V
Poranek nie należał
jednak do miłych. Głowa mi pękała i nic nie pamiętałam. Spojrzałam na
uśmiechniętego Asir’a, który stał z kubkiem kawy.
- Kawki?
Spiorunowałam go
wzrokiem, podeszłam i wzięłam łyka kawy, po czym ją wyplułam, Asir zaczął się
śmiać.
- Ohydna! Wiesz, że
nie słodzę!
- Nic tak nie pobudza
jak cukier, za godzinę ruszamy, pij tą kawę.
Skrzywiłam się, ale wzięłam
kubek i zaczęłam pić. Miałam kwaśną minę.
- Czy my dzisiaj…, no
wiesz, nic nie pamiętam.
- Yyy, byłaś cudowna a
jaka rozpalona, jeszcze nie mogę się otrząsnąć.
Wyszeptał mi do ucha a
ja go szturchnęłam.
- Mówię poważnie.
- Wierzysz w to, że po
seksie ze mną byś nic nie pamiętała?
Spojrzał na zegarek i
uśmiechnął się.
- Pięćdziesiąt pięć
minut.
Pokręciłam niechętnie
głową i zniknęłam za drzwiami łazienki, kiedy po paru minutach z niej wyszłam,
Asir akurat kończył rozmawiać przez telefon z Colin’em:
- Dostaliśmy
informację, że Selena dotarła bezpiecznie z powrotem.
- Nie było
komplikacji?
- Nie, żadnych.
- Dzięki.
Wyłączył telefon i
wtedy zauważył mnie opartą o futrynę łazienki. Spojrzała mnie.
- Selena jest
bezpieczna?
- Tak, dotarła na
miejsce.
Kiwnęłam głową i
podeszłam do stolika na którym leżała moja broń.
- Kylie…, porozmawiaj
ze mną, co się dzieje?
Schowałam pistolet za
pasek i spojrzałam na niego. Do ucha włożyłam słuchawkę.
- Nic, wszystko jest w
porządku.
- Na pewno?
- Tak. Możemy ruszać?
Kiwnął głową i
wyszliśmy z pokoju.
Podjechaliśmy
samochodami prawie pod sam konsulat. Panował ruch i nic nie wskazywało żeby coś
podejrzewali. Podczas gdy inni obserwowali teren, ja udałam, że idę ulicą
podziwiając uroki a gdy nikt nie patrzył, przytknęłam urządzenie namierzające
do muru konsulatu.
- Colin, gotowe, masz?
- Podłączam się.
Po chwili na jego
komputerze wskoczył obraz.
- Mam, zmykaj stamtąd.
Odeszłam jakby nigdy
nic i po chwili zniknęłam w uliczce obok, po czym wsiadłam do samochodu
operacyjnego. Asir już rozmawiał z Colin’em przez głośnik:
- To są pełne namiary.
Broń znajduje się w magazynach a pracownicy konsulatu to nikt inny jak
tajlandzcy żołnierze uzbrojeni po same zęby. Budynek jest zabezpieczony.
- Możesz obejść
system?
Zapaliłam papierosa,
Asir spojrzał na mnie:
- Spróbuję, ale to
potrwa, to nie byle jakie zabezpieczenia, muszę shakować więcej niż jeden
obwód, to potrwa.
Wtedy w głośnikach
usłyszeliśmy Daniels’a.
- Rozstawcie oddziały
żeby monitowały teren a wy w tym czasie pokręćcie się po mieście.
- Mamy iść na zakupy?
Zapytałam oburzona.
- Chociażby.
- Żart.
Asir uśmiechnął się i
powiedział do słuchawki:
- Jedynka i dwójka
zostańcie na pozycjach, na razie czekacie za instrukcjami.
Westchnął i spojrzał
na mnie.
- To co? Idziemy na
kawę?
Kiwnęłam głową.
- Chyba nic innego nam
nie zostało.
- Skarbie, możliwości
jest wiele.
Uśmiechnęłam się, bo
kiedy spojrzał mi prosto w oczy złość jakoś odeszła w mgnieniu oka, od razu to
zauważył:
- Nie umiesz się na
mnie gniewać co?
- Szło mi nie źle.
- Chociaż dowiem się
dlaczego?
- Nie.
Wyszłam z samochodu
mijając się z Seth’em.
- W razie czego daj
nam znać.
Powiedziałam do Seth’a.
- Jasne.
Asir zamknął tylne
drzwi od samochodu i poszliśmy do kafejki niedaleko. Jak tylko usiedliśmy na
dworze przy stoliku, od razu podeszła do nas kelnerka. Bardzo młoda zresztą.
Uśmiechnęła się zalotnie do niego a on odwzajemnił uśmiech i poprosił o dwie
kawy. Gdy odchodziła popatrzył od tyłu na jej nogi, po czym przeniósł swój
wzrok na mnie. Zrobiłam się jakaś nerwowa po tej scenie, ale zacisnęłam zęby i
nie skomentowałam tego. W duchu jednak byłam tak strasznie zła na siebie o to,
że moje serce tak bardzo skłania się ku niemu.
Po chwili kelnerka
postawiła dwie kawy i grzecznie się odsunęła puszczając do Asir’a tak zwane
oczko. Nerwowo zaczęłam przetrząsać kieszenie, bo czułam, że jeśli natychmiast
nie zapalę, to za następnym podejściem kelnerka może skończyć bez głowy.
Asir popatrzył na
mnie:
- Tego szukasz?
Wyjął z kieszeni
paczkę papierosów, poczęstował mnie i dał mi ognia. Wydmuchnęłam dym i moje
nerwy jakby zaczęły się uspokajać. Popatrzyłam na niego:
- Przecież ty nie
palisz.
- Ale ty palisz
prawda?
Teraz to mój wzrok
wbił się w niego i chyba postanowiłam być złośliwa:
- Mamy jeszcze trochę
czasu więc, jeśli chcesz do niej iść to nie krępuj się.
Asir roześmiał się.
- Niesamowicie
zaczęłaś dbać o moje potrzeby.
- Nie mogę patrzeć jak
przelewa się przez ciebie nadmiar testosteronu a ty chcąc zachować się jak
należy dalej siedzisz biedaku tutaj ze mną.
W tym momencie w
słuchawce odezwał się Colin:
- Macie zgodę na
wkroczenie do akcji.
- Przyjąłem.
- Idziemy?
Kiwnął głową na moje
pytanie. Wstaliśmy a Asir zbliżył się do mojego ucha:
- Jeśli chciałabyś
żeby mój poziom testosteronu nie wzrastał, musiałabyś przestać ze mną pracować.
Skierował się do
samochodu a ja jeszcze przez chwilę stałam tam tak, aż w końcu ruszyłam za nim.
Po chwili znaleźliśmy się w pobliżu konsulatu, spojrzałam przez lornetkę i
powiedziałam do słuchawki:
- Jedynka ruszajcie,
dwójka ubezpiecza.
Spojrzałam na Asir’a,
który wraz z pierwszym zespołem ruszyło ataku. Rozejrzałam się raz jeszcze i
pobiegłam za nimi:
- Colin jak teren?
- W budynku jest około
piętnastu osób.
- Gdzie są ładunki?
- W piwnicy, muszą być
rozbrojone na miejsce, ułatwcie Asir’owi wejście pod ziemię.
Zatrwożyłam się.
- Możesz powtórzyć?
- Asir rozbroi to na
miejscu.
- Chyba żartujesz? Nie
godziłam się na to.
- To odgórny rozkaz,
nikt inny tego nie wyłączy. Róbcie swoje i obstawiajcie teren.
- Cholera.
Ruszyłam z miejsca i
zaczęłam strzelać. Asir zniknął mi z pola widzenia.
- Kylie uważaj! Dwóch
na drugiej i dwóch na szóstej.
Wystrzeliłam w
żołnierzy, podbiegł do mnie Cole:
- Kylie teren czysty
daj działać Asir’owi.
Popatrzyłam na niego a
on od razu zrozumiał.
- Nie zamierzasz
wyjść?
Pokręciłam głową na
nie a ten ciężko westchnął. Nie wiem dlaczego, ale nie próbował mnie
powstrzymać.
- Osłaniaj górę.
Chwilę jeszcze
popatrzył na mnie po czym kiwnął głową i ruszył do wyjścia razem z resztą ludzi
a ja skierowałam się w stronę schodów prowadzących do piwnicy. Kiedy zeszłam
Asir stał przy ładunkach, gdy mnie zobaczył mało nie wpadł w szał.
- Musisz stąd wyjść,
Kylie słyszysz?
Spojrzałam na dużą
głowicę, po czym na niego, gdy zobaczył, że się nie poruszyłam podszedł do
mnie:
- Kylie proszę.
Chwycił mnie za
ramiona a ja spojrzałam na niego:
- Dlaczego mi nie
powiedziałeś?
- Żeby uniknąć tego co
się dzieje w tej chwili.
Kiwnęłam głową.
- Rób swoje.
Spojrzał na mnie a ja
usiadłam pod ścianą i oparłam o nią głowę. Ręce trzymałam na podłodze , w
jednej miałam pistolet.
Asir podszedł do ładunków
i powiedział do słuchawki:
- Mam problem.
- Jaki?
- Kylie tu jest.
Gdy Colin to usłyszał,
spojrzał na Daniels’a, wtedy ten powiedział do słuchawki:
- Kylie wynoś się
stamtąd!
Na to ja powiedziałam
spokojnie:
- Radzę ci wydać
poprawne instrukcje, bo jeśli coś wykombinujesz, wylecę w powietrze razem z
Asir’em, a jeśli rada się o tym dowie, nie będziesz miał już przyszłości,
zabiją cię przy pierwszej okazji, zbyt długo planowali tą akcję ze mną.
Uśmiechnęłam się do
siebie, Asir spojrzał na mnie, po czym odezwał się do Colin’a akurat w
momencie, kiedy Daniels ze złości przewrócił stół.
- Colin, możemy
zaczynać, jestem gotowy.
- Musisz shakować dwa
obwody równocześnie tak, żeby obejść programator.
- Jesteś pewien, że to
zadziała?
- Lepiej żeby
zadziałało, bo jak biurka na głównej sali się skończą, to Daniels zacznie
rozwalać naszych ludzi.
- Dobra, zaczynam.
Długo trwało kiedy w
końcu udało się Asir’owi zabezpieczyć obwód, mimo, że dostrzegłam kropelki potu
na jego czole, ręce nawet mu nie zadrżały, za to ja byłam kłębkiem nerwów.
Co z tego ,że zdołałam
na wyspie uporać się z przeszłością, skoro nie potrafiłam uporać się w tej
chwili z targającymi mną uczuciami. Dlaczego tak bardzo bałam się stracić
Asir’a, skoro nic nas nie łączyło ?Nic? A może jakaś niewidoczna więź utworzyła
się między nami, niezrozumiała jak dla mnie.
Kiedy sądziłam, że
niebezpieczeństwo minęło, rozległ się potężny hałas. Podbiegłam do Asir’a:
- Co się stało?
- Uruchomił się system
awaryjnego sterowania! Mówiłem, że masz stąd uciekać!
- Nie ty wydajesz tu
rozkazy!
- Co się dzieje?
Usłyszeliśmy Colin’a w
słuchawce:
- Włączył się system
awaryjny!
Spojrzał na zegar,
wybił sześć minut do detonacji.
- Colin pośpiesz się
inaczej ten szajs zmiecie wszystkich z powierzchni ziemi!!
- Staram się!
Colin nerwowo zaczął
stukać coś w komputerze, obrazy po prostu śmigały po ekranie monitora, ale
Colin nie mógł złamać szyfru, bo ciągle wyrzucało mu błąd. Teraz to już Asir
choć do tej pory spokojny, zaczął nerwowo obchodzić urządzenie, Colin krzyczał
w słuchawce:
- Ten programator nie
jest podłączony do żadnej sieci! Co jest
nie tak!!
W którymś momencie,
kiedy pozostała dosłownie minuta na wyświetlaczu, Asir spojrzał na mnie i po
raz kolejny zrobił kółko wokół ładunków, pochylił się tuż za nimi i wyszarpnął
wtyczkę w chwili gdy ujrzałam ja i wszyscy na sali głównej na wyświetlaczu same
zera. Zamarliśmy. Wtyczka wystrzeliła a Asir aż odbił się od ściany, spojrzałam
na zera a Colin uśmiechnął się:
- Udało ci się, to był
pieprzony straszak, żyjesz?
Asir oddychał ciężko,
przykucnęłam przy nim a on odpowiedział:
- Trochę rozochocony,
ale żyję.
- Wracajcie, grupa
saperów jest w pobliżu, zabiorą to co zostało do naszych magazynów. Zobaczyłam, że Asir uśmiecha się do mnie i
jest z nim już wszystko w porządku, choć wyglądało to groźnie, podniósł się z
podłogi i oświadczył:
- No widzisz skarbie?
Nie tak łatwo się mnie pozbyć.
- Ty cholerny,
nieodpowiedzialny idioto! Jak mogłeś się na to w ogóle zgodzić?!
Wykrzyknęłam
zbulwersowana jego brakiem odpowiedzialności.
- Lubię mocne
wrażenia.
- To przeżywaj je beze
mnie.
Powiedziałam poważnie
i wyszłam, Asir spuścił głowę i z jego twarzy też zniknął uśmiech. Gdy wyszedł
na zewnątrz wszyscy zaczęli mu gratulować, ale ja…, miałam ochotę się rozpłakać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz