wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział VIII

VIII

Następnego dnia rano Asir zabrał mnie na przejażdżkę, która trwała prawie trzy godziny. Na końcu droga prowadziła przez las aż w końcu ujrzałam potężne ranczo.
Nie znałam tego miejsca. Wysiadłam z samochodu nieco zła. Miałam włosy podpięte spinką do góry, ale i tak na głowie miałam jeden nieład.
Stanęłam przy samochodzie i oparłam się o niego:
- Dlaczego mnie tu przywiozłeś?
Podszedł do mnie i uśmiechnął się.
- Nie podoba ci się?
- Bardzo mi się podoba, ale skoro już włamałeś się do mojego domu, z którego zresztą przywiozłeś mi najkrótszą sukienkę jaką posiadam, to mogłeś chociaż pomyśleć o kosmetyczce.
Miałam na sobie króciutką fioletowo – czarną sukienkę na cieniutkich naramkach, buty na wysokim korkowym koturnie i czarny, cienki sweterek.
- Zacząłem się zastanawiać czy kiedyś ktoś zdołał cię uszczęśliwić? Jeśli tak, daj mi jego adres, pójdę mu pogratulować.
- Jestem aż taka zła?
Zrobiłam minę niewiniątka.
- Nie rób oczu smutnego kociaka, to nie fair.
- Teraz wiesz jak to smakuje?
- Jesteś okrutna.
Położyłam ręce na jego torsie i przybliżyłam się:
- To jak?
Pokręcił zniesmaczony głową, ale w końcu uśmiechnął się.
- Proszę.
- Kosmetyczka cię uszczęśliwi?
- Tak.
- Dobra, masz pięć minut.
- Pięć minut?
Zapytałam zdziwiona.
- Jest w schowku, wiedziałem, że będziesz o nią skomleć.
Pocałowałam go w policzek:
- Kochany jesteś.
- Tylko o tym nie zapominaj.
- Gdzież bym śmiała.
Wskoczyłam błyskawicznie na fotel pasażera a Asir pokręcił głową. Po zaledwie dwóch minutach wyszłam z powrotem.
-  Zadowolona?
- Bardzo, teraz możemy iść.
Otworzył drewnianą bramkę i poszliśmy wzdłuż ścieżką. Z boku na wybiegu stały dwa konie, kawałek dalej kolejne dwa. Oparłam się o drewnianą zaporę:
- Co to za miejsce?
Uśmiechnął się.
- Mój sposób na wypoczynek. Moi rodzice byli artystami zapatrzonymi w siebie. Często się przeprowadzaliśmy, to było jedyne miejsce gdzie zatrzymaliśmy się na dłużej.
- Co się stało z twoimi rodzicami?
- Spłonęli, w jednym z domów ,zdołałem wyciągnąć moją siostrę, kiedy chciałem cofnąć się po rodziców, wszystko poszło z dymem.
- To był wypadek?
- Tak, awaria instalacji gazowej, w domu było mnóstwo płócien więc ogień szybko się rozprzestrzenił.
- Byłeś zżyty z siostrą.
- Byłem ,ale to zamknięty rozdział, poniosłem już konsekwencje swojego życia. A jaka jest twoja historia?
- Naiwna dziewczyna z bogatej dzielnicy, która z powodu dokuczającej rutyny, postanowiła urozmaicić sobie życie wkraczając w tajny świat, nigdy nie byłam w nim szczęśliwa.
Schyliłam głowę a Asir spojrzał na mnie.
- I nawet wiem dlaczego.
- Tak?
- Ychy.
- To oświeć mnie.
- Ludzie tacy jak my, po kilku latach stają się oschli i bezwzględni a ty…
- A ja?
Przybliżył się do mnie tak, że poczułam jego ciepły oddech na swoich ustach:
- A ty jesteś pierwszą agentką, którą spotkałem, a która nie zatraciła po drodze swojej duszy.
Już mieliśmy się pocałować kiedy zadzwoniła komórka Asir’a, uśmiechnęłam się, on też:
- Odbierz, to może zaczekać.
Spojrzał na wyświetlacz, na którym pojawił się napis Colin:
- Oby to było ważne.
- Jest ważne, partnerka ojca Kylie wróciła.
- Wróciła? Dokąd?
- Jest w jego posiadłości.
- A coś się dzieje?
- Nie, wysłałem tam Gina i Red’a, obserwują  dom, ona zachowuje się tak jakby nigdy nic się nie stało.
- Mogę być najprędzej za trzy godziny, nie dam rady szybciej.
- W porządku, ale spróbuj skontaktować się z Kal, nie odbiera.
Usłyszałam te słowa, spojrzałam na Asir’a i wzięłam od niego telefon, patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Colin, jestem.
- Słyszałaś o Jen?
- Tak, wyjeżdżamy.
- W takim razie będziemy czekać.
Wsiedliśmy do samochodu i Asir ruszył z powrotem. Łokciem opierałam się o drzwi samochodu a na dłoni spoczywała moja głowa, Asir przyglądał mi się, ale nic nie mówił, bo wiedział, że jest to ciężka dla mnie sytuacja.
- Co ona planuje? Dlaczego wróciła?
Przemówiłam wreszcie.
- Nie mam pojęcia, może poczuła się bezpieczna, skoro Lindy tu nie ma.
- To się nie skończy dobrze, w mojej rodzinie zawsze wszystko ma tragiczny finał. Może zadzwonię do ojca?
- Jesteśmy blisko, lepiej będzie jeśli go nie uprzedzisz, jeśli Jen się dowie, ona jest nieobliczalna.
- Możesz jechać szybciej?
Docisnął pedał gazu.
W końcu dojechaliśmy na oddział. Prawie, że na niego wbiegłam, kiedy zobaczyłam koło Colin’a Rolly’ego i Daniels’a, nie uszczęśliwił mnie ten widok.
Rolly krzyknął:
- J.T! Podsłuch.
- Miałeś wyjechać, co ty tu jeszcze robisz?
Daniels zorientował się, że sytuacja jest napięta, więc wtrącił się w tą sprzeczkę:
- Wyjedzie po akcji, ale teraz pojedzie z tobą.
- Dlaczego on?
- Bo jeśli pójdziesz tam z Asir’em nabierze podejrzeń, zna go, już zapomniałaś?
Asir wziął podsłuch od J.T i odgarnął mi włosy do przodu, Rolly widząc to odwrócił swój wzrok:
- Już.
Założył mi mikroskopijny podsłuch na szyi pod włosami, po czym szepnął mi do ucha:
- Spokojnie, będę niedaleko.
Ścisnął mi rękę na wysokości pleców z tyłu, ale nikt tego nie widział, po czym wyszedł z oddziału. Spojrzałam na Daniels’a:
- Jaki jest plan?
- Jedź jakby nigdy nic, spróbuj ją przejrzeć, ale nie zdradź się.
- Liczysz, że okażę jej łaskę? Nie potrzebujemy jej.
- Może mieć jakieś informacje.
- Mam gdzieś jej informacje, nie będę ryzykować życia mojego ojca dla jakiejś wywłoki, jeśli na to liczyłeś, to mogłeś sobie ściągnąć tu Lindę!
Wyszłam z oddziału. Razem z Rolly’m dojechaliśmy pod dom mojego ojca. Na zewnątrz nikogo nie było poza agentami ukrytymi w krzakach. Zadzwoniłam do drzwi, otworzył mój ojciec:
- Kylie? Wejdźcie.
Mój ojciec na moje nieszczęście lubił Rolly’ego.
- Cześć tato, my tak przy okazji, nie przeszkadzamy? Muszę porozmawiać z Jen.
- Z Jen? Coś się stało?
- Nie, babskie sprawy.
- Rozumiem, chodźcie, naleję kawy, Jen jest do góry.
- Dzięki.
Uśmiechnęłam się do ojca i udałam się na piętro, kiedy weszłam do gabinetu Jen, ta siedziała we fotelu przy komputerze. Na mój widok wmurowało ją:
- Knujesz następną intrygę?
Zapytałam i podeszłam do niej bliżej:
- Poco wróciłaś?
- A jak myślisz? Twoja niekompetentna siostra spudłowała z takiej odległości, że szkoda komentować.
- Dlaczego to robisz? Sądziłam, że próbowałaś zastąpić mi matkę.
- Jesteś bardziej naiwna od swojego ojca i równie głupia co twoja matka. Miała wszystko, ale ciągle było jej mało, salony luksus, mężczyźni, twój ojciec chodził za nią niczym pies. A ona? Zabawiła się z nim kosztem jego pozycji a potem…, wyrzuciła na zawsze ze swojego życia. Ale potem pojawiłaś się ty i właśnie wtedy kiedy go na nowo odzyskałam, zaczęłaś mieszać. Wiedziałam, że nie zginęłaś, złamaliśmy zabezpieczenie akt centrum, musiałam cię tylko wywabić z kryjówki żeby raz na zawsze zakończyć twój marny żywot!
Chciałam sięgnąć po pistolet, ale ona zrobiła to szybciej, akurat w momencie kiedy w drzwiach stanął mój ojciec a za nim Rolly, on jednak też nie zdążył zareagować. Jen strzeliła do mojego ojca a ten upadając na ziemię, zdołał tylko powiedzieć:
- Jen…
Upadłam na ziemię przy nim i wtedy padł drugi strzał, Jen upadła, obejrzałam się i zobaczyłam Lindę. Mój ojciec krwawił a ja klęczałam skąpana w krwi:
- Tato.
Usłyszałam jak Rolly wzywa pomoc, ale było już za późno. Wzrok mojego ojca zamarł a ja się rozpłakałam.
Po paru minutach przyjechali tak zwani czyściciele i wynieśli ciało Jen z domu mojego ojca. Ja nadal klęczałam przy moim ojcu przytrzymując mu głowę. Rolly z Lindą  schodzili po schodach i minęli się z Asir’em. Asir spojrzał na Rolly’ego:
- Pomóż jej, ktoś musi ją stamtąd zabrać, a mnie nie chce widzieć.
- Jakoś mnie to nie dziwi.
Kiedy Asir wszedł do pokoju i zobaczył mnie na podłodze, przykucnął koło mnie:
- Kylie, muszą go zabrać.
Dalej łkałam, ale usłyszałam jego słowa. Spojrzałam na niego i po raz ostatni na ojca i znowu łzy poleciały większym strumieniem. Położyłam ostrożnie jego głowę a Asir skinął na dwóch sanitariuszy stojących w drzwiach, po czym dosłownie ściągnął mnie z podłogi. Lałam się na jego ramieniu z bezsilności i ledwo zeszliśmy ze schodów zaczęłam mdleć. Asir zdążył mnie podtrzymać w ostatniej chwili.
Mówią, że człowiek musi godzić się z przeciwnościami losu, tyle, że ja nie chciałam.

Kiedy trzy dni po pogrzebie stałam nad grobem ojca, uświadomiłam sobie, że teraz nie mam już nikogo.  Nikogo? Położyłam na grobie czerwoną różę i spojrzałam za siebie. Przy drzewie stał Asir i uśmiechnął się do mnie. Podeszłam bliżej i przejrzałam się w jego oczach a on wskazał mi ręką drogę do swojego samochodu. Poszłam przodem a on ruszył za mną, i właśnie wtedy pomyślałam, że być może nie wszystko jeszcze straciłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz