XLII
Gdy weszłam na dużą
salę, Asir udał się do szatni. Był dziwnie zamyślony.
Ja usiadłam przy swoim
komputerze i zaczęłam szukać danych, które mnie interesowały, nie minęła minuta
i podszedł Daniels, ciekawy jak sądzę efektów.
- Jak postępy?
Nie odrywając wzroku
od komputera odpowiedziałam:
- Wszystko idzie
zgodnie z planem.
- To dobrze, melduj na
bieżąco.
Kiedy odszedł
sprawdziłam, że opuścił salę operacyjną i podeszłam do Colin’a:
- Colin…
- Tak?
- Kto oprócz ciebie ma
dostęp do planów akcji?
- Dlaczego pytasz?
- Chcę wiedzieć czy
jest możliwość przechwycenia tych informacji poza naszą firmą.
Colin oderwał się na
chwilę od przeglądania danych i uważnie zaczął mi się przyglądać:
- Chcesz konkretnie o
coś zapytać?
- Jeśli mi obiecasz,
że to zostanie tylko między nami.
- Dobra, słowo.
- Myślę, że nasz
problem mimo śmierci Anne nie został rozwiązany.
- Chcesz powiedzieć,
że dalej mamy kreta?
- Ty uważasz, że nie?
- Nie wiem, jest kilka
nieścisłości, ale nie mam żadnych wątpliwości, że Anne puściła mail’a na
komputer Barodo.
- Być może, że to była
Anne, ale równie dobrze ktoś mógł się nią wysłużyć, bo chciał żebyśmy tak
myśleli. Anne wysłała mail’a przez nie zakodowane łącze prawda?
- Zgadza się, musieli
wiedzieć, że znajdę źródło.
- No właśnie o tym
mówię, wystawiając ją uśpili naszą czujność, a prawdziwe niebezpieczeństwo
nadal mamy w naszych szeregach.
- Co mam zrobić?
- Przekonfiguruj
system osobiście, pozmieniaj kody dostępu, ogranicz dojście do danych wyłącznie
tym, którzy muszą mieć do nich dostęp, tak jak Rolly, otwarte dane pozostaw
tylko te, które w niczym nam nie zaszkodzą nawet wówczas gdy ktoś się do nich
dostanie.
- To zajmie sporo
czasu.
- Wiem, ale to
wszystko za daleko idzie, ktoś działa na naszą niekorzyść od wewnątrz i w
niedługim czasie rozgromi nas doszczętnie, agent po agencie, akcja po akcji.
- A kiedy to zrobię?
- Utworzysz ściśle
tajny plik zawierający z pozoru najważniejsze informacje, zakodujesz go
zabezpieczeniem beta, które bez trudu złamie każdy lepszy informatyk.
- Co będzie miał
zawierać ten plik?
- Fałszywe dane i
namiary, to jedyny sposób na dostanie się do prawdziwego problemu.
- Dobra, a co jeśli
Rolly zapyta się dlaczego to zrobiłem?
- Powiedz, że na moje
polecenie i tak do końca dnia się u mnie na pewno zjawi.
- Załatwione, obyś
miała rację, inaczej Daniels wpadnie w szał.
- Nim się nie
przejmuj, sama się nim zajmę.
Odeszłam do swojego
miejsca pracy, po czym minęła minuta i w głośniku usłyszeliśmy, że za pięć
minut będzie odprawa. Udałam się na nią od razu aby nie wzbudzać podejrzeń, ale
tak naprawdę, to cały czas dokładnie się wszystkim przyglądałam. Na chwilę
obecną w każdym dopatrywałam się potencjalnego zdrajcy.
- Laden Kola, to
libijski dostawca broni, od lat współpracuje z Omally’m. Dwa dni temu nasze
źródło doniosło iż otrzymał pokaźne zamówienie. Przewidywany transport to jutro
godzina 12.00. Musimy mu uniemożliwić transakcję, przechwycić broń i
doprowadzić Laden’a żywego tutaj. To jedyny sposób na sprawdzenie co tak
naprawdę planuje Omally i czy to co planuje dotyczy nas, czy może jakiejś innej
zorganizowanej komórki. Musimy to ustalić i to szybko. Kylie zbierz ludzi i to
szybko.
Spojrzałam zdziwiona:
- I zabierz ze sobą
Asir’a.
- Asir’a? Po co?
- Musimy mieć pewność,
że będzie tam Laden.
- Nie wystarczy nam
jego zdjęcie?
- Nie, Asir go zna i
pozna go po głosie, rób co mówię, to nie jest prośba.
- Jak chcesz.
Wstaliśmy wszyscy
skierowaliśmy się w stronę szatni, spojrzałam na Red’a:
- Ściągnij Asir’a.
- Robi się.
Red poszedł a ja spojrzałam na Rolly’ego, który stał przy Colin’ie a ten mu coś objaśniał.
Red poszedł a ja spojrzałam na Rolly’ego, który stał przy Colin’ie a ten mu coś objaśniał.
- Powiedz jej, że po
akcji ma się u mnie od razu zameldować.
- Jasne, czy mam
wstrzymać proces przetwarzania danych?
- Nie, zrób to co
mówiła.
Colin kiwnął głową.
- I kiedy zacznie się
akcja zawołaj mnie, chcę to monitorować.
- Jasne.
Rolly poszedł do
siebie a Colin pochylił się nad klawiaturą.
Wyruszyliśmy zgodnie z
planem i zgodnie z planem też znaleźliśmy się na miejscu. Zaczailiśmy się na
wzgórzu i obserwowaliśmy drogę, na której miał pojawić się konwój.
- Colin jak tam?
Zapytałam do
słuchawki, Asir zachowywał się nieswojo.
- Na razie pusto.
- Nie rozumiem
,powinni już tu być.
- Może mają
opóźnienie.
Spojrzałam na Asir’a a
ten odrzekł krótko:
- Oni nigdy nie mają
opóźnień.
- Rolly, co mamy
robić?
Rolly westchnął:
- Poczekajcie jeszcze
kilka minut, wyślij kogoś na zwiad a jeśli sytuacja się nie zmieni, szykujcie
się do odwrotu.
- Przyjęłam.
Spojrzałam na Asir’a:
- Asir, znasz te
tereny, idziesz na zwiad.
- Ja?
- A nie wyraźnie
mówię?
- Dobra, idę.
Asir poszedł a ja
spojrzałam na Bobbie’go:
- Nie spuszczaj go z
oka, jestem pewna, że coś kombinuje.
Bobbie ruszył w ślad
za Asir’em i oboje zniknęli kawałek za wzgórzami. W tym samym czasie na drodze
pojawił się samochód – furgonetka, ale nie wyglądał jak samochód, który mógłby
przewozić broń. Na daleka było widać, że jest opancerzony i ma kuloodporne
szyby. Po chwili drzwi się otworzyły a Gino spojrzał przez lornetkę, po czym na
mnie:
- To nie wygląda dobrze.
Tyle to nawet ja
wiedziałam. Powiedziałam do słuchawki:
- Bobbie zgłoś się…
Ale w słuchawce
panowała głucha cisza.
- Nie wyjdziemy z tego
żywi.
Popatrzyłam i
rzeczywiście nieciekawie to wyglądało, pomyślałam tylko o tym, że Asir nas
zdradził, ale za późno było na gdybanie.
- Colin…
- Tak?
- Wpadliśmy w
zasadzkę, Asir nas wystawił.
Colin spojrzał na
Rolly’ego a ten od razu odezwał się:
- Możecie się wycofać?
Spojrzałam na Gina,
który przecząco pokiwał głową bo zauważył kolejny taki sam samochód:
- Nie mamy szansy
dotrzeć do śmigłowca, zabierz go stamtąd.
- Wybronicie się?
- Możemy jedynie
próbować, przestaw nam częstotliwość, ustaw ją na kanał B.
Rolly kiwnął głową na
Colin’a, że ma zrobić co powiedziałam:
- Wysyłam ci dwa
oddziały wsparcia, będą za dziesięć minut, spróbujcie się utrzymać.
- Za dziesięć minut,
to już będzie po wszystkim.
Z samochodów
powysiadali uzbrojeni ludzie i od razu zaczęli strzelać.
- Red, masz wyrzutnię?
- Rozumie się.
Uśmiechnął się.
- Sprzątnij ich i
przegrupować się, Gino prawe skrzydło, Red bierzesz front, Cole znajdź
Bobbie’go i przyprowadź tą szumowinę żywą, reszta za mną a wy nie zmieniacie
pozycji dopóki wam tego nie każę zrobić.
Wszyscy troje kiwnęli
głowami, Red wycelował wyrzutnią prosto w jedną z furgonetek, po chwili usunął
następną. Ludzie na dole się rozproszyli i zaczęła się zacięta wymiana ognia.
Dwóch moich agentów została od razu zabita, przestałam liczyć ilu mamy wrogów,
po prostu modliłam się tylko by przeżyć. Widziałam, że pociski do wyrzutni się
skończyły a część ludzi zaczęła kierować się w stronę wzgórza. Kłęby dymu
przysłaniały faktyczne cele a mój oddział zaczął się kurczyć w mgnieniu oka.
Mój wzrok nie był w stanie przebić się przez tuman kurzu i wtedy poczułam mocne
uderzenie w głowę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz