wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział XII

XII

Kolejnego dnia na oddziale aż wrzało. Mimo ,że sporo wypiłyśmy z Jesse, czułam się znakomicie. Podeszłam do Colin’a i spojrzałam w monitor:
- Jak ci idzie?
- Nie źle.
- Spałeś w ogóle?
- Zdrzemnąłem się parę minut w sali, ale udało mi się ustalić, że kolejnym z wysłanników jest Albert Kovac, nie mogę na razie go zlokalizować, ale myślę, że jeśli rozszyfruję te dane do końca, to i tego się dowiem.
Postawiłam mu duży kubek z kawą, którą wlałam w automacie i uśmiechnęłam się:
- Jakby co, to daj znać.
- Dzięki, jesteś cudowna, nikt tu nie dba o geniuszy.
- Za wyjątkiem mnie.
- Właśnie.
- Idę poćwiczyć.
- O, to lepiej uważaj.
- Na co?
- Od rana urzęduje tam Asir, rozgromił już praktycznie wszystkich, Gino omal się nie udusił przez niego.
- Gino? To tej pory chyba nikt go nie położył.
- O tuż to, dlatego mówię żebyś uważała.
Uśmiechnęłam się i poszłam na salę treningową. Faktycznie Asir szedł ostro, ale kiedy naprzeciwko niego stanął Rolly zlękłam się. Podeszłam bliżej i spojrzałam na obydwóch:
- Chyba nie zamierzacie się bić?
- Nie bijemy się  tylko ćwiczymy.
Odparł Asir, na co Rolly spojrzał na mnie:
- Lepiej się odsuń, Asir’owi skończyli się przeciwnicy.
- Przestańcie oboje.
Znałam wytrzymałość Rolly’ego i wiedziałam jakie ma metody i technikę, której zresztą jak do tej pory nikt nie zdołał pokonać.
Na salę przyszła Jesse i uśmiechnęła się:
- No, no, wiedziałam kiedy przyjść.
Podeszłam do niej:
- Nic nie powiesz?
- A co mam mówić? Mi się podoba, wreszcie sobie wszystko wyjaśnią.
- Obijając sobie gęby?
- A znasz lepszy sposób?
W tym momencie padł pierwszy cios, Asir upadł, a Rolly nawet nie drgnął. Podniósł się jednak i pozostał dłużny Rolly’emu. Kiedy walka między nimi rozgorzała na dobre, wiedziałam, że pomiędzy nich wszedł by jedynie samobójca. Wzrokiem błagalnie poszukiwałam Cole’a, w nadziei, że chociaż on pomoże mi przerwać tą walkę. Cole w końcu zjawił się przegryzając batona i popatrzył rozbawiony tą sceną a ja czułam, że żołądek podchodzi mi do gardła.
- Cole proszę cię, zrób coś zanim się pozabijają.
- Jeśli tak bardzo tego chcesz to zrób to sama, ja widziałem Gina, nie jest w najlepszej formie.
- Za chwilę nikt nie będzie.
Padł kolejny cios, tym razem na macie znaleźli się obydwoje i kiedy już mieli do siebie dobiec, nie znajdując argumentów na zakończenie tego całego cyrku, wyjęłam pistolet i strzeliłam w sufit, z którego posypał się od razu gips. Obydwoje stanęli na baczność a Rolly krzyknął:
- Oszalałaś?
- Ja?! Chyba wy, szkoda, że się nie widzicie.
Podeszłam do Asir’a i spojrzałam na niego:
- Wychodzimy stąd.
- Nie skończyliśmy.
- I nie skończycie. Proszę, możesz to dla mnie zrobić?
W tym samym momencie gdy wypowiedziałam te słowa, na salę wbiegła Linda i rzuciła się Rolly’emu na szyję. Jesse zaczęła klaskać:
- No chłopcy brawo! Dawno się tak nie bawiłam, musicie to koniecznie powtórzyć.
Zaczęła się śmiać a ja spojrzałam na nią groźnie.
Jesse wyszła z sali a ja spojrzałam na Cole’a:
- Będziemy pod komórką zdrajco.
Uśmiechnął się a my wyszliśmy z sali.
Kiedy dojechaliśmy do domu Asir’a i weszliśmy do środka, ten od razu rozsiadł się na kanapie, byłam zła, co ja mówię, byłam wściekła na obydwóch. Podeszłam do barku i nalałam w szklankę whisky, podeszłam i podałam mu ją:
- Czytasz w moich myślach.
Poszłam do kuchni a za chwilę wróciłam z kostkami lodu i mokrym ręcznikiem. Usiadłam przy nim i zaczęłam ścierać jego krew przy rozciętym łuku brwiowym.
- Postanowiłaś się nie odzywać?
- Nie rozumiem co wy chcecie sobie udowodnić? Dorośli faceci zachowujący się jak chłopcy walczący o ulubioną zabawkę.
- Ale jaka podniecająca ta zabawka.
Wsunął mi rękę pod sukienkę i poczułam ją na udzie, na co wzięłam lód i przyłożyłam mu całkiem mocno do oka.
- Auć!
- Masz za swoje.
Asir uśmiechnął się, ale w tak powalający sposób, że znowu zaczęłam mięknąć.
- Wszystko zepsułaś, mogłem go pokonać.
Spojrzałam na niego poważnie.
- Nie rób tego więcej.
Westchnął ciężko.
- Błagam cię, nie chcę być więcej świadkiem takich scen, zrobię co tylko będziesz chciał, tylko obiecaj mi, że to więcej się nie powtórzy.
- Co będę chciał?
Rozochocił się a ja pokiwałam głową, pokazał ręką na policzek i czekał, że go pocałuję, co zresztą zrobiłam, a zaraz potem chwycił mnie za szyję i mocno przyciągnął do pocałunku. Zatraciłam się w nim, nie słysząc nawet dzwoniącego telefonu. Po chwili jednak oderwałam się od Asir’a i wyszukałam telefonu w torebce. Spojrzałam na wyświetlacz:
- To Colin.
Odebrałam.
- Co tam? Dobrze, zaraz będziemy.
Spojrzałam na Asir’a.
- Ma namiary na kolejnego wysłannika, będziesz mógł się wyżyć.
- Świetnie.
Wstał.
- To na co czekamy?
- Miałeś mi coś obiecać.
Spojrzałam poważnie, ale on tylko uśmiechnął się.
- Będziesz musiała się bardzo postarać.
Skrzywiłam się a on rozbawiony podszedł do drzwi i otworzył mi je puszczając przodem.
Na odprawie Colin podawał dane wysłannika:
- Waszym celem jest Albert Kovac, aktualnie przebywa w Rosji. Zamelinował się w starej szkole, od dawna zresztą o tej części kraju nikt nie pamięta. To całkowite odludzie, nie można podjechać niezauważonym.
Na to wtrącił się Daniels:
- Nie traćcie czasu, resztę instrukcji dostaniecie w panelach po drodze.
Spojrzał na Asir’a i jego oko:
- A tobie co się stało?
Asir uśmiechnął się niewinnie:
- Mała różnica zdań, nic takiego.
Z niewiadomych powodów, Daniels spojrzał od razu na mnie, skrzywił się i poszedł. Asir’a niezmiernie rozbawiła ta scena:
- Świetnie, teraz będzie, że ja cię tak urządziłam.
Pokręciłam z niezadowoleniem głową, po czym poszłam do szatni.
Samolot wylądował po kilku godzinach na wojskowym lotnisku. Zostaliśmy przywitani tam przez agentów KGB współpracujących z Daniels’em. Od razu udaliśmy się na miejsce, w starej nie zamieszkałej kamienicy. Tam roiło się od agentów rosyjskich. Jeden z nich, bardzo potężny podszedł do nas i przedstawił się jako dowódca, Rolly przywitał się z nim:
- Chcemy to załatwić po cichu. Pomożemy wam się tam dostać, ale potem jest nasz.
- Dlaczego?
- Nasi agenci muszą pozostać w swoim kraju.
- Jaką mamy pewność, że nie spiskujecie razem z nim?
- Dopilnuję osobiście żeby został zesłany na Sybir.
- Umowa stoi.
Grupa uderzeniowa od razu przygotowała się do ataku, ale z niewiadomych przyczyn Rolly wysłał Asir’a z pierwszym oddziałem. Nie spodobało mi się to, ale musiałam się podporządkować. Prosto z kamienicy ruszyliśmy w stronę szkoły, na miejscu zostało tylko dwóch informatyków obsługujących sprzęt. Gdy dojechaliśmy na miejsce, agenci KGB okrążyli szkołę, grupa pod dowództwem Asir’a skierowała się prosto do budynku. Przemieszczali się nadzwyczaj ostrożnie. Po pięciu minutach ruszył mój oddział z Rolly’m, spojrzałam na niego;
- Od kiedy pozbawiłeś mnie dowództwa?
- To jednorazowa akcja tego rodzaju.
- Co ty kombinujesz?
- Nic.
- Nie wierzę ci.
- Zauważyłem.
- Jeśli to jakaś pułapka i Asir’owi coś się stanie…, znienawidzę cię.
Popatrzył na mnie, ale łagodnie jak kiedyś.
- Asir sam mnie o to poprosił.
- Dlaczego?
- To psychopata, nie chciał żebyś ty wchodziła pierwsza.
- A ty się od razu zgodziłeś?!
Podniosłam głos.
- Posłuchaj, wiele jest różnic między nami, ale jedna rzecz nas łączy.
- Jaka przepraszam?
Powiedziałam podniesionym tonem, spojrzał na mnie poważnie:
- Ty.
Popatrzyłam na niego i nie wierzyłam w to co właśnie usłyszałam. Po chwili w słuchawce odezwał się Asir:
- Przepraszam, że przerywam wam tą pogawędkę, ale dotarliśmy na miejsce, możecie wchodzić.
Wbiegliśmy do budynku i rozbiegliśmy się po szkole. Asir wbiegł prosto na Kovac’a i zaczęli się bić. Nie był łatwym przeciwnikiem. W którymś jednak momencie obrócił go tak, że skręcił mu kark. Gdy zobaczyli to agenci KGB – nie byli zadowoleni, ale wzięli ciało Kovac’a i wynieśli z budynku, po czym odjechali. My natomiast zaczęliśmy się rozglądać po starych, szkolnych szafkach. Wszystkie były pootwierane, nasi ludzie zaczęli je przetrząsać. Ja podeszłam do jedynej, która była zamknięta. Wszystko potoczyło się jakby w zwolnionym tempie, Asir usłyszał w słuchawce, że dane zostały znalezione na pendrive’ie w słuchawce prysznica i gdy zauważył, że szarpnęłam za szafkę ale ta nie puściła, pociągnęłam drugi raz, Asir krzyknął :
- Kylie, nie!!
Zorientował się, że to pułapka, ja jednak szarpnęłam raz jeszcze i w tym momencie drzwiczki puściły, lecz szafka buchła płomieniem, nie wiem co to był za ładunek, widocznie tylko prowizoryczny, ale siła wyrzutu była wystarczająca. Odbiłam się od ściany uderzając o nią głową i upadłam. Asir podbiegł do mnie i potrząsnął z całej siły widząc, że straciłam przytomność.
- Kylie! Do cholery otwórz oczy! Kylie!
Podbiegła Jesse i Rolly a ja ocknęłam się w tej samej chwili. Asir wypuścił powietrze z nerwów i zaczął powoli się uspokajać, spojrzałam na niego poważnie widząc jego reakcję, naprawdę mu chyba zależało. Pokręcił głową z uśmiechem i pogładził po policzku.
- W porządku?
Chwyciłam się za tył głowy, bolało niemiłosiernie.
- W porządku, głowa mnie boli.
- Przynajmniej ją masz. Możesz wstać?
- Tak.
Chwycił mnie jakby poddając pod wątpliwość moje słowa, słusznie zresztą bo nogi mi się ugięły. Spowodowane to było chyba bardziej szokiem po uderzeniu, niż jakimś fizycznym urazem, fakt jednak pozostawał taki, że nie mogłam ustać na własnych nogach, które trzęsły się tak, jakbym boso chodziła po tafli lodu.
Bez pytania wziął mnie na ręce i wyniósł z budynku, Rolly popatrzył na nas, ale nic nie powiedział, jedyne co zrobił to zameldował słuchawce:
- Colin, wracamy z przesyłką.
Kiedy obudziłam się wieczorem, poczułam, że leżę w nieswoim łóżku. Rozejrzałam się i poznałam sypialnię Asir’a. Stał przy oknie ze szklanką whisky w dżinsach i czarnej koszuli, której w ogóle nie zapiął. Kiedy zobaczył, że otwieram oczy, spojrzał na mnie i uśmiechnął się:
- Długo spałam?
- Od wczoraj.
- Żartujesz prawda?
- Siedzę przy tobie drugą dobę, myślisz, że żarty się mnie trzymają? Mark mówi, że miałaś silne wstrząśnienie mózgu.
- Mark tu był?
- Wczoraj kiedy cię przywiozłem.
Popatrzyłam na niego, czułam, że jest na mnie zły.
- Rolly wie, że tu jestem?
- Czy to ważne?
- Nie.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Chyba jednak tak.
Wziął komórkę ze stołu i rzucił mi ją na łóżko.
- Zadzwoń do niego jeśli chcesz.
- O co tym razem jesteś na niego zły?
- Miał cię nie wpuszczać do budynku.
- Umawiacie się za moimi plecami i decydujecie gdzie mam być?
Przetarłam swoje oczy.
- To jakiś obłęd.
Wstałam ze złością, ale ledwo to zrobiłam, zawirowało mi w głowie i z powrotem opadłam na łóżku. Asir znalazł się przy mnie w minucie, odstawił szklankę i podniósł mi głowę za podbródek.
- Nie potrafisz znieść myśli, że ktoś chce o ciebie dbać?
- Dbać? Czy pozbawiać mnie prawa decydowania o czymkolwiek.
- Już ci raz powiedziałem, ale powtórzę, nie jestem Rolly’m, chcę żebyś była bezpieczna, ale nie jest to łatwe, bo ty tej ochrony nie chcesz.
- A może po prostu ja jej nie potrzebuję?
- Wierz mi, potrzebujesz. Chcesz pokazać, że nie potrzebujesz nikogo? Ok, szanuję to, ale przestań wreszcie udawać, bo zaczyna mnie to męczyć.
- Udawać?
- Wiesz o czym mówię. Większość kobiet to zimne suki, oczarowałaś mnie bo jesteś inna niż postrzegają cię ludzie, nie wiem tylko dlaczego bezustannie to ukrywasz?
- Przeczytałeś moje akta i myślisz, że wszystko o mnie wiesz?
- Nie wiem wszystkiego, ale na pewno wiem więcej niż ty sama. Na co dzień możesz być jaka chcesz ,ale kiedy jesteś ze mną, nie musisz udawać, zrozum to w końcu.
Ścisnął moją rękę.
- Jeśli cię o coś proszę, to chociaż czasami mnie posłuchaj dobrze?

Choć zrobiłam to niechętnie, skinęłam głową na tak, pocałował mnie i kładąc się koło mnie, mocno mnie przytulił. Położyłam swój policzek na jego nagim torsie, jego skóra była taka gładka i ciepła. Poczułam jak jego ręka wplata się w moje włosy i zaczyna mnie delikatnie gładzić. Znowu poczułam jak ogarnia mnie senność, powieki zrobiły mi się ciężkie a ja odpłynęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz