XXXII
Wyruszyliśmy zgodnie z
planem. Rolly nie uszanował mojej woli i centrum dowodzenia ustawił w
apartamencie hotelowym, on i Colin osobiście siedzieli przy monitorach aby
niczego nie przegapić. Nie wiem z jakich powodów tak bardzo zależało mu na tym
by mieć mnie na oku, bo na pewno nie z powodu troski.
Wieczorem zaplanowano
bankiet na którym oczekiwaliśmy, że pojawi się Barado. Miałam go olśnić swoją
osobą, ale tak naprawdę to nie specjalnie miałam pojęcie jak to zrobić.
Człowiek taki jak on nie zainteresowałby się pierwszą lepszą dziewczyną, ale ja
chyba nie potrafiłam być zalotna i niedostępna zarazem, choć tego ode mnie
oczekiwano. Być może rzeczywiście chciałam udowodnić coś sobie albo Rolly’emu,
tylko po co?
Długo stałam przed
szafą z ubraniami, w końcu do mojego hotelowego apartamentu weszła Kim z Anne. Widok tej drugiej nieco mnie
rozzłościł, ale rzekomo przyjaciół trzeba trzymać bardzo blisko siebie, jednak
wrogów jeszcze bliżej. Kim widząc mój niepewny wzrok od razu wzięła się za
wyjaśnienia:
- Rolly prosił żebyśmy
ci pomogły bo dostaliśmy informacje, że Achmed pojawił się na Sali.
Ciężko wypuściłam
powietrze.
- Jest sam?
- Pytasz o kobietę?
- Tak.
- Przyjechał sam,
zazwyczaj na miejscu szuka sobie towarzyszki.
Uparcie wpatrywałam
się w lustro, kończyłam właśnie makijaż, ale spojrzałam na swoje świeżo
pofarbowane na blond włosy, zmiana koloru niestety była konieczna na potrzeby
akcji – Achmed gustował w blondynkach.
- Nie mogę się
przyzwyczaić do tego diabelnego koloru.
Kim uśmiechnęła się.
- A ja pamiętam kiedy
się w nim lubowałaś a kiedy zmieniałaś kolor na ciemny, wszyscy wiedzieliśmy,
że masz ciężkie dni i potrzebujesz zmiany.
Miała rację, choć
ostatnimi czasy lubowałam się w ciemnych kolorach wychodząc z założenia iż
łatwiej wówczas wkomponować się w tłum, pamiętam czasy, w których nagminnie
nosiłam blond pasemka. Ten kolor jednak przywoływał do mnie wspomnienia z dni,
w których moja osobowość zdawała się być bardziej łagodna.
- Czas zacząć show.
Otworzyłam wielką
rozsuwaną szafę, muszę przyznać, że Rolly postarał się by zasób mojej garderoby
był pokaźny. Przeszło mi nawet przez myśl, że jak zwykle Vicky maczała w tym
swoje palce, bo któż by inny mógł mieć takie wyczucie smaku?
- Kim, nadajnik i
pospieszcie się.
Usłyszałam głos
Rolly’ego, Kim podała mi pierścionek, nałożyłam go na palec i ścisnęłam, wtedy
się uaktywnił i Rolly z Colin’em zaczęli mnie słyszeć i widzieć.
- Mam ją.
Colin oznajmił
Rolly’emu a ten skinął głową, ja natomiast zaczęłam kolejno przesuwać sukienki,
w poszukiwaniu tej właściwej, ale nie mogłam się zdecydować.
- Kim pomóż mi, bo nie
wybiorę, czarna, biała czy czerwona?
- Sama nie wiem.
- Granatowa.
Anne aż podskoczyła
słysząc radę Rolly’ego, przesunęłam dwie suknie i zobaczyłam dopasowaną sukienkę w granatowym kolorze. Długość sięgała
przed kolana, ale miała rozcięcie przez całe uda, dekolt zarówno z przodu jak i
z tyłu był głęboki, sięgnęłam po nią nieśmiało. Rolly zawsze wiedział co będzie
na mnie idealnie leżało i co przykuje czyjąś uwagę.
- Dobra, dajcie mi
minutę.
Weszłam z sukienką do
łazienki a po minucie wyszłam ubrana, wzięłam głęboki wdech po czym otworzyłam
drzwi, ubrałam stojące przy dużym lustrze granatowe buty na szpilce, po czym
spojrzałam na moje towarzyszki, Colin przy monitorze zaniemówił, Anne też, Kim
uśmiechnęła się na mój widok a Rolly stojący przy Colinie przełknął ślinę.
- W porządku Colin,
jestem gotowa.
- Jezu, zabierz mnie
ze sobą.
Zaczęłam się śmiać.
- Innym razem mój
geniuszu, obiecuję.
- W porządku
zaczynamy, duża sala jest obstawiona.
- Zrozumiałam.
Raz jeszcze spojrzałam
w swoje odbicie w lustrze, po czym wyszłam z apartamentu i skierowałam się
korytarze w stronę windy, którą zjechałam na główną salę. Bankiet już trwał.
Kim i Anne poszły do
pokoju, w którym siedział Colin i Rolly – obserwowali mnie.
Wolnym krokiem
podeszłam do schodów i zatrzymałam się na moment aby w odpowiedni sposób dać
możliwość Achmed’owi na zainteresowanie się moją osobą. Poskutkowało, poczułam,
że rozmawiający z kilkoma mężczyznami oderwał się od rozmowy i skierował swoje
spojrzenie na mnie. Chwyciłam się poręczy i powoli zaczęłam schodzić na dół po
krętych schodach. Gdy zeszłam niżej podszedł do mnie powoli a jego ludzie
porozstawiani po całej sali od razu wzmogli swoją czujność, on jednak gestem
ręki zabronił im wykonywać jakikolwiek ruch. Wycofali się i zajęli swoje
poprzednie pozycje, zeszłam ze schodów, wbiłam w niego swój wzrok, ale nie
zatrzymałam się, tylko poszłam dalej. Obejrzał się za mną a ja udałam się w
stronę baru. Cały wieczór mnie obserwował, gdy w końcu zorientował się, że
jestem sama i na nikogo nie czekam, podszedł do mnie, gdy siedziałam przy
stoliku. Orkiestra akurat zaczęła grać instrumentalne „River flows in you”
kiedy poprosił mnie do tańca.
- Czy mogę prosić?
- Nie wiem czy taniec
z nieznajomym wpłynie pozytywnie na mój obecny stan.
- Zapewniam, że zrobię
wszystko aby ten stan uległ poprawie.
Uśmiechnął się do
mnie, było coś w tym spojrzeniu, coś co mnie bardzo ujęło, coś co widziałam
tylko raz w całym swoim życiu. Miał w oczach ogień, ten sam, który miał Nick
gdy go poznałam, ten sam, który ostrzegał mnie przed nadchodzącym
niebezpieczeństwie a jednak był zbyt silny by go odepchnąć. Wystawiłam rękę i
poszliśmy na środek Sali. Zaczęliśmy tańczyć i rozmawiać, ale on cały czas
studiował mnie całą jakby na siłę próbował doszukać się jakiegoś spisku.
- Rybka chwyciła haczyk,
jest jej, to widać z daleka.
Rolly nie odezwał się
na słowa Colina tylko utkwił swój wzrok w jakimś martwym punkcie ściany, Anne
gniewnie spojrzała na niego a Kim odwróciła głowę.
Tymczasem ja
zatraciłam się w tym tańcu i w którymś momencie wystraszyłam się sama siebie.
Co ja wyprawiałam? Nie wiem, nie potrafiłam wyjaśnić tego co w jednej chwili
się ze mną stało. Poczułam rosnące pragnienie bliskości obcego mi mężczyzny, na
dodatek stojącego po przeciwnej stronie , tej złej stronie, którą ja miałam wyeliminować.
Po skończonym tańcu
dalej znajdowałam się w jego uścisku, zahipnotyzował mnie wzrokiem:
- Zdarzyło ci się
kiedyś, żebyś zatańczyła z kimś jeden taniec i miała wrażenie, że znasz go całe
życie?
Uśmiechnęłam się,
wiedziałam, że dokonałam niemożliwego. Wiedziałam, że Rolly słyszy co mówię,
ale nie przejmowałam się tym, słowa same płynęły z moich ust.
- Właśnie teraz je mam
i przeraża mnie to.
- Może w to nie
uwierzysz, ale mnie też.
Oparłam swoją głowę na
jego ramieniu i poczułam jak przyciska mnie do siebie mocniej, czułam jego
twarz w moich włosach, ale nie przeszkadzało mi to. Był delikatny i czuły a
przede wszystkim, nie starał się przekroczyć granicy, którą chciałam zachować.
Kiedy już przekonałam
się, że nie grozi mi z jego strony żaden atak rozluźniłam napięte dotąd
mięśnie. Wyczuł to i uśmiechnął się delikatnie.
Na sali robiło się
coraz luźniej ale my dalej tańczyliśmy w rytm kolejnej piosenki Can’t stop
loving you Phil’a Collins’a. Poczułam dziwną lekkość i chęć życia zarazem.
To prawda co mówią ,
nie ważne ile kobieta ma lat pragnie być kochana i adorowana, to daje jej
poczucie własnej wartości i siłę, której potrzebuje by przetrwać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz