XIII
Dwa dni po tym
zdarzeniu wróciłam do pracy. Colin od razu doskoczył do mnie z nowinami,
popatrzyłam na niego lekko oszołomiona, bo już nie pamiętałam kiedy ostatni raz
był taki rześki:
- A ty co taki w
skowronkach? Wygrałeś w totka?
- Lepiej, jak wszystko
dobrze pójdzie, to za dwa dni będę miał namiary ostatniego wysłannika, nazywa
się Ron Scorsese, jest Włochem.
- Wiesz ja trochę
mniej jestem z tego powodu zadowolona.
- Myślałem, że lubisz
adrenalinę.
- Ale nie do przesady,
wyślij Jesse.
Uśmiechnął się.
- Jesse?
- A czemu nie?
- Chyba żartujesz,
ukatrupi faceta zanim zdążą coś z niego wyciągnąć.
- Czyli, że mam jej
pilnować?
- Wiem, że Jesse nie
idzie upilnować, ale jeśli pojedziesz jest szansa, że będzie łagodniejsza.
Roześmiałam się w tym
samym momencie, kiedy podeszła Jesse, Colin jak tylko ją zobaczył, odruchowo
się odsunął.
- Cześć słoneczko,
tęskniłeś?
- To ja już pójdę.
Jesse uśmiechnęła się
a Colin poszedł do swojego komputera:
- Coś z nim jest nie
tak, nie uważasz?
- Boi się ciebie.
- Jakby miał powody, w
życiu mu krzywdy nie zrobiłam.
- Może się boi, że
zrobisz, do delikatnych to ty ostatnio nie należysz.
- Nic nie poradzę, mam
ciężki okres.
- Zauważyłam. Czyżby
to miało coś wspólnego z Ginem?
Jesse spojrzała na
mnie:
- Mała różnica zdań,
faceci są jak dzieci, tylko zabawki im się zmieniają.
- Skądś to znam.
Właśnie wtedy w
drzwiach pojawił się Asir, a my usłyszeliśmy w słuchawkach Daniels’a:
- Za dziesięć minut
odprawa.
- No i brutalny powrót
do rzeczywistości.
Poszłyśmy od razu do
stołu i już po chwili zaczęła się schodzić reszta. Daniels stanął naprzeciwko
nas i zapalił się duży ekran:
- Parę lat temu ze
ściśle strzeżonej jednostki wojskowej skradziono próbkę wirusa o nazwie BLUE.
Eksperymenty przeprowadzone na zwierzętach dowiodły, że w początkowej fazie
działa jak narkotyk. Pobudza zmysły a następnie doprowadza do całkowitego
osłabienia organizmu, w fazie końcowej doprowadza do śmierci.
- To znaczy, że
sprzyja powolnej śmierci?
Zapytała Kim.
- Dokładnie, jednakże
wirus jak dla nich nie przyniósł spodziewanego efektu i decyzją rządu został
wycofany. Z naszych najnowszych danych wywiadu wynika jednak, że ktoś inny
postanowił zrobić z niego użytek. Próbkę wykorzystał Max Keller. W swoich
laboratoriach zmienił nieco skład wirusa i tym samym stworzył z niego narkotyk
doskonały, uzależniający w stu procentach. W zeszłym tygodniu po wzięciu sporej
ilości zmarło dwadzieścia sześć osób.
Spojrzałam na niego
nieco znużona:
- Narkotyki to nie
nasza działka.
- Teraz już nasza.
Odpowiedział Daniels:
- Colin…
Colin zaczął mówić:
- Narkotyk można
sproszkować i sprasować, a wtedy jest jeszcze bardziej niebezpieczny, wydziela
specyficzny zapach kwiatów, mimo to nie jest wykrywalny. Można go dostać w
zwykłym liście, czy liściku w bukiecie kwiatów, będzie spokojnie stał w waszym
pokoju a po dwóch tygodniach zrobi swoje, robiąc czystkę i doprowadzając do
śmierci. Początkowe objawy nie różnią się niczym od objawów grypy. Łamliwość w
kościach, katar, kaszel…
Teraz Daniels się
wtrącił:
- Obie jego wersje są
równie niebezpieczne, chcąc uchronić kraj przed masową zagładą, musimy przechwycić
BLUE, ten maniak pragnie zawładnąć światem i całym Białym Domem. Keller
rozprzestrzenia swoją działalność, biznesmeni z całego świata zabiegają o
próbkę narkotyku, on sam postanowił urządzić zjazd potencjalnych kupców,
dobierając ich po ścisłej selekcji. Rolly zajmie miejsce kanadyjskiego
inżyniera i właściciela wielu poważnych inwestycji bankowych. To człowiek hardy
i nie lubiący przegrywać, jego jedyną słabością jest jego żona i asystentka
zarazem i ta rola spada na ciebie.
Spojrzał na mnie a ja
myślałam, że śnię. Asir popatrzył dziko na Rolly’ego, a ja miałam świadomość,
że to działanie było celowe.
- Z samego rana
ruszacie do Niemczech, tam Keller ma sieć ekskluzywnych sklepów jubilerskich,
jeśli zostaniecie dostrzeżeni, zaprosi was na uroczystość. Resztę przekaże wam
Colin, przygotujcie się.
Rolly spojrzał na mnie
a ja podeszłam do Daniels’a:
- Niech zgadnę, na
pewno masz jakieś uwagi.
- Dlaczego ja mam
jechać? Mógłbyś to zlecić każdemu.
- Widocznie bym nie
mógł.
- Nie rozumiem.
- Nie musisz, tak samo
jak ja nie muszę ci się tłumaczyć ze swoich decyzji, ale jeśli już koniecznie
chcesz wiedzieć, to Rolly poprosił o ciebie i widocznie miał powody. Zresztą,
nie interesuje mnie kogo zabierze do łóżka, bylibyście wrócili z narkotykiem,
czy to jest jasne dla ciebie?
Rolly zauważył, że aż
ze złości dostałam wypieków. Przypatrywał się naszej rozmowie:
- Tak.
- Cieszę się, resztę
omówisz z Rolly’m.
Wyszłam z oddziału
wściekła jak osa i poszłam do szatni, był w niej Asir, na mój widok wbił we
mnie swój wzrok, ale oczy nie miały tego blasku co zazwyczaj:
- Nie rozmawiamy ze
sobą?
- Spokojnie to
przyjęłaś.
Uśmiechnęłam się.
- Tak uważasz?
- Uważam, że Rolly
zrobił to celowo, bo chce cię odzyskać.
- Bzdura, sam nie
wierzysz w to co mówisz. Wyjaśniliśmy sobie wszystko, każdy z nas ma swoje
życie, w moim życiu nie ma dla niego miejsca.
- Najwyraźniej w jego,
jest miejsce dla ciebie.
- Nie rób tego Asir,
nie próbuj na siłę mi wmówić coś czego nie ma.
Podszedł do mnie i
chciał mnie pocałować, odsunęłam się, choć sama nie wiem dlaczego. Spojrzał na
mnie i uśmiechnął się.
- No to sobie
pogadaliśmy.
Trzasnął szafką i
wyszedł z szatni, zamyśliłam się.
Weszłam z powrotem na
dużą salę i wzięłam do ręki komórkę:
- Vicky, masz czas?
Prosto z oddziału
pojechałam do Vicky. Był już wieczór, ale wiedziałam, że rozmowa z nią mi
pomoże.
Usiadłyśmy w salonie
przy „naszym” stoliku na ziemi a Vicky nalała wino.
- A może chcesz
whisky?
Zachichotała.
- Nie dzisiaj.
- Co się stało? W
tygodniu rzadko masz czas na babskie pogaduchy.
- Jadę jutro do
Niemiec z Rolly’m.
- Oł.
- No właśnie.
- Asir uważa, że Rolly
zrobił to celowo bo chce mnie odzyskać.
- A ty co myślisz?
- Na akcji będziemy
musieli się do siebie zbliżyć, Daniels powiedział, że Rolly poprosił o mnie.
Vicky westchnęła i
spojrzała na mnie z żalem.
- Chciałabym ci
powiedzieć, że to nie było z jego strony zamierzone, ale coś mi mówi, że jednak
tak właśnie było.
- Ale dlaczego właśnie
teraz?
- Myślę, że to zwykła
samcza rywalizacja, oboje próbują sobie coś udowodnić. Ja wiem, że nie jest to
dla ciebie komfortowa sytuacja, ale skoro nic do niego nie czujesz, to chyba
nie będzie problemu.
- A jeśli coś poczuję?
Vicky spojrzała na
mnie poważnie.
- A Asir?
- Chyba jest wściekły.
- Wiesz, ja myślę, że on się w tobie zakochał. Pytanie tylko
co ty czujesz?
- Nie wiem, to dziwne.
Uśmiechnęłam się.
- Dziwne?
Kiwnęłam głową na tak
a Vicky aż zmrużyła oczy z zaciekawienia.
- Czuję coś czego
dotąd nie czułam, sama nie wiem co to jest, bije od niego taka życiowa energia,
nie potrafię tego nawet wytłumaczyć.
- Zakochałaś się?
- Nie, nie sądzę, ale
to co się dzieje jest takie inne niż wszystko do tej pory.
Popatrzyłam na nią.
Następnego dnia
wyruszyliśmy do Niemiec. Gdy opuszczałam oddział, Asir’a na nim nie było, za to
siedział w swoim domu ze szklanką whisky i wpatrywał się w kominek, po dłuższej
chwili wstał i wyszedł z domu.
Kiedy dojechaliśmy do
Niemiec, w pierwszej kolejności odwiedziliśmy sklep jubilerski Keller’ai tak
jak to było zaplanowane, zostaliśmy zaproszeni do jego hotelu. Apartament był
bardzo ekskluzywny. Wieczorem ubrałam się w sukienkę w kolorze khaki – długości
przed kolana, z rozcięciem na nodze, na cieniutkich naramkach i prościutkim
kroju. Wypiłam odrobinę za dużo i rozgadałam się z potencjalnymi kupcami, to
nie spodobało się Rolly’emu.
Stałam akurat z samym
Keller’em, więc Rolly uśmiechnął się grzecznie:
- Panie Assante ma pan
uroczą małżonkę.
Uśmiechnęłam się.
- Oczarowała mi połowę
inwestorów.
- To prawda ,mężczyźni
ją uwielbiają.
Popatrzył na mnie.
- Taka kobieta to
skarb, na pana miejscu nie odstępowałbym jej ani na krok.
Uśmiechnął się.
- A teraz proszę mi
wybaczyć, muszę wracać do gości.
Skłonił się nisko i
odszedł.
- Co ty wyprawiasz?
- Rozmawiam, to chyba
nie jest zabronione.
- Sporo wypiłaś.
- I jeszcze sporo mogę
wypić.
- Zrobisz wszystko
żeby się do mnie nie zbliżyć?
- Niewiarygodne jak na
to wpadłeś, sam? Czy ktoś ci pomógł?
- Przypominam ci, że
jesteś w pracy.
- O tuż to, w pracy, a
nie na ulicy gdzie ty robisz za mojego alfonsa.
Chyba nie spodobała mu
się moja wypowiedź, bo jego mina nieco zrzedła:
- Czego się
dowiedziałaś?
- Trzy czwarte z
jego gości to kontrahenci, ten po prawej
to Metter – jego prawa ręka i najbardziej zaufany człowiek, do tego bardzo
wścibski.
Rolly popatrzył na
mnie i uśmiechnął się, odwzajemniłam mu swoim:
- Nie patrz tak na
mnie, może dowiedziałabym się o wiele więcej gdybyś nie urządzał tu scen
zazdrości.
Uroczystość po mału
dobiegała do końca i wszyscy zaczęli się rozchodzić. My również i udaliśmy się
do naszego apartamentu, wynajętego specjalnie przez Keller’a. Gdy weszliśmy do
pokoju mówiliśmy szeptem nie wiedząc, czy ktoś nas nie podsłuchuje.
- Zapalić światło?
Zapytał, a ja stanęłam
przy oknie tarasowym.
- Dzisiaj jest pełnia,
pokój ma dość światła.
Księżyc rzeczywiście
mocno świecił, Rolly zdjął marynarkę i zbliżył się do mnie od tyłu, poczułam
jego ręce na mojej szyi, ale nie miałam odwagi obrócić się do niego przodem.
W tym czasie Asir
szalał w moim klubie w Malibu. Dużo wypił, za dużo, obracał po parkiecie chyba
połowę dziewczyn, które tam się znalazły i chętnie uczestniczyły w jego
pokazie. Jesse patrzyła na niego i pokiwała głowę, bo odniosła wrażenie, że
Asir robi to by zagłuszyć u siebie żal. W którymś momencie nie wytrzymała i
podeszła do niego, od razu okręcił ją na parkiecie:
- Asir przestań, co ty
wyprawiasz?
- Tańczę.
- Chcesz ją ukarać?
Nie zrobiła tego z własnej woli.
- Jeśli kogoś chcę
ukarać skarbie, to tylko siebie.
- Za co?
- Że byłem taki ślepy.
Uśmiechnął się:
- A teraz zatańcz ze
mną i nie psuj zabawy.
- Zachowujesz się jak
nie ty, znam cię.
- Nikt mnie nie zna,
ja po prostu taki jestem i nic na to nie poradzisz, możesz jedynie zabawić się
ze mną.
- Nie dziękuję.
- Żałuj.
Asir odwrócił się w
stronę młodej dziewczyny, która zaczęła się przy nim kręcić, po czym porwał ją
do tańca. Jesse podeszła do Kim i wzięła kurtkę.
- Dokąd idziesz?
- Jak najdalej stąd,
nie mogę na to patrzeć.
Wzięła kurtkę i wyszła
z klubu, Asir to zauważył i spojrzał po chwili na Kim.
Tymczasem ja stojąc
nadal w tym samym miejscu zaczęłam się poddawać pocałunkom Rolly’ego, które
choć były delikatne, to jednak bardzo stanowcze i minuta po minucie
odważniejsze. Po kilku chwilach poczułam podniecenie narastające we mnie gdzieś
w środku, ale gdy jego ręka wślizgnęła się pod sukienkę a następnie majtki, coś
we mnie pękło. Obróciłam się przodem do niego i z całej siły zamachnęłam się
pięścią trafiając go w twarz. Chwycił się za policzek i spojrzał na mnie:
- Co ty wyprawiasz?
- Ja? Nic, zmądrzałam.
- Nie wygłupiaj się,
mogą nas obserwować.
- To mogłeś o tym pomyśleć
zanim zaplanowałeś ten cały cyrk, nie będę w nim uczestniczyć.
Colin słyszał tą
rozmowę słuchawce i ruchem ręki
przywołał Daniels’a, który również nałożył słuchawkę, spojrzał na Colin’a:
- Co się dzieje?
- Są problemy z Kal,
pokłóciła się z Rolly’m.
Zabrałam torebkę z
pokoju i otworzyłam drzwi słysząc rozkazujący głos Daniels’a:
- Do cholery wracaj na
miejsce, zanim wszystko zepsujesz.
- Mam to gdzieś, nie
jestem marionetką.
Wyszłam z pokoju i
trzasnęłam drzwiami kierując swoje kroki na schody w korytarzu.
- Wracaj do pokoju, to
nie czas ani miejsce na demonstracje, akcja jest w toku.
- Akcja jest
zakończona.
Wyrzuciłam słuchawkę z
ucha do kosza stojącego przy schodach i zeszłam szybkim tempem po nich.
Daniels zaklął pod
nosem:
- Niech to szlak!
Wybiegłam z hotelu i
zaczęłam iść w nieznanym kierunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz