sobota, 15 lutego 2014

Rozdział XXXII

XXXII

Wyruszyliśmy zgodnie z planem. Rolly nie uszanował mojej woli i centrum dowodzenia ustawił w apartamencie hotelowym, on i Colin osobiście siedzieli przy monitorach aby niczego nie przegapić. Nie wiem z jakich powodów tak bardzo zależało mu na tym by mieć mnie na oku, bo na pewno nie z powodu troski.
Wieczorem zaplanowano bankiet na którym oczekiwaliśmy, że pojawi się Barado. Miałam go olśnić swoją osobą, ale tak naprawdę to nie specjalnie miałam pojęcie jak to zrobić. Człowiek taki jak on nie zainteresowałby się pierwszą lepszą dziewczyną, ale ja chyba nie potrafiłam być zalotna i niedostępna zarazem, choć tego ode mnie oczekiwano. Być może rzeczywiście chciałam udowodnić coś sobie albo Rolly’emu, tylko po co?
Długo stałam przed szafą z ubraniami, w końcu do mojego hotelowego apartamentu weszła Kim  z Anne. Widok tej drugiej nieco mnie rozzłościł, ale rzekomo przyjaciół trzeba trzymać bardzo blisko siebie, jednak wrogów jeszcze bliżej. Kim widząc mój niepewny wzrok od razu wzięła się za wyjaśnienia:
- Rolly prosił żebyśmy ci pomogły bo dostaliśmy informacje, że Achmed pojawił się na Sali.
Ciężko wypuściłam powietrze.
- Jest sam?
- Pytasz o kobietę?
- Tak.
- Przyjechał sam, zazwyczaj na miejscu szuka sobie towarzyszki.
Uparcie wpatrywałam się w lustro, kończyłam właśnie makijaż, ale spojrzałam na swoje świeżo pofarbowane na blond włosy, zmiana koloru niestety była konieczna na potrzeby akcji – Achmed gustował w blondynkach.
- Nie mogę się przyzwyczaić do tego diabelnego koloru.
Kim uśmiechnęła się.
- A ja pamiętam kiedy się w nim lubowałaś a kiedy zmieniałaś kolor na ciemny, wszyscy wiedzieliśmy, że masz ciężkie dni i potrzebujesz zmiany.
Miała rację, choć ostatnimi czasy lubowałam się w ciemnych kolorach wychodząc z założenia iż łatwiej wówczas wkomponować się w tłum, pamiętam czasy, w których nagminnie nosiłam blond pasemka. Ten kolor jednak przywoływał do mnie wspomnienia z dni, w których moja osobowość zdawała się być bardziej łagodna.
- Czas zacząć show.
Otworzyłam wielką rozsuwaną szafę, muszę przyznać, że Rolly postarał się by zasób mojej garderoby był pokaźny. Przeszło mi nawet przez myśl, że jak zwykle Vicky maczała w tym swoje palce, bo któż by inny mógł mieć takie wyczucie smaku?
- Kim, nadajnik i pospieszcie się.
Usłyszałam głos Rolly’ego, Kim podała mi pierścionek, nałożyłam go na palec i ścisnęłam, wtedy się uaktywnił i Rolly z Colin’em zaczęli mnie słyszeć i widzieć.
- Mam ją.
Colin oznajmił Rolly’emu a ten skinął głową, ja natomiast zaczęłam kolejno przesuwać sukienki, w poszukiwaniu tej właściwej, ale nie mogłam się zdecydować.
- Kim pomóż mi, bo nie wybiorę, czarna, biała czy czerwona?
- Sama nie wiem.
- Granatowa.
Anne aż podskoczyła słysząc radę Rolly’ego, przesunęłam dwie suknie i zobaczyłam dopasowaną  sukienkę w granatowym kolorze. Długość sięgała przed kolana, ale miała rozcięcie przez całe uda, dekolt zarówno z przodu jak i z tyłu był głęboki, sięgnęłam po nią nieśmiało. Rolly zawsze wiedział co będzie na mnie idealnie leżało i co przykuje czyjąś uwagę.
- Dobra, dajcie mi minutę.
Weszłam z sukienką do łazienki a po minucie wyszłam ubrana, wzięłam głęboki wdech po czym otworzyłam drzwi, ubrałam stojące przy dużym lustrze granatowe buty na szpilce, po czym spojrzałam na moje towarzyszki, Colin przy monitorze zaniemówił, Anne też, Kim uśmiechnęła się na mój widok a Rolly stojący przy Colinie przełknął ślinę.
- W porządku Colin, jestem gotowa.
- Jezu, zabierz mnie ze sobą.
Zaczęłam się śmiać.
- Innym razem mój geniuszu, obiecuję.
- W porządku zaczynamy, duża sala jest obstawiona.
- Zrozumiałam.
Raz jeszcze spojrzałam w swoje odbicie w lustrze, po czym wyszłam z apartamentu i skierowałam się korytarze w stronę windy, którą zjechałam na główną salę. Bankiet już trwał.
Kim i Anne poszły do pokoju, w którym siedział Colin i Rolly – obserwowali mnie.
Wolnym krokiem podeszłam do schodów i zatrzymałam się na moment aby w odpowiedni sposób dać możliwość Achmed’owi na zainteresowanie się moją osobą. Poskutkowało, poczułam, że rozmawiający z kilkoma mężczyznami oderwał się od rozmowy i skierował swoje spojrzenie na mnie. Chwyciłam się poręczy i powoli zaczęłam schodzić na dół po krętych schodach. Gdy zeszłam niżej podszedł do mnie powoli a jego ludzie porozstawiani po całej sali od razu wzmogli swoją czujność, on jednak gestem ręki zabronił im wykonywać jakikolwiek ruch. Wycofali się i zajęli swoje poprzednie pozycje, zeszłam ze schodów, wbiłam w niego swój wzrok, ale nie zatrzymałam się, tylko poszłam dalej. Obejrzał się za mną a ja udałam się w stronę baru. Cały wieczór mnie obserwował, gdy w końcu zorientował się, że jestem sama i na nikogo nie czekam, podszedł do mnie, gdy siedziałam przy stoliku. Orkiestra akurat zaczęła grać instrumentalne „River flows in you” kiedy poprosił mnie do tańca.
- Czy mogę prosić?
- Nie wiem czy taniec z nieznajomym wpłynie pozytywnie na mój obecny stan.
- Zapewniam, że zrobię wszystko aby ten stan uległ poprawie.
Uśmiechnął się do mnie, było coś w tym spojrzeniu, coś co mnie bardzo ujęło, coś co widziałam tylko raz w całym swoim życiu. Miał w oczach ogień, ten sam, który miał Nick gdy go poznałam, ten sam, który ostrzegał mnie przed nadchodzącym niebezpieczeństwie a jednak był zbyt silny by go odepchnąć. Wystawiłam rękę i poszliśmy na środek Sali. Zaczęliśmy tańczyć i rozmawiać, ale on cały czas studiował mnie całą jakby na siłę próbował doszukać się jakiegoś spisku.
- Rybka chwyciła haczyk, jest jej, to widać z daleka.
Rolly nie odezwał się na słowa Colina tylko utkwił swój wzrok w jakimś martwym punkcie ściany, Anne gniewnie spojrzała na niego a Kim odwróciła głowę.
Tymczasem ja zatraciłam się w tym tańcu i w którymś momencie wystraszyłam się sama siebie. Co ja wyprawiałam? Nie wiem, nie potrafiłam wyjaśnić tego co w jednej chwili się ze mną stało. Poczułam rosnące pragnienie bliskości obcego mi mężczyzny, na dodatek stojącego po przeciwnej stronie , tej złej stronie, którą ja miałam wyeliminować.
Po skończonym tańcu dalej znajdowałam się w jego uścisku, zahipnotyzował mnie wzrokiem:
- Zdarzyło ci się kiedyś, żebyś zatańczyła z kimś jeden taniec i miała wrażenie, że znasz go całe życie?
Uśmiechnęłam się, wiedziałam, że dokonałam niemożliwego. Wiedziałam, że Rolly słyszy co mówię, ale nie przejmowałam się tym, słowa same płynęły z moich ust.
- Właśnie teraz je mam i przeraża mnie to.
- Może w to nie uwierzysz, ale mnie też.
Oparłam swoją głowę na jego ramieniu i poczułam jak przyciska mnie do siebie mocniej, czułam jego twarz w moich włosach, ale nie przeszkadzało mi to. Był delikatny i czuły a przede wszystkim, nie starał się przekroczyć granicy, którą chciałam zachować.
Kiedy już przekonałam się, że nie grozi mi z jego strony żaden atak rozluźniłam napięte dotąd mięśnie. Wyczuł to i uśmiechnął się delikatnie.
Na sali robiło się coraz luźniej ale my dalej tańczyliśmy w rytm kolejnej piosenki Can’t stop loving you Phil’a Collins’a. Poczułam dziwną lekkość i chęć życia zarazem.

To prawda co mówią , nie ważne ile kobieta ma lat pragnie być kochana i adorowana, to daje jej poczucie własnej wartości i siłę, której potrzebuje by przetrwać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz