czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział XXXIX

XXXIX

Próbowałam mimo okoliczności żyć normalnie. Sytuacja na razie się uspokoiło, chyba go przepłoszyliśmy, albo po prostu planował coś większego.
Każdego ranka biegałam, choć w domu byłam sama doskonale wiedziałam, że wszędzie roi się od agentów, ukrywali się w moim lesie, niedaleko domu, byli dosłownie wszędzie. Ale nie protestowałam, musiałam być rozsądna.
Od kilku dni ja i Rolly w ogóle nie rozmawialiśmy. Widywałam go wieczorami w klubie, ale zachowywał się tak jakby nie był tam z mojego powodu. Z powodu środków bezpieczeństwa Thorne nieoficjalnie w asyście kilku agentów wywiózł Will’a z Sue i Samantą na wakacje. Akurat to dobrze im zrobiło. Sama miałam ochotę wyjechać ,ale jakoś nie składało się, no i…, nie wolno mi było opuszczać Malibu, chyba, że w towarzystwie Rolly’ego, który zresztą szczególnie nie zabiegał o moje towarzystwo. Było to poniekąd przykre, ale chyba do niczego tak szybko nie można przywyknąć jak do porażek.
Któregoś dnia jednak gdy pochylałam się nad aktami przy biurku udając, że pracuję, nie mogąc chyba jednak na dłuższą metę żyć bez mojego towarzystwa zagadnął mnie.
- Zjesz ze mną dzisiaj kolację?
Walczyłam ze sobą ,co powinnam zrobić? Dalej grać twardą czy ulec? Niczego tak bardzo mi nie brakowało jak jego, czułam się teraz jak mała, zagubiona dziewczynka, która nie wie, którą zabawkę wybrać.
W końcu podniosłam głowę i spojrzałam na niego, wahałam się przez chwilę:
- Dlaczego?
Pochylił się od tyłu krzesła tak jakby chciał mnie objąć, serce przyspieszyło rytm, nikt jakoś nie zwracał na nas uwagi, choć ja czułam się w tej nowej roli nieswojo, zaczął muskać mi policzek ustami i w końcu nie wytrzymałam, wstałam i stanęłam naprzeciwko :
- Stęskniłem się.
Wyszeptał mi do ucha.
- Dobrze już, zjedzmy tą kolację.
Rolly kiwnął z uśmiechem głową, po czym poszedł dalej oddziałem i skierował się do biurka Colina, uniosłam wzrok do góry , Daniels patrzył na mnie, pałając chyba najgorszymi z najgorszych ludzkich uczuć jakich człowiek może doświadczyć.
Pod wieczór Rolly zabrał mnie z domu i pojechaliśmy do niego. Powrót do jego ukrytej w gęstwinie lasów posiadłości sprawił, że ponownie poczułam motyle w brzuchu.
Kolacja jak zwykle przygotowana bez zarzutu upłynęła nam w niesamowitej ciszy. Rolly przez cały czas przyglądał mi się jakby nie widział mnie kilka tygodni. W istocie przez właśnie taki okres czasu nie spędziliśmy ze sobą ani chwili sam na sam.
Po kolacji usiadłam we fotelu przy kominku, podał mi kieliszek wina i usiadł w fotelu naprzeciwko. Oczekiwałam od niego szczerości inaczej, rozmowa nie miałaby najmniejszego sensu. Wymownie spojrzał na mnie, po czym uśmiechnął się sam do siebie.
- Chcę być wobec ciebie szczery.
- Na to liczę, bo kłamstwem nic już nie zyskasz.
- Widzę.
Na chwilę skupił swoją twarz w iskrach strzelających z kominka, po czym ponownie spojrzał. Nie miał wyboru, jeśli chciał rozwikłać życiową tragedię i to przy moim udziale, musiał powiedzieć mi wszystko. Liczyłam na bardziej skomplikowaną historię a jednak była to sytuacja jakże codzienna dla ludzi takich jak my, którym nie raz przyszło zapłacić bardzo wysoką cenę za prowizoryczną namiastkę ludzkiej normalności.
- Osiem lat temu zakochałem się  z wzajemnością. Miałem nadzieję, że tak będzie zawsze.
- Była agentką?
Byłam  bardzo ciekawa czy potrafiłby pokochać kobietę z normalnym życiem, czy potrzebował kobiety, która zawsze żyje na krawędzi ryzyka tak jak on.
- Tak, szkoliłem ją tak samo jak ciebie.
A więc jednak, nie byłam pierwszą, która zauroczyła go swoimi zdolnościami i chęcią życia na wysokich obrotach, lecz nurtowało mnie jedno, co stało się osiem lat temu, że dzisiaj siedział tu ze mną?
- Była dobra?
Zapytałam nieśmiało lecz zaraz zorientowałam się jak trywialnie to pytanie zabrzmiało, na twarzy Rolly’ego pojawił się lekki uśmiech.
- Pytam oczywiście o pracę.
- Tak, była bardzo dobra w tym co robiła, nie tak dobra jak ty, ale dawała sobie nie źle radę, tylko jedna rzecz was różniła.
Zatem nie byłam jej kopią po latach.
- Co takiego?
Nie byłam pewna czy chcę usłyszeć odpowiedź.
- Ona kochała ponad wszystko swoją pracę, była jej oddana i stawiała ją na piedestale, jej marzeniem było umrzeć za swój kraj, wtedy sądziłem, że to bardzo zdrowy punkt widzenia, po latach przekonałem się jak bardzo się myliłem.
- Po latach?
- Tak, kiedy spotkałem ciebie. Grace zmarła kiedy rozpracowywaliśmy siatkę afgańskich terrorystów, przewodził im desperat. Był bezwzględnym mordercą, wyjątek stanowiła jego żona. To ona strzeliła do Grace, skupiłem się na pościgu i sądziłem, że mam ją tuż za sobą, ale cofnęła się, desperat uciekł, ale poprzysiągł mi zemstę, powiedział, że przyjdzie dzień, w którym stracę tak wiele jak on.
- A co stracił?
- Zabiłem jego żonę. Przez te wszystkie lata obrastał w siłę, jego armia to potężna organizacja, spodziewaliśmy się powtórnego ataku. Kiedy dwa lata później, po tym zdarzeniu wyczytałem w utajnionych aktach, że przetrzymują cię jego ludzie, wiedziałem, że muszę cię stamtąd wyciągnąć, inaczej byś zginęła.
- To dlatego tak długo trzymali mnie przy życiu?
- Możliwe, że tak, desperat takich jednostek swoich żołnierzy ma na całym świecie setki.
- Dlatego mnie unikałeś przez te wszystkie lata?
- Jak już mówiłem, nie było to proste, ale obiecywałem sobie, że już nikt przeze mnie nie zginie, dopóki trzymałem się od ciebie z daleka, byłaś bezpieczna, dlatego tak bardzo się przed tobą broniłem. Czy teraz wreszcie rozumiesz? Rozumiesz, że dopóki go nie schwytamy twoje życie może być koszmarem? Że nie raz będziesz musiała uciekać w środku nocy w nieznane miejsce? Może przemawia przeze mnie egoizm, ale nie mogę cię stracić.
Jego słowa dały mi do myślenia, to właśnie był powód, którego nie znałam. Wiedząc, że któregoś dnia przyjdzie im się zmierzyć z tym człowiekiem i jego ludźmi, Rolly pragnął ze swojej strony przygotować mnie jak najlepiej. Musiałam być w stanie znieść wszystko, musiałam też liczyć się z tym, że któryś z nich, może tej wojny nie przeżyć, tylko, że ja nie byłam w stanie zmierzyć się ze stratą Rolly’ego, nie potrafiłam sobie nawet tego wyobrazić, dlatego właśnie musiałam zrobić wszystko by temu zaradzić.
W tej właśnie chwili uzmysłowiłam sobie, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Żadne bez drugiego nie mogło by być szczęśliwe a przynajmniej dopóki nasze serca  biły.
Nie miałam pojęcia czy będzie jeszcze okazja w najbliższym czasie na to, abyśmy mogli spędzić podobny wieczór razem. Teraz miało wszystko tak bardzo się zmienić, teraz mieliśmy rozpocząć naszą walkę o przetrwanie, o sprawę wyższą niż nasze życia. To skłoniło mnie do refleksji, słowa Rolly’ego były tak naprawdę apelem odwołującym się do mojego rozsądku, do rozsądku, który miał zdecydować czy jestem z nim czy przeciwko niemu.

W głębi serca jednak dawno temu podjęłam decyzję, dlatego wstałam z fotela i usiadłam mu na kolanach, spojrzałam głęboko w jego oczy i odczekałam moment, by zobaczyć jego reakcję, ale była natychmiastowa. Odstawił kieliszek, po czym zaczął całować mnie po ramionach. Poddałam się temu, byłam tak stęskniona za jego dotykiem i pocałunkami, że nawet odrobinę się nie poruszyłam w obawie, że przerwie to co zaczął. W trakcie miłosnego uniesienie zapomniałam absolutnie o wszystkim, miałam wrażenie, że podróżuję po nieznanym dotąd świecie. Rolly wprowadził mnie w stan takiej ekstazy, że nawet na sekundę nie chciałam byśmy oddalili się bardziej niż to konieczne. Unosiłam się w górę i w dół z takim wyczuciem, jakby język naszych ciał wymowniejszy był od ludzkiej mowy. Być może był, bo między mną a Rolly’m najzwyczajniej w świecie była chemia a ja doskonale wiedziałam, że czegoś takiego od rozstania z Nick’iem nie doświadczyłam  z żadnym mężczyzną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz