poniedziałek, 6 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ XXVII

ROZDZIAŁ XXVII


Ostatnimi czasy bardzo często dopadał mnie obecny stan o nazwie kac. Tym razem jednak sprawił iż poczułam nagły przypływ adrenaliny. Tak potężny, że kiedy Asir wszedł na salę, spojrzał tylko na Rolly'ego, który jedną nogą podpierał ścianę a druga była gotowa do tego, by w razie czego zareagować na to, co działo się na macie. Asir stanął z boku a chwilę później dołączył do niego Mohit.
Spojrzał na matę, na której po raz kolejny obaliłam  Joe'go. Gdy upadł, spojrzał na mnie, pot lał mu się strumieniami, ale ja nie czułam że mam dość. Musiałam na kimś wyładować swoją agresję, padło na Joe'go. W końcu jednak podszedł Rolly i ruchem ręki pokazał, że mam zakończyć tą nierówną walkę. Stanęłam naprzeciwko niego a Joe powoli zaczął podnosić się z materacu.
Rolly zmierzył mnie wzrokiem, nie byłam zadowolona:
- Musiałeś zepsuć mi zabawę?
Uśmiechnęłam się kąśliwie.
- Zachowaj energię na później.
- A co będzie później?
- Za jakieś piętnaście minut stawią się nowi rekruci, masz ich sprawdzić i wyłowić najlepszych. To młoda ekipa, ale może być skuteczna pod odpowiednim nadzorem.
- Uliczni mieszańcy?
- Coś w ten deseń. To ci przeszkadza? Bo widzę, że cierpisz ostatnio na kąśliwość.
- A dziwisz się? Sprowadzacie meneli i szkolicie na podobieństwo poprzednich i gówno z tego wynika. Giną kolejni ludzie, kolejni agenci, myślisz, że tymi szmaciarzami zastąpisz ginących agentów? Dzielą ich lata praktyk i doświadczenia, którego nie są w stanie nadrobić a ty rzucasz kolejnych ludzi na pożarcie lwom. Barodo obrasta w siłę a my się bujamy niańcząc margines społeczny.
Rolly spojrzał na mnie i widziałam, że nie podobało mu się to co powiedziałam, ale miałam już serdecznie dosyć otaczających mnie półgłówków, którzy poza gadaniem i podkładaniem dup, nie robili nic konkretnego. Totalna porażka na każdej linii.
- Może po prostu powinnaś poukładać swoje prywatne życie a wtedy wrócić i zająć się pracą bez komentowania moich decyzji?
- Jeśli pójdę na urlop żeby poukładać swoje prywatne życie, to po powrocie mogę czasami nie mieć gdzie pracować.
Spojrzałam szyderczym wyrazem twarzy i odeszłam od niego, bo nawet widok Rolly'ego powoli zaczął przyprawiać mnie o mdłości.
Nie wiem co mu się wydawało? Że jest Bogiem? A może medium, które dokładnie potrafi rozszyfrować ciąg dalszy zdarzeń, które miały nas czekać?
Zdawało mi się, że najlepszym rozwiązaniem byłoby rozłożenie wszędzie C-4, żeby wywalić to wszystko w powietrze razem z nami a chwilę później raz na zawsze zniknęłyby wszystkie nasze problemy i ta banda wszechwiedzących dupków.
Wyszłam z sali żeby zapalić papierosa, czułam, że muszę ochłonąć choć przez moment. Oparłam głowę w przedsionku wind i zapaliłam papierosa. Spojrzałam przed siebie, choć nie było tam nic poza ścianą. Nie wiem co chciałam dojrzeć w niej: nadzieję? ulgę?czy odpowiedź. Jednego tylko byłam pewna, że jeżeli nie zdecyduję się na bycie przynętą na otwartej przestrzeni, połkną nas żywcem, jeżeli nie podejmę najważniejszej decyzji i nie ściągnę pozostałej szóstki, mogę nigdy nie dowiedzieć się, kto tak naprawdę pogrzebał mnie żywą.