sobota, 15 lutego 2014

Rozdział XLI

XLI

Treningi trwały dalej bardzo intensywnie, ale musiałam nieco spuścić z tonu. Wiedziałam , że moje poczynania są bacznie obserwowane, musiałam być czujna. Barodo miał rację mówiąc, że zawsze będzie przed wszystkimi, musiał mieć jeszcze kogoś u nas, bo skoro Asir mnie sprawdzał, to znaczy, że nie wiedział iż spotkałam się z Barodo.
Nie wiedząc o co chodzi i nie ufając już nikomu, gdyż nawet Rolly’ego uważałam w tej chwili za zdrajcę, po którymś treningu poszłam do Rolly’ego:
- O co chodzi?
Zapytał.
- Chcę zabrać Asir’a na trening w terenie, jeśli ma mi zaufać jego kontakt ze mną nie może się ograniczać jedynie do sali treningowej.
- Jesteś pewna?
- To jedyny sposób.
- Dobrze, przydzielę ci kilku ludzi.
- Nie, nie chcę ochrony, jeśli mam wykonać to zadanie to zrobię to po mojemu, więc bądź tak dobry i trzymaj swoje psy na uwięzi, inaczej sami będziecie musieli się ze wszystkim uporać.
Przez chwilę się wahał, w końcu jednak skinął głową, już miałam wychodzić, kiedy zawołał:
- Kylie…
- Tak?
Podszedł i spojrzał mi w oczy tak głęboko jak dawno już tego nie robił:
- Ufam ci, nie zawiedź mnie.
Zamurowało mnie, czy naprawdę mi ufał czy to miało raczej oznaczać : miej się na baczności bo cię obserwuję. Nie zapytałam jednak tylko przytaknęłam głową i wyszłam z gabinetu. Poszłam do szatni i po minucie byłam już gotowa do wyjścia. Podeszłam do Asir’a, który właśnie ćwiczył z Gino’em, pokazałam ręką Ginowi, że czas się skończył. Rzuciłam Asir’owi ręcznik i powiedziałam krótko:
- Zbieraj się, masz dwie minuty, czekam przy wyjściu.
Popatrzył na mnie ze zdziwieniem:
- Dokąd idziemy?
- Zobaczysz, pospiesz się.
Poszłam a Asir pobiegł truchtem do szatni, po pięciu minutach zameldował się tuż obok mnie, podeszliśmy do J.T:
- J.T!
- Hej słonko, co tam?
- Wydaj mu broń.
J.T popatrzył na mnie jakbym żartowała.
- A jaką?
- Taką żeby nie zrobił sobie od razu krzywdy, idziemy w teren.
J.T był podejrzliwy jak nigdy, spojrzał do góry na szybę gabinetu Rolly’ego, ale gdy ten kiwnął głową J.T poszedł po jakiegoś przechodzonego glock’a i wręczył go Asir’owi.
- Spokojnie J.T wiem co robię.
- Nigdy w ciebie nie wątpiłem słonko.
Uśmiechnęłam się i ubrałam okulary słoneczne. Razem z Asir’em wyszliśmy na zewnątrz i udaliśmy się do mojego samochodu. Ruszyłam z parkingu i udałam się w miejsce, w którym kiedyś zaatakowali mnie nasi agenci chcąc sprawdzić moje umiejętności.
Po drodze zamieniliśmy kilka słów, Asir mi nie ufał, czułam to, ale też mnie to nie dziwiło.
- Dlaczego jedziemy w teren?
- To takie straszne? Czy boisz się, że chcę cię zabić?
- Prawdę mówiąc przyszło mi to do głowy.
- Gdybym chciała cię zabić, już byś nie żył, jak wiesz okazji mi nie brakuje.
- Więc dlaczego? Na szkoleniach mówiono, że szkolenia w terenie to ostatni etap a ja nie ukończyłem jeszcze sali.
- To prawda, ale to dlatego mamy wykładowców i operacyjnych, tamci są od gadania a ja od działań praktycznych. Nie zdobędziesz takich kwalifikacji jak bym chciała ćwicząc jedynie na  sali treningowej. To moje zdanie.
- Dlaczego ja? Dlatego, że mogę cię doprowadzić do Barodo?
- Dlatego, że masz potencjał, do tego byłeś agentem Masadu, a to znacznie podwyższa twoje kwalifikacje, a jeśli chodzi o Barodo, to mam gdzieś czy się z nim skontaktujesz, odcięto mnie od jego sprawy a ja nie mam zamiaru wystawić im go jak na tacy.
Wreszcie dojechaliśmy na miejsce, zatrzymałam samochód i stanęłam na uboczu. Wyszedł z samochodu i spojrzał niepewnie.
- Będziesz tak stał?
- Ciężko cię rozgryźć wiesz?
- Wiem, więc nawet nie próbuj, musisz mi po prostu zaufać.
- Jak niby mam to zrobić z wiedzą, którą posiadam.
- Z jaką wiedzą?
- Cole powiedział, że jesteś ich najlepszą agentką.
- Uwierz mi, że nie we wszystkich kategoriach, nie raz musiałam walczyć o przetrwanie.
- Załóżmy, że ci wierzę, co teraz ?
- Będziemy biegać.
- Biegać?
- Tak, średnio co trzeci agent traci swoją sprawność operacyjną po przebyciu kilku kilometrów, jeśli przebiegniesz ich sześć a twoja spostrzegawczość nie ulegnie pogorszeniu, to znaczy, że jesteś tak dobry jak sądziłam.
- A jeśli mi się nie uda?
Uśmiechnęłam się bezlitośnie.
- Wrócisz do punktu wyjścia.
- Czyli?
- Na salę treningową.
- Rozumiem, dostajesz jakieś specjalne punkty za znęcanie się na rekrutach?
- Niestety nie tyle ile bym chciała.
Podeszłam do niego i pstryknęłam w jego ramię czymś co z pozoru wyglądało jak pistolet – syknął.
- Co to jest?
- Lokalizator, na wypadek gdybyś zabłądził, zaczynaj.
- Ty nie biegniesz ze mną?
- Nie, ja biegam kiedy nie ma słońca, ale nie obawiaj się, będę w pobliżu, drzewa mają czerwone oznaczenia kieruj się nimi i uważaj po drodze, gdzieniegdzie możesz napotkać na przeszkody.
- Jasne.
Asir zaczął biec w kierunku oznaczonych drzew aż w końcu zniknął pomiędzy nimi. Wiedziałam, że to tylko kwestia czasu i na pewno będzie chciał pozbyć się lokalizatora, dlatego udałam się drogą na skróty by odciąć mu drogę ewentualnej ucieczki. Zdziwił mnie jedynie fakt, że patrząc na sygnał nadawania cały czas się przemieszczał. Tak jak sądziłam po drodze nie udało ominąć mu się kilku dziur i wyrw między drzewami. Gdyby jednak próbował wyjąć czymś lokalizator, musiałabym widzieć, że przestał się przemieszczać.
Stanęłam koło drzewa i właśnie miałam pomyśleć, że mógł go przyczepić jakiemuś zwierzakowi, gdy w moją głowę wymierzył ktoś pistoletem, odbierając mi mój. To był Asir:
- Myślałaś, że tego nie przewidzę? Nie jesteście wcale tacy dobrzy jak wam się zdaje a wasza przewidywalność pozostawia jeszcze wiele do życzenia. Beretta? Czy to nie zbyt ciężka broń dla tak drobnej kobiety jak ty?
Uśmiechnęłam się do siebie:
- I czym się teraz obronisz?
Zapytał bardzo z siebie zadowolony a wtedy w ułamku sekundy przyłożyłam do jego krocza paralizator ukryty w kieszeni, gdy zgiął się w pierwotnym bólu wykorzystałam okazję by odebrać mu moją broń i przyłożyć do jego skroni. Na ból jednak był wyraźnie uodporniony, bo tylko trzy sekundy zajęło mu wyprostowanie się do poprzedniej pozycji. Uniósł rękę z pistoletem od J.T i wymierzył we mnie ponownie, po czym strzelił bez zastanowienia w ramię, nie drgnęłam:
- Co jest? Ślepaki?
- Miałeś mnie za idiotkę? Na wylot cię przejrzałam i dziwię się, że taki as jak ty nie pokusił się żeby sprawdzić naboje.
Uśmiechnął się i kiwnął głową:
- Dobra jesteś.
- Jak sam stwierdziłeś najlepsza i dlatego dam ci dobrą radę, nie próbuj mnie zabić, bo nawet jeśli ci się to uda, zabiją ciebie a zaraz potem i twoją siostrę, wymordują wszystko na czym kiedykolwiek ci zależało. Zastanów się o co toczy się ta walka i z czym przyjdzie ci się mierzyć jeśli popełnisz najdrobniejszy błąd.
Spojrzał i chyba tym razem coś w nim pękło:
- Więc co proponujesz?
- Jeśli chcesz żyć, to lepiej żebyś zawarł ze mną rozejm, bo jestem jedyną osobą, która w podrygach okazuje odrobinę serca i jakąś namiastkę ludzkich uczuć, ale wierz mi, potrafię być równie bezwzględna i bezduszna jak ty.
Kiwnął głową a ja uśmiechnęłam się:
- Gdybyś wystrzelił jeszcze dwa razy, kolejny nabój był ostry.
Asir zrobił wielkie oczy:
- Koniec treningu, wracamy.
Odwróciłam się tyłem, wiedziałam, że nadal trzyma w ręku broń, ale jedynym sposobem żeby sprawdzić czy zaczyna mi ufać było obrócenie się do niego tyłem. Nie widziałam tego, ale przez chwilę wymierzył we mnie pistoletem, naciągnął spust, i właśnie wtedy ręka mu zadrżała. Zabezpieczył z powrotem broń i udał się w ślad za mną do samochodu.

Jednego byłam tego po południa pewna – osiągnęłam swój cel i wygrałam pierwszy etap, kolejne miały być jedynie kwestią czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz