sobota, 15 lutego 2014

Rozdział LV

LV

Prawdę mówiąc to nie wiem jak znalazłam się w łóżku w sypialni Rolly’ego, ale najwyraźniej wolał mnie nie dotykać takiej obolałej i wykorzystał moment , w którym zasnęłam by zejść po coś na dół.
Mój sen jednak nie trwał długo, bo przebudziłam się z wrzaskiem, dosłownie mokra. Po dosłownie kilku sekundach Rolly wbiegł z pistoletem do pokoju, zapalił światło, ale gdy zobaczył, że jestem po prostu przerażona chociaż w pokoju nikogo nie ma, odłożył pistolet i usiadł obok mnie na łóżku. Trzęsłam się, nie pytając nawet o zdanie delikatnie mnie przytulił.
- Już dobrze, nikt cię już nie skrzywdzi, obiecuję.
Po chwili spojrzałam na podartą bluzkę i zakrwawiony dekolt, otrząsnęłam się ,spojrzał na mnie z ciężkim sercem:
- Powinnaś to z siebie zdjąć, jest tu twój porannik i jakieś rzeczy.
Skinęłam głową, ale dobrze wiedziałam, że sama nie jestem w stanie zdjąć z siebie ubrania a co dopiero wziąć choćby prysznicu. Bezradność mnie dobijała, oczy znowu zrobiły się mokre, spojrzał na mnie, próbowałam wstać, ale ręce miałam obolałe, spojrzałam błagalnie:
- Nie dam rady sama.
- Wolisz żeby ktoś inny ci pomógł? Mogę zadzwonić po Jesse.
Chwyciłam jego rękę:
- Nie, proszę pomóż mi, wiem, że nie powinnam cię prosić, ale…
Położył mi palec na ustach i powoli przeprowadził mnie do łazienki, do której wchodziło się prosto z sypialni. Stanął naprzeciwko mnie i powoli zaczął zdejmować ze mnie to co zostało z bluzki, wtedy dopiero zobaczył pokaleczone plecy a gdy zsunął spódnicę również uda. Zacisnął zęby bo najwyraźniej ten widok nie sprawiał mu przyjemności, choć myślałam, że jego nic nie jest w stanie wzruszyć, a jednak – myliłam się. Czułam się fatalnie i było mi wstyd. Nie, nie wstydziłam się tego, że stałam naga przed Rolly’m, tylko tego jak wyglądało moje ciało. Weszłam do wanny, do której potężnym strumieniem leciała woda, pomógł mi wejść. Kiedy do ran dostała się gorąca woda aż się otrząsnęłam, ale pieczenie po chwili ustało. Czułam, że na to wszystko zasługuję i było to podłe uczucie .Oparłam się we wannie,  kręciło mi się trochę w głowie więc przymknęłam oczy i chwyciłam go za rękę. Ścisnęłam ją mocno jakby w obawie, że mnie tam zostawi. Poczułam jak drugą ręką obmywa moją opuchniętą twarz. Robił to z takim wyczuciem, że w zasadzie czułam jedynie ciepło wody, a może było to ciepło bijące od niego? Nie wiem. Gdy po dobrych czterdziestu minutach stanęłam w wannie przed nim owinął mnie dużym kąpielowym ręcznikiem i ostrożnie pomógł mi wyjść, ale  już o własnych siłach utrzymałam się na nogach.
Poszliśmy do sypialni, sięgnęłam po porannik, pomógł mi go ubrać i zabrał ręcznik, cały czas bacznie mi się przyglądał, ale tym razem nie patrzył jak na obiekt pożądania, tylko jak kogoś bardzo mu bliskiego, który cierpi z bólu a on nie może nic więcej zrobić, ponad to co w chwili obecnej. Milczałam, on też nie był rozmowny, położyłam się na boku i popłynęły mi łzy, nakrył mnie kołdrą i już chciał odejść ale złapałam go za rękę, spojrzał w moje oczy i położył się przy mnie. Moją rękę przyłożył do swojego serca a drugą mnie objął na tyle, na ile było to możliwe, po chwili czułam, że odpływam.
Rolly tego wieczoru już nie zapytał mnie o nic a ja tak bardzo byłam mu za to wdzięczna.
Przed oczami przemykały mi różne obrazy, pomyślałam o Thorne’ie, o Nick’u , o moich dzieciach…, a potem niespodziewanie w ten obraz wdarł się Barodo.
Gdy nazajutrz otworzyłam oczy, byłam jeszcze bardziej obolała niż poprzedniego dnia, ale wiedziałam, że muszę stawić czoła temu wszystkiemu. Rolly’ego nie było koło mnie ale poczułam zapach kawy, który powiódł mnie prosto do salonu na dole. Rolly siedział tam z Brad’am, Ginem i Red’em, obok siedział Colin i stukał coś w komputerze ,wszyscy w tym samym momencie spojrzeli na mnie. Ja natomiast swój wzrok skierowałam na Gina:
- Możesz coś tym zrobić?
- Tak.
Powiedział bez zastanowienia widząc moją twarz.
Rolly się nie odezwał, Gino od razu sięgnął po swoją torbę, była pokaźna, widać, że się przygotował. Dał mi kilka tabletek i podał wodę:
- Weź to.
Nie pytając nawet co to takiego połknęłam garść tabletek, po czym spojrzałam jak naciąga do strzykawki jakieś lekarstwa. Dalej byłam w szlafroku, usiadłam na stole i podciągnęłam rękaw, spojrzał na łuk brwiowy i usta:
- Nadajesz się do szycia.
- Samo się zagoi.
- Dobra a teraz uważaj, bo to ci da niezłego kopa, ale po chwili złapiesz równowagę.
Kiwnęłam głową, ale Rolly chyba przewidział co stanie się za moment, bo wstał i stanął obok mnie. Poczułam wbijającą się igłę a po paru sekundach uderzająca mnie fala gorąca sprawiła, że niedługo wylądowała bym ze stołu gdyby nie Rolly. Jednak po chwili tak jak powiedział Gino poczułam nagły przypływ adrenaliny.
- Idę się ubrać.
Poszłam na górę a Rolly spojrzał na Gina:
- Na jak długo jej to wystarczy?
- Sześć do ośmiu godzin, nie wiem jak zareaguje jej organizm. Zostawię ci kolejną serię.
Rolly kiwnął głową.
Po chwili Colin spojrzał na Rolly’ego:
- Powinieneś to zobaczyć.
- Co jest?
Podszedł bliżej.
- Namierzyłem go, powiadomić oddziały?
- Nie, jest mój sam się nim zajmę.
- Ten Dante to geniusz, nie wiem jak udało mu się go zlokalizować w tak krótkim czasie, musi mu bardzo na niej zależeć co?
Rolly nie odezwał się, Gino tylko spojrzał na Colin’a a ten od razu zamilkł.
Rolly skierował się po schodach do góry i wszedł do sypialni, w której akurat zdążyłam się ubrać.
- Poradzisz sobie?
- Tak, dlaczego pytasz?
- Muszę wyjść na trochę.
Jakoś dziwnie to zabrzmiało, od razu nabrałam podejrzeń.
- Czy dzieje się coś o czym powinnam wiedzieć?
- Nie.
- Na pewno?
- Na pewno.
- Dobrze, poczekam za tobą.
Skinął głową i wyszedł, czułam jednak, że to ma związek z Barodo, zazwyczaj wszystko co dotyczyło mnie, próbował ukryć przede mną.
Odczekałam dobre dwadzieścia minut zanim zeszłam na dół i od razu skierowałam się w stronę Colin’a, już kiedy mnie zobaczył czuł, że zapytam go o coś, na co nie będzie chciał udzielić mi odpowiedzi.
- Gdzie Rolly?
Westchnął ciężko i spojrzał na mnie z żalem.
- Wiesz, że nie mogę ci powiedzieć, zabronił mi, jak ci powiem to cię zabije.
Uśmiechnęłam się z trudem:
- Colin, kochanie, jeśli mi nie powiesz, to ja cię zabiję, więc co za różnica z jakiej broni dostaniesz skoro i tak zginiesz?
- Kylie błagam.
Pochyliłam się nad nim:
- Przesuń się to sama sprawdzę.
- Dobra, powiem ci, namierzyłem Barodo.
- To dlaczego wszystkie oddziały kręcą się wokół domu?
- Zabronił się im wtrącać.
- Puściliście go prosto w paszczę lwa!
Nabiłam swój pistolet i wybiegłam z domu, wsiadłam w pierwszy stojący z brzegu samochód oddziału i ruszyłam z piskiem opon. W tym samym czasie Rolly dotarł do starych lotniczych hangarów, w których akurat przeładowywano broń, którą zamierzał wysłać na eksport.
Dante i jego ludzie go osłaniali, czego nie wiedziało żadne z nas. Wymiana ognia pomiędzy ludźmi Barodo a ludźmi Dante’go trwała kilka minut, w końcu jednak został już tylko Rolly     i Barodo. Stanęli naprzeciwko siebie niczym zawzięci wrogowie, na szczęście oboje byli honorowi. Rolly odrzucił pistolet na bok, Barodo zrobił to samo. Dante stał z boku i obserwował jaki będzie dalszy przebieg akcji.
Byłam pewna umiejętności Rolly’ego jeśli chodzi o walkę wręcz, ale nie przypuszczałam, że Barodo jest w tym równie dobry. Niestety zwycięstwo Rolly’ego nie było wcale przesądzone, można powiedzieć, że szansę mieli oboje, ale zawziętość z jaką walczył Rolly, chyba w pewnym momencie przeraziła Barodo. Powalony jak zwierzę po raz kolejny na ziemię w końcu poczuł się chyba przegrany. Sięgnął do kieszeni, w której miał nóż i zamachnął się by rzucić go prosto w Rolly’ego, wtedy rozległ się strzał. Barodo upadł, ale nie umarł od razu, Dante i Rolly spojrzeli w miejsce, z którego padł strzał, w miejsce – w którym ja stałam. Nie schowałam broni, podeszłam bliżej i stanęłam nad nim, spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się.
- Przecież mnie nie zabijesz prawda?
Nie odpowiedziałam, tylko wystrzeliłam dwa razy, pierwszy strzał oddałam w brzuch, stamtąd krew wypływa dużym strumieniem, ale gwarantuje powolną śmierć. Chciałam patrzeć jak się męczy, jak cierpi tak jak ja cierpiałam dzień wcześniej. Stałam nad nim a on błagał mnie o śmierć, ale nie chciałam mu niczego ułatwiać. Chciałam widzieć jak kona w męczarniach, patrzyłam na niego i leciały mi łzy. Jak mogłam być tak głupia i nie zorientować się jakim naprawdę jest człowiekiem? Co ja w nim widziałam? Czego tak bardzo mi brakowało w życiu i dlaczego sądziłam, że właśnie on mi to da?
Obróciłam się i spojrzałam na Rolly’ego i Dante’go, Barodo dalej wił się z bólu, gdy zobaczył, że odchodzę, zaczął krzyczeć:
- Dokąd idziesz?! Nie zostawiaj mnie tu!
Ale nie obróciłam się, żeby skrócić jego cierpienie, było mi wszystko jedno co czuł, zasługiwał na to, tak samo jak zapewne ja zasłużyłam na to co mnie spotkało. Wyszłam a Rolly wyszedł zaraz za mną, jedynie Dante stanął nad Barodo i spojrzał na niego z obrzydzeniem:
- Mam nadzieję, że zdechniesz w piekle.
Wystrzelił do niego i trafił prosto w serce ,pomyślałam, że zrobił to dlatego, że sam też ma serce i to olbrzymie, a może po części zrobił to dlatego, żeby mieć pewność, że nie przeżyje?

Słyszałam ten strzał będąc już prawie przy samochodzie, usiadłam po stronie pasażera i czekałam za Rolly’m. Zauważyłam jak podaje rękę Dante’mu po czym przyszedł do samochodu. Dante ukłonił mi się a ja uśmiechnęłam się. Rolly odpalił silnik i ruszył w stronę swojego domu, w lusterku zauważyłam, że Dante dalej stoi w tym samym miejscu, ale kiedy samochód skręcił i wjechaliśmy w boczną drogę, zniknął mi całkowicie z pola widzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz