piątek, 21 lutego 2014

Rozdział LI

LI

Z samego rana obudził mnie telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam ROLLY . Westchnęłam ciężko i odebrałam:
- Halo?
- O której będziesz w pracy?
- A co pali się? Właśnie mnie obudziłeś.
- Jest dziewiąta.
Zerwałam się z łóżka.
- Która?
- Dziewiąta.
- Daj mi pięć minut, zaraz się pozbieram.
- Jak przyjedziesz wejdź do mnie, to pilne.
- Jasne.
Wstałam z łóżka, odrzuciłam komórkę i poślizgnęłam się na własnych spodniach, upadając zaklęłam do siebie pod nosem.
Po dwudziestu pięciu minutach weszłam szybkim krokiem na oddział i poszłam prosto do gabinetu Rolly’ego. Stał tam Cole, popatrzyłam na obydwóch i oparłam się o ścianę:
- Jestem, co się stało, że macie takie miny?
Rolly spojrzał na Cole’a:
- Cole chce wziąć Carrie na zamknięte szkolenie.
- Oł.
Spojrzałam na Cole’a.
- To ryzykowne Cole, nic o niej nie wiesz.
- Ale chcę się dowiedzieć, bo albo jest taka dobra, albo ktoś ją w coś wmanewrował i wzięła winę na siebie. Poza tym ma potencjał.
Westchnęłam ciężko.
- Ma talent, nie przeczę, ale…, sama nie wiem.
Najgorsze było w tym wszystkim to, że Cole’owi na tym bardzo zależało a ja ze swojej strony miałam wobec niego potężny dług wdzięczności. Zawsze był w stosunku do mnie fair i wyciągał mnie z dołków, czas był najwyższy abym mu to wynagrodziła.
- Proszę was o tydzień, może się przede mną otworzy.
Teraz Rolly nie wytrzymał i nieco podniósł ton głosu:
- Ona nie ma się przed tobą otwierać, ma być wydajna.
- Przypomnij sobie jak szkoliłeś Kylie, ile czasu ci to zajęło.
- Ale my nie mamy tyle czasu, Kylie była szkolona do czegoś dużego, nie porównuj tych dwóch spraw.
- Daj mi tylko jeden, pieprzony tydzień, jeśli nie dam rady, wycofam się.
Rolly spojrzał poważnie, bo w końcu Cole był jego przyjacielem, ja spuściłam głowę i czekałam w napięciu co zadecyduje Rolly, a ponieważ się zmienił a ja nie byłam pewna, w którym kierunku, spodziewać mogłam się każdej reakcji.
- Dobra, masz tydzień, ale jeśli zawiedziesz, to znajdę ją i zabiję, bez względu na wszystko.
Cole kiwnął głową.
- Dzięki.
Rolly popatrzył na niego, po czym na mnie a Cole wyszedł.
- Groźbami mu nie pomagasz.
- Musi wiedzieć z czym ma do czynienia.
- Ty wiedziałeś?
Popatrzyliśmy sobie w oczy a on podszedł do mnie tak, że odległość między nami zrobiła się niebezpiecznie mała. Poczułam nieznaną mi duszność, zupełnie tak jakbym traciła dech w piersi.
- Wiedziałem.
Staliśmy tak chwilę aż do gabinetu weszła Kim, odruchowo odsunęłam się od niego:
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale są gotowe.
- Zaraz przyjdziemy.
Kim zamknęła drzwi a ja spojrzałam na niego ponownie i chcąc zmienić temat odezwałam się:
- Kim nie źle się trzyma.
- To pozory, na zewnątrz może i owszem, ale w środku…, jest rozbita.
- Jest silna, poradzi sobie. Idziemy?
- Tak.
Wyszliśmy obydwoje z gabinetu, idąc przez oddział zauważył nas Asir stojący przy J.T. Weszliśmy na salę, gdzie stały dziewczyny, Rolly stanął przed nimi i oświadczył.
- Wczorajszy incydent mam nadzieję, że będzie ostatnim. Zgodziłyście się dobrowolnie na to by was wyszkolić, dostałyście szanse na nowe życie, bo w więzieniu czekałyście na zastrzyk śmierci. Co poniektórzy tego zdaje się nie rozumieją, dlatego właśnie daję wam wybór. W tym momencie na salę wszedł Asir z J.T, którzy wjechali ze stolikiem na kółkach, na którym leżały strzykawki. Podjechali do Rolly’ego, spojrzałam zdziwiona. Wziął do ręki trzy strzykawki i zaczął mówić:
- To są trzy substancje, które oddziela się roztworem soli, pierwsza z nich to tiopental, tak zwany barbituran, który wstrzymuje pracę mózgu, drugi – pankuronim, powszechnie nazywany pavulonem i ten wstrzymuje pracę układu oddechowego, ostatni, to chlorek potasu, który zatrzymuje pracę serca. Śmierć trwa od trzech do jakiś dziesięciu minut w zależności od tego jak silny mamy organizm.
Tu spojrzał na Asir’a:
- Mój kolega jednak nie jest tak litościwy jak ja i dlatego wstrzykuje bezpośrednio chlorek potasu, czekając na efekty, a te potrafią być męczarnią jeśli nie użyje się dwóch wcześniejszych substancji.
Asir wziął do ręki strzykawkę i uśmiechnął się, skrzywiłam się nieco bo wiedziałam, że Rolly nie kłamie a Asir z kolei jest zdolny do takiego okrucieństwa.
- Dajemy wam wybór, albo zastrzyk, albo szkolenie na naszych warunkach. Macie dwie minuty do namysłu, jeśli teraz nie zdecydujecie a powtórzy się podobna sytuacja jak wczoraj, czeka was coś znacznie gorszego niż śmierć przez zastrzyk.
Popatrzył na nie a ja przeniosłam wzrok na rekrutki, co poniektóre zaczęły szeptać coś pod nosem.
- To jak?
Zapytał.
- Są chętne?
Ale nikt z grupy nie wystąpił.
- Macie szansę zrobić coś dla społeczeństwa, ale dajemy wam prawo wyboru, którego nie miałybyście siedząc w celi śmierci.
Nadal żadna nie wystąpiła:
- W takim razie rozumiem, że możemy kontynuować szkolenie, Asir, wygląda na to, że dzisiaj nie jest twój szczęśliwy dzień, możesz zaczynać.
- Tak więc drogie panie, przeniesiemy się do sali basenowej.
Wszyscy przeszli do pomieszczenia obok, gdzie znajdował się potężny basen, stanęły przy basenie i popatrzyły na siebie, Merdith spojrzała na Asir’a:
- Będziemy pływać?
Uśmiechnął się.
- Można to tak nazwać. Słuchajcie wszystkie, w kombinezonach, które za chwilę na siebie włożycie, macie umieszczone specjalne magnesy, również dno basenu jest namagnetyzowane, co oznacza, że po wejściu do niego i zanurkowaniu ciut głębiej, momentalnie zostaniecie ściągnięte w dół. Waszym zadaniem jest wydostanie się na powierzchnię, ale uwaga, średni czas to jakieś trzy minuty, po tym czasie może dojść utraty świadomości. Nie jest to łatwe zadanie, ale jak wszyscy wiecie woda jest zdradliwa, prądy w niej działają jak magnez, ciągnę cię w dół a ty musisz się uwolnić od wciągania. Jeśli którejś was uda się wypłynąć do tego czasu, przejdzie kolejny etap szkolenia, jeśli nie, będzie go ćwiczyć do skutku. Aby zapobiec ewentualnemu wypadkowi, po trzech minutach osłabimy magnesy by pozwolić wam na wypłynięcie z basenu, jeśli któraś nie zdąży, po trzydziestu sekundach zostanie z powrotem pociągnięta na dno, gdyż magnesy załączą się ponownie. Czy to dla was jasne?
Wszystkie pokiwały głowami:
- No to wskakujemy w uniformy.
J.T podszedł do urządzenia sterującego a Asir podszedł do mnie:
- Co tak zamilkłaś?
- Nic, patrzę, że jesteś w swoim żywiole.
- To ,że w ten sposób mnie przeszkolono, niejednokrotnie uratowało mi życie.
- Jakoś mnie nie przekonałeś.
- Przechodziłaś to samo.
- Właśnie o tym mówię.
- Posłuchaj, ja wiem, że nie masz miłych wspomnień ze swoich treningów, wiem też, że nie ma drugiej z takim hartem ducha i wewnętrzną siłą jak ty, ale są podobne do ciebie, które mogą dożyć spokojnej starości będąc agentkami.
- Pod warunkiem, że przeżyją szkolenie.
- Dokładnie tak.
- Jesteś sadystą.
- I całe życie dobrze na tym wychodziłem.
- Właśnie widzę.
Dziewczyny stanęły przy basenie gotowe do skoku.
- No moje panie! Weźcie tyle powietrza w płuca ile zdołacie i hyc do wody!
Po kilku sekundach wszystkie wskoczyły do wody, poszłam na bok i wciągnęłam ten sam kombinezon co one, spojrzał na mnie:
- Co robisz?
- Przeczuwam sprawę, chyba ktoś powinien być we wodzie.
- Nie sądzę, to element szkolenia, poza tym w tym stroju i tak byś żadnej nie pomogła, ten kombinezon był przeznaczony dla Carrie, ma magnesy.
- Masz mnie za idiotkę? Wiem jak to działa, bez magnesów nie zejdę na dół bo wir wypchnie mnie z powrotem.
- Dużo o tym wiesz.
- W przeciwieństwie do ciebie nie uważam tego za zabawne, w czasie mojego treningu spędziłam pod wodą siedem minut, siedem pieprzonych minut, w czasie których nikt mi nie pomógł chociaż traciłam przytomność trzy razy. W końcu udało mi się wydostać na brzeg a wiesz dlaczego?
Asir spojrzał na mnie.
- Bo obiecałam sobie, że jeśli przeżyję, zabiję tego sadystycznego sukinsyna, który mi tam kazał tkwić i nie pomógł.
- I co zrobiłaś?
- Wyszłam a jak tylko doszłam do siebie,  wbiłam mu nóż prosto w serce przy pierwszej okazji jaka mi się nadarzyła.
Asir zamyślił się, po chwili z wody wyłoniła się Meredith, za chwilę trzy inne dziewczyny, reszta dopiero wyłoniła się gdy fale zostały osłabione, tylko jedna nie miała dosyć siły by wybić się na powierzchnię. Dziewczyny wyszły na brzeg, Brad odnotował wyniki a machina z powrotem ruszyła. Dziewczyna, która w dalszym ciągu pozostawała na dnie, najwyraźniej nie mogła już się w ogóle ruszyć, krzyknęłam do J.T:
- Wyłącz to!!
Spojrzał na mnie i wcisnął przycisk, ale nie zadziałało.
- Nie da się, coś się zblokowało, system nie chodzi!
Wskoczyłam bez zastanowienia do wody, magnes momentalnie ściągnął mnie w dół, znalazłam się obok dziewczyny, której oczy były jak martwe, mimo iż wyraźnie patrzyły na mnie, chwyciłam ją i z całej siły wypchnęłam do góry, Asir wskoczył w ubraniu do wody i wyciągnął ją, po chwili na salę wbiegł Colin:
- Co się dzieje do cholery?!
- Doszło do przepięcia na głównym akumulatorze, próbuję przestawić na ręczne sterownie.
- Próbujesz?! Na dole jest Kylie!!
Rolly wszedł szybkim krokiem na salę i spojrzał na Asir’a a sanitariusze podbiegli do dziewczyny:
- Jak długo jest pod wodą?
- Jakieś trzy minuty, nie mogę zejść niżej, wypycha mnie.
- Ma jakieś pięć minut, uda jej się.
- O czym ty mówisz?! To Kylie! Zapomniałeś?
- Ja nie, ale ty chyba tak, szkoliłem ją, pamiętasz? Wytrzymuje pod wodą jakieś osiem minut, w którymś momencie potrafi się wyłączyć, wie jak się zachować, jeśli nie da rady wyjść sama, nie będzie się ruszać a to da nam więcej czasu, dobrze wie co robi.
Spojrzał na duży zegar nad basenem a Colin usiłował ręcznie przekodować system.
- Mam czekać?
- Nic innego nie możesz zrobić.
Będąc pod wodą przymknęłam oczy, wiedziałam, że serce zwalnia rytm, miałam ostatnią szansę na odbicie się, a to wymagało poważnej pracy mięśni rąk i nóg, gdy kolejny raz bym się wyłączyła, byłabym już zbyt słaba. Zaparłam się i odbiłam się z całej siły od dna a moje ręce posłużyły mi za wiosła. Po chwili wydostałam się na powierzchnię i nabierając powietrza, aż się zakrztusiłam, Asir złapał mnie szybko i documował do brzegu. Rolly wyciągnął mnie z basenu, po chwili mój oddech stał się szybszy a serce powoli zaczęło uderzać prawidłowym rytmem.
- W porządku?
Zapytał Rolly, po chwili zasilanie ponownie się włączyło, Colin krzyknął:
- Zrobione!
- To miło.
Odpowiedziałam, wstałam i poczułam, że głowa jeszcze nie funkcjonuje normalnie, zupełnie tak jakbym dopiero uzupełniała niedobory tlenu.
Poszłam do szatni i otworzyłam swoją szafkę, po chwili przyszedł do mnie Asir i stanął obok, spojrzałam na niego:
- Co jest?
Minę miał niewyraźną.
- Przez kilkanaście lat próbowałem się oswoić z myślą, że mój najlepszy przyjaciel został zabity na akcji, ale nie docierało do mnie to, że mógłby dać się w ten sposób trafić, nic mi nie pasowało, gdyby walczył z kimś, rana nie zostałaby zadana tak precyzyjnie. A to byłaś ty.
- Zasłużył sobie, ale jeśli był twoim kolegą to żal mi cię.
- Był moim przyjacielem.
- Był dupkiem! I gdybym dzisiaj stanęła przed ponowną możliwością wyboru, wiedz, że zrobiłabym to samo, nawet wiedząc, że jest twoim przyjacielem, bo nie masz pojęcia co z nami robił. Wielu ludzi musiałam w życiu zabić, czasami miałam opory, ale ze wszystkich tych ludzi, on był jedynym, który sobie na to zasłużył.
Trzasnęłam drzwiczkami szafki i wyszłam z szatni a ten spojrzał na mnie i spuścił głowę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz