XIX
Kiedy Asir obudził się
rano, ręką odruchowo sięgnął na poduszkę obok. Gdy jednak nie wyczuł mnie,
zerwał się z łóżka.
- Kylie!
- W łazience!
Wciągnął na siebie
spodnie i wszedł do łazienki. Stałam przy lustrze w szlafroku malując się,
spojrzał na mnie i stanął za mną obejmując mnie w pół.. Miałam pochyloną głowę.
- Myślałeś, że
uciekłam?
- Nie, teraz już wiem,
że nie uciekasz, ale myślałem, że mi się to przyśniło.
Poczułam jego
pocałunki we włosach.
- Wróć do łóżka.
- Wiesz, że nie mogę,
ktoś musi pracować w tej firmie.
Uśmiechnęłam się i uniosłam
głowę wyżej, wtedy zobaczył moją szyję. Wyraz twarzy zmienił się na
poważniejszy.
- Dlaczego mnie znowu
nie posłuchałaś? Powinnaś była wyjść.
- Dobrze wiesz, że
tego nie chciałeś.
- Skąd możesz
wiedzieć, nie znasz mnie tak jak sądzisz.
- Znam cię
wystarczająco i kiedyś powiedziałeś, że gdybyś miał kogoś takiego, kto mógłby
ci pomóc, to pozwoliłbyś mu na to.
- Obiecałem, że cię
nie skrzywdzę, a zrobiłem to.
- Przestań, stało się,
możesz spokojnie znowu być sobą i sprawiać wrażenie bezczelnego.
Uśmiechnęłam się, on
również. Rozsmarowałam specjalny podkład na szyi i zaczerwienienie zniknęło w
mgnieniu oka. Spojrzał raz jeszcze:
- Widziałeś, tak to
się robi.
- Ciężko mi to mówić,
ale dziękuję.
- Nie polecam się na
przyszłość.
Roześmiał się a ja
sięgnęłam do torby na ramię po spodnie i bluzkę.
- Zaraz, wiedziałaś,
że jestem w fatalnym stanie, a mimo to zabrałaś rzeczy na przebranie?
- Myślałeś, że tylko
ty jesteś sprytny?
- Szybko się uczysz.
- Od najlepszych.
Włożyłam czarne
spodnie, czarną, dopasowaną bluzkę z krótkim rękawem, po czym czarne wysokie
kozaki na sporym obcasie, popatrzyłam na niego:
- Nie patrz tak na
mnie, sama nie wiem jak tego dokonałam, ale warto było.
Wyszłam z łazienki a
Asir krzyknął za mną:
- Kylie zaczekaj.
Obejrzałam się na
niego:
- Daj mi pięć minut,
pojadę z tobą.
Kiwnęłam głową.
Gdy po pół godzinie
weszliśmy razem na oddział, Rolly mało nie oniemiał ze zdziwienia, spojrzałam
na niego i rzuciłam mu arogancki uśmiech. Zauważyła to Linda i widząc jak Rolly
wodzi za mną wzrokiem, obróciła się i wyszła z oddziału. Nie wiem dlaczego, ale
jej zachowanie zaczęło mnie niepokoić. Jak dla mnie to zachowywała się dziwnie
,ale w ostatnim czasie wydarzyło się tyle rzeczy, że być może ja byłam
przewrażliwiona. Podeszłam do Colin’a i usiadłam obok niego:
- Co tam?
Zapytał.
- A nic, masz gdzieś
pod ręką lokalizatory?
- No jasne, z
ostatniej doby?
- Tak.
- Znasz numer?
- Nie, ale sprawdź po
nazwisku.
Wskazałam palcem
nazwisko a Colin spojrzał na mnie nie kryjąc zdziwienia.
- Rolly wie?
- Colin, ja nie lubię
nadużywać swojej władzy, ale na dzień dzisiejszy oboje wiemy, że nie podlegasz
pod Rolly’ego, tylko pode mnie, chociaż nie mówimy tego głośno.
- Wiem, przepraszam,
to odruch.
Wystukał coś w
komputerze i po chwili podał mi tableta.
- Proszę, każdy punkt
w przeciągu doby.
Zaczęłam przesuwać
palcem po ekranie i teraz dopiero poczułam narastającą we mnie złość.
Zauważyłam, że Linda wchodzi do szatni i nie zwracając niczyjej uwagi,
podniosłam się z krzesła i ruszyłam za nią do szatni. Podeszła do swojej szafki
a ja upewniwszy się, że jesteśmy same, chwyciłam ją za bluzkę i popchnęłam na
szafkę:
- Co ty kombinujesz?!
- O co ci chodzi?!
- Co robiłaś pod
Akademikiem? Odpowiedz, bo przysięgam, że ci skręcę kark!
Wyszarpnęła się i
zamachnęła na mnie, schyliłam głowę, po czym chwyciłam ją za włosy i dosłownie
trzasnęłam jej twarzą o moje kolano. Upadła a z ust poleciała jej krew, do
szatni słysząc huk, wszedł Cole, wrzasnęłam na niego gdy spojrzał na Lindę:
- Wyjdź!
Wycofał się niemalże
od razu.
- Pytam raz jeszcze,
co robiłaś pod Akademikiem?!
Pomyślałam, że albo
jest taka zacięta, ale po prostu udaje żeby mi zaimponować, schyliłam się nad
nią i dwoma palcami ścisnęłam jej krtań:
- Nie wiem co
planujesz, ale się dowiem i wtedy módl się żebyś była jak najdalej ode mnie.
Jeśli zauważę, że jeszcze raz, choćby na metr zbliżyłaś się do kogoś mi
bliskiego, stracisz wszystko co masz, rozumiesz? Wszystko.
Linda resztką sił
wydusiła z siebie:
- Wszystko? Ja już nie
mam niczego, powiedz jak zbajerowałaś Asir’a? Już zabrał cię do łóżka?! Nie
myśl, że byłaś pierwsza!
Choć zabolały mnie jej
słowa, bo uzmysłowiłam sobie, że i ona znalazła się na jego liście kochanek,
pochyliłam się nad nią i szarpnęłam ją za włosy:
- Zacznij się modlić,
póki jeszcze możesz.
Wstałam i wyszłam z
szatni, przed którą zrobiło się zbiegowisko, Cole podśmiechiwał się a gdy
podszedł Rolly, wbił we mnie ten swój kamienny wzrok:
- Ostrzegałam cię, że
to się źle skończy, możesz iść nakleić jej plaster.
Spojrzał na mnie nie
wiedząc o co chodzi, po czym wszedł szybkim krokiem do szatni.
Ta wiadomość zwaliła
mnie z nóg, jak mógł? Z kim jak z kim, ale z Lindą? Gorzej być nie mogło. Kiedy
po południu dobiegł do mnie na parkingu, nie miałam kompletnie ochoty z nim
rozmawiać ,odeszła mi w mig cała ochota na jakiekolwiek wspólne zacieśnianie
więzów:
- Zaczekaj! Co cię
opętało?
- Daj mi spokój, nie
chce mi się z tobą rozmawiać.
- Powiedz mi chociaż
co zrobiłem?
- Jeszcze się pytasz?
Przyjęłam do wiadomości fakt, że miałeś więcej kochanek niż szpital łóżek, ale
Linda? Jesteś obrzydliwy, nawet nie chcę sobie tego wyobrażać.
- To było dawno i nie
miało znaczenia.
- Nie ważne, ale było,
wiedziałeś, że się nie znosimy i nie uznałeś, że należałoby mi o tym
powiedzieć?
- A dlaczego ty nie
powiedziałaś, że pozwoliłaś się pocałować Rolly’emu w laboratorium?
Spojrzałam na niego,
to był cios poniżej pasa, a więc jednak ktoś to widział, może nawet on sam.
Założyłam okulary słoneczne i otworzyłam drzwi od samochodu:
- Trzymaj się Asir.
Powiedziałam to, po czym wsiadłam do samochodu i odjechałam. Późnym popołudniem spotkałam się w kawiarni obok szpitala z Mark’iem, siedzieliśmy przy stoliku, przy samym oknie i rozmawialiśmy.
Powiedziałam to, po czym wsiadłam do samochodu i odjechałam. Późnym popołudniem spotkałam się w kawiarni obok szpitala z Mark’iem, siedzieliśmy przy stoliku, przy samym oknie i rozmawialiśmy.
- Ty i zazdrość? Mówiłaś,
że nic do niego nie czujesz.
Mark zaczął się śmiać
a ja się skrzywiłam:
- Bo nie czuję ,ale
dobrze mi z nim.
- I tu cię mam.
- Odbija mi co?
- Ja myślę, że ci po
prostu zależy, nie czujesz tego?
- Czuję, ale nie
rozumiem.
- Może za bardzo się
tym przejmujesz, Linda prawdopodobnie powiedziała ci to złośliwie, no i…, udało
się, wreszcie mogła poczuć swoją wyższość.
- Wiem, to wyrachowana
suka, czasami mam takie dni, że z chęcią pogrzebałabym ją żywcem.
Uśmiechnęłam się i
spojrzałam w okno, za którym zauważyłam samochód jadący bardzo powoli. Zdążyłam
dostrzec jak szyba w samochodzie osuwa się na dół, zerwałam się z miejsca i
zdążyłam popchnąć Mark’a na ziemię. Przewrócił się wraz z krzesłem i wtedy
rozległ się strzał, spojrzałam, a gdy szyba runęła na podłogę, zauważyłam w
samochodzie uśmiechniętą Sue Ellen, siedziała z tyłu i to ona strzeliła,
kolejna kula trafiła mnie, samochód odjechał, kiedy Mark zerwał się z podłogi,
ja zdążyłam na nią upaść, spojrzał na mnie:
- Trzymaj się.
Z ust poleciała mi
krew, a Mark sięgnął po komórkę:
- Tu Mark, dajcie
karetkę pod kawiarnię przy szpitalu, biegiem!!
- Kylie, nie rób mi
tego, słyszysz? Kylie…
Spojrzał jak wzrok
uciekł i powieki przysłoniły oczy. Po chwili nie słyszałam już nic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz