XII
Kolejnego dnia na
oddziale aż wrzało. Mimo ,że sporo wypiłyśmy z Jesse, czułam się znakomicie.
Podeszłam do Colin’a i spojrzałam w monitor:
- Jak ci idzie?
- Nie źle.
- Spałeś w ogóle?
- Zdrzemnąłem się parę
minut w sali, ale udało mi się ustalić, że kolejnym z wysłanników jest Albert
Kovac, nie mogę na razie go zlokalizować, ale myślę, że jeśli rozszyfruję te dane
do końca, to i tego się dowiem.
Postawiłam mu duży
kubek z kawą, którą wlałam w automacie i uśmiechnęłam się:
- Jakby co, to daj
znać.
- Dzięki, jesteś cudowna,
nikt tu nie dba o geniuszy.
- Za wyjątkiem mnie.
- Właśnie.
- Idę poćwiczyć.
- O, to lepiej uważaj.
- Na co?
- Od rana urzęduje tam
Asir, rozgromił już praktycznie wszystkich, Gino omal się nie udusił przez
niego.
- Gino? To tej pory
chyba nikt go nie położył.
- O tuż to, dlatego
mówię żebyś uważała.
Uśmiechnęłam się i
poszłam na salę treningową. Faktycznie Asir szedł ostro, ale kiedy naprzeciwko
niego stanął Rolly zlękłam się. Podeszłam bliżej i spojrzałam na obydwóch:
- Chyba nie
zamierzacie się bić?
- Nie bijemy się tylko ćwiczymy.
Odparł Asir, na co
Rolly spojrzał na mnie:
- Lepiej się odsuń,
Asir’owi skończyli się przeciwnicy.
- Przestańcie oboje.
Znałam wytrzymałość
Rolly’ego i wiedziałam jakie ma metody i technikę, której zresztą jak do tej
pory nikt nie zdołał pokonać.
Na salę przyszła Jesse
i uśmiechnęła się:
- No, no, wiedziałam
kiedy przyjść.
Podeszłam do niej:
- Nic nie powiesz?
- A co mam mówić? Mi
się podoba, wreszcie sobie wszystko wyjaśnią.
- Obijając sobie gęby?
- A znasz lepszy
sposób?
W tym momencie padł
pierwszy cios, Asir upadł, a Rolly nawet nie drgnął. Podniósł się jednak i pozostał
dłużny Rolly’emu. Kiedy walka między nimi rozgorzała na dobre, wiedziałam, że
pomiędzy nich wszedł by jedynie samobójca. Wzrokiem błagalnie poszukiwałam
Cole’a, w nadziei, że chociaż on pomoże mi przerwać tą walkę. Cole w końcu
zjawił się przegryzając batona i popatrzył rozbawiony tą sceną a ja czułam, że
żołądek podchodzi mi do gardła.
- Cole proszę cię,
zrób coś zanim się pozabijają.
- Jeśli tak bardzo
tego chcesz to zrób to sama, ja widziałem Gina, nie jest w najlepszej formie.
- Za chwilę nikt nie
będzie.
Padł kolejny cios, tym
razem na macie znaleźli się obydwoje i kiedy już mieli do siebie dobiec, nie
znajdując argumentów na zakończenie tego całego cyrku, wyjęłam pistolet i
strzeliłam w sufit, z którego posypał się od razu gips. Obydwoje stanęli na
baczność a Rolly krzyknął:
- Oszalałaś?
- Ja?! Chyba wy,
szkoda, że się nie widzicie.
Podeszłam do Asir’a i
spojrzałam na niego:
- Wychodzimy stąd.
- Nie skończyliśmy.
- I nie skończycie.
Proszę, możesz to dla mnie zrobić?
W tym samym momencie
gdy wypowiedziałam te słowa, na salę wbiegła Linda i rzuciła się Rolly’emu na
szyję. Jesse zaczęła klaskać:
- No chłopcy brawo!
Dawno się tak nie bawiłam, musicie to koniecznie powtórzyć.
Zaczęła się śmiać a ja
spojrzałam na nią groźnie.
Jesse wyszła z sali a
ja spojrzałam na Cole’a:
- Będziemy pod komórką
zdrajco.
Uśmiechnął się a my
wyszliśmy z sali.
Kiedy dojechaliśmy do
domu Asir’a i weszliśmy do środka, ten od razu rozsiadł się na kanapie, byłam
zła, co ja mówię, byłam wściekła na obydwóch. Podeszłam do barku i nalałam w
szklankę whisky, podeszłam i podałam mu ją:
- Czytasz w moich
myślach.
Poszłam do kuchni a za
chwilę wróciłam z kostkami lodu i mokrym ręcznikiem. Usiadłam przy nim i
zaczęłam ścierać jego krew przy rozciętym łuku brwiowym.
- Postanowiłaś się nie
odzywać?
- Nie rozumiem co wy
chcecie sobie udowodnić? Dorośli faceci zachowujący się jak chłopcy walczący o
ulubioną zabawkę.
- Ale jaka
podniecająca ta zabawka.
Wsunął mi rękę pod
sukienkę i poczułam ją na udzie, na co wzięłam lód i przyłożyłam mu całkiem
mocno do oka.
- Auć!
- Masz za swoje.
Asir uśmiechnął się,
ale w tak powalający sposób, że znowu zaczęłam mięknąć.
- Wszystko zepsułaś,
mogłem go pokonać.
Spojrzałam na niego
poważnie.
- Nie rób tego więcej.
Westchnął ciężko.
- Błagam cię, nie chcę
być więcej świadkiem takich scen, zrobię co tylko będziesz chciał, tylko
obiecaj mi, że to więcej się nie powtórzy.
- Co będę chciał?
Rozochocił się a ja
pokiwałam głową, pokazał ręką na policzek i czekał, że go pocałuję, co zresztą
zrobiłam, a zaraz potem chwycił mnie za szyję i mocno przyciągnął do pocałunku.
Zatraciłam się w nim, nie słysząc nawet dzwoniącego telefonu. Po chwili jednak
oderwałam się od Asir’a i wyszukałam telefonu w torebce. Spojrzałam na
wyświetlacz:
- To Colin.
Odebrałam.
- Co tam? Dobrze,
zaraz będziemy.
Spojrzałam na Asir’a.
- Ma namiary na
kolejnego wysłannika, będziesz mógł się wyżyć.
- Świetnie.
Wstał.
- To na co czekamy?
- Miałeś mi coś
obiecać.
Spojrzałam poważnie,
ale on tylko uśmiechnął się.
- Będziesz musiała się
bardzo postarać.
Skrzywiłam się a on
rozbawiony podszedł do drzwi i otworzył mi je puszczając przodem.
Na odprawie Colin
podawał dane wysłannika:
- Waszym celem jest
Albert Kovac, aktualnie przebywa w Rosji. Zamelinował się w starej szkole, od
dawna zresztą o tej części kraju nikt nie pamięta. To całkowite odludzie, nie
można podjechać niezauważonym.
Na to wtrącił się
Daniels:
- Nie traćcie czasu,
resztę instrukcji dostaniecie w panelach po drodze.
Spojrzał na Asir’a i
jego oko:
- A tobie co się
stało?
Asir uśmiechnął się
niewinnie:
- Mała różnica zdań,
nic takiego.
Z niewiadomych
powodów, Daniels spojrzał od razu na mnie, skrzywił się i poszedł. Asir’a
niezmiernie rozbawiła ta scena:
- Świetnie, teraz
będzie, że ja cię tak urządziłam.
Pokręciłam z
niezadowoleniem głową, po czym poszłam do szatni.
Samolot wylądował po
kilku godzinach na wojskowym lotnisku. Zostaliśmy przywitani tam przez agentów
KGB współpracujących z Daniels’em. Od razu udaliśmy się na miejsce, w starej
nie zamieszkałej kamienicy. Tam roiło się od agentów rosyjskich. Jeden z nich,
bardzo potężny podszedł do nas i przedstawił się jako dowódca, Rolly przywitał
się z nim:
- Chcemy to załatwić
po cichu. Pomożemy wam się tam dostać, ale potem jest nasz.
- Dlaczego?
- Nasi agenci muszą
pozostać w swoim kraju.
- Jaką mamy pewność,
że nie spiskujecie razem z nim?
- Dopilnuję osobiście
żeby został zesłany na Sybir.
- Umowa stoi.
Grupa uderzeniowa od
razu przygotowała się do ataku, ale z niewiadomych przyczyn Rolly wysłał Asir’a
z pierwszym oddziałem. Nie spodobało mi się to, ale musiałam się
podporządkować. Prosto z kamienicy ruszyliśmy w stronę szkoły, na miejscu
zostało tylko dwóch informatyków obsługujących sprzęt. Gdy dojechaliśmy na
miejsce, agenci KGB okrążyli szkołę, grupa pod dowództwem Asir’a skierowała się
prosto do budynku. Przemieszczali się nadzwyczaj ostrożnie. Po pięciu minutach
ruszył mój oddział z Rolly’m, spojrzałam na niego;
- Od kiedy pozbawiłeś
mnie dowództwa?
- To jednorazowa akcja
tego rodzaju.
- Co ty kombinujesz?
- Nic.
- Nie wierzę ci.
- Zauważyłem.
- Jeśli to jakaś
pułapka i Asir’owi coś się stanie…, znienawidzę cię.
Popatrzył na mnie, ale
łagodnie jak kiedyś.
- Asir sam mnie o to
poprosił.
- Dlaczego?
- To psychopata, nie
chciał żebyś ty wchodziła pierwsza.
- A ty się od razu
zgodziłeś?!
Podniosłam głos.
- Posłuchaj, wiele
jest różnic między nami, ale jedna rzecz nas łączy.
- Jaka przepraszam?
Powiedziałam
podniesionym tonem, spojrzał na mnie poważnie:
- Ty.
Popatrzyłam na niego i
nie wierzyłam w to co właśnie usłyszałam. Po chwili w słuchawce odezwał się
Asir:
- Przepraszam, że
przerywam wam tą pogawędkę, ale dotarliśmy na miejsce, możecie wchodzić.
Wbiegliśmy do budynku
i rozbiegliśmy się po szkole. Asir wbiegł prosto na Kovac’a i zaczęli się bić. Nie
był łatwym przeciwnikiem. W którymś jednak momencie obrócił go tak, że skręcił
mu kark. Gdy zobaczyli to agenci KGB – nie byli zadowoleni, ale wzięli ciało
Kovac’a i wynieśli z budynku, po czym odjechali. My natomiast zaczęliśmy się
rozglądać po starych, szkolnych szafkach. Wszystkie były pootwierane, nasi
ludzie zaczęli je przetrząsać. Ja podeszłam do jedynej, która była zamknięta.
Wszystko potoczyło się jakby w zwolnionym tempie, Asir usłyszał w słuchawce, że
dane zostały znalezione na pendrive’ie w słuchawce prysznica i gdy zauważył, że
szarpnęłam za szafkę ale ta nie puściła, pociągnęłam drugi raz, Asir krzyknął :
- Kylie, nie!!
Zorientował się, że to
pułapka, ja jednak szarpnęłam raz jeszcze i w tym momencie drzwiczki puściły,
lecz szafka buchła płomieniem, nie wiem co to był za ładunek, widocznie tylko
prowizoryczny, ale siła wyrzutu była wystarczająca. Odbiłam się od ściany
uderzając o nią głową i upadłam. Asir podbiegł do mnie i potrząsnął z całej
siły widząc, że straciłam przytomność.
- Kylie! Do cholery
otwórz oczy! Kylie!
Podbiegła Jesse i Rolly
a ja ocknęłam się w tej samej chwili. Asir wypuścił powietrze z nerwów i zaczął
powoli się uspokajać, spojrzałam na niego poważnie widząc jego reakcję,
naprawdę mu chyba zależało. Pokręcił głową z uśmiechem i pogładził po policzku.
- W porządku?
Chwyciłam się za tył
głowy, bolało niemiłosiernie.
- W porządku, głowa
mnie boli.
- Przynajmniej ją
masz. Możesz wstać?
- Tak.
Chwycił mnie jakby
poddając pod wątpliwość moje słowa, słusznie zresztą bo nogi mi się ugięły.
Spowodowane to było chyba bardziej szokiem po uderzeniu, niż jakimś fizycznym
urazem, fakt jednak pozostawał taki, że nie mogłam ustać na własnych nogach,
które trzęsły się tak, jakbym boso chodziła po tafli lodu.
Bez pytania wziął mnie
na ręce i wyniósł z budynku, Rolly popatrzył na nas, ale nic nie powiedział,
jedyne co zrobił to zameldował słuchawce:
- Colin, wracamy z
przesyłką.
Kiedy obudziłam się
wieczorem, poczułam, że leżę w nieswoim łóżku. Rozejrzałam się i poznałam
sypialnię Asir’a. Stał przy oknie ze szklanką whisky w dżinsach i czarnej
koszuli, której w ogóle nie zapiął. Kiedy zobaczył, że otwieram oczy, spojrzał
na mnie i uśmiechnął się:
- Długo spałam?
- Od wczoraj.
- Żartujesz prawda?
- Siedzę przy tobie
drugą dobę, myślisz, że żarty się mnie trzymają? Mark mówi, że miałaś silne
wstrząśnienie mózgu.
- Mark tu był?
- Wczoraj kiedy cię
przywiozłem.
Popatrzyłam na niego,
czułam, że jest na mnie zły.
- Rolly wie, że tu
jestem?
- Czy to ważne?
- Nie.
Spojrzał na mnie i
uśmiechnął się.
- Chyba jednak tak.
Wziął komórkę ze stołu
i rzucił mi ją na łóżko.
- Zadzwoń do niego
jeśli chcesz.
- O co tym razem
jesteś na niego zły?
- Miał cię nie
wpuszczać do budynku.
- Umawiacie się za
moimi plecami i decydujecie gdzie mam być?
Przetarłam swoje oczy.
- To jakiś obłęd.
Wstałam ze złością,
ale ledwo to zrobiłam, zawirowało mi w głowie i z powrotem opadłam na łóżku.
Asir znalazł się przy mnie w minucie, odstawił szklankę i podniósł mi głowę za
podbródek.
- Nie potrafisz znieść
myśli, że ktoś chce o ciebie dbać?
- Dbać? Czy pozbawiać
mnie prawa decydowania o czymkolwiek.
- Już ci raz
powiedziałem, ale powtórzę, nie jestem Rolly’m, chcę żebyś była bezpieczna, ale
nie jest to łatwe, bo ty tej ochrony nie chcesz.
- A może po prostu ja
jej nie potrzebuję?
- Wierz mi,
potrzebujesz. Chcesz pokazać, że nie potrzebujesz nikogo? Ok, szanuję to, ale
przestań wreszcie udawać, bo zaczyna mnie to męczyć.
- Udawać?
- Wiesz o czym mówię.
Większość kobiet to zimne suki, oczarowałaś mnie bo jesteś inna niż postrzegają
cię ludzie, nie wiem tylko dlaczego bezustannie to ukrywasz?
- Przeczytałeś moje
akta i myślisz, że wszystko o mnie wiesz?
- Nie wiem
wszystkiego, ale na pewno wiem więcej niż ty sama. Na co dzień możesz być jaka
chcesz ,ale kiedy jesteś ze mną, nie musisz udawać, zrozum to w końcu.
Ścisnął moją rękę.
- Jeśli cię o coś
proszę, to chociaż czasami mnie posłuchaj dobrze?
Choć zrobiłam to
niechętnie, skinęłam głową na tak, pocałował mnie i kładąc się koło mnie, mocno
mnie przytulił. Położyłam swój policzek na jego nagim torsie, jego skóra była
taka gładka i ciepła. Poczułam jak jego ręka wplata się w moje włosy i zaczyna
mnie delikatnie gładzić. Znowu poczułam jak ogarnia mnie senność, powieki
zrobiły mi się ciężkie a ja odpłynęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz