sobota, 22 lutego 2014

Rozdział LIV

LIV

Asir nie był jedynym, który przechodził dni próby. Mnie też jakoś ciężko było oswoić się z tą nową sytuacją. W jakiś dziwny sposób tęskniłam za nim i nie potrafiłam na dłuższą metę wytłumaczyć sobie dlaczego? A może tylko wmawiałam sobie, że nic do niego nie czuję, a to co czułam nazywałam nieznanym mi pociągiem? Tak czy inaczej znosiłam to kiepsko a im dłużej się nad tym wszystkim zastanawiałam, tym gorsze było moje samopoczucie.
Na oddziale praktycznie mijaliśmy się, nie uśmiechał się już do mnie jak dawniej, ani jego spojrzenie nie było już takie namiętne. Wszystko przemawiało za tym, by wyrzucić go ze swojej głowy a jednak nie potrafiłam tego zrobić.
Ilekroć koło mnie przechodził, lub nasz wzrok przypadkowo skrzyżował się, czułam ten dziwny dreszcz.
Tego dnia było już późne popołudnie kiedy ćwiczyłam na sali z Seth’em. Nie wiedziałam nawet, że z góry obserwuje nas Rolly. Co rusz to Seth kładł mnie na materac. Gdy w końcu uderzył mnie gdzieś w bok, pochyliłam się tak, że głowa zwisała mi między nogami, gdy złapałam oddech spojrzałam na niego:
- Kylie co się dzieje? Odkąd jestem agentem nie udało mi się ciebie położyć na materac.
Dyszałam próbując uspokoić swoje serce, ale nie dało się.
- Nie wiem, mam chyba zły dzień.
- Pogadamy?
- Nie, nie dzisiaj, potrzebuję spokoju.
Seth kiwnął głową, bo był to jeden z nielicznych ludzi, którzy szanowali moje kiepskie dni i nie próbowali mnie na siłę uszczęśliwiać.
- Pauzuje.
- Jasne.
Skierowałam się w stronę wyjścia z szatni trzymając się za głowę. Zerknęłam odruchowo do góry i dopiero teraz zauważyłam Rolly’ego, był wyraźnie zaniepokojony moim stanem. Weszłam do szatni chcąc się przebrać i iść do domu i właśnie w tym momencie weszła za mną Linda, zmierzyłam ją wzrokiem a ta oparła się o szafkę obok w bardzo dobrym humorze:
- Mów czego chcesz bo nie jestem w nastroju.
- Przemyślałam twoją propozycję związaną ze szkoleniem i chcę spróbować, myślę, że teraz pójdzie mi lepiej, wiem już o co w tym wszystkim chodzi.
Spojrzałam na nią podejrzliwie:
- Dlaczego zmieniłaś zdanie?
Uśmiechnęła się złośliwie:
- Może dlatego, że teraz to ja sypiam z Asir’em a nie ty, więc psychicznie jestem odporniejsza.
Poczułam się jakbym dostała w twarz, ale nie mogłam dać jej satysfakcji z tego, że tak bardzo mnie to zabolało. Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam krótko:
- Zobaczymy.
Zamknęłam szafkę i wyszłam szybkim krokiem z szatni by nie rozpłakać się. Czym prędzej opuściłam oddział i wsiadłam do samochodu odjeżdżając z piskiem opon. Zdołałam dojechać do skraju lasu, zatrzymałam samochód i oparłam głowę o kierownicę, po czym rozpłakałam się. Mogłam znieść wiele: wyzwiska, ból fizyczny,  dziewczyny, każdą dziewczynę ,ale nie ją, na litość boską, nie Lindę. Jak mógł mi to zrobić?
Żal mieszał mi się z nienawiścią i bólem.
W tym samym czasie kiedy ja walczyłam z własnymi emocjami, Cole na niestrzeżonej plaży walczył z Carrie. Jej technika nie była doskonała, ale po intensywnych treningach wiedział, że można ją dopracować. Gdy w końcu przygniótł ją swoim ciałem do piasku, spojrzał na nią podejrzliwie:
- Co ty ukrywasz?
- Skąd pomysł, że coś ukrywam?
- Widzę, nie zachowujesz się tak jak pozostałe dziewczyny, które rekrutowaliśmy, w ogóle do nich nie pasujesz. Nie masz instynktu mordercy, nie jesteś też porywcza byś mogła działać w afekcie.
Popatrzyła mu w oczy, a jego to spojrzenie bardzo ujęło. By odniosła wrażenia, że Cole chce ją wykorzystać ,popatrzył jeszcze przez moment, ale po chwili podniósł się z niej podał rękę by mogła wstać.
- Zróbmy przerwę dobrze?
- W porządku.
Odpowiedział i usiedli na piasku.
- Powiesz mi w końcu dlaczego zabiłaś swojego męża?
Spojrzała na niego poważnie i wzięła łyka wody  z butelki.
- Nie zabiłam go, wróciłam wieczorem z pracy, pracowałam w sklepie na dwie zmiany, on lubił łatwe życie, zastałam go z dwoma kolegami i moją najlepszą przyjaciółką. Kiedy weszłam cała trójka ją…, krzyczała, pobiegłam i chwyciłam wazon, który stał na stoliku, uderzyłam Barry’ego, ale chyba nawet tego nie poczuł, jego koledzy powiedzieli, że teraz zamienią ją na mnie. Po chwili poczułam ostry ból głowy i zemdlałam. Kiedy się ocknęłam wszyscy nie żyli. W dłoni trzymałam pistolet, ale jestem pewna, że go nie użyłam. W sądzie moja przyjaciółka zeznała, że pili spokojnie drinka kiedy ja weszłam do domu i urządziłam dziką scenę zazdrości, powiedziała, że z trudem udało jej się uciec przede mną i tylko uderzyła mnie w głowę by się uratować.
Cole spojrzał na nią.
- Dlaczego się nie odwoływałaś?
- Urodziłam córkę w wieku szesnastu lat, moja mama ją wychowuje, nie zna prawdy i tak chyba jest lepiej. Jill zagroziła, że jeśli się odezwę, to zajmie się i nią.
- Mogłaś mi od razu o tym powiedzieć.
- A co by to zmieniło? Daj spokój, stało się i się nie odstanie, skoro już się tutaj znalazłam a moja córka jest bezpieczna, chcę zrobić wszystko aby było dobrze.
Cole kiwnął głową.
- Jeśli twoja propozycja jest nadal aktualna, to chcę przyjąć twoją pomoc i ukończyć szkolenie.
Uśmiechnęli się do siebie.
- Zgoda.
- To co? Wracamy do ćwiczeń?
- Tak.
Podnieśli się obydwoje z piasku a Cole zaczął pokazywać jej kolejne ruchy obrony i ataku.
Gdy w końcu dotarłam do domu, opadłam bezsilnie na kanapie i oparłam głowę. Długo rozmyślałam nad tym co powinnam teraz zrobić ze swoim życiem. W końcu podniosłam się i poszłam do góry, wyjęłam z garderoby szafirową sukienkę i położyłam ją na łóżku, po czym poszłam do łazienki by wziąć prysznic. Potem ubrałam się i wyszłam z domu. Pierwotne założenie było by udać się do klubu ,ale kiedy byłam już prawie na miejscu, skręciłam automatycznie w drogę prowadzącą do posiadłości Rolly’ego. Gdy dojechałam robiło się ciemno. Widziałam, że w salonie tlą się boczne światła. Zadzwoniłam, gdy otworzył, spojrzał na mnie:
- Nie jesteś zdziwiony prawda?
- Przyznam, że trochę, wejdź.
Otworzył drzwi szerzej i wpuścił mnie ośrodka. Gdy weszłam i spojrzałam na znajome ściany, poczułam jakiś dziwny ścisk w żołądku. Obróciłam się przodem do niego:
- Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś się tu znajdę.
- Napijesz się wina?
- Tak.
Z radia leciała wolna muzyka. Rolly poszedł do kuchni a po chwili wrócił z butelką wina i dwoma kieliszkami. Nalał wino i podał mi jeden, popatrzył na mnie:
- Widziałem cię dzisiaj na treningu.
- Wiem, dałam popis co? Już nie pamiętam kiedy ostatni raz pozwoliłam na to żeby emocje przeszkodziły mi w pracy.
- To przejściowe.
- Tak sądzisz?
- Jestem pewien, kiedy uporasz się z tym, reszta wróci sama.
- Gdyby tak można było zatrzymać czas.
Uśmiechnął się do mnie.
- To prawda, a jeszcze lepiej gdyby można go cofnąć.
Oparł się o kominek a ja wstałam i podeszłam do niego znacznie:
- A gdyby można było? Co byś zmienił?
Roześmiał się.
- To podchwytliwe pytanie?
- Nie, dlaczego?
- Wiesz dlaczego.
Stojąc naprzeciwko niego poczułam jakieś dziwne pożądanie, nie byłam tylko przekonana czy on czuł to samo. Odległość między nami stawała się coraz mniejsza, aż w którymś momencie nie wytrzymałam i zbliżyłam się do niego tak, że nasze usta prawie się ze sobą stykały. Mój oddech był ciężki i nierówny. Rolly spojrzał mi w oczy.
- Powiedziałeś, że jeśli czegoś zapragnę choć na krótką chwilę i naprawdę będę tego chciała, to będziesz i myślę, że to właśnie jest ta chwila.
Reakcja Rolly’ego była niemalże natychmiastowa, zupełnie tak jakby na to czekał. Przyciągnął mnie do siebie, odgarnął mi włosy do tyłu jak miał to w zwyczaju robić. Wplotłam swoje palce w jego włosy, poczułam jak jego ręka głaszcze moje udo. Chwilę później wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.  Nie myślałam o niczym, zupełnie tak jakbym to nie ja leżała w tym łóżku. Pragnęłam tylko czuć jego dotyk i pocałunki na całym ciele.
Nie wiem jak długo się kochaliśmy, ale kiedy obudziłam się o czwartej nad ranem, Rolly jeszcze spał. Wstałam po cichu żeby go nie obudzić i wyszłam na taras zapalając papierosa. Usiadłam w słomianym fotelu, pochyliłam głowę i zupełnie nie wiem co mi się stało, ale nagle wybuchłam płaczem. Emocje były tak silne, że nie potrafiłam nad nimi zapanować. Ręce zaczęły mi się trząść a serce waliło jak oszalałe. Nawet nie wiedziałam kiedy Rolly znalazł się przy mnie, chwycił mnie za rękę i podniósł moją głowę za podbródek, spojrzałam mu w oczy:
- Przepraszam…, wiedziałeś prawda?
Spojrzał na mnie poważnie, ale nic nie powiedział:
- Wiedziałeś, że tak się to skończy, dlaczego mi pozwoliłeś?
- Żebyś sama zrozumiała co czujesz, zawsze będzie między nami uczucie, ale nie jest to coś, co pozwoliło by nam cokolwiek zbudować jak kiedyś. Nie mnie darzysz miłością, którą skrywasz.
Przełknęłam ciężko ślinę.
- Nie przestałem cię kochać, ale to już nie jest ta sama miłość, oboje o tym wiemy. Wiem, że chciałaś sprawdzić co czujesz, teraz wiesz, chociaż może nie tego się spodziewałaś. Teraz przynajmniej oboje wiemy, że czas żeby każde z nas ułożyło sobie życie tak jak należy.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się jakby pełen zrozumienia:
- Chodź na kawę.
- Obiecasz mi coś?
Nie zdążyłam zapytać a on wstał i wyciągnął do mnie rękę, pokazał głową na drzwi tarasu:
- Obiecuję, że będę milczał jak grób.
Uśmiechnęłam się do niego, po czym wstałam z fotela, chwyciłam jego rękę i weszłam z nim do domu.
Gdy tylko wypiłam kawę, postanowiłam wrócić do domu. To nie był zmarnowany czas. Ostatecznie uporałam się ze swoimi uczuciami i  wiedziałam, że już zawsze będę mogła na nim polegać.
Koło ósmej rano wyszłam od siebie i z nowymi postanowieniami zamierzałam rozpocząć kolejny dzień. Ledwo zeszłam ze schodów werandy, gdy mój samochód z olbrzymim hukiem wyleciał w powietrze. Wybuch był tak silny, że szyby w oknach zadrżały a mnie odrzuciło i upadłam na schody. W kłębach dymu i kuli ognia dojrzałam z daleka jakiegoś człowieka, przetarłam oczy i wtedy zadzwoniła moja komórka, która leżała na schodach razem z resztą zawartości torebki, która mi wypadła. Sięgnęłam po nią ostrożnie nie podnosząc się ze schodów i obawiając się kolejnego ataku, przyłożyłam ją do ucha i usłyszałam:
- Szykuj się na powolną śmierć.
Usłyszałam sygnał w telefonie, raz jeszcze spojrzałam na ulicę, ale nieznana postać zniknęła. Kto to był? I co miała oznaczać powolna śmierć? Czy właśnie teraz Omally przypomniał sobie o mnie? Bo jeśli tak, to oznaczało to tylko jedno: nasza wojna właśnie się rozpoczęła.












                                                           KONIEC CZĘŚCI TRZECIEJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz