LXXIII
Kiedy przebudziłam się nad ranem, Rolly nadal koło mnie był. Zatem nie
śniłam, choć przez ułamek sekundy tak właśnie mi się wydawało. Stało się
natomiast to, czego obawiał się Gino, puściła morfina i ból stał się nie do
zniesienia. W laboratoryjnych warunkach zapewne łatwiej byłoby mi nad tym
zapanować, ale tutaj? Musiałam wytrzymać, bo czasami znowu mogłabym wrócić w to
samo bagno, w którym byłam.
- Nie idziesz do pracy?
- Poradzą sobie.
Nie wierzyłam, że to słyszę, Rolly był człowiekiem, który lubił mieć
wszystko pod kontrolą, dlaczego tak usilnie o mnie zabiegał? Z jakiś powodów
tego nie rozumiałam, ale nie wiem czy chciałam zrozumieć. Już chyba zapomniałam
jak to jest kiedy ktoś taki jak Rolly zabiega o moje względy.
Chciałam podnieść się z łóżka i odruchowo wsparłam się na gipsie, syknęłam.
- Znowu to robisz.
- Co takiego?
- Chcesz udowodnić, że możesz ze wszystkim uporać się sama.
- No wiesz, może nie zawsze docierałam do łóżka o własnych siłach, ale
na pewno sama z niego wstawałam. Zrobię kawę.
Uśmiechnął się a ja poszłam do kuchni. Po chwili jednak przypomniało mi
się, że nie sprawdzałam telefonu a przecież Colin miał mi dać znać w razie
czego. Rolly spojrzał na mnie gdy wzięłam telefon do ręki i spojrzałam , że mam
kilka nieodebranych połączeń, były od Asir’a. Spojrzałam na Rolly’ego:
- Dzwonił Asir? Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Nie chciałem cię budzić.
Trochę mnie to bawiło, bo wiedziałam, że nie to było powodem, bardziej
jakaś nieuzasadniona zazdrość, do której tak po prawdzie to chyba nie
specjalnie miał prawo.
- Posłuchaj, doceniam to ,że uratował ci życia i nie omieszkam mu za to
podziękować, ale nie licz, że nagle go polubię.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Wcale na to nie liczę.
- To dobrze, będziesz rozumiem do niego dzwonić?
- Tak.
Rolly wstał i skierował się do kuchni.
- Dokąd idziesz?
- Zrobić tą kawę, wolę nie być świadkiem tej rozmowy.
Uśmiechnął się z przekąsem, więc pomyślałam, że rzeczywiście lepiej
żeby przy mnie nie stał skoro miałam patrzeć na jego niezadowoloną minę.
Wybrałam numer do Asir’a a Rolly zniknął za ścianą, choć byłam pewna, że
przysłuchuje się tej rozmowie:
- No cześć Asir, dzwoniłeś? Tak, już lepiej, nie wiem kiedy będę u
siebie ale dam ci znać, dzięki, do zobaczenia.
Wyłączyłam się i weszłam do kuchni, Rolly stał oparty o blat kuchenny.
- Tak szybko?
Uśmiechnęłam się.
- Tak, bo jak tylko się domyślił, że jestem u ciebie, to też nie był
rozmowny, nie rozumiem co jest z wami? Bawicie się w przedszkole?
- Faceci tak mają, nie zrozumiesz tego.
- No tak, co z tą kawą?
Usiadłam przy stole a Rolly zalał kawę. Muszę przyznać, że rozbawiła
mnie ta scena, więc wolałam już nie wchodzić na drażliwe tematy.
- Co chcesz robić?
Zapytał i szczerze zdumiało mnie to pytanie bo zazwyczaj to Rolly
ustalał harmonogram dnia kiedy już spędzaliśmy go razem.
- Muszę stanąć na własnych nogach żeby nie myśleć o bólu.
- Co ci chodzi po głowie?
- Jestem ci wdzięczna za to, że mnie wczoraj przygarnąłeś, byłam
naprawdę w kiepskiej formie, ale złamana ręka to jeszcze nie wyrok.
- Już ci chodzi po głowie powrót do domu? Nie zrobię ci krzywdy.
Uśmiechnęłam się.
- Akurat tego się nie boję.
- A czego się boisz?
- Zadajesz trudne pytania.
Spojrzał na mnie gdyż parę lat temu dokładnie te same słowa padły z
jego ust ,rozmowa przebiegała w identyczny sposób, tyle, że zamieniliśmy się
rolami.
- A ty jak zwykle unikasz odpowiedzi.
Powiedziałam a na jego twarzy zarysował się uśmiech.
- Masz dobrą pamięć.
- Takich rzeczy się nie zapomina.
- Myślałam, że mężczyźni nie przywiązują takiej wagi do wypowiadanych
słów.
- A ja ci powiedziałem ,że wielu rzeczy jeszcze o nas nie wiesz.
- No dobrze ,to może spacer? Ustalimy na nim warunki mojego powrotu do
domu.
- A jednak.
- Co?
- Myślisz o tym, wolisz żeby opiekował się tobą Asir?
- Jezu, nie utrudniaj, przemawia przez ciebie nieuzasadniona zazdrość.
- Po prostu widzę rzeczy, których ty nie widzisz.
- Jakie na przykład?
- Robi maślane oczy jak tylko cię widzi.
Podeszłam do niego bliżej i uśmiechnęłam się zalotnie.
- To też je rób, twoje są ładniejsze.
Skierowałam się w stronę drzwi tarasowych, które powadziły do wyjścia
na plażę, zauważyłam, że uśmiechnął się pod nosem, w końcu ruszył w moją
stronę.
Mile spędziliśmy to popołudnie. Tak naprawdę to już nie pamiętam kiedy
mieliśmy tyle czasu na rozmowę, ale sytuacja była na tyle poważna, że nie
chciałam się angażować w żaden związek na dłuższą metę. Nie wiedziałam co los
mi przyniesie, ale nie zamierzałam na siłę uszczęśliwiać samej siebie, nie
chciałam też by robił to ktoś za mnie.
Przetrwałam bez leków do wieczora i nawet dałam się namówić Rolly’emu
na kolację, po której padłam ze zmęczenia. Następnego jednak dnia twardo
postanowiłam wrócić do domu i do pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz