sobota, 15 lutego 2014

Rozdział XLII

XLII

Gdy weszłam na dużą salę, Asir udał się do szatni. Był dziwnie zamyślony.
Ja usiadłam przy swoim komputerze i zaczęłam szukać danych, które mnie interesowały, nie minęła minuta i podszedł Daniels, ciekawy jak sądzę efektów.
- Jak postępy?
Nie odrywając wzroku od komputera odpowiedziałam:
- Wszystko idzie zgodnie z planem.
- To dobrze, melduj na bieżąco.
Kiedy odszedł sprawdziłam, że opuścił salę operacyjną i podeszłam do Colin’a:
- Colin…
- Tak?
- Kto oprócz ciebie ma dostęp do planów akcji?
- Dlaczego pytasz?
- Chcę wiedzieć czy jest możliwość przechwycenia tych informacji poza naszą firmą.
Colin oderwał się na chwilę od przeglądania danych i uważnie zaczął mi się przyglądać:
- Chcesz konkretnie o coś zapytać?
- Jeśli mi obiecasz, że to zostanie tylko między nami.
- Dobra, słowo.
- Myślę, że nasz problem mimo śmierci Anne nie został rozwiązany.
- Chcesz powiedzieć, że dalej mamy kreta?
- Ty uważasz, że nie?
- Nie wiem, jest kilka nieścisłości, ale nie mam żadnych wątpliwości, że Anne puściła mail’a na komputer Barodo.
- Być może, że to była Anne, ale równie dobrze ktoś mógł się nią wysłużyć, bo chciał żebyśmy tak myśleli. Anne wysłała mail’a przez nie zakodowane łącze prawda?
- Zgadza się, musieli wiedzieć, że znajdę źródło.
- No właśnie o tym mówię, wystawiając ją uśpili naszą czujność, a prawdziwe niebezpieczeństwo nadal mamy w naszych szeregach.
- Co mam zrobić?
- Przekonfiguruj system osobiście, pozmieniaj kody dostępu, ogranicz dojście do danych wyłącznie tym, którzy muszą mieć do nich dostęp, tak jak Rolly, otwarte dane pozostaw tylko te, które w niczym nam nie zaszkodzą nawet wówczas gdy ktoś się do nich dostanie.
- To zajmie sporo czasu.
- Wiem, ale to wszystko za daleko idzie, ktoś działa na naszą niekorzyść od wewnątrz i w niedługim czasie rozgromi nas doszczętnie, agent po agencie, akcja po akcji.
- A kiedy to zrobię?
- Utworzysz ściśle tajny plik zawierający z pozoru najważniejsze informacje, zakodujesz go zabezpieczeniem beta, które bez trudu złamie każdy lepszy informatyk.
- Co będzie miał zawierać ten plik?
- Fałszywe dane i namiary, to jedyny sposób na dostanie się do prawdziwego problemu.
- Dobra, a co jeśli Rolly zapyta się dlaczego to zrobiłem?
- Powiedz, że na moje polecenie i tak do końca dnia się u mnie na pewno zjawi.
- Załatwione, obyś miała rację, inaczej Daniels wpadnie w szał.
- Nim się nie przejmuj, sama się nim zajmę.
Odeszłam do swojego miejsca pracy, po czym minęła minuta i w głośniku usłyszeliśmy, że za pięć minut będzie odprawa. Udałam się na nią od razu aby nie wzbudzać podejrzeń, ale tak naprawdę, to cały czas dokładnie się wszystkim przyglądałam. Na chwilę obecną w każdym dopatrywałam się potencjalnego zdrajcy.
- Laden Kola, to libijski dostawca broni, od lat współpracuje z Omally’m. Dwa dni temu nasze źródło doniosło iż otrzymał pokaźne zamówienie. Przewidywany transport to jutro godzina 12.00. Musimy mu uniemożliwić transakcję, przechwycić broń i doprowadzić Laden’a żywego tutaj. To jedyny sposób na sprawdzenie co tak naprawdę planuje Omally i czy to co planuje dotyczy nas, czy może jakiejś innej zorganizowanej komórki. Musimy to ustalić i to szybko. Kylie zbierz ludzi i to szybko.
Spojrzałam zdziwiona:
- I zabierz ze sobą Asir’a.
- Asir’a? Po co?
- Musimy mieć pewność, że będzie tam Laden.
- Nie wystarczy nam jego zdjęcie?
- Nie, Asir go zna i pozna go po głosie, rób co mówię, to nie jest prośba.
- Jak chcesz.
Wstaliśmy wszyscy skierowaliśmy się w stronę szatni, spojrzałam na Red’a:
- Ściągnij Asir’a.
- Robi się.
Red poszedł a ja spojrzałam na Rolly’ego, który stał przy Colin’ie a ten mu coś objaśniał.
- Powiedz jej, że po akcji ma się u mnie od razu zameldować.
- Jasne, czy mam wstrzymać proces przetwarzania danych?
- Nie, zrób to co mówiła.
Colin kiwnął głową.
- I kiedy zacznie się akcja zawołaj mnie, chcę to monitorować.
- Jasne.
Rolly poszedł do siebie a Colin pochylił się nad klawiaturą.
Wyruszyliśmy zgodnie z planem i zgodnie z planem też znaleźliśmy się na miejscu. Zaczailiśmy się na wzgórzu i obserwowaliśmy drogę, na której miał pojawić się konwój.
- Colin jak tam?
Zapytałam do słuchawki, Asir zachowywał się nieswojo.
- Na razie pusto.
- Nie rozumiem ,powinni już tu być.
- Może mają opóźnienie.
Spojrzałam na Asir’a a ten odrzekł krótko:
- Oni nigdy nie mają opóźnień.
- Rolly, co mamy robić?
Rolly westchnął:
- Poczekajcie jeszcze kilka minut, wyślij kogoś na zwiad a jeśli sytuacja się nie zmieni, szykujcie się do odwrotu.
- Przyjęłam.
Spojrzałam na Asir’a:
- Asir, znasz te tereny, idziesz na zwiad.
- Ja?
- A nie wyraźnie mówię?
- Dobra, idę.
Asir poszedł a ja spojrzałam na Bobbie’go:
- Nie spuszczaj go z oka, jestem pewna, że coś kombinuje.
Bobbie ruszył w ślad za Asir’em i oboje zniknęli kawałek za wzgórzami. W tym samym czasie na drodze pojawił się samochód – furgonetka, ale nie wyglądał jak samochód, który mógłby przewozić broń. Na daleka było widać, że jest opancerzony i ma kuloodporne szyby. Po chwili drzwi się otworzyły a Gino spojrzał przez lornetkę, po czym na mnie:
- To nie wygląda dobrze.
Tyle to nawet ja wiedziałam. Powiedziałam do słuchawki:
- Bobbie zgłoś się…
Ale w słuchawce panowała głucha cisza.
- Nie wyjdziemy z tego żywi.
Popatrzyłam i rzeczywiście nieciekawie to wyglądało, pomyślałam tylko o tym, że Asir nas zdradził, ale za późno było na gdybanie.
- Colin…
- Tak?
- Wpadliśmy w zasadzkę, Asir nas wystawił.
Colin spojrzał na Rolly’ego a ten od razu odezwał się:
- Możecie się wycofać?
Spojrzałam na Gina, który przecząco pokiwał głową bo zauważył kolejny taki sam samochód:
- Nie mamy szansy dotrzeć do śmigłowca, zabierz go stamtąd.
- Wybronicie się?
- Możemy jedynie próbować, przestaw nam częstotliwość, ustaw ją na kanał B.
Rolly kiwnął głową na Colin’a, że ma zrobić co powiedziałam:
- Wysyłam ci dwa oddziały wsparcia, będą za dziesięć minut, spróbujcie się utrzymać.
- Za dziesięć minut, to już będzie po wszystkim.
Z samochodów powysiadali uzbrojeni ludzie i od razu zaczęli strzelać.
- Red, masz wyrzutnię?
- Rozumie się.
Uśmiechnął się.
- Sprzątnij ich i przegrupować się, Gino prawe skrzydło, Red bierzesz front, Cole znajdź Bobbie’go i przyprowadź tą szumowinę żywą, reszta za mną a wy nie zmieniacie pozycji dopóki wam tego nie każę zrobić.

Wszyscy troje kiwnęli głowami, Red wycelował wyrzutnią prosto w jedną z furgonetek, po chwili usunął następną. Ludzie na dole się rozproszyli i zaczęła się zacięta wymiana ognia. Dwóch moich agentów została od razu zabita, przestałam liczyć ilu mamy wrogów, po prostu modliłam się tylko by przeżyć. Widziałam, że pociski do wyrzutni się skończyły a część ludzi zaczęła kierować się w stronę wzgórza. Kłęby dymu przysłaniały faktyczne cele a mój oddział zaczął się kurczyć w mgnieniu oka. Mój wzrok nie był w stanie przebić się przez tuman kurzu i wtedy poczułam mocne uderzenie w głowę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz