piątek, 21 lutego 2014

Rozdział XXXVIII

XXXVIII

W nocy prawie nie spałam. Nie umiałam sobie chyba z tym wszystkim poradzić. Asir nawet nie próbował się do mnie dobierać, bo doskonale wiedział, że nic z tego nie będzie. Czy Samanta i Rolly mogli mieć razem przyszłość? Jakoś nie umiałam sobie tego wyobrazić, być może dlatego, że gdzieś ze środka mnie wypływał egoizm. Czy wydawało mi się, że Rolly jest zarezerwowany dla mnie? Przecież nie miałam prawa tak czuć, bo świadomie go od siebie odrzuciłam. A jednak teraz gdy stanęłam przed koniecznością wyboru, wypłynęły ze mnie jakieś dziwne odczucia. Idąc do szpitala długo zastanawiałam się nad tym co jej powiedzieć. Nic jednak sensownego nie przychodziło mi do głowy. Kiedy dotarłam do szpitala, w pokoju Sam siedziała Penny, postanowiłam im nie przerywać i weszłam na chwilę do Mark’a by dowiedzieć się jak rzeczywiście sprawy się mają. Tymczasem Penny i Sam rozmawiały:
- Jak się czujesz?
- Dlaczego mnie ratowałaś?
- Oszalałaś? Chcesz odebrać sobie życie z powodu faceta?
- Ty nic nie rozumiesz.
- To mnie oświeć, wiem, że nie miałaś lekkiego życia, ale wiem też, że moja matka przez całe życie próbowała ci stworzyć normalny dom, dalej możesz go mieć.
Sam poleciały łzy.
- Posłuchaj może nie tego ode mnie oczekiwałaś, ale tym swoim wyskokiem skrzywdziłaś wielu ludzi i to tych, którzy wcale na to nie zasługiwali.
- Wiem, nie chciałam tego.
- Ale dalej w to brniesz, zrozum, nie zbudujesz swojego szczęścia na czyimś nieszczęściu.
- Tak to widzisz?
- A ty inaczej? Jest tylu facetów na świecie a ty musiałaś upolować sobie akurat takiego, którego serce należy do innej?
- Myślisz, że Rolly nadal kocha twoją matkę?
- Myślę, że nigdy nie przestał i dlatego jest mu tak trudno, na co się nie zdecyduje kogoś skrzywdzi, wiem, że to w moich ustach zabrzmi trochę dziwnie, bo jeszcze miesiąc temu sama wydrapałabym jej oczy, ale myślę, że odda Rolly’ego walkowerem żebyś ty była szczęśliwa, pytanie tylko czy to wytrzymasz? Bo ja nie wierzę, że on kiedykolwiek o niej zapomni.
- Penny, ale ona nie chce z nim być.
- A ja myślę, że my po prostu czegoś nie wiemy i to coś ich poróżniło, to coś nakazuje im być osobno, ale więź jaka między nimi jest będzie trwała tak długo dopóki jedno serce nie przestanie bić. Proszę cię, nie każ mi wybierać żebym musiała się opowiadać za którąś stroną, za długo byłam sama.
Samanta ciężko westchnęła a ja stojąc przy pokoju Samanty, jakoś nie odważyłam się wejść do środka. Kiedy Penny wyszła z pokoju spojrzała na mnie:
- Wchodzisz?
Kiwnęłam głową na nie.
- Muszę to wszystko sobie jeszcze poukładać, bo naprawdę nie wiem co mam jej powiedzieć, co doradzić.
- Ja myślę, że to nie ty powinnaś zastanawiać się co jej powiedzieć, tylko Rolly, żałuję tylko tego, że jakiej by decyzji nie podjął, którąś z was będzie musiał skrzywdzić.
- Penny to nie o mnie chodzi, ja nie mogę już być z Rolly’m.
- Wiem, ale nie możesz zabronić mu cię kochać.
Spojrzała na mnie poważnie a ja na nią:
- Zdzwonimy się, bo spieszę się na uczelnię.
Skinęłam głową, a ta zniknęła za rogiem korytarza. Zerknęłam raz jeszcze na Samantę przez szybę – nie widziała mnie, po chwili ruszyłam w stronę wyjścia zupełnie tak jakby mnie coś poparzyło.
Gdy dojechałam na oddział, był na nim już Colin i od razu wskoczył na wysokie obroty. Zaczął coś mówić, ale nie słuchałam go, spojrzałam za to na Asir’a, którego wzrok mówił wszystko. Czułam iż uważa, że za mocno angażuję się w tą sprawę i prawdopodobnie bardzo go korciło by wykrzyczeć mi, że na pewno czuję coś do jego rywala. Powstrzymał się jednak, jak zwykle zresztą. Asir nie był wylewny, czasami musiał się wykrzyczeć, ale nigdy nie robił tego za czyimiś plecami, tylko mówił wprost.
W końcu spojrzałam na Colin’a:
- Co mówiłeś?
- Że nie ma czasu na odprawę, ruszasz za pięć minut.
- Gdzie?
- Do Sztokholmu, eskortujesz szwedzkiego dyplomatę i przywieziesz go tu, czysta robota, jeszcze dzisiaj będziesz z powrotem na kolację. Resztę materiałów dostaniesz w drodze.
- Widzę, że zafundowali ci kurację cud.
Roześmiał się.
- A żebyś wiedziała moja droga. Bierzesz jedynkę, Asir! Dwójka, zastąpisz Rolly’ego.
- Asir jest w moim oddziale.
- Kal proszę cię, nie negocjuj, Rolly’ego możesz zastąpić tylko ty albo Asir, jaki wniosek.
Machnęłam ręką.
- Dobra, rozumiem.
- Też cię kocham, pospieszcie się.
Ruszyłam do J.T po sprzęt i spojrzałam na niego niezadowolona gdy podawał mi teczkę.
- A mogło być tak pięknie i spokojnie.
- Śmigłowiec już czeka.
Odpowiedział J.T z uśmiechem a ja kiwnęłam głową, wzięłam walizkę, Asir wziął drugą i bez słowa ruszył za mną.
Gdy dolecieliśmy do Sztokholmu, od razu udaliśmy się pod wskazaną posesję dyplomaty. Był nad wyraz jakby to powiedzieć – mało wstrzemięźliwy. Nie dość, że gdyby mógł, to rozebrałby mnie wzrokiem, to jeszcze ślinił się za każdym razem kiedy otwierałam usta. Wywieźliśmy go z domu, ale potem piechotą musieliśmy przejść przez las długą ścieżką. Powoli kończyła mi się cierpliwość , kiedy Asir to zauważył podszedł tuż obok mnie. Miał bardzo zadowoloną minę, choć wyraz jego twarzy zdradzał odrobinę bezczelności. Szliśmy po bokach naszego podopiecznego i kiedy ten po raz kolejny chciał się nieco o mnie otrzeć, Asir chwycił go za rękę, przewrócił i przygniótł do ziemi, osobista ochrona od razu wycelowała w Asir’a, ale nasi ludzie wycelowali w nich. Asir był wściekły i tym razem nawet nie próbował tego ukryć:
- Posłuchaj dupku, miałem piekielnie ciężkie dwa dni, więc jeśli jeszcze raz nie zrozumiesz, gdy kobieta mówi „nie”, wytłumaczę ci to w taki sposób, że dalsza ochrona nie będzie ci potrzebna. Zrozumiałeś?!
Polityk kiwnął wystraszony głową i o dziwo chyba się wystraszył, bo wstał z ziemi i aż do pasa startowego nie odezwał się słowem, ani nie zrobił nic, co mogłoby w mniemaniu Asir’a oznaczać przejaw nietaktu. Wchodząc na pokład dyplomata spojrzał na mnie:
- Jeśli panią uraziłem, to przepraszam, nie chciałem, taki mam już sposób bycia.
Popatrzyłam na niego:
- Więc nic dziwnego, że jest pan samotny.
Kiwnął głową z uśmiechem:
- Nie każdy ma tyle szczęścia co pani kolega.
Uśmiechnął się a Asir stojąc z boku mrugnął do mnie. Weszliśmy do śmigłowca i ten po chwili uniósł się w powietrze. Rzeczywiście w porze kolacji byliśmy z powrotem na oddziale. Gdy weszliśmy do szatni Asir spojrzał na mnie:
- Odwieźć cię?
- Możesz.
- Czekam w samochodzie.
Kiwnęłam głową a on wyszedł z szatni. Przebrałam się i poszłam na parking, wsiadłam do samochodu, Asir ruszył. Nie odezwał się do mnie słowem, czułam, że jest zły. Gdy podjechał pod mój dom, odprowadził mnie pod drzwi, po czym zawrócił, spojrzałam:
- Powiesz mi o co chodzi?
- O nic, daję ci po prostu prawo wyboru.
- Wyboru?
- Tak, znalazłaś się w trudnej sytuacji i myślę, że moja obecność ci w tym nie pomaga.
- Mam problem z Samantą, nie ze sobą.
- Kylie, ja już jestem tym zmęczony.
- Czym?
- Ty naprawdę nie widzisz?!
Teraz podniósł ton.
- Ty nie masz problemu z Samantą, tylko ze sobą! Miotasz się pomiędzy mną a uczuciami do Rolly’ego! Nie przeczę, że martwisz się o Samantę, ale sądzę, że bardziej martwisz się o to, że ty sama możesz go stracić!
Popatrzyłam na niego i wiem, że coś w tym było. Jak zwykle.
- Może zatem powinnaś iść tam gdzie jest twoje serce.

Zamurowało mnie, zszedł z werandy, wsiadł w samochód i odjechał z piskiem opon, a ja, zamiast wejść do domu usiadłam na bujanej huśtawce, która tam stała, usiadłam i popłynęły mi łzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz