XLV
Teoria jednak nie była
w stanie przedłożyć się na praktykę. Czułam się osaczona z każdej strony.
Starym sposobem próbowałam uspokoić i tak już zszargane nerwy bieganiem.
Odkąd nie mieszkałam u
siebie miejscem do biegania nie był już mój ukochany las, lecz zastępczy, do
którego równie chętnie powracałam. Właśnie tam zabrałam Siara i tam uratował
mnie Molly. Jak tylko zaczęłam biec czułam na sobie czyjąś obecność. W pierwszej
chwili pomyślałam, że to Barodo, ale nie,… on mimo wszystko nie mógł sobie pozwolić na taką oficjalność,
tym bardziej po tym jak słyszał moją rozmowę z Rolly’m i wiedział, że ten ma
mnie na oku.
Zaczaiłam się za
drzewem i po chwili nabitym pistoletem dotknęłam pleców mojego prześladowcy.
Ten uniósł ręce do góry i obrócił się powoli w moją stronę. Zobaczyłam twarz
Asir’a, byłam zła, nie, w zasadzie to byłam wściekła:
- Co ty tu robisz?
Powinieneś być na szkoleniu, na pewno już cię szukają.
- Powiedziano mi ,że
ty już mnie nie będziesz szkolić, dlaczego?
- A jak ci się wydaje?
- Nie mam pojęcia.
- A szkoda, bo
postawiłam tylko jeden warunek – żadnych kłamstw.
- Nie okłamałem cię.
- Nie wierzę ci.
- Przysięgam, że mówię
prawdę. To nie ja was wystawiłem na akcji, nie zrobiłbym tego.
Przez chwilę w jego
oczach dostrzegłam jakąś minimalną uczciwość.
- W takim razie, kto?
Wtedy padł strzał,
Asir upadł:
- Asir…
- Spokojnie, trzymam
się.
Przykucnęłam przy
drzewie i pochylając się nad nim zaczęłam nerwowo się rozglądać. Gdzieś w
oddali zauważyłam młodego sądząc po szybkich krokach człowieka, w czarnej
bluzie i naciągniętym na głowę kapturem. Do opaski na nodze miałam przymocowany
pokrowiec z komórką, sięgnęłam po nią i zadzwoniłam po Rolly’ego:
- To ja, potrzebuję
pomocy.
Po godzinie w asyście
agentów weszłam na oddział ubrana w czarne legginsy długości trzy czwarte i
bluzkę na naramkach. Asir’a zaprowadzili do laboratorium a Rolly podszedł do
mnie szybkim krokiem, mój wygląd wzbudził ogólne zainteresowanie:
- Kto to był?
- Na moje to jeden z
ludzi Barodo.
- Dlaczego tak
sądzisz?
- Nie wiem już co
sądzić, zaraz a może to Laden zlecił zabójstwo Asir’a, w końcu przeszkodziliśmy
mu w transporcie, musiał zmienić plany.
Stanęłam na środku
działu operacyjnego i zaczęłam się rozglądać po wszystkich informatykach jakich
mieliśmy, na chwilę zamyśliłam się:
- A co z analitykami?
- W większości
podlegają pod górę.
- A dane czerpią od
nas prawda?
- Wiem o czym myślisz,
ale to poważne zarzuty.
- Nie mniej poważne
niż to co się dzieje.
Wtedy przyszedł Seth i
uśmiechnął się do mnie:
- Wybierasz się na
jogging?
- Bardzo śmieszne, co
z Asir’em?
- Nic mu nie będzie,
rana jest powierzchowna.
- Powierzchowna?
Dobra, idę się przebrać bo moje wolne chyba właśnie dobiegło końca.
Poszłam do szatni a
Seth spoważniał, wyraz jego oczu momentalnie wzmógł czujność Rolly’ego:
- Co jest?
- Nic już z tego nie
rozumiem, ale zarówno Barodo jak i Laden mają doskonale wyszkoloną armię, jeśli
ktoś od nich chciałby go zabić z tej odległości, nie rozumiem jak mógł
spudłować.
Rzeczywiście dziwnie
to wszystko wyglądało nawet zakładając, że Asir po prostu miał szczęście, ale
ja również to zauważyłam i to dużo wcześniej niż oni zdążyli na to wpaść. Żarty
się skończyły, ledwo wyszłam z szatni a przewlokłam Asir’a wzdłuż działu
operacyjnego do korytarza prowadzącego wprost na salę gimnastyczną. Trwały tam
akurat ćwiczenia rekrutów, podeszłam do drabinki i przykułam jego rękę do
szczebelków:
- Kylie co robisz?
Oszalałaś?
- Szkolę.
Ktoś musiał donieść o
tej sytuacji Rolly’emu, bo nawet ten zaniepokojony przyszedł od razu. Wzięłam
jeden z pistoletów szkoleniowych i uzupełniłam amunicję, po czym stanęłam na
środku sali:
- Proszę wszystkich o
podejście tutaj!
Agenci trenujący, w
tym Cole, Gino i reszta kiwnęli głowami to rekrutów aby wykonali moją prośbę,
ustawili się po przeciwnej stronie Asir’a, Seth trzymał się dosyć blisko mnie
jakby chciał w razie potrzeby mnie powstrzymać.
- Kylie, to
szaleństwo.
Ale byłam głucha na
słowa Asir’a, po za bardzo kruchym lodzie stąpałam żeby jeszcze on próbował
mnie oszukiwać:
- Gino, przystaw
tarczę.
- Jaka odległość?
- Jakieś pięćdziesiąt
metrów.
Gino przestawił tarczę
na wyznaczoną odległość, spojrzałam na Cole’a:
- Który z rekrutów
jest tu najkrócej?
Cole pokazał na
dziewczynę w długich brązowych włosach, zaczesanych w kitkę, kiwnęłam na nią
ręką i podałam pistolet:
- Strzel do tarczy,
możesz?
Kiwnęła głową,
najwyraźniej moje zachowanie wywoływało w niej lekką panikę, ale wzięła
pistolet, po czym nieudolnie wystrzeliła w tarczę. Kula ledwo trafiła piątkę.
- Dziękuję.
Asir spojrzał na
tarczę, w mig pojął o co mi chodzi, podeszłam na miejsce dziewczyny i
strzeliłam w dziesiątkę, po czym obróciłam się do niego twarzą:
- Macie na tablicy dwa
strzały, agenta, który ledwo rozpoczął szkolenie i agenta, który zajmuje się
tym od lat, ale nawet najmniej wyszkolony agent z takiej odległości nie byłby w
stanie spudłować i nie trafić w ogóle.
Podeszłam jeszcze
bliżej Asir’a.
- Napastnik strzelał
ze snajperskiej broni, to znaczy, że nie był laikiem, dobry snajper przy
prawidłowym kierunku wiatru potrafi strzelić z odległości czterystu metrów,
więc jakim cudem zostałeś ledwo draśnięty?! Możesz mi to wyjaśnić?
Asir’a oblał zimny
pot:
- Błagam…
- Masz ostatnią szansę
na powiedzenie z kim spiskujesz. Liczę do trzech, raz…
Wystawiłam broń, z
góry zaczął przyglądać się nam Daniels, nabiłam broń i wystrzeliłam mu w nogę:
- Dwa!
- Oni mnie zabiją…
Strzeliłam w lewą
rękę, Asir krzyknął, ale stałam niewzruszona, w przeciwieństwie do rekrutów
znajdujących się na sali:
- Trzy!
Strzeliłam w prawą
rękę, nie wiem co za okrucieństwo mną zawładnęło, ale kiedy podeszłam do niego
jeszcze bliżej i przyłożyłam pistolet do czoła, naciągnęłam spust i Bóg mi
świadkiem, że już miałam wystrzelić, kiedy Asir’owi aż poleciały łzy:
- Dobrze, powiem wam
wszystko, tylko nie strzelaj błagam.
Zabezpieczyłam
pistolet i spojrzałam na Seth’a:
- Zabierz go na
przesłuchanie.
Obróciłam się przodem
do rekrutów, miny mieli nietęgie:
- Można się rozejść,
koniec treningu.
Spojrzałam w górę na
Daniels’a, który z akceptacją kiwnął głową, po czym ruszyłam pewnym krokiem w
stronę działu operacyjnego.
Moje życie znalazło
się na życiowym zakręcie wiedziałam o tym doskonale, nie miałam już czasu na
błądzenie po omacku i cierpliwość, która często mnie cechowała. Musiałam
działać szybko i konkretnie w przeciwnym razie w niedługim czasie, mój oddział
zamieniłby się w pole walki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz