sobota, 15 lutego 2014

Rozdział XLIV

XLIV

Była pierwsza w nocy kiedy dotarliśmy do bazy. Byłam wykończona a do tego diabelnie mocno bolała mnie głowa. Tak naprawdę to byłam wygłupiona zaistniałą sytuacją. Bobbie został od razu przewieziony do naszego laboratorium a ja usiadłam obok Colin’a.
- Jak sytuacja?
- Filtruję dane a ty jak się czujesz?
Uśmiechnęłam się by rozluźnić tą i tak już napiętą atmosferę.
- Dostałeś kiedyś w głowę patelnią?
- Nie a dlaczego pytasz?
- Bo właśnie tak się czuję.
- Może powinien cię obejrzeć lekarz?
- Wtedy dopiero poczułabym się źle.
Wtedy podszedł Rolly i spojrzał na Colin’a:
- Chcę do rana mieć wszystkie dane z akcji.
- Jasne.
Rolly spojrzał na mnie:
- Powinnaś odpocząć.
- Odpocznę, nie martw się.
- Nie wyglądasz za dobrze.
- Dzięki, wezmę dwie aspiryny i będę jak nowa.
- W takim razie jedź się położyć, ja muszę zostać na oddziale.
- Tak zrobię.
Rolly poszedł a ja wzięłam kurtkę i wyszłam z oddziału. Dopiero teraz zorientowałam się, że Rolly mnie sprawdza. Po co mówił, że będzie na oddziale? Nie wiem czy miał mnie za idiotkę? Nie, po prostu chciał abym poczuła się bezpieczna i może na czymś mnie złapie.
Jadąc ciemnymi ulicami nie miałam co prawda przysłowiowego ogona, ale czułam, że ta noc się jeszcze dla mnie nie skończyła. Weszłam do domu i choć padałam ze zmęczenia usiadłam przy kominku. Nie zapaliłam światła, ale wyjęłam swój pistolet i siedząc we fotelu czekałam co nastąpi. Coś miało nastąpić, ale nie wiedziałam co. Barodo od tamtej nocy też się nie odzywał więc najwyraźniej miał te same przeczucia co ja. W zasadzie to nie wiedziałam dlaczego w myślach odtwarzałam tamto wydarzenie i dlaczego tak bardzo byłam spragniona ujrzeć go ponownie. W końcu po godzinie złudnego czekania usnęłam. Być może to było moje złudzenie, że Rolly coś podejrzewa. A jednak coś mnie przebudziło, coś ,lub ktoś. Nie drgnęłam z miejsca ale wyraźnie słyszałam, że zamek w drzwiach się przekręca. Ktoś wszedł do środka, nie widziałam kto, ale kiedy po cichu zamknął za sobą drzwi, zapaliłam lampkę stojącą koło fotela, na którym siedziałam.
- Wygląda na to, że należą mi się wyjaśnienia, nie sądzisz?
Rolly spojrzał na mnie i podszedł bez słowa.
- Martwię się o ciebie.
- I dlatego włamujesz się do mnie w środku nocy? Czy ja już naprawdę nie mogę mieć odrobiny prywatności? Za chwilę nawet do łóżka mi wejdziecie.
Westchnęłam ciężko, ale nie odłożyłam broni, Rolly kucnął przy mnie:
-  Co się do diabła dzieje? Wytłumacz mi to wreszcie!
- Ciężko to wytłumaczyć, Colin ciągle szuka ,ale nadal w nieznany nam sposób wypływają informacje na zewnątrz, twoja siostra praktycznie się rozpłynęła w powietrzu, na planach akcji nie możemy polegać w stu procentach bo nigdy nie wiemy czy ktoś nie wpuści wirusa, albo nie zakłóci częstotliwości, Barodo przepadł, pogłoski niosą, że już jest u Omally’ego, ale my nie jesteśmy tego w stanie sprawdzić, Asir chociaż wiedzieliśmy, że gra na dwa fronty, powoli wymyka nam się spod kontroli i do tego wszystkiego ty…
- Ja?
- Wiem, że coś ukrywasz, znam cię. Jeśli nie będziemy sobie ufać…
- Jak mam ci ufać skoro ciągle mnie okłamujesz?
- Nawet jeśli czegoś ci nie mówię, robię to po to żeby cię ochronić.
- Skąd pewność, że potrzebuję tej ochrony?
- Wiesz mi ,że potrzebujesz.
- Przed czym?
- Przed samą sobą, przed własnymi emocjami.
Wiedziałam, że niestety miał rację, zmierzałam drogą, która w każdej chwili mogła mnie ściągnąć w przepaść, z której nie będzie już odwrotu.
- Dobrze,… ale to co ci powiem nie spodoba ci się.
- Słucham.
Już miałam powiedzieć wszystko, ale coś mnie powstrzymało:
- Uważam, że Asir nas zdradzi.
- Dlaczego?
- Dzisiaj mu uwierzyłam, ale potem kiedy znalazł się Bobbie, zrobił się dziwnie spięty, jakby się bał, że Bobbie go wskaże.
- Myślisz, że to możliwe?
- Nie wiem, ale Bobbie to nie podrzędny agent, nie dałby się podejść byle komu, jeśli Asir mówił prawdę, to dlaczego nie pomógł Bobbie’mu? Dlaczego nie zainteresował się, że nagle go za nim nie ma? Nie uważasz, że to dziwne? Myślę, że obsadził kogoś u nas w miejscu, o którym nawet byśmy nie pomyśleli a oprócz tego na bieżąco donosi Barodo, po takim czasie już by się z nim skontaktował, jeśli naprawdę chciałby nam pomóc.
Rolly spojrzał na mnie poważnie. Podchwycił moją myśl, widziałam to w jego oczach.
-  Każesz mi pracować z kimś takim i dziwisz się, że z tobą nie rozmawiam?
- To nasza jedyna jak na razie szansa na schwytanie Barodo.
- Tak, bo wy nic poza nim nie widzicie, czy to jakaś obsesja?
- Mówisz tak jakbyś nie zdawała sobie sprawy z tego co może się stać.
- Dla mnie najgorsze już się stało i mam gdzieś co stanie się dalej.
Oczy naszły mi łzami, musiałam być wiarygodna, a tak naprawdę to serce mi pękało okłamując go. Delikatnym ruchem palców dłoni przejechał mi po brwiach, policzkach i podbródku. Nie byłam w stanie odgadnąć jego uczuć a co gorsza nie rozumiałam własnych.
Rozdarta pomiędzy dwóch mężczyzn , z dwóch różnych światów i ja -  stojąca po środku.
- Powiedz mi co mam zrobić?
- Przydziel Asir’a komuś innemu. Zaczął mi ufać, może jeśli teraz zrozumie, że traci ze mną kontakt to się opamięta, jeśli nie, to znaczy, że po prostu się nami bawi.
- W porządku, coś jeszcze?
- Nie, to wystarczy, z boku będzie łatwiej mu się przyjrzeć.
- Liczę na to, bo nie mogę być wszędzie.
Kiwnęłam głową i odsunęłam głowę dając wyraz swojego nie tyle oburzenia co niezadowolenia z czułości, którą próbował mnie w tej chwili obdarzyć. Zabrał swoją rękę zrozumiawszy bez zbędnych słów o co mi chodzi:
- Już nigdy nie damy sobie szansy?
- To nie ja wybrałam odizolowanie się od ciebie.
- Wiem, ale jestem gotów to zmienić.
- Tylko, że ja nie jestem na to gotowa, nie teraz , przykro mi.
Kiwnął głową i podniósł się z kucków.
- Nie będę ci zabierał więcej czasu, odpocznij a jutro możesz zrobić sobie wolne.
Wyszedł i bez słowa zamknął za sobą drzwi, po chwili usłyszałam odjeżdżający samochód. Zabezpieczyłam broń i odłożyłam ją, przeciągnęłam się leniwie i postanowiłam udać się na górę do sypialni. Kiedy  dotarłam po schodach zapaliłam małą lampkę, spojrzałam na łóżko i aż podskoczyłam. Leżał na nim Barodo i zaczął klaskać:
- Jestem z ciebie dumny, przez moment myślałem, że chcesz mnie wystawić, ale spisałaś się znakomicie.
- Jak śmiesz? Byłeś tu przez cały ten czas?
- Musiałem mieć pewność, kochanie zrozum, tyle ludzi zawiodło moje zaufanie, nie mogę sobie na to pozwolić.
Podszedł do mnie i zamaszystym ruchem objął mnie w pół:
-  Wiem, że to rozumiesz, nikt nie chce być okłamywany, nie chciałbym mimo wszystko żeby twojemu przyjacielowi coś się stało.
- O czym ty mówisz?
- O tym…
Zaczął gładzić moje włosy:
- Że mimo iż się do tego nie przyznajesz, nie jest ci obojętny, a ja…, jestem bardzo zazdrosnym człowiekiem i nie mam w zwyczaju dzielić się ukochaną kobietą, a przecież nie będziesz próbowała mnie oszukać prawda? Wiesz dobrze…
Zaczął mnie całować po szyi a ja po prostu się przeraziłam, czy to możliwe, żebym właśnie odkryła jego prawdziwą naturę? Kontynuował:
- Że wiem o wszystkim co się dzieje prawda?
To prawda, wiedział o wszystkim, ale co jego słowa miały w tej chwili znaczyć? Łapczywie zaczął całować mój dekolt i wtedy nie wytrzymałam, odepchnęłam go stanowczo i spojrzałam w oczy:
- Ty chyba żartujesz prawda? Bo chyba nie próbujesz mnie szantażować?
- Spokojnie, przecież chyba nie bierzesz tego na poważnie?
Widząc moją minę próbował wszystko obrócić w żart, ale ja wiedziałam, że nie żartuje. Powolnym krokiem zbliżył się do mnie, chciałam się wycofać, ale złapał mnie.
- Potrafisz być równie uroczy co odpychający, nie wiem już teraz co bardziej mnie w tobie odpycha.
Kiedy mnie chwycił chciałam się wyrwać, ale po chwili zrezygnowałam, nie wiem czy ze strachu, czy z pragnienia poczucia jego bliskości. Nie potrafiłam uwierzyć w to co się dzieje, nie chciałam uwierzyć, że człowiek, który próbuje mnie zniewolić wyzwala we mnie jakieś inne uczucia niż nienawiść.
- Nie szarp się, nie warto, oboje wiemy, że tego chcesz.
- Po tym co usłyszałam nie wiem już czy tego chce.
Poczułam jak ręce zaciskają mu się na mojej talii i ból który sprawiał mi swoim uściskiem jakby chcąc ostrzec przed ewentualną ucieczką, równocześnie zawładnęła nim tak żądza posiadania mojego ciała, że nie byłam w stanie się od tego uwolnić choć bym chciała. Tylko czy chciałam? Czy raczej wolałam być zniewolona?
Całował centymetr po centymetrze moje ciało, gdy w końcu wyszeptał mi do ucha:
- Dobrze wiesz, że żaden mężczyzna nie da ci tego co ja.
Po tym jednak całym przedstawieniu straciłam swój romantyzm, przewrócił mnie na łóżku i rozdarł mi czarną bluzkę, którą na sobie miałam, po czym spodnie z czarnego jersey’u
- Jeszcze nikogo tak nie pragnąłem jak ciebie.
Wyczuł jednak we mnie napięcie, bo nagle jego ruchy stały się delikatniejsze, dalej jednak zbyt mocne jak dla mnie:
- Przepraszam cię kochanie, nie powinienem był ,ale tak bardzo się boję że ktoś mi cię odbierze. Wybacz mi…
Ale mleko już się rozlało, czy można o takiej groźbie od tak zapomnieć? Ja nie potrafiłam, a jednak tak bardzo targało mną na wszystkie strony niczym emocjonalnie zachwianą nastolatką.
Jeszcze przez chwilę musiał się opanowywać po gniewie, który go naszedł ale powoli, na nowo wyzwalał się z niego ten sam, czuły, delikatny i doprowadzający mnie do szaleństwa mężczyzna. Gdy po chwili poczułam ,że stanowimy już całość, na nowo zakradło się to cudowne ciepło jak za pierwszym razem we Włoszech. W ułamku sekundy zapomniałam o wszystkim co mi powiedział oddając się niekończącej rozkoszy, która zabrała mnie gdzieś, gdzie jeszcze nigdy nie byłam. Odkrywaliśmy się na nowo, a naszej wędrówce nie było końca.
Chciałam trwać w tym stanie wiecznie, chciałam nie pamiętać tego co usłyszałam tej nocy, gdy jednak zbudziłam się nad ranem ogarnęła mnie panika. Dotarło do mnie, że sytuacja jest po prostu patowa a ja na własne życzenie sama się w nią uwikłałam. Teraz jakiej decyzji bym nie podjęła, narażę zbyt wiele bliskich mi osób.

Chciało mi się płakać, ale nawet tego nie potrafiłam zrobić. Bezsilność odbijała się echem i dzwoniła mi w uszach tak głośno, że stawało się to nie do wytrzymania. Musiałam szybko poskładać pewne fakty i własne życie, zanim swoim postępowaniem doprowadzę do własnego upadku a co ważniejsze do upadku innych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz