wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział XIV

XIV

Zdążyłam dojść do końca uliczki prowadzącej do wielkiego placu w Monachium i nagle zatrzymałam się. Od powodzenia akcji wiele zależało, mogły zginąć miliony ludzi. Wiedziałam, że jeśli teraz jakoś nie odkręcę tego wszystkiego, ucierpią wszyscy.
Obróciłam się powoli i weszłam prosto na Keller’a. Uśmiechnął się do mnie:
- Przestraszył mnie pan.
- Przepraszam, widzę, że mąż mnie nie posłuchał.
- Nie rozumiem.
- Mówiłem, że ktoś taki jak pani powinien być całą dobę pod opieką.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Miałam jedno jedyne wyjście, aby odkręcić wszystko, byłam pewna, że widział moją scenę z Rolly’m. Podejrzewaliśmy, że pokój jest obserwowany.
- Wraca pani?
- Tak.
- Mogę panią odprowadzić?
- Będzie mi miło.
Ruszyliśmy z powrotem wzdłuż ulicy prowadzącej do hotelu.
- Myślałem, że jesteście nierozłącznym małżeństwem.
- Bo jesteśmy, ale ja mam bardzo ognisty temperament, często wybucham, mąż to znosi i godzenie się jest przyjemne, ale czasami chyba ma mnie dość. Przed wyjściem posprzeczaliśmy się, są dni kiedy kobieta nie ma na nic ochoty a wy mężczyźni zawsze oczekujecie od nas full service’u.
Keller roześmiał się.
- O to się posprzeczaliście?
- Niezupełnie, ale nie będę pana zanudzać.
- Dlaczego? Chętnie posłucham.
- Mąż nie lubi kiedy piję, kiedy mnie poznał, miałam z tym problem, teraz nie mam, ale próbuje mnie ochronić, nie zawsze potrafię to docenić.
- Kobieta niezależna?
- O tuż to.
- To dobrze jeśli kobieta ma swoje zdanie.
Granie naiwnej niezbyt mi się podobało, ale dostrzegłam nadzieję, że jeszcze jest szansa na odkręcenie wszystkiego.
- Jutro o 10.00 jestem umówiony z pani mężem, będzie mu pani towarzyszyć?
- Raczej nie, chcę się wybrać na zakupy, uwielbiam Monachium. Ale mam nadzieję, że podpiszecie umowę.
Weszliśmy do hotelowego holu i pożegnaliśmy się. Kiedy weszłam do pokoju, Rolly’ego nie było. Byłam tak zmęczona, że od razu się położyłam, kiedy wrócił, spałam twardym snem. Popatrzył na mnie przez chwilę, po czym pogładził mnie po policzku i zamyślił się.
Nazajutrz rano, Jesse weszła do domu Asir’a i zobaczyła, że leży na kanapie i śpi w ubraniu, pokiwała głową. Poszła do kuchni, nalała w stojący obok dzbanek wodę, po czym wróciła do salonu i chlusnęła wodą prosto w twarz Asir’a, ten zerwał się od razu. Jesse zaczęła się śmiać.
- Ale masz katanę, aż żal patrzeć.
- Jak tu weszłaś?
- Tak się spiłeś, że nawet drzwi nie zamknąłeś.
- A pomyślałaś, że zostawiłem je otwarte dla ciebie?
Uśmiechnął się zawadiacko, Jesse pogroziła mu palcem.
- Bądź tak łaskaw i ogarnij się, Colin wysyła dwa oddziały uderzeniowe do Monachium.
Spojrzał na nią z zaciekawieniem:
- Do Monachium? A co? Dzielny Apollo nie podołał zadaniu?
Jesse spoważniała.
- Kylie umoczyła akcję i nie wiadomo czy da się to odkręcić, Daniles jest wściekły.
Asir podszedł do niej bardzo blisko i zaczął mówić prawie szeptem:
- A co takiego zrobiła Kylie? Uchylisz mi rąbka tajemnicy?
- Nie przespała się z Rolly’m, możesz być z siebie dumny.
- Ja?
Roześmiał się.
- Mnie tam nie było, gdybym był, nikt nie umoczyłby akcji.
- Arogant, pospiesz się, nie będę czekać wiecznie.
- Dobra, tylko szybki prysznic, idziesz ze mną?
- Wynudziłabym się jak cholera.
- Jesteś podła.
- Wiem a będę jeszcze gorsza, włączyłam stoper.
- Dobrze już idę, po co te nerwy?
Poszedł roześmiany tanecznym krokiem do łazienki, a Jesse pokiwała głową.
Na spotkaniu w Monachium Rolly obawiał się efektu mojego wcześniejszego zachowania, więc udał się na nie pełen pesymizmu. Spotkał się z Keller’em w jego posiadłości:
- Ile trzeba zainwestować?
- Jakieś pół miliona, ale gwarantuje, że zwróci się podwójnie i to w niedługim czasie, to towar najwyższej klasy.
- Skąd mam mieć pewność, że jest robiony na bazie oryginalnej próbki BLUE?
Keller zaczął się śmiać.
- Dobre pytanie, w końcu ostrożności nigdy za wiele, zaprezentuje ci jak działa, spotkajmy się wieczorem.
- Umowa stoi.
Rolly wstał i podali sobie ręce.
Kiedy Rolly wyszedł, do Keller’a podszedł do Metter’a:
- I jak?
- Wygląda, że wszystko jest w porządku.
- A jego żona?
Zapytał Keller.
- Co z nią?
- Ma klasę, jest ładniutka i do tego nie głupia, musi być wyjątkowa skoro taki biznesmen jak pan Assante wtajemnicza ją we wszystko.
- Sprawdzić ją?
- Ostrożności nigdy za wiele.
Metter kiwnął głową, po czym wyszedł.
Późnym popołudniem Rolly poszedł do miasta rozejrzeć się, a ja zostałam sama w hotelowym pokoju. Nie rozmawialiśmy ze sobą od tego zdarzenia, ale może to i lepiej? Ledwo zdążyłam o tym pomyśleć, a do drzwi ktoś zapukał. Otworzyłam i zobaczyłam w nich Metter’a – zastępcę Keller’a.
- Panie Metter? Czy coś się stało?
Uśmiechnął się do mnie serdecznie.
- Ależ skąd, pan Keller zaprasza panią na drinka.
- Teraz?
- Tak, limuzyna czeka.
Szybko połapałam się w sytuacji.
- Dobrze, wezmę tylko torebkę.
- Zaczekam.
Weszłam szybko do sypialni i położyłam na stoliku nocnym pierścionek, który niegdyś dostałam od Rolly’ego, miałam nadzieję, że jeśli Rolly go znajdzie, będzie wiedział, że mnie zabrali. Tak właśnie było. Kiedy wrócił i wszedł do sypialni, od razu jego uwagę przykuł pierścionek.
- Cholera.
Powiedział do siebie, po czym do słuchawki:
- Colin, mają Kylie.
- Tak myślałem, całe popołudnie sprawdzali ją we wszystkich dostępnych sieciach.
- Dowiedzieli się czegoś?
- Nie jestem pewien, bądź ostrożny, wysłałem dwa oddziały, będą lądować za pół godziny.
Wtedy odezwał się Daniels:
- Rolly trzymaj się planu, nie mamy pewności ile wiedzą.
- Przyjąłem, mam się spotkać z nimi za piętnaście minut. Ruszam.
Wyszedł szybkim krokiem z pokoju, po czym z hotelu, wsiadł w samochód i ruszył na umówione miejsce na tereny, na których znajdowało się laboratorium.
Tymczasem ja wisiałam na długim sznurze przyczepionym do sufitu, pilnowało mnie dwóch ludzi, kiedy wszedł Keller ze swoim zastępcą.
- Proszę, proszę, rozczarowała mnie pani, przepraszam, że zaprosiłem na drinka w tak obskurnym miejscu, ale sama pani chyba doskonale rozumie sytuację pani Assante, przepraszam, może raczej Hopper.
Keller stanął naprzeciwko mnie, był uśmiechnięty, reszta również podśmiechiwała się, ja jednak milczałam.
- Jest pani bardzo milcząca, a szkoda, bo akta robią wrażenie. Muszę przyznać, że to była dobra robota, nabraliście mnie, zaczarowała pani moich gości, wszyscy chcą robić ze mną interesy, byleby tylko mogli na moment z tobą poflirtować. Jedno tylko mnie martwi, z twoich akt wynika, że już nie pracujesz w policji tylko zajmujesz się interesami, a skoro tak, to dla kogo pracujesz?
Chwycił moją twarz i zajrzał głęboko w oczy, spojrzałam w jego i splunęłam mu w twarz.
Przetarł swoją twarz i uśmiechnął się:
- Doprawdy, imponujesz mi coraz bardziej. Może powinienem zatrudnić cię u siebie w ochronie, moi ludzie mogliby się wiele od ciebie nauczyć.
Keller spojrzał na swojego zastępcę, po czym znowu na mnie:
- Mam nadzieję, że wkrótce zaczniesz mówić, dla naszego jak to się mówi wspólnego dobra, nie chciałbym zbyt mocno uszkodzić twojego pięknego ciała.
Przejechał pomimo nagim brzuchu, gdyż z podkoszulka, który miałam na sobie niewiele zostało.
- Zostawiam was Peter na parę minut.
Istotnie, po kilku minutach powrócił, akurat ochroniarz zadawał mi kolejny cios, z ust poleciała mi krew. Brzuch miałam już mocno obolały a buty – kozaki wysokie na sporym obcasie zdawało mi się, że ważą tonę.
Keller podszedł do Metter’a i spojrzał na niego:
- I co?
Zapytał a Metter kiwnął głową na nie.
- Twarda sztuka z ciebie, ale czy zastanowiłaś się czy twój kochanek wart jest twojego poświęcenia?
Nie odpowiedziałam, bo szczęka bolała mnie tak jakbym miała wydrążone dziąsła. Po chwili Metter powiedział coś do słuchawki, po czym zorientowałam się, że na miejsce musiał dotrzeć Rolly.
- Wpuśćcie go, szefie, jest.
- Powitajmy zatem naszego gościa. Jest sam?
- Tak.
Keller wyszedł naprzeciw Rolly’emu i uściskał mu serdecznie dłoń:
- Rolly, co za punktualność.
- W interesach jestem słowny.
- Cieszę się, zapraszam, w końcu obiecałem ci, że pokażę ci jak działa BLUE na żywych organizmach, jestem przekonany, że ci się spodoba.
- Nie mogę się doczekać.
- Ja również.
Skierowali się do pomieszczenia przylegającego do tego, w którym ja wisiałam, byli tam chemicy, którzy w maskach przygotowywali narkotyk. Rolly spojrzał na nich przez szybę.
- To nasi geniusze, właśnie przygotowali dawkę bym mógł zaprezentować ci działanie narkotyku.
- Macie tu króliki doświadczalne?
- Tylko jednego.
Kiedy weszli do pomieszczenia, w którym byłam, Rolly na mój widok zacisnął zęby, ręce mi drżały i byłam już słaba, obwieszony sznur uwierał mi coraz bardziej kalecząc nadgarstki.
Keller podszedł do mnie i podniósł moją twarz tak, by Rolly mógł to zobaczyć.
- Co teraz powiesz Kylie? Czy Rolly cię rozczarował? Myślałaś, że wpadnie tu w złotej zbroi, tymczasem on przyszedł żeby ubić ze mną interes.
- Co powiesz Rolly? Nie jest już taka ładniutka prawda?
Spojrzałam błagalnie na Rolly’ego, poleciały mi łzy.
- Kobiety są naiwne!
Wykrzyknął Keller.
- Myślałaś, że mu na tobie zależy? Gdyby mu zależało posłuchałby mojej rady i nie spuszczał cię z oczu nawet na moment.
Po chwili przyszedł jeden z chemików i podał strzykawkę Metter’owi, po czym wyszedł, dwóch ochroniarzy stanęło przy Rolly’m , Metter podał Keller’owi BLUE, ten obrócił się do mnie tyłem.
- Kazałem przygotować dawkę o wyższym stężeniu, dzięki temu nie będziemy musieli czekać na efekty aż dwa tygodnie, starczą raptem cztery godziny.
Keller obrócił się do mnie przodem, ochroniarze byli bardzo rozbawieni, oboje z Rolly’m wiedzieliśmy, że jest to ostatnia szansa na to by cokolwiek zrobić, w przeciwnym razie jeśli nie oboje, to przynajmniej ja, mogłam nie wyjść z tego żywa. Miałam wrażenie, że wszystko toczy się jakby w zwolnionym tempie, krzyknęłam:
- Nie!!
I kopnęłam w strzykawkę, która poszybowała w powietrze, Rolly wydarł zza paska ochroniarza pistolet a ja nogami ujęłam szyję Keller’a, Metter wyjął pistolet, gdyż dwóch ochroniarzy Rolly zastrzelił, z całej siły skręciłam nogi tak mocno, że kark aż mu chrupnął, Metter wycelował do mnie ledwo Keller upadł i straciłam swoją tarczę. Kula zamiast w serce trafiła w moje ramię, pisnęłam, Rolly strzelił dwa razy w Metter’a, strzał w głowę okazał się śmiertelny i ten upadł, Rolly podbiegł do mnie a w korytarzu usłyszeliśmy strzały, Rolly chciał mnie odciąć, ale spojrzałam na niego:
- Idź po próbki, wytrzymam.
Rolly popatrzył na mnie i ruszył w stronę drzwi, ledwo jednak do nich dotarł, schował pistolet i cofnął się do mnie. Spojrzałam na niego:
- Co ty wyprawiasz?
Odciął sznur i wziął mnie na ręce, w słuchawce usłyszał Colin’a:
- Dziesięć minut do detonacji.
Rolly powiedział do swojej słuchawki:
- Asir! Próbki, Gino pędem do śmigłowca, z Kylie jest źle.
Chwyciłam go ręką za szyję, gdy wyszliśmy na zewnątrz, wydawało mi się, że cofnęłam się w czasie, zupełnie tak jakby Rolly wynosił mnie z Libanu, oparłam głowę na jego klatce piersiowej i przymknęłam oczy.
Gdy w naszym laboratorium ocknęłam się, siedział przy mnie Rolly, spojrzałam na niego:
- Co tu robisz?
Spojrzał mi w oczy.
- Chciałem cię przeprosić.
Westchnęłam.
- To już nie ważne.
- Nie możemy udawać, że nic się nie stało.
- Możemy i tak będzie lepiej dla nas obojga. Dlaczego się cofnąłeś? Powinieneś iść po próbki.
Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się, po czym wstał, pochylił się nade mną i pocałował mnie:
- Zrobiłem to, co powinienem.
Wyszedł z mojego pokoju a ja ręką dotknęłam swoich ust i ciężko przełknęłam ślinę.

Nie miałam pojęcia dlaczego Rolly tym razem postawił mnie ponad swoje obowiązki jakimi była praca, jednego jednak byłam pewna, że nawet jeśli ja kompletnie nic do niego bym nie czuła, to on do mnie czuł coś na pewno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz