środa, 19 lutego 2014

Rozdział XVII

XVII

Czy można pogodzić się z rozdzierającym nasze serce bólem? Asir miał rację – można. Po wieczorze spędzonym w klubie zapanowała w moim życiu i sercu równowaga.
Wydawało mi się, że organizm oczyścił się ze wszystkich szkodliwych substancji a w zamian pobrał jakąś zdrową życiową energię.
Mój poranny bieg był taki jak dawniej, ale tylko do momentu gdy odważyłam się pobiec w las znacznie głębiej, na tyle głęboko, że dobiegłam do jego drugiej strony, która prowadziła prosto do mojego starego domu. Ze ścieżki zauważyłam ogród, taras i basen. Dalej był piękny z zewnątrz, ale nie było w nim już życia, sprawiał wrażenie pustelni, opuszczonej pustelni, z której po moim odejściu nie pozostało już nic.
Teraz wiedziałam, że dokonałam słusznego wyboru zapisując go na Penny, bo patrząc na niego nie czułam już żalu, lecz ulgę. Obróciłam się żeby biec z powrotem i wpadłam prosto na Rolly’ego:
- Co ty tu robisz?
- Szukałem cię.
Nie byłam zadowolona.
- Nie mogłeś zadzwonić?
- Mogłem.
- To trzeba było tak zrobić.
- Przestaniesz mnie traktować jak swojego wroga?
Uśmiechnęłam się.
- Strasznie ci na tym ostatnio zależy, mogę wiedzieć dlaczego?
- Nie mam żadnych ukrytych zamiarów.
- Jakoś ci nie wierzę, powiedz lepiej jaki jest prawdziwy powód twojej wizyty, Lindzie nie spodobał się dom.
- Spodobał się.
- Więc o co chodzi?
- Chciałbym wiedzieć dlaczego go jej dałaś?
- Z prostej przyczyny, nie lubię mieć długów wdzięczności, poniekąd straciła coś ze swojego życia przeze mnie, mój ojciec dbał o nią dopóki nie pojawiłam się ja.
- Nie musiałaś tego robić.
- Wiem o tym, ale chciałam, zaraz…, jesteś zły prawda? Podarowałam jej w prezencie namiastkę niezależności, a przecież ty lubisz ubezwłasnowolnić kobietę, wtedy masz nad nimi kontrolę, a ja właśnie cię tego pozbawiłam.
Popatrzył na mnie poważnie.
- Stąpasz po cienkim gruncie Kylie.
- Czyżby? Dlatego, że stałam się dla ciebie nieprzewidywalna? To cię przeraża prawda?
Chwycił mnie mocno za nadgarstki:
- Ty mnie ostatnio przerażasz.
- I dobrze.
Wyszarpnęłam i przybliżyłam się do jego twarzy:
- Poczuj wreszcie to, co mi serwowałeś, poczuj strach i wewnętrzny paraliż, który ja wiecznie odczuwałam będąc przy tobie i myśląc, że to poczucie bezpieczeństwa.
- Każdy kij ma dwa końce.
- Właśnie i dlatego zamierzam zniszczyć cię bronią, którą ty mnie zniszczyłeś.
Pobiegłam z powrotem w stronę mojego aktualnego domu a Rolly stał jak skamieniały, po moich słowach.
Byłam wściekła, to był cudowny dzień dopóki się nie pojawił, czego jeszcze mógł ode mnie chcieć? Nie nienawidziłam go, ale być może tarcza, którą próbowałam w sobie wyzwolić, miała ochronić mnie przed ewentualnym głupstwem, które mogłam popełnić, gdyby zaczął używać swoich kolejnych, sprawdzonych sztuczek. Za każdym razem, kiedy pozwalałam mu się zbliżyć do mnie za mocno, nie potrafiłam oprzeć się jego władczej osobowości, a dopóki tak było, musiałam traktować go z dystansem.
Gdy weszłam do domu, zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Westchnęłam ciężko i wtedy rozległ się dzwonek do drzwi. Podskoczyłam. Obróciłam się i zobaczyłam Asir’a:
- Czego?
- Chu, chu, hormony ci buzują, może zaprosiłabyś mnie do środka, wtedy może coś bym na to zaradził?
- Muszę to przemyśleć.
Spojrzał na mnie groźnie ,więc otworzyłam drzwi szerzej. Wszedł do domu, po czym na górę i jak zwykle rozsiadł się wygodnie na moim łóżku:
- Nie za bardzo się zadomawiasz? Mój prysznic, moje łóżko, co będzie następne?
- Twoje serce.
- Jezu, jak ty mnie potrafisz wyprowadzić z równowagi.
Przebrałam bluzkę, gdy to robiłam Asir ewidentnie patrzył się na mój biust, w bezczelności potrafił przejść nawet samego siebie. Rzuciłam w niego koszulką, w której biegałam, przymknął oczy i wziął z niej głęboki wdech, gdyż lubował się w perfumie, który używałam a najwidoczniej z koszulki nadal wydobywały się jego resztki, pokiwałam głową:
- Bajka.
Rozmarzył się.
- Seksualny maniak.
- Nazywaj to jak chcesz, a teraz wykrztuś co ode mnie chciałaś, bo muszę się jeszcze z kimś spotkać.
- Liban.
Powiedziałam poważnie a on równie poważnie na mnie spojrzał, po czym mlasnął:
- A więc jednak – Rolly. A mogło być tak pięknie.
Wstał z łóżka i stanął naprzeciwko mnie:
- Co jeszcze chcesz wiedzieć, przecież wszystko ci powiedziałem.
- Myślę, że nie wszystko.
- Myślałem, że zerwałaś z przeszłością.
- Liban, to też ty i Rolly a to już teraźniejszość, proszę, to dla mnie ważne. Miałam ci ufać, jeśli nie będziesz szczery, to przestanę.
Spojrzał na mnie poważnie.
- Muszę wiedzieć jaki naprawdę masz udział w tym wszystkim i nie zadowolę się ochłapami z pańskiego stołu, wszystko albo nic.
Kiwnął głową i usiadł z powrotem na łóżku. Od razu odczytałam jego myśli i nalałam mu do szklanki whisky. Usiadłam obok niego i podałam mu szklankę.
- To był niespokojny czas, twój oddział nie był jedynym w tamtym czasie, który został schwytany. Nie było chętnym na udział w akcjach ratunkowych, Liban był cały czas w stanie wojny, ludzi masowo ginęli.
- A ty?
- Byłem odpowiedzialny za wszystkie akcje na tym terenie, Masad ściśle współpracował ze Stanami Zjednoczonymi ,chciałem przeniknąć w amerykańskie jednostki by udoskonalić nasz plan szkoleniowy, właśnie dlatego pomogłem w uwolnieniu amerykańskich żołnierzy.
- Byłeś dowódcą, którejś z naszych jednostek?
Asir spojrzał na mnie.
- Ja ją stworzyłem, powołałem do życia najlepszych agentów, dopiero kiedy Rolly cię wyciągnął wasza sekcja zaczęła funkcjonować. To były początki tej grupy, pomysł zresztą był trafiony.
- W jakim celu to stworzyłeś?
- Ginęli niewinni ludzie, kobiety, dzieci, CIA nie było w stanie bezszelestnie załatwić wielu spraw, poprzednie jednostki dobrze służyły prezydentowi, dlatego poprosił o kolejną grupę tzw. cichych agentów, którzy będą działać bezpośrednio dla niego. Za przygotowanie programu szkolenia i wytypowanie ludzi, stałem się bezpośrednim łącznikiem z radą nadzoru, ale brakowało mi akcji, więc znalazłem na swoje miejsce zastępcę – Thorne’a. To Rolly go przeciągnął na naszą stronę, krótko po swoim rozwodzie przechodził ciężki okres. Jako dowódca w wojsku dopuścił się złamania regulaminu. Był idealny na to miejsce, a ja mogłem wrócić na swoje.
- Dlaczego akurat ty zdecydowałeś o moim uwolnieniu?
- Nikt inny wtedy by tego nie zorganizował, poza tym to ja cię wybrałem.
Spojrzałam na niego:
- Nie rozumiem.
- Wybrałem cię spośród jedenastu agentek na to właśnie miejsce, poproszono mnie bym na podstawie profilu psychologicznego wybrał najsilniejszą, wybór padł na ciebie. Przykro mi Kylie.
Popatrzyłam na niego, czy to miało oznaczać, że swój życiowy dramat zawdzięczam jemu? Czy gdyby mnie nie wybrał, nie stało by się to? Chciałam być zła, powinnam być zła, ale nie potrafiłam
- Nie byłaś pierwszą, której zniszczyłem życie. Kiedy w końcu wyszła ta sprawa z Desperatem, a potem z Omally’m, wreszcie mogłem naprawić to, co zawaliłem przed laty. Przeniknąłem w kręgi Barodo i na własną prośbę przeniesiono mnie tutaj. Na początku w jakiś sposób cię nienawidziłem, ale tylko do momentu kiedy pierwszy raz spotkaliśmy się na sali treningowej.
- Nienawidziłeś mnie? Dlaczego?
- Bo swoją zaciętością i uporem tak bardzo przypominałaś mnie. Długi czas wierzyłem, że wszystko co robię jest warte poświęcenia, udawałem przed tobą i wszystkimi, bo musiałem być wiarygodny, Barodo wszędzie miał swoich ludzi, ale kiedy zabili moją siostrę, okazało się, że to wszystko jest tak słabe, że wystarczy dmuchnąć i bum, wszystko się rozpada.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi od razu?
- A gdybym to zrobił, pozwoliłabyś mi się do siebie tak zbliżyć?
- Pewnie nie.
- No widzisz.
- Ale ty nie mogłeś tego przewidzieć.
- Szkolono nas jak ogarnąć psychikę człowieka, na jakie guziki naciskać by działał jak zaprogramowany.
- To właśnie ze mną zrobiłeś?
Roześmiał się.
- Niestety z tobą się nie dało.
- Ale chciałeś.
- A kto by nie chciał mieć władzy nad kobietą taką jak ty?
- Dlaczego odszedłeś z Masadu?
- Nie taki miałem zamiar, to był eksperyment, miałem otwartą drogę z powrotem.
- Sprawa z Barodo się skończyła, Desperat nie żyje, Omally’ego pewnie w końcu złapiemy, dlaczego nie wróciłeś?
Uśmiechnął się do mnie.
- Musisz sobie sama odpowiedzieć skoro nie wiesz. A teraz wybacz skarbie, ale jestem umówiony.
Kiwnęłam głową i zamyśliłam się a Asir podniósł się z łóżka i wyszedł z domu. Podeszłam do komody i otworzyłam pierwszą szufladę z bielizną, pod nią leżał wisiorek, który dostałam od ojca i  Jen w dniu mojego ślubu z Thorne’m, na odwrocie nadal widniała wygrawerowana dedykacja. Ścisnęłam go w ręku, po czym cisnęłam łańcuszkiem w najdalszy kąt pokoju.
Chwyciłam zamszową kurtkę i wybiegłam z domu. Tymczasem Asir udał się na spotkanie z Lindą. Spotkali się na skraju lasu wiodącego do parku.
- Asir, już myślałam, że nie przyjdziesz.
- Czego chcesz?
- Kiedyś się przyjaźniliśmy.
- Kiedyś, teraz nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
- A szkoda, bo to co mam ci zamiar powiedzieć dotyczy twojej królewny, skoro jednak nie chcesz słuchać…
Już miała odejść kiedy Asir szarpnął ją za rękaw.
- Powiem tak, mamy wspólny cel, ty chcesz Kylie a ja Rolly’ego, oboje wiemy, że Rolly coś czuje do Kal i kwestią czasu jest kiedy i ona na nowo zacznie o nim myśleć, przez wiele lat była przez niego zniewolona.
- Skoro tak jest, to po co go chcesz? Nie widzisz, że jesteś tylko kolejnym narzędziem w jego rękach?
- Co ty wiesz o prawdziwych uczuciach? Nigdy nikogo nie kochałeś poza sobą, ty nawet tego nie potrafisz, jesteś przeżarty nienawiścią do ludzi.
- A więc o to chodzi? Boisz się, że zabiję Rolly’ego?
- Wiem, że jesteś do tego zdolny.
- Dlaczego tak nienawidzisz Kylie?
- Dziwisz mi się? Jej ojciec był jedynym człowiekiem, który okazał mi choć trochę serca, sprawił, że uwierzyłam, że mogę znowu żyć i być szczęśliwa. Pomagał mi poza wiedzą mojej żmijowatej matki, dla której byłam tylko przedmiotem, który można przestawiać wedle uznania. I nagle pojawiła się ona, niby przeciętna, a jednak mająca w sobie coś, co tak cholernie urzeka każdego z was, nie wiem co to jest i pewnie nigdy się nie dowiem, ale wreszcie to ja mam coś co należało tylko do niej i nie pozwolę by mi to odebrała. Rozumiesz? Zrobię wszystko żeby być z Rolly’m, więc lepiej jej pilnuj.
Asir nie wytrzymał i obalił Lindę na ziemię:
- Jeśli ją tkniesz, kiedykolwiek, to nie dożyjesz kolejnego dnia, rozumiesz?!
Szarpnął jej rękę bardzo ostro do góry.
- Pytam czy rozumiesz?!
- Tak.
- Więc lepiej się pilnuj, a jeśli myślisz, że zagraża ci niebezpieczeństwo, to radziłbym bardziej obserwować Rolly’ego, jeśli zrobisz coś przeciwko Kal, to będzie pierwszym, który cię pozbawi życia.
Puścił ją, Linda szybko wstała i zacisnęła zęby.
- Jaki ty jesteś ślepy, czy ty nie widzisz, że ona tobą manipuluje?!
- Mną się nie da manipulować, więc radzę ci uważaj.
Poszedł a Linda zaklęła pod nosem.
Kiedy popołudniu Asir podjechał pod mój dom, wszedł do środka. Wychodząc zapomniałam zupełnie by je zamknąć.
- Kylie!

Krzyknął, ale nie odezwałam się. Wszedł do góry i rozejrzał się, gdy stwierdził, że mnie nie ma cofnął się do schodów i wtedy zauważył wisiorek. Podniósł go z ziemi i obrócił zawieszkę. Przeczytał dedykację, po czym schował wisiorek do kieszeni i wyszedł z domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz