśmy w stronę tarasu i wyszliśmy prosto na ogród. Usiadłam we fotelu przy basenie a on usiadł naprzeciwko.
- Już myślałem, że o mnie zapomniałaś.
- Przepraszam, ale mamy teraz urwanie głowy w pracy.
- Czy Barodo cię jeszcze niepokoił?
- No właśnie nie, ale chciałam wiedzieć dlaczego? To znaczy nie brakuje mi go, ale…
- Nic mu nie zrobiłem, na razie, ale moi ludzie rozpuścili plotkę, że mamy cię na oku i kręcili się wokół twojego domu ostatnie dni, na razie to wystarczyło, mam nadzieję, że w tym czasie twój przyjaciel zdoła go zlokalizować.
Spojrzałam na Dante’go ze zdziwieniem:
- Rozmawiałeś z Rolly’m?
- Tak, spotkaliśmy się.
Spuściłam głowę bo teraz dopiero zrozumiałam co leżało Rolly’emu na sercu.
- Nie bój się, nic złego mu nie powiedziałem, ale to bardzo inteligentny człowiek i z przykrością muszę stwierdzić, że musi cię darzyć bardzo głębokim uczuciem, może tego po nim nie widać, ale sam sposób jak reaguje nawet na dźwięk twojego imienia.
Uśmiechnęłam się, nie do końca miał chyba rację, ale w końcu stwierdziłam, że to był wybór Rolly’ego. Zamyśliłam się, tyle rzeczy chciałam powiedzieć Dante’mu, ale teraz kiedy siedziałam naprzeciwko niego język jakoś nie chciał się rozwiązać.
Dante wziął wino, które chłodziło się przy stoliku w lodzie, nalał bez pytania w kieliszki i jeden podał mi.
- Dziękuję.
- A teraz powiedz co ci leży na sercu.
- Skąd pewność, że na sercu?
- Bo znam to spojrzenie.
- Chcę ci podziękować, ale też przeprosić.
- Za co?
- Wiem, że bardzo się starałeś żeby oderwać mnie od moich problemów a ja od tak wszystko zepsułam.
- Nie przejmuj się tym, spodziewałem się, że tak się stanie.
- Dlaczego?
- Nie chciałaś wrócić dlatego, że zostawiłaś niewyjaśnione sprawy, ale dlatego, że coś poczułaś prawda? Wystraszyłaś się ,że możesz nad tym nie zapanować a ty lubisz mieć kontrolę nad swoimi uczuciami.
Uśmiechnęłam się, ale czułam, że policzki aż mi płoną – miał rację, to był prawdziwy powód mojego rychłego powrotu. Miałam jednak nadzieję, że się nie domyśli.
- Trafiłem w dziesiątkę co?
Kiwnęłam głową bo nie byłam w stanie nic powiedzieć.
- Masz poczucie winy, że krzywdzisz Rolly’ego?
- Nie, bo tak naprawdę to on odszedł ode mnie pierwszy, myślę, że był świadomy swojego wyboru.
- To dlaczego świadomie odbierasz sobie szczęście?
- Dobre pytanie, może jak wypiję jeszcze z dwa kieliszki to ci odpowiem.

Zaczął się śmiać i dolał mi wina, poczekał aż je wypiję, doszedł do mnie, przykucnął obok i ujął za nadgarstki, zrobiło mi się gorąco.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz