XX
Kiedy obudziłam się
rano obok mnie nie było Rolly’ego, stał przy oknie a jego wzrok martwo
wpatrywał się w dal. Był ubrany w czarny garnitur i pił kawę i to chyba właśnie
jej zapach mnie obudził. Uniosłam się na łóżku, lecz nic nie powiedziałam, nie
wiedziałam nawet co powinnam powiedzieć. Wiem, że mimo wszystko to co się stało,
nie powinno mieć miejsca, oboje to wiedzieliśmy.
Obrócił wzrok i
skierował go na mnie akurat w chwili gdy podnosiłam się z łóżka ubierając
porannik. Sięgnęłam z szafki papierosy i zapaliłam, wyczuwałam jakieś napięcie,
którego być może nie sposób było dostrzec gołym okiem. Stanęłam przy nim a on
podał mi kubek kawy z którego dotychczas pił, to ta nasza telepatia, z której
zawsze oboje się śmialiśmy. Nie zdążyłam jeszcze głośno powiedzieć czego w
danej chwili potrzebuję, a już on wyprzedzał moje myśli dając mi to.
- Wiesz, że to nie ma
prawa ujrzeć światła dziennego?
No i w jednej
chwili romantyzm prysnął niczym bańka
mydlana. Poczułam się dotknięta, jak śmiał mówić coś takiego, po tym wszystkim
co razem przeszliśmy?
- Nie bój się, nie
jestem małą dziewczynką.
Obróciłam się na
pięcie i ruszyłam w stronę schodów by iść na górę się ubrać.
Kiedy wróciłam po paru
minutach stał przy schodach i spojrzał na mnie, wręczył mi dwa pistolety.
- Dobrze się czujesz?
- Coraz gorzej, bo
ciągle mnie o to pytasz, przestań wreszcie i nie udawaj, że cię to obchodzi.
- Nie chcesz żebym cię
traktował jak małą dziewczynkę to się tak nie zachowuj.
- Zejdź już ze mnie
dobrze?
Otworzyłam z rozmachem
drzwi, Rolly chciał coś powiedzieć ale nie zdążył. Poczułam czyjąś obecność
niedaleko domku i odruchowo zaczęłam strzelać. Rolly wybiegł za mną i
przytrzymał mi dłoń, po czym powiedział łagodnym tonem:
- Właśnie strzelasz do
naszych agentów.
Opuściłam broń w
nadziei, że nikomu nie zdążyłam zrobić krzywdy, kiedy ktoś wyszedł zza krzaków
i zaczął strasznie przeklinać.
- Jasna cholera! Czemu
zawsze mi się to zdarza?!
Zobaczyłam Cole’a,
który utykał, sądząc po sposobie przemieszczania się – przestrzeliłam mu
kostkę.
- Nie mogłeś mi
powiedzieć?
Fuknęłam wściekła na
Rolly’ego.
- Nie zdążyłem, bo od
rana masz fochy.
Wściekłość chyba
wybijała mi się wszystkimi możliwymi narządami jakie posiadałam.
Cole spojrzał na mnie:
- A wy to już chyba za
długo ze sobą przebywacie co?
- Stanowczo.
Udałam się w stronę
lasu, skąd dojrzałam kolejne znajome twarze – to był nasz oddział wsparcia
składający się z naszych najlepszych agentów, no i ich przez przypadek
postrzelonego dowódcę – Cole’a.
- Działasz na nią jak
płachta na byka.
Rolly spojrzał na
Cole’a jakby nie słyszał co ten wcześniej mówił, bo tak naprawdę, to dopóki nie
zniknęłam w kniejach lasu, czułam jego wzrok na swoim ciele. W końcu zapytał
Cole’a:
- Co z twoją nogą?
- Jest dobrze, ledwo
mnie drasnęła.
- Co na miejscu?
- Ogólna panika, na
górze się szarpią, Thorne chodzi jak na szpilkach.
- Co z nim?
- Na razie ok., ale
presja jest nie do wytrzymania.
- Musimy przejść do
planu B.
- Jasne, a teraz
zwijajmy się stąd.
Ruszyli w stronę
wojskowych Black Hawke’ów, które zjawiły się tu z pełnym uzbrojeniem.
Gdy dotarliśmy na
miejsce, na oddziale aż wrzało. Daniels wykrzykiwał coś nowym rekrutom,
Thorne’a przez szybę jego gabinetu widziałam jak chodzi z słuchawką w uchu, był
zdenerwowany, było to widać na kilometr. Do góry stała dziewczyna – Anne,
której wcześniej nieumyślnie złamałam nogę, wyglądało to tak jakby czekała za
Rolly’m, bo gdy tylko wszedł na oddział odruchowo ruszyła w jego kierunku. Obok
przy dużym monitorze stał generał Herlow i kilku jakiś generałów, Colin
pokazywał im jakieś mapy a ja?
Prawdę mówiąc nie
byłam pewna, w którym kierunku ruszyć a kiedy zobaczyłam, że Rolly obejmuje
ramieniem Anne, myślałam po prostu, że jeszcze moment i ogarnie mnie szał,
zapaliłam kolejnego papierosa i wtedy podeszła do mnie Kim:
- Jak tam?
- Lepiej nie pytaj a
co?
- Thorne chce cię
natychmiast u siebie widzieć.
Westchnęłam, ale było
mi już wszystko jedno czy dostanę kolejną reprymendę po tym jak upodlił mnie
Rolly kilka minut wcześniej, nie mogło być już gorzej. Pewnym krokiem poszłam
do gabinetu Thorne’a, spojrzał na mnie:
- Siadaj.
A gdzie „proszę” –
pomyślałam, ale ostatnio kultury ciężko było się doszukać u kogokolwiek,
usiadłam we fotelu naprzeciwko, ledwo jednak usiadłam zmienił swój
protekcjonalny ton na nieco cieplejszy.
- Wszystko w porządku?
- Dlaczego pytasz?
- Rolly wspomniał, że
nie czułaś się najlepiej.
Donosiciel, chyba
naprawdę nie miał nic lepszego do roboty, tylko ingerować w nie swoje sprawy.
- Niech pilnuje
swojego nosa, albo zajmie się Anne, ja jestem już duża i zapewniam cię, że
sobie poradzę.
- Skąd ta wrogość?
- A spodziewałeś się
jakiś cieplejszych relacji wysyłając nas razem na akcję?
- Miałem nadzieję, że
wyjaśnicie sobie pewne sprawy.
- Zatem muszę cię
rozczarować, bo twój doskonały agent
działa na mnie niczym pijawka wysysająca ze mnie całą pozytywną energię, więc
wybacz ale masz do mnie coś konkretnego? Jestem zmęczona.
Długo patrzył na mnie
jakby nie mogąc się przemóc, w końcu jednak przemówił:
- Mogę przyjechać
wieczorem na wino?
A to dopiero
niespodzianka, czy miałam uwierzyć, że zatęsknił za mną? Zdawało mi się do tej
pory, że jakoś ostatnimi czasy robił wszystko żeby wymazać mnie ze swojego
życia a tu nagle taka propozycja. Chwilę się wahałam, ale w końcu uznałam, że
nie mam już nic do stracenia a moje życie i tak będzie przypominało już zawsze
odwieczny chaos niezależnie od tego co jeszcze zrobię.
- Będę w domu.
Kiwnęłam głową i
wyszłam, w drzwiach minęłam się z Rollym, spiorunowałam go wzrokiem. Rolly
zamknął drzwi za sobą i usiadł we fotelu, w którym wcześniej ja siedziałam:
- I co?
- Zobaczymy, ma do
mnie żal, trudno się dziwić, ale nie myślałem, że aż taki, gdyby mogła utopiła
by mnie w łyżce wody.
- Przyjdzie czas, to
zrozumie.
- Powiedziałeś jej?
- Nie.
- Nie możesz tego
ciągnąć w nieskończoność możesz nie mieć tyle czasu, poza tym okłamywanie jej
przychodzi nawet mi z coraz większym trudem, gdybyś widział ten jej wzrok…
- Wiem, trudno ją
oszukać, ale daj mi jeszcze te parę normalnych chwil.
Rolly kiwnął głową i
wstał:
- W porządku, ale
igrasz z ogniem, nie zapominaj, że to matka twoich dzieci.
- Ty też o tym nie
zapomnij.
Spojrzeli na siebie
porozumiewawczo, Rolly wyszedł a Thorne spojrzał przez szklaną szybę, z której
widok rozciągał się na cały oddział , ja akurat z niego wychodziłam, kiedy
obróciłam się i mój wzrok mimo woli uciekł w jego stronę. Uśmiechnął się do
mnie delikatnie a ja do niego, po czym wolnym krokiem opuściłam wielką salę
agencji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz