sobota, 15 lutego 2014

Rozdział LI

LI

Dom Dante’go znajdował się parę metrów od plaży, na której spędziliśmy jeszcze dobre pół godziny. Limuzyna, którą jechaliśmy skręciła delikatnie w lewo i wjechała prosto na podjazd. Ochroniarz otworzył nam drzwi, na szczęście do środka już nie weszli.
Gdy weszłam do małego saloniku, w którym rozpalony kominek tryskał skrami świeżo dorzuconego drewna, przykucnęłam przy nim i wystawiłam ręce bliżej ognia by je ogrzać.
Dante od zawsze kochał włoską muzykę dlatego ledwo weszliśmy do domu, od razu włączył płytę z włoskimi utworami. Podniosłam się i otrząsnęłam:
- Cieplej?
Uśmiechnął się idąc w moim kierunku, a ja oparłam się o ciepłą ścianę przy tuż przy kominku.
- Trochę.
Stanął naprzeciwko mnie i uśmiechnął się, poczułam się nieswojo, zauważył to:
- Zrobiłem coś nie tak?
- Nie, to nie o ciebie chodzi, tylko o mnie, to wszystko…, czuję się nie w porządku w stosunku do ciebie.
- Dlaczego?
- Bo gdyby nie sytuacja, w którą się uwikłałam…
- Nigdy byś się ze mną nie spotkała.
- Właśnie, nie chcę żebyś czuł się wykorzystany a tak to właśnie wygląda, nie możemy być razem a jednak zachowuje się tak egoistycznie…
Nie dokończyłam, bo Dante stanął tak blisko mnie, że odebrało mi mowę, nasze twarze prawie się stykały, mój oddech był coraz szybszy:
- Jeśli to jest egoizm, to chcę żebyś j była egoistką jak najdłużej.
Zaczął delikatnie muskać ustami moją twarz i po chwili przeprowadził mnie na środek salonu. Uśmiechnęłam się, bo jego dziki wzrok przyprawiał mnie o dreszcze na całym ciele:
- Proszę cię nie rób tego.
- Czego?
Zaczęliśmy okręcać się w rytm wolnej muzyki.
- Sposób w jaki na mnie patrzysz…
- Tak…?
Czekał aż dokończę myśl.
- Mam swoje lata a czuję się jakbym była na pierwszej randce w swoim życiu.
- I właśnie tak masz się czuć.
Przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej. Położyłam swoją głowę na jego ramieniu i przymknęłam oczy, jego dotyk na całym moim ciele sprawiał, że czułam się kompletnie oderwana od rzeczywistości. W końcu jednak sytuacja zrobiła się tak dla mnie niezręczna, że musiałam zrobić coś by przerwać ten stan, zanim dojdzie do czegoś czego już żadne z nas nie będzie mogło przerwać.
- Co będzie jutro?
Uśmiechnął się szarmancko i odgarnął mi luźno puszczone włosy do tyłu.
- Dlaczego pytasz już o jutro skoro dzień się jeszcze nie skończył?
Zarumieniłam się.
- Czego się boisz? Mnie?
Przystanęliśmy, patrzyłam na niego lecz znieruchomiałam:
- Nie ciebie ,ale tego co ze mną robisz.
- Chcesz żebym przestał?
Spuściłam głowę:
- Spójrz na mnie.
W końcu spojrzałam:
- Nie wiem po prostu co się ze mną dzieje, nie wiem co powinnam czuć i boję się tego co może się stać, ty się nie boisz?
- Tylko jednej rzeczy w tej chwili się boję.
- Jakiej?
- Masz w sobie coś takiego…, czego nie sposób opisać, nie wiem co to jest i co robisz ze mną, ale ciepła, które od ciebie bije nie chciałbym w tej chwili stracić.
- A czego byś chciał?
Pogładził moje włosy a następnie twarz, myślałam, że zatnie się po takim pytaniu, ale nie…, on dokładnie wiedział czego chce i czego potrzebuje.
- Chciałbym cię poczuć jeszcze mocniej.
- Więc co cię powstrzymuje?
- Tylko jedno, chciałbym wiedzieć czego ty w tej chwili pragniesz.
Gdy pochylił się i zaczął mnie całować po szyi, podbródku a w końcu ustach, zdołałam jedynie wyszeptać euforycznym głosem:
- Ciebie.
Wyglądało na to, że właśnie mojego przyzwolenia potrzebował aby zrobić coś więcej, bo gdy tylko usłyszał moje słowo i poczuł jak swoją ręką obejmuję jego szyję, bez zastanowienia wziął mnie na ręce. Przeniósł mnie do sypialni, w której stało olbrzymie łóżko i ostrożnie położył mnie na nim. Jego silne ręce czułam dosłownie wszędzie a uścisk stawał się coraz mocniejszy. Pragnął mnie równie mocno jak i ja jego, a jednak w jego sile czułam cudowną delikatność, która pozostawiała moje ciało bez wytchnienia. Miałam wrażenie, jakby oddawał hołd mojemu  ciału za każdym razem gdy składał na nim kolejny pocałunek schodząc co rusz to niżej a po chwili wracając z powrotem do moich ust.
Nasz akt trwał chyba całą noc i nawet nie wiem, kiedy tak naprawdę usnęłam z wysiłku i zmęczenia.
Gdy przebudziłam się nad ranem, Dante nie spał. Wsparty na swoim łokciu spoglądał na mnie i gdy tylko zobaczył, że otworzyłam oczy – uśmiechnął się.
- Dzień dobry.
Odwzajemniłam uśmiech:
- Więc jednak nie śniłam?
Pokiwał przecząco głową:
- Wolałabyś, żeby to był tylko sen?
- Nie, wolałabym śnić dalej.
Podchwycił w locie moją myśl i długo nie czekając znalazł się nade mną:
- To śnij dalej.
Po chwili poczułam go mocniej i zamknęłam oczy rozkoszując się kolejnymi pocałunkami.

Nie wiedziałam, które z moich pragnień odezwało się we mnie, ale wiedziałam jedno – nie chciałam aby kiedykolwiek ustało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz