LX
Przebudziłam się chyba
o czwartej nad ranem, kiedy niespodziewanie ruch w pokoju znacznie wzmógł.
Ledwo przytomna podniosłam się z sofy i podeszłam do pielęgniarki, która
poprzedniego wieczoru uszczęśliwiła mnie zastrzykiem.
- Co się dzieje?
- Ekstubujemy go.
- Dlaczego?
- Odzyskał przytomność.
- Czy to znaczy, że
zagrożenie minęło?
- Niestety nie, to
znaczy jedynie, że być może będzie mógł samodzielnie oddychać, ale to i tak
postęp, pod warunkiem, że nie wydarzy się nic innego.
- Co na przykład?
- Chciałabym móc
odpowiedzieć na to pytanie, ale nie potrafię.
- Przecież
zatrzymaliście krwotok prawda?
- Owszem, ale
krwawienie było tak duże, że nie sposób było zlokalizować w stu procentach jego
źródła, możemy mieć jedynie nadzieję, że odnaleźliśmy wszystkie uszkodzone
organy. Czasami dopiero dobę po operacji okazuje się nagle, że jeszcze coś jest
nie tak.
- Nie można tego jakoś
sprawdzić?
- Zrobimy za chwilę
usg, może będzie na tyle czytelne, że będziemy w stanie coś więcej powiedzieć.
Zauważyłam jak Joe
dosłownie wypluwa rurkę, ale ledwo to zrobił, z powrotem zamknął oczy.
- Nie powinien mieć
otwartych oczu?
- Usnął, podajemy mu
bardzo silne leki, otworzył oczy, bo zaczął się dusić przez rurkę, teraz
powinien odpoczywać, za moment podłączymy mu ultrasonograf.
- Na czas badania…
Nie musiała kończyć,
przetarłam rękoma twarz i spojrzałam na nią:
- Pójdę po kawę i
zapalić.
- Dobrze.
Uśmiechnęła się jakby
chciała mi powiedzieć, że jestem pojętnym uczniem. Kiedy wyszłam z pokoju aż mi
się słabo zrobiło, chyba za szybko się podniosłam i nerwy zaczęły znowu
buzować. Wyszłam na hol i wyjęłam z kieszeni paczkę papierosów, zdążyłam
odpalić papierosa gdy coś mnie zaciekawiło. W drugim końcu korytarza, tuż przy
kolejnych szklanych drzwiach stał Rolly w nieco nieznacznej pozycji nie z kim innym jak z Lindą. Uśmiechnęłam się
do siebie smutno, choć tak naprawdę to nie mogłam mieć pretensji, a jeśli nawet
mogłam – to wyłącznie do siebie. Rolly był facetem z klasą, któremu naprawdę
nic nie brakowało, głupotą byłoby oczekiwać, że będzie bezczynnie siedział nie
umawiając się z nikim, podczas gdy ja chodziłam na kolacje z Dante.
Obróciłam się udając,
że ich nie widzę skierowałam się w przeciwnym kierunku do automatu z kawą.
Zdziwiło mnie trochę,
że o tej godzinie są na oddziale, bo myślałam, że wszyscy są dawno w domu, ale
jak się później okazało – Laden’a przesłuchiwano całą noc w nadziei, że w końcu
powie nam coś o Omally’m. Były to jednak złudne marzenia i stracony czas. Na
kogoś takiego nie działały żadne metody, ani przemoc, ani szantaż…, po prostu
nic. Ludzie tacy jak on, od najmłodszych lat wychowywani byli tak, by wiedzieć
jak poradzić sobie z bólem. Kraj, w którym się wychowali był stanem wiecznie
trwającej wojny, nic dziwnego, że wszystko zawodziło.
Gdy o siódmej weszłam
do operacyjnego, podszedł do mnie Cole:
- Jak Joe?
- Na razie walczy, a u
was? Coś się zmieniło?
- Tylko jedno.
- Co takiego?
- Laden chce rozmawiać
z tobą.
- Ze mną? Dlaczego?
- Nie mam pojęcia.
- Rolly wie?
- Tak, czeka za szybą.
Ruszyłam w kierunku
pokoju przesłuchań, przed wejściem stał Rolly, wymieniliśmy się spojrzeniem.
Podał mi słuchawkę, którą włożyłam do ucha by mógł słyszeć co mówi Laden. Gdy
weszłam Laden od razu spojrzał na mnie. Siedział przy stole, na rękach i nogach
miał metalowe koła podłączone pod prąd na wypadek gdyby próbował coś zrobić.
Usiadłam naprzeciwko, na mój widok zarysował się na jego twarzy uśmiech
zadowolenia.
- Czego chcesz?
- Porozmawiać,
chciałbym dowiedzieć się na twój temat czegoś więcej, w naszych kręgach jesteś
nazywana żywą legendą.
- Daruj sobie, nie
prowadzę negocjacji z terrorystami, jeśli nie masz mi do powiedzenia nic
konkretnego, to uważam rozmowę za zamkniętą.
Chciałam wstać, ale on
szybko odezwał się.
- Zaczekaj, chcecie
czegoś ode mnie.
Spojrzałam na niego.
- Możecie to dostać,
ale chcę czegoś w zamian.
- Powiedziałam ci ,że
nie układam się z ludźmi twojego pokroju.
Uśmiechnął się:
- Kogo chcesz oszukać?
Barodo był jednym z nas a robiłaś mu dobrze przez długi czas.
Rolly słyszał wyraźnie
każde słowo Laden’a i widać nie był zadowolony z tego co mówił.
- Możecie mieć
wszystko, konkretne plany, lokalizację…
Usłyszałam w słuchawce
głos Rolly’ego:
- Zapytaj czego chce w
zamian.
- Czego ty chcesz? –
zapytałam zniecierpliwiona grą jaką próbował ze mną prowadzić.
- Intymnego spotkania
z twoją siostrą.
- Chyba kpisz.
- Przemyśl to dobrze,
nie miałem okazji poznać się z tobą bliżej, podobno byłaś doskonała i jeśli
jesteś równie dobra co Sue a zakładam, że tak właśnie jest, to chętnie wymienię
ja na ciebie.
Wstałam, bo miałam
naprawdę dosyć tych wszystkich bredni jakie mi serwował. Skierowałam się do
wyjścia i spojrzałam na niego:
- Jak przejdzie ci
rozdwojenie jaźni to daj znać, na chwilę obecną uważam naszą rozmowę za
zakończoną.
Wyszłam i zatrzasnęłam
za sobą drzwi, od razu stanęło przy nich dwóch agentów. Spojrzałam na
Rolly’ego, który miał bardzo poważną minę:
- Co?
- Nic.
- Myślisz żeby mnie
przehandlować? Dla wyjaśnienia od razu ci oświadczam, że nie zamierzam iść mu
na rękę i ani nie podeślę mu Sue a już tym bardziej się z nią nie zamienię.
Poszłam wzburzona bo
nie wiem dlaczego, ale odnosiłam wrażenie, że któraś z tych rzeczy chodziła mu
po głowie. Linda, która jak zwykle nie odstępowała Rolly’ego ani na krok,
spojrzała na niego z troską:
- Chcesz mu dać Kylie?
To w końcu część naszej pracy.
Spojrzał na nią
karcąco:
- Zapomnij o tym co tu
słyszałaś, muszę się zastanowić.
- Dobrze.
Rolly ruszył
korytarzem w stronę operacyjnego a Linda się zamyśliła.
Było już późno ,po
oddziale kręcili się ludzie z działu analiz i informatycy. Grono agentów
porozchodziło się dawno do domu i chyba tylko ja siedząc przy stole
konferencyjnym, przy którym zazwyczaj odbywały się odprawy, wpatrywałam się bez
celu w wyłączony ekran. Wyczekiwałam wiadomości odnośnie Joe’go, a do tego cały
czas dzwoniły mi w uszach słowa Laden’a. W tym czasie Linda widząc mnie
siedzącą, w dalszym ciągu próbowała wyciągać od innych jakiekolwiek informacje
dotyczące mnie i Rolly’ego. Podeszła do J.T i spojrzała na niego zalotnie, ten
zmierzył ją od góry do dołu i uśmiechnął się. J.T był człowiekiem , który nigdy
nie pozostawał bierny na kobiece piękno i każda okazja była dobra by nieco
poflirtować.
- Potrzebujesz czegoś?
- Nie, zrobiłam sobie
przerwę w analizie danych.
- To dobrze, co tam
słychać w wielkim świecie?
- U mnie w porządku,
gorzej chyba z Kylie.
J.T ukradkiem spojrzał
na mnie siedzącą nieruchomo dalej w tym samym miejscu:
- Dlaczego tak to
przeżywa? Wiadomo, że w ich pracy takie rzeczy się zdarzają a przecież nie robi
tego od wczoraj.
- Joe jest jej bardzo
bliski do tego byli małżeństwem.
- No tak, ale jak musi
czuć się Rolly? Jest z nim a rozpacza nad innym.
J.T chyba nie połapał
się, że Linda ma swoje powody dla których tak mówi i był do niej nad zwyczaj
wylewny.
- Rolly? Przecież nie
są razem.
- Może nie oficjalnie,
ale coś między nimi jest na pewno, widzisz jaki ma do niej stosunek.
- Z tego co ja wiem
Kal spotyka się z kimś innym a że coś między nimi jest, to wcale w to nie
wątpię, nikt jednak nie wie co to.
- Dlaczego?
J.T uśmiechnął się:
- Czy ja wiem? To
chyba jakiś rodzaj chemii, nawet jak się kłócą lub walczą na treningach, to
zawsze wygląda tak, jakby tańczyli swoje tango rozumiesz?
- Nie bardzo.
- Czy są ze sobą
zgodni czy nie, zawsze równają do siebie kroki, tak jest odkąd się poznali,
przy najostrzejszej wymianie zdań jaką kiedyś słyszałem między nimi, mimo
podniesionych głosów było słychać to coś. Tutaj rzadko się widzi coś takiego,
ja bym tego nie potrafił, żyją osobno a jednak jakaś ich część jest zawsze
razem. No, ale czas wracać do pracy, nie martw się, nie jesteś pierwsza, która głowi
się nad tą zagadką i coś mi mówi, że nie ostatnia, ale nie sądzę żeby
ktokolwiek z nas poznał kiedyś tą tajemnicę.
J.T poszedł a Linda
spojrzała na mnie i zobaczyła jak siada przy mnie Rolly:
- Kylie…
Spojrzałam na niego,
ale moje oczy były smutne a myśli
pochłonięte czymś innym.
- Mogę ci jakoś pomóc?
- Mi już nic nie
pomoże.
- Nie mów tak, byłaś u
Joe’go?
- Tak, ale jego stan
się nie poprawia.
- Musisz w końcu
odpocząć.
Oparłam głowę na ręku,
która oparta była na stole.
- Co chcesz zrobić z
Laden’em?
- Nie myślałem o tym
teraz.
- A o czym myślałeś?
- O tobie, nie
potrafię patrzeć jak się męczysz.
- Powinieneś
przywyknąć.
- Do pewnych rzeczy i
zdarzeń nie idzie przywyknąć.
- Myślałam, że ty
przywykłeś do wszystkiego, chcesz żebym się przespała z Laden’em?
Rolly milczał.
- Oczywiste jest to,
że nie możemy wystawić mojej siostry, po pierwsze może się jeszcze przydać, po
drugie, może stać się coś nieprzewidywalnego, więc jeśli chcesz żebym to
zrobiła to po prostu powiedz.
- A zrobiłabyś to?
Nie wiem dlaczego, ale
zdawało mi się jakbym nie usłyszała w jego głosie pytania tylko nadzieję, że tak się stanie i
osiągniemy swój cel. Czyż nie to było zadaniem agentów operacyjnych?
Powoli poziom
ciśnienia we krwi zaczął mi się podnosić.
- Powiedz po prostu,
że chcesz żebym podłożyła się temu dupkowi i będzie po sprawie!
Wstałam i już miałam
odejść gdy chwycił mnie za rękę.
- Kylie proszę cię
zaczekaj, to nie tak…
- Zostaw mnie, udawaj
dalej.
Poszłam prosto do
oddziału ratunkowego, po czym weszłam do pokoju, w którym leżał Joe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz