LV
Prawdę mówiąc to nie
wiem jak znalazłam się w łóżku w sypialni Rolly’ego, ale najwyraźniej wolał
mnie nie dotykać takiej obolałej i wykorzystał moment , w którym zasnęłam by
zejść po coś na dół.
Mój sen jednak nie
trwał długo, bo przebudziłam się z wrzaskiem, dosłownie mokra. Po dosłownie
kilku sekundach Rolly wbiegł z pistoletem do pokoju, zapalił światło, ale gdy
zobaczył, że jestem po prostu przerażona chociaż w pokoju nikogo nie ma,
odłożył pistolet i usiadł obok mnie na łóżku. Trzęsłam się, nie pytając nawet o
zdanie delikatnie mnie przytulił.
- Już dobrze, nikt cię
już nie skrzywdzi, obiecuję.
Po chwili spojrzałam
na podartą bluzkę i zakrwawiony dekolt, otrząsnęłam się ,spojrzał na mnie z
ciężkim sercem:
- Powinnaś to z siebie
zdjąć, jest tu twój porannik i jakieś rzeczy.
Skinęłam głową, ale
dobrze wiedziałam, że sama nie jestem w stanie zdjąć z siebie ubrania a co
dopiero wziąć choćby prysznicu. Bezradność mnie dobijała, oczy znowu zrobiły
się mokre, spojrzał na mnie, próbowałam wstać, ale ręce miałam obolałe,
spojrzałam błagalnie:
- Nie dam rady sama.
- Wolisz żeby ktoś
inny ci pomógł? Mogę zadzwonić po Jesse.
Chwyciłam jego rękę:
- Nie, proszę pomóż
mi, wiem, że nie powinnam cię prosić, ale…
Położył mi palec na
ustach i powoli przeprowadził mnie do łazienki, do której wchodziło się prosto
z sypialni. Stanął naprzeciwko mnie i powoli zaczął zdejmować ze mnie to co
zostało z bluzki, wtedy dopiero zobaczył pokaleczone plecy a gdy zsunął
spódnicę również uda. Zacisnął zęby bo najwyraźniej ten widok nie sprawiał mu
przyjemności, choć myślałam, że jego nic nie jest w stanie wzruszyć, a jednak –
myliłam się. Czułam się fatalnie i było mi wstyd. Nie, nie wstydziłam się tego,
że stałam naga przed Rolly’m, tylko tego jak wyglądało moje ciało. Weszłam do
wanny, do której potężnym strumieniem leciała woda, pomógł mi wejść. Kiedy do
ran dostała się gorąca woda aż się otrząsnęłam, ale pieczenie po chwili ustało.
Czułam, że na to wszystko zasługuję i było to podłe uczucie .Oparłam się we
wannie, kręciło mi się trochę w głowie
więc przymknęłam oczy i chwyciłam go za rękę. Ścisnęłam ją mocno jakby w
obawie, że mnie tam zostawi. Poczułam jak drugą ręką obmywa moją opuchniętą
twarz. Robił to z takim wyczuciem, że w zasadzie czułam jedynie ciepło wody, a
może było to ciepło bijące od niego? Nie wiem. Gdy po dobrych czterdziestu
minutach stanęłam w wannie przed nim owinął mnie dużym kąpielowym ręcznikiem i
ostrożnie pomógł mi wyjść, ale już o
własnych siłach utrzymałam się na nogach.
Poszliśmy do sypialni,
sięgnęłam po porannik, pomógł mi go ubrać i zabrał ręcznik, cały czas bacznie
mi się przyglądał, ale tym razem nie patrzył jak na obiekt pożądania, tylko jak
kogoś bardzo mu bliskiego, który cierpi z bólu a on nie może nic więcej zrobić,
ponad to co w chwili obecnej. Milczałam, on też nie był rozmowny, położyłam się
na boku i popłynęły mi łzy, nakrył mnie kołdrą i już chciał odejść ale złapałam
go za rękę, spojrzał w moje oczy i położył się przy mnie. Moją rękę przyłożył
do swojego serca a drugą mnie objął na tyle, na ile było to możliwe, po chwili
czułam, że odpływam.
Rolly tego wieczoru
już nie zapytał mnie o nic a ja tak bardzo byłam mu za to wdzięczna.
Przed oczami
przemykały mi różne obrazy, pomyślałam o Thorne’ie, o Nick’u , o moich
dzieciach…, a potem niespodziewanie w ten obraz wdarł się Barodo.
Gdy nazajutrz
otworzyłam oczy, byłam jeszcze bardziej obolała niż poprzedniego dnia, ale
wiedziałam, że muszę stawić czoła temu wszystkiemu. Rolly’ego nie było koło
mnie ale poczułam zapach kawy, który powiódł mnie prosto do salonu na dole.
Rolly siedział tam z Brad’am, Ginem i Red’em, obok siedział Colin i stukał coś
w komputerze ,wszyscy w tym samym momencie spojrzeli na mnie. Ja natomiast swój
wzrok skierowałam na Gina:
- Możesz coś tym
zrobić?
- Tak.
Powiedział bez
zastanowienia widząc moją twarz.
Rolly się nie odezwał,
Gino od razu sięgnął po swoją torbę, była pokaźna, widać, że się przygotował.
Dał mi kilka tabletek i podał wodę:
- Weź to.
Nie pytając nawet co
to takiego połknęłam garść tabletek, po czym spojrzałam jak naciąga do
strzykawki jakieś lekarstwa. Dalej byłam w szlafroku, usiadłam na stole i
podciągnęłam rękaw, spojrzał na łuk brwiowy i usta:
- Nadajesz się do
szycia.
- Samo się zagoi.
- Dobra a teraz
uważaj, bo to ci da niezłego kopa, ale po chwili złapiesz równowagę.
Kiwnęłam głową, ale
Rolly chyba przewidział co stanie się za moment, bo wstał i stanął obok mnie.
Poczułam wbijającą się igłę a po paru sekundach uderzająca mnie fala gorąca
sprawiła, że niedługo wylądowała bym ze stołu gdyby nie Rolly. Jednak po chwili
tak jak powiedział Gino poczułam nagły przypływ adrenaliny.
- Idę się ubrać.
Poszłam na górę a
Rolly spojrzał na Gina:
- Na jak długo jej to
wystarczy?
- Sześć do ośmiu
godzin, nie wiem jak zareaguje jej organizm. Zostawię ci kolejną serię.
Rolly kiwnął głową.
Po chwili Colin
spojrzał na Rolly’ego:
- Powinieneś to
zobaczyć.
- Co jest?
Podszedł bliżej.
- Namierzyłem go,
powiadomić oddziały?
- Nie, jest mój sam
się nim zajmę.
- Ten Dante to
geniusz, nie wiem jak udało mu się go zlokalizować w tak krótkim czasie, musi
mu bardzo na niej zależeć co?
Rolly nie odezwał się,
Gino tylko spojrzał na Colin’a a ten od razu zamilkł.
Rolly skierował się po
schodach do góry i wszedł do sypialni, w której akurat zdążyłam się ubrać.
- Poradzisz sobie?
- Tak, dlaczego
pytasz?
- Muszę wyjść na
trochę.
Jakoś dziwnie to
zabrzmiało, od razu nabrałam podejrzeń.
- Czy dzieje się coś o
czym powinnam wiedzieć?
- Nie.
- Na pewno?
- Na pewno.
- Dobrze, poczekam za
tobą.
Skinął głową i
wyszedł, czułam jednak, że to ma związek z Barodo, zazwyczaj wszystko co
dotyczyło mnie, próbował ukryć przede mną.
Odczekałam dobre
dwadzieścia minut zanim zeszłam na dół i od razu skierowałam się w stronę
Colin’a, już kiedy mnie zobaczył czuł, że zapytam go o coś, na co nie będzie
chciał udzielić mi odpowiedzi.
- Gdzie Rolly?
Westchnął ciężko i
spojrzał na mnie z żalem.
- Wiesz, że nie mogę
ci powiedzieć, zabronił mi, jak ci powiem to cię zabije.
Uśmiechnęłam się z
trudem:
- Colin, kochanie,
jeśli mi nie powiesz, to ja cię zabiję, więc co za różnica z jakiej broni
dostaniesz skoro i tak zginiesz?
- Kylie błagam.
Pochyliłam się nad
nim:
- Przesuń się to sama
sprawdzę.
- Dobra, powiem ci,
namierzyłem Barodo.
- To dlaczego
wszystkie oddziały kręcą się wokół domu?
- Zabronił się im
wtrącać.
- Puściliście go
prosto w paszczę lwa!
Nabiłam swój pistolet
i wybiegłam z domu, wsiadłam w pierwszy stojący z brzegu samochód oddziału i
ruszyłam z piskiem opon. W tym samym czasie Rolly dotarł do starych lotniczych
hangarów, w których akurat przeładowywano broń, którą zamierzał wysłać na
eksport.
Dante i jego ludzie go
osłaniali, czego nie wiedziało żadne z nas. Wymiana ognia pomiędzy ludźmi
Barodo a ludźmi Dante’go trwała kilka minut, w końcu jednak został już tylko
Rolly i Barodo. Stanęli naprzeciwko
siebie niczym zawzięci wrogowie, na szczęście oboje byli honorowi. Rolly
odrzucił pistolet na bok, Barodo zrobił to samo. Dante stał z boku i obserwował
jaki będzie dalszy przebieg akcji.
Byłam pewna
umiejętności Rolly’ego jeśli chodzi o walkę wręcz, ale nie przypuszczałam, że
Barodo jest w tym równie dobry. Niestety zwycięstwo Rolly’ego nie było wcale
przesądzone, można powiedzieć, że szansę mieli oboje, ale zawziętość z jaką
walczył Rolly, chyba w pewnym momencie przeraziła Barodo. Powalony jak zwierzę
po raz kolejny na ziemię w końcu poczuł się chyba przegrany. Sięgnął do
kieszeni, w której miał nóż i zamachnął się by rzucić go prosto w Rolly’ego,
wtedy rozległ się strzał. Barodo upadł, ale nie umarł od razu, Dante i Rolly
spojrzeli w miejsce, z którego padł strzał, w miejsce – w którym ja stałam. Nie
schowałam broni, podeszłam bliżej i stanęłam nad nim, spojrzał mi w oczy i
uśmiechnął się.
- Przecież mnie nie
zabijesz prawda?
Nie odpowiedziałam,
tylko wystrzeliłam dwa razy, pierwszy strzał oddałam w brzuch, stamtąd krew
wypływa dużym strumieniem, ale gwarantuje powolną śmierć. Chciałam patrzeć jak
się męczy, jak cierpi tak jak ja cierpiałam dzień wcześniej. Stałam nad nim a
on błagał mnie o śmierć, ale nie chciałam mu niczego ułatwiać. Chciałam widzieć
jak kona w męczarniach, patrzyłam na niego i leciały mi łzy. Jak mogłam być tak
głupia i nie zorientować się jakim naprawdę jest człowiekiem? Co ja w nim
widziałam? Czego tak bardzo mi brakowało w życiu i dlaczego sądziłam, że
właśnie on mi to da?
Obróciłam się i
spojrzałam na Rolly’ego i Dante’go, Barodo dalej wił się z bólu, gdy zobaczył,
że odchodzę, zaczął krzyczeć:
- Dokąd idziesz?! Nie
zostawiaj mnie tu!
Ale nie obróciłam się,
żeby skrócić jego cierpienie, było mi wszystko jedno co czuł, zasługiwał na to,
tak samo jak zapewne ja zasłużyłam na to co mnie spotkało. Wyszłam a Rolly
wyszedł zaraz za mną, jedynie Dante stanął nad Barodo i spojrzał na niego z
obrzydzeniem:
- Mam nadzieję, że
zdechniesz w piekle.
Wystrzelił do niego i
trafił prosto w serce ,pomyślałam, że zrobił to dlatego, że sam też ma serce i
to olbrzymie, a może po części zrobił to dlatego, żeby mieć pewność, że nie
przeżyje?
Słyszałam ten strzał
będąc już prawie przy samochodzie, usiadłam po stronie pasażera i czekałam za
Rolly’m. Zauważyłam jak podaje rękę Dante’mu po czym przyszedł do samochodu.
Dante ukłonił mi się a ja uśmiechnęłam się. Rolly odpalił silnik i ruszył w
stronę swojego domu, w lusterku zauważyłam, że Dante dalej stoi w tym samym
miejscu, ale kiedy samochód skręcił i wjechaliśmy w boczną drogę, zniknął mi
całkowicie z pola widzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz