poniedziałek, 17 lutego 2014

rozdział IV

IV

Kolejny dzień rozpoczął się dla mnie już od w pół do szóstej na sali treningowej. Tak naprawdę to rozpierała mnie chyba energia niespełnionej i niewyżytej kobiety, bo w oczach rekrutów łatwo było dostrzec błaganie o przerwę. Każdy po kolei podchodził do mnie i usiłował przećwiczyć podstawy atak uderzeniowy, niestety z miernym skutkiem. Cole stał z boku i przypatrywał się temu a na sali zawitał Asir. Nie był jednak przygotowany do ćwiczeń, w ręku trzymał butelkę z wodą mineralną, ubrany cały na czarno, miał na sobie skórzaną kurtkę, którą po chwili zdjął i rzucił na ławkę. Spojrzał na mnie, lecz choć wiedziałam, że stoi niedaleko, udawałam, że tego nie widzę. Sam chyba nie mógł patrzeć na to co dzieje się z rekrutami, bo zapytał Cole’a:
- Coś przegapiłem?
- Poza łomotem, który Kylie daje rekrutom od samego rana?
Uśmiechnęli się do siebie.
- Nie wiele, ale sądzę, że są tak obolali, że zasłużyli na śniadanie.
- Życie boli stary.
- Miałeś upojną noc?
- Nie mogło być dobrze skoro obudziłem się sam.
- Boska Selena dała ci kosza?
- Niestety ten zaszczyt przypadł mi.
- To na twoim miejscu miałbym się na baczności, zraniona kobieta potrafi być nieobliczalna.
- Właśnie widzę.
- Będziesz pracował?
Asir skinął głową.
- Mam od jutra wprowadzić techniki walki Masadu, muszę przećwiczyć je z Kal.
- Z Kal? Czy na Kal?
Asir zaczął się śmiać.
- Dobra, zabieram ich na śniadanie bo na dziewiątą mają próbne testy psychologiczne a ty lepiej uważaj.
- Czegoś nie wiem?
- Kylie jest jak wulkan, potulna kiedy się tli, ale jak ogień, kiedy wybuchnie.
- Poradzę sobie.
Obaliłam właśnie kolejnego rekruta na materac, kiedy Cole krzyknął:
- Przerwa na śniadanie! Ruszać się, z życiem!!
Wszyscy z ulgą zaczęli opuszczać salę treningową a ja spojrzałam na Asir’a. Podeszłam do ławki i wzięłam ręcznik, popatrzył na mnie i uśmiechnął się. Kiedy zostaliśmy sami na sali, podszedł do mnie:
- Cześć piękna.
Zmierzyłam go wzrokiem a z oczu chyba płonęły mi iskry bo rozłożył ręce i odsunął się trochę. Rzuciłam ręcznik i zamachnęłam się na niego, ale pochwycił moją rękę i odgiął mi ją tak, że nie mogłam się wyrwać:
- Po co zaraz ta agresja? To jedna z technik Masadu, jak widać skuteczna. Punkty uderzeniowe są precyzyjnie przetestowane na ludziach, wystarczy jeden cios i przeciwnik traci władzę nad swoim ciałem.
Zaczął mi szeptać do ucha, czułam ,że znowu nade mną panuje, mimo że próbowałam się wyszarpnąć:
- Nie szarp się kochanie bo nie chciałbym złamać ci ręki. Pierwszy punkt to szyja, czujesz?
Trzymał mnie jedną ręką a drugą delikatnie zjeżdżał palcem po mojej szyi, wystarczy delikatnie przycisnąć i przeciwnik traci przytomność.
Poczułam, że jego ręka wślizguje się pod moją bluzkę i sunie w kierunku piersi po moim nagim brzuchu, zatrzymał ją jednak na moim mostku, mówił dalej podszytym erotyką głosem:
- Splot nerwowy, czujesz? Uderzenie prowadzi do braku tchu.
Jego ręka zjechała na plecy i poczułam jego palce prawie pod samymi żebrami, coraz trudniej było mi uspokoić oddech.
- Punkt tuż pod żebrami, schodzący aż do nerek, który paraliżuje cię na dobre kilka sekund, niekiedy minut, ból jest okropny ale zyskujesz potężną przewagę i w końcu brzuch.
Poprowadził ręce na mój brzuch i czułam, że jego ręka zaczyna zjeżdżać coraz niżej, aż wślizguje się pod legginsy:
- Mięśnie brzucha są bardzo wrażliwe na kopnięcie i silne uderzenie, u ludzi z nadwagą prowadzą do trwałego uszkodzenia narządów.
Teraz i on usłyszał mój ciężki oddech i poddał się jemu licząc najwyraźniej na coś więcej, ale wtedy ja wyszeptałam.
- Zapomniałeś o jeszcze jednym wrażliwym punkcie.
Tego się nie spodziewał, uniosłam nogę do góry i trafiłam go między nogi, w chwilowym bólu wyswobodził swój uścisk zaciśnięty na moim ręku.
- Przyrodzenie, faceci zwykle mają tam mózg, uderzenie gwarantuje stu procentowy efekt.
Spojrzałam na niego i wściekła wyszłam ze sali, Asir już po chwili wyprostował się i uśmiechnął się sam do siebie.
Po godzinie odbyło się zebranie, Daniels stał na środku a ja usiadłam  obok Colin’a, Selena zajęła miejsce obok Asir’a, udałam, że tego nie widzę, gdyż przekonana byłam o swoich racjach i o tym, że poprzednią noc spędzili razem.
- Nasze oddziały obserwacyjne Rolly  rozlokował w promieniu pięciu mil od głównej siedziby. Muszą być ostrożni a to oznacza, że nie prędko wrócą do domu, gdyby szybko zniknęli Martinez nabrałby podejrzeń, a na to nie możemy sobie pozwolić. Na razie wszystko układa się doskonale i aby równie pomyślnie się zakończyło. Nie ma większego handlarza bronią niż Martinez, jeśli unieszkodliwimy jego interesy i przechwycimy naszych ludzi, będzie to chyba największa misja w ostatnich latach historii. Kylie wytypujesz dwa oddziały, które eskortują Selenę z powrotem do kraju, po czym możecie kontynuować szkolenie.
- Nie zgadzam się.
Powiedziała Selena, Daniels spojrzał na nią niepewnie, gdyż nie znosił sprzeciwów.
- Sama tu dotarłam i sama wrócę. Martinez ma swoich ludzi na granicy, jeśli zobaczy mnie w asyście agentów, nie dożyję wieczora.
- To zbyt ryzykowne.
- Podjęłam ryzyko wstępując do Masadu, jestem agentem i wiem z czym ta praca się wiąże, jeśli zaufałeś mi dziewięć lat temu, to i teraz będziesz musiał, wiem co robię.
Nie komentowałam jej decyzji gdyż widziałam, że tą już podjęła. Po minie Asir’a wiedziałam, że odczuł niepokój, ale nie kwestionował jej zdania. Widać, że w jakimś stopniu mu na niej zależało, ale musiał wierzyć w słuszność racji Seleny, bo nie zaprotestował.
Po zebraniu ona i Asir siedzieli jeszcze przez chwilę przy długim stole, a ja poszłam do szatni. Upłynęła chwila i znalazła się w niej również Selena, podeszła bliżej:
- Chciałam się pożegnać, wiem, że mnie nie lubisz i nie dziwię ci się, bo z tych samych powodów i ja powinnam czuć to samo.
- A nie jest tak?
- Za dużo w życiu straciłam żeby zatrzymywać się nad utraconą miłością. Mam nadzieję, że spotkasz kogoś, kto pomoże ci uwolnić się od przynależności do Rolly’ego, wtedy zrozumiesz mnie. Życzę ci tego z całego serca.
Byłam trochę oburzona tak śmiałymi stwierdzeniami pod swoim adresem, ale kiedy zobaczyłam, że Selena kieruje się do wyjścia, zawołałam:
- Zaczekaj.
Spojrzała na mnie z tym swoim pewnym a jednak chwilami zagubionym wyrazem twarzy:
- Czy Rolly…, uwolnił się ?
- Z całą pewnością.
- Dobrze go znasz.
Powiedziałam z przekonaniem.
- Poznałam Rolly’ego na początku jego pracy w agencji, wtedy nie wiedziałam, że pracuje w wywiadzie, on też nie wiedział. Zaprzyjaźniliśmy się, potem zapoznałam go z Grace. Po wielu latach spotkaliśmy się w tej samej akcji, tyle, że po przeciwnych stronach. Dziewięć lat temu agencja szukała łącznika, Rolly poprosił mnie. Od tamtej pory współpracujemy, nie jedno widziałam, nie kwestionuję też uczuć jakie przez długi czas żywił do ciebie, bo na tej płaszczyźnie choć doskonale udawał, zawsze zdradzały go oczy. Nie chcę poddawać pod wątpliwość tego co was łączyło, ale według mnie, i zdania nie zmienię, Rolly jest mężczyzną, z którym można mieć tylko romans, bo na dłuższą metę jest zbyt oddany swojej pracy.
- Czy Asir’a też znasz tak długo?
Na to pytanie uśmiechnęła się.
- Więc jednak chodziło o ciebie?
- Nie rozumiem.
- Asir się bardzo zmienił, myślałam, że nie jest skłonny w coś się zaangażować, a jednak. Jeśli pytasz czy byliśmy kochankami, to odpowiem, że tak. Długi czas, to on pomógł mi przejść przez szkolenie w Masadzie ,wszystkiego mnie nauczył, ale do uczuć podchodził zawsze z dystansem, nie tylko ja próbowałam zatrzymać go przy sobie dłużej – bezskutecznie jak widać. Ma w sobie coś co przyciąga kobiety i nie można o nim zapomnieć, bo każdego kolejnego partnera porównuje się do niego. Ale drugiego takiego nie ma, to łowca, zdobywa i porzuca, wczoraj po raz pierwszy zdarzyło mu się odmówić kobiecie.
- Zatem nie warto tracić na niego czasu? To chcesz mi uzmysłowić?
- Jak już powiedziałam, Asir się zmienił, więc na to pytanie niestety będziesz musiała sama sobie odpowiedzieć.
Kiwnęłam głową a Selena wyszła. Popatrzyłam przez chwilę w ścianę jakbym nie wiadomo co miała na niej dostrzec, w końcu jednak otworzyłam swoją szafkę, wyjęłam z niej skórzaną kurtkę i wyszłam ze szatni. Po chwili usłyszałam głos Colin’a w słuchawce:
- Za dziesięć minut odprawa w głównej sali.
- Idę.
Odpowiedziałam i skręciłam w korytarz wiodący na główną salę. Znowu zebraliśmy się przy długim stole, tym razem już bez Seleny. Daniels zaczął mówić, ale czułam, że jego myśli zaprząta Selena i jej brawurowy powrót.
- Plany nuklearne przetrzymywane są w konsulacie na Tajlandii, nie wiemy ilu ludzi strzeże dostępu do nich, ani czy jest możliwość przedostania się do nich oficjalnym kanałem. Po dotarciu na miejsce Colin podłączy się bezpośrednio do ich bazy danych, dopiero wówczas nasze informacje będą miały miarodajne podłoże i wtedy podejmiemy decyzję o ataku. Wyruszacie za kwadrans, Kylie grupa pierwsza, Cole oddział wsparcia. Powodzenia.
Zaczęliśmy się rozchodzić, podeszłam do J.T:
- Co tam słonko?
- W porządku a u ciebie?
- W życiu nie było lepiej.
Spojrzałam i uśmiechnęłam się na widok jego zadowolonej twarzy:
- Miałeś owocną noc?
- Żeby to jedną, kroi mi się prawdziwe uczucie.
Zaczęłam podpisywać dokumenty i wtedy podszedł Asir, bardzo szczęśliwy, ukradkiem spojrzałam na niego.
- Ktoś tu mówił o uczuciach?
- Uważaj J.T, masz do czynienia z ekspertem.
J.T zaczął się śmiać.
- No jak na razie jego rady skutkują.
- Widziałaś?
Uśmiechnęłam się do nich i wzięłam walizkę.
- Z uczuciami J.T jest tak jak z nadzieją, bez niej ciężko, ale z nią jeszcze gorzej.
Poszłam a Asir spojrzał na J.T:
- Od kiedy z niej taka pesymistka?
- Nie mnie to oceniać, ale jeśli dobrze pamiętam to odkąd wyszedłeś stąd wczoraj z Seleną.
Asir pokiwał głową i zaczął się śmiać.
- Trzymaj się stary.
Powiedział, po czym ruszył za mną w stronę rozsuwanych drzwi.
Na miejsce dotarliśmy wieczorem. Rozlokowaliśmy się w hotelu, bo nazajutrz mieliśmy przesłać namiary z konsulatu.
Asir rozmawiał z Colin’em przez telefon a ja próbowałam się upić winem. Skończył rozmawiać i popatrzył na mnie z uśmiechem.
- Chcesz się upić?
- Staram się, ale nie pomagasz mi w tym. Możesz mi powiedzieć dlaczego tkwię z tobą w jednym pokoju?
- To odgórne zalecenia, mam cię chronić pamiętasz?
Podeszłam do niego bliżej.
- Potrafisz mnie ochronić przed samym sobą?
- Mnie nie musisz się obawiać, nie chcę cię skrzywdzić.
Uśmiechnęłam się i czułam, że wypiłam o wiele za dużo.
- Wiesz ile razy to słyszałam?
- Domyślam się.
Wbił we mnie ten swój miodowy wzrok a ja poczułam, że się rozpływam, dotknął mi ręką policzka,  je dotknęłam jego ale po chwili zabrałam jego rękę z mojej twarzy. Uśmiechnął się.
- Nie uciekniesz przede mną.
- Nie uciekam, jestem zmęczona.
Skierowałam się do łóżka a on chyba uznał to za zaproszenie.  Rozpiął do końca swoją czarną koszulę i wziął łyka ze swojej szklanki z whisky. Odstawił ją i zgasił światło. Położył się koło mnie, ale tylko na mnie patrzył wspierając się na łokciu. Oczy zaczęły mi się przymykać, ale mimo to czułam tą energię która od niego biła. Zapach wody toaletowej unosił się w powietrzu a ja traciłam dech. A może po prostu zasypiałam bo poczułam się taka bezpieczna.
- Asir, zrobisz coś dla mnie?
- Co tylko chcesz.
- Nie daj się jutro zabić dobrze?
Powiedziałam sennym głosem a on uśmiechnął się pod nosem. Chwycił mnie za rękę i przybliżył się znacznie. Byłam tak pijana, że wszystko mi wirowało. Nie wiem dlaczego się tak załatwiłam, najwyraźniej nie miałam dnia na picie, bo wypiłam raptem dwa kieliszki.
Westchnęłam przytulając się do jego nagiego torsu, przymknęłam oczy:
- Wszystko się kołysze?
Roześmiał się.
- Nie, tylko ty, masz śrubę skarbie.
- Ychy, wiem, tylko mnie tu nie zostawiaj.
Zamknęłam oczy a Asir wtulił swoją twarz w moje włosy jakby chciał poczuć jeszcze mocniej zapach moich perfum.
- Nie zostawiłbym cię nawet gdybyś tego chciała.

Powiedział ale tego już nie słyszałam, bo zapadłam w sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz