sobota, 15 lutego 2014

Rozdział XXIX

XXIX

Kolejnego dnia wzięło mnie na rozmyślania. Wstałam wcześnie i nie specjalnie miałam ochotę na to by w ogóle ubierać się i wychodzić z domu. Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi. Trzymając w ręku kubek z kawą otworzyłam i zobaczyłam w nich Samantę i Michael’a.
Trochę zaniepokoił mnie ich widok, ale kiedy zerknęłam i dostrzegłam po przeciwnej stronie ulicy dwa samochody naszego oddziału – uspokoiłam się.
- Możemy wejść? Wiemy, że zaraz pewnie idziesz do pracy, ale…
Popatrzyłam na obydwóch i uśmiechnęłam się.
- Nie wiem, co jest tak ważne o szóstej rano, ale sądząc po waszych minach, jest to na tyle poważne, że nie może czekać. Siadajcie.
Pokazałam na kanapę a sama zamknęłam drzwi. Michael był bardzo zżyty z Samantą, bo praktycznie całe dzieciństwo mimo różnicy wieku byli nierozłączni.
Zapaliłam papierosa i spojrzałam Samancie w oczy:
- Co się stało?
- Wiesz już może co z mamą?
- Niestety nie, w zasadzie to dopiero wczoraj dowiedziałam się o wszystkim.
- Chciałabym żebyś podjęła słuszną decyzję i nie sugerowała się mną, mama ostatnimi czasy traktowała mnie podle, nie to żebym chciała się na niej zemścić, ale teraz dopiero dostrzegłam, że jej okrucieństwo nie zna granic.
- Ja niestety przekonałam się o tym dawno temu.
- No właśnie ja dlatego poprosiłam Michael’a, żeby mnie tu przywiózł, powiedział, że powinnam cię zapytać wprost o całą sytuację zamiast się zadręczać. Ja teraz mieszkam w twoim starym domu, wuja się zgodził.
- Wiem, ale to także twój dom, praktycznie wychowałaś się w nim.
-  Zabierałam z domu od mamy papiery kiedy jej nie było i znalazłam w nich to.
Położyła przede mną metrykę urodzenia, w mig połapałam się o co chodzi. Ciężko przełknęłam ślinę, do tej pory nie chcąc oczerniać swojej siostry, nigdy nie powiedziałam Samancie prawdy o jej matce i tym jak się ona wobec niej zachowała.
- Jesteś tu wpisana jako moja matka, ja pamiętam, że kiedyś mamy długo nie było, ale nie pamiętam co się wtedy stało, przepraszam, ale chciałabym poznać prawdę.
Skinęłam głową, należały się jej wyjaśnienia, właściwie, to powinnam dawno temu powiedzieć jej wszystko.
- Miałaś siedem lat kiedy twoja mama postanowiła układać swoje życie i zostawiła cię pod moim domem i zniknęła. Szukałam jej ponad rok, w końcu za sprawą oddziału namierzyliśmy ją ,żyła z jakimś facetem. Spotkałam się z nią i zaoferowałam swoją pomoc, zagroziłam, że jeśli nie wróci, pozbawię ją praw rodzicielskich i nie będzie miała do czego wracać.
Samancie zrobiły się wilgotne oczy, zapytała nieśmiało:
- Nie wróciła prawda?
- Nie ,przez kolejny rok poruszyłam niebo i ziemię aby pozbawić ją praw rodzicielskich, w końcu się udało. Dwa lata później wróciła, zażądała żebym cię jej oddała, ale ty nie chciałaś wracać. Mnie dużo nie było, w oddziale zaczęły się trudne czasy, niebezpieczne, Meg opiekowała się tobą kiedy wyjeżdżałam. Po jednej z akcji dochodziłam bardzo długo do siebie a twoja mama systematycznie odwiedzała cię i pomagała Meg. Ja po powrocie nie byłam w stanie się tobą zająć a ty szybko z powrotem się do niej przyzwyczaiłaś. Postanowiłam jej zaufać, Meg zgodziła się być dalej twoją opiekunką, tyle, że u niej. Mama zaczęła się spotykać z moim prawnikiem – Tony’m, ufałam mu i ufam do dzisiaj bo stworzył ci bezpieczny dom. Niestety nie na długo bo moja siostra nigdy nie lubiła rutyny. Resztę znasz. Dzisiaj już jesteś pełnoletnia i sama masz prawo podejmować decyzje o własnym życiu, niezależnie od tego, kogo masz wpisanego w metryce urodzenia.
Samanta spojrzała na mnie i poleciały jej łzy.
- Mam coś dla ciebie, zaczekaj.
Podeszłam do barku i wyjęłam akt notarialny.
- Proszę.
- Co to jest?
- Akt własności domu, zdążyłam go przepisać przed moim zniknięciem, ale wiem, że matka zataiła to przed tobą.
- Co to za dom?
- Twój rodzinny, mieszkałaś tam z ojcem i mamą kiedy byłaś mała. Twój ojciec przed śmiercią zdążył przepisać go na mnie, tym sposobem mama nie mogła z nim nic zrobić, za to miała do mnie kolejne pretensje. Ale twój ojciec dobrze ją znał, wiedział, że jeśli coś mu się stanie, ja zapewnię ci przyszłość, za to nie wierzył, że zrobi to twoja matka. Mam nadzieję, że kiedy to wszystko się skończy, będziesz chciała w nim zamieszkać i ułożyć sobie życie tak, jak na to zasługujesz.
Uśmiechnęłam się, Michael też, Samanta podeszła do mnie i wpadła mi w objęcia. Pogładziłam ją po włosach i po raz pierwszy od wielu lat, miałam wrażenie jakbym znowu trzymała w swych ramionach tą maleńką, bezradną dziewczynkę, która jakże mocno przypominała Will’a.
W tej jednej chwili powróciły wspomnienia, te najpiękniejsze, kiedy chodziłyśmy na plac zabaw, kiedy wieczorami zasypiała mi na rękach w bujanym fotelu i kiedy Will ostatni raz uśmiechnął się do mnie gdy jeszcze żył i oznajmił, że nigdy nie przestał mnie kochać.
Mówi się, że czas goi rany, ale czy zawsze?

Z doświadczenia wiedziałam, że nie, ale jeśli człowiek potrafi w żyjących ludziach dostrzec tę utraconą część swego życia, to zdarza się tak, że w końcu, przestaje to wszystko tak mocno nas boleć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz