LIV
Asir nie był jedynym,
który przechodził dni próby. Mnie też jakoś ciężko było oswoić się z tą nową
sytuacją. W jakiś dziwny sposób tęskniłam za nim i nie potrafiłam na dłuższą
metę wytłumaczyć sobie dlaczego? A może tylko wmawiałam sobie, że nic do niego
nie czuję, a to co czułam nazywałam nieznanym mi pociągiem? Tak czy inaczej
znosiłam to kiepsko a im dłużej się nad tym wszystkim zastanawiałam, tym gorsze
było moje samopoczucie.
Na oddziale praktycznie
mijaliśmy się, nie uśmiechał się już do mnie jak dawniej, ani jego spojrzenie
nie było już takie namiętne. Wszystko przemawiało za tym, by wyrzucić go ze
swojej głowy a jednak nie potrafiłam tego zrobić.
Ilekroć koło mnie
przechodził, lub nasz wzrok przypadkowo skrzyżował się, czułam ten dziwny
dreszcz.
Tego dnia było już
późne popołudnie kiedy ćwiczyłam na sali z Seth’em. Nie wiedziałam nawet, że z
góry obserwuje nas Rolly. Co rusz to Seth kładł mnie na materac. Gdy w końcu
uderzył mnie gdzieś w bok, pochyliłam się tak, że głowa zwisała mi między
nogami, gdy złapałam oddech spojrzałam na niego:
- Kylie co się dzieje?
Odkąd jestem agentem nie udało mi się ciebie położyć na materac.
Dyszałam próbując
uspokoić swoje serce, ale nie dało się.
- Nie wiem, mam chyba
zły dzień.
- Pogadamy?
- Nie, nie dzisiaj,
potrzebuję spokoju.
Seth kiwnął głową, bo
był to jeden z nielicznych ludzi, którzy szanowali moje kiepskie dni i nie
próbowali mnie na siłę uszczęśliwiać.
- Pauzuje.
- Jasne.
Skierowałam się w
stronę wyjścia z szatni trzymając się za głowę. Zerknęłam odruchowo do góry i
dopiero teraz zauważyłam Rolly’ego, był wyraźnie zaniepokojony moim stanem.
Weszłam do szatni chcąc się przebrać i iść do domu i właśnie w tym momencie
weszła za mną Linda, zmierzyłam ją wzrokiem a ta oparła się o szafkę obok w
bardzo dobrym humorze:
- Mów czego chcesz bo
nie jestem w nastroju.
- Przemyślałam twoją
propozycję związaną ze szkoleniem i chcę spróbować, myślę, że teraz pójdzie mi
lepiej, wiem już o co w tym wszystkim chodzi.
Spojrzałam na nią
podejrzliwie:
- Dlaczego zmieniłaś
zdanie?
Uśmiechnęła się
złośliwie:
- Może dlatego, że
teraz to ja sypiam z Asir’em a nie ty, więc psychicznie jestem odporniejsza.
Poczułam się jakbym
dostała w twarz, ale nie mogłam dać jej satysfakcji z tego, że tak bardzo mnie
to zabolało. Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam krótko:
- Zobaczymy.
Zamknęłam szafkę i
wyszłam szybkim krokiem z szatni by nie rozpłakać się. Czym prędzej opuściłam
oddział i wsiadłam do samochodu odjeżdżając z piskiem opon. Zdołałam dojechać
do skraju lasu, zatrzymałam samochód i oparłam głowę o kierownicę, po czym
rozpłakałam się. Mogłam znieść wiele: wyzwiska, ból fizyczny, dziewczyny, każdą dziewczynę ,ale nie ją, na
litość boską, nie Lindę. Jak mógł mi to zrobić?
Żal mieszał mi się z
nienawiścią i bólem.
W tym samym czasie
kiedy ja walczyłam z własnymi emocjami, Cole na niestrzeżonej plaży walczył z
Carrie. Jej technika nie była doskonała, ale po intensywnych treningach
wiedział, że można ją dopracować. Gdy w końcu przygniótł ją swoim ciałem do
piasku, spojrzał na nią podejrzliwie:
- Co ty ukrywasz?
- Skąd pomysł, że coś
ukrywam?
- Widzę, nie
zachowujesz się tak jak pozostałe dziewczyny, które rekrutowaliśmy, w ogóle do
nich nie pasujesz. Nie masz instynktu mordercy, nie jesteś też porywcza byś
mogła działać w afekcie.
Popatrzyła mu w oczy,
a jego to spojrzenie bardzo ujęło. By odniosła wrażenia, że Cole chce ją
wykorzystać ,popatrzył jeszcze przez moment, ale po chwili podniósł się z niej
podał rękę by mogła wstać.
- Zróbmy przerwę
dobrze?
- W porządku.
Odpowiedział i usiedli
na piasku.
- Powiesz mi w końcu
dlaczego zabiłaś swojego męża?
Spojrzała na niego
poważnie i wzięła łyka wody z butelki.
- Nie zabiłam go,
wróciłam wieczorem z pracy, pracowałam w sklepie na dwie zmiany, on lubił łatwe
życie, zastałam go z dwoma kolegami i moją najlepszą przyjaciółką. Kiedy
weszłam cała trójka ją…, krzyczała, pobiegłam i chwyciłam wazon, który stał na
stoliku, uderzyłam Barry’ego, ale chyba nawet tego nie poczuł, jego koledzy
powiedzieli, że teraz zamienią ją na mnie. Po chwili poczułam ostry ból głowy i
zemdlałam. Kiedy się ocknęłam wszyscy nie żyli. W dłoni trzymałam pistolet, ale
jestem pewna, że go nie użyłam. W sądzie moja przyjaciółka zeznała, że pili
spokojnie drinka kiedy ja weszłam do domu i urządziłam dziką scenę zazdrości,
powiedziała, że z trudem udało jej się uciec przede mną i tylko uderzyła mnie w
głowę by się uratować.
Cole spojrzał na nią.
- Dlaczego się nie
odwoływałaś?
- Urodziłam córkę w
wieku szesnastu lat, moja mama ją wychowuje, nie zna prawdy i tak chyba jest
lepiej. Jill zagroziła, że jeśli się odezwę, to zajmie się i nią.
- Mogłaś mi od razu o
tym powiedzieć.
- A co by to zmieniło?
Daj spokój, stało się i się nie odstanie, skoro już się tutaj znalazłam a moja
córka jest bezpieczna, chcę zrobić wszystko aby było dobrze.
Cole kiwnął głową.
- Jeśli twoja
propozycja jest nadal aktualna, to chcę przyjąć twoją pomoc i ukończyć
szkolenie.
Uśmiechnęli się do
siebie.
- Zgoda.
- To co? Wracamy do
ćwiczeń?
- Tak.
Podnieśli się obydwoje
z piasku a Cole zaczął pokazywać jej kolejne ruchy obrony i ataku.
Gdy w końcu dotarłam
do domu, opadłam bezsilnie na kanapie i oparłam głowę. Długo rozmyślałam nad
tym co powinnam teraz zrobić ze swoim życiem. W końcu podniosłam się i poszłam
do góry, wyjęłam z garderoby szafirową sukienkę i położyłam ją na łóżku, po
czym poszłam do łazienki by wziąć prysznic. Potem ubrałam się i wyszłam z domu.
Pierwotne założenie było by udać się do klubu ,ale kiedy byłam już prawie na
miejscu, skręciłam automatycznie w drogę prowadzącą do posiadłości Rolly’ego.
Gdy dojechałam robiło się ciemno. Widziałam, że w salonie tlą się boczne
światła. Zadzwoniłam, gdy otworzył, spojrzał na mnie:
- Nie jesteś zdziwiony
prawda?
- Przyznam, że trochę,
wejdź.
Otworzył drzwi szerzej
i wpuścił mnie ośrodka. Gdy weszłam i spojrzałam na znajome ściany, poczułam
jakiś dziwny ścisk w żołądku. Obróciłam się przodem do niego:
- Nie sądziłam, że
jeszcze kiedyś się tu znajdę.
- Napijesz się wina?
- Tak.
Z radia leciała wolna
muzyka. Rolly poszedł do kuchni a po chwili wrócił z butelką wina i dwoma
kieliszkami. Nalał wino i podał mi jeden, popatrzył na mnie:
- Widziałem cię
dzisiaj na treningu.
- Wiem, dałam popis
co? Już nie pamiętam kiedy ostatni raz pozwoliłam na to żeby emocje przeszkodziły
mi w pracy.
- To przejściowe.
- Tak sądzisz?
- Jestem pewien, kiedy
uporasz się z tym, reszta wróci sama.
- Gdyby tak można było
zatrzymać czas.
Uśmiechnął się do
mnie.
- To prawda, a jeszcze
lepiej gdyby można go cofnąć.
Oparł się o kominek a
ja wstałam i podeszłam do niego znacznie:
- A gdyby można było?
Co byś zmienił?
Roześmiał się.
- To podchwytliwe
pytanie?
- Nie, dlaczego?
- Wiesz dlaczego.
Stojąc naprzeciwko
niego poczułam jakieś dziwne pożądanie, nie byłam tylko przekonana czy on czuł
to samo. Odległość między nami stawała się coraz mniejsza, aż w którymś
momencie nie wytrzymałam i zbliżyłam się do niego tak, że nasze usta prawie się
ze sobą stykały. Mój oddech był ciężki i nierówny. Rolly spojrzał mi w oczy.
- Powiedziałeś, że
jeśli czegoś zapragnę choć na krótką chwilę i naprawdę będę tego chciała, to
będziesz i myślę, że to właśnie jest ta chwila.
Reakcja Rolly’ego była
niemalże natychmiastowa, zupełnie tak jakby na to czekał. Przyciągnął mnie do
siebie, odgarnął mi włosy do tyłu jak miał to w zwyczaju robić. Wplotłam swoje
palce w jego włosy, poczułam jak jego ręka głaszcze moje udo. Chwilę później
wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
Nie myślałam o niczym, zupełnie tak jakbym to nie ja leżała w tym łóżku.
Pragnęłam tylko czuć jego dotyk i pocałunki na całym ciele.
Nie wiem jak długo się
kochaliśmy, ale kiedy obudziłam się o czwartej nad ranem, Rolly jeszcze spał.
Wstałam po cichu żeby go nie obudzić i wyszłam na taras zapalając papierosa.
Usiadłam w słomianym fotelu, pochyliłam głowę i zupełnie nie wiem co mi się
stało, ale nagle wybuchłam płaczem. Emocje były tak silne, że nie potrafiłam
nad nimi zapanować. Ręce zaczęły mi się trząść a serce waliło jak oszalałe.
Nawet nie wiedziałam kiedy Rolly znalazł się przy mnie, chwycił mnie za rękę i
podniósł moją głowę za podbródek, spojrzałam mu w oczy:
- Przepraszam…,
wiedziałeś prawda?
Spojrzał na mnie
poważnie, ale nic nie powiedział:
- Wiedziałeś, że tak
się to skończy, dlaczego mi pozwoliłeś?
- Żebyś sama
zrozumiała co czujesz, zawsze będzie między nami uczucie, ale nie jest to coś,
co pozwoliło by nam cokolwiek zbudować jak kiedyś. Nie mnie darzysz miłością,
którą skrywasz.
Przełknęłam ciężko
ślinę.
- Nie przestałem cię
kochać, ale to już nie jest ta sama miłość, oboje o tym wiemy. Wiem, że chciałaś
sprawdzić co czujesz, teraz wiesz, chociaż może nie tego się spodziewałaś.
Teraz przynajmniej oboje wiemy, że czas żeby każde z nas ułożyło sobie życie
tak jak należy.
Spojrzał na mnie i
uśmiechnął się jakby pełen zrozumienia:
- Chodź na kawę.
- Obiecasz mi coś?
Nie zdążyłam zapytać a
on wstał i wyciągnął do mnie rękę, pokazał głową na drzwi tarasu:
- Obiecuję, że będę
milczał jak grób.
Uśmiechnęłam się do
niego, po czym wstałam z fotela, chwyciłam jego rękę i weszłam z nim do domu.
Gdy tylko wypiłam
kawę, postanowiłam wrócić do domu. To nie był zmarnowany czas. Ostatecznie
uporałam się ze swoimi uczuciami i
wiedziałam, że już zawsze będę mogła na nim polegać.
Koło ósmej rano
wyszłam od siebie i z nowymi postanowieniami zamierzałam rozpocząć kolejny
dzień. Ledwo zeszłam ze schodów werandy, gdy mój samochód z olbrzymim hukiem
wyleciał w powietrze. Wybuch był tak silny, że szyby w oknach zadrżały a mnie
odrzuciło i upadłam na schody. W kłębach dymu i kuli ognia dojrzałam z daleka
jakiegoś człowieka, przetarłam oczy i wtedy zadzwoniła moja komórka, która
leżała na schodach razem z resztą zawartości torebki, która mi wypadła.
Sięgnęłam po nią ostrożnie nie podnosząc się ze schodów i obawiając się
kolejnego ataku, przyłożyłam ją do ucha i usłyszałam:
- Szykuj się na
powolną śmierć.
Usłyszałam sygnał w
telefonie, raz jeszcze spojrzałam na ulicę, ale nieznana postać zniknęła. Kto
to był? I co miała oznaczać powolna śmierć? Czy właśnie teraz Omally
przypomniał sobie o mnie? Bo jeśli tak, to oznaczało to tylko jedno: nasza
wojna właśnie się rozpoczęła.
KONIEC
CZĘŚCI TRZECIEJ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz