niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział LXIX

LXIX

Następnego dnia udałam się na oddział, Colin dziwnie jakoś na mnie patrzył. Miałam właśnie do niego podejść, kiedy oddział pierwszy z Rolly’m na czele wprowadzili na oddział szarpiącego się Simonsa. Rolly spojrzał na swoich ludzi:
- Zaprowadźcie go do sali przesłuchań.
Rolly podszedł do mnie akurat w momencie kiedy zauważyłam na monitorze zdjęcie Jen, spojrzałam pytająco:
- Czy w końcu wyjaśnisz mi co tu się dzieje?
- Wejdź do mnie dobrze? Colin ty też.
Ruszyliśmy w trójkę do gabinetu Rolly’ego, usiadłam i zapaliłam papierosa:
- Sprawdziliśmy nabój, który mi przyniosłaś, został wystrzelony z broni Lindy.
- Ale…
- Ale to nie ona strzelała.
- Więc kto? Sue?
- Nie, Jen – partnerka twojego ojca.
Poczułam się tak jakbym dostała w twarz.
- To nie możliwe, traktowała mnie jak córkę, nie mogłaby…
- Posłuchaj ja nie wiem jak daleko to wszystko jest zaawansowane, ale w tej chwili to sprawdzamy, wysyłamy tylko sprawdzone oddziały do czasu aż Colin dokona selekcji. Ty wrócisz do swoich zadań i spróbujesz do końca rozpracować Asir’a, nie wiemy czy on też w tym siedzi czy po prostu się nim posłużyli. Porozumiewamy się na kanale beta do czasu aż się wszystko nie wyjaśni. To odrębny kanał, na razie nic więcej nie robisz, nie możemy wzbudzać podejrzeń, jeśli Jen się czegoś domyśli albo Linda, nigdy nie dowiemy się prawdy a ludzie dalej będą ginąć. Niezależnie od tego jak działają są nieodzownie połączeni z Omally’m, jeśli Jen się dowie twój ojciec może być w niebezpieczeństwie, musimy działać rozważnie.
Kiwnęłam głową bo wiedziałam ,że nie mam wyboru, to wszystko było zbyt skomplikowane nawet jak dla mnie. Cała nadzieja była w Colin’ie, który miałam nadzieję rozwikła te powiązania, bo zaczęłam się gubić.
- A co z Lindą?
Zapytał Colin niespodziewanie.
- Mam ją wysłać na badania?
- Nie, będziemy ją obserwować, zajmę się nią.
- Na badania?
Zapytałam, nie mając pojęcia co za chwilę usłyszę.
- No tak bo jest w ciąży.
Colin spojrzał na moją minę i że automatycznie swój wzrok skierowałam na Rolly’ego, który spuścił głowę.
Wtedy Colin zmienił ton widząc co się dzieje.
- Znaczy tak przypuszczamy.
- Rozumiem.
Byłam przekonana, że teraz sprawa skomplikuje się jeszcze bardziej, bo przecież jeśli była w ciąży to na pewno z Rolly’m. Jezu, już chyba nic gorszego w tym dniu nie mogło mnie spotkać, co jeszcze za nowości miałam usłyszeć?
Moja siostra przepadła, moja macocha próbowała mnie zabić, kochanka mojego ukochanego była w ciąży, Daniels sam chętnie by mnie ukrzyżował a Dante mnie zostawił, bo związek ze mną był zbyt trudny chyba jak dla niego. Jedynym dla mnie rozsądnym rozwiązaniem było wziąć za kark Asir’a prosto na salę treningową i wyżycie się. Tak właśnie zrobiłam.
Takiego treningu chyba Asir się nie spodziewałam, najzwyczajniej w świecie zrobiłam sobie z niego worek treningowy, ale nie mogłam się powstrzymać. W końcu jednak udało mu się obalić mnie na ziemię. Chwycił mnie za nadgarstki i spojrzał w oczy, nie mogłam się wyszarpnąć:
- Co ty wyprawiasz? Chcesz mnie zabić?
- A żebyś wiedział ,że o tym pomyślałam!
- Dlaczego? Zrozum wreszcie, że nie jestem twoim wrogiem.
- W tej chwili każdy nim jest.
- Nie ja.
Wtedy udało mi się go przewrócić na plecy:
- Zwłaszcza ty.
Ponownie on znalazł się nade mną:
- Nic ci nie przyjdzie z mojej śmierci! Mogę ci pomóc, ale nie chcę ci zrobić krzywdy więc przestań wreszcie mnie okładać.
- Ty mi chcesz pomóc? Chyba żartujesz.
- Nie żartuję, wypij ze mną kawę a przekonasz się, że warto.
- Dobra, powiem, że zabieram cię w teren, ale jeśli kłamiesz, to nie wrócisz żywy.
- I znowu te groźby, ale zgoda.
Wstaliśmy oboje, z góry obserwował nas Rolly, spojrzałam na niego ale wzrokiem pełnym nienawiści, udaliśmy się do szatni.
Mieliśmy już wychodzić kiedy przyszedł Cole, spojrzałam na Asir’a:
- Spotkamy się przy wyjściu.
Asir kiwnął głową i poszedł a Cole uśmiechnął się szeroko:
- Umawiasz się z rekrutami?
Zaczęłam się śmiać.
- Zazdrosny jesteś?
- Pewnie.
- To dobrze, coś potrzebujesz? Bo mam szkolenie w terenie.
- Nie, chciałem tylko…
- Co?
- Właściwie to nic, później pogadamy.
- Na pewno?
- Tak ,idź nie zatrzymuję cię.
Skinęłam głową i poszłam. Miałam takie wrażenie, że Cole chciał mi powiedzieć coś ważnego, ale nie miałam pojęcia dlaczego się z tego wycofał.
Razem z Asir’em pojechaliśmy na wzgórze ,na którym lubiłam niegdyś przebywać. Wydawało mi się to bardzo bezpieczne miejsce a przede wszystkim nieznane nikomu. Jeździłam tam często jako dziecko, później już nigdy tam nie wróciłam, to przywoływało zbyt wiele wspomnień ,jednak teraz byłam w stanie się z nimi zmierzyć.
Usiedliśmy na zboczu góry, Asir patrzył tak jakby dobrze znał to miejsce.
- Kiedyś sądziłem, że Ameryka to miejsce dla mnie, nowe możliwości, szersze perspektywy, a teraz myślę, że to takie samo bagno jak wszędzie.
- Nasza praca nie sprzyja zwykłym śmiertelnikom, powinieneś o tym wiedzieć.
- Wiem, przyjaźniłaś się z Bobbie’m prawda?
- To był dobry człowiek, po moim powrocie nie mieliśmy zbyt wiele czasu na spotkania, ale tak, przyjaźniliśmy się.
- Pamiętasz jak jakiś czas temu Bobbie był w Syrii?
- Pamiętam, odniósł kontuzję ręki, poważnie mu dokuczała.
- Simons dał mu Severat w kapsułkach, powiedział, że to zniweluje ból, na fiolce widniała nazwa leku na kodeinie. Bobbie po miesiącu złapał cug, potrzebował coraz więcej a Simons z każdą fiolką zwiększał ilość narkotyku w ampułce. Łykał je aż do tego dnia, gdy go złapaliście. Nie był sobą. Choć wyglądał normalnie, funkcjonował jak zaprogramowana maszyna.
- Nie rozumiem, wiedziałeś o tym i nie powiedziałeś mi?
- Nie mogłem, mieli moją siostrę zrozum, myślałem, że jeśli ich nie wydam i będę milczał…, cholera przepraszam Kal.
- Dlaczego teraz mi to wszystko mówisz?
- Dostałem wiadomość, że moja siostra nie żyje.
Spojrzałam na niego:
- Przykro mi, naprawdę.
- Linda przez cały ten czas spotykała się z Bobbie’m, manipulowała nim i świetnie jej to wychodziło, ale wtedy Rolly zaczął się czegoś domyślać, więc musiała się nim zająć i zakochała się. To nie spodobało się Jen. Spanikowała obawiając się, że Linda wszystko mu powie.
- Wiemy dobrze, że ludzie tacy jak oni mają sposoby na uciszanie niewygodnych świadków.
- Z Lindą to nie taka prosta sprawa.
- Dlaczego?
- Linda jest córką Jen.
- Co?
- Nie wiedziałaś?
- Nie, skąd?
- Myślałem, że Colin już się tego doszukał.
- Nie rozumiem skąd w tym wszystkim znalazła się Jen, ufałam jej, traktowała mnie jak córkę, w życiu nie pomyślałabym, że…
- Że będzie chciała cię zabić? No wiesz, pokrzyżowałaś jej plany.
- Ja? Czym?
- Kiedy rzekomo umarłaś twój ojciec chcąc zagłuszyć swoją stratę przelał część uczuć na nią, Jen myślała, że jej córka stanie się oczkiem w głowie twojego ojca, tymczasem ty wróciłaś i… Zrozum Jen nie pochodzi z zamożnej rodziny, jej mąż prał ją niczym żyto, Linda trafiła do rodziny zastępczej a twój ojciec wyciągnął Jen z rynsztoka. Dopiero kiedy stanęła na nogach postanowiła odzyskać córkę, twój ojciec był bardzo wpływowy – pomógł jej w tym, ale wtedy ty go odnalazłaś i przestał już tak bardzo zwracać na nią uwagę. Nie to, że był jakiś nieczuły czy arogancki, ale…, zmienił się.
- Chcesz powiedzieć, że Omally chce mnie dopaść przez nią?
- Ja wiem jedynie, że Omally uwierzył w twoją śmierć, ale Jen zna Daniels’a i przypuszczam, że od niego się dowiedziała, że twoja śmierć była sfingowana.
- Agenci zaczęli ginąć zanim się ujawniliśmy, gdyby do tego nie doszło nigdy bym nie wróciła.
- Ale Jen obawiała się, że mimo wszystko będziesz próbowała szukać z nim za jakiś czas kontaktu.
- Czy ty wiesz ,że Linda jest w ciąży?
Asir spuścił głowę.
- Powiedziała mi w zaufaniu.
- Wie, że o wszystkim wiesz?
- Nie, nie przyznałem się, o ciąży mi powiedziała, bo jest przekonana, że mnie nienawidzisz więc…
- To dziecko Rolly’ego prawda?
- Na to pytanie to już ci nie odpowiem.
- Nie chcesz?
- Nie, po prostu nie wiem, tak daleko nasza rozmowa nie zaszła.
- Wiem, że mi nie ufasz, ale nie ukrywam, że jest dla mnie bardzo ważne żebyś zaczęła.
- Dlaczego?
Asir zaczął się śmiać.
- Jak ci powiem, to nie zaczniesz znowu do mnie strzelać?
- Postaram się nie.
- Lubię cię, poza tym cenię cię jako człowieka, bo wszystko co robisz nie jest podszyte kłamstwem.
Pokiwałam głową z niedowierzaniem.
- Asir, wszystko co robię jest podszyte kłamstwem.
- Ale ja nie mówię o pracy, chodzi mi o to jaka jesteś na co dzień.
- Załóżmy, że dam ci szansę, obiecasz, że nie będziesz się podlizywał? Bo bardzo tego nie lubię.
- Zgoda.
Wyciągnęłam do niego rękę a on podał mi swoją.
- Mam nadzieję, że nie pożałuję tego, bo jeśli zawiedziesz… - zginiesz.
Jego mina spoważniała, moja również.
- Wiem o tym.
Kiwnęłam głową.
- W takim razie wracajmy zanim ktoś zacznie coś podejrzewać, co do Lindy, to jeśli ci na to pozwoli trzymaj się blisko niej, na razie nie wiem co planuje Rolly, ale wolę wiedzieć co się na bieżąco dzieje.

Wstaliśmy i poszliśmy w stronę samochodu, Asir zachowywał się tak jakby co najmniej wygrał los na loterii. Całą drogę powrotną mówił, ale nie wiedziałam co, bo moje myśli znajdowały się z dala od samochodu i błądziły w świecie, do którego poza mną, nikt nie miał dostępu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz