VIII
Następnego dnia rano
Asir zabrał mnie na przejażdżkę, która trwała prawie trzy godziny. Na końcu
droga prowadziła przez las aż w końcu ujrzałam potężne ranczo.
Nie znałam tego
miejsca. Wysiadłam z samochodu nieco zła. Miałam włosy podpięte spinką do góry,
ale i tak na głowie miałam jeden nieład.
Stanęłam przy
samochodzie i oparłam się o niego:
- Dlaczego mnie tu
przywiozłeś?
Podszedł do mnie i
uśmiechnął się.
- Nie podoba ci się?
- Bardzo mi się
podoba, ale skoro już włamałeś się do mojego domu, z którego zresztą
przywiozłeś mi najkrótszą sukienkę jaką posiadam, to mogłeś chociaż pomyśleć o
kosmetyczce.
Miałam na sobie
króciutką fioletowo – czarną sukienkę na cieniutkich naramkach, buty na wysokim
korkowym koturnie i czarny, cienki sweterek.
- Zacząłem się
zastanawiać czy kiedyś ktoś zdołał cię uszczęśliwić? Jeśli tak, daj mi jego
adres, pójdę mu pogratulować.
- Jestem aż taka zła?
Zrobiłam minę
niewiniątka.
- Nie rób oczu
smutnego kociaka, to nie fair.
- Teraz wiesz jak to
smakuje?
- Jesteś okrutna.
Położyłam ręce na jego
torsie i przybliżyłam się:
- To jak?
Pokręcił zniesmaczony
głową, ale w końcu uśmiechnął się.
- Proszę.
- Kosmetyczka cię
uszczęśliwi?
- Tak.
- Dobra, masz pięć
minut.
- Pięć minut?
Zapytałam zdziwiona.
- Jest w schowku,
wiedziałem, że będziesz o nią skomleć.
Pocałowałam go w
policzek:
- Kochany jesteś.
- Tylko o tym nie
zapominaj.
- Gdzież bym śmiała.
Wskoczyłam
błyskawicznie na fotel pasażera a Asir pokręcił głową. Po zaledwie dwóch
minutach wyszłam z powrotem.
- Zadowolona?
- Bardzo, teraz możemy
iść.
Otworzył drewnianą
bramkę i poszliśmy wzdłuż ścieżką. Z boku na wybiegu stały dwa konie, kawałek
dalej kolejne dwa. Oparłam się o drewnianą zaporę:
- Co to za miejsce?
Uśmiechnął się.
- Mój sposób na
wypoczynek. Moi rodzice byli artystami zapatrzonymi w siebie. Często się
przeprowadzaliśmy, to było jedyne miejsce gdzie zatrzymaliśmy się na dłużej.
- Co się stało z
twoimi rodzicami?
- Spłonęli, w jednym z
domów ,zdołałem wyciągnąć moją siostrę, kiedy chciałem cofnąć się po rodziców,
wszystko poszło z dymem.
- To był wypadek?
- Tak, awaria
instalacji gazowej, w domu było mnóstwo płócien więc ogień szybko się rozprzestrzenił.
- Byłeś zżyty z
siostrą.
- Byłem ,ale to
zamknięty rozdział, poniosłem już konsekwencje swojego życia. A jaka jest twoja
historia?
- Naiwna dziewczyna z
bogatej dzielnicy, która z powodu dokuczającej rutyny, postanowiła urozmaicić
sobie życie wkraczając w tajny świat, nigdy nie byłam w nim szczęśliwa.
Schyliłam głowę a Asir
spojrzał na mnie.
- I nawet wiem
dlaczego.
- Tak?
- Ychy.
- To oświeć mnie.
- Ludzie tacy jak my,
po kilku latach stają się oschli i bezwzględni a ty…
- A ja?
Przybliżył się do mnie
tak, że poczułam jego ciepły oddech na swoich ustach:
- A ty jesteś pierwszą
agentką, którą spotkałem, a która nie zatraciła po drodze swojej duszy.
Już mieliśmy się
pocałować kiedy zadzwoniła komórka Asir’a, uśmiechnęłam się, on też:
- Odbierz, to może
zaczekać.
Spojrzał na
wyświetlacz, na którym pojawił się napis Colin:
- Oby to było ważne.
- Jest ważne,
partnerka ojca Kylie wróciła.
- Wróciła? Dokąd?
- Jest w jego
posiadłości.
- A coś się dzieje?
- Nie, wysłałem tam
Gina i Red’a, obserwują dom, ona
zachowuje się tak jakby nigdy nic się nie stało.
- Mogę być najprędzej
za trzy godziny, nie dam rady szybciej.
- W porządku, ale
spróbuj skontaktować się z Kal, nie odbiera.
Usłyszałam te słowa,
spojrzałam na Asir’a i wzięłam od niego telefon, patrzył na mnie z
niedowierzaniem.
- Colin, jestem.
- Słyszałaś o Jen?
- Tak, wyjeżdżamy.
- W takim razie
będziemy czekać.
Wsiedliśmy do
samochodu i Asir ruszył z powrotem. Łokciem opierałam się o drzwi samochodu a
na dłoni spoczywała moja głowa, Asir przyglądał mi się, ale nic nie mówił, bo
wiedział, że jest to ciężka dla mnie sytuacja.
- Co ona planuje?
Dlaczego wróciła?
Przemówiłam wreszcie.
- Nie mam pojęcia,
może poczuła się bezpieczna, skoro Lindy tu nie ma.
- To się nie skończy
dobrze, w mojej rodzinie zawsze wszystko ma tragiczny finał. Może zadzwonię do
ojca?
- Jesteśmy blisko,
lepiej będzie jeśli go nie uprzedzisz, jeśli Jen się dowie, ona jest
nieobliczalna.
- Możesz jechać
szybciej?
Docisnął pedał gazu.
W końcu dojechaliśmy
na oddział. Prawie, że na niego wbiegłam, kiedy zobaczyłam koło Colin’a
Rolly’ego i Daniels’a, nie uszczęśliwił mnie ten widok.
Rolly krzyknął:
- J.T! Podsłuch.
- Miałeś wyjechać, co
ty tu jeszcze robisz?
Daniels zorientował
się, że sytuacja jest napięta, więc wtrącił się w tą sprzeczkę:
- Wyjedzie po akcji,
ale teraz pojedzie z tobą.
- Dlaczego on?
- Bo jeśli pójdziesz
tam z Asir’em nabierze podejrzeń, zna go, już zapomniałaś?
Asir wziął podsłuch od
J.T i odgarnął mi włosy do przodu, Rolly widząc to odwrócił swój wzrok:
- Już.
Założył mi
mikroskopijny podsłuch na szyi pod włosami, po czym szepnął mi do ucha:
- Spokojnie, będę
niedaleko.
Ścisnął mi rękę na
wysokości pleców z tyłu, ale nikt tego nie widział, po czym wyszedł z oddziału.
Spojrzałam na Daniels’a:
- Jaki jest plan?
- Jedź jakby nigdy
nic, spróbuj ją przejrzeć, ale nie zdradź się.
- Liczysz, że okażę
jej łaskę? Nie potrzebujemy jej.
- Może mieć jakieś
informacje.
- Mam gdzieś jej
informacje, nie będę ryzykować życia mojego ojca dla jakiejś wywłoki, jeśli na
to liczyłeś, to mogłeś sobie ściągnąć tu Lindę!
Wyszłam z oddziału.
Razem z Rolly’m dojechaliśmy pod dom mojego ojca. Na zewnątrz nikogo nie było
poza agentami ukrytymi w krzakach. Zadzwoniłam do drzwi, otworzył mój ojciec:
- Kylie? Wejdźcie.
Mój ojciec na moje
nieszczęście lubił Rolly’ego.
- Cześć tato, my tak
przy okazji, nie przeszkadzamy? Muszę porozmawiać z Jen.
- Z Jen? Coś się
stało?
- Nie, babskie sprawy.
- Rozumiem, chodźcie,
naleję kawy, Jen jest do góry.
- Dzięki.
Uśmiechnęłam się do
ojca i udałam się na piętro, kiedy weszłam do gabinetu Jen, ta siedziała we
fotelu przy komputerze. Na mój widok wmurowało ją:
- Knujesz następną
intrygę?
Zapytałam i podeszłam
do niej bliżej:
- Poco wróciłaś?
- A jak myślisz? Twoja
niekompetentna siostra spudłowała z takiej odległości, że szkoda komentować.
- Dlaczego to robisz?
Sądziłam, że próbowałaś zastąpić mi matkę.
- Jesteś bardziej
naiwna od swojego ojca i równie głupia co twoja matka. Miała wszystko, ale
ciągle było jej mało, salony luksus, mężczyźni, twój ojciec chodził za nią niczym
pies. A ona? Zabawiła się z nim kosztem jego pozycji a potem…, wyrzuciła na
zawsze ze swojego życia. Ale potem pojawiłaś się ty i właśnie wtedy kiedy go na
nowo odzyskałam, zaczęłaś mieszać. Wiedziałam, że nie zginęłaś, złamaliśmy
zabezpieczenie akt centrum, musiałam cię tylko wywabić z kryjówki żeby raz na
zawsze zakończyć twój marny żywot!
Chciałam sięgnąć po
pistolet, ale ona zrobiła to szybciej, akurat w momencie kiedy w drzwiach
stanął mój ojciec a za nim Rolly, on jednak też nie zdążył zareagować. Jen
strzeliła do mojego ojca a ten upadając na ziemię, zdołał tylko powiedzieć:
- Jen…
Upadłam na ziemię przy
nim i wtedy padł drugi strzał, Jen upadła, obejrzałam się i zobaczyłam Lindę.
Mój ojciec krwawił a ja klęczałam skąpana w krwi:
- Tato.
Usłyszałam jak Rolly
wzywa pomoc, ale było już za późno. Wzrok mojego ojca zamarł a ja się
rozpłakałam.
Po paru minutach
przyjechali tak zwani czyściciele i wynieśli ciało Jen z domu mojego ojca. Ja
nadal klęczałam przy moim ojcu przytrzymując mu głowę. Rolly z Lindą schodzili po schodach i minęli się z Asir’em.
Asir spojrzał na Rolly’ego:
- Pomóż jej, ktoś musi
ją stamtąd zabrać, a mnie nie chce widzieć.
- Jakoś mnie to nie
dziwi.
Kiedy Asir wszedł do
pokoju i zobaczył mnie na podłodze, przykucnął koło mnie:
- Kylie, muszą go
zabrać.
Dalej łkałam, ale
usłyszałam jego słowa. Spojrzałam na niego i po raz ostatni na ojca i znowu łzy
poleciały większym strumieniem. Położyłam ostrożnie jego głowę a Asir skinął na
dwóch sanitariuszy stojących w drzwiach, po czym dosłownie ściągnął mnie z
podłogi. Lałam się na jego ramieniu z bezsilności i ledwo zeszliśmy ze schodów
zaczęłam mdleć. Asir zdążył mnie podtrzymać w ostatniej chwili.
Mówią, że człowiek
musi godzić się z przeciwnościami losu, tyle, że ja nie chciałam.
Kiedy trzy dni po
pogrzebie stałam nad grobem ojca, uświadomiłam sobie, że teraz nie mam już
nikogo. Nikogo? Położyłam na grobie
czerwoną różę i spojrzałam za siebie. Przy drzewie stał Asir i uśmiechnął się
do mnie. Podeszłam bliżej i przejrzałam się w jego oczach a on wskazał mi ręką
drogę do swojego samochodu. Poszłam przodem a on ruszył za mną, i właśnie wtedy
pomyślałam, że być może nie wszystko jeszcze straciłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz