poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział V

V

Poranek nie należał jednak do miłych. Głowa mi pękała i nic nie pamiętałam. Spojrzałam na uśmiechniętego Asir’a, który stał z kubkiem kawy.
- Kawki?
Spiorunowałam go wzrokiem, podeszłam i wzięłam łyka kawy, po czym ją wyplułam, Asir zaczął się śmiać.
- Ohydna! Wiesz, że nie słodzę!
- Nic tak nie pobudza jak cukier, za godzinę ruszamy, pij tą kawę.
Skrzywiłam się, ale wzięłam kubek i zaczęłam pić. Miałam kwaśną minę.
- Czy my dzisiaj…, no wiesz, nic nie pamiętam.
- Yyy, byłaś cudowna a jaka rozpalona, jeszcze nie mogę się otrząsnąć.
Wyszeptał mi do ucha a ja go szturchnęłam.
- Mówię poważnie.
- Wierzysz w to, że po seksie ze mną byś nic nie pamiętała?
Spojrzał na zegarek i uśmiechnął się.
- Pięćdziesiąt pięć minut.
Pokręciłam niechętnie głową i zniknęłam za drzwiami łazienki, kiedy po paru minutach z niej wyszłam, Asir akurat kończył rozmawiać przez telefon z Colin’em:
- Dostaliśmy informację, że Selena dotarła bezpiecznie z powrotem.
- Nie było komplikacji?
- Nie, żadnych.
- Dzięki.
Wyłączył telefon i wtedy zauważył mnie opartą o futrynę łazienki. Spojrzała mnie.
- Selena jest bezpieczna?
- Tak, dotarła na miejsce.
Kiwnęłam głową i podeszłam do stolika na którym leżała moja broń.
- Kylie…, porozmawiaj ze mną, co się dzieje?
Schowałam pistolet za pasek i spojrzałam na niego. Do ucha włożyłam słuchawkę.
- Nic, wszystko jest w porządku.
- Na pewno?
-  Tak. Możemy ruszać?
Kiwnął głową i wyszliśmy z pokoju.
Podjechaliśmy samochodami prawie pod sam konsulat. Panował ruch i nic nie wskazywało żeby coś podejrzewali. Podczas gdy inni obserwowali teren, ja udałam, że idę ulicą podziwiając uroki a gdy nikt nie patrzył, przytknęłam urządzenie namierzające do muru konsulatu.
- Colin, gotowe, masz?
- Podłączam się.
Po chwili na jego komputerze wskoczył obraz.
- Mam, zmykaj stamtąd.
Odeszłam jakby nigdy nic i po chwili zniknęłam w uliczce obok, po czym wsiadłam do samochodu operacyjnego. Asir już rozmawiał z Colin’em przez głośnik:
- To są pełne namiary. Broń znajduje się w magazynach a pracownicy konsulatu to nikt inny jak tajlandzcy żołnierze uzbrojeni po same zęby. Budynek jest zabezpieczony.
- Możesz obejść system?
Zapaliłam papierosa, Asir spojrzał na mnie:
- Spróbuję, ale to potrwa, to nie byle jakie zabezpieczenia, muszę shakować więcej niż jeden obwód, to potrwa.
Wtedy w głośnikach usłyszeliśmy Daniels’a.
- Rozstawcie oddziały żeby monitowały teren a wy w tym czasie pokręćcie się po mieście.
- Mamy iść na zakupy?
Zapytałam oburzona.
- Chociażby.
- Żart.
Asir uśmiechnął się i powiedział do słuchawki:
- Jedynka i dwójka zostańcie na pozycjach, na razie czekacie za instrukcjami.
Westchnął i spojrzał na mnie.
- To co? Idziemy na kawę?
Kiwnęłam głową.
- Chyba nic innego nam nie zostało.
- Skarbie, możliwości jest wiele.
Uśmiechnęłam się, bo kiedy spojrzał mi prosto w oczy złość jakoś odeszła w mgnieniu oka, od razu to zauważył:
- Nie umiesz się na mnie gniewać co?
- Szło mi nie źle.
- Chociaż dowiem się dlaczego?
- Nie.
Wyszłam z samochodu mijając się z Seth’em.
- W razie czego daj nam znać.
 Powiedziałam do Seth’a.
- Jasne.
Asir zamknął tylne drzwi od samochodu i poszliśmy do kafejki niedaleko. Jak tylko usiedliśmy na dworze przy stoliku, od razu podeszła do nas kelnerka. Bardzo młoda zresztą. Uśmiechnęła się zalotnie do niego a on odwzajemnił uśmiech i poprosił o dwie kawy. Gdy odchodziła popatrzył od tyłu na jej nogi, po czym przeniósł swój wzrok na mnie. Zrobiłam się jakaś nerwowa po tej scenie, ale zacisnęłam zęby i nie skomentowałam tego. W duchu jednak byłam tak strasznie zła na siebie o to, że moje serce tak bardzo skłania się ku niemu.
Po chwili kelnerka postawiła dwie kawy i grzecznie się odsunęła puszczając do Asir’a tak zwane oczko. Nerwowo zaczęłam przetrząsać kieszenie, bo czułam, że jeśli natychmiast nie zapalę, to za następnym podejściem kelnerka może skończyć bez głowy.
Asir popatrzył na mnie:
- Tego szukasz?
Wyjął z kieszeni paczkę papierosów, poczęstował mnie i dał mi ognia. Wydmuchnęłam dym i moje nerwy jakby zaczęły się uspokajać. Popatrzyłam na niego:
- Przecież ty nie palisz.
- Ale ty palisz prawda?
Teraz to mój wzrok wbił się w niego i chyba postanowiłam być złośliwa:
- Mamy jeszcze trochę czasu więc, jeśli chcesz do niej iść to nie krępuj się.
Asir roześmiał się.
- Niesamowicie zaczęłaś dbać o moje potrzeby.
- Nie mogę patrzeć jak przelewa się przez ciebie nadmiar testosteronu a ty chcąc zachować się jak należy dalej siedzisz biedaku tutaj ze mną.
W tym momencie w słuchawce odezwał się Colin:
- Macie zgodę na wkroczenie do akcji.
- Przyjąłem.
- Idziemy?
Kiwnął głową na moje pytanie. Wstaliśmy a Asir zbliżył się do mojego ucha:
- Jeśli chciałabyś żeby mój poziom testosteronu nie wzrastał, musiałabyś przestać ze mną pracować.
Skierował się do samochodu a ja jeszcze przez chwilę stałam tam tak, aż w końcu ruszyłam za nim. Po chwili znaleźliśmy się w pobliżu konsulatu, spojrzałam przez lornetkę i powiedziałam do słuchawki:
- Jedynka ruszajcie, dwójka ubezpiecza.
Spojrzałam na Asir’a, który wraz z pierwszym zespołem ruszyło ataku. Rozejrzałam się raz jeszcze i pobiegłam za nimi:
- Colin jak teren?
- W budynku jest około piętnastu osób.
- Gdzie są ładunki?
- W piwnicy, muszą być rozbrojone na miejsce, ułatwcie Asir’owi wejście pod ziemię.
Zatrwożyłam się.
- Możesz powtórzyć?
- Asir rozbroi to na miejscu.
- Chyba żartujesz? Nie godziłam się na to.
- To odgórny rozkaz, nikt inny tego nie wyłączy. Róbcie swoje i obstawiajcie teren.
- Cholera.
Ruszyłam z miejsca i zaczęłam strzelać. Asir zniknął mi z pola widzenia.
- Kylie uważaj! Dwóch na drugiej i dwóch na szóstej.
Wystrzeliłam w żołnierzy, podbiegł do mnie Cole:
- Kylie teren czysty daj działać Asir’owi.
Popatrzyłam na niego a on od razu zrozumiał.
- Nie zamierzasz wyjść?
Pokręciłam głową na nie a ten ciężko westchnął. Nie wiem dlaczego, ale nie próbował mnie powstrzymać.
- Osłaniaj górę.
Chwilę jeszcze popatrzył na mnie po czym kiwnął głową i ruszył do wyjścia razem z resztą ludzi a ja skierowałam się w stronę schodów prowadzących do piwnicy. Kiedy zeszłam Asir stał przy ładunkach, gdy mnie zobaczył mało nie wpadł w szał.
- Musisz stąd wyjść, Kylie słyszysz?
Spojrzałam na dużą głowicę, po czym na niego, gdy zobaczył, że się nie poruszyłam podszedł do mnie:
- Kylie proszę.
Chwycił mnie za ramiona a ja spojrzałam na niego:
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Żeby uniknąć tego co się dzieje w tej chwili.
Kiwnęłam głową.
- Rób swoje.
Spojrzał na mnie a ja usiadłam pod ścianą i oparłam o nią głowę. Ręce trzymałam na podłodze , w jednej miałam pistolet.
Asir podszedł do ładunków i powiedział do słuchawki:
- Mam problem.
- Jaki?
- Kylie tu jest.
Gdy Colin to usłyszał, spojrzał na Daniels’a, wtedy ten powiedział do słuchawki:
- Kylie wynoś się stamtąd!
Na to ja powiedziałam spokojnie:
- Radzę ci wydać poprawne instrukcje, bo jeśli coś wykombinujesz, wylecę w powietrze razem z Asir’em, a jeśli rada się o tym dowie, nie będziesz miał już przyszłości, zabiją cię przy pierwszej okazji, zbyt długo planowali tą akcję ze mną.
Uśmiechnęłam się do siebie, Asir spojrzał na mnie, po czym odezwał się do Colin’a akurat w momencie, kiedy Daniels ze złości przewrócił stół.
- Colin, możemy zaczynać, jestem gotowy.
- Musisz shakować dwa obwody równocześnie tak, żeby obejść programator.
- Jesteś pewien, że to zadziała?
- Lepiej żeby zadziałało, bo jak biurka na głównej sali się skończą, to Daniels zacznie rozwalać naszych ludzi.
- Dobra, zaczynam.
Długo trwało kiedy w końcu udało się Asir’owi zabezpieczyć obwód, mimo, że dostrzegłam kropelki potu na jego czole, ręce nawet mu nie zadrżały, za to ja byłam kłębkiem nerwów.
Co z tego ,że zdołałam na wyspie uporać się z przeszłością, skoro nie potrafiłam uporać się w tej chwili z targającymi mną uczuciami. Dlaczego tak bardzo bałam się stracić Asir’a, skoro nic nas nie łączyło ?Nic? A może jakaś niewidoczna więź utworzyła się między nami, niezrozumiała jak dla mnie.
Kiedy sądziłam, że niebezpieczeństwo minęło, rozległ się potężny hałas. Podbiegłam do Asir’a:
- Co się stało?
- Uruchomił się system awaryjnego sterowania! Mówiłem, że masz stąd uciekać!
- Nie ty wydajesz tu rozkazy!
- Co się dzieje?
Usłyszeliśmy Colin’a w słuchawce:
- Włączył się system awaryjny!
Spojrzał na zegar, wybił sześć minut do detonacji.
- Colin pośpiesz się inaczej ten szajs zmiecie wszystkich z powierzchni ziemi!!
- Staram się!
Colin nerwowo zaczął stukać coś w komputerze, obrazy po prostu śmigały po ekranie monitora, ale Colin nie mógł złamać szyfru, bo ciągle wyrzucało mu błąd. Teraz to już Asir choć do tej pory spokojny, zaczął nerwowo obchodzić urządzenie, Colin krzyczał w słuchawce:
- Ten programator nie jest podłączony do żadnej sieci!  Co jest nie tak!!
W którymś momencie, kiedy pozostała dosłownie minuta na wyświetlaczu, Asir spojrzał na mnie i po raz kolejny zrobił kółko wokół ładunków, pochylił się tuż za nimi i wyszarpnął wtyczkę w chwili gdy ujrzałam ja i wszyscy na sali głównej na wyświetlaczu same zera. Zamarliśmy. Wtyczka wystrzeliła a Asir aż odbił się od ściany, spojrzałam na zera a Colin uśmiechnął się:
- Udało ci się, to był pieprzony straszak, żyjesz?
Asir oddychał ciężko, przykucnęłam przy nim a on odpowiedział:
- Trochę rozochocony, ale żyję.
- Wracajcie, grupa saperów jest w pobliżu, zabiorą to co zostało do naszych magazynów.  Zobaczyłam, że Asir uśmiecha się do mnie i jest z nim już wszystko w porządku, choć wyglądało to groźnie, podniósł się z podłogi i oświadczył:
- No widzisz skarbie? Nie tak łatwo się mnie pozbyć.
- Ty cholerny, nieodpowiedzialny idioto! Jak mogłeś się na to w ogóle zgodzić?!
Wykrzyknęłam zbulwersowana jego brakiem odpowiedzialności.
- Lubię mocne wrażenia.
- To przeżywaj je beze mnie.

Powiedziałam poważnie i wyszłam, Asir spuścił głowę i z jego twarzy też zniknął uśmiech. Gdy wyszedł na zewnątrz wszyscy zaczęli mu gratulować, ale ja…, miałam ochotę się rozpłakać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz