XXVII A
Gdy dotarłam do
szpitala razem z Michael’em, Thorne leżał już pod aparaturą. Stałam przy
szklanej szybie pokoju i patrzyłam przez nią jak lekarze biegają koło niego
podłączają różne sprzęty. Wtedy stanął przy mnie Rolly.
- Białaczkę można
leczyć.
Powiedziałam nie
spoglądając nawet na niego.
- Nie w tym stanie.
- Od jak dawna to
wiesz?
- Od roku.
- Dlatego zdecydowałeś
się wrócić?
- Tak.
- Dlaczego mi nie
powiedziałeś?
- Prosił mnie o to,
obiecał, że sam ci powie, ale zwlekał zbyt długo. Jego szpik jest tak zainfekowany,
że mimo dwóch chemii i eksperymentalnej kuracji jego stan zamiast polepszać
się, z dnia na dzień się pogarsza. Odmówił dalszego leczenia chociaż mieliśmy
dawcę szpiku, sądziłem, że jeśli wrócisz to zmieni zdanie.
- Ale nie zmienił,
widać nie mam wpływu na jego decyzje, pewnie nigdy nie miałam skoro wybrał
śmierć zamiast życia ze mną.
- Życie w bólu to
żadne życie, nie dla człowieka takiego jak on.
- Nie rozumiem
dlaczego go tłumaczysz?
- Bo na jego miejscu
postąpiłbym dokładnie tak samo.
Zacisnęłam oczy żeby
łzy nie wypłynęły.
Wściekłość mieszała mi się z bólem i rozpaczą.
Jakaś część mnie chciała tam siedzieć teraz przy nim, ale ta druga uparcie
chciała stamtąd jak najszybciej uciec.
- Muszę ochłonąć.
Wyszłam ze szpitala i
stanęłam na podjeździe żeby zapalić. Odpaliłam papierosa i spojrzałam na ławkę
z boku, siedział tam Michael z papierosem w ręku i schyloną głową. Podeszłam
bliżej:
- Mogę się przysiąść?
Kiwnął tylko głową na
tak i wskazał rękę miejsce tuż obok siebie.
- Nie wiedziałam , że palisz.
- Tylko w sytuacjach
stresowych.
Uśmiechnęłam się,
spojrzał na mnie.
- Co cię tak
rozbawiło?
- Mówisz dokładnie tak
samo jak twój ojciec, on też palił tylko wtedy gdy sytuacja zdawała się go
przerastać.
- Mój ojciec? Czy mój
biologiczny ojciec? Tak myślę, że bardziej chyba o to miałem pretensje, że
nigdy ze mną nie porozmawiałaś na ten temat, niż o to, że upozorowano twoją
śmierć.
- Jak się
dowiedziałeś?
- Pewny nie byłem, ale
kiedyś ciotka Sue spiła się w czasie rocznicy twojej rzekomej śmierci i wykrzyczała,
że albo byłaś tak wyrachowana idąc do łóżka z Thorne’m tydzień po śmierci
Rolly’ego, albo nie jestem synem Thorne’a. Pytałem go potem o to, ale… nic nie
odpowiedział, ani też nie zaprzeczył. Uznałem, że nie warto drążyć, bo mogą go
boleć takie pytania, dałem spokój. Pewności nabrałem, kiedy ten maniak
wykrzyczał to ojcu w twarz, a ten po prostu zaniemówił.
- Przepraszam cię, nie
brałam pod uwagę ewentualności mojego powrotu, wiem że strasznie
pokomplikowałam wam życie, uwierz mi, że nie chciałam tego.
- Mogę cię o coś
zapytać?
- Pytaj, jeśli będę
mogła to ci odpowiem.
- Skoro tak to
wszystko wyglądało jak mówisz, to dlaczego się nie wycofałaś?
- Nie mogłam.
- Mamo, nie gniewaj
się, ale to realne życie a nie jakieś La Femme Nikita Luca Besson.
Uśmiechnęłam się.
- Wierz mi, że nie
mogłam.
- Dlaczego? Wytłumacz
mi to bo chcę zrozumieć.
- Nie mogę ci podać
szczegółów, ale trzydzieści lat temu przeprowadziłam akcję, która niestety
zarzutowała na całym moim dalszym życiu. Wszystko co od tej pory robiłam,
wiązało się poniekąd z tą jedną sprawą. Moja śmierć miała wam zapewnić
bezpieczeństwo, okazało się inaczej.
- To nie koniec
prawda?
- Nie, to dopiero
początek tego co musimy zrobić, dlatego mam do ciebie prośbę. Gdyby mi się coś
stało, postaraj się wytłumaczyć siostrze motywy mojego postępowania, bo Bóg mi
świadkiem, że robiłam wszystko aby was nie skrzywdzić. Nie może się dowiedzieć
o tym co powiedziałam tobie, ale gdy przyjdzie czas, jestem pewna, że będziesz
wiedział jak z nią rozmawiać.
Michael kiwnął głową.
- Czy kiedy to
wszystko się skończy opowiesz mi coś o nim?
- O Thorne’ie?
- Nie, o Rolly’m,
chciałbym wiedzieć o nim coś więcej, jeśli to też nie jest ściśle tajne.
- Pomyślę o tym, a
teraz wracajmy, ojciec może nas potrzebować.
Michael zgasił papierosa
a ja wyrzuciłam swojego, weszliśmy z powrotem na piętro i ponownie stanęliśmy
przy wielkiej szybie. Po dłuższej chwili zauważył nas Mark i wyszedł do nas z
pokoju.
- Co z nim?
- Ocknął się, ale…,
nie wiem na jak długo, myślę, że nie ma zbyt wiele czasu.
Poleciały mi łzy bo
nie docierało do mnie kompletnie to co działo się wokół. Pogładziłam Michael’a
po ramieniu, po czym weszłam do środka. Ubrałam na siebie kitel i maskę i
usiadłam.
- Dlaczego mi nie
powiedziałeś?
- Bo niczego by to nie
zmieniło, przedłużyłbym tylko wszystkim cierpienie.
- Nie miałeś prawa
decydować za nas.
- Mój młodszy brat
zmarł na białaczkę kiedy miał siedemnaście lat. Wszyscy patrzyliśmy jak bardzo
się męczy, rodzice na siłę próbowali znaleźć antidotum na jego chorobę a on
cierpiał coraz bardziej. Kiedyś wieczorem siedziałem przy nim a on poprosił
żebym odłączył aparaturę, która podtrzymywała go przy życiu. Wystraszyłem się i
uciekłem a on konał przez kolejne pięć dni. Teraz wiem, że mogłem skrócić jego
cierpienie, ale okazałem się zwykłym tchórzem. Ty jesteś odważna, więc jeśli
zajdzie taka potrzeba, nie przedłużaj mi na siłę życia, proszę, zrób to dla
mnie.
- Nie możesz tego ode
mnie żądać, to nie w porządku.
- Wolisz siedzieć tu i
patrzeć na roślinę?
Rozpłakałam się.
- Podpisałem DNR,
tylko ty możesz je cofnąć i wiem, że o tym wiesz, więc proszę żebyś tego nie
robiła.
Ścisnęłam jego dłoń,
na palcu nadal miał ślubną obrączkę.
Nie potrafiłam
powstrzymać emocji choć wiedziałam, że zapłakana żona to ostatnia rzecz jakiej
Thorne w tej chwili potrzebował.
- Nie możesz się
poddać, musisz walczyć, masz dzieci, mnie, pracę, co z oddziałem, chcesz
zostawić mnie z tym samą?
Uśmiechnął się, jego
cera miała szary kolor a oczy? Nie było już w nich blasku jaki zawsze z nich
bił.
- Nie zostawiam cię
samej, Rolly się tobą zajmie, zwrócił mi cię bym pod koniec moich dni mógł
jeszcze cieszyć się miłością do ciebie, wiem jak trudna to była dla niego
decyzja i ile go kosztowała, ale ty zawsze należałaś do niego, nawet kiedy
byłaś ze mną, twoje serce rozdarte było na pół.
Płakałam, teraz już
wiedziałam, że tego nie opanuję, a więc wiedział jak bardzo cierpiałam po
stracie Rolly’ego a jednak zdecydował się ze mną być i wychowywać nie swoje
dziecko.
- Życie z tobą to był
piękny czas, najpiękniejszy, to ty nauczyłaś mnie miłości, kiedy to przestałem
w nią wierzyć, każda chwila z tobą była warta grzechu.
Stanęłam przy oknie a
wzrokiem przywołałam Rolly’ego, wszedł do pokoju i stanął przy łóżku Thorne’a,
on również miał kitel i maskę, Thorne spojrzał na niego porozumiewawczo:
- Rozwiążcie tą sprawę
i nie daj jej skrzywdzić, wyznaczyłem cię na mojego następcę, nikt inny temu
nie podoła, musicie raz na zawsze skończyć tę sprawę.
Rolly kiwnął głową a
Thorne zamknął oczy, podskoczyłam do niego myśląc, że to koniec ale Rolly
chwycił mnie wpół.
- Kylie on usnął.
Nie mogłam opanować płaczu i bezwładnie
opadłam w ramionach Rolly’ego. Zza szyby widział to Michael.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz