tag:blogger.com,1999:blog-3420131277188375672023-11-15T08:03:12.526-08:00Rzeczywistość boli.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.comBlogger229125tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-23078299368754778882015-12-26T03:30:00.001-08:002017-04-02T01:27:01.873-07:00ROZDZIAŁ XXXI<i><b>ROZDZIAŁ XXXI </b></i><br />
<br />
<i>Trzy czwarte mojego życia to nieustanna walka. Walka o każdy kolejny dzień, walka o przetrwanie. Ilekroć w moim życiu coś zaczynało być naprawdę wiarygodne i normalne, z powrotem musiałam wracać do mojego czarneg</i>o <i>świata. Z każdym dniem coraz trudniej było mi funkcjonować w prostej codzienności. Zbyt wielki nadmiar ostrożności i lęku przed zaangażowaniem sprawiał, że w chwilach gdy naprawdę mogłam być szczęśliwa, swoim chorym zwyczajem - wycofywałam się. </i><br />
<i>Po wielu latach swojej wiecznej walki z samą sobą, w końcu - uległam, zatapiając się na dobre w świecie, w którym przyszło mi żyć. Dzisiaj jestem w nim na dobre, dzisiaj już nie mam wyboru, bo inaczej nie potrafię, chociaż nie chciałam do tego wracać i ciągle się wzbraniałam, w końcu to do mnie na nowo przylgnęło. Przestałam być Kylie Santadio, z powrotem stałam się Niną. Potwór, którego tak skutecznie dusiłam w sobie, skrywałam by nie dopuścić do głosu i życia, dzisiaj sprowokowany , na nowo się we mnie odrodził. </i><br />
<i>Podeszłam do barku i wyciągnęłam z niego butelkę znienawidzonej whisky. Wzięłam szklankę i nalałam w nią o wiele więcej niż przystało wlewać tego nektaru Bogów. Wypiłam ją duszkiem i o dziwo, nie poczułam nic. Nalałam kolejną szklankę i kolejną... dalej nic. Do cholery - pomyślałam, nawet już upić się nie mogę? Chyba nie ma nic gorszego od wlewania w siebie na umór alkoholu i nie móc nawet poczuć odrobiny tego przyjemnego ciepła. Zupełnie tak jakbym była sztywna za życia. </i><br />
<i>Nagle ktoś poruszył klamką od drzwi. Niewiele myśląc chwyciłam pistolet i wystrzeliłam w drzwi - idiotka, pomyślałam. Nawet nie przeszło mi przez myśl, że mogłam trafić na przykład swoją córkę. Gdy jednak usłyszałam przekleństwo pod drzwiami, wiedziałam, że słusznie strzeliłam. Asir pod drzwiami przeklinał jak szewc a mi odruchowo zarysował się uśmiech na twarzy. Dobrze ci tak - pomyślałam. W końcu drzwi się otworzyły i Asir wszedł do środka trzymając się za rękę, spojrzał na mnie niezadowolony a jego oczy dosłownie płonęły.</i><br />
<i>- Może powinienem pomyśleć o cofnięciu ci pozwolenia na broń?</i><br />
<i>Powiedział wściekły, ale nie ruszyło mnie to, tylko skontrowałam jego wypowiedź.</i><br />
<i>- Może powinieneś, bo skoro z takiej odległości nie potrafiłam skutecznie trafić wroga, to widocznie czas się wycofać z zawodu.</i><br />
<i>Uśmiechnęłam się najbardziej złośliwie jak tylko potrafiłam.</i><br />
<i>- Nie jestem twoim wrogiem.</i><br />
<i>- Czyżby?</i><br />
<i>- A uważasz, że jestem?</i><br />
<i>- Jestem tego pewna.</i><br />
<i>- Zaczynasz mnie irytować.</i><br />
<i>- I vice versa!</i><br />
<i>Tony naszych głosów zaczęły być coraz wyższe.</i><br />
<i>- Przyszedłem tutaj żeby z tobą na spokojnie porozmawiać.</i><br />
<i>- Nie zapraszałam cię.</i><br />
<i>- Czy ty do cholery słuchasz? Jesteś wstawiona i próbujesz tych swoich gierek, ale nie jesteś taką zimną suką w rzeczywistości, więc może wreszcie znormalniejesz?! </i><br />
<i>- Chciałeś żebym była normalna, to trzeba było nie robić ze mnie potwora!!</i><br />
<i>- Ja z ciebie?</i><br />
<i>- A kto? Może ja?!</i><br />
<i>Spojrzał na mnie i widziałam , że łagodnieje. Czułam jak w głowie zaczynają budzić mi się emocje i właśnie w tym momencie poczułam alkohol, który chwilę wcześniej wlałam w siebie. Czułam, że słabnę .</i><br />
<i>- Nie urodziłam się mordercą, nie urodziłam się zła, to ty mi to zrobiłeś, sprawiłeś, że stałam się taką suką, sprawiłeś, że nie potrafię funkcjonować w normalnym św</i><i><i>iecie, za co mam ci by</i>ć wdzięczna co?</i><br />
<i>- Ja cię nadal kocham.</i><br />
<i>Spojrzał na mnie poważnie.</i><br />
<i>- Nie.</i><br />
<i>Odpowiedziałam równie poważnie.</i><br />
<i>- Kochałeś Kylie, a stałam się Niną. A teraz wyjdź.</i><br />
<i>Spojrzał na mnie, popatrzył jeszcze przez chwilę, po czym wyszedł bez słowa.</i><br />
<i>Poczułam ulgę? Zapytałam sama siebie, ale odpowiedź sama mi się nasunęła - nie chciałam by wychodził. Jakieś resztki człowieczeństwa pchały mnie w pogoń za Asirem, ale nie mogłam ruszyć się z miejsca, zupełnie tak jakby ktoś przykleił moje stopy do podłogi. Chciałam krzyknąć za nim by nie odchodził, żeby wrócił. Rozpacz mieszała mi się na przemian z bólem, który dosłownie mnie rozdzierał. Ta bezradność wzbudzała we mnie furię, niekontrolowaną furię, nad którą z minuty na minutę coraz trudniej było mi zapanować, w końcu chwyciłam butelkę z whisky, która stała na stoliku i rzuciłam z całej siły w drzwi. Butelka rozbiła się a whisky zaczęła ściekać po drzwiach. Weszłam pędem do łazienki i stanęłam przed lustrem. Widok mojej twarzy obrzydził mnie. Czułam do siebie taką odrazę... Łzy zaczęły mimo woli spływać po polikach, wyjęłam z szafki czarną farbę do włosów i szybko wymieszałam płyny, po czym zaczęłam pędzlem szybko nakładać ją na jasne włosy. Obserwowałam ciemniejące włosy, gdy po pół godzinie zmyłam farbę, moje włosy były hebanowe. Ułożyłam je w swoistym nieładzie jak to miałam w zwyczaju. Spojrzałam w lustro i zapaliłam papierosa. Zrobiłam mocniejszy makijaż, weszłam do pokoju i rozsunęłam wielkie drzwi garderoby. Ubrałam czarne dopasowane spodnie, buty traperki, koszulkę na naramkach i skórzaną kurtkę. Wychodząc z domu przystanęłam przy wielkim lustrze, które znajdowało się przy drzwiach. Widok choć znienawidzony, to jakże znajomy. Przeszłam po potłuczonym szkle i wyszłam z domu zatrzaskując za sobą drzwi. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam z piskiem opon.</i><br />
<i>Nie wiedziałam, że Asir ruszył samochodem za mną, skąd wiedział, że tej nocy wyjadę, kiedy u mnie był - byłam w rozsypce, a jednak wiedział. Znał mnie jak nikt inny - bo sam mnie stworzył na swoje podobieństwo, stworzył silną, niezależną i twardą kobietę, wyzbytą uczuć i jakichkolwiek skrupułów - STWORZYŁ NINĘ... </i><br />
<br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-81020794671165604352015-11-30T02:23:00.000-08:002015-11-30T02:23:53.043-08:00ROZDZIAŁ XXX<b><i>ROZDZIAŁ XXX</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b>
<i>Nasza nowa siedziba była tak urządzona jakby od dawna było wiadomo, że lada moment się w niej znajdziemy. Rolly stanął u góry i patrzył jak wszyscy rozkładają sprzęt. Chociaż robił to bardzo dyskretnie, widziałam jak od czasu do czasu na mnie zerka. Po chwili podszedł do niego Asir i zaczęli rozmawiać jak najlepsi kumple. Nalałam sobie kawy z dystrybutora i poszłam w stronę nowej sali gimnastycznej. Tuż obok wejścia znajdowały się schody a obok stała wielka popielniczka. Usiadłam na stopniu i wyjęłam paczkę papierosów. Zapaliłam i spuściłam głowę. </i><br />
<i>Rozpacz..., smutek..., rozczarowanie..., nostalgia...</i><br />
<i>Właśnie - nostalgia, tylko za czym? Za czymś czego nigdy już w swoim życiu nie osiągnę? Pozorny spokój i chęć normalności. Czemu w dalszym ciągu mimo upływu tylu lat, dalej starałam się oszukiwać samą siebie. Szukałam usilnie jakiegoś bodźca, jakiegokolwiek, którego mogłabym się uchwycić i egzystować dalej w tym chorym świecie. Po chwili rozmyślań podeszła do mnie Jesse. Chwilę popatrzyła, po czym bez słowa usiadła obok i zapaliła papierosa.</i><br />
<i>- Masz poczucie, że coś tracisz?</i><br />
<i>Zapytała znienacka.</i><br />
<i>- Nie wiem czy mam jeszcze coś co mogę stracić.</i><br />
<i>- Dawno nie widziałam cię w takim stanie.</i><br />
<i>Nic nie powiedziałam, tylko nagle w gardle poczułam coś wielkości olbrzymiej kluski, której mimo usilnych starań nie byłam w stanie przełknąć.</i><br />
<i>- Co się dzieje Kal?</i><br />
<i>- Jak ci powiem, to uznasz, że mam z gorem.</i><br />
<i>Uśmiechnęła się do mnie zawadiacko.</i><br />
<i>- Spróbuj.</i><br />
<i>Ja też się uśmiechnęłam, ale tym razem przez łzy.</i><br />
<i>- Tęsknię za Thorne'm.</i><br />
<i>Tego chyba się nie spodziewała, łzy popłynęły mi po polikach a ona widząc mnie taką mocno mnie przytuliła. Potrzebowałam tego, bo już dawno nie czułam się taka beznadziejna i słaba. Jesse zawsze dawała mi siłę, zaczęła mnie gładzić po włosach.</i><br />
<i>- Wypłacz się, to czasem dobrze robi.</i><br />
<i>Trochę mnie to rozbawiło, znałam Jesse całe życie i nigdy nie widziałam, żeby uroniła chociaż jedną łzę.</i><br />
<i>- Skąd możesz wiedzieć? Przecież ty nigdy tego nie robisz.</i><br />
<i>Jesse roześmiała się.</i><br />
<i>- To prawda.</i><br />
<i>Zaczęłam się powoli uspokajać, kiedy nagle usłyszałam szyderczy śmiech.</i><br />
<i>- No proszę, proszę, Kylie Santadio ma tajemnice? Nie wiedziałam, że twoja orientacja jest tak niestabilna, że zostałaś lesbijką, ciekawe co Asir na to powie.</i><br />
<i>Nagle coś się ze mną stało, coś czego nie potrafiłam wytłumaczyć nawet samej sobie. Jej śmiech zdawał się być dla moich uszu niczym drażniący pisk. Ruszyłam w jej stronę w momencie kiedy ruszyła na salę. Tam już nie tracąc czasu Mohit szkolił rekrutów. Jesse nawet nie próbowała mnie zatrzymać, weszłam zaraz za nią i szarpnęłam ją za włosy. Musiało ją zaboleć, bo syknęła i odwracając się wycedziła mi z pięści w twarz. W tym momencie puściły mi jakiekolwiek hamulce. Wybiłam się od ściany i moja noga trafiła ją w twarz. Pojechała po podłodze sali na środek i wtedy jej agresja się spotęgowała. Tylko na to czekałam, czułam, że jeśli nie upuszczę z siebie tego nadmiaru adrenaliny, to za chwilę mnie rozsadzi. Ledwo ruszyła w moją stronę biegiem, niczym rozwścieczone zwierzę, tak od razu powaliłam ją na podłogę. Tym razem jak tylko próbowała się podnieść, tak upadała z powrotem od kolejnego ciosu. Rekruci porozsuwali się po całej sali, przez szklaną szybę u góry Asir z Rolly''m przypatrywali się temu, ale tylko do pewnego momentu, kiedy Rolly widząc co się dzieje ruszył na dół, Mohit spojrzał na Asir'a jakby czekając czy ma przerwać tą nierówną walkę, ale Asir pokręcił głową na nie a ja dalej okładałam Lindę, choć sama nie wiem skąd było w niej tyle siły. Nie wiem kto i czym ją szpikował, ale to świństwo musiało być dobre, bo znałam wytrzymałość Lindy. Po kolejnym ciosie zaczęła się dławić krwią, ale dalej nie chciała dać za wygraną, więc pochyliłam się nad nią i zaczęłam okładać ją pięściami po twarzy, poczułam, że ktoś chwyta mnie w pół i odciąga, więc odruchowo obróciłam się i wymierzyłam porządny strzał - Rolly'emu. Przetarł tylko usta i spojrzał na mnie.</i><br />
<i>- Dosyć.</i><br />
<i>Jesse stała rozbawiona, Rolly spojrzał na nią.</i><br />
<i>- Zawiadom urazówkę.</i><br />
<i>- Muszę?</i><br />
<i>Powiedziała, a Rolly spojrzał z niesmakiem.</i><br />
<i>- Natychmiast.</i><br />
<i>Odpowiedział a Jesse niezadowolona wyjęła komórkę.</i><br />
<i>- A ty, masz się natychmiast uspokoić.</i><br />
<i>Spojrzałam na swoje ramię zaczęło mocniej krwawić bo przecież go nie opatrzyłam.</i><br />
<i>- Jej możesz mówić co ma robić, nie mi.</i><br />
<i>Przeniosłam swój wzrok na Lindę, a ta coś zaczęła bełkotać pod nosem unosząc się z podłogi, pochyliłam się nad nią.</i><br />
<i>- Jeszcze coś?</i><br />
<i>- Zabiję cię suko.</i><br />
<i>- Już nie mogę się doczekać.</i><br />
<i>I pociągnęłam jej z buta w twarz, upadła ponownie a ja znowu miałam ochotę do niej dolecieć, ale tym razem chwycił mnie Asir.</i><br />
<i>- Dość.</i><br />
<i>Skrzywiłam się i bez słowa wyszłam z sali, do Asir'a i Rolly'ego podszedł Mohit.</i><br />
<i>- To nie była Kylie, którą znam.</i><br />
<i>Powiedział Rolly.</i><br />
<i>- Bo to nie była Kylie, to była Nina.</i><br />
<i>Odpowiedział Asir, po czym cała trójka spojrzała na siebie.</i><br />
<i>- Udało się, ściągnij resztę i to jak najszybciej.</i><br />
<i>Powiedział Asir, Mohit kiwnął głową, po czym wyszedł z oddziału, Asir najwyraźniej był zadowolony, Rolly zamyślił się, bo chyba mu się ta moja zmiana nie spodobała.</i><br />
<i><br /></i>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-12879607455700863682015-11-23T01:35:00.001-08:002015-11-30T01:27:15.728-08:00ROZDZIAŁ XXIX<b><i>ROZDZIAŁ XXIX</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<i>Chyba po raz pierwszy odkąd opuściłam Liban, czułam taką presję. O dziwo na oddziale zamiast popłochu, panował jakiś dziwny poukładany porządek, zupełnie tak jakby wszyscy poza mną spodziewali się tego, że nasza jednostka zostanie zdemaskowana.</i><br />
<i>W chwilach takich jak ta, doskonale wiedzieliśmy, że musimy liczyć wyłącznie na siebie i sami musimy ogarnąć to wszystko w logiczną całość.</i><br />
<i>Każdy na oddziale doskonale wiedział co robi, jedni nosili sprzęt, drudzy zabierali jakieś czarne skrzynki, kolejni niszczyli w pośpiechu nadmiary materiałów. Wokół Colina roiło się od informatyków, gotowych nieść mu pomoc, a on rozstawiał ich niczym szeregowych żołnierzy.</i><br />
<i>Sparaliżowało mnie, nie wiem dlaczego, gdzie się nie rozejrzałam widziałam Thorne'a. Dlaczego znowu jego? Czyżby mnie chciał przed czymś, lub przed kimś ostrzec?</i><br />
<i>Stałam na środku sali głównej i czułam jakby nogi wrosły mi w ziemię. Po krótkiej chwili na oddział szybkim krokiem wszedł Asir i zaczął wymachiwać rękoma wydając rozkazy, w przelocie krzyknął tylko do Cole'a:</i><br />
<i>- Gdzie Rolly?</i><br />
<i>- Na pozycji.</i><br />
<i>Ten odkrzyknął w biegu, po czym dalej zajmował się instruowaniem rekrutów.</i><br />
<i>Asir podszedł do mnie i zaczął oś mówić, ale nie słyszałam go, zauważył w lot, że coś niedobrego się ze mną dzieje, po czym szarpnął mnie za rękę żebym się ocknęła.</i><br />
<i>- Kylie, co z tobą?!</i><br />
<i>Ocknęłam się jak z potężnego snu, ale dalej nie rozumiałam czego ode mnie chciał, czułam się tak jakbym cierpiała na klaustrofobię, wiedziałam, że jeśli natychmiast stamtąd nie wyjdę, to po prostu się uduszę. Asir próbował przywołać mnie do porządku, oddział powoli pustoszał, bo przenoszono nas w tajne miejsce. Moje oczy zaczęły robić się dziwnie szklane.</i><br />
<i>- Od tej pory nie chcę widzieć, że oddalasz się ode mnie choćby o krok zrozumiałaś?</i><br />
<i>- Nie!</i><br />
<i>Odezwałam się w końcu podniesionym tonem.</i><br />
<i>- Nie wytrzymam tu ani minuty dłużej rozumiesz? Muszę stąd wyjść.</i><br />
<i>- Wyjdziesz ale ze mną.</i><br />
<i>- Nie! wyjdę sama!</i><br />
<i>Szarpnęłam się i szybkim krokiem wyszłam z oddziału, Asir ruszył za mną i całe szczęście, bo gdyby tego nie zrobił, nie wiem jak dalej potoczyłoby się to wszystko. Otworzyłam drzwi i ledwo to zrobiłam, oślepiło mnie światło słoneczne, po czym kula świsnęła mi koło ucha i otarła się o moje ramię. Poczułam chwilowe, silne ukłucie, po czym Asir wciągnął mnie z powrotem.</i><br />
<i>- Idiotko!! Co ty wyprawiasz?! Naćpałaś się czegoś?!</i><br />
<i>Na te słowa wycedziłam mu w twarz.</i><br />
<i>- Za kogo ty się kurwa masz?! Kto dał ci prawo do decydowania o moim życiu?!</i><br />
<i>Wymierzony w niego cios spowodował skrywaną agresję.</i><br />
<i>- Sam sobie to prawo dałem! Ja cię stworzyłem i ja cię mogę zniszczyć!! To ja decyduje czy będziesz żyła czy umrzesz, więc dopóki nie powiem, że masz się wystawić jako żywa tarcza, to znaczy, że masz być żywa!! Czy to jest jasne dla ciebie?!</i><br />
<i>Nigdy dotąd nie rozmawiał ze mną w taki sposób, czułam się osaczona, oszukana i jakaś taka dziwnie bezbronna. Człowiek, którego chyba kochałam, od tak stwierdził, że jest panem mojego losu i tak naprawdę to nie miałam nic do gadania.</i><br />
<i>Kiedy ostatnia z osób wyszła z oddziału tajnym korytarzem, spojrzałam z ciężkim oddechem i spuściłam głowę. Asir złagodniał i spojrzał na moją krwawiącą rękę.</i><br />
<i>- Trzeba to jak najszybciej opatrzyć.</i><br />
<i>Uniosłam wzrok i przeniosłam go na jego twarz, znów była taka pełna ciepła, troski i łagodności, ja niestety nie potrafiłam wykrzesać w sobie nawet odrobiny wdzięczności za uratowanie życia, tylko odburknęłam niegrzecznie:</i><br />
<i>- Pocałuj mnie w dupę.</i><br />
<i>I skierowałam się w stronę korytarza, gdzie zniknęli pozostali, Asir uśmiechnął się do siebie, po czym krzyknął za mną:</i><br />
<i>- Kiedy tylko zechcesz!!</i><br />
<i>Ale już się nie odwróciłam, bo doskonale czułam, że jest tuż za mną i nic niestety nie wskazywało na to, żeby w najbliższym czasie miało się coś zmienić.</i>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-6347569172378965802015-11-22T07:58:00.001-08:002015-11-22T07:58:31.573-08:00ROZDZIAŁ XXVII<b><i>ROZDZIAŁ XXVIII</i></b><br />
<br />
<i>Nie miałam najmniejszej ochoty na powrót na oddział, ale wiedziałam doskonale, że jeśli czegoś szybko nie zrobię, to może powstać w niedługim czasie totalny chaos i taki, którego nie da się ogarnąć jedną akcją czy bandą świeżo upieczonych półgłówków, którym się wydaje, że nasz świat to film z pokroju Niezniszczalnych.</i><br />
<i>Stałam tak jeszcze kilka minut, aż w końcu ruszyłam z miejsca. Po niedługiej chwili dotarłam z powrotem na oddział i wzrokiem zaczęłam błądzić w poszukiwaniu Mohit'a.</i><br />
<i>Niestety go nie znalazłam, więc pospiesznie skierowałam swoje kroki do J.T. Uśmiechnął się jak zwykle.</i><br />
<i>- Co ci potrzeba słonko?</i><br />
<i>- Nie wiesz może gdzie podziewa się Mohit?</i><br />
<i>- Z tego co wiem, to dzisiaj ma wolne.</i><br />
<i>Skrzywiłam się.</i><br />
<i>- Wolne?</i><br />
<i>- Ychy.</i><br />
<i>J.T widział gołym okiem moje niezadowolenie.</i><br />
<i>- Mamy stopień zagrożenia, wszystkie jednostki są postawione w stan pogotowia a Mohit ma wolne?</i><br />
<i>Byłam zbulwersowana.</i><br />
<i>- A tak z ciekawości, możesz mi powiedzieć kto mu je dał?</i><br />
<i>- Z tego co wiem, to Rolly.</i><br />
<i>Tego już było za wiele, nie dość, że był arogancki, to jeszcze bezmyślny, dopiero co prawił mi wykłady jak to mam się wielce poukładać, tymczasem sam miał się za ułożonego dając najlepszym ludziom wolne? Może jeszcze zafundował mu czterogwiazdkowy hotel?!</i><br />
<i>Pytałam sama siebie, nie mówiąc już do J.T nawet słowa, ponownie wparowałam do gabinetu Rolly'ego, tym razem nie był sam, przed nim stała Linda. Na mój widok skrzywiła się, niewiele mniej niż ja na jej. Rolly uśmiechnął się nieszczezrze.</i><br />
<i>- Czegoś zapomniałaś?</i><br />
<i>Zmierzyłam wzrokiem Lindę, która tym razem uśmiechnęła się złośliwie. </i><br />
- <i>Wyjdź.</i><br />
<i>Rozkazałam.</i><br />
<i>- Nie przyjmuję rozkazów od ciebie.</i><br />
<i>Spojrzałam na nią wrogo i podeszłam bliżej.</i><br />
<i>- Wyjdziesz sama? Czy ci pomóc.</i><br />
<i>Rolly widząc zaostrzający się konflikt wstał szybko z fotela i podszedł do Lindy.</i><br />
<i>- Zawołam cię później.</i><br />
<i>Choć niechętnie to zrobiła, to jednak wyszła z tym swoim żmijowatym wyrazem twarzy. Rolly obrócił się w moją stronę, po czym skarcił swoim surowym wzrokiem.</i><br />
<i>- Niezależnie od wszystkiego, nie możesz tutaj wpadać ot tak kiedy ci się podoba i paraliżować cały oddział.</i><br />
<i>- Mogę robić co chcę i kiedy chcę i doskonale o tym wiesz.</i><br />
<i>Odpowiedziałam pewnym tonem.</i><br />
<i>- A teraz mi wyjaśnij jakim prawem Mohit ma wolne?</i><br />
<i>- Potrzebował coś załatwić.</i><br />
<i>- A rozumiem, czyli ktoś na nas poluje a ty od tak dajesz mu wolne na załatwianie prywatnych spraw?!</i><br />
<i>Byłam oburzona.</i><br />
<i>- Dlaczego jak ja potrzebuję wolnego dnia to masz tysiąc problemów?!</i><br />
<i>- Przepraszam cię bardzo, ale czy Mohit nazywa się Kylie Santadio? </i><br />
<i>Powiedział spokojnym tonem.</i><br />
<i>- Jeżeli Barodo zaatakuje a my nie będziemy mieli ściągniętych pozostałych sześciu agentów, to leżymy rozumiesz?</i><br />
<i>- A czy ty rozumiesz, że wszelkie działania Barodo, są na bieżąco monitorowane przez Colina?!</i><br />
<i>Teraz ton jego głosu znacznie się podniósł.</i><br />
<i>- Colin jest tylko człowiekiem i może coś przegapić lub się pomylić!!</i><br />
<i>- Nie Colin!</i><br />
<i>- Już kiedyś byłeś taki pewny siebie i omal przez ciebie nie zginęłam!!</i><br />
<i>Nagle rozległ się potężny huk, po nim jeszcze jeden, syreny zaczęły wyć jak oszalałe.</i><br />
<i>Oboje spojrzeliśmy na siebie z niewyjaśnionym wyrazem twarzy.</i><br />
<i>- Co to było do cholery?</i><br />
<i>Cole wbiegł do gabinetu Rolly'ego, spojrzał na mnie, po czym na Rolly'ego, minę miał niewyraźną.</i><br />
<i>- Mają nas.</i><br />
<i>- Co ty mówisz?</i><br />
<i>- Wiedzą gdzie mamy siedzibę. Uderzyli w nas, nie oceniliśmy jeszcze strat, monitory Colin'a wariują.</i><br />
<i>Wybiegłam bez słowa na oddział i zbiegłam szybko do Colin'a, żeby mu pomóc, Rolly spojrzał na Cole'a, po czym chwycił telefon, wbił jakiś numer i powiedział zdecydowanym tonem:</i><br />
<i>- Zaczęło się.</i><br />
<i>Wyłączył telefon i spojrzał na Cole'a, po czym powiedział:</i><br />
<i>- Ściągnij Asir'a, musi przejąć dowodzenie.</i><br />
<i>- Ale...</i><br />
<i>- Rób co mówię.</i><br />
<i>Cole długo nie zastanawiając się wybiegł z gabinetu a Rolly wyszedł z gabinetu, stanął na schodach, po czym spojrzał na wielki portret Thorne'a wiszący w holu, po czym przeniósł swój wzrok na mnie.</i><br />
<i>Byłam wściekła, czyżby Rolly mógł się mylić? Czy mógł podjąć złą decyzję, kwestionując moją? Teraz nie miałam jednak czasu by się nad tym zastanawiać, w tej jednej chwili nikt z nas nie był dowódcą, nikt nie był lepszy czy gorszy, w tej chwili wszyscy byliśmy równymi sobie, którzy najzwyczajniej w świecie walczą o przetrwanie, bo żadne z nas nie wiedziało czy dożyje jutra...</i><br />
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-14605230371291326452015-04-06T05:56:00.002-07:002015-04-06T06:28:28.420-07:00ROZDZIAŁ XXVII<i><b>ROZDZIAŁ XXVII</b></i><br />
<br />
<br />
<i>Ostatnimi czasy bardzo często dopadał mnie obecny stan o nazwie kac. Tym razem jednak sprawił iż poczułam nagły przypływ adrenaliny. Tak potężny, że kiedy Asir wszedł na salę, spojrzał tylko na Rolly'ego, który jedną nogą podpierał ścianę a druga była gotowa do tego, by w razie czego zareagować na to, co działo się na macie. Asir stanął z boku a chwilę później dołączył do niego Mohit.</i><br />
<i>Spojrzał na matę, na której po raz kolejny obaliłam Joe'go. Gdy upadł, spojrzał na mnie, pot lał mu się strumieniami, ale ja nie czułam że mam dość. Musiałam na kimś wyładować swoją agresję, padło na Joe'go. W końcu jednak podszedł Rolly i ruchem ręki pokazał, że mam zakończyć tą nierówną walkę. Stanęłam naprzeciwko niego a Joe powoli zaczął podnosić się z materacu.</i><br />
<i>Rolly zmierzył mnie wzrokiem, nie byłam zadowolona:</i><br />
<i>- Musiałeś zepsuć mi zabawę?</i><br />
<i>Uśmiechnęłam się kąśliwie.</i><br />
<i>- Zachowaj energię na później.</i><br />
<i>- A co będzie później?</i><br />
<i>- Za jakieś piętnaście minut stawią się nowi rekruci, masz ich sprawdzić i wyłowić najlepszych. To młoda ekipa, ale może być skuteczna pod odpowiednim nadzorem.</i><br />
<i>- Uliczni mieszańcy?</i><br />
<i>- Coś w ten deseń. To ci przeszkadza? Bo widzę, że cierpisz ostatnio na kąśliwość.</i><br />
<i>- A dziwisz się? Sprowadzacie meneli i szkolicie na podobieństwo poprzednich i gówno z tego wynika. Giną kolejni ludzie, kolejni agenci, myślisz, że tymi szmaciarzami zastąpisz ginących agentów? Dzielą ich lata praktyk i doświadczenia, którego nie są w stanie nadrobić a ty rzucasz kolejnych ludzi na pożarcie lwom. Barodo obrasta w siłę a my się bujamy niańcząc margines społeczny.</i><br />
<i>Rolly spojrzał na mnie i widziałam, że nie podobało mu się to co powiedziałam, ale miałam już serdecznie dosyć otaczających mnie półgłówków, którzy poza gadaniem i podkładaniem dup, nie robili nic konkretnego. Totalna porażka na każdej linii.</i><br />
<i>- Może po prostu powinnaś poukładać swoje prywatne życie a wtedy wrócić i zająć się pracą bez komentowania moich decyzji?</i><br />
<i>- Jeśli pójdę na urlop żeby poukładać swoje prywatne życie, to po powrocie mogę czasami nie mieć gdzie pracować.</i><br />
<i>Spojrzałam szyderczym wyrazem twarzy i odeszłam od niego, bo nawet widok Rolly'ego powoli zaczął przyprawiać mnie o mdłości.</i><br />
<i>Nie wiem co mu się wydawało? Że jest Bogiem? A może medium, które dokładnie potrafi rozszyfrować ciąg dalszy zdarzeń, które miały nas czekać?</i><br />
<i>Zdawało mi się, że najlepszym rozwiązaniem byłoby rozłożenie wszędzie C-4, żeby wywalić to wszystko w powietrze razem z nami a chwilę później raz na zawsze zniknęłyby wszystkie nasze problemy i ta banda wszechwiedzących dupków.</i><br />
<i>Wyszłam z sali żeby zapalić papierosa, czułam, że muszę ochłonąć choć przez moment. Oparłam głowę w przedsionku wind i zapaliłam papierosa. Spojrzałam przed siebie, choć nie było tam nic poza ścianą. Nie wiem co chciałam dojrzeć w niej: nadzieję? ulgę?czy odpowiedź. Jednego tylko byłam pewna, że jeżeli nie zdecyduję się na bycie przynętą na otwartej przestrzeni, połkną nas żywcem, jeżeli nie podejmę najważniejszej decyzji i nie ściągnę pozostałej szóstki, mogę nigdy nie dowiedzieć się, kto tak naprawdę pogrzebał mnie żywą.</i><br />
<i><b> </b></i>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-86413436652380047332014-08-25T23:26:00.001-07:002015-04-06T05:55:08.075-07:00ROZDZIAŁ XXVI<b><i>ROZDZIAŁ XXVI</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<i>Niewiele pamiętałam z poprzedniego wieczoru, jedno jednak było pewne - zbyt dużo wypiłam.</i><br />
<i>Koło łóżka leżała pusta butelka a mi ostro szumiało w głowie, zwiastować to mogło tylko jedno - brak humoru przez cały dzień. Chociaż organizm podpowiadał, że powinnam przeleżeć cały dzień w łóżku, rozsądek mówił, że jeszcze moment i rozdzwoni się telefon. </i><br />
<i>Dochodziła ósma kiedy w końcu zwlokłam się z łóżka.Chwyciłam się za głowę, ból był okropny a zrobił się jeszcze większy, kiedy weszłam do salonu i zobaczyłam na kanapie uśmiechniętego Asir'a. Na stole stała świeżo zaparzona kawa a obok leżała aspiryna. Cholerny mądrala - pomyślałam, a do tego bezczelny jak zwykle. Było dla mnie zupełnie jasne dlaczego postanowił wtargnąć bez zaproszenia do mojego domu - poczuł się najzwyczajniej w świecie zagrożony. Zmierzyłam go wzrokiem i po raz kolejny spojrzałam w jego kierunku, licząc na to, że amok alkoholowy po którymś mrugnięciu ustąpi i Asir zniknie.</i><br />
<i>- Co ci tak wesoło? - zapytałam wzburzona. Podeszłam do stolika i sięgnęłam po aspirynę, łykając od razu dwie tabletki na raz.</i><br />
<i>- Starzejemy się co?</i><br />
<i>Czułam, że zaraz wybuchnę.</i><br />
<i>- To niewiarygodne żeby Kylie Santadio miała kaca.</i><br />
<i>- Czego chcesz?</i><br />
<i>- Musimy pogadać.</i><br />
<i>- I to nie mogło zaczekać?</i><br />
<i>- Gdyby mogło - nie przyjechałbym.</i><br />
<i>- Akurat.</i><br />
<i>Sięgnęłam po papierosy, po czym wzięłam głęboki łyk kawy.</i><br />
<i>- Jak się domyślam przyjechałeś tu żeby ustrzec mnie przed Mohitem tak?</i><br />
<i>- Niezupełnie, myślę, że jesteś zbyt inteligentna jak na kobietę, żeby ci tłumaczyć rodzaj zagrożenia jakim jest Mohit.</i><br />
<i>- Zagrożenia?</i><br />
<i>Asir kiwnął głową.</i><br />
<i>- To po co go tu ściągnąłeś? Myślałam, że ma nam pomóc, nie ufasz swoim ludziom?</i><br />
<i>- Nikomu nie ufam i tobie też to radzę.</i><br />
<i>Wzięłam papierosa do ust a Asir dał mi ognia, wypuściłam ciężko dym z płuc i spojrzałam na niego poważnie, wiedziałam, że jeśli on ma jakieś podejrzenia, to na pewno nie są bezpodstawne.</i><br />
<i>- Dobra, więc...</i><br />
<i>- Od jakiegoś czasu ktoś pod nami kopie i wyprzedza nas o krok.</i><br />
<i>- Wszyscy myślą, że to u nas, tak nie jest</i><br />
<i>- Nawiązałem współpracę ze swoimi ludźmi dawno temu jak tylko pojawił się na nowo Barodo, dzisiaj Mosad to nie to samo co kiedyś.</i><br />
<i>- Chcesz powiedzieć, że szukaliśmy igły w stogu siana?</i><br />
<i>- Jest to możliwe.</i><br />
<i>- A konkretniej? Co musimy zrobić? Podejrzewasz Mohita?</i><br />
<i>Asir roześmiał się.</i><br />
<i>- Mohita? Nie, jest nie raz denerwujący, ale to nie on, ma twarde zasady chociaż przyznam, że chętnie skasowałbym mu nie raz z gęby ten jego cholerny uśmieszek.</i><br />
<i>- Więc kto?</i><br />
<i>- Przypomnij sobie działania Niny, pamiętasz komu wydawałaś z ukrycia rozkazy mimo, że nigdy się nie spotkaliście twarzą w twarz?</i><br />
<i>Poczułam jakby silne uderzenie w głowę.</i><br />
<i>- " Siedmiu wspaniałych".</i><br />
<i>- O tuż to, oprócz Mohita, było jeszcze sześć osób i twoim zadaniem, jest ściągnąć ich tu.</i><br />
<i>- Dlaczego ja? Ty nie możesz? Podlegają pod ciebie.</i><br />
<i>- Powiedzmy, że nie nad wszystkimi można dzisiaj zapanować, po tym jak wysłałem ich do Iraku, coś w nich pękło...</i><br />
<i>- Stali się czubkami?</i><br />
<i>- Można to tak nazwać, Mohita trzymaj blisko siebie, ale uważaj, tylko czeka kiedy zaciągnie cię do sypialni.</i><br />
<i>Uśmiechnęłam się.</i><br />
<i>- A tego na pewno byś nie chciał co?</i><br />
<i>Spojrzał tym swoim dzikim, podejrzliwym wzrokiem na mnie i przeszył mnie jakby na wylot.</i><br />
<i>- A ty byś chciała?</i><br />
<i>- Chciałabym przestać ci się tłumaczyć.</i><br />
<i>Wstał i skarcił mnie oczami.</i><br />
<i>- Niedoczekanie twoje a teraz sprężaj się, czekam w samochodzie.</i><br />
<i>Wyszedł z domu jakby potrzebował ochłonąć a ja uśmiechnęłam się sama do siebie.</i><br />
<i>Kiedy pół godziny później oboje weszliśmy na oddział, miałam wrażenie, że wszystko jest jak dawniej, ale nie było. Wszyscy spod łba spoglądali na nas, bo tak naprawdę byli zmęczeni całą tą sytuacją. Bali się i oczekiwali, że zapewnimy im ochronę, pokładali w nas nadzieję, tymczasem ginęli kolejni agenci. Przeszłam przez środek sali i skierowałam się prosto do szatni, Asir przystanął i rozejrzał się dookoła jakby badał teren, wtedy podszedł do niego Mohit, w bardzo dobrym humorze. Asir spojrzał zdziwiony:</i><br />
<i>- A ty co? Zabiłeś kogoś, że ci tak wesoło?</i><br />
<i>- Jeszcze nie, ale czuję, że wkrótce to nastąpi.</i><br />
<i>Asir pokręcił z uśmiechem głową.</i><br />
<i>- A jak tam nasza gwiazda? Doszła do siebie?</i><br />
<i>Pytanie o mnie wzbudziło w Asirze nerwową czujność.</i><br />
<i>- Pamiętaj, że swoje kontakty z nią, masz ograniczyć wyłącznie do kontaktów służbowych.</i><br />
<i>- Myślałem, że jest wolna.</i><br />
<i>- To źle myślałeś i zapamiętaj sobie jedno, Kylie jest jak cudza żona, wolno podziwiać, ale nie wolno dotykać, zrozumiałeś?</i><br />
<i>- Nie dramatyzuj Asir, żyjemy w wolnym kraju, mógłbyś czasami zapomnieć , że jesteś agentem.</i><br />
<i>Asir zbliżył się do niego znacznie.</i><br />
<i>- Jak zapomnę, że nim jestem, to możesz zginąć.</i><br />
<i>Spojrzeli na siebie poważnie, Mohitowi uśmiech z twarzy gdzieś uleciał a Asir skierował się w kierunku sali gimnastycznej. </i><br />
<i>Mohit niewyraźnym, knującym wzrokiem, odprowadził go do długiego, wąskiego korytarza, aż po chwili ten zniknął mu z oczu.</i><br />
<i><br /></i>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-23066787116820167582014-08-25T12:16:00.001-07:002014-08-25T12:19:42.391-07:00Liebster Blog AwardsDziękuję z całego serca mojej ukochanej córce Julii za tą nominację, oraz motywację, gdyż bez niej mój blog nigdy by nie powstał.<br />
<br />
<b>Ulubiony zwierzak?</b><br />
Koń<br />
<div>
<b>Czy uważasz, że z uwagi na swój wiek, powinnam zrezygnować z pisania?</b><br />
Uważam, że na pisanie nigdy nie jest za późno.</div>
<div>
<b>Czy jest aktor, którego kochasz?</b></div>
<div>
Jestem już na to za stara, a poza tym jestem mężatką, takie prawo przysługuje nastolatkom.</div>
<div>
<b>Z kogo bierzesz przykład?</b></div>
<div>
Jestem indywidualistką, nigdy nikogo nie próbowałam naśladować.<br />
<b>Kiedy zaczęłaś pisać?</b></div>
<div>
Kiedy miałam 15 lat.<br />
<b>Ulubiona piosenka?</b></div>
<div>
Ich troje - "Idiota"<br />
<b>Wymarzony dom i mąż?</b></div>
<div>
Mam cudowny dom i ukochanego męża.<br />
<b>Ulubiony kamień?</b></div>
<div>
Topaz.<br />
<b>Lubisz matematykę?</b></div>
<div>
Nienawidzę, to moja stopa achillesowa.<br />
<b>Najpiękniejsze imię żeńskie i męskie?</b></div>
<div>
Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.<br />
<b>Jaki najbardziej lubisz styl?</b></div>
<div>
Jestem tradycjonalistką. </div>
<div>
<b><br /></b></div>
<div>
<b><br /></b></div>
<div>
Nominuję:</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<a href="http://hybrid-blood-tvd.blogspot.com/" target="_blank">Hybrid Blood</a></div>
<div>
<a href="http://always-and-forever-my-own-story.blogspot.com/" target="_blank">Always And Forever</a></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Moje pytania:</div>
<div>
<br /></div>
<div>
1. Twój ulubiony kolor?</div>
<div>
2. Co cenisz w ludziach?</div>
<div>
3. Czego nie lubisz?</div>
<div>
4. Twój sposób na chandrę?</div>
<div>
5. Ulubione zajęcie?</div>
<div>
6. Jaki powinien być najlepszy przyjaciel?</div>
<div>
7. Jaki rodzaj książek najchętniej czytasz? </div>
<div>
8. Jakie jest Twoje największe marzenie? </div>
<div>
9. Co Chciałabyś robić w przyszłości?</div>
<div>
10. Ulubiona marka samochodu?</div>
<div>
11. Co byś zrobiła Gdybyś wygrała w toto-lotka?</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Pozdrawiam wszystkich blogerów, zwłaszcza moją córkę :D</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-60350002997599889632014-06-23T05:39:00.002-07:002014-06-23T05:39:48.607-07:00ROZDZIAŁ XXV<b><i>Rozdział XXV</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<i>Kiedy wróciłam do domu - był późny wieczór. Tysiąc myśli tłukło mi się w głowie. Podeszłam do barku i nalałam sobie wina, po czym wyszłam na taras i zapaliłam papierosa siadając na leżaku.</i><br />
<i>Przez moment z niewiadomych przyczyn, pomyślałam o Thorne'ie. Czy on wiedziałby co robić w mojej sytuacji? Był zawsze taki opanowany, no... może nie zawsze, ale zazwyczaj. Czas płynął nieubłaganie a sprawa z Barodo i Omally'm ciągnęła się w nieskończoność, niczym tania telenowela. Miałam już serdecznie dosyć swojego życia, ciągle tych samych twarzy, napięcia w codzienności i setki niewiadomych. W kółko te same myśli i poczucie winy - tylu ludzi już przeze mnie zginęło a co gorsza, wielu jeszcze mogło zginąć. Tak cholernie trudno było mi się z tym pogodzić, powoli przestawałam wierzyć we wszystko co robię. Wróciły wątpliwości sprzed wielu lat a przede wszystkim - duchy przeszłości, duchy - które nie dawały mi spokojnie żyć.</i><br />
<i><br /></i>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-87320408811584302922014-06-23T05:28:00.002-07:002014-06-23T05:28:21.353-07:00Rozdział XXIV<b><i>Rozdział XXIV</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<i>Miałam dosyć tej całej cholernej sytuacji. Mohit był w porządku i znał się na tym co robił, ale nie mogłam się pozbyć wrażenia, że jego przyjaźń z Asir'em, stanowi jedynie przykrywkę. Gdzieś tam w podświadomości czułam, że na swój sposób rywalizują ze sobą. Nie miałam tylko pojęcia w jakiej dziedzinie. </i><br />
<i>Z holu skierowałam się prosto do szatni i ledwo weszłam, od razu poczułam przypływ adrenaliny. W szatni stała Linda szperając coś w szafce. Próbowałam ją lekceważyć i nie powiedziałam nawet słowa, licząc, że mnie jakimś cudem nie zauważy. Nie byłaby jednak sobą gdyby moja osoba umknęła jej uwadze.</i><br />
<i>Zamknęła szafkę i z sarkastycznym jak zwykle uśmiechem, rzuciła na mnie to swoje jędzowate spojrzenie. Tym razem jednak moje opanowanie nie było już takie jak zwykle. Na sam jej widok załączyła mi się natychmiast kontrolka czujności.</i><br />
<i>- Czegoś nie wiesz?</i><br />
<i>Zapytałam aroganckim tonem:</i><br />
<i>- Liczyłam na to, że w końcu się wycofałaś, ptaszki ćwierkają, że ktoś tu ma problemy z emocjami i samokontrolą.</i><br />
<i>Uśmiechnęła się ponownie a kiedy rzeczywiście moja samokontrola zaczęła się blokować, trzasnęłam drzwiczkami od swojej szafki - Linda aż odskoczyła, zupełnie tak jakby zorientowała się, że posunęła się o krok za daleko. Podeszłam bliżej niej a ta oparła się o swoją szafkę, dalej już nie miała dokąd się przesunąć:</i><br />
<i>- Jak słusznie zauważyłaś, miewam ostatnio problemy z samokontrolą, zatem po przyjacielsku ci radzę - trzymaj się ode mnie z daleka, bo jeśli pójdzie mi żyłka, to tym razem możesz tego nie przeżyć.</i><br />
<i>Zmierzyłam ją poważnym spojrzeniem po czym wyszłam z szatni. Weszłam wprost na Mohit'a, uśmiechnął się do mnie, ja jednak wiedziałam, że muszę zachować pewien dystans do jego osoby, bo przekroczenie tej granicy choćby na moment, może mieć poważne odbicie w mojej pracy, a na to niestety pozwolić sobie nie mogłam.</i><br />
<i><br /></i>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-72818488223683098842014-04-28T02:32:00.000-07:002014-04-28T02:32:14.900-07:00Rozdział XXIII<br />
<b><i>ROZDZIAŁ XXIII</i></b><br />
<div>
<b><i><br /></i></b></div>
<div>
<i>Mohit długo wodził za mną wzrokiem, aż do momentu kiedy postawiłam na stole w salonie dwa kubki z kawą. Spojrzałam na niego, zapaliłam papierosa i z uśmiechem pokiwałam głową. Spojrzałam ponownie, wtedy on szeroko uśmiechnął się do mnie, odezwałam się pierwsza:</i></div>
<div>
<i>- Cały czas mi się przyglądasz, są ku temu jakieś szczególne powody?</i></div>
<div>
<i>- Jest ich wiele.</i></div>
<div>
<i>- To może wymień chociaż jeden.</i></div>
<div>
<i>- Nie przypuszczałem, że będę miał okazję poznać osobiście Ninę.</i></div>
<div>
<i>- Moja osoba jest tak godna uwagi?</i></div>
<div>
<i>- Bez wątpienia, teraz wiem dlaczego przez tyle lat Asir trzymał cię od nas z daleka i tak pilnie strzegł dostępu do twojej osoby.</i></div>
<div>
<i>- Pochlebstwami nic nie zyskasz, a wiele możesz stracić.</i></div>
<div>
<i>- Wiem, jesteś z tego znana, nie ukrywam, że sytuacja jest dość napięta, wiem, że tego nie muszę ci tłumaczyć. Nas się nie wzywa co dzień, ciebie również pod tym kryptonimem do tej pory nie mieliśmy okazji poznać. Wszelkie nasze działania będą ściśle tajne, nie możemy cię ujawnić, ale musimy puścić w obieg, że wróciłaś. Na oddziale nikt nie ma o tobie pojęcia, poza oczywiście sztabem, nami i ...</i></div>
<div>
<i>- Rolly'm.</i></div>
<div>
<i>Dokończyłam za niego.</i><br />
<i>- Właśnie. Szczegółowe plany poznasz na oddziale, odtąd będziesz się konsultować jedynie z Asir'em co do szczegółowych działań. Podobnie Colin będzie cały czas do dyspozycji.</i><br />
<i>- Colin wie?</i><br />
<i>- Tak, ale od zawsze był małomówny, zatem nie mamy powodów obawiać się jego. Poza tym jego umiejętności są nieocenione.</i><br />
<i>Kiwnęłam głową.</i><br />
<i>- Wiem.</i><br />
<i>- To co? Możemy ruszać na oddział?</i><br />
<i>Uśmiechnęłam się podejrzliwie.</i><br />
<i>- Widzę, że bardzo ci na tym zależy, żebyśmy razem weszli na oddział, czy to ma coś wspólnego z Asir'em?</i><br />
<i>Mohit zrobił minę niewiniątka.</i><br />
<i>Kiwnęłam głową.</i><br />
<i>- Tak myślałam. Ale dobrze, pojedziemy, daj mi chwilę.</i><br />
<i>- Jasne.</i><br />
<i>Poszłam na górę i po chwili byłam gotowa do wyjścia.</i><br />
<i>Gdy wkroczyliśmy razem na oddział, z miny Asir'a wyczytałam od razu zdziwienie. Minęłam go obojętnie a Mohit zatrzymał się przy Asir'ze i dumnie wypiął pierś z uśmiechem na twarzy. Asir spojrzał bardzo podejrzliwie.</i><br />
<i>- Jak tego dokonałeś?</i><br />
<i>- Wystarczyło poprosić.</i><br />
<i>Roześmiał się i ruszył przed siebie a Asir nie starał się nawet ukryć zdziwienia.</i></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-34302584605249015422014-03-31T10:29:00.001-07:002014-04-10T10:49:23.684-07:00Rozdział XXII<b><i>ROZDZIAŁ XXII</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<i>Obojętność..., znieczulenie..., totalna martwica.</i><br />
<i>Dawno nie byłam w takim stanie. Zresztą, nie wiem czy kiedykolwiek byłam. Zawsze był chociaż jeden mały powód, dla którego doszukiwałam się sensu wszystkiego, ale teraz? Kompletna pustka, zero uczuć, jakichkolwiek emocji.</i><br />
<i>Czy tak bardzo łaknęłam towarzystwa i bliskości Asir'a, że nagle moje życie zaczęło przypominać kostnicę? Miałam dosyć bicia się z własnymi myślami, tak naprawdę to nawet nie wiedziałam od czego zacząć i pewnie długo jeszcze trwałby ten stan sprzecznych emocji, gdyby nie dzwonek do drzwi. Tym razem zareagowałam, ponieważ wszyscy moi nieproszeni goście, mieli w zwyczaju trzaskania do drzwi a na końcu przechodzenia przez ogrodzenie i wtargnięcia na moją posesję. Podeszłam żeby otworzyć i w drzwiach zobaczyłam nieznaną mi postać. Mężczyzna, może troszkę młodszy ode mnie, bardzo przypominający kolorytem skóry Asir'a, a jednak jego rysy twarzy były nieco mocniej zarysowane niż ludzi dotychczas przeze mnie spotykanych. Przez moment nawet miałam wrażenie, że to musi być członek Mosadu, gdyż w okolicy, w której mieszkałam, tacy ludzie się nie trafiali. Uśmiechnął się szeroko a jego czarne oczy prawie mnie oślepiły. Nie dałam się jednak zwieźć kolejnemu z typu przystojnych i od razu zmierzyłam go chłodnym wzrokiem:</i><br />
<i>- Słucham?</i><br />
<i>- Może się przedstawię...</i><br />
<i>Spojrzał niepewnie a ja wyczekiwałam w skupieniu z lekką niecierpliwością.</i><br />
<i>- Mohit Sidhu.</i><br />
<i>Teraz zrozumiałam od razu i spokorniałam, jeden z siedmiu wspaniałych z Mosadu, tak ich nazywaliśmy. Nie mialam tylko wtedy pojęcia, że ci wspaniali, wszyscy wyszli spod ręki treningowej Asir'a.</i><br />
<i>Nie powiedziałam ani słowa, tylko patrzyłam nieruchomo.</i><br />
<i>- Miło mi poznać - Nina.</i><br />
<i>Po mojej minie wyraźnie widział, że nie mam ochoty ani na żarty, ani na towarzystwo. Spuściłam głowę.</i><br />
<i>- Dobra, Asir miał rację, że chęć zaprzyjaźnienia się z tobą wywoła odwrotny skutek, ale miałem nadzieję, że jednak..., ale w porządku, rozumiem.</i><br />
<i>Odwrócił się na pięcie i już miał odejść, kiedy nagle zapragnęłam jednak czyjegoś towarzystwa.</i><br />
<i>- Zaczekaj...</i><br />
<i>Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech a on spojrzał na mnie.</i><br />
<i>- Miałam ciężki tydzień, ale chyba nie mam powodów wyżywać się za to na tobie.</i><br />
<i>- Mówisz poważnie?</i><br />
<i>- Tak.</i><br />
<i>- A może po prostu chcesz przytrzeć nosa Asir'owi?</i><br />
<i>Uśmiechnął się szeroko, wtedy i ja uśmiechnęłam się mocniej.</i><br />
<i>- A wiesz, że nawet o tym nie pomyślałam?</i><br />
<i>- No nie wiem, Asir twierdzi, że jesteś o pięć minut szybsza od grzechotnika.</i><br />
<i>- Tak, tak, Asir i te jego mądrości, wejdź.</i><br />
<i>Wszedł do środka a ja zamknęłam drzwi, pomyślałam, że to może być ciekawa lekcja dla Asir'a, ale również i dla mnie.</i><br />
<i><br /></i>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-88323664740125368552014-03-29T01:03:00.005-07:002014-03-29T01:03:50.677-07:00Rozdział XXI<b><i>ROZDZIAŁ XXI</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<i>Zachowanie Asir'a irytowało mnie równie mocno, co na początku naszej znajomości. Chęć pokazania swojej wyższości, miała na celu jak sądzę zmobilizowanie mnie do agresywniejszego działania. Chciał sprowokować we mnie Ninę.</i><br />
<i>Po części wiedziałam, że nie mam wyboru i na nowo będę musiała przesiąknąć osobowością sprzed lat. To była jedyna nadzieja na to, że Barodo zostanie pokonany. Ale on przecież nie był sam. Za nim stało całe mnóstwo zdesperowanych Islamczyków, no i oczywiście Omally, który z dnia na dzień obrastał w coraz większą potęgę.</i><br />
<i>Był wieczór kiedy postanowiłam wyłączyć telefon i usiąść wygodnie na tarasie mojego domu. Zapaliłam papierosa i sięgnęłam po butelkę wina. Miałam na sobie zwykłą czarną koszulkę na naramkach i poprzedzierane jeansy. Byłam jakaś dziwnie spokojna, nie wiem czy wino mnie tak bardzo uspokajało, czy po prostu dostałam już na wszystko znieczulicę. Ile bezsensownej śmierci miałam jeszcze oglądać i brać na własne sumienie, zanim w końcu to piekło się zakończy?</i><br />
<i>Zabawne - pomyślałam, bo czy jest szansa na to, że kiedykolwiek się ono skończy?</i><br />
<i>Moje rozmyślania i mój spokój, którego tak bardzo ostatnio potrzebowałam, przerwało głośne trzaskanie w drzwi. Nie ruszyłam się z miejsca, bo doszłam do wniosku, że gdyby ktoś chciał mnie zabić, to bez wątpienia nie pukałby do drzwi, a skoro puka - to musi być to ktoś, z kim kompletnie nie mam ochoty rozmawiać. Nie pomyliłam się, bo po kilku minutach stanął przede mną Rolly.</i><br />
<i>Nawet na niego nie spojrzałam, co wyprowadziło go z równowagi, a sądziłam, że nikt poza Daniels'em nie potrafi tego zrobić.</i><br />
<i>- Możesz chociaż na mnie spojrzeć?</i><br />
<i>Wreszcie spojrzałam, bo wiedziałam, że jeśli tego nie zrobię, nie da mi spokoju. Wyraz mojej twarzy był tak obojętny jak nigdy dotąd.</i><br />
<i>- Dlaczego nie powiedziałaś mi o Cole'u?</i><br />
<i>Uśmiechnęłam się.</i><br />
<i>- Coś cię bawi?</i><br />
<i>- Owszem, ty.</i><br />
<i>- Mogłaś mi powiedzieć.</i><br />
<i>Teraz to już nie wytrzymałam. Podniosłam się wściekła i spojrzałam na niego:</i><br />
<i>- Ty chcesz mnie uczyć prawdomówności?!</i><br />
<i>Podniosłam głos, wiedział, że miałam prawo się unieść, okłamał mnie więcej razy niż byłam w stanie to zliczyć - dla dobra sprawy ogółu jak to nas uczono.</i><br />
<i>- Masz do mnie pretensje po tym co zrobiłeś? Moje życie to jedna, wielka farsa i to w dużej mierze za twoją sprawą, więc bądź łaskaw i nie rób mi wykładów moralności na temat tego co powinnam ci powiedzieć a co nie.</i><br />
<i>Chwilę popatrzył mi w oczy, w końcu usiadł, ja również, byłam na niego strasznie zła, ale on jakby teraz dopiero zrozumiał, jak bardzo cierpię w roli, którą przez całe życie byłam zmuszona grać.</i><br />
<i>- Przykro mi, że to na ciebie trafiło, choć z drugiej strony, gdyby nie to, nigdy nie mógłbym być z tobą i za to nie zamierzam cię przepraszać.</i><br />
<i>- Nikt tego od ciebie nie oczekuje, tylko przestańcie mnie wszyscy wreszcie pouczać, jestem tym zmęczona.</i><br />
<i>Kiwnął głową.</i><br />
<i>- Rozumiem.</i><br />
<i>- To dobrze, a teraz wybacz, ale naprawdę chcę być sama, muszę poskładać myśli.</i><br />
<i>Spojrzałam mu w oczy a on w moje, po czym wstał, spojrzał raz jeszcze i wyszedł. </i><br />
<i>Chwilę jeszcze popatrzyłam bezmyślnie aż w końcu swój wzrok skierowałam w stronę ukochanego lasu i przez moment poczułam się tak, jakbym cofnęła się w czasie i przez chwilę znowu ogarnął mnie tak dawno poszukiwany spokój.</i><br />
<br />
<i> ciąg dalszy nastąpi...</i><br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-33648293997185255062014-03-18T10:43:00.002-07:002014-03-22T04:47:31.037-07:00Rozdział XX<i>ROZDZIAŁ XX</i><br />
<i><br /></i>
<i>Kiedy wkroczyliśmy razem na oddział, poczułam jak setki oczu wpatruje się w nas. Linda stojąca tuż przy Asirze zrobiła kwaśną minę, po czym uśmiechnęła się żmijowato. Udałam, że tego nie widzę. Szliśmy tak przez główną salę jakby w zwolnionym tempie. Szliśmy tak, jak już kiedyś nam się zdarzało wkraczać wspólnie po akcjach. Nawet Colin i J.T zwrócili na to uwagę i oderwali się od dotychczas wykonywanych czynności.</i><br />
<i>Choć Asir ostatnimi czasy był bardzo wrogo do mnie nastawiony, mimo, że niesłusznie, ale w końcu ruszył za nami na pierwsze piętro do dawnego gabinetu Thorne'a.</i><br />
<i> Kiedy cała nasza trójka znalazła się w gabinecie, Rolly zamknął drzwi, ale nie usiadł za biurkiem, za to zrobił to Asir. Uśmiechnął się jak to miał w zwyczaju robić, tyle, że tym razem rzucił na mnie ironiczne spojrzenie, po czym spojrzał na Rolly'ego:</i><br />
<i>- Powiedziałeś jej?</i><br />
<i>- Tak.</i><br />
<i>Rolly odpowiedział poważnie.</i><br />
<i>- Ale w dalszym ciągu nie wiemy co będzie z Lindą - ciągnął dalej.</i><br />
<i>- Powiedziałem ci, że trzeba ją dać na odstrzał.</i><br />
<i>Zmierzyłam Asir'a wzrokiem, ale ten udawał, że w ogóle mnie nie słyszy. Oboje kontynuowali swoją rozmowę jak dwaj najlepsi przyjaciele, chociaż do tej pory mogłabym przysiąc, że się nienawidzą. Zachowywali się tak, jakby w ogóle nie było mnie w gabinecie, zresztą, ignorowali mnie jak i cała reszta, która ostatnimi czasy wychodziła z założenia, że należy mnie unikać.</i><br />
<i>- Mamy kolejną grupę rekrutów, poprzednie szkolenie okazało się strzałem w dziesiątkę, ta grupa musi być szkolona tak samo.</i><br />
<i>- Co z Carrie? Możemy ufać Cole'owi?</i><br />
<i>- Na dzień dzisiejszy nie mam jeszcze takiej pewności, dajmy mu trochę czasu na oswojenie się z sytuacją. Ilu będziemy mogli zarezerwować na grupę uderzeniową?</i><br />
<i>- To okaże się po pierwszej selekcji, Mohit jest w drodze, wyłoni najlepszych.</i><br />
<i>Asir spojrzał w końcu na mnie:</i><br />
<i>- Pomożesz mu, jest najlepszy i na pewno wytrenuje najlepszych agentów.</i><br />
<i>Spojrzałam na niego najbardziej arogancko jak potrafiłam.</i><br />
<i>- Tak mój panie, coś jeszcze?</i><br />
<i>- Nie.</i><br />
<i>Powiedział chłodno. Chwilę jeszcze popatrzyłam na niego, nasze oczy, pełne wzajemnych pretensji spotkały się. Przez moment jeszcze miałam ochotę by coś mu powiedzieć, wykrzyczeć, że nie ma racji, że się co do mnie myli, ale wiedziałam doskonale, że to nie ma sensu. Asir na wszystko miał swoje zdanie i nic nie zdołało go przekonać, jeśli żył w przeświadczeniu, że się nie myli.</i><br />
<i>Nie miałam pojęcia co w tej chwili było w jego głowie i psychice, wiedziałam jednak jedno, że tak naprawdę nikt chyba nie znał mnie tak jak on. Nikt? Zaraz, zaraz.... obróciłam oczy w przeciwną stronę - ROLLY. Do niedawna mój Anioł Stróż, psycholog, powiernik....</i><br />
<i>Ruszyłam w stronę drzwi i zamaszystym ruchem otworzyłam je, po czym wyszłam zatrzaskując je za sobą ze złością. Drzwi zatrzasnęły się a ze ściany spadł obraz, na którym było logo naszej jednostki.</i><br />
<i>Rolly spojrzał na Asir'a:</i><br />
<i>- Między nią a Owen'em nic nie było, oni się tylko przyjaźnili.</i><br />
<i>Asir uśmiechnął się demonicznie i jego ton głosu nagle się ożywił.</i><br />
<i>- Wiem - odpowiedział.</i><br />
<i>- Wiesz?</i><br />
<i>- Tak, wiem to tak samo jak to, że Cole wybuchł, ponieważ Kylie nie uległa wcześniej jemu i poniosło go.</i><br />
<i>- Co Kylie ma z tym wspólnego?</i><br />
<i>- Bardzo wiele, nasz drogi przyjaciel Cole od zawsze się w niej kochał, ale z wdzięczności do ciebie za uratowane życie, trzymał się od niej na pewną odległość, niestety uczucie jakim darzył Kal, przeszkadza mu teraz w ułożeniu sobie swojego prywatnego życia, choć zdawało się, że ma na to szansę, nie wiedziałeś?</i><br />
<i>Rolly nie krył zdziwienia.</i><br />
<i>- Nie, nigdy nie zauważyłem, że...</i><br />
<i>Asir podniósł się ochoczo z fotela.</i><br />
<i>- Myślałem, że jesteś bardziej spostrzegawczy, Thorne połapał się od razu i uwierz mi, małżeństwo z Kal, było jednym z jego najtrudniejszych zadań, jeśli nie najtrudniejszym.</i><br />
<i>Asir wyszedł tanecznym krokiem z gabinetu a Rolly stał jeszcze przez moment z wbitym wzrokiem w portret Thorne'a, który osobiście zawiesiłam nad biurkiem.</i><br />
<br />
<i> ciąg dalszy nastąpi...</i>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-42600739836534530532014-03-15T07:26:00.002-07:002014-03-15T07:27:43.499-07:00Rozdział XIX<i>ROZDZIAŁ XIX</i><br />
<i><br /></i>
<i>Przez chwilę staliśmy tak patrząc na siebie, w końcu niepewnym tonem odezwałam się pierwsza:</i><br />
<i>- Ta nagła interwencja, to była...</i><br />
<i>Mark'owi zaszkliły się oczy.</i><br />
<i>- Przykro mi Kylie, naprawdę.</i><br />
<i>Usiadłam czując, że robi mi się słabo, spuściłam głowę:</i><br />
<i>- To moja wina, jak mogłam do tego dopuścić?</i><br />
<i>- Nie, Kylie, to nie twoja wina.</i><br />
<i>- Moja!! Przestań mnie do cholery przez całe życie usprawiedliwiać, bo w końcu i ty przeze mnie zginiesz!</i><br />
<i>Podniosłam się szybkim krokiem z fotela i skierowałam się do drzwi. Tyle uczuć mieszało mi się w głowie, że nie sposób było nad nimi zapanować. Chwyciłam zamaszystym ruchem za klamkę i już miałam otworzyć drzwi, kiedy Mark po raz pierwszy zastosował wobec mnie przemoc i chyba nie zastanawiając się nad konsekwencjami, odepchnął mnie na ścianę. Zamurowało mnie a on podszedł i ujął mnie za nadgarstki:</i><br />
<i>- Czy ty chociaż raz w tym swoim cholernym życiu zatrzymasz się i wysłuchasz mnie do końca?!</i><br />
<i>Był wzburzony a ja milczałam niczym kamień, nie mogąc się jeszcze otrząsnąć na widok zachowania Mark'a, który dotąd był najspokojniejszym człowiekiem jakiego znałam w swoim życiu.</i><br />
<i>Moje szklane oczy spojrzały w jego, w środku czułam, że cała się trzęsę. Dlaczego wcześniej nie zdecydowałam się na przyjazd do szpitala, co takiego czułam, że nie byłam w stanie tego zrobić? Co mnie powstrzymywało?</i><br />
<i>- Chelsea nie zginęła od rany postrzałowej, bo tą udało się szybko uratować.</i><br />
<i>Teraz moja mina zmieniła się w pełną niepewności:</i><br />
<i>- Co ty chcesz mi powiedzieć?</i><br />
<i>- Chcę ci powiedzieć, że Chelsea od dawna była mocno bita, zmarła od wewnętrznego krwotoku, wywołanego jakimś poważnym uderzeniem kilka godzin wcześniej.</i><br />
<i>- Chcesz mi powiedzieć, że Joe ją zabił?</i><br />
<i>- Nie jestem w stanie ci odpowiedzieć, znasz go lepiej, nie wiem jak daleko jest w stanie się posunąć i czy rzeczywiście on to zrobił. Widywałem cię w różnych stanach, ale obrażenia wewnętrzne, które po sekcji odkryłem u Chelsea, są stare i bardzo drastyczne, inne od tych, które ty miewałaś.</i><br />
<i>W tym momencie do gabinetu Mark'a wszedł Rolly. Spojrzałam na niego i wiedziałam od razu, że wie o wszystkim. Widziałam, że był na mnie zły, dobrze znałam to spojrzenie.</i><br />
<i>Na widok Rolly'ego Mark odsunął się ode mnie od razu a Rolly podszedł bliżej:</i><br />
<i>- Prosiłem cię żebyś zawsze była ze mną w kontakcie, prosiłem!!</i><br />
<i>Aż wzdrygnęłam kiedy podniósł na mnie głos.</i><br />
<i>- Musisz się wreszcie otrząsnąć i wrócić do pracy, ale tym razem na stałe i zróbmy to wreszcie tak jak powinniśmy, bo nikt inny tego nie zrobi.</i><br />
<i>- Powiedz mi, że to nie Joe ją zabił.</i><br />
<i>Rolly spojrzał na mnie tak jak kiedyś, wiedział, że czuję się winna za te wszystkie niefortunne zdarzenia ostatnich tygodni a nawet i może miesięcy. Potrzebowałam czegoś, co choć na moment pozwoli mi przestać czuć się winną, co uspokoi moje nerwy i pozwoli zebrać myśli. Mogło być to cokolwiek, byle tylko mnie nie okłamał. Po chwili odezwał się:</i><br />
<i>- Nie, to nie Joe zabił Chelsea, zrobił to Barodo, Chelsea nas sprzedała a my szukaliśmy wśród swoich, rozumiesz? Musisz wreszcie przyjąć do wiadomości, że my już nie mamy przyjaciół, każdy, nawet ten najbardziej sprawdzony, może być zdrajcą i naszym wrogiem.</i><br />
<i>Zrobiło mi się gorąco, wiedziałam, że ma rację, tak samo jak wiedziałam co to oznacza. Spojrzał na mnie ponownie a ja niepewnym głosem zapytałam:</i><br />
<i>- Jesteś pewien tego co mówisz?</i><br />
<i>- Tak, jestem.</i><br />
<i>Mark wyszedł z gabinetu a Rolly zamknął za nim drzwi, spojrzał raz jeszcze na mnie:</i><br />
<i>- Przygotuj się, wracasz do kryptonimu NINA.</i><br />
<i>Chwycił za klamkę i wyszedł z gabinetu, chwilę jeszcze stałam w tym samym miejscu, po czym wyszłam zaraz za nim wychodząc przez uchylone drzwi....</i><br />
<i><br /></i>
<i> ciąg dalszy nastąpi...</i>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-29941290537668151192014-03-14T09:58:00.002-07:002014-03-14T09:58:19.253-07:00Rozdział XVIII<i>ROZDZIAŁ XVIII</i><br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i>Moja mama miała w zwyczaju powtarzania mi: " Spójrz dziecko, świat jest taki piękny" - dla mnie nie był. Dawno pozbyłam się złudzeń i już nawet nie potrafiłam sobie przypomnieć, jak to jest być małą, naiwną dziewczynką. Ostatnie dni były dla mnie istnym koszmarem. Czułam jak ludzie stopniowo oddalają się ode mnie, choć nie przeczę, że było to z ich strony bardzo rozsądne. Zabawne było w tym wszystkim tylko to, że wcale ich o to nie prosiłam. Z wielkiego doradcy i psychologa, stałam się nagle wrogiem publicznym numer jeden. Nawet Mark, który zawsze był mi wierny milczał jak zaklęty a ja nie miałam pojęcia co z Chelsea. Jakby nie patrzeć, częściowo miałam ją na swoim sumieniu. </i><br />
<i>Po trzech dniach milczenia jednak nie wytrzymałam. Podjechałam do szpitala i od razu skierowałam się do gabinetu Mark'a. Nie zastałam go jednak a pielęgniarka poprosiła żebym zaczekała a ona go odnajdzie. Wykorzystałam ten moment i zadzwoniłam do Colin'a. Odebrał od razu:</i><br />
<i>- Kylie? Gdzie ty się podziewasz? Wszyscy cię szukają.</i><br />
<i>- Byłam zajęta, posłuchaj, czy Joe pojawił się na oddziale?</i><br />
<i>- Nie, zaszył się gdzieś po tej akcji z tobą i nikt nie wie gdzie jest.</i><br />
<i>- Nie wiesz czy Joe był u Chelsea w szpitalu?</i><br />
<i>- Z tego co wiem to nie, powiedz mi kiedy się wreszcie zjawisz? Mamy tu piekło.</i><br />
<i>- Macie Asir'a, dacie sobie radę.</i><br />
<i>Rozłączyłam się. Colin krzyknął:</i><br />
<i>- Kylie..., Kylie!</i><br />
<i>Ale już tego nie słyszałam, za to usłyszał Rolly i podszedł do Colin'a. Ten miał niewyraźną minę.</i><br />
<i>- Rozmawiałeś z Kylie?</i><br />
<i>Colin spuścił głowę.</i><br />
<i>- Zadałem ci pytanie, Colin...</i><br />
<i>Spojrzał w końcu na niego:</i><br />
<i>- Tak, rozmawiałem z nią.</i><br />
<i>- Wytłumaczyłeś jej co tu się dzieje?</i><br />
<i>- Tak, mówiłem jej.</i><br />
<i>- No i...?</i><br />
<i>- Chyba niespecjalnie zrobiło to na niej wrażenie.</i><br />
<i>Rolly kiwnął głową, po czym szybkim krokiem wyszedł z oddziału. Instynktownie chyba wiedział gdzie ma mnie szukać, gdyż wsiadł do samochodu i od razu ruszył w stronę szpitala. Najwyraźniej wiedział, że jeśli ktokolwiek może mną wstrząsnąć, to wyłącznie on.</i><br />
<i>Tymczasem ja nadal siedziałam w gabinecie Mark'a i czekałam za nim.</i><br />
<i>Wreszcie po ponad godzinie wszedł do środka i spojrzał a mnie. Jego mina nie była zbyt wyraźna, nasz wzrok skrzyżował się a ja poczułam się tak, jakby ziemia osuwała mi się spod nóg...</i><br />
<i> </i><br />
<i> ciąg dalszy nastąpi</i><br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-88545313113762174112014-03-12T10:50:00.002-07:002014-03-12T10:50:45.863-07:00Rozdział XVII<i>ROZDZIAŁ XVII</i><br />
<i><br /></i><i>Długo nie mogłam się uspokoić. Chelsea walczyła o życie, Mark nie dzwonił i nie miałam żadnych wieści. To czekanie mnie dobijało, ale do szpitala jakoś nie miałam odwagi jechać. Z jakiś niejasnych dla mnie powodów, coś mnie odpychało od tego. Sama nie wiedziałam dlaczego. Czułam się jak więzień we własnej skórze, jak ktoś kto nie może wykonać żadnego ruchu, choć nic go nie ogranicza. A jednak. </i><br />
<i>Dojechałam do domu i od razu przebrałam się w strój do biegania. Zamaszystym ruchem otworzyłam drzwi i kiedy już miałam wyjść, w drzwiach pojawił się Owen. Chciałam powiedzieć jak bardzo się cieszę, że go widzę, ale rozsądek nakazywał by go odepchnąć. Cole miał rację, dawno temu powinnam to była zrobić, ale byłam zbyt egoistyczna by się do tego posunąć.</i><br />
<i>- Co tu robisz?</i><br />
<i>- Myślę, że powinniśmy porozmawiać.</i><br />
<i>Westchnęłam ciężko, robiłam wszystko by nie patrzeć mu w oczy, wiedziałam co w nich zobaczę.</i><br />
<i>- Owen, to naprawdę nie jest dobry moment, proszę cię idź stąd.</i><br />
<i>- Dlaczego?</i><br />
<i>- Bo tak będzie lepiej, spotykanie się ze mną narobi ci tylko kłopotów, uwierz mi wiem co mówię.</i><br />
<i>Owen nie rozumiał, a może po prostu nie chciał zrozumieć. Prawda była taka, że dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie, tym bardziej, że on nie miał pojęcia o tym kim jestem. Ale nie mogłam ryzykować, nie mogłam go narażać i chcąc czy nie - musiałam go wyrzucić ze swojego życia i to natychmiast.</i><br />
<i>- Nie możemy się nawet przyjaźnić?</i><br />
<i>- Przykro mi.</i><br />
<i>- Kylie, proszę.</i><br />
<i>Spojrzałam mu w końcu w oczy, bo czułam, że głos mu się łamie, to był błąd. Patrząc na niego miałam wrażenie jakbym patrzyła na konające zwierzę.</i><br />
<i>- Przykro mi Owen, musisz o mnie zapomnieć i nie zadawaj pytań, zapomnij, że kiedykolwiek mnie znałeś.</i><br />
<i>Raz jeszcze spojrzałam na niego, po czym zakluczyłam drzwi i truchtem ruszyłam w stronę lasu.</i><br />
<i>Czułam się podlej z każdym przebiegniętym kilometrem. Znowu musiałam kogoś zranić, choć nie chciałam tego. </i><br />
<i>Czy miałam szansę na to, że w końcu, któregoś dnia obudzę się i wszystko będzie normalne? Biegnąc teraz przez las, wiedziałam już na pewno, że nigdy to nie nastąpi.</i>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-11523727506652776702014-03-01T09:38:00.002-08:002014-03-12T10:25:34.798-07:00Rozdział XVI<i>ROZDZIAŁ XVI</i><br />
<i><br /></i>
<i>Obudziłam się o 5.00 rano we własnym łóżku. Przyznam, że samotne budzenie się nie należy do przyjemnych, ale rozczulając się wcale nie czułam się lepiej. Asir nie miał racji, ale nie zamierzałam wyprowadzać go z błędu. Bez zaufania nie ma nic, zatem jeśli mi nie ufa, nie mieliśmy o czym rozmawiać i dalsze nasze wspólne życie nie miało najmniejszego sensu.</i><br />
<i>Ubrałam się w swój strój do biegania i już miałam wychodzić, otworzyłam drzwi i..., weszłam prosto na nie kogo innego, tylko na Chelsea.</i><br />
<i>- Chelsea?</i><br />
<i>Nie kryłam zdziwienia, bo do moich przyjaciół nie należała, odkąd zadała się z Joe, wiele lat temu, stałam się jej wrogiem publicznym numer jeden. Starała się być miła, ale specjalnie nigdy jej to nie wychodziło.</i><br />
<i>Weszła do środka nie czekając nawet na zaproszenie, już chciałam zwrócić jej uwagę, kiedy stanęła na środku salonu i zdjęła okulary słoneczne w stylu Christiny Diore, gdy to zrobiła, zobaczyłam, że pod oczami ma fioletowe zacienienia, wyglądały znajomo. Zamknęłam drzwi i wypuściłam ciężko powietrze z płuc. Spojrzałam na nią:</i><br />
<i>- Siadaj.</i><br />
<i>Usiadła posłusznie na kanapę a ja usiadłam na drugiej, na wprost niej. Sięgnęłam po papierosy i zapaliłam. Wiedziałam od razu co się stało, ale czekałam aż sama się odezwie by potwierdzić moją teorię, ta jednak od razu wybuchnęła płaczem.</i><br />
<i>- Joe?</i><br />
<i>Zapytałam najdelikatniej jak potrafiłam, by nie zaognić sytuacji. Nie powiedziała słowa, tylko skinęła głową.</i><br />
<i>- Nigdy wcześniej tego nie zrobił.</i><br />
<i>Wydukała w końcu. Pokiwałam głową z dezaprobatą, chociaż akurat ja w tej kwestii nie powinnam się była wypowiadać, gdyż mimo, że Joe bił mnie i znęcał się psychicznie, nie potrafiłam od niego odejść przez wiele długich lat. Sądziłam jednak, a wręcz byłam pewna, że ten etap ma już poza sobą. Jak widać, miałam mylne wyobrażenia:</i><br />
<i>- Posłuchaj Chelsea, jeśli zrobił to po raz pierwszy, to znaczy, że zrobi znowu, on ma po prostu taki charakter.</i><br />
<i>- Przeprosił mnie i obiecał, że to pierwszy i ostatni raz.</i><br />
<i>Kiwnęłam głową.</i><br />
<i>- On zawsze przeprasza, tylko, że nic z tego nie wynika. To twoja decyzja, moja opinia na ten temat nie ma znaczenia.</i><br />
<i>- Uważasz, że powinnam od niego odejść?</i><br />
<i>- Tak, tak właśnie uważam, chociaż wiem, że tego nie zrobisz, ja też tego nie potrafiłam bardzo długo.</i><br />
<i>- Dlaczego on to robi? Nie miał nawet żadnego powodu.</i><br />
<i>- Uwierz mi, że Joe nie potrzebuje żadnego powodu, u niego wystarczy jeden, mały impuls a później to już idzie cała lawina. Pytanie tylko ile zdołasz wytrzymać, bo nie obraź się, ale ze swoją posturą...</i><br />
<i>- Co?</i><br />
<i>Spojrzała na mnie. Westchnęłam ponownie:</i><br />
<i>- Oby nie doszło do tragedii.</i><br />
<i>Teraz wyraz jej twarzy zrobił się poważniejszy, zupełnie tak jakby odkryła największą tajemnicę świata. Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że byłam święcie przekonana o tym, że i tak nie zdaje sobie sprawy z tego, co może się stać.</i><br />
<i>Podniosła się niepewnie i popatrzyła na mnie. Jej oczy błagały o litość, ale ja nie mogłam być litościwa, nie mogłam i chyba nawet nie chciałam komukolwiek okazać jakiegokolwiek uczucia, bo to, mogłoby kosztować życie kolejna osobę.</i><br />
<i>Chwilę jeszcze postała przy drzwiach, gdy jednak zobaczyła, że nie ma z mojej strony żadnej reakcji, otworzyła drzwi. W ostatniej chwili podniosłam się i już miałam coś do niej powiedzieć, gdy rozległ się strzał. Poczułam, że oblewa mnie zimny pot, w ostatniej chwili podtrzymałam Chelsea, która momentalnie zaczęła się przechylać plecami do mnie.</i><br />
<i>- Chelsea!</i><br />
<i>Na ulicy dostrzegłam tylko odjeżdżający powoli samochód...</i><br />
<i>Nawet nie zastanawiałam się, czy Chelsea można jeszcze ratować czy nie. Załączył mi się impuls i odruchowo sięgnęłam po telefon. Karetka zabrała ją w kilka minut. Rana postrzałowa brzucha bardzo się sączyła i ilość traconej krwi napawał mnie przerażeniem.</i><br />
<i>Pojechałam tuż za karetką próbując dodzwonić się do Joe'go, ale bezskutecznie. Kiedy wreszcie Mark wyszedł z sali operacyjnej, jego mina nie była zbyt optymistyczna. Milczał, jakby czekał na to aż to ja zapytam, więc w końcu przemówiłam:</i><br />
<i>- Podaj mi najgorszą wersję.</i><br />
<i>Mark spuścił głowę, po czym ponownie spojrzał na mnie:</i><br />
<i>- Straciła bardzo dużo krwi, nie potrafię ci powiedzieć, jej organizm nie jest tak silny jak was agentów, mało tego, natrafiłem na komplikacje.</i><br />
<i>- Komplikacje...? O czym mówisz?</i><br />
<i>- W jej organizmie była spora dawka alkoholu, wprawdzie przetrawionego, ale sądząc po wielkości wątroby, ostatnimi czasy ostro popija, no i niepokojąc są dla mnie te siniaki...</i><br />
<i>Popatrzyłam ale nie powiedziałam nawet słowa, Mark mówił dalej:</i><br />
<i>- Parę lat temu widywałem podobne.</i><br />
<i>Westchnęłam ciężko i popatrzyłam na Mark'a. Kiedy byłam z Joe istotnie to właśnie Mark kilkakrotnie opatrywał moje pobicia.</i><br />
<i>- ... Zrób z tym porządek proszę, bo tym razem może mi być ciężko zachować milczenie.</i><br />
<i>Kiwnęłam tylko głową, wiedziałam, że ma rację.</i><br />
<i>- Zadzwonię do ciebie w razie czego, następne dwanaście godzin będzie decydujące.</i><br />
<i>Skinęłam głową a Mark poszedł dalej długim, szpitalnym korytarzem.</i><br />
<i>Chwilę jeszcze postałam, po czym ruszyłam w stronę wielkich, rozsuwanych drzwi.</i><br />
<i>Kiedy weszłam na oddział, wzrokiem uparcie szukałam Joe'go, ale nigdzie go nie było, więc podeszłam do J.T, ten od razu uśmiechnął się szeroko.</i><br />
<i>- Co tam słonko?</i><br />
<i>- Bywało lepiej, widziałeś Joe'go?</i><br />
<i>- Jest na sali treningowej.</i><br />
<i>- Dzięki.</i><br />
<i>Po minie już J.T zauważył, że coś jest nie tak. Jeszcze nigdy tak obojętnie go nie potraktowałam, ubrana od góry do dołu na czarno, wparowałam z groźną miną na salę ćwiczeń niczym wysłannik diabła. Od razu jak na celowniku wpadł w zasięg mojego wzroku Joe. Tanecznym krokiem skierował się w moją stronę i kiedy tylko z uśmiechem na twarzy podszedł do mnie, od razu od mojego uderzenia upadł. To wywołało sensację na sali, rekruci przestali ćwiczyć, Rolly stojący u góry i obserwujący salę, od razu skierował się by zejść na dół. Joe chwycił się za usta, były przecięte, zaczęła się sączyć krew.</i><br />
<i>- Co z tobą do cholery? Odbiło ci?</i><br />
<i>Podniósł się i w tym samym momencie padł drugi cios. Nie zastanawiałam się nad tym co robię, coraz więcej ludzi mnie nienawidziło, w coraz większej ilości ludzi wywoływałam jedynie agresję.</i><br />
<i>Spojrzałam na niego z nienawiścią, moje ciosy były krótkie i zdecydowane, chwyciłam go za rękę i przerzuciłam, każdy kolejny cios był mocniejszy od poprzedniego. Nikt jednak nie odważył się podejść i przerwać mi i chyba na całe szczęście, bo nie wiem co bym zrobiła gdyby ktoś próbował mnie powstrzymać. W końcu Joe spojrzał bezsilnie na mnie swoim mętnym wzrokiem:</i><br />
<i>- Możesz mi wreszcie powiedzieć za co to wszystko?! Pojebało cię?!</i><br />
<i>Stanął naprzeciwko mnie a ja obaliłam go ze złością na podłogę i ręką przygniotłam mu gardło:</i><br />
<i>- Nie wiesz za co?</i><br />
<i>Rolly wszedł na salę ale zaczął w skupieniu przysłuchiwać się temu co mówiłam, nie interweniował:</i><br />
<i>- Przez sześć długich lat znosiłam twoje fizyczne i psychiczne znęcanie się nade mną, sześć długich, pieprzonych lat, chociaż mogłam cię zabić jednym ciosem, ale drugi raz tego nie wytrzymam i przysięgam, że jeśli tkniesz Chelsea choćby palcem raz jeszcze, zrobię to, co powinnam zrobić wiele lat temu, rozumiesz?</i><br />
<i>Po raz pierwszy zobaczyłam, żeby Joe w swoich oczach miał strach, ale tym razem go miał, spojrzałam raz jeszcze w jego oczy, choć miałam ochotę na niego splunąć.</i><br />
<i>- Pytam czy rozumiesz?!</i><br />
<i>Przycisnęłam jego gardło jeszcze mocniej:</i><br />
<i>- Tak!</i><br />
<i>- To dobrze, a teraz doprowadź się do ładu i jedź do szpitala, mam nadzieję, że zdążysz się jeszcze pożegnać.</i><br />
<i>- O czym ty mówisz?</i><br />
<i>- O tym, że podnosząc na nią rękę, wepchnąłeś ją w paszczę lwa, bo przyszła po pomoc do mnie a zamiast tego oberwała kulkę.</i><br />
<i>Zeszłam z niego i spojrzałam na Rolly'ego, po czym bez słowa wyszłam z sali gimnastycznej. Rolly jeszcze przez chwilę patrzył na Joe'go, który próbował podnieść się z ziemi, po czym spojrzał na Cole'a, który podszedł do niego:</i><br />
<i>- Niech wracają do treningu.</i><br />
<i>Cole posłusznie kiwnął głową, Rolly wyszedł a ten poszedł zagonić rekrutów do dalszego treningu.</i><br />
<i>Czasami wydaje nam się, że na pewne rzeczy nie mamy wpływu i dlatego je bagatelizujemy lub po prostu godzimy się z nimi. W większości przypadków dopiero kiedy dojdzie do tragedii - przestajemy być bierni.</i><br />
<i>Tak właśnie było ze mną, kiedy Joe wyżywał się na mnie, godziłam się z tym, przyjmując to jako normę. Nigdy, nawet przez moment nie pomyślałam, że przez moją bierność ucierpi ktoś następny.</i>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-8484467358530112282014-03-01T09:37:00.001-08:002014-03-01T09:40:28.811-08:00Rozdział XV<div>
<i><b>ROZDZIAŁ XV</b></i></div>
<i></i><br />
<div>
<i><i><br /></i></i></div>
<i>
</i>
<br />
<div>
<i><i>Rozmowy z Mark'iem zawsze poprawiały mi samopoczucie, dlatego właśnie tak bardzo ubolewałam nad tym, że mieliśmy na to tak mało czasu. Tak do końca to nie pomyślałam nawet, że mogę go narazić na ryzyko odwiedzając go, z drugiej jednak strony, czy odseparowywanie się od wszystkich w czymś by pomogło? Wystarczająco długo byłam obserwowana i przypuszczam, że wiedzieli o mnie prawie wszystko.</i></i></div>
<i>
</i>
<div>
<i><i>Kiedy wyjechałam od Mark'a, dochodziła druga nad ranem. Ulice były prawie puste, bo ci którzy nawet bawili się w klubach, nie podjeżdżali samochodami. </i></i></div>
<i>
<div>
gdy dojeżdżałam pod dom Asir'a, odruchowo spojrzałam w lusterko, ale nikogo nie widziałam. Wyszłam z samochodu i podeszłam do drzwi. W całym domu paliły się światła. Chciałam zadzwonić dzwonkiem, ale dosłownie w tej samej chwili drzwi się otworzyły a w nich stanął Asir i wbił we mnie ten swój piekielny wzrok. Uśmiechnęłam się nieco bezczelnie i weszłam do środka, zamknął za mną:</div>
<div>
- Widzę, że ktoś tu nie ma humoru co?</div>
<div>
To pytanie wyprowadziło go chyba jeszcze bardziej z równowagi, mimo to zacisnął zęby i starał się nie podnosić tonu swojego głosu:</div>
<div>
- Ty byś miała?</div>
<div>
Usiadłam z zadowoleniem na kanapie w salonie i sięgnęłam po butelkę whisky. Nalałam jej nieco do szklanki i wzięłam głęboki haust, po czym ponownie na niego spojrzałam:</div>
<div>
- Myślałam, że to na mnie polują a nie na ciebie, więc skąd te nerwy?</div>
<div>
Zbliżył się nieco:</div>
<div>
- A skąd ten nagły spokój u ciebie co? Ktoś ci zrobił dobrze?</div>
<div>
- Nie muszę tego słuchać, wracam do siebie.</div>
<div>
W mgnieniu oka podniosłam się z kanapy, choć tak naprawdę to wcale nie miałam ochoty wychodzić, mimo to szybkim krokiem skierowałam się do drzwi. Asir zerwał się z miejsca i w mig znalazł się przy mnie: </div>
<div>
- Zaczekaj Kylie, przepraszam.</div>
<div>
Spojrzałam na niego, ale dalej czułam się urażona.</div>
<div>
- Miałem zadbać o twoje bezpieczeństwo a tymczasem wszystko wymyka się spod kontroli, boję się, że jeśli dalej będziesz próbowała coś sobie udowodnić, to po prostu nie zdołam cię ochronić, potrafisz to pojąć?</div>
<div>
Spojrzałam na niego pojednawczo, bo doskonale wiedziałam, że nie miał złych intencji a to co mówił w złości, było podyktowane jego niemocą wobec mojej osoby. Popatrzyłam na niego jeszcze przez chwilę po czym powolnym tempem skierowałam się z powrotem na kanapę, na której siedziałam. Asir usiadł naprzeciwko i przetarł twarz dłońmi. Wiedziałam, że gryzie go ta cała sytuacja:<br />
- Ja po prostu nie liczę na to, że ktokolwiek jest w stanie zapewnić mi bezpieczeństwo. Mam dosyć narażania niewinnych ludzi.<br />
- Zapewniam cię, że jeśli będziesz choć odrobinę mnie słuchać, to ze mną nic ci nie grozi.<br />
- Skąd możesz mieć pewność? Zaatakowała mnie w twoim domu!!<br />
Ton mojego głosu znacznie wzrósł, jego pewność siebie zaczynała mnie denerwować, a może po prostu wiedział coś, czego ja nie wiedziałam?<br />
Nie miałam jednak czasu żeby się nad tym głowić, bo w tym momencie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na Asir'a a ten na mnie:<br />
- Odbierz.<br />
Z niechęcią sięgnęłam do torebki, na wyświetlaczu zobaczyłam napis Cole, odebrałam:<br />
- No co tam Cole?<br />
- Cały wieczór próbuję się z tobą skontaktować.<br />
- Miałam wyłączony telefon, co się dzieje?<br />
- Jestem od pięciu godzin pod domem Owen'a.<br />
- I...?<br />
- Nic nie rozumiesz?<br />
Dopiero teraz jakby mój umysł zaczął się rozjaśniać, wstałam z kanapy, Asir spojrzał na mnie a ja poczułam straszne gorąco wewnątrz mojego ciała.<br />
- Kylie, jesteś tam?<br />
Ale nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu, dopiero po chwili oprzytomniałam.<br />
- Kylie... Możesz przyjechać?<br />
- Tak, zaraz będę.<br />
Wyłączyłam komórkę.<br />
- Muszę jechać.<br />
- Dokąd?<br />
- Dzwonił Cole, nie ma nigdzie Owen'a.<br />
- Chyba jest dorosły co?<br />
- Nie o to chodzi.<br />
- Oświeć mnie zatem o co?<br />
- Ja się przyjaźnię z Owen'em a on nie ma w zwyczaju znikać.<br />
- Jadę z tobą.<br />
Gdy dojechaliśmy pod dom Owen'a, Cole chodził nerwowo naokoło samochodu. Kiedy wysiedliśmy, doskoczył do mnie niczym lew. Sama też nie kryłam zdenerwowania, czułam, że Asir bacznie mnie obserwuje. Cole nie potrafił opanować złości, jeszcze w takim stanie go nie widziałam, miał do mnie żal i to w pełni uzasadniony:<br />
- Tak cię prosiłem żebyś dala mu spokój, po co ci to było?! Dla mocnych wrażeń?! Chciałaś się sprawdzić?!<br />
- Cole to nie tak.<br />
- A jak?!<br />
- Przyjaźnimy się!<br />
- Uśmiechnął się sarkastycznie.<br />
- Przyjaźnicie się? Z tobą nie da się przyjaźnić! Nikt nie wychodzi korzystnie na znajomości z tobą, ludzie giną! Mało jeszcze nasiałaś spustoszenia?!<br />
Zrobiło mi się dziwnie nieswojo, ale wiedziałam, że ma rację, wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób zbliżali się do mnie, po prostu ginęli.<br />
Asir zdawał się mnie ignorować, popatrzył tylko na Cole'a i wreszcie przemówił:<br />
- Skąd pewność, że coś się stało? Mógł wyjechać.<br />
- Mógł, ale dzwonił wczoraj i umówił się ze mną, stoję tu od dziesiątej! Dobrze ci radzę uwolnij się od niej póki jeszcze żyjesz!<br />
Spuściłam głowę, Cole już miał wsiąść do samochodu, kiedy oślepiły nas światła nadjeżdżającego samochodu. Już miałam sięgnąć po pistolet, kiedy samochód zatrzymał się naprzeciwko nas. wsiadł z niego Owen i chyba niespecjalnie rozumiał co się dzieje pod jego domem. Cole spojrzał na niego, po czym na mnie. Owen pytającym wzrokiem uniósł brwi na Cole'a a ten mało się pod ziemię nie zapadł:<br />
- Cole, co tu się dzieje?<br />
Asir zmierzył wzrokiem swojego rywala, po czym wsiadł do swojego samochodu.<br />
- Umówiliśmy się, pamiętasz? Twoja komórka nie odpowiadała, myślałem, że coś się stało.<br />
- Mieliśmy spotkanie za miastem, nie miałem jak cię poinformować, sądziłem, że kiedy nie otworzy ci moja córka, to zorientujesz się, że coś mi wypadło.<br />
Cole ciężko wypuścił powietrze, po czym zerknął na moją reakcję. Owen od razu wyczuł napięcie między nami, bez słowa wsiadłam do samochodu Asir'a a ten po chwili odjechał, Owen krzyknął jeszcze:<br />
- Kylie zaczekaj...<br />
Ale tego już nie usłyszałam, zresztą Owen miał rację, czas najwyższy był, żebym od wszystkich się odseparowała.<br />
Całą drogę Asir nie powiedział do mnie słowa i doskonale wiedziałam co to oznacza. Cole moją znajomość z Owen'em przedstawił w takim świetle, że Asir nawet mnie o nic nie zapytał. Gdy weszliśmy do domu, bez słowa spakowałam rzeczy, które u niego miałam, leciały mi łzy, on jednak stał niewzruszony i nie próbował mnie zatrzymać. Kiedy wychodziłam, raz jeszcze zerknęłam w jego stronę, ale on nawet nie podniósł na mnie wzroku. Wyszłam i zatrzasnęłam za sobą drzwi, choć rozumiałam jego zranioną dumę, czułam, że nadchodzi kolejny i to bardzo ciężki okres mojego życia. Miał to być czas trudnych wyborów i radykalnych zmian, tym razem jednak - bez Asir'a.</div>
</i>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-71985444788969422322014-02-25T05:27:00.000-08:002014-02-26T10:47:34.495-08:00Rozdział XIV<div class="MsoNormal">
<b><i>XIV</i></b><i><o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Była czwarta nad ranem
kiedy przebudziła mnie okropna wizja. Zdawało mi się, że jestem na statku. Statek
stał na środku oceanu a ja byłam na jego pokładzie. Wskoczyłam do wody, żeby
popływać, a kiedy chciałam z powrotem wejść na pokład, przy trapie stał Barodo.
Uśmiechnął się do mnie. Kiedy puściłam schodki, wskoczył za mną do wody i
zaczął ściągać na siłę w dół. Nie wiem dlaczego, ale nie mogłam się
wyswobodzić, zupełnie tak jakby to nie on, tylko jakaś niewidzialna siła
ciągnęła moje ciało w dół. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Obudziłam się cała
mokra. Zerwał się okropny wiatr, jego podmuch poczułam na wilgotnym od potu
ciele. Przeszył mnie dreszcz na widok otwartego okna. Podeszłam by je zamknąć i
wtedy ktoś pociągnął mnie za rękę. Szarpnął tak mocno, że z trudem zaparłam się
o framugę. Barodo, jego wyraz twarzy był przerażający bardziej niż w moim
koszmarze. Dlaczego nie krzyknęłam? Nie wiem, jakby jakiś wewnętrzny paraliż,
który nakazywał mi milczenie. Roześmiał się i w końcu mnie puścił, zaczęłam
ciężko dyszeć i dopiero to przebudziło Asir'a. Zerwał się z łóżka i podbiegł do
mnie szybko ujmując za ręce:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Kylie, co się stało?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Ale nie mogłam wydusić
z siebie nawet słowa, dopiero kiedy wstrząsnął mną po raz drugi, szok jakby
ustąpił, popatrzyłam mu w oczy:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Barodo...<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Co z nim?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Był tutaj.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzał na mnie z
niedowierzaniem, po czym uskoczył ode mnie znacznie, sięgnął po broń i wybiegł
z domu. Wrócił po zaledwie kilku chwilach oświadczając, że nikogo nie znalazł:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nikogo nie ma,
jesteś pewna, że go widziałaś?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A co? Chcesz mi
wmówić chorobę psychiczną?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Byłam wzburzona,
dlaczego ciągle wszyscy sądzili, że mam obsesję? A może istotnie ją miałam,
tylko nie potrafiłam jej w sobie dostrzec?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Było mi już wszystko
jedno. Mieszkanie u Asir'a miało mi zapewnić poczucie bezpieczeństwa, tymczasem
byłam tu równie mocno zagrożona niż gdzie indziej, z tą niewielka różnicą, że
dodatkowo narażałam innych. Sięgnęłam po papierosy i zmierzyłam wzrokiem
Asir'a, chyba czuł co się święci, bo spojrzał na mnie porozumiewawczo:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nawet o tym nie
myśl.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Uprzedził moje słowa.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nic nie daje to, że
jestem tu z tobą.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie wiesz do czego
by doszło gdyby dorwał cię w twoim domu!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ty też tego do
cholery nie wiesz!!!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zaczęłam się nerwowo
przebierać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dokąd się wybierasz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Do pracy, jeśli nikt
z was nie potrafi zapobiec tej chorej sytuacji, najwyraźniej ja muszę to
zrobić.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Ubrałam na siebie
rzeczy z poprzedniego dnia i ruszyłam prosto na oddział. Nie próbował mnie
zatrzymać ani oponować. Po kilku minutach zrobił dokładnie to samo co ja. Ubrał
się w dżinsy i czarna koszulkę, narzucił na siebie czarną, skórzaną kurtkę i
wyszedł z domu. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Na oddział wparowałam dosłownie
jak perszing. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Nie wiem sama co
czułam, miałam taki mętlik w głowie, a tak naprawdę to tylko jedna myśl tłukła
mi się w głowie - zabić Barodo.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Jak długo jeszcze
miałam żyć w strachu i obawie, że któregoś dnia stracę jeszcze więcej niż
straciłam do tej pory. Ale czy mogłam stracić więcej?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Kiedy na oddziale
minęłam Daniels'a, nie poczuł nic poza zimnym podmuchem wiatru. Minę miałam
chyba nietęgą, bo po drodze wszyscy rozsuwali się na boki. Skierowałam się
schodami na piętro i weszłam wprost do gabinetu Rolly'ego. Zastałam go w nieco
dwuznacznej pozycji z Kim, ale jak nakazywał im profesjonalizm, odsunęli się od
siebie niemalże błyskawicznie. Kim popatrzyła na mnie i już miała wyjść z
gabinetu, kiedy powiedziałam rozkazującym tonem:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i> - Zostań.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Chociaż Kim nie
należała do ugodowych kobiet, posłusznie wróciła na miejsce, które zajmowała
wcześniej. Rolly spojrzał na mnie bardzo poważnie i wyczekiwał na wyjaśnienia
mojego wtargnięcia bez uprzedzenia do jego gabinetu. Gdy jednak cisza stała się
nie do wytrzymania, postanowił przerwać to milczenie:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Skoro postanowiłaś
połamać wszystkie możliwe normy dobrego zachowania, to może w końcu wykrztusisz
z siebie co cię tak poparzyło?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- W domu Asir'a był
Barodo.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzał na mnie
podejrzliwie i tylko czekałam aż wyskoczy z tą swoją teorią, że brakuje mi
którejś klepki.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jakim cudem?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ty mi to powiedz.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ma rację, Barodo był
u mnie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Usłyszałam głos za
sobą, to był Asir, Rolly spojrzał na niego, ja również, ten spuścił głowę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Miałeś jej pilnować.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Powiedział surowym głosem
Rolly.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Może zamiast skakać
sobie do gardeł, któryś z was wreszcie by coś zrobił co?! Agenci z was pierwsza
liga, nie każecie mi się wtrącać, tymczasem ten maniak robi wszystko żebym
przesiedziała róg w wariatkowie!!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wrzasnęłam na
obydwóch, po czym zamaszystym ruchem zatrzasnęłam za sobą drzwi gabinetu i
udałam się prosto na salę treningową. Schodząc schodami jednak przystanęłam na
środku oddziału. W jednej chwili poczułam na sobie wzrok wszystkich tam
zebranych agentów. Choć w pierwszej chwili moje bojowe nastawienie wróżyło
potężną oddziałową burzę, po pięciu minutach stania w bezruchu zaczęłam się
powoli wycofywać.. Nie wiem sama czego w tym jednym momencie potrzebowałam, ale
gdy po chwili Asir znowu znalazł się koło mnie, zmierzyłam go lodowatym wzrokiem
i bez słowa wyszłam z oddziału. W mig połapał się w sytuacji i na szczęście tym
razem odczytał prawdopodobnie moje myśli,
bo nawet nie próbował mnie zatrzymać. nie wyszedł też za mną, choć w
innym przypadku na pewno by to zrobił.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wsiadłam do samochodu
i z niewiadomych przyczyn pojechałam prosto pod dom Mark'a. O dziwo już z ulicy widziałam błysk
lamp bijących z salonu, co o tej porze było zazwyczaj niesłychane. Zadzwoniłam
nieśmiało do drzwi, otworzył od razu ale nie krył zdziwienia na mój widok,
byłam pewna, że kogo jak kogo, ale mnie się nie spodziewał ujrzeć o tej
godzinie, mimo to uśmiechnął się:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Myślałem, że nigdy
cię tu już nie zobaczę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Uśmiechnęłam się
nieśmiało.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Myślałeś czy raczej
miałeś nadzieję?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Pokręcił głową jakby
chciał mi pokazać swoje niezadowolenie z moich słów. Spuściłam głowę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Przepraszam.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Powiedziałam jakby w
geście obronnym chcąc wybrnąć z sytuacji, bo nic lepszego nie przychodziło mi
na moje usprawiedliwienie. Byłam tak bardzo pogrążona sprawą Barodo, że
zaniedbałam wszystkich na których mi zależało. chwilami nienawidziłam się za
to, że nie zostało we mnie absolutnie nic z tej pogodnej i pełnej życia
kobiety. A teraz stałam przed moim najwierniejszym przyjacielem i czekałam na
rozgrzeszenie. Nie zawiódł mnie i tym razem. Otworzył drzwi szerzej i wpuścił
mnie do środka. Weszłam i spojrzałam mu w oczy, on popatrzył w moje:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jest aż tak źle?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zapytał a ja tylko
odkiwnęłam głową.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Mówi się, że milczenie
jest wymowniejsze od słów. W naszym przypadku zawsze tak było, również tym razem.
Przegadaliśmy resztę nocy. Po naszej rozmowie Mark dał mi to czego tak naprawdę
od niego oczekiwałam- recepty na leki antydepresyjne bym w końcu mogła uwolnić
się od tych chorych urojeń, bym zaczęła odróżniać świat rzeczywisty od fikcji.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Chciałam aby amok w
którym trwałam w końcu się skończył, bo chwilami traciłam całkowicie poczucie
rzeczywistości nie mając pojęcie czy to co dzieje się wokół mnie jest realne
czy to po prostu wytwór mojej chorej wyobraźni. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Barodo próbował mnie
złamać psychicznie zupełnie tak jakby zapomniał w jakich warunkach byłam
szkolona. Z drugiej strony nie dziwiłam się, że na to liczy, gdyż w zadawaniu
bólu psychicznego nie miał sobie równych.<o:p></o:p></i></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<i>Żyłam na tym świecie
wystarczająco długo by wiedzieć, że tym razem rozpoczęta wojna musi się w końcu
zakończyć lecz zwycięzca będzie tylko jeden.<o:p></o:p></i></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-51837166147584826432014-02-25T05:26:00.001-08:002014-02-26T10:44:30.679-08:00Rozdział XIII<div class="MsoNormal">
<b><i>XIII<o:p></o:p></i></b></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Gdy dotarliśmy na
miejsce Daniels o mało co a wyszedłby z siebie. Oboje z Asir’em stanęliśmy obok
siebie, dołączył do nas Rolly. Cole stał skruszony chyba w nadziei, że mu się
upiecze, ale wybuch Daniels’a był nieunikniony. Podszedł do niego bliżej i
zaczął krzyczeć:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Coś ty myślał do
diabła?! Jak mogłeś wejść do środka w takiej sytuacji i ryzykować?! <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Schyliłam głowę, bo po
części Daniels miał rację. Wejście do środka było najbardziej nieodpowiedzialną
rzeczą jaką Cole kiedykolwiek zrobił. Wydawało się to jednak być
usprawiedliwione, ponieważ odkąd znałam Cole’a, nie pamiętam żeby kiedyś
zachował się w jakikolwiek sposób nierozważnie. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jeśli tak będziemy
robić to wszystkich nas ukatrupią!!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Poszedł wściekły jak
osa a Cole spojrzał na Rolly’ego z niewyraźnym wzrokiem. Rolly podszedł bliżej
i powiedział wyciszonym tonem:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jesteś zawieszony.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzał na niego, po
czym spuścił głowę i poszedł do swojego gabinetu. Nie ukrywałam zdziwienia i
widząc jak Cole wyszedł z oddziału, poszłam za Rolly’m do jego gabinetu i
zamknęłam za sobą drzwi:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Coś ty zrobił?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- To co należało
zrobić.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mówisz o Cole’u.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- No właśnie, mówię o
Cole’u, o człowieku któremu ufałem!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Przestałeś mu ufać
bo wszedł do środka?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Przestałem mu ufać,
bo nie powinien był tego robić!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spuściłam głowę, wtedy
on podszedł bliżej i chwycił mnie za ramiona.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Kylie, ja rozumiem
poświęcenie i miłość, uwierz mi, ale Cole odpowiadał za ponad stu ludzi, oni
wszyscy mogli zginąć, tylko dlatego, że wszedł do środka. Pracowałem lata na
swój autorytet, doceniam takie wartości jak przyjaźń, ale dzięki temu, że przez
całe życie przestrzegałem pewnych zasad, wielu z nas jeszcze żyje. Wysyłając
któregokolwiek z dowódców na akcję, muszę mieć do nich stu procentowe zaufanie,
rozumiesz? Jeśli uważasz, że moja decyzja nie była słuszna, będziesz musiała
przejąć oficjalnie swoje stanowisko żeby ją cofnąć.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Popatrzyłam mu w oczy.
Wiedział, że nie chcę tego robić, nie mogłam. Wiedziałam też, że ma rację i
musiałam mu ją przyznać:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ja to wszystko wiem
Rolly, uwierz mi, ale podejmowanie tego typu decyzji, jest najtrudniejszą z
rzeczy z jaką przyszło mi się mierzyć. Nie zamierzam podważać twojej decyzji,
porozmawiam z nim.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Rolly kiwnął głową a
ja wyszłam z jego gabinetu. Przeszłam przez długi korytarz i przystanęłam w
głównej sali. Początkowo chciałam zostać, ale po chwili stwierdziłam, że muszę
stamtąd jak najszybciej wyjść. Z oddziału akurat wychodził Seth, przystanął
przy mnie:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Kal, w porządku?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Ocknęłam się i
spojrzałam na niego.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tak w porządku.
Skończyłeś?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tak, Colin przegląda
plany. Co z tobą?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie, nic, jestem
zmęczona.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Kiwnął głową i
poszedł, wiedział dobrze, że kiedy cierpię to w samotności. Nigdy nie próbował
na siłę mnie uszczęśliwiać. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wykorzystałam moment
nieuwagi by wyjść niezauważonym z oddziału. Kiedy to zrobiłam poszłam prosto
przed siebie. Nie ogarniałam wydarzeń minionego dnia. Dlaczego to wszystko
musiało być takie trudne? Dlaczego my agenci nie mieliśmy prawa do normalnych
odruchów? Długo szłam ulicami Malibu zadając sobie te i inne pytania, na żadne
jednak nie znalazłam odpowiedzi a jedyne co przychodziło mi do głowy, to, to,
że pewne rzeczy, po prostu - dzieją się i to bez żadnego powodu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>W czasie kiedy ja
chodziłam po mieście, Asir podszedł do Colin'a i podał mu jakąś płytę ubierając
marynarkę:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- To ostatnie
nagranie.<br />
Colin kiwnął głową.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A gdzie Kylie?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Widziałem jak
wychodziła, chociaż chyba jej zależało żeby nikt nie zauważył.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dzięki, jakby co, to
dzwoń.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jasne.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Asir wyszedł i wsiadł
w samochód żeby mnie poszukać. długo jeździł znajomymi uliczkami licząc, że
mnie znajdzie, niestety na próżno. W czasie kiedy on jeździł samochodem, ja
skręciłam w boczną uliczkę na skraju miasta i zauważyłam jak z pobliskiego pubu
wychodzi grupka młodych ludzi. Nie zauważyłam, że wśród nich był Brian, dopiero
kiedy mnie zawołał:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mamo!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zrobiło mi się ciepło
na sercu, gdyż Brian miał w zwyczaju mówienia do mnie po imieniu, zresztą nie
oczekiwałam, że będzie mówił do mnie inaczej. Byłam dla niego jednak jedyną
rodziną i nie krył się z tym, że jestem w jego życiu ważna. Spojrzałam gdy
podszedł do mnie z uśmiechem od ucha do ucha:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ty? W takim miejscu?
A gdzie twoja obstawa?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Powiedzmy, że ma
wolne.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Popatrzył na mnie
podejrzliwie:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Pogadamy?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A twoi znajomi?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Obejdą się beze
mnie, poza tym jadą do następnej knajpy a ja już pasuje.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Na pewno?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tak, na pewno.
Chodź, postawię ci drinka, bo coś mi mówi, że masz lekką kompresję.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Mrugnął do mnie a ja
uśmiechnęłam się do niego:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A wiesz, że chyba
mam?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wiem, widzę, no
dalej, nie daj się prosić.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Chwilę jeszcze na
niego popatrzyłam, po czym weszliśmy do pubu i usiedliśmy przy stoliku. Brian
był tam chyba częstym bywalcem, bo ledwo skinął ręką a kelnerka kiwnęła głową i
po chwili przyniosła dwa kieliszki, wódkę i sok, Brian uśmiechnął się do niej a
ja udałam, że tego nie widzę, była bardzo młoda i do tego atrakcyjna. Kiedy
odeszła spojrzałam na Brian'a i pogroziłam mu palcem:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Oj synuś, szalejesz.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ciekawe za kim to
mam co?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- No na mnie nie
patrz, a twój ojciec nie miał w zwyczaju oglądać się za każdą.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tak, bo wszystkie
uganiały się za nim.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Poczułam nostalgię i
ledwo Brian nalał mi kieliszek, wypiłam go do dna, więc od razu nalał mi
następny.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ostro idziesz, nie
wiem tylko czy to rozsądne?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Co? Picie?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie, chodzenie po
ulicach Malibu i to bez nikogo.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mam ciebie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Mina Brian'a zrobiła
się poważna.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mówię poważnie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ja też.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Martwię się o
ciebie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie, tylko nie
wyjeżdżaj mi z takimi gadkami, umiem o siebie zadbać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wiem, że ściga cię
Barodo.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Skąd?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Skrzywił się znacznie
na to pytanie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Powiedzmy, że
przeczytałem w google.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- No zobacz jaki ty
bystry jesteś.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Westchnęłam ciężko i
zapaliłam papierosa.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ja nie żartuję,
powiedz co się dzieje do licha, wiem, że jest na ciebie nagonka, powinnaś się
gdzieś przenieść.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- I gdzie niby mam
iść? Co? Brian, przed nim nie można uciec, możemy go tylko pokonać, rozumiesz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A jeśli się nie uda?
Co wtedy?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Uśmiechnęłam się
delikatnie, choć z ciężkim bólem serca. Wypiłam kolejny kieliszek i następny. Spojrzałam
mu w oczy i szczerze mówiąc miałam ochotę się rozpłakać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Zadałem ci pytanie.
Co jeśli się nie uda?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jeśli się nie uda,
to on pokona nas, a wtedy Bóg jeden wie co może się z nami wszystkimi stać.
Boję się tego Brian, boję się, że mogą znowu zginąć niewinni ludzie, a
najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mogę nic na to poradzić.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzał na mnie i
chwycił moją rękę, którą trzymałam na stole. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jeśli będę mógł
jakoś ci pomóc, to po prostu powiedz dobrze?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Kiwnęłam głową i
wypiłam kolejny kieliszek, czułam, że mam już dosyć i zaczynam się rozklejać,
po chwili jednak patrząc w oczy Brian'a i widząc jego napięcie, napięcie,
którego nigdy dotąd nie widziałam, poczułam, że muszę natychmiast przywołać się
do porządku. Spojrzałam na niego z zaciekawieniem i wyswobodziłam swoją rękę:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A właściwie gówniarzu
czemu ja ci to mówię?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Roześmiał się i
wiedział tak samo jak i ja, że jestem pijana. Podniosłam się jednak o własnych
siłach, popatrzył na mnie:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Koniec imprezy?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Powiedział rozbawiony:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tak, dzieci idą do
domu a dorośli idą uprawiać seks.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Humorek mamusi
wrócił?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A żebyś wiedział.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Poszedł do kelnerki,
szepnął jej coś do ucha i zapłacił, po czym podszedł do mnie:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- To co? Idziemy?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tak.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wyszliśmy z baru,
Brian popatrzył na mnie:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Na pewno dasz sobie
radę?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Uśmiechnęłam się do
niego:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Na pewno, jedź do
domu, dzięki.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Polecam się na
przyszłość. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Przeszliśmy na drugą
stronę ulicy gdzie stały motory, Brian wsiadł na swój. Nie miałam ochoty na
prawienie mu morałów, bo sama nie zachowywałam się nie raz tak jak należy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mogę cię podwieźć.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Przejdę się, muszę
wytrzeźwieć.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- W razie czego dzwoń.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jasne.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Nałożył kask, zapalił
silnik i odjechał. Kiedy zniknął za zakrętem, dopiero poczułam w jakim jestem
stanie. Z niewiadomych przyczyn ruszyłam ulicą prowadzącą prosto do domu
Asir'a. Nie zastałam go jednak, dlatego nie mając już siły na to by iść do
własnego domu, usiadłam na schodach i oparłam głowę o murek.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Po godzinie oślepiły
mnie światła samochodu. To był on. Wysiadł i podszedł do mnie. Minę miał
poważną dopóki nie zobaczył, że jestem po prostu spita. Wtedy złagodniał i
uśmiechnął się, odkluczył drzwi i otworzył je na oścież. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wejdziesz? Czy mam
cię wnieść?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A mógłbyś?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Uśmiechnęłam się
niewinnie a on pokiwał z uśmiechem głową.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Masz szczęście, że
cię lubię.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Pochylił się nade mną,
ale wtedy od razu się podniosłam, tracąc na sekundę równowagę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Żartowałam, sama
wejdę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Masz śrubę kochanie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Co ty powiesz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Weszliśmy do środka.
Asir zamknął drzwi i popatrzył na mnie:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wszędzie cię
szukałam, dlaczego wyłączyłaś telefon?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Bo chciałam mieć
święty spokój.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Rozmawiałaś z
Cole'm?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie, a ty?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wyglądam ci na
psychologa?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Uśmiechnęłam się do
niego szeroko i podeszłam bliżej:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie, wyglądasz mi
na...<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Pogładził rękoma moje
ramiona i spojrzał mi w oczy:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Zamieszkaj ze mną.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie, tylko nie mów
mi takich rzeczy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Odsunęłam się od
niego:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dlaczego?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ja nie nadaję się na
mieszkanie z kimś, w moim przypadku to się nie sprawdza.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Z Thorne'm
mieszkałaś wiele lat.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Popatrzyłam na niego:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- To prawda, ale
Thorne był moim mężem, to było inne życie, mieliśmy małe dzieci i wspólne
cele.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ze mną ich nie masz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie powiedziałam, że
ich nie mam, ale tak daleko to chyba jeszcze nie zaszliśmy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A czyja to wina?
Moja? Ciągle tylko chcę, nie chcę, a jak już w końcu coś powiedziałaś, to teraz
chcesz się z tego wycofać?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Z niczego się nie
wycofuję, ale potrzebuję czasu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Na co?!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Teraz ton jego głosu
znacznie się podniósł, był na mnie zły przedtem a teraz to już w ogóle.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie wiemy co będzie
jutro czy za rok, przestań wreszcie wszystko odkładać i przestań się bać!
Jesteś dorosłą kobietą, masz odchowane dzieci, więc pomyśl wreszcie o nas, w
przeciwnym razie, nie będziemy mieli ani wspomnień, ani przyszłości.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Poczułam się głupio,
miał rację, wiedziałam o tym i nagle wystraszyłam się, że go stracę. Alkohol
puścił mnie w moment i kiedy zobaczyłam, że ode mnie odchodzi, krzyknęłam:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Asir proszę, nie rób
tego!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzał na mnie:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Czego nie mam robić?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie odchodź, wiem,
że masz rację, tylko czasami tak trudno jest to wszystko złożyć w całość.
Ilekroć moje życie wygląda normalnie, zawsze zdarza się coś, co wszystko burzy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zatrzymał się i
popatrzył na mnie, ale z jakąś taką charakterystyczną dla niego czułością. Po
chwili westchnął ciężko i zbliżył się do mnie. Wyczekiwałam w skupieniu jego
dalszej reakcji.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie łatwo jest cię
kochać wiesz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Uśmiechnęłam się a on
uniósł brwi wyżej i przejechał dłonią po moim policzku.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ale nie zamierzam
nikogo za to przepraszać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Ujął mnie za szyję i
pociągnął do siebie. Objął mnie mocno, tak mocno, że poczułam bicie jego serca.
Wsłuchałam się w niego i chyba na chwilę udało mi się zapomnieć o wszystkich
zmartwieniach tego świata, lecz tylko na krótką chwilę, bo w następnej
zadzwoniła moja komórka. Asir szepnął mi do ucha:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie odbieraj.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Muszę, to może być
Colin.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wyzwoliłam się z jego
uścisku i sięgnęłam po komórkę uśmiechając się do Asir'a:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Halo?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzałam na
wyświetlacz, ale nie znałam tego numeru, uśmiech z mojej twarzy momentalnie
zniknął:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- To dopiero początek.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Usłyszałam głos Barodo
i zaraz potem sygnał. Zdusiłam telefon w dłoni i spojrzałam na Asir'a, który od
razu po mojej minie zorientował się, że coś jest nie tak.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- On mi rozpęta piekło
o jakim nie śniłam.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spuściłam wzrok i
zamyśliłam się, Asir zrobił to samo, tyle, że w jego oczach był dziki gniew,
gniew, którego starał mi się nie okazywać, widząc moją reakcję.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>W tym samym czasie,
Cole chodził po swoim domu w samych dżinsach z butelką piwa w ręku. Stanął w
drzwiach tarasowych i patrzył w dal. Widok z jego domu rozciągał się na ocean.
Nie wiem ile piw wypił, ale najwyraźniej wydarzenia minionego dnia gryzły go i
to bardzo.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Po paru minutach
wpatrywania się w ocean, usłyszał dzwonek do drzwi. W pierwszej chwili chciał
nie otwierać, ale w końcu, kiedy dzwonek dzwonił raz za razem, podszedł do drzwi.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- To ty?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Oparł się o futrynę
drzwi, kiedy zobaczył w nich Carrie:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie powinnaś była tu
przychodzić.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzała na niego
tymi swoimi łagodnymi oczami:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ale przyszłam,
więc..., mogę wejść?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Bez słowa wpuścił ją
do środka, gdy tylko weszła zamknął drzwi. Podszedł z powrotem do miejsca, w
którym stał wcześniej i dalej spoglądał w fale oceanu. Carrie nie za bardzo
wiedziała jak się zachować, w końcu jednak podeszła bliżej i przemówiła:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Cole, przykro mi z
powodu tego, że zostałeś zawieszony, to moja wina.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie wiesz co mówisz.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Ton jego głosu był
oschły, pokręcił głową i wziął kolejnego łyka piwa:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wszedłeś do środka
bo ja tam byłam.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Uparcie ciągnęła temat
dalej. Cole był nieco zniecierpliwiony zaistniałą sytuacją, więc w końcu
spojrzał na nią:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Posłuchaj, siedzę w
tym fachu ponad dwadzieścia lat, nigdy, rozumiesz? Nigdy, nie zdarzyło mi się
zadziałać emocjonalnie na akcji, moja reakcja była niedopuszczalna a zachowanie
Rolly'ego jak najbardziej na miejscu, bo przeze mnie mogli zginąć ludzie!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Więc niepotrzebnie
przyszłam?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Na to wygląda.<o:p></o:p></i></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<i>Kiwnęła głową i
niepewnie wycofała się widząc dystans jaki trzymał do niej Cole. Choć oczy
zrobiły się jej szklane, on patrzył niewzruszony. Carrie chwyciła za klamkę, po
czym otworzyła drzwi i zatrzasnęła je za sobą. Cole zacisnął zęby i trzasnął
butelką w drzwi, szkło roztrzaskało się o ziemię a on sam zapalił papierosa i
gdy ponownie spojrzał na ocean, wyglądało tak jakby i jego oczy, przez moment
były szklane.<o:p></o:p></i></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-6877015875782795782014-02-24T06:31:00.000-08:002014-02-26T10:36:51.312-08:00Rozdział XII<div class="MsoNormal">
<b><i>XII<o:p></o:p></i></b></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Komórka Asir’a nadal
nie odpowiadała. Wiecznie włączała się poczta, nie wiem, który raz z kolei
próbowałam mu się na nią nagrać:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Asir proszę cię,
odezwij się, potrzebuję cię.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wyłączyłam się i
spojrzałam na Rolly’ego kiwając przecząco głową. Colin również na niego patrzył
wyczekując co dalej, w końcu nie wytrzymał:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Zróbcie coś
wreszcie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Rolly jeszcze przez
moment walczył ze sobą:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Rolly, tu chodzi o
Cole’a, nie zostawię go.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>W końcu spojrzał na
mnie, wiedział, że nie żartuję.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Colin, szykuj
oddział.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Ten odetchnął z ulgą i
od razu chwycił słuchawkę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Po kilku minutach
byliśmy gotowi by wyruszyć i właśnie wtedy szybkim krokiem na oddział wszedł
Asir, spojrzał na mnie:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Gdzie się wybierasz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mamy problem na
farmie, jest tam Cole.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wiem, znam sytuację,
ty zostajesz.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ale…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Próbowałam
zaprotestować, ale on już postanowił:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Żadnych ale,
siedzisz przy radiu i nadzorujesz akcję stąd.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A Cole?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ja pojadę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Pokornie wycofałam się
w stronę Colin’a, Rolly chwilę jeszcze patrzył na Asir’a, po czym wszyscy
wyszli. Gdy dotarli na miejsce, Colin nadal z miejsca usiłował doszukać się
przyczyny przejęcia części naszego systemu przez Barodo, ale niestety nie było
to takie proste. Wreszcie spojrzał na mnie i oświadczył:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Co?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zapytałam.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wiesz już co się
dzieje?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wiem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzał poważnie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ale to co ci powiem,
nie spodoba ci się.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mów.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zażądałam.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ktoś steruje
systemem od środka.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Od środka? Znaczy,
że stąd?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie, stamtąd.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wtyczką jest ktoś z rekrutów?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Możliwe, nie wiem na
pewno, możliwe, że Barodo jest gdzieś w pobliżu, albo nawet w środku.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Albo ma kogoś w środku
tak?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ciężko jest mi to
stwierdzić stąd, pierwszy atak wskazywał na naruszenie siedziby od nas z
oddziału, teraz wiem, że to niemożliwe.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dlaczego?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Farma ma osobny
system, jesteśmy do niego wprawdzie podłączeni, ale w tej chwili włączyłem
zaporę bezpieczeństwa, a system farmy nadal jest pod czyjąś kontrolą.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Zeskanowałeś
budynek?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Na farmie?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tak.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Zeskanowałem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- I co?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dookoła są
rozmieszczone ładunki, ale sterowane są ręcznie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- To znaczy, że do
budynku każdy może wejść?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tak, tylko gorzej
będzie jeśli zechce wyjść.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie można tego jakoś
wyłączyć?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Pewnie i można, ale
nie stąd, musiałbym być na miejscu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzałam na niego.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- W takim razie
wybierzemy się na wycieczkę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ale Kylie…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Żadnego ale,
wykonać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zażartowałam, ale
poskutkowało, Colin podniósł się z miejsca niemalże w tej samej chwili gdy
tylko padły te słowa. Schował do torby laptopa i kilka urządzeń, które choć
wyglądały znajomo, nie miałam pojęcia do czego służą.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Kiedy Asir z ludźmi
dotarli na miejsce, na zewnątrz stał Seth, ale Cole’a nie było, ten spojrzał
poważnie:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Gdzie Cole?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wszedł do środka.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Czemu go nie
zatrzymałeś?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Niby jak?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie wiem, może
paralizatorem? Bierz sprzęt.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Seth kiwnął głową i pokazał
ludziom, że mają się rozlokować i podłączyć sprzęt, włączył w uchu słuchawkę:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Colin, jesteśmy na
miejscu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>W tym czasie jadąc
samochodem, skinęłam Colin’owi głową, że ma udawać, iż jest na oddziale, Colin
na kolanach miał rozłożony komputer.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Przyjąłem, ale
zasilanie jest teraz podłączone na full, nikt stamtąd nie wyjdzie i ty też nie
masz jak wejść.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Znajdź mi cienkie
ogniwo obwodu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Asir, to
samobójstwo!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Obiecałem to Kylie a
do środka wszedł Cole.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzałam na Colin’a,
ale nie mogłam się zdradzić, że jesteśmy tak blisko. Wdusiłam pedał gazu w
podłogę, jak Cole mógł być tak lekkomyślny, a teraz jeszcze Asir, to moja wina,
był honorowy i skoro mnie odwołał, to wiedziałam, że zrobi wszystko żeby Cole
wyszedł z tego w jednym kawałku, nawet gdyby miał zaryzykować własnym życiem.
Ale ja nie chciałam i nie mogłam go stracić i chyba dopiero teraz dopiero to do
mnie dotarło. Nie potrafiłabym żyć bez niego na dłuższą metę, choć podobno nie
ma ludzi niezastąpionych.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dobra, poczekaj
moment.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wstukał coś kilka razy
w klawiaturę, po czym popatrzył na pulsujący punkt na ekranie:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mam.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mów, mogę wyłączyć
obwód na dosłownie pięć sekund, potem na nowo się uruchomi.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tyle mi starczy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dobra, na trzy, raz,
dwa, trzy…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wcisnął coś w
komputerze i po chwili Asir dostał się do środka. Rozejrzał się po rekrutach,
nikt jednak jakoś nie wzbudzał jego podejrzeń, nie minęła jednak chwila i
zadzwoniła jego komórka, odebrał patrząc na Carrie:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Halo.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Popełniłeś najgorszy
życiowy błąd, teraz zginiesz a ja zajmę się twoją dziewczyną.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Asir aż się gotował.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jeśli ją tkniesz…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Barodo roześmiał się:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie uważasz, że to
trochę lekkomyślne odgrażać mi się w twojej obecnej sytuacji? Masz tam ponad
stu rekrutów, wszyscy stracą życie przez ciebie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wypuść ich, masz
mnie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mam was wszystkich.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dobijmy targu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Targu? To bardzo
odważne z twojej strony.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wypuść ich, ja
zostanę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie masz wyjścia.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mam coś czego ty
chcesz, załatw to jak facet do diabła! Chowasz się za ścianami, przyjdź tutaj i
zmierz się ze mną!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Masz mnie za
idiotę?!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Asir spojrzał na
Cole’a, który milczał, widział złość Asir’a i najwyraźniej czuł się winny
zaistniałej sytuacji. Barodo chwilę milczał przez telefon, w końcu jednak
powiedział:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Masz pięć minut na
wypuszczenie wszystkich , ale jeśli wytniesz jakiś numer, przysięgam, że
wysadzę was wszystkich.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Powiedział to akurat w
momencie, kiedy razem z Colin’em dojechaliśmy na farmę. Wybiegłam z samochodu i
wbiegłam dosłownie w tłum rekrutów. Wychodząc Cole spojrzał na mnie
porozumiewawczo, ale nie był zadowolony. Wszyscy wyszli, drzwi się zamknęły,
wiedziałam, że czujnik został z powrotem uruchomiony. Znalazłam się na środku
pustej sali, Asir stał tyłem, kiedy się obrócił i mnie zobaczył, mało nie
eksplodował. Stałam nieruchomo.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Czyś ty oszalała?!
Przecież ten maniak za moment wysadzi wszystko w powietrze!!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- To niech wysadza.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzałam na niego
poważnie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie wiesz co mówisz.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wiem co mówię.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Telefon Asir’a
zadzwonił ponownie, Barodo zapytał z zadowoleniem w głosie:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jesteś gotowy na
śmierć?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Asir spojrzał na mnie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jeśli naciśniesz na
detonator, w powietrze wyleci też Kylie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zapadła cisza,
Asir’owi zaszkliły się oczy gdy tak na mnie patrzył.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ty cholerny szczwany
lisie! Nie taka była umowa! Nie wyjdziecie stamtąd żywi, teraz nie mam nic do
stracenia! Z nikim się nie skontaktujesz!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Rozłączył się a w tym
czasie łączność została całkowicie zerwana. Telefon nie miał zasięgu, również z
Colin’em straciliśmy łączność. Asir rzucił komórką o ścianę, podszedł do mnie
szybkim krokiem i potrząsnął za ramiona.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Czy ty do diabła
zmysły postradałaś?! Nic innego od ponad roku nie robię jak próbuję cię
ochronić przed tym całym gównem a ty od tak wchodzisz tutaj i wystawiasz się
jak tarcza do strzelania?! <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jeśli chciałeś mnie
ochronić, mogłeś mnie nigdy nie werbować do jednostki!! Prawisz mi o braku
odpowiedzialności a sam działasz na granicy ryzyka za każdym razem gdy
cokolwiek robisz!!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mam to wpisane w
zawód!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tak samo jak ja
dzięki tobie!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzał na mnie i
puścił moje ramiona, chyba poczuł się bezsilny wobec argumentów, które mu
przedstawiałam a może nawet wykrzyczałam.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jeśli chciałeś żebym
była wyrachowana i rozsądna mogłeś nie próbować na siłę mnie zmieniać, mogłeś
nie kazać mi uwalniać się od przeszłości a przede wszystkim mogłeś nie starać
się wydobywać ze mnie jakichś uczuć, a skoro to zrobiłeś, to nie próbuj mnie
teraz za to karcić i zdławić tego wszystkiego.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Czy ty naprawdę nie
rozumiesz? Kylie, całe życie byłem egoistą, ale teraz chcę żebyś żyła, nie chcę
się tobą dzielić, ale nie chcę też żebyś zginęła tu razem ze mną, nie chcę bo
zbyt mocno cię kocham.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- I uważasz, że tylko
ty jesteś skłonny do czucia czegokolwiek tak?!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Teraz poczułam się
urażona jakby wyznając mi miłość, wepchnął mi sztylet w serce. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Więc wyobraź sobie,
że ja też potrafię czuć i też jestem egoistką! Gdybym nią nie była nigdy bym tu
nie weszła a zrobiłam to bo nie chcę cię stracić i jeśli masz zginąć, to
będziesz musiał zabrać mnie ze sobą, bo ja też cię kocham.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Teraz przełknęłam
ciężko ślinę i zdałam sobie sprawę z tego co powiedziałam. Jego reakcja była
natychmiastowa, podszedł do mnie i bez zbędnych słów przywarł do moich ust. W
między czasie Colin ślęczał nad komputerem przed budynkiem farmy. Seth patrzył
na niego nerwowo. Po chwili podbiegł Rolly, który wrócił z oddziałem ze zwiadu
terenu, niestety ślad po Barodo przepadł. Spojrzał na Colin’a:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- I co? <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Daj mi jeszcze
sekundę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Cole popatrzył na
Rolly’ego:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Co z Barodo?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nawet jeśli tu był,
przepadł bez śladu. Co z nimi?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie mamy łączności.
Poczekaj…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Minęły dwie minuty i
na ekranie wyświetlił się napis: SYSTEM ODBLOKOWANY. Spojrzał na Rolly’ego:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Możecie wejść.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Kiwnął głową ale my
również zorientowaliśmy się, że system został odblokowany ponieważ nagle
włączyła się łączność a w komórce Asir’a pojawił się zasięg. Drzwi się
otworzyły i wyszliśmy na zewnątrz, zanim jeszcze ktokolwiek zdążył wejść do
środka. Rolly popatrzył na nas, po czym na dowódcę saperów:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Sprawdzić teren.<o:p></o:p></i></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<i>Dowódca skinął głową,
po czym pokazał swoim ludziom, że mają rozproszyć się po całym terenie. My bez
słowa wsiedliśmy do samochodu, mijając Colin’a, mrugnęłam do niego a ten
uśmiechnął się do mnie. Wiedziałam, że dzień jeszcze się dla nas nie skończył,
ponieważ zagrywka Barodo była poniżej pasa i nie potrafiliśmy przewidzieć co
stanie się dalej. Póki co jednak, musieliśmy znaleźć się jak najszybciej na
oddziale, żeby omówić dalszą strategię.<o:p></o:p></i></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-20005326107696387752014-02-24T06:29:00.002-08:002014-02-26T10:29:39.899-08:00Rozdział XI<div class="MsoNormal">
<b><i>XI<o:p></o:p></i></b></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Jest w naszym życiu
czas rodzenia się i czas umierania. Od małego chowamy się w domach, gdzie
wpajają nam ogólne zasady moralności obowiązującej na świecie. Nie mówię, że
jest to złe, ale gdyby tak można było w realnym życiu, dorosłym życiu
przedłożyć to na praktykę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Jak wierzyć w
moralność i zasady, kiedy przychodzi nam walczyć z takim bezprawiem?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Dla mnie świat w tej
chwili nie przedstawia wartości, w które tak bardzo chciałabym wierzyć, jest
dla mnie jednym, wielkim polem bitwy, w którym przyszło mi walczyć o
przetrwanie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Kiedy uświadomiłam
sobie, że życie Tony’ego jest w niebezpieczeństwie, a co gorsza, że przez
znajomość ze mną, mógł już je stracić, ruszyłam szybkim krokiem w stronę jego
domu i błagałam o cud. Wbiegłam na werandę i zaczęłam nerwowo przyciskać
dzwonek raz, za razem. Nikt nie otwierał. Wtedy zaczęłam pukać, a może wręcz
walić w drzwi metalową kołatką i w końcu…, po dłuższej chwili drzwi się
uchyliły. Stał w nich Tony obwiązany ręcznikiem i uśmiechnął się widząc mnie.
Nie kryłam zdziwienia a on zażartował:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- No przyznam, że ja
też się za tobą stęskniłem, ale żeby zaraz rozwalać mi drzwi?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dzwoniłam do ciebie,
ale komórka nie odpowiadała.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Powiedziałam
sprawdzając jego reakcję.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Naprawdę? Nie
słyszałem telefonu, wejdź.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Myślałam, że powie mi
iż zgubił telefon, lub że może ktoś mu go ukradł, to przynajmniej by mnie uspokoiło.
Ale fakt, że nie usłyszał telefonu jak twierdził, świadczyło tylko o jednym, że
jeszcze kilka małych chwil temu, w jego domu był Barodo.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wróciłem przed
godziną, w samolocie padła klimatyzacja, więc musiałem najpierw wejść pod
prysznic.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Kiedy weszłam do
środka, zaczęłam niecierpliwie rozglądać się po pomieszczeniach, w których
drzwi były otwarte. Tony spojrzał podejrzliwie:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Kylie, czy ty się
dobrze czujesz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ja?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zapytałam jakbym
dopiero co zbudziła się ze snu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tak, po prostu długo
się nie odzywałeś, a ostatnio w okolicy było kilka włamań, chciałam mieć
pewność, że wszystko w porządku.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wiesz? Tak sobie
właśnie pomyślałem, że może nie powinnaś była odchodzić z policji.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dlaczego?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Bo wszędzie szukasz
potencjalnych przestępców.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- To prawda, przepraszam,
zboczenie zawodowe, z tego nigdy się nie wychodzi.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Zauważyłem,
posłuchaj dasz mi chwilę?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jasne, zaczekam.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Świetnie, obsłuż
się, na stole jest kawa.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Kiwnęłam głową a Tony
wszedł na piętro do łazienki. Weszłam do przestronnego tarasu i zobaczyłam na
ławie komórkę. Podeszłam i wzięłam ją do ręki. Sprawdziłam ostatnie połączenia,
ale nie było tam mojego numeru. Zapewne musiał go wykasować. Popatrzyłam na
otwarte drzwi tarasu i wyszłam na ganek. Na ogrodzie nie było najmniejszych
śladów Barodo, tak jakby rozpłynął się w powietrzu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Na sali treningowej w
tym samym czasie Linda ćwiczyła z Asir’em. Była tak agresywna jak nigdy a i
Asir najwyraźniej z trudem hamował się by nie porachować jej wszystkich kości.
Co rusz to któreś z nich lądowało na macie, ale wyraźnie było widać, że Asir
działa na Lindę w bardzo charakterystyczny sposób. Ilekroć znajdywali się w
nieco bliższym położeniu, ta usilnie próbowała dotykać go i ocierać się niczym
kot. Asir’owi zaczęła kończyć się cierpliwość, w końcu położył ją na macie i
przycisnął do ziemi, Linda jęknęła jakby nie czuła nic poza podnieceniem.
Spojrzał na nią:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Co z tobą? Masz
braki czy co?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A ty nie masz? Daj
spokój, znam twoje możliwości, widzę jak się snujesz, wystarczy grzecznie
poprosić a dam ci to czego potrzebujesz.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Asir pokręcił głową i
gdy poczuł jej nogę między swoimi nogami, szarpnął ją mocniej i podniósł z
ziemi.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Znajdź sobie inną
ofiarę czarna wdowo, ja nie jestem zainteresowany.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Udał się w kierunku
wyjścia a ta zawołała:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Żałuj! Nie wiesz co
tracisz!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Asir wszedł do góry
prosto do gabinetu Rolly’ego, ten spojrzał na niego spod łba:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Spotkałeś diabła?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Asir bez zastanowienia
podszedł do jego komputera i przyłożył klucz magnetyczny:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jesteś teraz na tych
samych prawach, na jakich był Thorne, masz pełne uprawnienia poziomu
dziesiątego, więc odrób zadanie i przeczytaj wnikliwie lekturę a zaraz potem
ściągnij mi z pleców tą pijawkę o imieniu Linda, bo przysięgam, że mogę nie
wytrzymać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wyszedł i trzasnął
drzwiami a Rolly uśmiechnął się do siebie. Doskonale wiedział, że samym kluczem
Colin’a nie szło odblokować wszystkich utajnionych danych, mógł to zrobić tylko
założyciel oddziału a nim był Asir. Rolly dobrze wiedział, że należało go
odpowiednio sprowokować, by osiągnąć swój cel, a tą prowokacją okazała się
Linda. Asir zszedł na dół i poszedł prosto do biurka Colin’a, usiadł przy nim.
Colin chyba wyczuł napięcie w zachowaniu Asir’a, bo spojrzał na niego z lekkim
przerażeniem w oczach:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Będę miał kłopoty?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Teraz się o to
martwisz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nikt nigdy nic mi nie
mówi, tylko wiecznie te tajemnice, pogubiłem się już, kiedy był tu Thorne, był
porządek. Każdy wiedział jaka jest hierarchia oddziału, co ma robić i pod kogo
podlega. Teraz nic nie wiadomo.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A czego nie wiesz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ja wiem wszystko bo
przeczytałem w aktach.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Więc ciesz się, że
ci za to nie odrąbałem ręki a na przyszłość jeśli ktoś nie będzie czegoś
wiedział, to przyślij go do mnie albo najlepiej do Rolly’ego.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Uśmiechnął się
złośliwie, gdyż jemu w ogóle nie przeszkadzało, że sytuacja nie jest łatwa.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Kiedy wyszłam od
Tony’go, byłam już nieco spokojniejsza, ale na krótką chwilę. Ledwo wyjechałam
ze swojej ulicy, gdy zobaczyłam w lusterku, że ktoś za mną jedzie. Zjechałam w
kolejną przecznicę a następnie skierowałam się na drogę wiodącą do agencji. Zerkałam co po chwilę w lusterko,
kiedy nagle mój samochód uderzył w przydrożną skałę, której nie zauważyłam.
Uderzyłam głową o kierownicę i wtedy otworzyła się poduszka powietrzna.
Zaklęłam pod nosem, bo uderzenie było dosyć silne. Wyszłam z samochodu, ale
nikogo nie było. Postanowiłam iść dalej piechotą, bo było już niedaleko. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Kiedy weszłam zmęczona
na oddział, Asir spojrzał na mnie zdziwiony a ja nawet się nie przywitałam,
tylko wzrokiem poszukiwałam Lindy. W końcu ją zobaczyłam, stała w końcu sali
rozmawiając, a może raczej flirtując z jakimś agentem. Podeszłam do niej z
takim przyspieszeniem, że aż sama sobie się dziwiłam. Chwyciłam ją za bluzkę i
rzuciłam – w dosłownym słowa tego znaczeniu na ścianę. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Co ty wyprawiasz?!
Mówiłam, że należy cię odseparować od ludzi, stwarzasz zagrożenie!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Linda podniosła się i
otrzepała ,jakby ścierała z siebie tony kurzu, wtedy podeszłam do niej i
kolejny raz upadła, tym razem po uderzeniu wylądowała na biurku. Za trzecim
razem jednak gdy chciałam do niej podejść, rzuciła się na mnie. Aż mnie
zdziwiło to, że wszyscy byli tak bierni na oddziale i raczej nikt specjalnie
nie próbował się ustosunkowywać osobiście do zaistniałej sytuacji. W końcu
przerzuciłam ją przed siebie i przygniotłam kolanem, ręką ścisnęłam jej gardło:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jeśli się dowiem, że
masz cokolwiek wspólnego z Barodo albo Omally’m, zakończę twój marny żywot
jednym cięciem, zapamiętaj to sobie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Po raz pierwszy od
dawna w jej wzroku było coś… - prawdziwego, czego nie było już dawno,
prawdopodobnie po lekach którymi ktoś ją szprycował, bądź sama to robiła.
Puściłam ją i przeszłam pędem obok Asir’a. Ten jednak dołączył do mnie w długim
korytarzu:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Co ty robisz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ja? Nic, poza tym,
że ostatnio mało nie rozwaliłam swojej komórki, że przed chwilą roztrzaskałam
swój samochód a mój dom wygląda jak pobojowisko, to zupełnie nic nie robię.<br />
Kiedy spojrzałam w tak ukochane mi oczy – złagodniałam.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mam dosyć Asir,
puszczają mi nerwy, nie dam rady dłużej tak żyć.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dasz radę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Objął mnie a ja
przymknęłam oczy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Nie miałam podstaw
sądzić, że Linda ma cokolwiek wspólnego z Barodo czy Omally’m, a jednak coś w
jej zachowaniu przez cały czas mnie niepokoiło.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wertowałam akurat akta
w swoim gabinecie, kiedy Rolly porosił mnie o rozmowę, stanął w drzwiach i
spojrzał na bałagan na biurku:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Szukasz czegoś?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Odpowiedziałam
opryskliwie:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Próbuję tylko
zaprowadzić porządek, coś potrzebujesz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Możemy wypić kawę?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Kawę?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zapytałam zdziwiona.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- No wiesz taką czarną
substancję, którą zazwyczaj podają w kubku.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Bardzo śmieszne.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Muszę z tobą porozmawiać,
to ważne.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dobrze, skoro
musisz, to chodźmy stąd, bo i tak przeszła mi ochota na porządki.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Sądziłam, że
pojedziemy do jakiegoś baru, ale on chyba asekuracyjnie, zabrał mnie do siebie.
Gdy weszliśmy do domu, rozejrzałam się:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- W barze mają gorszą
kawę niż u ciebie?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zażartowałam,
popatrzył na mnie i uśmiechnął się. Zrobił kawę podczas gdy ja usiadłam w
salonie. Przyniósł dwa kubki, postawił je na stole i usiadł naprzeciwko.
Zapaliłam papierosa, i choć nie wiedziałam o co chodzi, czułam się podenerwowana.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Zatem co jest tak
ważne? O czym musiałeś tak pilnie porozmawiać?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Może o Ninie?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Poczułam jakby ktoś
zdzielił mnie cegłą w głowę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dlaczego nic nie
mówisz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Popatrzyłam na niego.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Asir nadał ci
uprawnienia Thorne’a tak?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Ten kiwnął głową.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Więc dlaczego mnie o
to pytasz skoro masz pełen dostęp do wszystkich danych?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Niektóre informacje
są bardzo zdawkowe, wiedziałaś, że Asir pociąga za prawie wszystkie sznurki?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Domyślałam się,
powiedział mi tyle ile mógł, wiesz doskonale, że nikt z nas nie znał składu
centrum.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ty znałaś.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie, nie znałam i
nie znam, nadano mi status utajnienia przed akcją w Libanie. Kryptonimem Nina
posługiwałam się do tej akcji. Nigdy więcej
nie musiałam go używać. Przez dwa lata rozwiązałam kilka poważnych
misji, Liban miał być ich uwieńczeniem. Wyznawcy Islamu bali się Niny,
kojarzyła im się z największym wcieleniem zła jakie mogło kiedykolwiek chodzić
po świecie w ludzkiej postaci. Centrum miało bardzo ambitne plany względem
mnie, ale okazało się, że mieliśmy wtyczkę, tą wtyczką był syn Daniels’a. To
przez niego to wszystko się stało i właśnie wtedy zdecydowali o utajnieniu
mnie. Wszystko co robiłam, miało na celu odseparowanie mnie od wcześniejszego
życia, miałam wtopić się w tłum do czasu, aż o mnie zapomną. Ale nie zapomnieli,
bo przypomniałam im się w czasie misji z Desperatem, na której rzekomo
zginąłeś. Nie od razu do tego doszli, dopiero po czasie odkryli ,że Nina i ja,
to ta sama osoba. Nie od razu wiązali te sprawy ze sobą, dopiero kiedy cię
pochowaliśmy, Colin odkrył, że Desperat był synem islamskiego przywódcy Omar’a
Raffi. Na pierwszej misji na którą mnie wysłali, zabiłam jego i wszystkich,
którzy przebywali z nim, wszystkich, oprócz jego syna, który w tamtym czasie
był skłócony z ojcem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wszystkich oprócz
Desperata?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Właśnie, kiedy
zabiłeś jego żonę, skupił się na tobie, ścigał cię latami, w końcu trafił na
twój ślad, w swoim amoku zapomniał o pomszczeniu ojca, bo uznał, że ślad po
mnie zaginął. Myślał, że cię zabił i kiedy przetrzymywaliśmy go u siebie, ktoś
kogo miał u nas, przekazał mu tą wiadomość.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Kto to był?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mąż Sue, Morou, ten
sam, który myślał, że mnie zabił. Resztę znasz, kiedy wróciliśmy wszystko
ruszyło lawinowo.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nigdy nie ciekawiło
cię jaki jest skład centrum?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Uśmiechnęłam się:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie i nie chcę tego
wiedzieć, jestem agentem, nigdy nie ciągnęło mnie do takiej władzy, bo wiem jak
trudne jest sprawowanie jej. Wymaga od człowieka najwyższego poświęcenia,
takiego, do którego ja nigdy nie byłabym zdolna. Asir robi wszystko żeby pomóc
mi przez to przejść i nie ważne jest dla mnie jaką funkcję sprawuje.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Gdyby nie Asir,
dzisiaj miałabyś inne życie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A może gdyby nie on,
nie miałabym żadnego?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tak łatwo mu
wybaczyłaś?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie miałam co mu
wybaczać, wiem jakim jest człowiekiem, wiem co robił, ale ze mną, był od początku
szczery i kiedy tylko sytuacja się wyklarowała, powiedział mi wszystko co mógł.
Jeśli zaufał ci na tyle, by wtajemniczyć cię w tą całą sytuację, to doceń to,
bo gdybym ja była na jego miejscu, to po tym wszystkim, chyba bym tego nie
potrafiła.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Rolly przeszył mnie
wzrokiem, po czym pochylił głowę:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Masz rację, wiele
razy cię okłamywałem, żałuję tego chociaż teraz jest już na to za późno.
Wydawało mi się, że nie mówiąc ci niektórych rzeczy zapewnię ci bezpieczeństwo,
ale skąd mogłem wiedzieć, że wiesz więcej ode mnie?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie mogłeś, wiem o
tym, ale teraz wszyscy jesteśmy w to zaangażowani i musimy współpracować
odkładając urazę na bok. Bez znaczenia jest już kto kim rządzi i kto nad kim
jest, nie warto się nawet nad tym zastanawiać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mówisz o zaufaniu?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Uśmiechnęłam się:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tak sądzę, może nie
wszystko jeszcze jest stracone szefie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Rolly roześmiał się.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A wiesz, że dopiero
teraz kiedy poznałem prawdę, rozumiem dlaczego nie chciałaś się ujawnić chociaż
mogłaś?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Mrugnęłam do niego:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Lubię jak odwalasz
za mnie brudną robotę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Pokiwał głową z
uśmiechem, bo właśnie tak to ujął, w którejś z rozmów ze mną.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Kiedy wróciliśmy na
oddział, był straszny popłoch, Colin przy monitorze krzyczał coś do słuchawki,
ludzie biegali a wielki plastikowy alarm mrugał na czerwono i wydobywało się z
niego głośne dudnienie. Podbiegliśmy szybko do Colin’a:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Gdzie jest Asir?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wyszedł przed
godziną.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Kiedy to się
zaczęło?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Piętnaście minut
temu, system wariuje, ktoś podłączył się pod główny obwód.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mają pod kontrolą
nasz system?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mają pod kontrolą
system na farmie, wpięli się w gniazdo i nie mogę tego zatrzymać, zegar tyka a
tam jest uwięziona chyba setka ludzi.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Kogo mamy na farmie?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zapytałam:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Cole’a i Seth’a.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzałam na
Rolly’ego:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jadę tam.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie, zaczekaj, może
jemu właśnie o to chodzi, żeby cię tam ściągnąć.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mam gdzieś o co mu
chodzi, co drugi dzień buszuje po moim domu i jakoś mnie nie zabił, co gorszego
może zrobić?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Rolly dalej patrzył
poważnie, teraz i Colin spojrzał, a ja dostałam oświecenia:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Chce wysadzić stu ludzi?
Za co?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Colin spuścił głowę a
ja poczułam, że wszystko w środku mi się gotuje:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Czy Seth i Cole są w
środku?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Niech wracają.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Próbowałem go
zatrzymać, ale powiedział, że znajdzie sposób.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Kogo?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Colin milczał.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Pytam kogo
próbowałeś zatrzymać?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Cole’a, w środku
jest Carrie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Popatrzyłam na
Rolly’ego a ten powiedział:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jeśli Cole wejdzie
do środka, zginie razem z nimi.<o:p></o:p></i></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<i>Zapadła cisza a wszyscy popatrzyli na siebie.<o:p></o:p></i></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-74104814398241127652014-02-24T06:28:00.000-08:002014-02-26T10:15:51.219-08:00Rozdział X<div class="MsoNormal">
<b><i>X<o:p></o:p></i></b></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Usiadłam na łóżku
bezsilnie. Przełknęłam ślinę i przez moment zdawało mi się, że z tej właśnie
bezsilności rozpłaczę się, ale wtedy zadzwonił telefon. Odebrałam nie patrząc
na wyświetlacz:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Halo?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Powiedziałam
spokojnie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Podoba ci się?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Nie wiem dlaczego, ale
nawet nie pokusiłam się o to by wstać i chociażby spojrzeć przez okno czy nie
ma go gdzieś w pobliżu. Z drugiej jednak strony wyczuwałam, że jest gdzieś
blisko i nie musiałam sprawdzać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Czego chcesz ode
mnie ty chory sukinsynu?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ciebie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nigdy nie będziesz
mnie miał.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- I tu się mylisz, ja
już cię miałem a teraz kwestią czasu jest kiedy sama do mnie przyjdziesz, jak
tam głowa? Wciąż boli?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Roześmiał się, że też
o tym nie pomyślałam, rzeczywiście od pewnego czasu bolała mnie głowa i to…,
zaraz, zaraz, …od dnia, w którym wstrzyknął mi to świństwo. Sądziłam, że to był
tylko środek paraliżujący, tymczasem…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie wiem co mi
wstrzyknąłeś, ale jeśli chcesz, to możesz mnie wykończyć, zrobisz mi tylko
przysługę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Właśnie o tym
pomyślałem, ale dosyć już ode mnie dostałaś, mogłaś być dzisiaj już moją żoną,
mogłaś mieć wszystko.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wiesz co? Cieszę
się, że do tego nie doszło.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Rzuciłam telefonem,
ręce mi się zatrzęsły, co on sobie myślał? I czego naprawdę chciał? Zemścić
się? Bo gdyby chciał mnie zabić, mógł zrobić to dawno temu. Potrzebował mnie
żywej, tylko nie miałam pojęcia do czego i chyba nawet nie chciałam tego
wiedzieć.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Siedziałam tak jeszcze
przez chwilę i wtedy usłyszałam trzask, nie wiedziałam skąd dobiegł, mój oddech
stał się niemiarowy, zacisnęłam pistolet w dłoni i powoli skierowałam się do
łazienki, otworzyłam ją, po czym szarpnęłam za zasłonkę prysznica. Nikogo nie
było, więc obróciłam się i podeszłam do garderoby, ale po otwarciu okazało się,
że i ona jest pusta. Nie pozostało mi nic innego jak zejść na dół i tego
właśnie najbardziej się obawiałam. Chwyciłam się poręczy przy schodach i
wolnymi krokami zaczęłam schodzić w dół. Czułam na sobie czyjąś obecność, ale
nie potrafiłam nikogo zlokalizować. Otwierałam drzwi, jedne po drugich, ale
nic, a jednak nie mogłam pozbyć się wrażenia, że nie jestem sama. Drzwi od
tarasu były lekko uchylone, ale znowu coś stuknęło. Weszłam szybkim krokiem na
górę i spojrzałam na łóżko. Leżała na nim wyraziście granatowa sukienka –
dokładnie ta sama, którą ubrałam na pierwsze spotkanie z Barodo, kiedy to
miałam go olśnić. Skąd ją wziął? Przecież cała garderoba, którą miałam zorganizowaną
na wyjeździe należała do oddziału, czy i tam się zakradł? Przełknęłam ślinę i
kolejny trzask. Miałam wrażenie, że zaczynam wariować. Znowu zbiegłam po
schodach i dalej nikogo nie widziałam, ale drzwi tarasowe, które jeszcze chwilę
temu były otwarte, teraz były zamknięte a przecież na dworze nie wiało.
Podeszłam bliżej i kiedy chciałam chwycić za klamkę, ktoś niespodziewanie
chwycił mnie w pół przypierając do ściany. Pistolet wypadł mi z ręki a Barodo
trzymając mnie od tyłu, przyparł moją twarz do ściany. Jego ręce czułam
wszędzie a trzymał mnie tak mocno ,że nie mogłam się wyswobodzić z jego
uścisku. Serce biło mi takim tempem, że nie mogłam złapać tchu, za każdym razem
kiedy choć odrobinę się szarpnęłam, czułam okropny ból głowy, zupełnie jakby
nadmiar adrenaliny go potęgował. Zaczął całować mnie po ramionach, czułam do
niego takie obrzydzenie, że nie potrafiłam go nawet opisać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Pamiętasz to
jeszcze?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wyczuwałam jego
podniecenie moim ciałem a to jeszcze mocniej odpychało mnie od niego:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jasne, że pamiętasz,
żebyś wiedziała ile razy siedziałem w twojej sypialni i patrzyłem jak śpisz,
nie zawsze był to spokojny sen, o czym śniłaś?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Naprawdę chcesz
wiedzieć?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Mój głos był ledwo
słyszalny a na dodatek zagłuszał go dyszący głos Barodo.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wiesz, że chcę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Śniłam o tym, jak
wbijam nóż w twoje serce.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Szarpnął mnie za
włosy:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie igraj ze mną, bo
czasami mogę przestać być sentymentalny i zapomnę jaka byłaś dobra w łóżku.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Ścisnął mocniej moje
uda, poczułam ból na szyi, to jego zęby w odruchu podniecenia przygryzły moją
skórę na szyi. Barodo należał do tych mężczyzn, którzy traktowani przez kobietę
obcesowo, jeszcze bardziej jej pożądają. Syknęłam odruchowo, wiedziałam, że
jeszcze kilka dosłownie sekund i wejdzie we mnie i właśnie wtedy przez szybę
mignęły światła nadjeżdżającego samochodu. Wyrwałam się a on uciekł drzwiami
tarasowymi, rzucając w biegu:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Do następnego
spotkania.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wybiegł, schyliłam się
po pistolet i wybiegłam za nim strzelając, ale zniknął w ciemnościach.
Obróciłam się i weszłam wprost na Rolly’ego, aż podskoczyłam. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Kylie, co tu się
stało?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Ale nie mogłam wydusić
z siebie słowa, zamiast tego przyłożyłam głowę do jego klatki piersiowej i
modliłam się o to, by mój oddech się uspokoił. Poczułam jak mnie obejmuje i
gładzi moje włosy, równocześnie sięgając po telefon:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Colin, przyślij
grupę do Kylie i ściągnij Gina.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Huczało mi w głowie, w
uszach miałam jeden pisk.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Kylie mów do mnie,
co się dzieje.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Ale ledwo mogłam
wydobyć z siebie głos:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Barodo, wstrzyknął
mi coś razem z tym środkiem paraliżującym, moja głowa.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Nogi mi się ugięły,
Rolly wziął mnie na ręce i wniósł do domu, położył mnie na kanapie i usiadł z
boku. Rozejrzał się po salonie i zobaczył kwiaty. Ścisnął moją rękę, byłam
świadoma, ale zaczynałam majaczyć i ten ból głowy, zamiast słabnąć, był coraz
silniejszy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mów do mnie, Kylie…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Ale wzrok zaczynał mi
uciekać, słowa zaczynały się plątać w nieznanym nikomu bełkocie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Cholera! Nie teraz!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Szarpnął mnie mocniej.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Kylie nie zamykaj
oczu, musisz mówić.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Rolly zrobił się
nerwowy i właśnie wtedy z rozmachem otworzyły się drzwi. Do domu wbiegli agenci
a na ich czele Gino i zaraz za nim Jesse. Gino ukucnął przy mnie i rozszerzył
mi oczy, Rolly spojrzał na niego:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Co to za świństwo?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie wiem, ale zaraz
będzie tu Asir, on będzie wiedział, na razie podam jej sole i podłączę detoks.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzał na zegarek a
Jesse rozejrzała się dookoła:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jezu, przecież on ją
wykończy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Gino spojrzał na
Jesse, po czym podłączył kroplówkę, w którą zaczął wstrzykiwać jakieś płyny.
Rolly spuścił głowę i usiadł na ławę przy kanapie, wtedy z góry zeszła Kim i
popatrzyła na niego:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Łóżko jest całe w
płatkach róż, jest tam też sukienka z akcji, na ziemi leży rozbity telefon,
dlatego nie mogliśmy się dodzwonić, co z nią?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Rolly kiwnął głową na
nie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Czekamy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Na co?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Na Asir’a.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A co on pomoże?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wtedy usłyszeli jego
głos:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Zdziwiłabyś się.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Podszedł szybkim
krokiem do mnie, Gino ustąpił mu miejsca, ale nadal kucał przy łóżku. Asir
rozchylił mi usta i przejechał po moim języku jakimś papierkiem lakmusowym, ten
zrobił się pomarańczowy, spojrzał na Gina:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Floratyzyna.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Rolly popatrzył na
niego:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jak to działa? <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jej stężenie
podwyższa się wraz ze wzrostem adrenaliny i powoduje ból głowy, z kolei zbyt
szybkie uwolnienie tego z organizmu, kiedy człowiek jest zdenerwowany, osłabia
organizm do granic możliwości.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jezu takie techniki
stosowaliście w Mosad’zie? Po co?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zapytała Kim, Asir
spojrzał na nią.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Najpierw
osłabialiśmy więźniów by ból powodował u nich strach i by składali zeznania,
kiedy nie chcieli, elektrowstrząsami prowokowaliśmy podwójne wydzielanie
adrenaliny i tym samym ból głowy, to była bardzo skuteczna metoda.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Właśnie widzę,
jesteście sadystami czy ludźmi?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie ja jej to
podałem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzał poważnie,
otworzył pudełko z którym przyszedł. Było wielkości zeszytu a w środku
znajdowały się przeróżne ampułki, wyjął jedną z nich i spojrzał na Gina:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Odłącz kroplówkę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Gino posłusznie wyjął
wenflon, Asir wziął do ręki strzykawkę i naciągnął płyn, wyprostował moją rękę
i wbił igłę prosto w żyłę. Kiedy to zrobił, ściągnął mnie z łóżka:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- No dalej skarbie.
Gino pomóż mi.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jest nieprzytomna.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Za chwilę się
ocknie, ale musi to rozchodzić, inaczej antidotum się nie rozejdzie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Skoro tak
twierdzisz.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Oboje chwycili mnie
pod ramie i zaczęli prawie, że przeciągać mnie po pokoju, w końcu otworzyłam
oczy, byłam jak zaspana. Choć jeszcze niepewnie, ale czułam, że stoję na
własnych nogach i o własnych siłach, ale w głowie, miałam jedną wielką dziurę.
Spojrzałam na Asir’a:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Witamy w świecie
żywych.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Co się stało?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Zasłabłaś.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzałam niepewnie
na Rolly’ego i resztę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jak się czujesz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dochodzę do siebie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Asir kiwnął głową i
wyprowadził mnie z domu. Nad ranem pojechał do Rolly’ego, by wreszcie ustalić
plan działania, była też Kim i Gino. Ostatnimi czasy nawet strach było
rozmawiać normalnie na oddziale:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Można jej to
odstawić?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie od razu, zresztą
jeśli to zrobimy, może stać się nieprzewidywalna, a ja muszę znać jej dojścia.
Jedna z tych substancji jest bardzo podobna składem do tej, którą Barodo
zaaplikował Kylie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Czy z Kal już będzie
wszystko w porządku?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zapytała poważnie Kim:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Musi rozruszać
kości, ale bez obaw, nic jej nie grozi.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jakoś ci nie wierzę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Chyba nie masz
wyboru.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Odpukać gdy wstałam,
nie odczuwałam bólu głowy, który w ostatnim czasie mi towarzyszył, nadal jednak
byłam jakaś nieprzytomna. Podeszłam do stolika, na którym stała butelka wody .
Odkręciłam butelkę i nalałam wody do szklanki. Zerknęłam na nocny stolik,
leżała na nim komórka, moja komórka. Podeszłam do okna, które wychodziło prosto
na ulicę. Zerknęłam na nią i zobaczyłam Barodo, szklanka wypadła mi z ręki,
spojrzałam powtórnie i naprawdę nie wiem czy był to jedynie wytwór mojej chorej
wyobraźni, czy jeszcze nie doszłam całkowicie do siebie, ale w miejscu w którym
zdawało mi się, że dosłownie przed sekundą stał, nie było nikogo. Wróciłam na
łóżko, skuliłam się i pamięcią sięgnęłam do czasów, kiedy poznałam Barodo.
Przypomniałam sobie nasz taniec, spacer po plaży aż myślami doszłam do dnia, w
którym pobił mnie i zgwałcił.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>W czasie kiedy ja
leżałam na łóżku, Asir siedział przy komputerze w gabinecie operacyjnym. Nikt z
niego nie korzystał, chyba, że Herlow miał jakąś pilną sprawę i wzywał do
siebie dowódców. Asir był podłączony pod sieć Mosadu i rozmawiał z kimś przez
telefon po angielsku.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Sprawdź to dla mnie
Mohit, będę czekał, tak to bardzo pilne, przygotuję ich. Dobra, odezwę się
wkrótce.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Ledwo rozłączył się,
do gabinetu wszedł Herlow.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Asir, mogę ci zająć
chwilę?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jasne.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Asir odruchowo
podniósł się z fotela, ale Herlow ruchem ręki pokazał, że ma usiąść z powrotem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dajmy spokój z
oficjalnymi ceregielami.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Usiadł w fotelu
naprzeciwko. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Masz jakieś wieści
od swoich ludzi?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Są w pogotowiu,
przechodzimy na plan B.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wiesz, że Barodo tak
łatwo nie odpuści, nikt nie zna go tak dobrze jak ty.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie damy mu się
zaskoczyć.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Przyjaźniliście się.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- To było dawno temu,
z doświadczenia wiem, że nie mogę się opierać na starych przyjaźniach.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Widzę, że wyjaśniłeś
sprawę z panią Hopper?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Asir spojrzał na
niego.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Przepraszam.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Poprawił się Herlow.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Santadio.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>-Wyjaśniłem,
wiedziałeś prawda?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wszyscy
wiedzieliśmy, dlatego mieliśmy do wyboru, albo on, albo ona. Poniekąd
przyzwoliliśmy jej na to i zatuszowaliśmy sprawę, bo wybór padł na nią. Ale nie
po to przyszedłem aby wspominać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A po co przyszedłeś?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dwa dni temu Rolly
kazał Colin’owi nadać mu uprawnienia Thorne’a.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Zatem wie o poziomie
dziesiątym?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Herlow skinął głową.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jak dużo wie?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Na razie niewiele,
ale to tylko kwestia czasu, ty musisz zdecydować, który status jawności ma
nabyć, będzie drążył, bo chodzi o Kylie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wiem, ale mimo moich
uprzedzeń, to jeden z nielicznych ludzi, którym mogę zaufać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A więc zajmij się
tym, ja przez tydzień będę w centrum, muszę dołączyć do Geoge’a zanim za dużo
namiesza. Miej rękę na pulsie a w razie czego wiesz jak sicze mną kontaktować.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Asir kiwnął głową a
Herlow wstał i wyszedł. Asir chwilę jeszcze posiedział przy biurku, po czym
zrobił to samo.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Carrie i Cole ćwiczyli
na sali, pośród kilku innych agentów. Carrie miała nabrać wprawy, gdyż
zamierzaliśmy ją wysłać na najbliższą akcję. W którymś momencie Carrie
spoważniała, Cole uniósł brwi i popatrzył na nią, a ta jak zahipnotyzowana
zapatrzyła się na Jesse, która razem z Gino walczyła z nożem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Carrie?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Cole podszedł bliżej i
dotknął jej ramienia, ta aż odskoczyła:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Hej, co się dzieje?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nic, możesz mnie
tego nauczyć?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Czego konkretnie?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Walki nożem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Uśmiechnął się:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Niestety nie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dlaczego? Nie
chcesz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie, nie dlatego, że
nie chcę, ale to nie moja działka, nie potrafię posługiwać się nożem tak jak
Jesse.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Myślałam, że równo
was szkolą.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Ten uśmiechnął się:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jesse to stara
szkoła, ja byłem szkolony gdzie indziej.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Opowiedz mi o tym,
możesz? Czy to też ściśle tajne?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jesteś w końcu
agentem, chodź, zwijajmy się stąd.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Prosto z oddziału
pojechali na plażę na spacer. Carrie z niejasnych dla mnie powodów, była bardzo
ciekawa wszystkiego co było związane z pracą na oddziale i szkoleniami agentów.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Pochodzimy z różnych
środowisk, ja zostałem zwerbowany przez inną jednostkę, niektórzy, tak jak
Jesse, byli szkoleni przez agentów Centrum. Tam każdy z nich specjalizował się
w czymś innym, dlatego ich zespoły szturmowe były takie doskonałe. Kiedy
trafiłem do agencji, Jesse już tam pracowała. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A Kylie?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Uśmiechnął się:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Co Kylie?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ona też jest ze
starej szkoły prawda? To widać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Przykro mi, ale na
temat Kylie nie mogę z tobą rozmawiać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Rozumiem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie to, że nie chcę,
po prostu jest w tej chwili jednym z dowódców, a ci mają niejawny status.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Co to znaczy?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Że o ich przeszłości
nie możemy rozmawiać, ale jeśli chcesz, to sama ją zapytaj, jeśli ona ci powie
to ok.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie, nie trzeba.
Mogę cię o coś zapytać?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Pytaj, jeśli to nie
jest związane z Kylie, to ci odpowiem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dlaczego jesteś sam?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>A jednak, pomyślał
Cole, że niestety miało to coś wspólnego ze mną. Uśmiechnął się do niej.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nigdy nikogo nie
kochałeś?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Kochałem, raz…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Przez chwilę Cole
pomyślał o mnie, ale zaraz potem ocknął się i spojrzał na nią.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- I co się stało? Nie
dogadywaliście się?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie, to nie to.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Więc co?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nigdy nie
powiedziałem jej co czuję.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dlaczego?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Bo kochała innego.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Przykro mi.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Może i dobrze się
stało.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dlaczego?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Bo spotkałem ciebie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Carrie uśmiechnęła
się, ale jakoś tak nienaturalnie. Nic jednak nie odpowiedziała, tylko poszli
dalej w stronę pomostu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Kiedy Brian i Willy
weszli do domu, Vicky akurat biegała na bieżni w salonie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Cześć chłopaki.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Cześć.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Odpowiedzieli
wspólnie, Willy spojrzał na Brian’a:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Daj mi dziesięć
minut.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jasne.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Odpowiedział i
rozsiadł się w salonie. Skrzywił się widząc wysiłek Vicky:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie rozumiem, co
jest z wami kobietami? <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jak to?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie wiem czy to
jakaś epidemia dwudziestego pierwszego wieku czy po prostu przekwitanie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Uważaj młodzieńcze,
bo zrobię się nieprzyjemna.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Może po prostu
zacznij biegać z Kal, co?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie, jej kondycji
długo nie będę jeszcze miała.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Od czegoś trzeba
zacząć.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Vicky zeszła z bieżni
i usiadła obok Brian’a.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jak ona się czuje?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wygląda na to, że
dobrze.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A jak jest naprawdę?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Brian pokręcił głową.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Myślę, że nie jest
dobrze.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ostrzegała, że teraz
będziemy widywać się rzadziej, ale nie jestem pewna, czy to jest dobre. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Szczerze to ja też
nie. Może pogadam z Asir’em i jakoś odciągniemy ją od tego maniaka co?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Obiecujesz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Obiecuję, czego to
się nie robi dla kochanej cioteczki.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Uśmiechnął się szeroko
a Vicky puknęła go łokciem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Asir długo nie wracał,
więc w końcu wybrałam się na spacer. Byłam przekonana, że on uznał by to za
nieodpowiedzialne i lekkomyślne, ale może ja właśnie taka byłam – nierozsądna.
Skręciłam w wąską uliczkę prowadzącą do mojego domu i wtedy zadzwoniła moja
komórka. Tym razem jednak spojrzałam na wyświetlacz, to był Tony. Uśmiechnęłam
się do siebie, bo dawno już się nie widzieliśmy, ale to wszystko dlatego, że
wyjechał promować swoją nową książkę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tony? Już myślałam,
że o mnie zapomniałeś.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Gdzieżbym mógł.<o:p></o:p></i></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<i>Usłyszałam śmiech i
zdrętwiałam – to był on – Barodo. Telefon wypadł mi z dłoni a ja obejrzałam się
nerwowo za siebie. Ulica była zupełnie pusta, jakby nikt na niej nigdy nie
mieszkał.<o:p></o:p></i></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-74705915506743616062014-02-23T10:36:00.000-08:002014-02-25T09:25:30.285-08:00Rozdział IX<div class="MsoNormal">
<b><i>IX</i></b><i><o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Tego dnia chyba nie
tylko ja zmagałam się ze swoim nieustającym morale. Asir zaszył się gdzieś i
nie miałam pojęcia gdzie go szukać. Coś jednak instynktownie pchało mnie do
mojego klubu i rzeczywiście – był to strzał w dziesiątkę. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Kiedy weszłam –
siedział przy barze i popijał whisky. Joe od razu przywitał mnie wzrokiem.
Podeszłam i usiadłam przy nim, uśmiechnął się:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Cześć piękna,
postawić ci drinka?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie trzeba.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wzięłam jego szklankę
i przesunęłam butelkę, by nie mógł po nią sięgnąć.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Pomogę tobie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- I taki właśnie jest
z tobą problem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wypiłam do dna i aż
poczułam pieczenie w przełyku, otrząsnęłam się a Asir wygiął usta w
zarozumiałym uśmiechu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mówiłem, że alkohol
nie jest dla dzieci.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zbyłam go uśmiechem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Więc powiesz mi?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Co?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- No jaki jest ze mną
problem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Taki, że zanim
pojawiłaś się w moim życiu, świetnie radziłem sobie w każdej sytuacji.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Myślałam, że dalej
sobie świetnie radzisz.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- To prawda, ale
częściej niż kiedyś, zaczynam rozpatrywać moralne strony wszystkich misji.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- I to twoim zdaniem
jest złe?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- To nie jest złe, ale
mi przeszkadza.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Uśmiechnęłam się pod
nosem a on spojrzał na mnie z zaciekawionym wzrokiem:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nad czym tak
główkujesz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Zastanawiam się, ilu
jeszcze rzeczy o tobie nie wiem, dzisiaj byłam pod wrażeniem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Nic nie odpowiedział,
tylko spojrzał na mnie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Chodź, odwiozę cię
do domu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Przez chwilę jeszcze
się ociągał, w końcu jednak podniósł się ze stołka na którym siedział.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Więc chodźmy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Uśmiechnęłam się do
niego i wyszliśmy z klubu. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>W tym czasie na
oddziale, Linda stała zniecierpliwiona pod gabinetem zabiegowym, akurat mijał
ją Gino.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Linda? Potrzebujesz
czegoś?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tak, cholerny Asir,
wczoraj mnie opatrywał, ale rana zaczęła się paprać a tu jak na złość nikogo nie
ma.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Gino wyjął klucz i
otworzył drzwi od gabinetu, wskazał ręką by weszła do środka. Uczyniła to co
prawda z wielkimi oporami, ale w końcu weszła i usiadła na kozetce. Gino
podszedł do niej i zaczął odwiązywać bandaż. Wiedział doskonale, że w ranie
Lindy znajduje się polimer i to prawdopodobnie przez to rana się nie goi. Asir
wiedział co robi, bo nawet gabinet kazał zamknąć na ten dzień, a grupę medyków
wyrzucił na drugie piętro, o czym Linda oczywiście nie wiedziała. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Muszę oczyścić ranę,
wygląda na to, że wdało się zakażenie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Gino zaczął oczyszczać
ranę, po czym wykorzystał chwilę nieuwagi Lindy i wyjął polimer pincetą. Włożył
ostrożnie do szkiełka, po czym wsunął szkiełko do kieszeni spodni.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Długo jeszcze?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zapytała
niecierpliwie, była jakoś dziwnie niespokojna. Gino popatrzył na nią.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Strasznie ci się
spieszy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A żebyś wiedział,
umówiłam się, wyobraź sobie, że mam swoje życie poza pracą.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wcale w to nie
wątpię, kim jest ten szczęściarz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dlaczego cię to
obchodzi?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Gino uśmiechnął się.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Staram się być miły.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Niepotrzebnie, nie
nabierzesz mnie, nikt kto współpracuje z Kylie, nie jest dla mnie miły
bezinteresownie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jesteś uprzedzona i
tyle.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Skończyłeś?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tak.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zeskoczyła z kozetki i
wyszła bez słowa. Gino uniósł brwi i sięgnął do kieszeni po szkiełko. Wyszedł z
zabiegowego i poszedł do J.T:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jak leci?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mam polimer, zajmiesz się tym?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jasne.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Dał szkiełko J.T, a
ten wziął je od niego:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Kto obserwuje Lindę?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ray i Pit.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Gino kiwnął głową.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Coś nie tak?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie w porządku, ale
coś dziwnie nerwowo na mnie reagowała.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>J.T uśmiechnął się:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A dziwisz się?
Przecież to twoja dziewczyna ją tak urządziła.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Też racja. Dobra,
będę pod komórką, w razie czego dzwoń.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Hej Gino, a co z
Asir’em? Słyszałem, że dał popis.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Musiałbyś go
widzieć, mi się też zagotowało, ale…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mosad ma inne
techniki.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Skuteczniejsze jak
widać. Trzymaj się.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Gino jakby się
zamyślił, ale wyszedł z oddziału, J.T spojrzał na szkiełko z polimerem i
poszedł na tzw. tyły, by sprawdzić poziom toksyn.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>W tym czasie Rolly
siedział w swoim gabinecie przy komputerze. Z boku tliło się małe światło,
Rolly wbił hasło NINA, ale wyświetlił się napis:<b> podaj kod utajnienia dla poziomu dziesiątego.</b> Oparł się o fotel,
po czym powiedział do słuchawki:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Colin…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tak?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wejdź do mnie,
zabierz ze sobą klucz.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Idę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Klucz Colin nosił
zawsze na szyi i jak już kiedyś wspomniał, nigdy go nie ściągał. Po chwili
zjawił się w gabinecie Rolly’ego, a ten od razu spuścił rolety, Colin spojrzał
zdziwiony:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Stało się coś?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Sprawdź kto ma
uprawnienia dziesiątego sektora.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Colin popatrzył na
niego, bo od razu zorientował się, że sprawa jest poważna.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Moment.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zaczął stukać coś na
klawiaturze:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tylko trzy osoby.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jakie?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Thorne, Kylie i
jedna utajniona osoba.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jaka?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie widzę, jest
tajna.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- To ją odtajnij.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Colin westchnął,
chwilę jeszcze coś wstukiwał, w końcu spojrzał na Rolly’ego:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Asir.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jaki Asir ma status?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Moment…, mam –
założyciel.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Rolly skinął głową.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Przerejestruj
uprawnienia Thorne’a.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Na czyje polecenie?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzał na niego:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Moje.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Colin kiwnął głową, ściągnął
klucz dostępu – magnetyczny, po czym przyłożył go do czytnika. Po chwili wstał,
założył z powrotem klucz na szyję i spojrzał na Rolly’ego:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Gotowe, jeszcze mnie
potrzebujesz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Colin wyszedł z
gabinetu a Rolly usiadł z powrotem we fotelu. Wbił coś na klawiaturze i zaczął
czytać, kiedy skończył, oparł się na fotelu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Późnym wieczorem
usiadłam we fotelu w salonie Asir’a,
popijając lampkę wina. Patrzyłam w kominek i strzelające skry, przypomniałam sobie scenę
z mojego szkolenia kiedy mnie po raz pierwszy rekrutowano, a potem zobaczyłam
twarz rozwścieczonego Asir’a na ostatniej akcji. Miałam przeczucie, że sposób w
jaki się zachował był podyktowany moją osobą. Nie byłam tylko pewna dlaczego?
Czegoś mi nie mówił, tylko co to było? Poszłam do góry do jego sypialni, spał.
Podeszłam do łóżka i popatrzyłam na niego. Wyglądał tak spokojnie. Nie wiem
dlaczego, ale poczułam ogromną ochotę na to, by znaleźć się bliżej niego. Położyłam
się ostrożnie obok, ale ledwo moja głowa dotknęła poduszki, a on już wyczuł
moją obecność. Instynktownie objął mnie ręką i przycisnął do siebie, chociaż
nawet nie otworzył oczu. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Kolejnego ranka
przebudziły mnie czułe pocałunki, uchyliłam oczy i zobaczyłam nad sobą Asir’a,
uśmiechnęłam się:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A ty już?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Co?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zatopił swoje usta w
moich tak, że nie mogłam nic powiedzieć, w końcu je oderwał i spojrzał mi w
oczy:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nadal jestem na
ciebie zła, nie myśl, że mi przeszło.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wiem, że nie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Dalej kontynuował
całowanie mnie i jeździł językiem od mojego dekoltu aż po brzuch, po czym z
powrotem jego twarz znalazła się nad moją. Popatrzyłam na niego:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Porozmawiaj ze mną.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Rozmawiam.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie mówię o języku
ciała.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ale ten jest
najwymowniejszy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Asir…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Przytrzymałam mu
głowę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wiem, że coś przede
mną ukrywasz.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>W końcu westchnął
ciężko i popatrzył mi w oczy, miałam wrażenie, że świdrował mnie wzrokiem na
wylot:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Więc pytaj.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Co się stało kiedy
byliśmy na misji w Bośni?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A co się miało stać?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie pogrywaj ze mną,
wiesz dobrze o czym mówię, widywałam cię w różnych stanach, w takim, nie
widziałam cię nigdy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Podniósł się
uwalniając mnie spod swojego ciężaru ciała.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Posłuchaj, już ci
kiedyś mówiłem, że nie jestem wylewny, wielu rzeczy też ci nie mówię, bo po
prostu nie mogę. Szkolono nas w różnych dziedzinach, ale zawsze miałem swoje
zasady i nie mam ani szacunku, ani litości dla ludzi, którzy w tak perfidny
sposób zachowują się w stosunku do płci przeciwnej. Są pewne normy tak?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Akurat my rzadko je
uznajemy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ale to nie oznacza,
że one nie istnieją i jeżeli kobieta mówi nie, to należy to uszanować. Tak mnie
wychowano i zabiję każdego, kto naruszy tą zasadę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dlatego zaplanowałeś
akcję ratunkową w Libanie?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dlaczego zawsze
musisz drążyć?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Bo to dla mnie
ważne, pamiętam, że byłam w helikopterze po tym jak Rolly mnie wyniósł,
pamiętam to jak przez mgłę…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Głos mi się zatrząsł a
Asir spojrzał na mnie poważnie:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ale słyszałam drugi
śmigłowiec i głos w radiu…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zaczęłam sobie
przypominać ten dzień i zdarzenia z chwili, w której zostałam uwolniona, Asir
zacisnął szczękę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Głos w radiu…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Powtórzyłam i spojrzałam
na niego, on zrobił to samo i jego oczy zrobiły się dziwnie szklane:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wysadzić wszystko i
wszystkich…, to był twój głos.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Asir spuścił głowę,
ale po chwili podniósł ją do góry by okazać, że nie ma wyrzutów sumienia z tego
powodu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jak już mówiłem,
tacy ludzie, nie zasługują na łaskę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wstał a ja nadal
siedziałam na łóżku, rozłożył ręce jak wtedy po bankiecie, kiedy to po raz
pierwszy mnie pocałował i nie wiedział jak zareaguję:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- No śmiało, możesz
mnie nazwać bandytą, możesz mnie za to nienawidzić, ale gdyby teraz miała miejsce taka sama sytuacja, wydałbym ten sam
rozkaz.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wstałam z łóżka i
podeszłam do niego blisko. Asir uniósł brwi czekając na moją reakcję, ale ja
zamiast krzyczeć czy spoliczkować go, zbliżyłam się do niego i złożyłam na jego
ustach pocałunek. Uśmiechnął się:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A to za co?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Teraz i ja
uśmiechnęłam się do niego:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Za to, że zwróciłeś
mi godność.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Tego się nie
spodziewał z moich ust, chciałam iść do łazienki, ale kiedy odwróciłam się,
pociągnął mnie z powrotem i zaczął całować.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Kiedy weszliśmy na
oddział, od razu podszedł do nas Gino i szepnął do Asir’a:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mamy polimer.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Ten uśmiechnął się.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wow, to znaczy, że
zrobiłeś jej dobrze? Jak było?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Roześmiał się a Gino
pokręcił głową.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Starałem się być
miły, ale najwyraźniej nie mam tego czegoś co ty, bo syczała na mnie jak żmija.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Zdradzę ci
tajemnicę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- No…?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Bo to jest żmija.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Znamy już wyniki?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wtrąciłam się w końcu
w ich konwersację.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Będą lada moment.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Ledwo to powiedział a
minęła nas Linda, puszczając oko do Asir’a. Gino skrzywił się z niezadowolenia
i spojrzał na nas:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dlaczego kobiety
wolą drani?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Teraz i mnie to
rozbawiło:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mnie nie pytaj, ja
kocham tylko ciebie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wiesz co? Ja od
samego początku wiedziałem, że jesteś najlepszą laską na oddziale.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Słyszałeś?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzałam na Asir’a a
Gino mrugnął do mnie:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie muszę słyszeć,
ja to wiem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- I tego się trzymaj.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>W południe Jesse
pojechała do Vicky. Ta otworzyła jej w stroju sportowym, Jesse spojrzała na nią
bez przekonania i weszła do środka:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Coś mnie ominęło?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Postanowiłam się za
siebie wziąć.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- To znaczy?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Muszę schudnąć,
widzisz moje uda.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Widzę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A te nadmiary
tłuszczu?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Jesse parsknęła
śmiechem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Poczekaj, tylko
wezmę lupę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie kpij, kiedy
kobieta dostaje siwe włosy i jest po czterdziestce, to faceci zmieniają ją na
nowszy model, kiedy facet jest po czterdziestce i zaczyna siwieć, mówi się, że przystojnieje.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tak, już to kiedyś
słyszałam, czy ty masz jakieś fobie?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A ty byś nie miała?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A wiesz, że jakoś
nie mam?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- No i nic dziwnego bo
masz figurę modelki a ja? Te wałki tłuszczu…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Jesse nie dała jej
dokończyć.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jesteś chora,
zamiast kuracji odchudzających i tych wszystkich świństw, radzę ci się
rozejrzeć za dobrym terapeutą.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie wiesz o czym
mówisz.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ja nie wiem,
pochwaliłaś się już Kal?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie było kiedy, ale
dzwoniłam do Meg i stwierdziła, że to fajny pomysł.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Vicky, Meg to twoja
młodsza siostra, co ci miała powiedzieć? Posłuchaj…, a może przyczyna leży
zupełnie gdzie indziej co?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Niby gdzie?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ile lat jesteście z
Seth’em po ślubie?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Osiemnaście.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A widzisz? I masz
odpowiedź, gdybyś miała odrobinę godności, to po dziesięciu sama byś odeszła, a
wtedy dzisiaj nie musiałabyś się wyginać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wiem, że jesteś
przeciwnikiem małżeństwa, ale…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie ma ale, kobiety
po ślubie głupieją ,nagle zbiera im się na zazdrość i próbują się na siłę
zmieniać, to chore. Urodziłaś Will’ygo kilka lat przed ślubem i co? Źle ci
było?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Kiedyś zmienisz
zdanie, zobaczysz.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- I ty mnie do tego
przekonasz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Uśmiechnęły się do
siebie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A masz wątpliwości?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie, akurat w tej
jednej kwestii nie będę się spierała, bo wiem, że i nieboszczyka przekonałabyś,
że dalej żyje.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- O tuż to.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Kiedy Colin przyszedł
z wynikami, akurat byliśmy z Asir’<st1:personname productid="em u Rolly" w:st="on">em
u Rolly</st1:personname>’ego.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Są wyniki.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Podszedł do Rolly’ego
i położył przed nim tablet, ten zerknął, po czym oddał tablet Asir’owi. Już
miałam pytać skąd ta dobra komitywa między nimi, ale ugryzłam się w język, bo
pomyślałam sobie w duchu, by trwała jak najdłużej.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- I co?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Porlacetylan, growanycyna,
protlenon.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Znasz te leki?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Stosowaliśmy je
kiedyś, ale dawno przestaliśmy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dlaczego?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zapytałam ciekawa
czego jeszcze nie wiem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Po dłuższym braniu
miały odwrotny skutek, zamiast uległości – furia, zamiast siły – wycieńczenie,
zamiast popędu seksualnego – jego brak.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Skąd ona to
wytrzasnęła?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zapytał Rolly.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- No właśnie to mnie
zastanawia, grono ludzi, którzy mieli do tego dostęp, było bardzo nieliczne i
nie dilowali na ulicy, trzeba było mieć dojścia.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- W takim razie ustal
jakie, zanim zamiast kastetu weźmie coś gorszego.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Asir spojrzał na niego
z powagą i choć niechętnie, od razu zabrał się za ustalanie źródła, tymczasem
ja pojechałam do domu. Na dworze robiło się ciemno. Weszłam do środka i
zapaliłam światło i wtedy poczułam, że nogi robią mi się jak z waty. Dosłownie
wszędzie gdzie się nie obejrzałam stały kwiaty w wazonach. Weszłam ostrożnie do
góry wyciągając broń, na łóżku leżały czerwone płatki róż a z czarnych płatków,
bardzo rzadkiej zresztą róży, ułożony był taki sam napis, jaki wystrzelano
karabinami na ogrodzie mojego starego domu:<o:p></o:p></i></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<b><i>ŚMIERĆ</i></b><i>.<b> </b>Przełknęłam ciężko ślinę i rozejrzałam
się dookoła, jeśli sądziłam, że ten koszmar się wreszcie skończy, to byłam
naiwna, bo on dopiero miał się rozpocząć.<o:p></o:p></i></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-342013127718837567.post-69168456686474603542014-02-23T10:35:00.000-08:002014-02-23T10:35:15.846-08:00Rozdział VIII<div class="MsoNormal">
<b><i>VIII<o:p></o:p></i></b></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Nad ranem przebudził
mnie piekielny ból. Chwyciłam głowę oburącz i ścisnęłam, w nadziei, że to jakiś
tik nerwowy. Ból jednak nie ustąpił, a przynajmniej nie od razu, bo po kilku
minutach stopniowo zaczął się jednak rozchodzić. Gdy podnosiłam się z łóżka,
Asir spojrzał na mnie karcąco, ale zlekceważyłam to. Weszłam do łazienki nie
mówiąc kompletnie nic, a gdy z niej wyszłam, Asir siedział dalej w tej samej
pozycji. To mogło oznaczać tylko jedno: był wściekły do granic możliwości choć
starał się tego nie okazywać tak, jak miał to w zwyczaju robić. Usiadłam na
kanapie i zapaliłam papierosa spoglądając na niego ukradkiem:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- No…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Powiedziałam.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Czekam.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Za czym?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zapytał jakbym urwała
się z księżyca.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Za kazaniem, wiem,
że jesteś na mnie zły, ale ja muszę żyć normalnie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nawet jeśli ta
normalność zagraża twojemu życiu?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Zwłaszcza kiedy
zagraża mojemu życiu, kiedyś mi powiedziałeś, że nad strachem można zapanować i
ja właśnie staram się to zrobić. Boję się, boję się jak nigdy, ale jeśli Barodo
to zauważy – wygra i zniszczy mnie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Asir popatrzył na mnie
poważnie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Obiecaj mi, że nie
będziesz odtrącać mojej pomocy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jeśli będziesz mi
pomagał, będziesz w takim samym niebezpieczeństwie jak ja.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mi nic nie zrobi.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Skąd ta pewność?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Po prostu to wiem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Co ty ukrywasz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Zaufaj mi, możesz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Teraz to ja spojrzałam
poważnie na niego, bardziej poważnie niż kiedykolwiek. Nie wiedziałam co ukrywał ani co chował w
zanadrzu, ale rzeczywiście czułam się przy nim pewnie. Dlaczego? Nie
wiedziałam, lecz nie miałam nawet zamiaru się nad tym zastanawiać. Może zbyt
wiele rzeczy w tej chwili mnie absorbowało, ale tyle było niewyjaśnionych
spraw, które działy się wokół mnie, że bałam się czegokolwiek przegapić. Po
chwili namysłu odpowiedziałam:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Spróbuję, tyle mogę
ci obiecać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- To kiedy się
wprowadzasz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Uśmiechnął się
szeroko.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie przeginaj pały.
Idę się ubrać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie krępuj się,
zasłonię oczy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Akurat.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wstałam i poszłam do
łazienki się ubrać. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Od samego rana Cole
ćwiczył już na sali z Carrie. Pokazywał jej nowe chwyty i trzeba przyznać, że
bardzo szybko to łapała. Może jej ruchy nie były jeszcze tak precyzyjne jak
tego oczekiwaliśmy od agentów, ale widać było, że się stara i bardzo jej na tym
zależy. W którymś momencie Cole zauważył, że Carrie walczy ze zmęczeniem,
spojrzał na nią:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Przerwa.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Poradzę sobie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wiem, ale to nie
obóz koncentracyjny, tylko trening.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wystawił w jej
kierunku butelkę z wodą, którą wziął z ławki. Otworzyła butelkę, wzięła łyka i
popatrzyła mu w oczy:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dlaczego Kylie mnie
wybrała? <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ją zapytaj.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Przecież mi nie
powie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jeśli cię wybrała,
musiała mieć powód, czego ty się boisz?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tego, że tym powodem
jesteś ty, przyjaźnicie się.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Cole uśmiechnął się:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jeśli sądzisz, że
Kylie naraziła by swoją reputację i twoje życie, tylko dlatego, że się
przyjaźnimy, to znaczy, że nie znasz jej wcale.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Przyjaźń nie jest
ważna?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jest, do momentu,
kiedy nie przekraczamy progu drzwi siedziby, tu nie ma na to ani miejsca, ani
czasu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Popatrzył na nią a ta
nieśmiało uśmiechnęła się:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ulżyło ci?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Uśmiejesz się, ale
tak.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Posłuchaj Carrie,
tutaj nie jest ważne co myślą o tobie inni, ważne jest to co ty myślisz o sobie
i to, co potrafisz osiągnąć, musisz w to tylko uwierzyć.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Kiwnęła głową, ale z
lekkim niedowierzaniem, po czym odstawiła butelkę i znowu spojrzała na niego
wzrokiem, który tak bardzo go rozczulał:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- To co? Ćwiczymy
dalej?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie masz dosyć?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie, jeśli mam
uwierzyć w siebie, muszę być twarda.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- W takim razie, pokaż
co potrafisz.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>I znowu zaczęli
walczyć między sobą stosując nowe uderzenia, które pokazał jej Cole, aż w końcu
Carrie udało się położyć Cole’a na łopatki, krzyknęła z radości:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jestem boska!!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>I roześmiała się, na
co Cole zrobił to samo:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- No to akurat to
trzeba ci przyznać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Widać było błysk
szczęścia w jej oku, a to z kolei dało olbrzymią satysfakcję Cole’owi.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>W tym samym czasie
Rolly stał nad Colin’em i oboje patrzyli w monitor:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie jest dobrze,
kręcimy się w kółko, do tego sypie się akcja na Bałkanach, Daniels kazał
tymczasowo wstrzymać wszystkich najlepszych agentów a ja mam związane ręce,
zrób coś, jeśli nie wyślemy im oddziału wsparcia, nie wyjdą stamtąd żywi, a
przechwycili dysk głównego komputera BIAŁEJ LEGII.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Biała Legia nie ma
związku z Omally’m.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Cholera!!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>W momencie kiedy Colin
krzyknął, wszystkie oczy skierowały się na niego, Jesse i Kim aż zaniemówiły:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- To wszystko musi
mieć związek z Omally’m albo Barodo inaczej nasi ludzie mogą ginąć?!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Rolly spojrzał na
Colin’a, a gdy ten się zorientował jaką wzbudził sensację, usiadł z powrotem na
krześle z którego się podniósł i pokornie spuścił głowę:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Przepraszam,
poniosło mnie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Rolly uśmiechnął się
lekko, jakby pod nosem:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nikt z nas nie lubi
patrzeć kiedy giną ludzie, oby tak dalej, wyślij jedynkę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Colin myślał, że śni.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Kylie? Myślałem, że
nie wolno…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Nie zdążył dokończyć,
bo Rolly zrobił to za niego poklepując go po ramieniu:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dobrze jej to zrobi,
poza tym mówiłeś, że bez naszych najlepszych agentów zginą pozostali. Chcę
widzieć plan akcji na biurku najpóźniej za piętnaście minut.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ja…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zaczął się jąkać:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Ja już
przygotowałem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- W takim razie na co
czekasz? W drogę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Colin wyraźnie się
ożywił i szybko chwycił za słuchawkę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Po pół godzinie już
byliśmy gotowi. Kim jako ostatnia wychodziła z szatni. Miała pochyloną głowę,
bo zapinała sprzączkę od paska, na którym miała broń. Wpadła głową prosto w
Rolly’ego:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Rolly…, nie
zauważyłam cię.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Uśmiechnęła się, on
też.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Poczułem, gotowa?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tak sądzę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzała na niego,
ale gdy ten spojrzał na nią, speszyła się:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Chciałaś coś
powiedzieć?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tylko tyle, że to
była dobra decyzja, naprawdę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Kiwnęła głową a on
znowu przeszył ją wzrokiem, bo Kim nie zrobiła ani kroku.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Na pewno nic więcej?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie, znaczy…, chyba
nie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Kiwnął głową, ona też,
zrobiła krok naprzód i wtedy Rolly ją zawołał przeczuwając jakby jej myśli:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Kim…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tak?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzała na niego, a
ten podszedł do niej bliżej, chwycił jej głowę w swoje dłonie i pocałował
namiętnie, po czym odsunął ją od siebie:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Zrób coś dla mnie i
wróć w jednym kawałku.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Mrugnął do niej i
odszedł kierując się w stronę Colin’a ale Kim jeszcze nie mogła złapać równego
oddechu. Wtedy podeszła Jesse i niespodziewanie wstrząsnęła jej ramionami, Kim
momentalnie się obróciła i jakby odzyskała świadomość:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tu Jesse do Kim,
hello! Akcja, strzelanie, uwalnianie ludzi…, coś ci to mówi?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Bałkany?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jest dobrze, nie
straciłaś poczucia rzeczywistości, a już się bałam.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Roześmiała się:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Walnięta jesteś.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Uśmiechnęły się
obydwie:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- No przecież wiem, a
teraz chodź, pomarzysz jak przeżyjesz.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Podniosłaś mnie na
duchu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Polecam się na
przyszłość.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Kim potrząsnęła głową
jakby sama siebie chciała przywołać do porządku, po czym ruszyła w stronę
windy, w której byli już wszyscy łącznie ze mną i Asir’em. Kim weszła do
środka, ja nic nie powiedziałam czując, że jest to krępująca dla niej sytuacja,
za to Asir, jak to Asir, nie mógł się powstrzymać:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- To jak słoneczko?
Obmyślasz już romantyczną kolację w stylu Belli i Edwarda Cullen’ów? Założę
się, że będzie bajecznie, wiesz coś w stylu: on kocha ją, ona nie kocha jego…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spiorunowałam go
wzrokiem, ale już i tak cała winda dławiła się ze śmiechu, Kim spojrzała na
niego oburzona:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mówiłam ci już , że
jesteś idiotą?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A wiesz, że nie? Ale
już to gdzieś słyszałem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Uniósł brwi i
uśmiechnął się:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jestem pewna, że nie
raz.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Winda się otworzyła i
wyszliśmy na lądowisko, skąd black hawki zabrały nas prosto na Bałkany.
Sytuacja tam była naprawdę poważna. To jedno z takim miejsc na ziemi, gdzie
wojna nigdy się nie kończy. Gdy wylądowaliśmy, rozejrzałam się, widok był
porażający, chowające się w bocznych uliczkach dzieci z przerażonym wzrokiem,
kobiety uciekające przed żołnierzami w obawie o wykorzystanie seksualne,
wszędzie wojskowe samochody przemykające po ulicach z uzbrojonymi żołnierzami.
Asir spojrzał na ulicę, po czym na mnie:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Kylie, możemy
ruszać?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zapytał, ocknęłam się.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Możemy, Colin,
jesteśmy na miejscu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nasze oddziały są w
północno wschodnim rejonie, musicie się do nich przedostać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzałam na Cole’a i
pokiwałam głową:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jesteśmy po
przeciwnej stronie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wiem, ale tam nie
moglibyście wylądować, cały teren jest obstawiony, nasi ludzie są w bunkrach na
skraju miasta.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mamy z nimi łączność?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Cały czas próbuję,
na razie jest głucho.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Próbuj dalej a my
ruszamy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Zrozumiałem,<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wtedy w słuchawce
odezwał się Rolly:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Kylie…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tak?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Przechodzimy na
zsynchronizowany kanał beta, przestawcie parametry.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Przyjęłam.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Kiwnęłam do wszystkich
głową by przełączyli łączność, co zrobili od razu. To właśnie sprawiało, że tak
była dograna nasza grupa, wystarczył jeden gest głową czy ręką a już wszyscy
wiedzieli co należy robić. Udaliśmy się w kierunku małej wioski by obejść
centrum miasta. Szliśmy powoli i ostrożnie, gdyż w każdej chwili mogły nas
zaatakować wrogie jednostki, a z uwagi na ich liczebność, nie mogliśmy
ryzykować. Naszym zadaniem było jak najszybsze wydostanie się z tego miejsca
wraz z dwoma uwięzionymi w bunkrach oddziałami. Zawsze działaliśmy z ukrycia i
staraliśmy się bez potrzeby nie rzucać w oczy, jednak sytuacja, która
zaistniała w mijanej przez nas wiosce, po prostu doprowadziła Asir’a do
szaleństwa. Przy jednym z domów zaparkowany był samochód a z głębi domu słychać
było przeraźliwy krzyk kobiety. Jej głos był tak rozdzierający jakby ją ktoś
ćwiartował. Przy drzwiach stali żołnierze i trzymali dwójkę małych dzieci.
Chłopiec miał około dwunastu lat, dziewczynka może z dziesięć. Żołnierze
przytrzymywali płaczące dzieci, które na siłę próbowały się przedostać do
gwałconej przez innych matki. Mężczyzna – prawdopodobnie mąż, leżał na ziemi
zadźgany nożem. To był impuls, kiedy nagle Asir wyrwał się do przodu i zbiegł z
małego urwiska prosto w stronę domu. Gino i Red ruszyli za nim nie pytając nawet
o zgodę, jedynie Cole spojrzał odruchowo na mnie, ale wtedy kiwnęłam głową.
Pobiegł za nimi, w końcu i ja pobiegłam razem z Kim, bo Jesse z resztą grupy
została na czatach, na wypadek, gdyby miało się pojawić więcej wojska. Asir bez
zastanowienia zastrzelił tych, którzy trzymali dzieci, Kim szarpnęła chłopca i
dziewczynkę w swoją stronę a Asir wydobył z pokrowca jednego z żołnierzy wielką
maczetę. Ta broń nie była w prawdzie mi obca, bo samej zdarzyło mi się użyć jej
w starciu z Desperatem, nie mniej nigdy w życiu nie widziałam, by ktoś władał w
tak doskonały sposób tym olbrzymim mieczem, tymczasem on wpadł w tak dziki
szał, że Gino i Red odsunęli się na bok a ja stanęłam jak wryta. Widok
gwałconej kobiety tak bardzo go rozwścieczył, że miałam poważne obawy czy w
ogóle wie co robi. Wyglądało to jak jakiś amok, kiedy w jednej chwili, za
pomocą może dwóch cięć, na ziemię spadły cztery głowy. Tego, którego Cole
ściągnął z kobiety, by odciągnąć ją na bok i rzucił na ziemię, przebił maczetą
na wylot, ale gdy ten jeszcze dychał, Asir po prostu bezceremonialnie odciął mu
całe przyrodzenie i zostawił by ten się wykrwawił. Rzucił maczetę i podszedł do
kobiety, która zaczęła przykrywać ciało rozdartym ubraniem. Skłoniła mu się tak
nisko jak tylko potrafiła, po czym uklęknęła przed nim całując jego ręce i
płacząc. Oczy naszły mi łzami, gdy zobaczyłam jak ją podnosi z ziemi i
wyprowadza na zewnątrz, by ta mogła dołączyć do dzieci. W pośpiechu uciekli
prawdopodobnie gdzieś w lesie kryła się ich reszta rodziny, która zdołała
uciec, bo biegli tak jakby doskonale wiedzieli dokąd zmierzają. Asir w końcu
oderwał od nich swój wzrok, gdy całkowicie zniknęli z pola widzenia, podszedł
do mnie i odruchowo pociągnął mnie za rękę. W normalnych okolicznościach pewnie
bym zaprotestowała, ale po tym co zobaczyłam, wolałam nie prowokować bez
potrzeby. W końcu udało nam się dotrzeć na miejsce, z krótkim co prawda
opóźnieniem, ale wyglądało na to, że ilość chroniących wejście do bunkra nie
jest tak ogromna jak sądziliśmy. Nasi
ludzie zabarykadowali się tam, a ponieważ bałkańskim władzom zależało na dysku
równie mocno co rządowi Stanów Zjednoczonych, nie mogli sobie pozwolić na
użycie materiałów wybuchowych. Postanowili zatem czekać tak długo aż nasi
ludzie umrą z głodu i pragnienia. Wyeliminowanie pilnujących zajęło nam ledwo
kilka minut, ale pojawił się następny problem. Dowódca uwięzionej jednostki,
nie chciał wyjść ze środka z prostej przyczyny – obawiał się, że to podstęp.
Zaczął wykrzykiwać, że nie otworzy i żąda dowodów, próbowałam z nim negocjować,
ponieważ zdawałam sobie sprawę z tego, że nie zostało im zbyt wiele czasu zanim
po prostu opadną całkowicie z sił:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Posłuchaj, nazywam
się Kylie Santadio, jestem dowódcą pierwszej grupy, kończy wam się czas, nie
bądź niemądry.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie wierzę wam! Już
tego próbowali!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzałam na Asir’a
bezradnie. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Za parę minut
wszyscy tam zginiecie do diabła!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Podaj kryptonim
misji!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- TASMANIA!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Krzyknęłam bez
zastanowienia.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Podaj kryptonim
najbardziej utajnionego agenta w jednostce!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- NINA!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Wszyscy spojrzeli na
mnie, ale nie miałam wyboru podając te dane, bo za chwilę nie mielibyśmy z czym
wrócić. Usłyszeliśmy jak coś ciężkiego zostaje zdjęte z kamiennych drzwi i po
chwili właz ustąpił. Ujrzeliśmy kilku naszych agentów, dowódca z którym
rozmawiałam był mocno zarośnięty i widać wymęczony ciągłym czuwaniem,
popatrzyłam na niego a on resztką sił podał mi swoją dłoń i z poważnym wyrazem
twarzy ścisnął mi ją:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie wierzyłem, że
kiedykolwiek nas uratujecie, Daniels by tego nie zrobił, to dla mnie zaszczyt
poznać panią.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>W przeciwieństwie do
reszty agentów z mojego oddziału, on doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak
ważną rolę odgrywam, nie mniej nie zdradził żadnego szczegółu, który pozwoliłby
reszcie na zorientowanie się jaka jest prawda. Ludzie, których tu wysłano, byli
wysyłani do tak zwanej „brudnej roboty”, nikt nie martwił się o to czy przeżyją
i kiedykolwiek wrócą. Nazywaliśmy ich oddziałami STRACEŃCÓW. Dla kogoś takiego
jak dowódca tego oddziału, poznanie mnie i udzielona przez mój oddział pomoc, była
na miarę wagi państwowej i największego zaszczytu jakiego mogli dostąpić.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mi też pana miło
poznać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzał na mnie
mętnym wzrokiem, jakby nie mógł uwierzyć w to co mówię.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mamy mało czasu,
śmigłowce ruszają.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Po kolei następni
agenci wychodzili z bunkra a nasi agenci uformowali tak zwany szyk obronny, by
bezpiecznie przetransportować ich na lądowisko. Gdy tylko udało nam się dotrzeć
do helikopterów, te od razu poszybowały w górę i to dosłownie w ostatnim
momencie, bo z góry już widzieliśmy konwój samochodów wojskowych, które zdążały
z odsieczą.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Gdy wylądowaliśmy w
bazie, skinęłam głową do dowódcy odbitego oddziału i skierowałam się drzwiami
na lewo jak pozostali. Ci, którzy zostali odbici, skręcili w drzwi na prawo,
gdyż właśnie w osobnym skrzydle szkolili się i doskonalili swoje umiejętności.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zaraz po wejściu na
oddział skręciłam do J.T by zdać broń, popatrzył na mnie i uśmiechnął się,
odwzajemniłam mu uśmiech:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Z czego jesteś taki
zadowolony?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Mówiłem ci już kiedyś,
że masz wspaniałą duszę?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Roześmiałam się:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Kilka razy
wielkoludzie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dbaj o nią, takich
ludzi jak ty…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Pokręcił głową i przez
chwilę miałam wrażenie, że posmutniał.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Hej J.T, co z tobą?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Chyba się
wzruszyłem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Akcją?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie, tym, że nie
dałaś za wygraną i wyciągnęłaś ich stamtąd.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- To takie niezwykłe?
Po to tam pojechaliśmy prawda?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie nabierzesz mnie,
w przeciwieństwie do bośniackich żołnierzy, wiedziałaś, że dysk jest
zabezpieczony specjalną powłoką ognioodporną, żaden wybuch by go nie zniszczył,
mogliście śmiało wysadzać bunkier.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Uśmiechnęłam się pod
nosem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Pewnie nie
doczytałam.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Czego?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Zapytał Rolly, który
pojawił się nagle za mną, uśmiechnęłam się do niego.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Gratuluję.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- A dziękuję bardzo.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Uśmiechnęłam się, po
raz pierwszy od pewnego czasu odczułam satysfakcję z tego co zrobiłam.
Rzeczywiście wiedziałam ,że dysk został pokryty specjalną powłoką
zabezpieczającą zaraz po wyjęciu z komputera. Colin powiedział mi to w
zaufaniu, krótko przed startem, ale jak to mawiał ostatnimi czasy Rolly, są
rzeczy ważne i mniej ważne. Kiedy działamy pod presją i musimy dokonać wyboru
nie jednokrotnie narażając swoje życie, zdarza się, że pojawia się impuls.
Spojrzałam na J.T i uśmiechnęłam się:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dzięki J.T.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Nie ma za co słonko,
to ja dziękuję.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Skierowałam się w
stronę wyjścia, kiedy Rolly krzyknął:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Kylie…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Tak?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Spojrzałam na niego.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Zdjęto powłokę
zabezpieczającą, dysk jest nienaruszony.<o:p></o:p></i></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<i>Uśmiechnął się do mnie
a ja udałam, że nie wiem o co chodzi. Więc i on wiedział, zatem wyglądało na
to, że nie tylko ja miałam duszę, bo i Rolly tak do końca, w tym całym naszym
chaosie nie zatracił swojej.<o:p></o:p></i></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/03438763922414599445noreply@blogger.com0