XXXIX
Próbowałam mimo
okoliczności żyć normalnie. Sytuacja na razie się uspokoiło, chyba go
przepłoszyliśmy, albo po prostu planował coś większego.
Każdego ranka
biegałam, choć w domu byłam sama doskonale wiedziałam, że wszędzie roi się od
agentów, ukrywali się w moim lesie, niedaleko domu, byli dosłownie wszędzie.
Ale nie protestowałam, musiałam być rozsądna.
Od kilku dni ja i
Rolly w ogóle nie rozmawialiśmy. Widywałam go wieczorami w klubie, ale
zachowywał się tak jakby nie był tam z mojego powodu. Z powodu środków
bezpieczeństwa Thorne nieoficjalnie w asyście kilku agentów wywiózł Will’a z
Sue i Samantą na wakacje. Akurat to dobrze im zrobiło. Sama miałam ochotę
wyjechać ,ale jakoś nie składało się, no i…, nie wolno mi było opuszczać
Malibu, chyba, że w towarzystwie Rolly’ego, który zresztą szczególnie nie
zabiegał o moje towarzystwo. Było to poniekąd przykre, ale chyba do niczego tak
szybko nie można przywyknąć jak do porażek.
Któregoś dnia jednak
gdy pochylałam się nad aktami przy biurku udając, że pracuję, nie mogąc chyba
jednak na dłuższą metę żyć bez mojego towarzystwa zagadnął mnie.
- Zjesz ze mną dzisiaj
kolację?
Walczyłam ze sobą ,co
powinnam zrobić? Dalej grać twardą czy ulec? Niczego tak bardzo mi nie
brakowało jak jego, czułam się teraz jak mała, zagubiona dziewczynka, która nie
wie, którą zabawkę wybrać.
W końcu podniosłam
głowę i spojrzałam na niego, wahałam się przez chwilę:
- Dlaczego?
Pochylił się od tyłu
krzesła tak jakby chciał mnie objąć, serce przyspieszyło rytm, nikt jakoś nie
zwracał na nas uwagi, choć ja czułam się w tej nowej roli nieswojo, zaczął
muskać mi policzek ustami i w końcu nie wytrzymałam, wstałam i stanęłam
naprzeciwko :
- Stęskniłem się.
Wyszeptał mi do ucha.
- Dobrze już, zjedzmy
tą kolację.
Rolly kiwnął z
uśmiechem głową, po czym poszedł dalej oddziałem i skierował się do biurka
Colina, uniosłam wzrok do góry , Daniels patrzył na mnie, pałając chyba
najgorszymi z najgorszych ludzkich uczuć jakich człowiek może doświadczyć.
Pod wieczór Rolly
zabrał mnie z domu i pojechaliśmy do niego. Powrót do jego ukrytej w gęstwinie
lasów posiadłości sprawił, że ponownie poczułam motyle w brzuchu.
Kolacja jak zwykle
przygotowana bez zarzutu upłynęła nam w niesamowitej ciszy. Rolly przez cały
czas przyglądał mi się jakby nie widział mnie kilka tygodni. W istocie przez
właśnie taki okres czasu nie spędziliśmy ze sobą ani chwili sam na sam.
Po kolacji usiadłam we
fotelu przy kominku, podał mi kieliszek wina i usiadł w fotelu naprzeciwko.
Oczekiwałam od niego szczerości inaczej, rozmowa nie miałaby najmniejszego
sensu. Wymownie spojrzał na mnie, po czym uśmiechnął się sam do siebie.
- Chcę być wobec
ciebie szczery.
- Na to liczę, bo
kłamstwem nic już nie zyskasz.
- Widzę.
Na chwilę skupił swoją
twarz w iskrach strzelających z kominka, po czym ponownie spojrzał. Nie miał
wyboru, jeśli chciał rozwikłać życiową tragedię i to przy moim udziale, musiał
powiedzieć mi wszystko. Liczyłam na bardziej skomplikowaną historię a jednak
była to sytuacja jakże codzienna dla ludzi takich jak my, którym nie raz
przyszło zapłacić bardzo wysoką cenę za prowizoryczną namiastkę ludzkiej
normalności.
- Osiem lat temu
zakochałem się z wzajemnością. Miałem
nadzieję, że tak będzie zawsze.
- Była agentką?
Byłam bardzo ciekawa czy potrafiłby pokochać
kobietę z normalnym życiem, czy potrzebował kobiety, która zawsze żyje na
krawędzi ryzyka tak jak on.
- Tak, szkoliłem ją
tak samo jak ciebie.
A więc jednak, nie
byłam pierwszą, która zauroczyła go swoimi zdolnościami i chęcią życia na
wysokich obrotach, lecz nurtowało mnie jedno, co stało się osiem lat temu, że
dzisiaj siedział tu ze mną?
- Była dobra?
Zapytałam nieśmiało
lecz zaraz zorientowałam się jak trywialnie to pytanie zabrzmiało, na twarzy
Rolly’ego pojawił się lekki uśmiech.
- Pytam oczywiście o
pracę.
- Tak, była bardzo
dobra w tym co robiła, nie tak dobra jak ty, ale dawała sobie nie źle radę,
tylko jedna rzecz was różniła.
Zatem nie byłam jej
kopią po latach.
- Co takiego?
Nie byłam pewna czy
chcę usłyszeć odpowiedź.
- Ona kochała ponad
wszystko swoją pracę, była jej oddana i stawiała ją na piedestale, jej
marzeniem było umrzeć za swój kraj, wtedy sądziłem, że to bardzo zdrowy punkt
widzenia, po latach przekonałem się jak bardzo się myliłem.
- Po latach?
- Tak, kiedy spotkałem
ciebie. Grace zmarła kiedy rozpracowywaliśmy siatkę afgańskich terrorystów,
przewodził im desperat. Był bezwzględnym mordercą, wyjątek stanowiła jego żona.
To ona strzeliła do Grace, skupiłem się na pościgu i sądziłem, że mam ją tuż za
sobą, ale cofnęła się, desperat uciekł, ale poprzysiągł mi zemstę, powiedział,
że przyjdzie dzień, w którym stracę tak wiele jak on.
- A co stracił?
- Zabiłem jego żonę.
Przez te wszystkie lata obrastał w siłę, jego armia to potężna organizacja,
spodziewaliśmy się powtórnego ataku. Kiedy dwa lata później, po tym zdarzeniu
wyczytałem w utajnionych aktach, że przetrzymują cię jego ludzie, wiedziałem,
że muszę cię stamtąd wyciągnąć, inaczej byś zginęła.
- To dlatego tak długo
trzymali mnie przy życiu?
- Możliwe, że tak,
desperat takich jednostek swoich żołnierzy ma na całym świecie setki.
- Dlatego mnie
unikałeś przez te wszystkie lata?
- Jak już mówiłem, nie
było to proste, ale obiecywałem sobie, że już nikt przeze mnie nie zginie,
dopóki trzymałem się od ciebie z daleka, byłaś bezpieczna, dlatego tak bardzo
się przed tobą broniłem. Czy teraz wreszcie rozumiesz? Rozumiesz, że dopóki go
nie schwytamy twoje życie może być koszmarem? Że nie raz będziesz musiała
uciekać w środku nocy w nieznane miejsce? Może przemawia przeze mnie egoizm,
ale nie mogę cię stracić.
Jego słowa dały mi do
myślenia, to właśnie był powód, którego nie znałam. Wiedząc, że któregoś dnia
przyjdzie im się zmierzyć z tym człowiekiem i jego ludźmi, Rolly pragnął ze
swojej strony przygotować mnie jak najlepiej. Musiałam być w stanie znieść
wszystko, musiałam też liczyć się z tym, że któryś z nich, może tej wojny nie
przeżyć, tylko, że ja nie byłam w stanie zmierzyć się ze stratą Rolly’ego, nie
potrafiłam sobie nawet tego wyobrazić, dlatego właśnie musiałam zrobić wszystko
by temu zaradzić.
W tej właśnie chwili
uzmysłowiłam sobie, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Żadne bez drugiego nie
mogło by być szczęśliwe a przynajmniej dopóki nasze serca biły.
Nie miałam pojęcia czy
będzie jeszcze okazja w najbliższym czasie na to, abyśmy mogli spędzić podobny
wieczór razem. Teraz miało wszystko tak bardzo się zmienić, teraz mieliśmy
rozpocząć naszą walkę o przetrwanie, o sprawę wyższą niż nasze życia. To
skłoniło mnie do refleksji, słowa Rolly’ego były tak naprawdę apelem
odwołującym się do mojego rozsądku, do rozsądku, który miał zdecydować czy
jestem z nim czy przeciwko niemu.
W głębi serca jednak
dawno temu podjęłam decyzję, dlatego wstałam z fotela i usiadłam mu na
kolanach, spojrzałam głęboko w jego oczy i odczekałam moment, by zobaczyć jego
reakcję, ale była natychmiastowa. Odstawił kieliszek, po czym zaczął całować
mnie po ramionach. Poddałam się temu, byłam tak stęskniona za jego dotykiem i
pocałunkami, że nawet odrobinę się nie poruszyłam w obawie, że przerwie to co
zaczął. W trakcie miłosnego uniesienie zapomniałam absolutnie o wszystkim,
miałam wrażenie, że podróżuję po nieznanym dotąd świecie. Rolly wprowadził mnie
w stan takiej ekstazy, że nawet na sekundę nie chciałam byśmy oddalili się
bardziej niż to konieczne. Unosiłam się w górę i w dół z takim wyczuciem, jakby
język naszych ciał wymowniejszy był od ludzkiej mowy. Być może był, bo między
mną a Rolly’m najzwyczajniej w świecie była chemia a ja doskonale wiedziałam,
że czegoś takiego od rozstania z Nick’iem nie doświadczyłam z żadnym mężczyzną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz