środa, 19 lutego 2014

Rozdział XXIX

XXIX

Z samego rana, kiedy Asir jeszcze spał wybrałam się pobiegać. Skręciłam w boczną uliczkę i skierowałam się w stronę tak dobrze znanego lasu. Biegłam od nieco innej strony, ale słyszałam że wzdłuż drogi równoległej do lasu, jedzie samochód. Po dźwięku silnika od razu domyśliłam się, że jedzie bardzo wolno i bynajmniej nie jest to przypadek.
To był jeden z nielicznych dni, kiedy na poranny bieg zabrałam ze sobą broń, zresztą całe szczęście. Przebiegłam las na wylot i ledwo dotarłam do głównej drogi a usłyszałam za sobą pisk opon .Znowu wbiegłam w las, ale w dalszym ciągu słyszałam silnik samochodu. Kiedy dotarłam do drogi prowadzącej do domu Asir’a, nie miałam wyjścia. Wybiegłam i pędem zaczęłam biec na oślep przed siebie. Samochód najpierw zwolnił, ale gdy upewnił się, że już nie mam gdzie wbiec, włączył turbinę i ruszył prosto na mnie. Wiedziałam, że nie ucieknę, więc celowo zwolniłam, i odczekałam aż znajdzie się wystarczająco blisko mnie, bym mogła uskoczyć na bok. Zachował się dokładnie tak jak przewidziałam, w ostatniej chwili, już prawie pod domem Asir’a, odskoczyłam na bok i wycelowałam w oponę. Samochód wpadł w poślizg i zatrzymał się na najbliższym płocie. Kierowca żył, dobiegłam do niego i unieruchomiłam go. Wyjęłam telefon:
- Colin, przyślij mi grupę sprzątającą.
Podniosłam mężczyznę z klęczków i rzuciłam na maskę, tym samym niechcący rozrywając mu bluzkę:
- Kto cię przysłał?!
Uśmiechnął się do mnie szyderczo, uderzyłam go w twarz pistoletem, po czym podcięłam mu nogi tak, że upadł powrotem na ziemię:
- Pytam dla kogo?!
Nadal milczał, otworzyłam jego usta i włożyłam mu broń do środka:
- Zastanów się czy moja siostra warta jest tego by twój mózg zeskrobywali z ulicy.
Gdy zorientował się, że wiem od kogo jest, choć blefowałam by uzyskać informacje, kiwnął głową na tak, wyjęłam lufę i pistoletu:
- Przysłała mnie żebym cię trochę poturbował.
- Dlaczego mnie nie zabije?
-  Nie może!
- Dlaczego?!
- Omally jej zabronił!
Rozległ się strzał i mężczyzna upadł, spojrzałam za siebie i zobaczyłam drugi samochód, w którym siedziała Sue Ellen, nasz wzrok skrzyżował się.
Po chwili przyjechał oddział sprzątający, bo tak ich nazywaliśmy, ale jedyne co mogli zrobić, to rzeczywiście posprzątać. Na ulicę wybiegł po chwili Asir i popatrzył na mnie:
- Co tu się stało?
Spojrzałam na niego:
- Sue…Muszę jechać na oddział.
Weszłam do domu a on wszedł za mną i zaczął się ubierać, spojrzałam na niego:
- Co ty wyprawiasz?
- Ubieram się.
- Powinieneś leżeć.
- Mam leżeć kiedy ta suka próbuje cię zabić? Ty chyba chora jesteś.
- Martwy mi nie pomożesz.
- Jeszcze nie umarłem.
- Jeszcze…
- Kylie, naprawdę, koniec dyskusji.
Poszedł do pokoju i trzasnął drzwiami.
Jak zwykle zarzucał mi, że go nie słucham, ale sam w tej kwestii nie był wcale lepszy. Tak jak sądziłam pojechał ze mną na oddział, Colin od razu sprawdził mężczyznę, którego zastrzeliła Sue:
- Marsalo, jeden z przywódców legii.
- Legii? To co ma wspólnego z Omally’m?
- Był na jego usługach, jak wielu innych.
- Dlaczego Omally nie pozwolił mnie zabić?
- Może sam chce to zrobić?
- A ja myślę, że do czegoś cię potrzebuje.
Wtrącił Asir:
- Na przykład?
- Nie wiem, wyglądam ci na jasnowidza?
- Raczej na kogoś komu przydałby się nerwosol.
Colin popatrzył na nas obydwóch, wtedy przyszedł Rolly i spojrzał na Asir’a.
- A ty co tutaj robisz?
- Pracuję, ktoś musi.
- O czym mówisz?
Spuściłam głowę.
- O tym, że rzekomo pilnowały ją dwa oddziały a nagle nie było w pobliżu jednego agenta, możesz mi to wyjaśnić?
Rolly spojrzał na Asir’a zdziwiony, po czym na mnie:
- Co się stało?
- Sue się pokazała, zabiła jednego ze swoich, członka legii ,ściśle powiązanego z Omally’m.
- Sprawdź kto odwołał ludzi.
Powiedział do Colin’a a ten wstukał coś w komputer, po czym spojrzał na Rolly’ego:
- To wyszło z dyspozytorni.
- Od kogo?
Colin ciężko odetchnął:
- Od Lindy.
Rolly nie mówiąc nawet słowa ruszył w stronę Lindy i popchnął ją na ścianę, to wzbudziło zainteresowanie agentów:
- Dlaczego odwołałaś ludzi pilnujących Kal?
- Zwariowałeś?! Nikogo nie odwoływałam.
Chwycił ją za szyję:
- Kłamiesz!
- Nie kłamię, nie wiedziałam nawet, że ktoś jej pilnuje!
Rolly spojrzał zdziwiony na nią, po czym na mnie, Asir podszedł bliżej:
- Daj identyfikator.
Linda uniosła się i już chciała sięgnąć do kurtki po identyfikator, kiedy stwierdziła, że go nie ma.
- Nie mam go.
- Gdzie byłaś wcześniej?
- W szatni, potem na sali ,ćwiczyłam.
- Sama?
- Nie, z Cole był ze mną.
Asir spojrzał na Colin’a:
- Shakuj kamery i zamknij dostęp do budynku, ściągnij obraz ze wszystkich czarnych skrzynek.
Pobiegliśmy w stronę dyspozytorni znajdującej się w piwnicy, Asir swoim kodem dostępu otworzył drzwi. Na ziemi leżał jeden z naszych agentów – martwy, obok leżał mężczyzna, jeszcze miał oczy otwarte, w ręku zaciskał identyfikator Lindy, ta na jego widok przeraziła się, zauważyłam to od razu, bo niemalże w tej samej chwili zrobiła krok do tyłu. Asir chwycił go za twarz i spojrzał w oczy:
- Kto ci to zlecił?
Mężczyzna spojrzał na niego a po chwili z ust poleciała piana. Spuściłam głowę, Asir spojrzał na mnie:
- Cyjanek, szlak.
Zaklął i powiedział do słuchawki:
- Colin sprawdź kamery, jeden z naszych nie żyje, drugi niezidentyfikowany popełnił harakiri.
Asir zniesmaczony pokiwał głową, po czym wyszedł a mi w tej samej chwili przypomniało się o Lindzie, więc poszłam jej poszukać. W końcu trafiłam na nią w toalecie, weszłam i spojrzałam w jej zapłakaną twarz:
- Skąd go znasz?
- Skąd pomysł, że go znam?
- Przestań się zgrywać, nie mamy na to czasu.
- Spotykaliśmy się od tygodnia.
- Gdzie go poznałaś?
- W twoim klubie, przychodził z kolegami.
- Nie wydawało ci się podejrzane, że obcy facet tak z mety się tobą zainteresował, a jego uroda bynajmniej nie wskazuje na Amerykę? Przecież wiesz, że tego pokroju ludzi ścigamy, czemu do diabła jesteś taka łatwowierna?
- No cóż, nie każdy jest taki doskonały jak ty!
- Nie ma ludzi doskonałych, ale czasami zdarzają się ludzie odpowiedzialni, żałuję, że do nich nie należysz.
Wyszłam z łazienki podeszłam prosto do Colin’a:
- I co? Masz coś?
- Miałaś rację, tajna Alkada Omally’ego.
- Kolejny z legii?
- Niestety, nie będzie łatwo ich wytępić, ale trzeba wzmocnić siły bo tylko patrzeć jak uderzą.
- Mówiłeś Daniels’owi?
- Tak, kazał wzmóc środki ostrożności.
- Dobra, daj mi znać jak dowiesz się czegoś więcej, wracam do domu.
- Do siebie?
Widziałam, że Asir na mnie patrzy, a konkretnie na moją reakcję.
- Nie u siebie, wracamy z Asir’em do domu.
Uśmiechnęłam się do Asir’a a on do mnie i razem wyszliśmy z oddziału. Kiedy podjechaliśmy pod jego dom i weszliśmy do środka, od razu podszedł do barku i sięgnął po szklankę z whisky a ja podeszłam do wieży odrzucając wcześniej torebkę. Włączyłam wolne utwory i podeszłam do Asir’a, który rozpiął koszulę i wyciągnął się na kanapie. Miałam wrażenie, że rana mu dokucza, choć nie wspomniał o niej słowa. Usiadłam przy nim:
- Pokaż.
- Nic mi nie jest.
- Nie bądź dzieckiem.
- Dobra.
Odchyliłam koszulę i spojrzałam na opatrunek, był od krwi, pokiwałam głową.
- Trzeba zmienić opatrunek.
Wstałam i podeszłam do swojej torby, z której wyjęłam apteczkę wyposażoną specjalnie od Mark’a w razie nagłych wypadków. Z wieży znowu poleciała piosenka Rihanny „Stay”, usiadłam obok i powoli odkleiłam opatrunek, zmoczyłam gazik i przyłożyłam do rany. Patrzył na mnie w takim skupieniu jakby w ogóle nie czuł bólu. Po odkażeniu rany przyłożyłam świeży opatrunek i zakleiłam dużym plastrem, po czym spojrzałam mu w oczy:
- Nie możesz tak postępować.
- Jak?
- Właśnie tak, to nie był byle postrzał, wiem, że chcesz mnie chronić, ale…
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się:
- Ale…
- Ale cię potrzebuję i nie chcę żeby ci się coś stało.
Spojrzałam mu w oczy, gdyż wypowiedziałam te słowa z trudem, pogładził mnie po policzku, po czym chwycił mnie tak, że moją głowę oparł mi o swoje ramię.
- Tak trudno było ci to powiedzieć?
- Nie lubię mówić o swoich uczuciach i potrzebach, już nie, kiedyś byłam bardziej wylewna, ale po tym wszystkim co się stało…
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego ponownie.
- Taka już jestem.
Kiwnął głową, wstał i odstawił szklankę, po czym wystawił rękę w moim kierunku, podałam mu swoją.
- Co robisz?
Uśmiechnęłam się, Asir włączył pilotem jeszcze raz to samo nagranie i uśmiechnął się do mnie:
- Mam ochotę z tobą zatańczyć, a potem przy tobie usnąć.
Pociągnął mnie do siebie i zaczęliśmy powoli ruszać się w rytm muzyki, czułam, że cała płonę, że rozpływam się w jego ramionach za każdym razem kiedy jego ręce oplatają moje ciało:
- Musisz przyznać, że i tak bardzo ograniczyłem swoje żądania.
Uśmiechnęłam się:
- Bardzo.

Przymknęłam oczy i nie powiedziałam już ani słowa, jednak to co czułam, zaczęło mnie coraz bardziej przerażać, ilekroć na niego spojrzałam, ilekroć mnie dotknął, działo się ze mną coś niesamowitego, nie wiedziałam co ze mną robi, ale postanowiłam mu na to pozwolić, by w przyszłości nie żałować, że nie spróbowałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz