VII
Kolejna ciężka noc i
kolejny ciężki dzień.
Gdy zaczęłam swój
poranny bieg, nie czułam tej adrenaliny co zwykle, czułam za to… - złamane
serce? Ale czy miałam prawo tak się czuć? Sama świadomie to sobie robiłam.
Ale trudno –
pomyślałam, widocznie tak miało być.
Kiedy dobiegłam do
polany w lesie, zaczęłam się rozciągać i nagle na pobliskim pniu zauważyłam
siedzącego Asir’a – uśmiechał się, za to ja pokręciłam głową:
- Masz bardzo pokrętną
psychikę wiesz? Ze skrajności w skrajność.
- I kto to mówi?
Podeszłam bliżej
ubrana w koszulkę na naramkach i legginsy. Do kostek i nadgarstków miałam
przyczepione ciężarki na opaskach.
- Powiedz mi, czy
obrałeś sobie za punkt honoru gnębienie mnie?
- Przeceniasz moje
możliwości.
- Nagle z aroganta
zrobiłeś się skromny?
Powiedziałam sarkastycznie,
a on westchnął z uśmiechem:
- Bądź grzeczna i
wsiądź do samochodu dobrze?
- Biegam.
- Już nie, przyjechał
Rolly, wzywają cię na oddział a następnym razem zamiast ciężarków, przymocuj
sobie telefon.
- Bardzo śmieszne.
Wsiedliśmy do
samochodu i podjechaliśmy pod mój dom. Weszliśmy do środka i udaliśmy się na
górę, Asir rozsiadł się na kanapie i spojrzał na mnie gdy pochylałam się, żeby
odpiąć opaski z ciężarkami. Popatrzyłam na jego zadowoloną twarz:
- Co?
- Nic, sądziłem, że
jak usłyszysz o Rolly’m to będziesz się bardziej spieszyć.
- Przykro mi, że cię rozczarowałam,
ale muszę wziąć prysznic.
- Nie krępuj się.
Weszłam do łazienki a
gdy on zobaczył, że nie zamknęłam drzwi idąc pod prysznic uśmiechnął się sam do
siebie. Po paru minutach wyszłam z zaparowanej łazienki w szlafroku i podeszłam
do swojej pokaźnej szafy. Zaczęłam przetrząsać wieszaki, ale czułam, że Asir
cały czas mi się przygląda, obróciłam się w jego kierunku:
- Co to za mina?
- Wyobraźnia mi
pracuje.
- Chy, to chyba
zbytnio się nie wysilasz.
Wzięłam do ręki dwa
wieszaki z dwoma sukienkami i pokazałam Asir’owi:
- Ta, czy ta?
Wskazał palcem na
sukienkę , którą trzymałam w prawym ręku. Była w kolorze kawy z mlekiem o
prostym, dopasowanym kroju, do tego był
żakiet tej samej długości – dwurzędowy. Nie bacząc na to, że jesteśmy w tym
samym pomieszczeniu ,odrzuciłam szlafrok na bok i na czarną bieliznę
wślizgnęłam się w sukienkę. Podeszłam bliżej niego i obróciłam się tyłem, gdyż
przez całą długość wszyty był zamek, którego sama nie dałabym rady zapiąć.
Wstał bez słowa, bo wiedział co ma robić. Przejechał mi ręką wzdłuż linii
kręgosłupa, po czym zapiął bardzo powoli zamek. Objął mnie rękoma w talii a ja
nie chcąc popaść znowu w stan, który zawsze mnie wprowadza, obróciłam się
śmiało w jego stronę. Uśmiechnęłam się:
- Może być?
- Idealnie.
Patrzyliśmy się chwilę
na siebie, po czym odchrząknęłam.
- Możemy jechać.
Kiwnął głową,
chwyciłam żakiet i nałożyłam go, po czym zabrałam torebkę i skierowaliśmy się
do wyjścia.
Gdy weszliśmy na
oddział poczułam zdenerwowanie, ale wiedziałam, że za nic w świecie go nie
pokażę. W głównej Sali przy monitorze stał Daniels, Colin, Rolly i Cole. Ten
ostatni uśmiechnął się widząc jak nadchodzimy:
- Przyszedł komitet
powitalny.
Uśmiechnęłam się.
- Tęskniłeś?
- Za tobą? Zawsze.
Odpowiedział Cole a
Colin podśmiechnął się do siebie. Asir skinął głową porozumiewawczo do
Rolly’ego a ten odkiwnął. Rolly popatrzył na mnie, ale nic nie powiedział, za
to Asir miałam odczucia ,że bawi się w obserwatora i sprawdza jaka będzie moja
reakcja na to spotkanie.
- Skoro jesteśmy w
komplecie, to możemy zaczynać, Rolly wieczorem wraca, więc pozwólcie, że
przedstawi nam szczegóły.
Powiedział Daniels a
Rolly zaczął mówić. Asir usiadł na jednym z biurek i obserwował tą scenę z
boku.
- Rozstawiliśmy pięć
oddziałów w promieniu pięciu mil. Martinem znajduje się w głównym ośrodku. Z
tego co wiemy jest doskonale informowany przez samego premiera Tajlandii, jak
tylko dojdzie do spotkania będziemy mogli zgarnąć obu pozorując śmierć
premiera.
Przysłuchiwałam się
temu i w końcu odważyłam się odezwać:
- Premier będzie
doskonale obstawiony, nawet jeśli dojdzie do takiego spotkania, do tego
potrzebny jest człowiek w środku, sam atak zewnętrzny jest wykluczony.
Rolly spojrzał na
mnie:
- Tym zajęła się
Selena, to trochę zajmie ale jest w coraz lepszych relacjach z nim i sądzę, że
niedługo zbliży się wystarczająco by to się powiodło. Kiedy do tego dojdzie
wkroczymy my.
- A jeśli ją
zdemaskują?
- Zna ryzyko, taka
praca.
- No tak.
Uśmiechnęłam się.
- W końcu w poświęcaniu
ludzi jesteś naprawdę dobry.
Odeszłam, Rolly lekko
się uśmiechnął widząc chyba, że czegoś się dowiedziałam a Asir z zadowoleniem
uśmiechnął się. Rolly mówił dalej.
- Do fuzji ma dojść za
trzy tygodnie, do tego czasu będziemy obserwować. Ja i Linda jesteśmy z
Martinezem w bardzo dobrych stosunkach.
- Została z nim?
- Tak.
- Cóż…
Daniels uśmiechnął się
w pełni usatysfakcjonowany.
- Doskonała robota,
jak zawsze, o której masz samolot?
- O 19.00, ale mam
jeszcze coś do załatwienia więc już nie wrócę.
- W porządku.
Daniels poszedł do
siebie a Rolly podszedł do mnie, stałam akurat przy automacie z kawą.
- Za trzy godziny mam
samolot.
Spojrzałam na niego.
- Słyszałam.
- Porozmawiamy?
- O czym?
- Wiesz dobrze, że
mamy o czym.
Zerknęłam ukradkiem na
Asir’a, który chociaż rozmawiał z Cole’m, widział tą scenę.
- Myślę, że czas
oczyścić atmosferę.
- Dobrze,
porozmawiajmy.
Wyszliśmy z oddziału,
wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy na „naszą” polanę.
Stanęłam nad brzegiem
rzeki i zapaliłam papierosa. Podszedł i stanął obok mnie.
- Celowo wybrałeś to
miejsce?
- Tu się wszystko
zaczęło.
- To prawda i tu
wszystko się skończy. Ufałam ci.
- Wiem.
- Mamy syna, on też
był częścią planu?
- Nie.
- Więc odpowiedz mi do
cholery dlaczego?
Spiorunowałam go
wzrokiem.
- Skoro taki miałeś
ambitny plan, to mogłeś nie kraść mi tylu lat życia.
- Nie miałem na to
wpływu.
- Wiem, że miałeś.
Uśmiechnął się.
- Wiem ,że rozmawiałaś
z Seleną i zapewne z Asir’em.
- Chcesz powiedzieć,
że cię okłamał?
- Nie, to on wysłał
mnie do Libanu, w tamtym czasie pracował dla Masadu i dla nas, nie mógł
ryzykować, chociaż był skłonny to zrobić gdybym ja się nie zgodził. Daniels’owi
to pasowało, bo wiedział, że będziesz mi za to wdzięczna. Potem spotkaliśmy się
znowu. Byłaś zupełnie inną kobietą niż tą, którą pamiętałem. Urzekł mnie twój
sposób bycia, po Grace nie było w moim życiu tchnienia, ty mi je dałaś.
Poleciały mi łzy.
- Czy ty mnie w ogóle
kochałeś?
- Na swój sposób –
tak, ale wiem, że nie taki jaki ty chciałaś.
- Jaki chciałam? Czy w
jaki wierzyłam , że jest?!
- Nie udawałem jeśli o
to ci chodzi.
- Nie, nie udawałeś,
tylko spieszyłeś mi parę lat życia w porozumieniu z Thorne’m prawda?! Założę
się, że świetnie wam się knuło za moimi plecami!
- Thorne był przeciwny
temu od samego początku.
- Dopóki nie przesiąkł
tobą.
- Masz prawo tak
myśleć, czułem się zobowiązany przez te wszystkie lata do tego by cię chronić.
- Chronić? Pozbawiłeś
mnie wszystkiego co było dla mnie ważne, zabrałeś mi moje życie i osobowość
żeby wyszkolić mnie na wiernego ci żołnierza i śmiesz mówić, że chciałeś mnie
ochronić?
Uśmiechnęłam się
sarkastycznie przez łzy.
- Po tylu latach
pozbawionych człowieczeństwa postanawiasz mi zwrócić wolność? Myślisz, że to
wystarczy?
- Nic więcej nie mogę
zrobić.
- Możesz. Nigdy tu nie
wrócić. Mam tylko nadzieję, że Linda nie będzie twoją kolejną ofiarą.
Wypowiedziałam te
słowa i skierowałam się w stronę wyjścia z lasu, długo szłam, zraniona,
oszukana, wyczerpana.
Zdjęłam w końcu buty
na obcasach, bo nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa w tych szpilkach. Szłam
nie myśląc wcale dokąd, ale w końcu dotarłam do ulicy pod koniec której stał
pokaźny dom Asir’a. Paliły się światła, stwierdziłam, że jeśli zamknie mi drzwi
przed nosem, to przynajmniej pozbędę się do końca złudzeń. Byłam już tak
rozżalona, że zniosłabym chyba wszystko. Zadzwoniłam do drzwi, otworzył mi ze
szklanką whisky w ręku, uśmiechnął się a ja oparłam się o futrynę:
- Przenocujesz mnie?
Muszę się napić.
Uśmiechnął się i
otworzył drzwi na oścież. Weszłam do środka i postawiłam z boku buty.
Wnętrze jego salonu
było…mroczne, jak i on, ale równocześnie przepełnione jakąś niesamowitą
zmysłowością. Z kominka aż się żarzyło i tylko po bokach gdzieniegdzie salon
oświetlony był słabymi lampkami. Podszedł do barku i nalał mi whisky w drugą
szklankę. Stałam tak właściwie nie wiedząc jak powinnam się zachować, sukienka
i kostium zaczęły mnie uwierać niczym gips.
- Jesteś sam?
Zapytałam odruchowo.
- Nie, ale kochanki
pozamykałem w szafach więc czuj się jak u siebie.
Uśmiechnął się i
stanął naprzeciwko mnie, ja też się uśmiechnęłam:
- Zadałam niestosowne
pytanie?
- Raczej głupie.
- No tak, wszystko co
ostatnio robię jest głupie i pozbawione sensu.
Asir zaczął się śmiać
a ja wypiłam do dna i zrobiłam bolącą minę.
- Muszę wybić się z
tych rzeczy, dłużej nie wytrzymam.
- Nie krępuj się.
Wyszedł na moment z
salonu a po chwili wrócił z jedną ze swoich czarnych koszul.
- Nic lepszego ci nie
zaproponuję bo ostatnio żadna nic nie zostawia.
- Mów tak dalej,
dzisiaj zniosę wszystko.
- Wszystko?
Zdjęłam żakiet i gdy
pochyliłam się by go odłożyć na kanapie, poczułam ręce Asir’a na swoich
plecach. Wyprostowałam się i znieruchomiałam, zupełnie zapomniałam o zamku z
tyłu.
- Spokojnie, rano nie
bałaś się, że coś ci zrobię.
- Ale wtedy byliśmy u
mnie.
- Czujesz się niepewnie
na nieswoim gruncie?
- Nie niepewnie, tylko
nieswojo, odpiąłeś?
- A nie czujesz?
Obróciłam się przodem
i uśmiechnęłam się:
- Ciężko jest skupić
się na zamku, skoro wszędzie czuję twój
dotyk.
- I jakie to uczucie?
Zsunęłam sukienkę i od
razu założyłam koszulę Asir’a, o wiele za dużą, ale gdy poczułam ten cudowny
zapach, nie przejmowałam się tym.
- Powiedziałabym, że
przyjemne.
Zapięłam kilka guzików
od dołu i pokazałam mu pustą szklankę.
- Mogę prosić o
jeszcze?
- Możesz prosić o
wszystko.
Wziął ode mnie
szklankę i podszedł do barku a ja usiadłam z podkulonymi nogami na kanapie.
- A jak tam nasz
przyjaciel Rolly?
- Wiedziałam.
Podszedł i podał mi
szklankę, po czym usiadł obok.
- Nie musisz mówić.
Spojrzałam na niego,
wziął łyka whisky i pochylił głowę.
- Chciałam wiedzieć,
czy…
- Czy powiedziałem ci
prawdę?
Nie odpowiedziałam.
- Gdyby zaprzeczył,
komu byś uwierzyła?
- To skomplikowane.
Asir zaczął się śmiać.
- Skomplikowane to są
statusy związków na facebook’u.
Uśmiechnęłam się.
- Wiem, że mnie nie
okłamałeś, ale byłam ciekawa dlaczego on to zrobił.
- I co? Dowiedziałaś
się?
- Tak nie do końca,
ale chyba już nie chcę wiedzieć, to już niczego nie zmieni.
Spojrzał na mnie tymi
cudnymi oczami, znowu się rozmarzyłam.
- Dojrzewasz
skarbie. To znaczy, że mam szansę tak?
- A ty zaraz z grubej
rury co?
- Po co się
rozdrabniać?
- Jedyne na co masz
dzisiaj szansę, to na zaniesienie mnie do łóżka, nie mam siły wstać, a jestem
wykończona.
Nie zdążyłam dobrze
skończyć zdania a Asir przerzucił mnie przez swoje ramię i zaniósł po schodach
na górę do sypialni. Zaczęłam się śmiać:
- Ja żartowałam, puść
mnie! Zwariowałeś?
Postawił mnie na
podłodze w sypialni.
- Już dawno.
Spojrzałam na jego
łóżko, było ogromne, nic dziwnego, że jego dziewczyny tak chętnie z niego
korzystały. Popatrzyliśmy sobie w oczy.
- Tylko nie myśl, że
pójdę spać na kanapę.
Powiedział.
- Wcale tego nie chcę.
- A czego chcesz?
Spuściłam głowę.
- Jeśli teraz pójdę z
tobą do łóżka pomyślisz, że zrobiłam to, żeby dopiec Rolly’emu.
- No tak, ale jeśli to
ja pójdę z tobą do łóżka, role się odwrócą.
Pragnęłam go, ale nie
byłam w stanie po rozmowie z Rolly’m dopuścić do czegoś więcej. Zrozumiał to,
wziął mnie za rękę i pociągnął na łóżko. Oddech przyspieszył mi znacznie, bałam
się, że zacznie coś, czemu nie będę mogła się oprzeć, ale prawdopodobnie on sam
też nie miał w tym dniu ochoty na seks z niezdecydowaną agentką.
Położył się,
przyciągnął mnie do siebie i nakrył kołdrą. Znienacka wyrecytował półszeptem:
…” Moim ówczesnym celem – rzekł Darcy – było udowodnienie ci swoją
uprzejmością, że posiadam dość ogłady, aby nie pielęgnować uraz z przeszłości.
Miałem też nadzieję uzyskać twoje przebaczenie i zmniejszyć niechęć, pokazując,
że krytyka odniosła pożądany rezultat. Trudno powiedzieć, kiedy pojawiły się
pierwsze pragnienia, sądzę jednak, że stało się to jakieś pół godziny po naszym
spotkaniu…”
Uniosłam głowę i
spojrzałam na niego z zaciekawieniem:
- Skąd wiedziałeś?
Uśmiechnął się.
- Z nudów można robić
wiele rzeczy, kiedy bierzesz prysznic.
- Nawet na pamięć uczyć
się „Dumy i uprzedzenia”?
- Zaznaczyłaś ten
fragment ołówkiem, uznałem, że jest ważny dla ciebie.
Westchnęłam i
przyparłam się mocniej do jego torsu, zaczął mnie gładzić po włosach a ja
uśmiechnęłam się do siebie:
- Wiesz co?
- Chy?
- Chyba byłabym nawet
w stanie się w tobie kiedyś zakochać.
Zamknęłam oczy a jego
uścisk stał się jeszcze mocniejszy, po chwili usnęliśmy oboje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz