środa, 12 lutego 2014

Rozdział XVI

XVI

Kiedy dojechaliśmy do domu Thorne’a, on poszedł wziąć prysznic a ja stanęłam sobie na tarasie napawając się ciepłym kalifornijskim powietrzem.
Zapaliłam papierosa i spojrzałam w dal. Nie minęło kilka minut i Thorne wszedł na taras, ubrany w kremową koszulę luźno puszczoną na czarne spodnie z materiału, pod szyją miał rozpięte kilka guzików tak, że widziałam kawałek jego owłosionej klatki piersiowej.
Spojrzeliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy się, oparłam się o barierkę tarasu:
- Prysznic pomógł?
- Jestem jak nowy.
- Cieszę się, że wam się udało.
- Ja też, w pewnym momencie było naprawdę ciężko, ale jakoś myślami krążyłem wokół ciebie, pomyślałem, że jeśli uda mi się wyjść z tego cało, to może…
Pogładziłam go policzku, ale kiedy spojrzał na mnie, odruchowo zabrałam rękę.
- Nie spodziewałem się zobaczyć cię na lotnisku.
- Lubię zaskakiwać.
- Zauważyłem, choć przyznam, że nie łatwo mnie zaskoczyć.
Westchnęłam ciężko, bo tak mnie świdrował wzrokiem jakby usiłował odczytać moje myśli. Zgasiłam papierosa i spojrzałam na niego:
- Pójdę już, na pewno chcesz odpocząć, akcja w takich warunkach wiem, że nie należała do prostych, naprawdę cieszę się, że udało ci się z tego wyjść cało.
Już miałam wyjść z tarasu i właśnie go mijałam gdy zatrzymał mnie ręką obejmując w pół.
- Nie rób tego, nie wracajmy do punktu wyjścia tylko dajmy sobie szansę.
Po tych słowach znieruchomiałam nie robiąc już nawet kroku.
Czekałam na to co zrobi i choć chciałam ciągu dalszego odczuwałam jakiś wewnętrzny paraliż. Thorne był pierwszą osobą po Libanie przed którą może i nie mogłam się ujawnić, ale nie musiałam ukrywać własnych pragnień – a  te były olbrzymie.
Stanął za mną i poczułam jego dotyk na swojej szyi, przymknęłam oczy i nie otwierałam ich w obawie, że kiedy to zrobię czar pryśnie. Przejechał mi dłonią wzdłuż linii kręgosłupa aż do pośladków,  po czym przeszył mnie ciepły prąd, gdy poczułam jego usta na ramionach, szyi a w końcu na swoich ustach. Nasze ciała tak idealnie współgrały z pragnieniami, zupełnie tak jakby nasze umysły telepatycznie odgadywały miejsca, w których pragnęliśmy czuć wzajemny dotyk. Gdy jego ręka zjechała na moje uda zesztywniałam. Sposób w jaki mnie dotykał był tak zdecydowany, że poddałam mu się całkowicie. Nawet nie zdążyliśmy wyjść z tarasu, gdy jednym ruchem ręki uniósł mnie na wysokość swoich bioder i po prostu wszedł  we mnie tak pewnym ruchem, że zdołałam jedynie wydać z siebie ciche westchnienie rozkoszy, po czym  na resztę wieczora jakbym zupełnie odpłynęła. Doprowadził mnie do takiego szaleństwa, że przez moment zastanawiałam się czy ktoś nie wstrzyknął mi dodatkowej adrenaliny do organizmu.
Nawet nie wiedziałam kiedy nastał ranek i gdyby nie promienie słońca , które wpadając przez okno spoczęły na mojej twarzy, pewnie śniłabym dalej. Byłam tak rozkojarzona, że nie byłam w stanie otworzyć oczu, zresztą bałam się tego zrobić, by czasami nie okazało się, że poprzedni wieczór był jedynie erotycznym snem mojej wyobraźni.
Po chwili poczułam ciepły oddech na mojej szyi – a jednak nie byłam sama, więc nie oszalałam? Było to wielce pocieszające z racji mojego otępiałego nieco ostatnio stanu. Nie odwracając się z boku, na którym leżałam zapytałam:
- Nie musisz iść do pracy?
Thorne uśmiechnął się, ja też bo czułam jak jego ręka wślizguje się powrotem między moje uda.
- Muszę, ale nie teraz, mam nienormowany czas pracy, to jedyny plus bycia szefem.
- A jakie są te minusy?
- Niezdyscyplinowani pracownicy.
- Jak dobrze, że u ciebie nie pracuję.
- W każdej chwili możesz zacząć.
- Przed czy po tym jak zabierzesz swoją rękę z…
Nie zdążyłam dokończyć, bo poczułam ją głębiej a zaraz po tym jego język zaczął muskać kawałek po kawałku mojego ciała aż wreszcie spoczął na moim uchu.
- Wolałbym po tym.
Uśmiechnęłam się i wplotłam swoją dłoń w jego włosy.
Po romantycznym poranku nie miałam już złudzeń i wiedziałam, że byłoby wskazane podniesienie się z sypialni. Wstałam akurat w momencie gdy Thorne przyszedł z łazienki, spojrzał na mnie niepocieszony:
- Dlaczego musimy pracować?
- Pewnie po to żebyśmy całego dnia nie spędzili w sypialni.
Thorne uśmiechnął się i zaczął się śmiać:
- Składasz zażalenie?
Przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
- Nie, ale ciebie wzywają przestępcy a mnie były mąż, jeśli nie zjawię się w klubie w przeciągu godziny zacznie mnie bombardować telefonami.
- Nie jestem zadowolony, że się z nim spotykasz.
- Przestań, nie lubię zazdrości, jesteśmy wspólnikami.
- Wiem, po prostu po tym wszystkim co usłyszałem na temat waszego małżeństwa…, nie dociera do mnie to, że potrafisz z nim rozmawiać.
- Przyjaźnimy się i jeśli mamy się nadal spotykać, musisz się z tym pogodzić, idę wziąć prysznic.
Thorne spuścił głowę, wiedziałam, że to co usłyszał nie spodobało mu się, weszłam do łazienki i zatrzasnęłam drzwi.
Gdy wyszłam po paru minutach Thorne nadal stał oparty o stół w kuchni, spojrzałam na niego, miał poważną minę.
- Przepraszam, nie chciałem naruszać twojej prywatności.
Podeszłam bliżej i popatrzyłam mu w oczy.
- Tu nie chodzi o moją prywatność ,ale jest wiele rzeczy, które w życiu zrobiłam i wiele które robię i nie chcę o nich pamiętać. Joe się zmienił, a przynajmniej mam taką nadzieję, nasze małżeństwo było dla mnie koszmarem, ale wiem, że jako na przyjacielu, mogę na nim polegać.
- Mam nadzieję, że tak jest.
Objął mnie a po chwili roześmiał się:
- Z czego się śmiejesz?
- Tak sobie myślę, że pierwszą kłótnię mamy już poza sobą.
Teraz i ja zaczęłam się śmiać.
- Przemyśl moją propozycję.
Spojrzałam na niego:
- Nie wiem czy jestem na to gotowa.
- Nie mówię na razie o czynnej służbie, ale mogłabyś współpracować ze mną jako negocjator, wiem, że masz w tym doświadczenie.
- Kiedyś może miałam, ale ostatnimi czasy rzucałam bandytami po dachach więc negocjacje raczej kiepsko mi szły.
Uśmiechnął się.
- Tak czytałem o tym, twój szef lubił stosować dopisek z nazwą niesubordynacja.
- O tuż to. Czy jest jakiś szczególny powód dla którego próbujesz mnie namówić na powrót?
Mina Thorne’a przybrała dziwny wyraz.
- Lubię mieć cię blisko siebie.
- Związki jak to się mówi w jednym gnieździe bywają skomplikowane.
- Zatem konflikty będziemy rozwiązywać w domu.
- Pomyślę o tym, ale nic nie obiecuję.
Skinął głową i wyszliśmy z domu, ja udałam się do siebie a on pojechał na oddział. Ledwo do niego wszedł a już pędził za nim Gino.
- Gdzieś ty się podziewał?
- Odpoczywałem.
Weszli do gabinetu.
- Rozmawiałeś z Kal?
- Rozmawiałem, ale na razie nie chce słyszeć o powrocie.
- Więc może znajdź inny sposób by mieć ją blisko siebie? Umów się z nią czy coś?
Zaczął się śmiać.
- Posłuchaj ja wiem jakie miałeś zadanie, ale to nie ma sensu na siłę, niech znajdą inny sposób zanim Kal cię znienawidzi.
- Właśnie tego się obawiam, że jak się dowie o zadaniu pomyśli, że chciałem ją oszukać, a ja naprawdę nie chcę jej skrzywdzić.

Spojrzeli na siebie a Thorne zamyślił się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz