czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział XXXIII

XXXIII

Wieczór spędzony na farmie z Rolly’m wprawił mnie w dobry nastrój, tym bardziej, że ostatni tydzień szkolenia polegał na egzaminach, zjechała pełna kadra wykładowcza, oprócz Rolly’ego przyjechał Thorne, Cole, Collin – informatyk, i nie kto inny jak Jess, moja ukochana przyjaciółka, urodzony zabójca, jak zawsze z niej żartowaliśmy, był też Sam -  nasz etatowy snajper. Kim swoimi umiejętnościami bardzo mu zaimponowała, więc jednego byliśmy pewni, że tą część egzaminu zda na pewno.  Ostatnią częścią- psychologiczną  zajmowałam się ja.
Muszę przyznać ,że wyniki  wypadły dosyć dobrze, takiej średniej nawet ja się nie spodziewałam.
Dzień przed wyjazdem sztab zorganizował nam bankiet w hotelu. Nowo przyjęci agenci nie posiadali się ze szczęścia, że w końcu będą mogli zaszaleć. Daniels wygłosił przemówienie. Po kolacji impreza ruszyła już z pełnym impetem a alkohol lał się niestety strumieniami, włączono nastrojową muzykę, choć muszę przyznać, że ta atmosfera nieco mnie nużyła. Wolałabym ten czas spędzić z Rolly’m sam na sam a nie przy stoliku wykładowczym. Niegrzeczne jednak byłoby z mojej strony gdybym nie cieszyła się szczęściem razem z moim byłym oddziałem ,więc skoro mój partner nie chciał tego wykorzystać, wypiłam parę kieliszków i postanowiłam też odreagować. Co jak co, ale partnerów do tańca mi nie brakowało. Pomyślałam, że może jak zrozumie co traci, to wykaże choć odrobinę zainteresowania moją osobą. Nie pomyliłam się, przy kolejnej piosence pod tytułem Utopia porwał mnie do tańca Cole, nie miałam nic przeciwko, bo doskonale tańczył, patrzył na mnie w taki sposób…, co tu dużo mówić, onieśmielał mnie, ubrany w czarny garnitur co na co dzień się nie zdarzało. Zmierzył mnie tym swoim łobuzerskim uśmiechem, zerknęłam na bok – poskutkowało, Rolly chcąc mnie mieć w zasięgu wzroku, znalazł się na parkiecie z Jesse. Cole od razu to zauważył.
- Ty to wiesz jak doprowadzić faceta do obsesji, co?
Uśmiechnęłam się zalotnie.
- Nie wiem o czym mówisz.
Tak naprawdę to doskonale wiedziałam, zachowywałam się w taki sposób, by najzwyczajniej w świecie wzbudzić zazdrość Rolly’ego.
- Tak, jak zwykle.
- Więc lojalny przyjacielu, pomożesz mi w tym spisku?
Teraz roześmiał się, wiedział dobrze o co mi chodziło.
- Kusisz los.
- Dlaczego?
- Bo ja też jestem tylko facetem a ty…
Spojrzał na mnie od góry do dołu. Rzeczywiście, nie musiał kończyć, sukienka w kolorze wyrazistej purpury przysłaniająca zaledwie uda, rzucała się w oczy. Czułam na sobie te spojrzenia, ale ja byłam żądna tylko tego jednego. Gdy Cole spojrzał na moją błagalną minę objął mnie ciaśniej w talii, jego potężna dłoń obejmowała pas i chwilami zjeżdżała aż na pośladki, pogroziłam mu palcem, ale wtuliłam się w niego mocno a on we mnie. Znowu napawał się moim zapachem, czułam to. Wiem, że Rolly to widział, chciałam żeby widział. Najgorsze jednak było to, że Cole i ja tak bardzo zatraciliśmy się w tej piosence, że zapomnieliśmy jaki był cel tego pokazu, przeraziłam się, bo przestaliśmy udawać a reakcje były spontaniczne i szczere.
 Czy to możliwe, że czułam do Cole’a coś więcej? Nie, to musiał być wytwór mojej wyobraźni, a jednak nasza bliskość zwróciła nie tylko uwagę Rolly’ego. Zmieszałam się, nasze spojrzenia były jak ogniki tryskające z paleniska. Czułam, że muszę przerwać ten stan, wiedziałam, byłam pewna, że był przejściowy. Cole pocałował mnie w rękę dziękując za taniec, po czym skłonił głowę, łzy stanęły mi w oczach. Rolly spojrzał na mnie jakby z wyrzutem. Po dosłownie sekundzie, w której Cole oddalił się ode mnie, do tańca porwał mnie Thorne. Jak sądzę chciał udobruchać sytuację, zaczęliśmy tańczyć, widziałam jak Cole poszedł zapalić na taras a zaraz za nim wyszła Jesse – dobrze się znali.
- Będziesz go tak torturować?
A więc jednak ktoś jeszcze znał naszą tajemnicę.
- Nie przesadzasz trochę? Mieliśmy zachowywać się naturalnie.
Thorne uśmiechnął się do mnie, był rozbawiony.
- To prawda, doskonale ci to wychodzi. No dobrze, skoro tak…
- Co?
Mimo tej może odrobinę niezręcznej sytuacji, miałam naprawdę dobry humor. Kapela zagrała kolejny wolny utwór, Thorne pociągnął mnie do siebie bliżej, ale po chwili, nawet nie zauważyłam kiedy, tak mną okręcił, że znalazłam się w objęciach Rolly’ego a Thorne zaczął tańczyć z Kim. Dłuższą chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, w końcu położył mi swoją rękę w talii i gwałtowniej niż to było konieczne przyciągnął mnie do siebie. Ta jego gwałtowność chyba najbardziej mnie w nim pociągała, momentalnie poczułam jak uginają mi się nogi. Nasze twarze dzieliły milimetry, wiedziałam, że nie może zrobić nic więcej, zbliżył się do mojego ucha prawie muskając moją szyję:
- Nie rób tego więcej.
Uśmiechnęłam się w duchu sama do siebie. Więc jednak mój podstęp zadziałał, ale przynajmniej wiedziałam, że choć trochę mu na mnie zależy. Poczułam się z tą świadomością znacznie lepiej. Muzyka była taka nastrojowa, że nie mogłam się oprzeć tej bliskości naszych ciał. Z daleka obserwował nas Cole, choć uśmiechnął się do mnie i wzniósł kieliszek na zdrowie, odniosłam wrażenie, że uśmiech ten przepełniony był bólem. Jakoś nie dawało mi to spokoju, dlaczego musiałam ulokować swoje uczucia w mężczyźnie wbrew pozorom tak niedostępnym dla mnie? Chyba moją naturą było komplikowanie sobie życia, nie potrafiłam docenić prostej miłości.
Kiedy taniec dobiegł końca ogarnęła mnie tak wielka ochota na to by przytulił mnie do siebie tak jak miał w zwyczaju robić to gdy byliśmy sami.
Przystanęliśmy na moment, obrzuciłam go rozmarzonym wzrokiem:
- Przytul mnie.
- Wiesz, że tu nie mogę, nie teraz.
Poczułam się jakby ktoś wymierzył mi policzek.  Źle czułam się w tej roli i pomyślałam, że przecież to nie ma sensu, wieczne zabieganie o czyjąś miłość, względy czy choćby odrobinę
czułości. Pragnęłam normalnego związku bez ukrywania się przed światem a mimo to nie wyobrażałam sobie  już życia bez niego po tym co zaszło.
Emocje doszły do zenitu, alkohol wyzwolił we mnie żal i skrywaną rozpacz, a może to była niemoc? Wybiegłam w pośpiechu, zresztą bankiet dobiegał powoli ku końcowi. Gdy wciągnęłam świeże powietrze zawirowało mi w głowie, przyjechałam z Rolly’m więc nawet nie miałam jak wrócić, rozpłakałam się. Parę metrów od hotelu rozciągała się trasa szybkiego ruchu. Było mi już wszystko jedno, ściągnęłam buty na wysokim obcasie i wrzuciłam do pokaźnej torebki. Ruszyłam przed siebie poboczem, samochody mijały mnie z takim pędem, że gdyby któryś chciał mnie potrącić, to nawet nie zdążyłabym uskoczyć na bok.
Po jakiś może dwóch kilometrach jakoś nogi mi się splątały i mimo chodem zboczyłam z bocznych torów, zatoczyło mnie na jezdnię, usłyszałam klakson i pisk opon, samochód w ostatniej chwili mnie ominął oślepiając długimi światłami. Szybko cofnęłam się na pobocze i przetarłam twarz rękoma. Wtedy zobaczyłam kolejny samochód jadący z zawrotną prędkością i kierujący się wprost na mnie. Zamiast uciekać – znieruchomiałam, samochód zatrzymał się dosłownie pół metra ode mnie, ktoś wysiadł z niego i zostawił zapalony silnik. Dopiero teraz w smugach świateł dojrzałam tak znaną mi sylwetkę.
- Wsiadaj.
Powiedział znowu rozkazującym tonem, choć jakoś tak miękko. Nie chciałam się sprzeczać, nie miałam na to siły, grzecznie wykonałam jego polecenie, zatrzasnął za mną drzwi, usiadł za kierownicą i ruszył z piskiem opon. Mknął przed siebie z taką prędkością, że bałam  się cokolwiek powiedzieć. Choć zawsze tak skrywał swoje emocje, tym razem widziałam, że był zdenerwowany, tak trudno było mi w to uwierzyć.
W końcu dojechaliśmy do jego posiadłości, bez słowa otworzył mi drzwi, zanim jeszcze zdążyłam nacisnąć na klamkę. Uznałam, że jeśli wybrał milczenie, odpłacę mu tym samym.
Po minucie znaleźliśmy się w środku, odrzucił na bok marynarkę , podszedł do barku i wyjął wino, nalał w dwa kieliszki i jeden podał mi. Myślę, że chciał zapanować nad sobą i dopiero wówczas coś powiedzieć. Ogarnęła mnie jakaś dziwna potrzeba upicia się do nieprzytomności, by po prostu nie oglądać tego wszystkiego, wypiłam z kieliszka do dna i nalałam sobie drugi. Patrzył na mnie z dezaprobatą, odezwałam się nie mogąc dłużej znieść tej ciszy:
- Odwieź mnie do domu.
- Żebyś tam mogła się upić w samotności?
- Chociażby!
Mój ton rósł, ale on…, nawet nie starał się podnosić na mnie głosu.
- To nie ma sensu. To nigdy nie będzie normalne.
- Będzie za jakiś czas.
- Jaki czas?! O czym ty mówisz?! Mam dwadzieścia pięć lat i połowę życia za sobą, mam spędzić drugą połowę czekając aż się na coś zdecydujesz?!
Wzięłam ponownie butelkę do ręki i kiedy już miałam nalać zawartość do kieliszka, Rolly najwyraźniej stracił panowanie nad sobą i jednym ruchem ręki uderzył w butelkę tak, że z hukiem upadła na podłogę i roztrzaskała się , wino rozlało się na podłodze, poszłam do sypialni, chciałam zabrać swoją torbę, która poprzednim razem została u niego. Poszedł za mną. Poczułam strach ale nie okazywałam tego, gdy już miałam podnieść torbę, obróciłam się i spojrzałam w tak ukochane mi oczy, które patrząc na mnie prosiły bym się zastanowiła nad tym co robię, w końcu w nerwach wydukałam:
- Kocham Cię, ale nie możemy być kochankami, ja już tak nie potrafię.
Uśmiechnął się jakby sarkastycznie:
- Bo nie jestem Joe Hopper’em?
Na te słowa wpadłam w szał, wiem, że po rozwodzie zdarzało mi się sypiać z Joe, ale jak mógł coś takiego mi powiedzieć, to były dwie różne kwestie, zacisnęłam rękę w pięść i uderzyłam go z całej siły w twarz. Nawet nie drgnął, jakby moja ręka była słabsza od podmuchu wiatru, to jeszcze bardziej spotęgowało we mnie agresję, ale chyba nie tylko we mnie, bo kiedy ze złością zamachnęłam się drugi raz, chwycił moją rękę i przerzucił mnie na łóżko. Ścisnął moje ręce nad głową, zaczęłam się szarpać usiłując się wyrwać.
- Nienawidzę cię!
Wykrzyczałam mu bezsilnie, ale on tylko spojrzał i uśmiechnął się tak ciepło jak dawniej.
- Tak sobie wmawiaj.
Odpowiedział, po czym zaczął mnie całować. Inaczej niż za pierwszym razem, inaczej niż ostatnio, za każdym  razem pocałunki Rolly’ego były  inne, a on był taki nieprzewidywalny, tak bardzo go pragnęłam. Całował mnie tak gwałtownie, że nie mogłam złapać tchu. Mimo to przyciągałam go do siebie jeszcze bliżej, bo mocniej już  się chyba nie dało. Ruch naszych ciał był gwałtowny i zdecydowany. Tym razem nie pozwolił mi przejąć inicjatywny, to on kontrolował każdą reakcję i decydował w jakim rytmie będziemy się poruszali. Wydobyłam z niego tą najbardziej chyba skrywaną część męskich potrzeb, których do tej pory nie uzewnętrzniał. Ale pragnęłam tego równie mocno jak on.

Tej nocy doszły do głosu chyba wszystkie nasze potrzeby i dopiero nad ranem byliśmy w stanie rozłączyć się z miłosnego uścisku, wyczerpani na tyle, by móc usnąć w swych objęciach i nie myśleć o niczym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz