XLI
Treningi trwały dalej
bardzo intensywnie, ale musiałam nieco spuścić z tonu. Wiedziałam , że moje
poczynania są bacznie obserwowane, musiałam być czujna. Barodo miał rację
mówiąc, że zawsze będzie przed wszystkimi, musiał mieć jeszcze kogoś u nas, bo
skoro Asir mnie sprawdzał, to znaczy, że nie wiedział iż spotkałam się z
Barodo.
Nie wiedząc o co
chodzi i nie ufając już nikomu, gdyż nawet Rolly’ego uważałam w tej chwili za
zdrajcę, po którymś treningu poszłam do Rolly’ego:
- O co chodzi?
Zapytał.
- Chcę zabrać Asir’a
na trening w terenie, jeśli ma mi zaufać jego kontakt ze mną nie może się
ograniczać jedynie do sali treningowej.
- Jesteś pewna?
- To jedyny sposób.
- Dobrze, przydzielę
ci kilku ludzi.
- Nie, nie chcę
ochrony, jeśli mam wykonać to zadanie to zrobię to po mojemu, więc bądź tak
dobry i trzymaj swoje psy na uwięzi, inaczej sami będziecie musieli się ze
wszystkim uporać.
Przez chwilę się
wahał, w końcu jednak skinął głową, już miałam wychodzić, kiedy zawołał:
- Kylie…
- Tak?
Podszedł i spojrzał mi
w oczy tak głęboko jak dawno już tego nie robił:
- Ufam ci, nie zawiedź
mnie.
Zamurowało mnie, czy
naprawdę mi ufał czy to miało raczej oznaczać : miej się na baczności bo cię
obserwuję. Nie zapytałam jednak tylko przytaknęłam głową i wyszłam z gabinetu.
Poszłam do szatni i po minucie byłam już gotowa do wyjścia. Podeszłam do
Asir’a, który właśnie ćwiczył z Gino’em, pokazałam ręką Ginowi, że czas się
skończył. Rzuciłam Asir’owi ręcznik i powiedziałam krótko:
- Zbieraj się, masz
dwie minuty, czekam przy wyjściu.
Popatrzył na mnie ze
zdziwieniem:
- Dokąd idziemy?
- Zobaczysz, pospiesz
się.
Poszłam a Asir pobiegł
truchtem do szatni, po pięciu minutach zameldował się tuż obok mnie,
podeszliśmy do J.T:
- J.T!
- Hej słonko, co tam?
- Wydaj mu broń.
J.T popatrzył na mnie
jakbym żartowała.
- A jaką?
- Taką żeby nie zrobił
sobie od razu krzywdy, idziemy w teren.
J.T był podejrzliwy
jak nigdy, spojrzał do góry na szybę gabinetu Rolly’ego, ale gdy ten kiwnął
głową J.T poszedł po jakiegoś przechodzonego glock’a i wręczył go Asir’owi.
- Spokojnie J.T wiem
co robię.
- Nigdy w ciebie nie
wątpiłem słonko.
Uśmiechnęłam się i
ubrałam okulary słoneczne. Razem z Asir’em wyszliśmy na zewnątrz i udaliśmy się
do mojego samochodu. Ruszyłam z parkingu i udałam się w miejsce, w którym
kiedyś zaatakowali mnie nasi agenci chcąc sprawdzić moje umiejętności.
Po drodze zamieniliśmy
kilka słów, Asir mi nie ufał, czułam to, ale też mnie to nie dziwiło.
- Dlaczego jedziemy w
teren?
- To takie straszne?
Czy boisz się, że chcę cię zabić?
- Prawdę mówiąc przyszło
mi to do głowy.
- Gdybym chciała cię
zabić, już byś nie żył, jak wiesz okazji mi nie brakuje.
- Więc dlaczego? Na
szkoleniach mówiono, że szkolenia w terenie to ostatni etap a ja nie ukończyłem
jeszcze sali.
- To prawda, ale to
dlatego mamy wykładowców i operacyjnych, tamci są od gadania a ja od działań
praktycznych. Nie zdobędziesz takich kwalifikacji jak bym chciała ćwicząc
jedynie na sali treningowej. To moje
zdanie.
- Dlaczego ja?
Dlatego, że mogę cię doprowadzić do Barodo?
- Dlatego, że masz potencjał,
do tego byłeś agentem Masadu, a to znacznie podwyższa twoje kwalifikacje, a
jeśli chodzi o Barodo, to mam gdzieś czy się z nim skontaktujesz, odcięto mnie
od jego sprawy a ja nie mam zamiaru wystawić im go jak na tacy.
Wreszcie dojechaliśmy
na miejsce, zatrzymałam samochód i stanęłam na uboczu. Wyszedł z samochodu i
spojrzał niepewnie.
- Będziesz tak stał?
- Ciężko cię rozgryźć
wiesz?
- Wiem, więc nawet nie
próbuj, musisz mi po prostu zaufać.
- Jak niby mam to
zrobić z wiedzą, którą posiadam.
- Z jaką wiedzą?
- Cole powiedział, że
jesteś ich najlepszą agentką.
- Uwierz mi, że nie we
wszystkich kategoriach, nie raz musiałam walczyć o przetrwanie.
- Załóżmy, że ci
wierzę, co teraz ?
- Będziemy biegać.
- Biegać?
- Tak, średnio co
trzeci agent traci swoją sprawność operacyjną po przebyciu kilku kilometrów,
jeśli przebiegniesz ich sześć a twoja spostrzegawczość nie ulegnie pogorszeniu,
to znaczy, że jesteś tak dobry jak sądziłam.
- A jeśli mi się nie
uda?
Uśmiechnęłam się
bezlitośnie.
- Wrócisz do punktu
wyjścia.
- Czyli?
- Na salę treningową.
- Rozumiem, dostajesz
jakieś specjalne punkty za znęcanie się na rekrutach?
- Niestety nie tyle
ile bym chciała.
Podeszłam do niego i
pstryknęłam w jego ramię czymś co z pozoru wyglądało jak pistolet – syknął.
- Co to jest?
- Lokalizator, na
wypadek gdybyś zabłądził, zaczynaj.
- Ty nie biegniesz ze
mną?
- Nie, ja biegam kiedy
nie ma słońca, ale nie obawiaj się, będę w pobliżu, drzewa mają czerwone
oznaczenia kieruj się nimi i uważaj po drodze, gdzieniegdzie możesz napotkać na
przeszkody.
- Jasne.
Asir zaczął biec w
kierunku oznaczonych drzew aż w końcu zniknął pomiędzy nimi. Wiedziałam, że to
tylko kwestia czasu i na pewno będzie chciał pozbyć się lokalizatora, dlatego
udałam się drogą na skróty by odciąć mu drogę ewentualnej ucieczki. Zdziwił
mnie jedynie fakt, że patrząc na sygnał nadawania cały czas się przemieszczał.
Tak jak sądziłam po drodze nie udało ominąć mu się kilku dziur i wyrw między
drzewami. Gdyby jednak próbował wyjąć czymś lokalizator, musiałabym widzieć, że
przestał się przemieszczać.
Stanęłam koło drzewa i
właśnie miałam pomyśleć, że mógł go przyczepić jakiemuś zwierzakowi, gdy w moją
głowę wymierzył ktoś pistoletem, odbierając mi mój. To był Asir:
- Myślałaś, że tego
nie przewidzę? Nie jesteście wcale tacy dobrzy jak wam się zdaje a wasza
przewidywalność pozostawia jeszcze wiele do życzenia. Beretta? Czy to nie zbyt
ciężka broń dla tak drobnej kobiety jak ty?
Uśmiechnęłam się do
siebie:
- I czym się teraz
obronisz?
Zapytał bardzo z
siebie zadowolony a wtedy w ułamku sekundy przyłożyłam do jego krocza
paralizator ukryty w kieszeni, gdy zgiął się w pierwotnym bólu wykorzystałam
okazję by odebrać mu moją broń i przyłożyć do jego skroni. Na ból jednak był
wyraźnie uodporniony, bo tylko trzy sekundy zajęło mu wyprostowanie się do
poprzedniej pozycji. Uniósł rękę z pistoletem od J.T i wymierzył we mnie
ponownie, po czym strzelił bez zastanowienia w ramię, nie drgnęłam:
- Co jest? Ślepaki?
- Miałeś mnie za
idiotkę? Na wylot cię przejrzałam i dziwię się, że taki as jak ty nie pokusił
się żeby sprawdzić naboje.
Uśmiechnął się i
kiwnął głową:
- Dobra jesteś.
- Jak sam stwierdziłeś
najlepsza i dlatego dam ci dobrą radę, nie próbuj mnie zabić, bo nawet jeśli ci
się to uda, zabiją ciebie a zaraz potem i twoją siostrę, wymordują wszystko na
czym kiedykolwiek ci zależało. Zastanów się o co toczy się ta walka i z czym
przyjdzie ci się mierzyć jeśli popełnisz najdrobniejszy błąd.
Spojrzał i chyba tym
razem coś w nim pękło:
- Więc co proponujesz?
- Jeśli chcesz żyć, to
lepiej żebyś zawarł ze mną rozejm, bo jestem jedyną osobą, która w podrygach
okazuje odrobinę serca i jakąś namiastkę ludzkich uczuć, ale wierz mi, potrafię
być równie bezwzględna i bezduszna jak ty.
Kiwnął głową a ja
uśmiechnęłam się:
- Gdybyś wystrzelił jeszcze
dwa razy, kolejny nabój był ostry.
Asir zrobił wielkie
oczy:
- Koniec treningu,
wracamy.
Odwróciłam się tyłem,
wiedziałam, że nadal trzyma w ręku broń, ale jedynym sposobem żeby sprawdzić
czy zaczyna mi ufać było obrócenie się do niego tyłem. Nie widziałam tego, ale
przez chwilę wymierzył we mnie pistoletem, naciągnął spust, i właśnie wtedy
ręka mu zadrżała. Zabezpieczył z powrotem broń i udał się w ślad za mną do
samochodu.
Jednego byłam tego po
południa pewna – osiągnęłam swój cel i wygrałam pierwszy etap, kolejne miały
być jedynie kwestią czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz