XXVI
Samochód jechał w
bezpieczniej odległości od samochodu Michael’a kierującego się prosto na
uczelnię. Mężczyzna siedzący obok kierowcy chwycił za telefon – to był Dimitri.
- To ja, chłopak
powinien być za jakieś dziesięć minut na miejscu.
- Zrozumiałem,
wszystko jest przygotowane, czekamy tylko za tobą.
Dimitri rozłączył się
i uśmiechnął sam do siebie. Kierowca docisnął pedał gazu i zniknęli za
zakrętem.
Tymczasem ja jakoś nie
mogłam się odnaleźć w swoim domu. Nie
wiedziałam co tak naprawdę mam ze sobą zrobić, w końcu postanowiłam przebrać
się i pojechać na oddział. Im dłużej odwlekałam mój powrót do pracy, tym
bardziej mierne korzyści odnosiłam ja sama. Bierne siedzenie nigdy nie leżało w
mojej naturze, dlatego uznałam, że to już najwyższa pora.
Kiedy dojechałam na
oddział Thorne mało nie wywrócił się, z miejsca podszedł do mnie aby udzielić
mi reprymendy, Rolly uśmiechnął się pod nosem, bo nikt nie znał tak dobrze
mojej wytrzymałości niż on.
- Co ty tu robisz?
Miałaś odpoczywać.
- Ile można?
Odpoczynek też kiedyś się nudzi, czuję się już dobrze i wracam do pracy i
proszę cię, nie próbuj zmieniać mojej decyzji, bo się pokłócimy.
- Jesteś niepoprawna.
- A wiesz, że już to
mówiłeś?
- I pewnie jeszcze
tysiąc razy powiem.
- Oby nie.
Uśmiechnęłam się a on
pokiwał głową, podeszłam do J.T, u którego zawsze pobieraliśmy uzbrojenie.
- Hej złotko, a ty nie
powinnaś jeszcze leżeć?
- Należałam się już za
wszystkie czasy, możesz coś z nim zrobić?
Podałam mu moją
ukochaną berettę.
- Trzeba go trochę
przeczyścić.
- Trochę? Jezu, co mu
się stało?
- Nie lubi pływać.
Istotnie po skoku z
wodospadu nie wyglądał za ciekawie.
- Dam ci nowy.
- Jestem przywiązana
do tego.
- No dobrze, ale nic
nie obiecuję, na twoim miejscu kupiłbym mu ładny kartonik na pochówek.
- Wierzę w twoje
umiejętności.
Nagle z oddali
krzyknął Colin siedzący przy obrazie satelitarnym:
- Szefie! Był wybuch!
- Gdzie?
Thorne podszedł
szybkim krokiem do Colin’a.
- W jednej ze szkół,
sprawdzam w której.
Kiedy to usłyszałam
podbiegłam do monitora, Rolly również.
- W tej.
Zrobiło mi się gorąco,
zdążyłam tylko wydukać:
- Michael.
- Co?
Rolly spojrzał na mnie
z niepokojem.
- Pół godziny temu
pojechał na uczelnię.
- Zbieram zespół.
Oświadczył Rolly, po
czym ruszył w kierunku agentów, Thorne spojrzał na mnie.
- Jadę z wami.
Razem z kilkoma
zespołami ruszyliśmy pod uczelnię Michael’a. Idiotka ze mnie – pomyślałam
dojeżdżając na miejsce. Sama naraziłam go na niebezpieczeństwo, przecież
wiedziałam, że na mnie polują, jak mogłam nie przewidzieć tego, że jestem
obserwowana. Nie powinien mnie w ogóle odwozić. Tłukłam się z myślami, aż w
końcu dojechaliśmy na miejsce. Po drodze sczytywaliśmy plan akcji z naszych
palntopów, by później nie tracić już na to czasu. Gdy wysiedliśmy z samochodów
od razu się przegrupowaliśmy. Utworzyliśmy sześć zespołów i trzy rezerwowe na
wypadek gdyby coś miało pójść nie tak, chociaż starałam się odpędzać takie
myśli i nie dopuszczać ich do swojej świadomości. Niestety w naszej pracy nie
wszystko można było przewidzieć. Jednego tylko byliśmy pewni, gdziekolwiek nie
był teraz Dimitri, bez wątpienia Michael był z nim. Byli gotowi zabić nawet
jego żeby dostać się do mnie.
Rolly jak zwykle
dowodził pierwszym zespołem, Thorne drugim a ja trzecim. Oprócz tego Cole,
Jesse i Gino sprawowali dowództwo nad pozostałymi trzema. Mieliśmy nadzieję, że
jesteśmy na tyle przygotowani, że Dimitri nas nie zaskoczy.
Pod szkołą panował
ogólny ruch, sanitariusze opatrywali rannych, którym udało się uciec ze szkoły,
miejscowa policja starała się zapobiec zamieszkom, które wywoływali rodzice
uwięzionych dzieci, ogólnie zaistniałą sytuację można było przyrównać do
chaosu. Przecisnęliśmy się przez te tłumy, Thorne po drodze wydał rozkaz by
usunąć wszystkich, którzy byli z telewizji. Na bieżąco mieliśmy kontakt z
Colinem, który drogą satelitarną nadzorował naszą pracę i informował o
ewentualnych problemach i „niespodziankach”.
Wszyscy nałożyliśmy
tłumiki na pistolety aby nie usłyszeli nas przemykających po szkolnym
korytarzu.
Colin pokierował nas
do sali gimnastycznej, w której przetrzymywano najwięcej zakładników, wprawdzie
uwalnianie cywilów nie należało nigdy do naszych pierwszorzędnych obowiązków,
ale tym razem sytuacja przerosła nasze najśmielsze oczekiwania, nie sądziliśmy
nawet przez moment, że Dimitri posunie się do takiego bestialstwa by strzelać
do niewinnej młodzieży. A jednak – zrobił to. Zanim dotarliśmy do Sali wydał
rozkaz zabicia kolejnych trzech studentów. Jego samego na sali nie było,
oddział mój i Rolly’ego szybko rozprawił się z członkami grupy znajdującymi się
na sali. Zespół Thorne’a skierował się
na drugie piętro, gdzie według Colin’a czterech ludzi, w tym ktoś kto siedział
przywiązany na krześle znajdowali się w gabinecie dyrektora. Pewne było to, że
to nie dyrektora trzymali, gdyż tego Thorne napotkał leżącego przy
sekretariacie, był ranny. Thorne przez radio zgłosił by wyniesiono go na
zewnątrz budynku. Gdy Thorne wszedł do gabinetu istotnie na krześle znajdował
się Michael a Dimitri stał nad nim i celował mu w głowę. Kim od razu wycelowała
w dwóch pozostałych a Dimitri zaczął się śmiać:
- Idioci naprawdę
myśleliście, że mnie przechytrzycie?
- Tato on ma bombę.
Rzeczywiście Dimitri
na biurku miał położony detonator zdalnego sterowania.
- Jak to jest upiec
wszystkie pieczenie na jednym ogniu? Mam nadzieję, że zabrałeś małżonkę?
Myślałem, że zdołam się z nią pożegnać, tym razem nie będzie udawanych trumien,
a gdzie ojciec chłopaka?
Thorne milczał, ale
Michael momentalnie spojrzał na Thorne’a:
- Tato o czym on mówi?
- Nie powiedzieli ci?
Jaka szkoda, okłamywać własne dziecko przez tyle lat, nie znacie żadnych
wartości prawda?
W tym momencie na
czole Dimitriego pojawiła się dziura, z której zaczęła lecieć krew, to Rolly
oddał strzał. Dimitri upadł. Thorne ocknął się, spojrzałam na niego i zaczęłam
rozwiązywać Michael’a.
- Mamo o czym on
mówił?
- Później porozmawiamy,
za cztery minuty wszystko wyleci w powietrze.
Krzyknęłam do
słuchawki:
- Ewakuować szkołę!
Powtarzam, ewakuować szkołę!! Za cztery minuty wszystko wyleci w powietrze!
Rolly! Wyprowadź go stąd!
Rolly bez pytania
chwycił Michael’a i wybiegł z nim z budynku, studenci tłoczyli się wszystkimi
możliwymi wyjściami, ale mnie i Thorne’a nadal nie było na zewnątrz, Michael
spojrzał na Rolly’ego:
- Niech mi pan powie
co tu się dzieje.
- Rodzice później ci
wyjaśnią, ja muszę po nich wrócić, za długo ich nie ma, pomóż tu na miejscu.
Michael kiwnął głową a
Rolly wbiegł z powrotem do budynku:
- Colin gdzie Kal?
Krzyknął przez
słuchawkę.
- Moment, na schodach
przed tobą, macie półtorej minuty do detonacji, ruszcie się!!
Rolly wbiegł na
schody, na których próbowałam podtrzymywać Thorne’a, leciała mu z nosa krew
dużym strumieniem i tracił przytomność.
- Kylie!!
- Rolly! Pomóż mi, nie
wiem co się dzieje, nie wyniosę go sama!
Rolly chwycił Thorne’a
pod rękę z drugiej strony i wynieśliśmy go z budynku z trudem i to w momencie,
w którym za nami Uniwersytet wybuchnął potężną kulą ognia.
- Colin! Miejsce w szpitalu, dzwoń do Mark’a od
razu! To Thorne.
Ułożyliśmy Thorne’a na
noszach, jeszcze był przytomny, byłam przerażona, z tłumu wyłonił się Gino z
apteczką i momentalnie wstrzyknął mu strzykawką jakiś lek. Po chwili podbiegł
Michael:
- Tato!
- Dbaj o mamę.
Nie wiedziałam co mam
robić ani co myśleć.
- Rolly co się dzieje?
Co mu jest? Odpowiedz do cholery!
Karetka zabrała
Thorne’a a Rolly spojrzał na mnie i Michael’a.
- Umiera.
Zakręciło mi się w
głowie po tych słowach i upadłam, ocknęłam się dopiero po kilku minutach kiedy
Gino ocucił mnie kamforą. Dalej jednak wydawało mi się, że to wszystko jest
tylko złym snem a ja obudzę się i wszystko zniknie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz