XVII
Czy można pogodzić się
z rozdzierającym nasze serce bólem? Asir miał rację – można. Po wieczorze
spędzonym w klubie zapanowała w moim życiu i sercu równowaga.
Wydawało mi się, że
organizm oczyścił się ze wszystkich szkodliwych substancji a w zamian pobrał
jakąś zdrową życiową energię.
Mój poranny bieg był
taki jak dawniej, ale tylko do momentu gdy odważyłam się pobiec w las znacznie
głębiej, na tyle głęboko, że dobiegłam do jego drugiej strony, która prowadziła
prosto do mojego starego domu. Ze ścieżki zauważyłam ogród, taras i basen.
Dalej był piękny z zewnątrz, ale nie było w nim już życia, sprawiał wrażenie
pustelni, opuszczonej pustelni, z której po moim odejściu nie pozostało już
nic.
Teraz wiedziałam, że
dokonałam słusznego wyboru zapisując go na Penny, bo patrząc na niego nie
czułam już żalu, lecz ulgę. Obróciłam się żeby biec z powrotem i wpadłam prosto
na Rolly’ego:
- Co ty tu robisz?
- Szukałem cię.
Nie byłam zadowolona.
- Nie mogłeś
zadzwonić?
- Mogłem.
- To trzeba było tak
zrobić.
- Przestaniesz mnie
traktować jak swojego wroga?
Uśmiechnęłam się.
- Strasznie ci na tym
ostatnio zależy, mogę wiedzieć dlaczego?
- Nie mam żadnych
ukrytych zamiarów.
- Jakoś ci nie wierzę,
powiedz lepiej jaki jest prawdziwy powód twojej wizyty, Lindzie nie spodobał
się dom.
- Spodobał się.
- Więc o co chodzi?
- Chciałbym wiedzieć
dlaczego go jej dałaś?
- Z prostej przyczyny,
nie lubię mieć długów wdzięczności, poniekąd straciła coś ze swojego życia
przeze mnie, mój ojciec dbał o nią dopóki nie pojawiłam się ja.
- Nie musiałaś tego
robić.
- Wiem o tym, ale
chciałam, zaraz…, jesteś zły prawda? Podarowałam jej w prezencie namiastkę
niezależności, a przecież ty lubisz ubezwłasnowolnić kobietę, wtedy masz nad
nimi kontrolę, a ja właśnie cię tego pozbawiłam.
Popatrzył na mnie
poważnie.
- Stąpasz po cienkim
gruncie Kylie.
- Czyżby? Dlatego, że
stałam się dla ciebie nieprzewidywalna? To cię przeraża prawda?
Chwycił mnie mocno za
nadgarstki:
- Ty mnie ostatnio
przerażasz.
- I dobrze.
Wyszarpnęłam i
przybliżyłam się do jego twarzy:
- Poczuj wreszcie to,
co mi serwowałeś, poczuj strach i wewnętrzny paraliż, który ja wiecznie
odczuwałam będąc przy tobie i myśląc, że to poczucie bezpieczeństwa.
- Każdy kij ma dwa
końce.
- Właśnie i dlatego
zamierzam zniszczyć cię bronią, którą ty mnie zniszczyłeś.
Pobiegłam z powrotem w
stronę mojego aktualnego domu a Rolly stał jak skamieniały, po moich słowach.
Byłam wściekła, to był
cudowny dzień dopóki się nie pojawił, czego jeszcze mógł ode mnie chcieć? Nie
nienawidziłam go, ale być może tarcza, którą próbowałam w sobie wyzwolić, miała
ochronić mnie przed ewentualnym głupstwem, które mogłam popełnić, gdyby zaczął
używać swoich kolejnych, sprawdzonych sztuczek. Za każdym razem, kiedy
pozwalałam mu się zbliżyć do mnie za mocno, nie potrafiłam oprzeć się jego
władczej osobowości, a dopóki tak było, musiałam traktować go z dystansem.
Gdy weszłam do domu,
zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Westchnęłam ciężko i wtedy rozległ się
dzwonek do drzwi. Podskoczyłam. Obróciłam się i zobaczyłam Asir’a:
- Czego?
- Chu, chu, hormony ci
buzują, może zaprosiłabyś mnie do środka, wtedy może coś bym na to zaradził?
- Muszę to przemyśleć.
Spojrzał na mnie
groźnie ,więc otworzyłam drzwi szerzej. Wszedł do domu, po czym na górę i jak
zwykle rozsiadł się wygodnie na moim łóżku:
- Nie za bardzo się
zadomawiasz? Mój prysznic, moje łóżko, co będzie następne?
- Twoje serce.
- Jezu, jak ty mnie
potrafisz wyprowadzić z równowagi.
Przebrałam bluzkę, gdy
to robiłam Asir ewidentnie patrzył się na mój biust, w bezczelności potrafił
przejść nawet samego siebie. Rzuciłam w niego koszulką, w której biegałam,
przymknął oczy i wziął z niej głęboki wdech, gdyż lubował się w perfumie, który
używałam a najwidoczniej z koszulki nadal wydobywały się jego resztki,
pokiwałam głową:
- Bajka.
Rozmarzył się.
- Seksualny maniak.
- Nazywaj to jak
chcesz, a teraz wykrztuś co ode mnie chciałaś, bo muszę się jeszcze z kimś
spotkać.
- Liban.
Powiedziałam poważnie
a on równie poważnie na mnie spojrzał, po czym mlasnął:
- A więc jednak –
Rolly. A mogło być tak pięknie.
Wstał z łóżka i stanął
naprzeciwko mnie:
- Co jeszcze chcesz
wiedzieć, przecież wszystko ci powiedziałem.
- Myślę, że nie
wszystko.
- Myślałem, że
zerwałaś z przeszłością.
- Liban, to też ty i
Rolly a to już teraźniejszość, proszę, to dla mnie ważne. Miałam ci ufać, jeśli
nie będziesz szczery, to przestanę.
Spojrzał na mnie
poważnie.
- Muszę wiedzieć jaki
naprawdę masz udział w tym wszystkim i nie zadowolę się ochłapami z pańskiego
stołu, wszystko albo nic.
Kiwnął głową i usiadł
z powrotem na łóżku. Od razu odczytałam jego myśli i nalałam mu do szklanki
whisky. Usiadłam obok niego i podałam mu szklankę.
- To był niespokojny
czas, twój oddział nie był jedynym w tamtym czasie, który został schwytany. Nie
było chętnym na udział w akcjach ratunkowych, Liban był cały czas w stanie
wojny, ludzi masowo ginęli.
- A ty?
- Byłem odpowiedzialny
za wszystkie akcje na tym terenie, Masad ściśle współpracował ze Stanami
Zjednoczonymi ,chciałem przeniknąć w amerykańskie jednostki by udoskonalić nasz
plan szkoleniowy, właśnie dlatego pomogłem w uwolnieniu amerykańskich
żołnierzy.
- Byłeś dowódcą,
którejś z naszych jednostek?
Asir spojrzał na mnie.
- Ja ją stworzyłem,
powołałem do życia najlepszych agentów, dopiero kiedy Rolly cię wyciągnął wasza
sekcja zaczęła funkcjonować. To były początki tej grupy, pomysł zresztą był
trafiony.
- W jakim celu to
stworzyłeś?
- Ginęli niewinni
ludzie, kobiety, dzieci, CIA nie było w stanie bezszelestnie załatwić wielu
spraw, poprzednie jednostki dobrze służyły prezydentowi, dlatego poprosił o
kolejną grupę tzw. cichych agentów, którzy będą działać bezpośrednio dla niego.
Za przygotowanie programu szkolenia i wytypowanie ludzi, stałem się
bezpośrednim łącznikiem z radą nadzoru, ale brakowało mi akcji, więc znalazłem
na swoje miejsce zastępcę – Thorne’a. To Rolly go przeciągnął na naszą stronę,
krótko po swoim rozwodzie przechodził ciężki okres. Jako dowódca w wojsku
dopuścił się złamania regulaminu. Był idealny na to miejsce, a ja mogłem wrócić
na swoje.
- Dlaczego akurat ty
zdecydowałeś o moim uwolnieniu?
- Nikt inny wtedy by
tego nie zorganizował, poza tym to ja cię wybrałem.
Spojrzałam na niego:
- Nie rozumiem.
- Wybrałem cię spośród
jedenastu agentek na to właśnie miejsce, poproszono mnie bym na podstawie
profilu psychologicznego wybrał najsilniejszą, wybór padł na ciebie. Przykro mi
Kylie.
Popatrzyłam na niego,
czy to miało oznaczać, że swój życiowy dramat zawdzięczam jemu? Czy gdyby mnie
nie wybrał, nie stało by się to? Chciałam być zła, powinnam być zła, ale nie
potrafiłam
- Nie byłaś pierwszą,
której zniszczyłem życie. Kiedy w końcu wyszła ta sprawa z Desperatem, a potem
z Omally’m, wreszcie mogłem naprawić to, co zawaliłem przed laty. Przeniknąłem
w kręgi Barodo i na własną prośbę przeniesiono mnie tutaj. Na początku w jakiś
sposób cię nienawidziłem, ale tylko do momentu kiedy pierwszy raz spotkaliśmy
się na sali treningowej.
- Nienawidziłeś mnie?
Dlaczego?
- Bo swoją zaciętością
i uporem tak bardzo przypominałaś mnie. Długi czas wierzyłem, że wszystko co
robię jest warte poświęcenia, udawałem przed tobą i wszystkimi, bo musiałem być
wiarygodny, Barodo wszędzie miał swoich ludzi, ale kiedy zabili moją siostrę,
okazało się, że to wszystko jest tak słabe, że wystarczy dmuchnąć i bum,
wszystko się rozpada.
- Dlaczego nie
powiedziałeś mi od razu?
- A gdybym to zrobił,
pozwoliłabyś mi się do siebie tak zbliżyć?
- Pewnie nie.
- No widzisz.
- Ale ty nie mogłeś
tego przewidzieć.
- Szkolono nas jak
ogarnąć psychikę człowieka, na jakie guziki naciskać by działał jak
zaprogramowany.
- To właśnie ze mną
zrobiłeś?
Roześmiał się.
- Niestety z tobą się
nie dało.
- Ale chciałeś.
- A kto by nie chciał
mieć władzy nad kobietą taką jak ty?
- Dlaczego odszedłeś z
Masadu?
- Nie taki miałem
zamiar, to był eksperyment, miałem otwartą drogę z powrotem.
- Sprawa z Barodo się
skończyła, Desperat nie żyje, Omally’ego pewnie w końcu złapiemy, dlaczego nie
wróciłeś?
Uśmiechnął się do
mnie.
- Musisz sobie sama
odpowiedzieć skoro nie wiesz. A teraz wybacz skarbie, ale jestem umówiony.
Kiwnęłam głową i
zamyśliłam się a Asir podniósł się z łóżka i wyszedł z domu. Podeszłam do
komody i otworzyłam pierwszą szufladę z bielizną, pod nią leżał wisiorek, który
dostałam od ojca i Jen w dniu mojego
ślubu z Thorne’m, na odwrocie nadal widniała wygrawerowana dedykacja. Ścisnęłam
go w ręku, po czym cisnęłam łańcuszkiem w najdalszy kąt pokoju.
Chwyciłam zamszową
kurtkę i wybiegłam z domu. Tymczasem Asir udał się na spotkanie z Lindą.
Spotkali się na skraju lasu wiodącego do parku.
- Asir, już myślałam,
że nie przyjdziesz.
- Czego chcesz?
- Kiedyś się
przyjaźniliśmy.
- Kiedyś, teraz nie
chcę mieć z tobą nic wspólnego.
- A szkoda, bo to co
mam ci zamiar powiedzieć dotyczy twojej królewny, skoro jednak nie chcesz
słuchać…
Już miała odejść kiedy
Asir szarpnął ją za rękaw.
- Powiem tak, mamy
wspólny cel, ty chcesz Kylie a ja Rolly’ego, oboje wiemy, że Rolly coś czuje do
Kal i kwestią czasu jest kiedy i ona na nowo zacznie o nim myśleć, przez wiele
lat była przez niego zniewolona.
- Skoro tak jest, to
po co go chcesz? Nie widzisz, że jesteś tylko kolejnym narzędziem w jego
rękach?
- Co ty wiesz o
prawdziwych uczuciach? Nigdy nikogo nie kochałeś poza sobą, ty nawet tego nie
potrafisz, jesteś przeżarty nienawiścią do ludzi.
- A więc o to chodzi?
Boisz się, że zabiję Rolly’ego?
- Wiem, że jesteś do
tego zdolny.
- Dlaczego tak
nienawidzisz Kylie?
- Dziwisz mi się? Jej
ojciec był jedynym człowiekiem, który okazał mi choć trochę serca, sprawił, że
uwierzyłam, że mogę znowu żyć i być szczęśliwa. Pomagał mi poza wiedzą mojej
żmijowatej matki, dla której byłam tylko przedmiotem, który można przestawiać
wedle uznania. I nagle pojawiła się ona, niby przeciętna, a jednak mająca w
sobie coś, co tak cholernie urzeka każdego z was, nie wiem co to jest i pewnie
nigdy się nie dowiem, ale wreszcie to ja mam coś co należało tylko do niej i
nie pozwolę by mi to odebrała. Rozumiesz? Zrobię wszystko żeby być z Rolly’m,
więc lepiej jej pilnuj.
Asir nie wytrzymał i
obalił Lindę na ziemię:
- Jeśli ją tkniesz,
kiedykolwiek, to nie dożyjesz kolejnego dnia, rozumiesz?!
Szarpnął jej rękę
bardzo ostro do góry.
- Pytam czy
rozumiesz?!
- Tak.
- Więc lepiej się pilnuj,
a jeśli myślisz, że zagraża ci niebezpieczeństwo, to radziłbym bardziej
obserwować Rolly’ego, jeśli zrobisz coś przeciwko Kal, to będzie pierwszym,
który cię pozbawi życia.
Puścił ją, Linda
szybko wstała i zacisnęła zęby.
- Jaki ty jesteś
ślepy, czy ty nie widzisz, że ona tobą manipuluje?!
- Mną się nie da
manipulować, więc radzę ci uważaj.
Poszedł a Linda
zaklęła pod nosem.
Kiedy popołudniu Asir
podjechał pod mój dom, wszedł do środka. Wychodząc zapomniałam zupełnie by je
zamknąć.
- Kylie!
Krzyknął, ale nie
odezwałam się. Wszedł do góry i rozejrzał się, gdy stwierdził, że mnie nie ma
cofnął się do schodów i wtedy zauważył wisiorek. Podniósł go z ziemi i obrócił
zawieszkę. Przeczytał dedykację, po czym schował wisiorek do kieszeni i wyszedł
z domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz