niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział VII

VII

Pogrzeb tego, co zostało z Dante’go, był chyba najgorszym wydarzeniem minionych tygodni. Oswojenie się z jego śmiercią było dla mnie równie trudne, co wmówienie sobie, że cała ta historia będzie miała w końcu szczęśliwe zakończenie. Barodo odebrał mi więcej niż jakikolwiek inny człowiek. Zamierzałam zrobić to samo.
Stojąc nad grobem Dante’go, w uszach dzwoniła mi piosenka Bruno Mars’a „ When I was your man”. W myślach odtwarzałam każdą chwilę spędzoną z nim. Kiedy wszystkie mafijne rodziny rozjechały się na stypę, ja uklękłam przy świeżo usypanym grobie i poleciały mi łzy. Asir stał tuż za mną i cierpliwie czekał aż się pożegnam. Lecz czy było to możliwe? Nie dla mnie, mogłabym siedzieć tam godzinami i dalej byłoby mi trudno. Kiedy wstałam i spojrzałam na Asir’, moje oczy były nadal wilgotne, ale robiłam wszystko co mogłam by już żadna łza nie wydostała się na zewnątrz. Kiedy tak jednak stał i patrzył na mnie, emocje wzięły górę i rozpłakałam się do końca. Wziął mnie w objęcia, to mnie uspokajało, lecz uleczyć mogło mnie tylko jedno – praca i treningi. Ledwo opuściliśmy cmentarz, pojechaliśmy na oddział. Musiałam nabrać sił i kondycji, musiałam być silniejsza niż byłam kiedykolwiek i odporniejsza psychicznie niż byłam. Kiedy weszłam na salę treningową, Asir wypuścił na mnie najlepszych agentów, wiedział, że to jedyna możliwość na to bym poczuła adrenalinę i uwierzyła w siebie. Nasi ludzie zgromadzili się na bocznych ławkach, Daniels i Linda stali u góry i przypatrywali się temu, w podkładzie leciała piosenka „One life” – Kase  and wrethow, a ja dosłownie rozgramiałam wszystkich którzy do mnie podchodzili. Moja technika jeszcze nigdy nie była tak precyzyjna, a w walce z przeciwnikami używałam dosłownie wszystkiego czym dysponowała sala gimnastyczna – od ręczników – do munczako.  Asir stał z boku i widać było, że zadowolony był jak nigdy dotąd. Kiedy wszyscy wypadli z gry, spojrzałam na Asir’a. Roześmiał się, ale w końcu wszedł na matę i zaczęliśmy walczyć między sobą. Myślę, że rekruci, którzy tłoczyli się przy ścianie, jeszcze nigdy nie widzieli takiej walki, tyle, że tym razem, nie było w niej zwycięscy, bo oboje daliśmy chyba z siebie wszystko co było możliwe. W końcu przerwaliśmy – świadomi naszych umiejętności i niemożliwości rozstrzygnięcia wygranej. Piosenka zmieniła się na „One way” – Teenage Kiks a ja uśmiechnięta zapytałam stojąc ramię w ramię z Asir’em:
- Kto następny?
Wszyscy popatrzyli na siebie aż w końcu rekruci zaczęli się ruszać, natchnięci chyba chęcią zdobycia nowych umiejętności. Trening trwał do późnego wieczoru. Koło 20.00 wszyscy zmęczeni zaczęli wychodzić z sali. Asir popatrzył na mnie:
- To jak? Jakieś plany na wieczór?
- Poza prysznicem?
- Poza prysznicem.
Uśmiechnął się.
- A co? Masz dla mnie propozycję nie do odrzucenia?
- Jak zawsze.
Roześmiałam się, wiedziałam, że coś kombinuje, ale nie on jeden, bo całą grupą wyciągnęli mnie podstępem do K&J&B. Muszę jednak przyznać, że nie pamiętam już kiedy się tak dobrze bawiłam, zresztą chyba nie tylko ja, bo Rolly i Kim dosłownie „śmigali” po parkiecie. Asir tańczył z Jesse przy szybkich rytmach a ja z Brad’em. Biedny Gino nie do końca miał jeszcze sprawną nogę po zdjęciu gipsu, ale dzielnie znosił fakt, że Jesse tak dobrze się bawi.
Gdy w końcu zaczęło lecieć „Stay” zespołu Hurts, Gino zwlókł się od stolika i zaczął tańczyć z Jesse a ja z Asir’em. Zatraciłam się w moim tańcu i prawdopodobnie zapomniałabym całkowicie o moich problemach, przynajmniej na chwilę, gdyby nie to, że zobaczyłam coś, co zmroziło mi krew w żyłach. Na drugim końcu sali zobaczyłam Barodo, który stał uśmiechnięty. Ścisnęłam Asir’a za ramię, spojrzał na mnie:
- Barodo.
- Co?
- Jest tutaj.
Zerwałam się z miejsca i szybkim krokiem ruszyłam w miejsce, w którym wcześniej stał, ale gdy do niego dobiegłam, już go nie było. Rozejrzałam się nerwowo dookoła. Gdy reszta podbiegła do mnie po skończonej piosence, mój dobry nastrój skończył się od razu.
- Jesteś pewna, że go widziałaś?
Zapytał Asir. Oburzyło mnie to pytanie, dlaczego wszystkim wydawało się, że dostaję na głowę, bądź mam urojenia?
- Nie, zapewne zwariowałam, to chciałeś powiedzieć?
Popatrzyli na mnie a ja wyszłam z klubu. Miałam już dosyć wszystkiego i wszystkich. Chciałam wreszcie dowiedzieć się w co gra ze mną Barodo, cokolwiek to jednak nie było, doprowadzało mnie krok po kroku do obłędu. Podbiegłam o samochodu by uciec stamtąd jak najdalej, zatrzymał mnie Asir:
- Zaczekaj, Kylie.
- Nie!
Krzyknęłam.
- Nie wytrzymam tego! Jakim cudem wiecznie udaje mu się podejść tak blisko?!
- Nie rozumiesz, że właśnie o to mu chodzi? Zrobi wszystko żeby wyprowadzić cię z równowagi!
- Świetnie, więc niech uzna tą rundę za wygraną, bo w kolejnej wbiję mu kołek w serce!
Wsiadłam do samochodu i odjechałam jak oszalała. Asir spuścił głowę i tym razem nie próbował mnie już gonić, wiedział, że nic to nie da.
Gdy podjechałam pod dom ,przez chwilę miałam obawy czy powinnam wchodzić do środka, ale z drugiej strony wiedziałam, ba, nawet byłam pewna, że jeśli dam się zastraszyć, to moje życie już nigdy nie będzie normalne. Weszłam do środka, zapaliłam światło i przeszukałam dosłownie każdy kąt, ale nikogo tam nie było. Położyłam się gasząc wszystkie światła i nie mając pojęcia, że na zewnątrz ktoś mnie obserwuje. Może i powinnam się była domyślić, ale nie miałam już na to siły. Usnęłam i nawet nie pamiętałam co mi się śniło. Kiedy obudziłam się nad ranem, na stoliku obok lampki nocnej leżała czerwona róża. Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona i splądrowałam cały dom. Byłam sama. Mój oddech przyspieszył, ale nie chciałam dać za wygraną. Poszłam do łazienki, po czym założyłam na siebie strój do biegania i ruszyłam jak zwykle w las, mijając jednak tym razem popalone gałęzie drzew. Minęłam je jednak, by w końcu znaleźć się na „ swojej” polanie.
Tymczasem na strzelnicy Kim testowała nowe wynalazki snajperskie, które dostaliśmy od centrum. Miała na uszach słuchawki i okulary z pomarańczowymi szkłami, które ubieraliśmy celowo na wypadek gdyby jakiś odłamek miał uderzyć nie w tą stronę.
Rolly wszedł na strzelnicę i podszedł do Kim, ta gdy tylko go zobaczyła, ściągnęła słuchawki i okulary.
- I jak ci się podoba?
- No przyznam, że musieli się wykosztować na te cuda. Mam nadzieję, że szybko będę miała okazję jej użyć.
Rolly uśmiechnął się.
- Myślisz o Barodo?
- Barodo, Omally, to jeden pies, oboje powinni zdychać.
- Ktoś tu dzisiaj nie ma humoru.
- Dziwisz się? Ciebie nie dobija ta cała chora sytuacja? Kylie za chwilę sfiksuje a my pewnie razem z nią. Tyle nam się wpaja do głowy jacy to jesteśmy jedyni, wyjątkowi, niezastąpieni, a tymczasem co się okazuje? Że jesteśmy niczym.
- To nie do końca prawda.
- Przyjmij wreszcie do świadomości fakty i przestań się oszukiwać, Barodo zrobił nas w wała a my łyknęliśmy to od ręki.
- Nie mogliśmy tego przewidzieć.
- Właśnie o tym mówię, nie jesteśmy w stanie przewidzieć żadnego jego kolejnego ruchu, za to on przejrzał nas doskonale i wie co zrobimy zanim jeszcze my zdołamy o tym pomyśleć.
Poszła wściekła i miała rację. Rolly też to wiedział. Barodo osiągnął swój cel, zaczęliśmy sobie skakać do gardeł a to prowadziło do rozłamu, który bynajmniej nie wpływał korzystnie na nasze działania. Nadal nie wiedzieliśmy kogo może mieć wewnątrz oddziału, bo skoro przez tyle czasu nikogo nie złapaliśmy, to oznaczało, że albo jest tak dobry, albo jest kimś kogo w ogóle byśmy nie podejrzewali.
W czasie gdy my zastanawialiśmy się nad tym, kto może być kretem w oddziale, Asir obmyślał swój misterny plan ulokowania polimeru w ciele Lindy i za każdym razem kiedy uświadamiał sobie, że sposób na to jest tylko jeden, brało go obrzydzenie i sięgał po kolejną szklankę whisky. Polimer był tak maleńki, że problem był dostrzec go gołym okiem, ale niestety działał tylko wówczas kiedy został umieszczony w środku człowieka. Przez prawie całe dopołudnie kombinował uparcie kim mógłby się wysłużyć, ale niestety Linda nie miała przyjaciół, za to wrogów gotowych podciąć jej gardło, było na pęczki. I właśnie wtedy wpadł na genialny pomysł, wziął kurtkę i wyszedł z domu.
Kiedy paradował na oddział, od razu wzrokiem zaczął poszukiwać niecierpliwie Jesse. W końcu odnalazł ją na sali treningowej. Podszedł do niej akurat kiedy powaliła na ziemię rekruta:
- Zrób sobie przerwę.
- Dopiero się rozgrzewam.
- Mam dla ciebie lepszą propozycję.
- Chyba nie chcę wiedzieć jaką.
Uśmiechnął się do niej ochoczo:
- Oj chcesz.
Jesse pokazała rekrutowi wzrokiem, że może zrobić sobie przerwę, spojrzała na Asir’a:
- No to wyksztuś z siebie.
- Mam dla ciebie przeciwnika.
- Kogo?
- Lindę.
Spojrzała na niego podejrzliwie:
- Lindę?
- Tak.
- A skąd ten pomysł?
Mrugnął do niej.
- Nie mów mi tylko, że nigdy nie miałaś ochoty skopać jej tyłka.
- Pewnie, że miałam, ale Kylie w życiu by mi na to nie pozwoliła.
- No właśnie, ale teraz jej tu nie ma.
- Co ty kombinujesz?
- Pomyśl sobie, że jestem dobrą wróżką i spełniam najskrytsze marzenia.
Jesse roześmiała się.
- A kupisz mi też dom z ogrodem?
- Teraz to już nadużywasz moich mocy.
- Tak myślałam.
- To jak?
- Umowa stoi?
- Dobra, ale pamiętaj, że to był twój pomysł, żebyś potem nie miał do mnie pretensji.
- Załatwione.
- I wisisz mi piwo.
- Co tylko zechcesz!
Odkrzyknął wychodząc ze sali, a ta pokręciła głową.
Dobiegłam w końcu do polany i pochyliłam się jak zwykle żeby złapać dech, chciałam się podnieść kiedy poczułam tępy ból. Upadłam a kiedy chciałam się podnieść, zobaczyłam Barodo:
- Tęskniłaś?
Uśmiechnął się:
- Czego chcesz.
- A nie domyślasz się? Rozczarowałaś mnie, sądziłem, że jesteśmy ze sobą tak zżyci, że o wiele szybciej się zorientujesz. Twój taniec z Asir’em był ekscytujący, cudownie było patrzeć jak się poruszasz. Przyznam, że nie sądziłem iż wreszcie uda mu się ciebie zdobyć. Masz pojęcie czym twój ukochany zajmował się wcześniej? Takich jak ty obracał w swoich rękach setki.
Podszedł do mnie:
- Boli? Mam coś na ból.
Wbił strzykawkę w mój krzyż z rozmachem, syknęłam, a po chwili poczułam, że nogi mi drętwieją:
- Coś ty mi zrobił?
Ukucnął przy mnie:
- Radziłbym się nie podnosić jeśli nie chcesz sobie zrobić krzywdy. To było bardzo nierozsądne biegać samemu, ale może lepiej, że nie biegałaś ze swoim nudnym pisarczykiem, bo musiałbym go skrzywdzić.
- Nie waż się.
- Bo co mi zrobisz?!
Krzyknął mi do ucha.
- Cha?! Nawet nie jesteś na tyle silna żeby się podnieść, zanim cię znajdą skonasz z bólu. Radzę ci nie igraj ze mną.
- Więc mnie zabij, bo jeśli przeżyję, Bóg mi świadkiem, że długo po tym świecie nie pochodzisz.
- Wiesz co? Zabawna jesteś, tak samo jak twój przyjaciel, Dante? Tak miał na imię? Do samego końca mi się odgrażał, tymczasem ja dalej chodzę po świecie i mam się dobrze.
-Ty szujo, żebyś zdechł, chociaż raz zachowaj się jak facet i zabij mnie do cholery!
Uśmiechnął się znowu z tym swoim perfidnym wyrazem twarzy:
- Wiem, że bardzo byś tego chciała, ale mam inny plan, wykończę ciebie i wszystkich którzy coś dla ciebie znaczą, a kiedy już zostaniesz zupełnie sama i popadniesz w obłęd i będziesz się modlić o spotkanie ze mną by znowu błagać o śmierć, postaram się być bardziej łaskawy i przemyślę twoją prośbą, jednak jeśli uznam, że na to nie zasługujesz, rzucę cię na pożarcie lwom.
Podniósł się i zniknął w gęstwinach lasu. Nie miałam przy sobie komórki i to w takim momencie. Leżałam tam sama i błagałam Boga, by się nade mną ulitował i przysłał kogoś, kto mi pomoże.
Niestety, aktualnie wszyscy byli zajęci. Na sali Jesse walczyła z Lindą i szczerze mówiąc to była zszokowana jej kondycją. Po paru minutach jednak wyjęła swój myśliwski nóż i przecięła jej niespodziewanie ramię. Asir natychmiast doskoczył do Lindy.
- No drogie panie, teraz to już było przegięcie, przerwa.
Mrugnął do Jesse, Asir zabrał ze sali Lindę, ta zaczęła się szarpać:
- Nie bądź głupia, trzeba to opatrzyć.
- Nie udawaj, że cię to obchodzi.
Huknęła na niego.
- Masz rację, nie obchodzi mnie, ale potrzebujemy teraz każdego, bez względu na nasze uprzedzenia.
Wepchnął ją do zabiegowego:
- A teraz zrób mi grzeczność i posadź swoje szacowne cztery litery na kozetce, żebym mógł cię opatrzyć.
Linda w końcu usiadła a Asir zaczął oczyszczać ranę, tym samym wpuszczając w nią polimer.
W tym samym czasie Cole podszedł do Jesse:
- Co tu się dzieje, powie mi ktoś w końcu?
- Zapytaj Asir’a, ja ci nie powiem, bo nie wiem.
Poszła a ten spojrzał na nią zdziwiony i skierował się w stronę medycznego. Chciał nacisnąć na klamkę w momencie, kiedy akurat Asir wychodził.
- Tu jesteś.
Asir był bardzo z siebie zadowolony.
- Wygrałeś w totka czy co?
- Zainstalowałem polimer w ciele Lindy.
- No stary gratuluję, nie wiedziałem, że jesteś krótko dystansowcem.
- Odwaliło ci? Mówiłem ,że się z nią nie prześpię.
- To co zrobiłeś?
Asir uniósł brwi z zadowoleniem:
- Pogłówkuj trochę.
- A to coś pomoże?
- Na pewno.
Linda wyszła z zabiegowego i spojrzała na Cole’a. Miała zabandażowane ramię. Asir krzyknął odchodząc:
- Gdyby rana ci dokuczała daj znać! Przyjdę cię dobić żebyś się za długo nie męczyła.
Asir wszedł na główną salę, kiedy zadzwoniła jego komórka:
- Brian? Co tam?
- Potrzebuję pomocy, znalazłem Kylie w lesie, ale nie może się ruszyć, sam nie dam rady.
- Zaraz będę.
Wychodząc zawołał:
- Gino!! Jest robota.
Gino nie pytając o nic wyszedł zaraz za Asir’em.
Ja tymczasem próbowałam przemówić Brian’owi do rozumu:
- Uciekaj stąd do cholery, jeśli się wróci, zabije cię a ja nie będę mogła ci pomóc.
- To mogłaś mnie zostawić parę lat temu a wtedy może bym się dzisiaj zachował inaczej. A teraz bądź cicho oszczędzaj siły.
Bardzo powoli to następowało, ale zdawało mi się, że zaczynam stopniowo odzyskiwać władzę w nogach. Usłyszeliśmy pisk opon i po chwili na polanie znalazł się Asir i Gino.
- Wreszcie, myślałem, że GPS ci się zepsuł i szukasz mapy.
- A co ty myślisz, że mam śmigłowiec?
- Może lepiej żebyś go kupił, skoro wybrałeś sobie taką nieobliczalną partnerkę.
Uśmiechnęli się oboje, na co ja odparłam:
- Bardzo śmieszne.
- Co się stało?
- Był tu Barodo, wstrzyknął mi jakiś środek paraliżujący, ale zaczyna mnie puszczać.
- To może powinienem ci go jeszcze wstrzyknąć żebyś w końcu przestała uskuteczniać sobie samowolkę, czy ty wreszcie coś pojmiesz?

Był na mnie zły i miał prawo być a jednak nie byłam zadowolona z tonu w jakim do mnie mówił. Przenieśli mnie do samochodu, Brian pojechał do siebie a Gino podał mi coś na rozkurczenie mięśni. Asir przesiedział u mnie całą noc, ale spędził ją na kanapie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz