niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział LXXV

LXXV

Następny dzień nadszedł szybciej niż sądziłam. Na oddziale od rana panował taki ruch, że miałam wrażenie, że jestem na dworcu. Daniels chodził nerwowy jak nigdy, za to nie widziałam nigdzie ani Rolly’ego ani Lindy. Był za to Asir, który kręcił się wokół młodych rekrutek i muszę przyznać, że cieszył się olbrzymim zainteresowaniem z ich strony.
Jak tylko Daniels mnie zobaczył od razu ruszył w moją stronę, ale jakimś dziwnym trafem tym razem starał się być uprzejmy. Stanął przy mnie i zagadnął:
- I jak? Gotowa na akcję?
- Taką mam nadzieję, a gdzie Rolly? Nie powinien przejrzeć planu?
- Już to zrobił, ale w tej chwili musiał się zająć problemem, który powstał.
- Problemem?
- Tak, ale nie martw się to nie dotyczy ani ciebie ani akcji.
Spojrzałam na niego nieco zaniepokojona, ale nie dałam tego po sobie poznać.
- Omówiłaś już z Asir’em strategię?
Uśmiechnęłam się złośliwie, choć zwykle to było właśnie rolą Daniels’a.
- Musi ci bardzo zależeć na tej akcji co? Inaczej nie byłbyś taki miły.
- To priorytet, nie tylko dla mnie, dla nas wszystkich, tu chodzi o przetrwanie.
Zabrzmiało to w prawdzie bardzo poważnie, ale nie obawiałam się, wiedziałam ,że Daniels mnie potrzebuje.
- Dostaniesz dokumenty, ale nie myśl, że robię to dla ciebie.
- Tym razem, nie ważne jaki masz powód, byleby akcja zakończyła się sukcesem.
Minę miał poważną jak nigdy, powiedział to, po czym odszedł w stronę pozostałych agentów.
Po chwili znienacka podszedł do mnie Asir, zmierzyłam go wzrokiem:
- Co tam? Znudziły ci się agentki?
- Tylko jedna mnie interesuje.
- Tak, widziałam.
- Wyczuwam nutkę zazdrości.
Powiedział rozbawiony.
- Weź zimny prysznic zanim ruszymy.
Uśmiechnęłam i poszłam  przebrać się do szatni.
O godzinie 19.30 znaleźliśmy się na miejscu. Umieszczono nas w hotelowym apartamencie, mieliśmy godzinę na przygotowanie się, gdyż limuzyna miała podjechał dokładnie o 21.00.
Stanęłam przed wielkim lustrem i powiedziałam do siebie:
- Czas zacząć show.
Pomyślałam, że nie będzie to łatwe zadanie, ponieważ tak naprawdę, to Asir nie przedstawił mi swojego genialnego pomysłu. Gdy rozpięłam zamek od pokrowca, w której była moja wieczorowa kreacja, której prawdę mówiąc wcześniej nie widziałam – zaniemówiłam. Pomyślałam jedynie o tym, że jak tylko Asir wpadnie w moje ręce, to będzie miał poważne kłopoty. Sukienka faktycznie była gustowna, ale kolor ciemnej czerwieni był nawet jak na mój gust zbyt mocno wyzywający jak na tę okazję. Nie lubiłam gdy zaślinieni biznesmeni patrzą na mnie jak na zjawisko a w tym przypadku należało się tego spodziewać.
Sukienka była do samej ziemi uszyta na kształt odwróconego kielicha kwiatu cantedeskii (tak zwanej kalijki). Na nodze z przodu znajdowało się nacięcie aż do samego uda, co ułatwiało znacznie swobodę ruchów, za to od góry bardzo dopasowana na szerokich naramkach, plecy natomiast były całe wycięte, tak mocno, że po włożeniu sięgały mniej więcej poniżej pasa. Do tego w kartonie obuwniczym znalazłam parę czerwonych butów na bardzo wysokiej szpilce.
- Zabiję go.
Powiedziałam głośno akurat w momencie, kiedy drzwi uchyliły się i znalazł się w nich Asir. W dłoni trzymał pudełko wyściełane zamszem. Spojrzałam wrogo za to on? Spojrzał na mnie tak jak nigdy, efekt chyba naprawdę był piorunujący nawet jak dla niego.
- Nie znalazłeś bardziej skąpej sukienki?
- Wyglądasz idealnie.
Po tych słowach złagodniałam. Asir ubrany był cały na czarno, nawet koszula była w tym samym kolorze a od góry rozpięty miał jeden guzik. Spojrzałam na pudełko widząc, że nie może oderwać ode mnie wzroku:
- Co to?
- A, to?
Ocknął się.
- Dodatki.
Otworzył pudełko, w którym znajdowała się złota kolia wysadzane chyba brylantami ,do kompletu były kolczyki i bransoletka. Pomyślałam, że Daniels naprawdę się postarał, bo ten zestaw bez wątpienia kosztował fortunę. Założyłam kolczyki i bransoletkę, po czym chwyciłam obiema rękoma kolię.
- W kolczykach masz nadajnik.
Kiwnęłam głową i wręczyłam mu kolię:
- Możesz?
- Tak.
Wziął kolię i stanął za mną, zbliżył się bardziej i po chwili poczułam jego dłonie na swojej szyi. Ręce mu nawet nie zadrżały, musiał mieć wprawę, ale to zmieniało faktu, że ręce zabrał o wiele później niż powinien. Poczułam jego oddech na plecach, po czym zapytałam:
- Już?
- Tak.
Obróciłam się przodem i spojrzałam, uśmiechnęłam się do niego:
- Dlaczego tak patrzysz?
- A dziwisz się? Jestem facetem, mam udawać, że cię nie widzę?
- Będzie lepiej jak właśnie tak zrobisz i ręce przy sobie pamiętaj.
- To będzie raczej trudne.
- To się postaraj.
Spojrzałam na zegarek.
- Chyba czas na nas.
Spojrzał pokornie, po czym wskazał mi ręką drzwi abym poszła pierwsza.
Na bankiet dotarliśmy punktualnie, próbowałam się wtopić w tłum ale nie było to łatwe zadanie zważywszy na kolor sukienki. Asir stał koło mnie przy stole z zimnym bufetem.
- Jesteśmy na miejscu, widzę cel.
Spojrzałam w tym samym kierunku co on i rzeczywiście w tłumie gości znalazł się w końcu i Ali. Asir powiedział do słuchawki:
- Colin masz podgląd?
- Mam.
- Zaczynamy.
Wtedy usłyszałam głos Rolly’ego, który razem z Daniels’em stał przy monitorze:
- Oddziały na pozycjach potwierdzić gotowość.
Cztery oddziały potwierdziły swoje położenie, wtedy odezwał się Colin:
- Asir, cokolwiek wymyśliłeś, zaczynajcie.
Asir spojrzał na Kal:
- No kochanie, do dzieła, podobno w szkole średniej tańczyłaś.
- No i…?
Zapytałam zdziwiona.
- Mam nadzieję, że nie zapomniałaś jak to się robi.
- Oszalałeś.
- Jeszcze jak.
Mrugnął do człowieka, który śpiewał i w tym momencie rozległ się dźwięk piosenki Marguess „El Temperamento”, Asir poderwał mnie do tańca i obrotami wyprowadził na środek parkietu. Efekt był natychmiastowy, cała uwaga skupiła się na nas sądząc, że jesteśmy wynajętymi tancerzami. Ali podszedł bardzo blisko by przyglądać się temu a jego ochrona automatycznie zaczęła kierować się za nim opuszczając dotychczasowe stanowiska.
-  Ruszajcie, macie trzy i pół minuty.
Oddział na rozkaz Rolly’ego udał się do gabinetu Ali’ego, który tak bardzo zaintrygowany był naszym tańcem iż zapomniał chyba o bożym świecie.
Początkowo kroki mamby z Asir’em jako partnerem były dla mnie nie do opanowania, tak mi się wydawało, ale kiedy tylko wpadliśmy w pierwsze profesjonalne kroki, obydwoje tak dobrze zgraliśmy rytm i nasze ciała, że zapomniałam o złości i po prostu płynęliśmy po parkiecie zupełnie tak jakbyśmy robili to całe życie.
Agenci na oddziale przyglądali się temu, aż J.T podszedł do wielkiego ekranu:
- Mówiłem, że ma talent wiele lat temu, taka kobieta marnuje się w takiej pracy.
- Nie marnuje się, ma możliwość udowodnienia swojego talentu.
W ustach Daniels’a to był nie lada komplement.
- Chyba zapiszę się na lekcje.
Colin zaczął się śmiać, jedynie do śmiechu nie było Rolly’emu, który spojrzał w monitor i zobaczył jak rozpoczyna się kolejny taniec w rytm Vayamos Companeros. Asir na coraz śmielsze ruchy pozwalał sobie w tańcu ,ale nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie – odwzajemniałam jego gesty by uwiarygodnić sytuację. Ali klaskał nam z takim entuzjazmem, że nawet my byliśmy zadowoleni z efektu naszej pracy. Po chwili usłyszeliśmy w nadajnikach:
- Mamy przesyłkę, zwijamy się stąd.
Powiedziała Jesse, na to Rolly oświadczył do nas:
- Możecie kończyć ten bal, gdy się usuniecie czekajcie na dalsze wskazówki w hotelu.
Daniels spojrzał na Rolly’ego:
- Niech jeszcze tam zostaną, jeśli wyjdą teraz wzbudzą podejrzenia.
Rolly spojrzał z oburzoną miną, ale Colin powtórzył nam każde słowo. Na całe zresztą szczęście, bo bawiliśmy się naprawdę doskonale przez cały wieczór. Wkrótce reszta ludzi zgromadzonych na sali dołączyła do nas. Gdy w końcu pierwszy czar nieco opadł, mogliśmy w spokoju odpocząć przy wolnym tańcu, który zaserwował nam piosenkarz.

Ze zmęczenia opadłam niemalże bezwładnie w ramionach Asir’a, ale nie powiedziałam ani słowa, on zresztą też, choć przy każdym kolejnym tańcu zatapialiśmy się w sobie jeszcze mocniej. Jedno trzeba było mu oddać – pomysł na zwrócenie na siebie uwagi był idealny, od mojej sukienki – po nasz namiętny taniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz