wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział VII

VII

Kolejna ciężka noc i kolejny ciężki dzień.
Gdy zaczęłam swój poranny bieg, nie czułam tej adrenaliny co zwykle, czułam za to… - złamane serce? Ale czy miałam prawo tak się czuć? Sama świadomie to sobie robiłam.
Ale trudno – pomyślałam, widocznie tak miało być.
Kiedy dobiegłam do polany w lesie, zaczęłam się rozciągać i nagle na pobliskim pniu zauważyłam siedzącego Asir’a – uśmiechał się, za to ja pokręciłam głową:
- Masz bardzo pokrętną psychikę wiesz? Ze skrajności w skrajność.
- I kto to mówi?
Podeszłam bliżej ubrana w koszulkę na naramkach i legginsy. Do kostek i nadgarstków miałam przyczepione ciężarki na opaskach.
- Powiedz mi, czy obrałeś sobie za punkt honoru gnębienie mnie?
- Przeceniasz moje możliwości.
- Nagle z aroganta zrobiłeś się skromny?
Powiedziałam sarkastycznie, a on westchnął z uśmiechem:
- Bądź grzeczna i wsiądź do samochodu dobrze?
- Biegam.
- Już nie, przyjechał Rolly, wzywają cię na oddział a następnym razem zamiast ciężarków, przymocuj sobie telefon.
- Bardzo śmieszne.
Wsiedliśmy do samochodu i podjechaliśmy pod mój dom. Weszliśmy do środka i udaliśmy się na górę, Asir rozsiadł się na kanapie i spojrzał na mnie gdy pochylałam się, żeby odpiąć opaski z ciężarkami. Popatrzyłam na jego zadowoloną twarz:
- Co?
- Nic, sądziłem, że jak usłyszysz o Rolly’m to będziesz się bardziej spieszyć.
- Przykro mi, że cię rozczarowałam, ale muszę wziąć prysznic.
- Nie krępuj się.
Weszłam do łazienki a gdy on zobaczył, że nie zamknęłam drzwi idąc pod prysznic uśmiechnął się sam do siebie. Po paru minutach wyszłam z zaparowanej łazienki w szlafroku i podeszłam do swojej pokaźnej szafy. Zaczęłam przetrząsać wieszaki, ale czułam, że Asir cały czas mi się przygląda, obróciłam się w jego kierunku:
- Co to za mina?
- Wyobraźnia mi pracuje.
- Chy, to chyba zbytnio się nie wysilasz.
Wzięłam do ręki dwa wieszaki z dwoma sukienkami i pokazałam Asir’owi:
- Ta, czy ta?
Wskazał palcem na sukienkę , którą trzymałam w prawym ręku. Była w kolorze kawy z mlekiem o prostym, dopasowanym kroju,  do tego był żakiet tej samej długości – dwurzędowy. Nie bacząc na to, że jesteśmy w tym samym pomieszczeniu ,odrzuciłam szlafrok na bok i na czarną bieliznę wślizgnęłam się w sukienkę. Podeszłam bliżej niego i obróciłam się tyłem, gdyż przez całą długość wszyty był zamek, którego sama nie dałabym rady zapiąć. Wstał bez słowa, bo wiedział co ma robić. Przejechał mi ręką wzdłuż linii kręgosłupa, po czym zapiął bardzo powoli zamek. Objął mnie rękoma w talii a ja nie chcąc popaść znowu w stan, który zawsze mnie wprowadza, obróciłam się śmiało w jego stronę. Uśmiechnęłam się:
- Może być?
- Idealnie.
Patrzyliśmy się chwilę na siebie, po czym odchrząknęłam.
- Możemy jechać.
Kiwnął głową, chwyciłam żakiet i nałożyłam go, po czym zabrałam torebkę i skierowaliśmy się do wyjścia.
Gdy weszliśmy na oddział poczułam zdenerwowanie, ale wiedziałam, że za nic w świecie go nie pokażę. W głównej Sali przy monitorze stał Daniels, Colin, Rolly i Cole. Ten ostatni uśmiechnął się widząc jak nadchodzimy:
- Przyszedł komitet powitalny.
Uśmiechnęłam się.
- Tęskniłeś?
- Za tobą? Zawsze.
Odpowiedział Cole a Colin podśmiechnął się do siebie. Asir skinął głową porozumiewawczo do Rolly’ego a ten odkiwnął. Rolly popatrzył na mnie, ale nic nie powiedział, za to Asir miałam odczucia ,że bawi się w obserwatora i sprawdza jaka będzie moja reakcja na to spotkanie.
- Skoro jesteśmy w komplecie, to możemy zaczynać, Rolly wieczorem wraca, więc pozwólcie, że przedstawi nam szczegóły.
Powiedział Daniels a Rolly zaczął mówić. Asir usiadł na jednym z biurek i obserwował tą scenę z boku.
- Rozstawiliśmy pięć oddziałów w promieniu pięciu mil. Martinem znajduje się w głównym ośrodku. Z tego co wiemy jest doskonale informowany przez samego premiera Tajlandii, jak tylko dojdzie do spotkania będziemy mogli zgarnąć obu pozorując śmierć premiera.
Przysłuchiwałam się temu i w końcu odważyłam się odezwać:
- Premier będzie doskonale obstawiony, nawet jeśli dojdzie do takiego spotkania, do tego potrzebny jest człowiek w środku, sam atak zewnętrzny jest wykluczony.
Rolly spojrzał na mnie:
- Tym zajęła się Selena, to trochę zajmie ale jest w coraz lepszych relacjach z nim i sądzę, że niedługo zbliży się wystarczająco by to się powiodło. Kiedy do tego dojdzie wkroczymy my.
- A jeśli ją zdemaskują?
- Zna ryzyko, taka praca.
- No tak.
Uśmiechnęłam się.
- W końcu w poświęcaniu ludzi jesteś naprawdę dobry.
Odeszłam, Rolly lekko się uśmiechnął widząc chyba, że czegoś się dowiedziałam a Asir z zadowoleniem uśmiechnął się. Rolly mówił dalej.
- Do fuzji ma dojść za trzy tygodnie, do tego czasu będziemy obserwować. Ja i Linda jesteśmy z Martinezem w bardzo dobrych stosunkach.
- Została z nim?
- Tak.
- Cóż…
Daniels uśmiechnął się w pełni usatysfakcjonowany.
- Doskonała robota, jak zawsze, o której masz samolot?
- O 19.00, ale mam jeszcze coś do załatwienia więc już nie wrócę.
- W porządku.
Daniels poszedł do siebie a Rolly podszedł do mnie, stałam akurat przy automacie z kawą.
- Za trzy godziny mam samolot.
Spojrzałam na niego.
- Słyszałam.
- Porozmawiamy?
- O czym?
- Wiesz dobrze, że mamy o czym.
Zerknęłam ukradkiem na Asir’a, który chociaż rozmawiał z Cole’m, widział tą scenę.
- Myślę, że czas oczyścić atmosferę.
- Dobrze, porozmawiajmy.
Wyszliśmy z oddziału, wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy na „naszą” polanę.
Stanęłam nad brzegiem rzeki i zapaliłam papierosa. Podszedł i stanął obok mnie.
- Celowo wybrałeś to miejsce?
- Tu się wszystko zaczęło.
- To prawda i tu wszystko się skończy. Ufałam ci.
- Wiem.
- Mamy syna, on też był częścią planu?
- Nie.
- Więc odpowiedz mi do cholery dlaczego?
Spiorunowałam go wzrokiem.
- Skoro taki miałeś ambitny plan, to mogłeś nie kraść mi tylu lat życia.
- Nie miałem na to wpływu.
- Wiem, że miałeś.
Uśmiechnął się.
- Wiem ,że rozmawiałaś z Seleną i zapewne z Asir’em.
- Chcesz powiedzieć, że cię okłamał?
- Nie, to on wysłał mnie do Libanu, w tamtym czasie pracował dla Masadu i dla nas, nie mógł ryzykować, chociaż był skłonny to zrobić gdybym ja się nie zgodził. Daniels’owi to pasowało, bo wiedział, że będziesz mi za to wdzięczna. Potem spotkaliśmy się znowu. Byłaś zupełnie inną kobietą niż tą, którą pamiętałem. Urzekł mnie twój sposób bycia, po Grace nie było w moim życiu tchnienia, ty mi je dałaś.
Poleciały mi łzy.
- Czy ty mnie w ogóle kochałeś?
- Na swój sposób – tak, ale wiem, że nie taki jaki ty chciałaś.
- Jaki chciałam? Czy w jaki wierzyłam , że jest?!
- Nie udawałem jeśli o to ci chodzi.
- Nie, nie udawałeś, tylko spieszyłeś mi parę lat życia w porozumieniu z Thorne’m prawda?! Założę się, że świetnie wam się knuło za moimi plecami!
- Thorne był przeciwny temu od samego początku.
- Dopóki nie przesiąkł tobą.
- Masz prawo tak myśleć, czułem się zobowiązany przez te wszystkie lata do tego by cię chronić.
- Chronić? Pozbawiłeś mnie wszystkiego co było dla mnie ważne, zabrałeś mi moje życie i osobowość żeby wyszkolić mnie na wiernego ci żołnierza i śmiesz mówić, że chciałeś mnie ochronić?
Uśmiechnęłam się sarkastycznie przez łzy.
- Po tylu latach pozbawionych człowieczeństwa postanawiasz mi zwrócić wolność? Myślisz, że to wystarczy?
- Nic więcej nie mogę zrobić.
- Możesz. Nigdy tu nie wrócić. Mam tylko nadzieję, że Linda nie będzie twoją kolejną ofiarą.
Wypowiedziałam te słowa i skierowałam się w stronę wyjścia z lasu, długo szłam, zraniona, oszukana, wyczerpana.
Zdjęłam w końcu buty na obcasach, bo nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa w tych szpilkach. Szłam nie myśląc wcale dokąd, ale w końcu dotarłam do ulicy pod koniec której stał pokaźny dom Asir’a. Paliły się światła, stwierdziłam, że jeśli zamknie mi drzwi przed nosem, to przynajmniej pozbędę się do końca złudzeń. Byłam już tak rozżalona, że zniosłabym chyba wszystko. Zadzwoniłam do drzwi, otworzył mi ze szklanką whisky w ręku, uśmiechnął się a ja oparłam się o futrynę:
- Przenocujesz mnie? Muszę się napić.
Uśmiechnął się i otworzył drzwi na oścież. Weszłam do środka i postawiłam z boku buty.
Wnętrze jego salonu było…mroczne, jak i on, ale równocześnie przepełnione jakąś niesamowitą zmysłowością. Z kominka aż się żarzyło i tylko po bokach gdzieniegdzie salon oświetlony był słabymi lampkami. Podszedł do barku i nalał mi whisky w drugą szklankę. Stałam tak właściwie nie wiedząc jak powinnam się zachować, sukienka i kostium zaczęły mnie uwierać niczym gips.
- Jesteś sam?
Zapytałam odruchowo.
- Nie, ale kochanki pozamykałem w szafach więc czuj się jak u siebie.
Uśmiechnął się i stanął naprzeciwko mnie, ja też się uśmiechnęłam:
- Zadałam niestosowne pytanie?
- Raczej głupie.
- No tak, wszystko co ostatnio robię jest głupie i pozbawione sensu.
Asir zaczął się śmiać a ja wypiłam do dna i zrobiłam bolącą minę.
- Muszę wybić się z tych rzeczy, dłużej nie wytrzymam.
- Nie krępuj się.
Wyszedł na moment z salonu a po chwili wrócił z jedną ze swoich czarnych koszul.
- Nic lepszego ci nie zaproponuję bo ostatnio żadna nic nie zostawia.
- Mów tak dalej, dzisiaj zniosę wszystko.
- Wszystko?
Zdjęłam żakiet i gdy pochyliłam się by go odłożyć na kanapie, poczułam ręce Asir’a na swoich plecach. Wyprostowałam się i znieruchomiałam, zupełnie zapomniałam o zamku z tyłu.
- Spokojnie, rano nie bałaś się, że coś ci zrobię.
- Ale wtedy byliśmy u mnie.
- Czujesz się niepewnie na nieswoim gruncie?
- Nie niepewnie, tylko nieswojo, odpiąłeś?
- A nie czujesz?
Obróciłam się przodem i uśmiechnęłam się:
- Ciężko jest skupić się na zamku, skoro wszędzie czuję twój  dotyk.
- I jakie to uczucie?
Zsunęłam sukienkę i od razu założyłam koszulę Asir’a, o wiele za dużą, ale gdy poczułam ten cudowny zapach, nie przejmowałam się tym.
- Powiedziałabym, że przyjemne.
Zapięłam kilka guzików od dołu i pokazałam mu pustą szklankę.
- Mogę prosić o jeszcze?
- Możesz prosić o wszystko.
Wziął ode mnie szklankę i podszedł do barku a ja usiadłam z podkulonymi nogami na kanapie.
- A jak tam nasz przyjaciel Rolly?
- Wiedziałam.
Podszedł i podał mi szklankę, po czym usiadł obok.
- Nie musisz mówić.
Spojrzałam na niego, wziął łyka whisky i pochylił głowę.
- Chciałam wiedzieć, czy…
- Czy powiedziałem ci prawdę?
Nie odpowiedziałam.
- Gdyby zaprzeczył, komu byś uwierzyła?
- To skomplikowane.
Asir zaczął się śmiać.
- Skomplikowane to są statusy związków na facebook’u.
Uśmiechnęłam się.
- Wiem, że mnie nie okłamałeś, ale byłam ciekawa dlaczego on to zrobił.
- I co? Dowiedziałaś się?
- Tak nie do końca, ale chyba już nie chcę wiedzieć, to już niczego nie zmieni.
Spojrzał na mnie tymi cudnymi oczami, znowu się rozmarzyłam.
- Dojrzewasz skarbie.  To znaczy, że mam szansę tak?
- A ty zaraz z grubej rury co?
- Po co się rozdrabniać?
- Jedyne na co masz dzisiaj szansę, to na zaniesienie mnie do łóżka, nie mam siły wstać, a jestem wykończona.
Nie zdążyłam dobrze skończyć zdania a Asir przerzucił mnie przez swoje ramię i zaniósł po schodach na górę do sypialni. Zaczęłam się śmiać:
- Ja żartowałam, puść mnie! Zwariowałeś?
Postawił mnie na podłodze w sypialni.
- Już dawno.
Spojrzałam na jego łóżko, było ogromne, nic dziwnego, że jego dziewczyny tak chętnie z niego korzystały. Popatrzyliśmy sobie w oczy.
- Tylko nie myśl, że pójdę spać na kanapę.
Powiedział.
- Wcale tego nie chcę.
- A czego chcesz?
Spuściłam głowę.
- Jeśli teraz pójdę z tobą do łóżka pomyślisz, że zrobiłam to, żeby dopiec Rolly’emu.
- No tak, ale jeśli to ja pójdę z tobą do łóżka, role się odwrócą.
Pragnęłam go, ale nie byłam w stanie po rozmowie z Rolly’m dopuścić do czegoś więcej. Zrozumiał to, wziął mnie za rękę i pociągnął na łóżko. Oddech przyspieszył mi znacznie, bałam się, że zacznie coś, czemu nie będę mogła się oprzeć, ale prawdopodobnie on sam też nie miał w tym dniu ochoty na seks z niezdecydowaną agentką.
Położył się, przyciągnął mnie do siebie i nakrył kołdrą. Znienacka wyrecytował półszeptem:
…” Moim ówczesnym celem – rzekł Darcy – było udowodnienie ci swoją uprzejmością, że posiadam dość ogłady, aby nie pielęgnować uraz z przeszłości. Miałem też nadzieję uzyskać twoje przebaczenie i zmniejszyć niechęć, pokazując, że krytyka odniosła pożądany rezultat. Trudno powiedzieć, kiedy pojawiły się pierwsze pragnienia, sądzę jednak, że stało się to jakieś pół godziny po naszym spotkaniu…”
Uniosłam głowę i spojrzałam na niego z zaciekawieniem:
- Skąd wiedziałeś?
Uśmiechnął się.
- Z nudów można robić wiele rzeczy, kiedy bierzesz prysznic.
- Nawet na pamięć uczyć się „Dumy i uprzedzenia”?
- Zaznaczyłaś ten fragment ołówkiem, uznałem, że jest ważny dla ciebie.
Westchnęłam i przyparłam się mocniej do jego torsu, zaczął mnie gładzić po włosach a ja uśmiechnęłam się do siebie:
- Wiesz co?
- Chy?
- Chyba byłabym nawet w stanie się w tobie kiedyś zakochać.

Zamknęłam oczy a jego uścisk stał się jeszcze mocniejszy, po chwili usnęliśmy oboje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz