sobota, 15 lutego 2014

Rozdział LVII

LVII

Kolejnego dnia zafundowałam sobie morderczy trening żeby wrócić do pełnej formy. Prawda była jednak taka, że po samej bieżni ledwo żyłam, a gdzie tu mowa o sali gimnastycznej. Znalazłam jednak na to sposób i odszukałam Gina- był w szatni. Byłam zlana potem i kiedy mnie zobaczył, w pierwszej chwili spanikował.
- Spokojnie Gino, ćwiczyłam.
- Dziewczyno chcesz żebym zszedł na zawał?
- Pewnie, że nie, co ja bym bez ciebie zrobiła.
- Nie za wcześnie na takie wyczyny?
- Znasz mnie, ale właśnie dlatego przyszłam.
Nie musiałam nawet powiedzieć o co chodzi, bo od razu prześwidrował mnie wzrokiem, ton jego głosu był pełen troski o moją osobę.
- Kylie, uzależnisz się od tego świństwa i w końcu nie będziesz umiała bez niego funkcjonować.
- Bez obaw, znam swój organizm.
- Sądzę, że wcale nie lepiej niż ja.
- Gino, proszę cię, tylko bez wykładów.
- Jeśli Rolly się dowie.
- Nie dowie się, poza tym obiecuję, że to ostatni raz.
- Oby.
Wyjął z torby strzykawkę, upewnił się, że nikogo nie ma w pobliżu, po czym zrobił mi zastrzyk. Tym razem jednak od ciepła już nie opadła mi głowa, poczułam przypływ energii i stanęłam prosto, to chyba najbardziej go zaniepokoiło.
- To był ostatni zastrzyk jaki ci dałem, nie podoba mi się to.
- Co?
- Twoja reakcja nie jest już taka jak poprzednim razem, organizm się przyzwyczaił, a to oznacza, że będzie potrzebował coraz więcej. Lepiej to zwalcz zanim Rolly się zorientuje, nie chcę kłopotów.
Kiwnęłam głową, bo Gino znał się na tym jak nikt inny i wiedziałam, że doskonale wie o czym mówi.
- Słowo skauta.
Mrugnął do mnie a ja wyszłam z szatni i udałam się prosto na salę, na której czekał za mną Rolly. Nie był co prawda pewien tego co robiłam, ale wolał ze mną nie dyskutować. To co zobaczył podczas walki ze mną chyba go zdziwiło, ale widziałam, że zrobił się podejrzliwy.
Po kolejnym moim uderzeniu podciął mi nogi i upadłam na matę. Plecy miałam nadal pocięte od sprzączki więc ból był okropny. Po chwili ściągnęłam go na siebie, stracił na moment równowagę i znalazł się dokładnie na mnie, czułam jego oddech, przytrzymał mi ręce za nadgarstki:
- Co ty wyprawiasz?
Zapytał, ale naprawdę nie wiem jakiej odpowiedzi się spodziewał, uśmiechnęłam się:
- Wracam do formy.
Odpowiedziałam i przewróciłam go na plecy, teraz to ja byłam nad nim:
- Myślałam, że lubisz silne kobiety.
- Owszem, ale jeszcze wczoraj ledwo trzymałaś się na nogach, gdyby nie zastrzyk…, zaraz wzięłaś kolejny?
Głos mi się nawet nie zatrząsł:
- Nie musiałam, wiesz, że szybko wracam do formy, będziesz mi dalej prawił kazania, czy zaczniesz walczyć?
Już po chwili walki z Rolly’m gorzko pożałowałam swojej propozycji. Dosłownie rzucał mną po macie. Nie zostawałam mu dłużna, ale rzeczywiście siły powoli mi się kończyły. Czułam, że Rolly mnie sprawdza, bo przecież nikt tak dobrze nie znał moich możliwości jak on. Sam mnie szkolił i niejednokrotnie poprawiał technikę. Znał na wylot mój organizm i jego wytrzymałość. Nie dałam jednak za wygraną i wreszcie zarządził przerwę. Byłam uratowana a on uśmiechnął się z satysfakcją. Sala była pusta bo specjalnie zmieniliśmy rozkład zajęć by mieć wszystko do dyspozycji. Położyłam się na materacu, moje włosy można było dosłownie wykręcać, przetarłam ręką twarz. Rolly podszedł do stolika i sięgnął wodę mineralną, pochylił się i podał mi ją. Odkręciłam i wzięłam kilka łyków, po czym resztę wylałam sobie na twarz.
- Jesteś sadystą wiesz o tym?
- Wiem.
Uśmiechnął się.
- Ale sama tego chciałaś.
- Wiem.
- Chcesz skończyć?
- Nie, ale daj mi jeszcze pięć minut.
- Mamy jeszcze godzinę, potem zaczynają się treningi, a ja muszę zająć się planami.
- Masz coś nowego?
- Nie, ale twoja siostra jest już w nieco lepszym stanie, może byś z nią porozmawiała?
- Spróbuję, dobra możemy zaczynać, jestem gotowa.
Wstałam z materaca gotowa do walki i zaczęliśmy walczyć.
W południe w końcu zdecydowałam się porozmawiać z Sue, choć w cuda dawno przestałam wierzyć, podeszłam do Colin’a:
- Dalej trzymają Sue pod trójką?
- Tak.
- Widziałeś ją?
- Wczoraj.
- I jak?
- Wygląda lepiej.
Kiwnęłam głową i skierowałam się do pokoju, w którym trzymana była moja siostra, gdy weszłam miałam wrażenie, że na mój widok zaraz się na mnie rzuci.
- Nie przypominam sobie żebym cię zapraszała.
Powiedziała kąśliwie, za to ja nie pozostałam jej dłużna.
- Na szczęście nie masz na to wpływu.
- Mów czego chcesz i wynoś się stąd.
- Z kim pracujesz i o czym rozmawialiście?
Sue zaczęła się śmiać.
- Myślisz, że ci powiem?
- Myślę, że tak.
- A to niby dlaczego?
- Bo zrobiliśmy ci kompleksowe badania, jesteś w ciąży, jeśli puszczę to w obieg a ciebie wypuszczę stąd, możesz sobie dopowiedzieć co stanie się dalej.
Mina Sue wyraźnie zdradzała zaniepokojenie.
- Kłamiesz!
- Chciałabym, oszczędziłabym kolejnemu dziecku cierpienia jakie fundowałaś całe życie Sam.
- Idealna matka się odezwała, twoja córka nie chce cię znać a ty mi robisz wykłady?!
- Wiesz co, nie chcesz to nie mów, ja już jestem tym zmęczona, zaraz przyjdzie cię ktoś wypuścić.
Skierowałam się do drzwi a ona ruszyła za mną, obróciłam się w jej stronę, była zdenerwowana.
- Zaczekaj, powiem ci wszystko, tylko mnie stąd nie wypuszczaj dopóki go nie złapiecie.
Spojrzałam na nią. Rozmawiałyśmy przez ponad godzinę, ale to co mi powiedziała było wystarczające by odciąć kolejne ramię Omally’ego. Strach było pomyśleć ilu jeszcze takich potencjalnych pomocników miał, bo zdawało się, że dosłownie wyrastają spod ziemi.
Prosto od Sue udałam się do Rolly’ego, siedział przy komputerze a nad nim stał Cole:
- Kiedy będziesz wolny?
Cole i Rolly uśmiechnęli się do mnie a ja pokiwałam głową:
- Z tego co wiem to cały czas jestem wolny.
- Wam tylko jedno w głowie, dobra, zajrzę później.
- Zaczekaj, my już skończyliśmy.
Cofnęłam się a Cole od razu wyszedł wielce rozbawiony, usiadłam ale z niewiadomych przyczyn Rolly wstał, zamknął drzwi i pochylił się nade mną:
- Rozmawiałam z Sue, podała mi, Rolly słuchasz mnie?
- Cały czas.
Ale tak naprawdę to bardziej był skupiony na całowaniu mojej szyi niż na tym co mówię.
- Co robisz?
- Próbuję.
Odpowiedział nie przerywając nawet tego co robił.
- Jesteśmy w pracy, od kiedy jesteś to nie jesteś oficjalny?
- Kiedyś trzeba się zmienić.
- To miłe, ale to co chcę ci powiedzieć jest naprawdę ważne więc posłuchaj.
Wstałam z krzesła i stanęłam naprzeciwko niego, uśmiechnął się do mnie, ale w taki sposób, że aż wywołał we mnie pożądanie.
- Sue podała mi kolejne nazwisko i prawdopodobną lokalizację.
- Dlaczego nagle zrobiła się taka rozmowna?
- Bo powiedziałam jej , że jest w ciąży.
- A jest?
- Nie, ale musiałam ją czymś postraszyć a byłam pewna, że bez względu na to o kogo chodzi to na pewno z nim spała.
- Przekaż wszystko co wiesz Colin’owi.
- Dobrze.
Wyszłam z gabinetu i podeszłam do Colin’a, po paru minutach doszedł do nas Rolly, akurat przeglądaliśmy akta Omar’a Jasir’a, o którym powiedziała mi Sue.
- I co mamy?
Zapytał.
- Omar Jasir, handluje wszelkimi możliwymi dopalaczami, zbija na nich fortunę. Ma kilka posiadłości, jedną nawet tu na miejscu, ale rzadko w niej bywa.
- Nie rozumiem skąd Sue może go znać?
- Twoja siostra jeśli dobrze pamiętam do tej pory była przedstawicielem handlowym firmy farmaceutycznej prawda?
- Zgadza się.
- No i masz odpowiedź, bo Omar zainwestował spory kapitał w tą właśnie firmę, a że jest bardzo wrażliwy na piękne kobiety to zainteresował się twoją siostrą, której zresztą niczego nie brakuje.
- Co ty powiesz.
Colin miał wyjątkowo dobry humor tego dnia.
- Wygrałeś w totka, że taki jesteś wesoły?
- Lepiej, mam randkę.
- No proszę i pewnie nie powiesz z kim?
- Powiem, ale jak będzie po, nie chcę zapeszyć.
W tym momencie Rolly chrząknął.
- Możemy wrócić do pracy?
- Oczywiście.
- Colin chce mieć wszystkie plany, grupa uderzeniowa ma być w pogotowiu, jak tylko uda się namierzyć go tu na miejscu, będziemy ruszać, acha i przyślij do mnie Lindę.
Nagle coś mnie uderzyło, Rolly  odszedł a ja spojrzałam z zaciekawieniem na Colin’a:
- Lindę? Co to za jedna?
-  Z operacyjnego.
- Czemu jej nie znam?
- Jest tu od niedawna, Rolly ściągnął ją z centrum.
- Po co?
- Nie wiem, uznał, że jest tu potrzebna, wszyscy teraz obstawiają.
- Obstawiają?
- No tak, bo mówi się, że na niego leci, a ma ją teraz zacząć uczyć planowania strategicznego.
- Coś takiego, Rolly nauczycielem.
Poszłam nieco oburzona, bo chyba poczułam nutkę zazdrości we własnym głosie. Zadzwoniła moja komórka i odebrałam i usłyszałam Dante’go aż nogi się pode mną ugięły.
- Tak mogę, dobrze, będę.
Wyłączyłam komórkę i spojrzałam na zaciekawionego Colin’a:
- Czyżbyś miała randkę?
- A żebyś wiedział, w razie czego będę pod komórką.
- Jasne.
Uśmiechnął się  a ja wyszłam z oddziału.
Gdy weszłam do domu znowu poczułam ból i zmęczenie, ale wiedziałam, że jeśli wezmę kolejny zastrzyk to będzie po mnie., Bardzo szybko uzależniałam się od leków a od takich o narkotycznym działaniu tym bardziej.

Postanowiłam jednak zrobić się na bóstwo i jak najszybciej wyjść z domu, żeby nie myśleć o tym jak bardzo potrzebuję zastrzyku, który miałam w szufladzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz