XVI
Kiedy dojechaliśmy do
domu Thorne’a, on poszedł wziąć prysznic a ja stanęłam sobie na tarasie
napawając się ciepłym kalifornijskim powietrzem.
Zapaliłam papierosa i
spojrzałam w dal. Nie minęło kilka minut i Thorne wszedł na taras, ubrany w
kremową koszulę luźno puszczoną na czarne spodnie z materiału, pod szyją miał
rozpięte kilka guzików tak, że widziałam kawałek jego owłosionej klatki
piersiowej.
Spojrzeliśmy na siebie
i uśmiechnęliśmy się, oparłam się o barierkę tarasu:
- Prysznic pomógł?
- Jestem jak nowy.
- Cieszę się, że wam
się udało.
- Ja też, w pewnym
momencie było naprawdę ciężko, ale jakoś myślami krążyłem wokół ciebie,
pomyślałem, że jeśli uda mi się wyjść z tego cało, to może…
Pogładziłam go
policzku, ale kiedy spojrzał na mnie, odruchowo zabrałam rękę.
- Nie spodziewałem się
zobaczyć cię na lotnisku.
- Lubię zaskakiwać.
- Zauważyłem, choć
przyznam, że nie łatwo mnie zaskoczyć.
Westchnęłam ciężko, bo
tak mnie świdrował wzrokiem jakby usiłował odczytać moje myśli. Zgasiłam
papierosa i spojrzałam na niego:
- Pójdę już, na pewno
chcesz odpocząć, akcja w takich warunkach wiem, że nie należała do prostych,
naprawdę cieszę się, że udało ci się z tego wyjść cało.
Już miałam wyjść z
tarasu i właśnie go mijałam gdy zatrzymał mnie ręką obejmując w pół.
- Nie rób tego, nie
wracajmy do punktu wyjścia tylko dajmy sobie szansę.
Po tych słowach
znieruchomiałam nie robiąc już nawet kroku.
Czekałam na to co
zrobi i choć chciałam ciągu dalszego odczuwałam jakiś wewnętrzny paraliż. Thorne
był pierwszą osobą po Libanie przed którą może i nie mogłam się ujawnić, ale
nie musiałam ukrywać własnych pragnień – a
te były olbrzymie.
Stanął za mną i
poczułam jego dotyk na swojej szyi, przymknęłam oczy i nie otwierałam ich w
obawie, że kiedy to zrobię czar pryśnie. Przejechał mi dłonią wzdłuż linii
kręgosłupa aż do pośladków, po czym
przeszył mnie ciepły prąd, gdy poczułam jego usta na ramionach, szyi a w końcu
na swoich ustach. Nasze ciała tak idealnie współgrały z pragnieniami, zupełnie
tak jakby nasze umysły telepatycznie odgadywały miejsca, w których pragnęliśmy
czuć wzajemny dotyk. Gdy jego ręka zjechała na moje uda zesztywniałam. Sposób w
jaki mnie dotykał był tak zdecydowany, że poddałam mu się całkowicie. Nawet nie
zdążyliśmy wyjść z tarasu, gdy jednym ruchem ręki uniósł mnie na wysokość
swoich bioder i po prostu wszedł we mnie
tak pewnym ruchem, że zdołałam jedynie wydać z siebie ciche westchnienie
rozkoszy, po czym na resztę wieczora
jakbym zupełnie odpłynęła. Doprowadził mnie do takiego szaleństwa, że przez
moment zastanawiałam się czy ktoś nie wstrzyknął mi dodatkowej adrenaliny do
organizmu.
Nawet nie wiedziałam
kiedy nastał ranek i gdyby nie promienie słońca , które wpadając przez okno spoczęły
na mojej twarzy, pewnie śniłabym dalej. Byłam tak rozkojarzona, że nie byłam w
stanie otworzyć oczu, zresztą bałam się tego zrobić, by czasami nie okazało
się, że poprzedni wieczór był jedynie erotycznym snem mojej wyobraźni.
Po chwili poczułam
ciepły oddech na mojej szyi – a jednak nie byłam sama, więc nie oszalałam? Było
to wielce pocieszające z racji mojego otępiałego nieco ostatnio stanu. Nie
odwracając się z boku, na którym leżałam zapytałam:
- Nie musisz iść do
pracy?
Thorne uśmiechnął się,
ja też bo czułam jak jego ręka wślizguje się powrotem między moje uda.
- Muszę, ale nie
teraz, mam nienormowany czas pracy, to jedyny plus bycia szefem.
- A jakie są te
minusy?
- Niezdyscyplinowani
pracownicy.
- Jak dobrze, że u
ciebie nie pracuję.
- W każdej chwili
możesz zacząć.
- Przed czy po tym jak
zabierzesz swoją rękę z…
Nie zdążyłam
dokończyć, bo poczułam ją głębiej a zaraz po tym jego język zaczął muskać
kawałek po kawałku mojego ciała aż wreszcie spoczął na moim uchu.
- Wolałbym po tym.
Uśmiechnęłam się i
wplotłam swoją dłoń w jego włosy.
Po romantycznym
poranku nie miałam już złudzeń i wiedziałam, że byłoby wskazane podniesienie
się z sypialni. Wstałam akurat w momencie gdy Thorne przyszedł z łazienki,
spojrzał na mnie niepocieszony:
- Dlaczego musimy
pracować?
- Pewnie po to żebyśmy
całego dnia nie spędzili w sypialni.
Thorne uśmiechnął się
i zaczął się śmiać:
- Składasz zażalenie?
Przyciągnął mnie do
siebie i pocałował.
- Nie, ale ciebie
wzywają przestępcy a mnie były mąż, jeśli nie zjawię się w klubie w przeciągu
godziny zacznie mnie bombardować telefonami.
- Nie jestem
zadowolony, że się z nim spotykasz.
- Przestań, nie lubię
zazdrości, jesteśmy wspólnikami.
- Wiem, po prostu po
tym wszystkim co usłyszałem na temat waszego małżeństwa…, nie dociera do mnie
to, że potrafisz z nim rozmawiać.
- Przyjaźnimy się i
jeśli mamy się nadal spotykać, musisz się z tym pogodzić, idę wziąć prysznic.
Thorne spuścił głowę,
wiedziałam, że to co usłyszał nie spodobało mu się, weszłam do łazienki i
zatrzasnęłam drzwi.
Gdy wyszłam po paru
minutach Thorne nadal stał oparty o stół w kuchni, spojrzałam na niego, miał
poważną minę.
- Przepraszam, nie
chciałem naruszać twojej prywatności.
Podeszłam bliżej i
popatrzyłam mu w oczy.
- Tu nie chodzi o moją
prywatność ,ale jest wiele rzeczy, które w życiu zrobiłam i wiele które robię i
nie chcę o nich pamiętać. Joe się zmienił, a przynajmniej mam taką nadzieję,
nasze małżeństwo było dla mnie koszmarem, ale wiem, że jako na przyjacielu,
mogę na nim polegać.
- Mam nadzieję, że tak
jest.
Objął mnie a po chwili
roześmiał się:
- Z czego się
śmiejesz?
- Tak sobie myślę, że
pierwszą kłótnię mamy już poza sobą.
Teraz i ja zaczęłam
się śmiać.
- Przemyśl moją
propozycję.
Spojrzałam na niego:
- Nie wiem czy jestem
na to gotowa.
- Nie mówię na razie o
czynnej służbie, ale mogłabyś współpracować ze mną jako negocjator, wiem, że
masz w tym doświadczenie.
- Kiedyś może miałam,
ale ostatnimi czasy rzucałam bandytami po dachach więc negocjacje raczej
kiepsko mi szły.
Uśmiechnął się.
- Tak czytałem o tym,
twój szef lubił stosować dopisek z nazwą niesubordynacja.
- O tuż to. Czy jest
jakiś szczególny powód dla którego próbujesz mnie namówić na powrót?
Mina Thorne’a
przybrała dziwny wyraz.
- Lubię mieć cię
blisko siebie.
- Związki jak to się
mówi w jednym gnieździe bywają skomplikowane.
- Zatem konflikty
będziemy rozwiązywać w domu.
- Pomyślę o tym, ale
nic nie obiecuję.
Skinął głową i
wyszliśmy z domu, ja udałam się do siebie a on pojechał na oddział. Ledwo do
niego wszedł a już pędził za nim Gino.
- Gdzieś ty się
podziewał?
- Odpoczywałem.
Weszli do gabinetu.
- Rozmawiałeś z Kal?
- Rozmawiałem, ale na
razie nie chce słyszeć o powrocie.
- Więc może znajdź
inny sposób by mieć ją blisko siebie? Umów się z nią czy coś?
Zaczął się śmiać.
- Posłuchaj ja wiem
jakie miałeś zadanie, ale to nie ma sensu na siłę, niech znajdą inny sposób
zanim Kal cię znienawidzi.
- Właśnie tego się
obawiam, że jak się dowie o zadaniu pomyśli, że chciałem ją oszukać, a ja
naprawdę nie chcę jej skrzywdzić.
Spojrzeli na siebie a
Thorne zamyślił się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz