LVII
Kolejnego dnia
zafundowałam sobie morderczy trening żeby wrócić do pełnej formy. Prawda była
jednak taka, że po samej bieżni ledwo żyłam, a gdzie tu mowa o sali
gimnastycznej. Znalazłam jednak na to sposób i odszukałam Gina- był w szatni.
Byłam zlana potem i kiedy mnie zobaczył, w pierwszej chwili spanikował.
- Spokojnie Gino, ćwiczyłam.
- Dziewczyno chcesz
żebym zszedł na zawał?
- Pewnie, że nie, co
ja bym bez ciebie zrobiła.
- Nie za wcześnie na
takie wyczyny?
- Znasz mnie, ale
właśnie dlatego przyszłam.
Nie musiałam nawet
powiedzieć o co chodzi, bo od razu prześwidrował mnie wzrokiem, ton jego głosu
był pełen troski o moją osobę.
- Kylie, uzależnisz
się od tego świństwa i w końcu nie będziesz umiała bez niego funkcjonować.
- Bez obaw, znam swój
organizm.
- Sądzę, że wcale nie
lepiej niż ja.
- Gino, proszę cię,
tylko bez wykładów.
- Jeśli Rolly się
dowie.
- Nie dowie się, poza
tym obiecuję, że to ostatni raz.
- Oby.
Wyjął z torby
strzykawkę, upewnił się, że nikogo nie ma w pobliżu, po czym zrobił mi
zastrzyk. Tym razem jednak od ciepła już nie opadła mi głowa, poczułam przypływ
energii i stanęłam prosto, to chyba najbardziej go zaniepokoiło.
- To był ostatni
zastrzyk jaki ci dałem, nie podoba mi się to.
- Co?
- Twoja reakcja nie
jest już taka jak poprzednim razem, organizm się przyzwyczaił, a to oznacza, że
będzie potrzebował coraz więcej. Lepiej to zwalcz zanim Rolly się zorientuje,
nie chcę kłopotów.
Kiwnęłam głową, bo
Gino znał się na tym jak nikt inny i wiedziałam, że doskonale wie o czym mówi.
- Słowo skauta.
Mrugnął do mnie a ja
wyszłam z szatni i udałam się prosto na salę, na której czekał za mną Rolly.
Nie był co prawda pewien tego co robiłam, ale wolał ze mną nie dyskutować. To
co zobaczył podczas walki ze mną chyba go zdziwiło, ale widziałam, że zrobił
się podejrzliwy.
Po kolejnym moim
uderzeniu podciął mi nogi i upadłam na matę. Plecy miałam nadal pocięte od
sprzączki więc ból był okropny. Po chwili ściągnęłam go na siebie, stracił na
moment równowagę i znalazł się dokładnie na mnie, czułam jego oddech,
przytrzymał mi ręce za nadgarstki:
- Co ty wyprawiasz?
Zapytał, ale naprawdę
nie wiem jakiej odpowiedzi się spodziewał, uśmiechnęłam się:
- Wracam do formy.
Odpowiedziałam i
przewróciłam go na plecy, teraz to ja byłam nad nim:
- Myślałam, że lubisz
silne kobiety.
- Owszem, ale jeszcze
wczoraj ledwo trzymałaś się na nogach, gdyby nie zastrzyk…, zaraz wzięłaś
kolejny?
Głos mi się nawet nie
zatrząsł:
- Nie musiałam, wiesz,
że szybko wracam do formy, będziesz mi dalej prawił kazania, czy zaczniesz
walczyć?
Już po chwili walki z
Rolly’m gorzko pożałowałam swojej propozycji. Dosłownie rzucał mną po macie.
Nie zostawałam mu dłużna, ale rzeczywiście siły powoli mi się kończyły. Czułam,
że Rolly mnie sprawdza, bo przecież nikt tak dobrze nie znał moich możliwości
jak on. Sam mnie szkolił i niejednokrotnie poprawiał technikę. Znał na wylot
mój organizm i jego wytrzymałość. Nie dałam jednak za wygraną i wreszcie
zarządził przerwę. Byłam uratowana a on uśmiechnął się z satysfakcją. Sala była
pusta bo specjalnie zmieniliśmy rozkład zajęć by mieć wszystko do dyspozycji.
Położyłam się na materacu, moje włosy można było dosłownie wykręcać, przetarłam
ręką twarz. Rolly podszedł do stolika i sięgnął wodę mineralną, pochylił się i
podał mi ją. Odkręciłam i wzięłam kilka łyków, po czym resztę wylałam sobie na
twarz.
- Jesteś sadystą wiesz
o tym?
- Wiem.
Uśmiechnął się.
- Ale sama tego
chciałaś.
- Wiem.
- Chcesz skończyć?
- Nie, ale daj mi
jeszcze pięć minut.
- Mamy jeszcze
godzinę, potem zaczynają się treningi, a ja muszę zająć się planami.
- Masz coś nowego?
- Nie, ale twoja
siostra jest już w nieco lepszym stanie, może byś z nią porozmawiała?
- Spróbuję, dobra
możemy zaczynać, jestem gotowa.
Wstałam z materaca
gotowa do walki i zaczęliśmy walczyć.
W południe w końcu
zdecydowałam się porozmawiać z Sue, choć w cuda dawno przestałam wierzyć,
podeszłam do Colin’a:
- Dalej trzymają Sue
pod trójką?
- Tak.
- Widziałeś ją?
- Wczoraj.
- I jak?
- Wygląda lepiej.
Kiwnęłam głową i
skierowałam się do pokoju, w którym trzymana była moja siostra, gdy weszłam
miałam wrażenie, że na mój widok zaraz się na mnie rzuci.
- Nie przypominam
sobie żebym cię zapraszała.
Powiedziała kąśliwie,
za to ja nie pozostałam jej dłużna.
- Na szczęście nie
masz na to wpływu.
- Mów czego chcesz i
wynoś się stąd.
- Z kim pracujesz i o
czym rozmawialiście?
Sue zaczęła się śmiać.
- Myślisz, że ci
powiem?
- Myślę, że tak.
- A to niby dlaczego?
- Bo zrobiliśmy ci
kompleksowe badania, jesteś w ciąży, jeśli puszczę to w obieg a ciebie
wypuszczę stąd, możesz sobie dopowiedzieć co stanie się dalej.
Mina Sue wyraźnie
zdradzała zaniepokojenie.
- Kłamiesz!
- Chciałabym,
oszczędziłabym kolejnemu dziecku cierpienia jakie fundowałaś całe życie Sam.
- Idealna matka się
odezwała, twoja córka nie chce cię znać a ty mi robisz wykłady?!
- Wiesz co, nie chcesz
to nie mów, ja już jestem tym zmęczona, zaraz przyjdzie cię ktoś wypuścić.
Skierowałam się do
drzwi a ona ruszyła za mną, obróciłam się w jej stronę, była zdenerwowana.
- Zaczekaj, powiem ci
wszystko, tylko mnie stąd nie wypuszczaj dopóki go nie złapiecie.
Spojrzałam na nią.
Rozmawiałyśmy przez ponad godzinę, ale to co mi powiedziała było wystarczające
by odciąć kolejne ramię Omally’ego. Strach było pomyśleć ilu jeszcze takich
potencjalnych pomocników miał, bo zdawało się, że dosłownie wyrastają spod
ziemi.
Prosto od Sue udałam
się do Rolly’ego, siedział przy komputerze a nad nim stał Cole:
- Kiedy będziesz
wolny?
Cole i Rolly
uśmiechnęli się do mnie a ja pokiwałam głową:
- Z tego co wiem to
cały czas jestem wolny.
- Wam tylko jedno w
głowie, dobra, zajrzę później.
- Zaczekaj, my już
skończyliśmy.
Cofnęłam się a Cole od
razu wyszedł wielce rozbawiony, usiadłam ale z niewiadomych przyczyn Rolly
wstał, zamknął drzwi i pochylił się nade mną:
- Rozmawiałam z Sue,
podała mi, Rolly słuchasz mnie?
- Cały czas.
Ale tak naprawdę to
bardziej był skupiony na całowaniu mojej szyi niż na tym co mówię.
- Co robisz?
- Próbuję.
Odpowiedział nie
przerywając nawet tego co robił.
- Jesteśmy w pracy, od
kiedy jesteś to nie jesteś oficjalny?
- Kiedyś trzeba się
zmienić.
- To miłe, ale to co
chcę ci powiedzieć jest naprawdę ważne więc posłuchaj.
Wstałam z krzesła i
stanęłam naprzeciwko niego, uśmiechnął się do mnie, ale w taki sposób, że aż
wywołał we mnie pożądanie.
- Sue podała mi
kolejne nazwisko i prawdopodobną lokalizację.
- Dlaczego nagle
zrobiła się taka rozmowna?
- Bo powiedziałam jej
, że jest w ciąży.
- A jest?
- Nie, ale musiałam ją
czymś postraszyć a byłam pewna, że bez względu na to o kogo chodzi to na pewno
z nim spała.
- Przekaż wszystko co
wiesz Colin’owi.
- Dobrze.
Wyszłam z gabinetu i
podeszłam do Colin’a, po paru minutach doszedł do nas Rolly, akurat
przeglądaliśmy akta Omar’a Jasir’a, o którym powiedziała mi Sue.
- I co mamy?
Zapytał.
- Omar Jasir, handluje
wszelkimi możliwymi dopalaczami, zbija na nich fortunę. Ma kilka posiadłości,
jedną nawet tu na miejscu, ale rzadko w niej bywa.
- Nie rozumiem skąd
Sue może go znać?
- Twoja siostra jeśli
dobrze pamiętam do tej pory była przedstawicielem handlowym firmy
farmaceutycznej prawda?
- Zgadza się.
- No i masz odpowiedź,
bo Omar zainwestował spory kapitał w tą właśnie firmę, a że jest bardzo
wrażliwy na piękne kobiety to zainteresował się twoją siostrą, której zresztą
niczego nie brakuje.
- Co ty powiesz.
Colin miał wyjątkowo
dobry humor tego dnia.
- Wygrałeś w totka, że
taki jesteś wesoły?
- Lepiej, mam randkę.
- No proszę i pewnie
nie powiesz z kim?
- Powiem, ale jak
będzie po, nie chcę zapeszyć.
W tym momencie Rolly
chrząknął.
- Możemy wrócić do
pracy?
- Oczywiście.
- Colin chce mieć
wszystkie plany, grupa uderzeniowa ma być w pogotowiu, jak tylko uda się
namierzyć go tu na miejscu, będziemy ruszać, acha i przyślij do mnie Lindę.
Nagle coś mnie
uderzyło, Rolly odszedł a ja spojrzałam
z zaciekawieniem na Colin’a:
- Lindę? Co to za
jedna?
- Z operacyjnego.
- Czemu jej nie znam?
- Jest tu od niedawna,
Rolly ściągnął ją z centrum.
- Po co?
- Nie wiem, uznał, że
jest tu potrzebna, wszyscy teraz obstawiają.
- Obstawiają?
- No tak, bo mówi się,
że na niego leci, a ma ją teraz zacząć uczyć planowania strategicznego.
- Coś takiego, Rolly
nauczycielem.
Poszłam nieco
oburzona, bo chyba poczułam nutkę zazdrości we własnym głosie. Zadzwoniła moja
komórka i odebrałam i usłyszałam Dante’go aż nogi się pode mną ugięły.
- Tak mogę, dobrze,
będę.
Wyłączyłam komórkę i
spojrzałam na zaciekawionego Colin’a:
- Czyżbyś miała
randkę?
- A żebyś wiedział, w
razie czego będę pod komórką.
- Jasne.
Uśmiechnął się a ja wyszłam z oddziału.
Gdy weszłam do domu
znowu poczułam ból i zmęczenie, ale wiedziałam, że jeśli wezmę kolejny zastrzyk
to będzie po mnie., Bardzo szybko uzależniałam się od leków a od takich o
narkotycznym działaniu tym bardziej.
Postanowiłam jednak
zrobić się na bóstwo i jak najszybciej wyjść z domu, żeby nie myśleć o tym jak
bardzo potrzebuję zastrzyku, który miałam w szufladzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz