LIII
Podczas kolejnej
odprawy zorientowałam się, że Rolly ma do mnie o coś żal ale jak na razie dusił
to w sobie i zbywał mnie milczeniem.
Nie było mi łatwo tego
znosić, ale domyślałam się, że dowiedział się o Dante i poczuł się zapewne
urażony. Na szczęście Rolly był człowiekiem, który potrafił oddzielać życie
prywatne od pracy, dlatego misje przebiegały nienagannie. Gdy jednak tylko
przekroczyliśmy próg oddziału znowu nastawała cisza. I tak było każdego dnia,
codziennie od nowa w tej samej kolejności: zebranie, akcja i milczenie do
późnych godzin wieczornych. Obiecałam sobie, że to wytrzymam, bo nie czułam się
winna, uważałam raczej, że też mam prawo do szczęścia, zresztą chyba on wychodził
z tego samego założenia kiedy spotykał się z Anne i robił to na oczach
wszystkich.
Najwyraźniej jednak Rolly
miał swoją na to teorię, bo chodził niczym tykająca bomba zegarowa, która w
każdej chwili może wybuchnąć. Udawałam, że tego nie widzę, ale powoli kończyła
mi się cierpliwość.
Któregoś po południa
podeszłam do Colin’a:
- Co tam?
Zapytał.
- W porządku, słuchaj
nie wiesz czy Sue jest…
Nie zdążyłam dokończyć
bo od razu powiedział:
- Odtruwają ją, ale
źle to znosi, jest agresywna, wczoraj musieli użyć pasów.
Kiwnęłam głową:
- Posłuchaj, mnie już
dzisiaj nie będzie, powiedz Asir’owi, że chcę go widzieć o szóstej rano na sali
gimnastycznej.
- Jasne, chyba przyjdę
to zobaczyć.
Zaczął się śmiać.
- A tak w ogóle…, to
masz randkę czy co?
Byłam ubrana w czarną
sukienkę, skórzaną kurtkę i kozaki za kolana, Rolly stał kilka biurek dalej
przy wielkim plazmowym monitorze, słyszał naszą rozmowę:
- Jeszcze nie wiem,
wszystko zależy jak się sytuacja potoczy.
Colin był bardzo
rozbawiony, czego nie można było powiedzieć o Rolly’m, który przysłuchiwał się
rozmowie, już miałam wychodzić, kiedy podszedł do mnie:
- Dzisiaj już cię nie
będzie?
- Nie –
odpowiedziałam.
- Chyba, że mnie
potrzebujesz.
- Nie, nie potrzebuję.
Kiwnęłam głową, bo
dziwnie to brzmiało.
- Raport zostawiłam na
twoim biurku, będę rano.
Widząc, że rozmowa się
nie klei chwyciłam za klamkę:
- Z kimś się umówiłaś.
- Dlaczego pytasz?
- Chciałem zjeść tobą
kolację.
Teraz to dopiero
znalazłam się w patowej sytuacji.
- Nie wiem czy zdążę…
Nie zdążyłam dokończyć
myśli, bo Rolly skinął głową.
- Rozumiem.
Głupio się poczułam,
ale on chyba poczuł się jeszcze gorzej, bo bez słowa odwrócił się i odszedł.
Wyszłam z oddziału i wsiadłam do samochodu, podjechałam prosto pod dom
Dante’go. Zadzwoniłam do drzwi, Dante otworzył osobiście, czego nigdy nie miał
w zwyczaju robić. Przyszło mi jedynie do głowy, że być może za kimś czeka, na
mój widok uśmiechnął się:
- Co za niespodzianka.
- Nie przeszkadzam?
- Co za pytanie,
wejdź.
Weszłam do środka a on
zamknął drzwi i westchnął jakby z zachwytu:
- Pięknie wyglądasz,
zapraszam na ogród.
Poszliśmy w stronę
tarasu i wyszliśmy prosto na ogród. Usiadłam we fotelu przy basenie a on usiadł
naprzeciwko.
- Już myślałem, że o
mnie zapomniałaś.
- Przepraszam, ale
mamy teraz urwanie głowy w pracy.
- Czy Barodo cię
jeszcze niepokoił?
- No właśnie nie, ale
chciałam wiedzieć dlaczego? To znaczy nie brakuje mi go, ale…
- Nic mu nie zrobiłem,
na razie, ale moi ludzie rozpuścili plotkę, że mamy cię na oku i kręcili się
wokół twojego domu ostatnie dni, na razie to wystarczyło, mam nadzieję, że w
tym czasie twój przyjaciel zdoła go zlokalizować.
Spojrzałam na Dante’go
ze zdziwieniem:
- Rozmawiałeś z
Rolly’m?
- Tak, spotkaliśmy
się.
Spuściłam głowę bo
teraz dopiero zrozumiałam co leżało Rolly’emu na sercu.
- Nie bój się, nic
złego mu nie powiedziałem, ale to bardzo inteligentny człowiek i z przykrością
muszę stwierdzić, że musi cię darzyć bardzo głębokim uczuciem, może tego po nim
nie widać, ale sam sposób jak reaguje nawet na dźwięk twojego imienia.
Uśmiechnęłam się, nie
do końca miał chyba rację, ale w końcu stwierdziłam, że to był wybór Rolly’ego.
Zamyśliłam się, tyle rzeczy chciałam powiedzieć Dante’mu, ale teraz kiedy
siedziałam naprzeciwko niego język jakoś nie chciał się rozwiązać.
Dante wziął wino,
które chłodziło się przy stoliku w lodzie, nalał bez pytania w kieliszki i
jeden podał mi.
- Dziękuję.
- A teraz powiedz co
ci leży na sercu.
- Skąd pewność, że na
sercu?
- Bo znam to
spojrzenie.
- Chcę ci podziękować,
ale też przeprosić.
- Za co?
- Wiem, że bardzo się
starałeś żeby oderwać mnie od moich problemów a ja od tak wszystko zepsułam.
- Nie przejmuj się
tym, spodziewałem się, że tak się stanie.
- Dlaczego?
- Nie chciałaś wrócić
dlatego, że zostawiłaś niewyjaśnione sprawy, ale dlatego, że coś poczułaś
prawda? Wystraszyłaś się ,że możesz nad tym nie zapanować a ty lubisz mieć
kontrolę nad swoimi uczuciami.
Uśmiechnęłam się, ale
czułam, że policzki aż mi płoną – miał rację, to był prawdziwy powód mojego
rychłego powrotu. Miałam jednak nadzieję, że się nie domyśli.
- Trafiłem w
dziesiątkę co?
Kiwnęłam głową bo nie
byłam w stanie nic powiedzieć.
- Masz poczucie winy,
że krzywdzisz Rolly’ego?
- Nie, bo tak naprawdę
to on odszedł ode mnie pierwszy, myślę, że był świadomy swojego wyboru.
- To dlaczego świadomie
odbierasz sobie szczęście?
- Dobre pytanie, może
jak wypiję jeszcze z dwa kieliszki to ci odpowiem.
Zaczął się śmiać i
dolał mi wina, poczekał aż je wypiję, doszedł do mnie, przykucnął obok i ujął
za nadgarstki, zrobiło mi się gorąco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz