piątek, 14 lutego 2014

Rozdział XIV

XIV

Kolejnego dnia od rana na oddziale aż wrzało. Siedziałam z nogami na biurku i zachowywałam się tak jakby to o czym rozmawiano, kompletnie mnie nie dotyczyło. Thorne był bardzo zdenerwowany i dawał temu wyraz chodząc nerwowo po gabinecie i rozmawiając z Daniels’em, Rolly stał oparty o ścianę i nie mówił nic, ale z jego oczu wyczytywałam wszystko. Colin nerwowo stukał w klawiaturę komputera a ja obserwując ten cały cyrk z boku, skupiłam się na żuciu gumy, co z kolei doprowadzało Daniels’a do obłędu.
- Widzę, że dobrze się bawisz?
Zapytał w końcu, na co ja nie zmieniając pozycji odpowiedziałam:
- Doskonale, aż miło popatrzeć jak rządowi agenci zachowują się jak małpy w zoo.
- Mam dość tej twojej arogancji, mówiłem Herlow’owi, że przywrócenie cię do życia to najgorsza z możliwych opcji.
- Ja też uważam, że dla ciebie byłoby lepiej gdybym umarła, a tak kto wie? Różne rzeczy mogą się stać.
Daniels zacisnął zęby a Thorne spojrzał na nas obydwóch:
- Przestańcie to nie pomaga.
- Masz rację, nic tu po mnie.
Wstałam z obracanego fotela i skierowałam się w stronę drzwi.
- Nic nie powiesz?
Zapytał, teraz to chyba ja czegoś nie rozumiałam, spojrzałam na nich wszystkich:
- Żartujesz prawda? Co mam powiedzieć? Co chcecie usłyszeć? Naskakujecie na siebie jak wściekłe psy i prowadzicie wielkie obrady nie wiadomo nad czym a my po prostu mamy wtykę i wybaczcie, ale do tego chyba nie trzeba być analitykiem prawda?
Wyszłam i trzasnęłam drzwiami.
Towarzystwo spojrzało po sobie gdy wyszłam. Colin przestał stukać w klawiaturę a Thorne spojrzał na Rolly’ego. Daniels po chwili namysłu wyszedł, Thorne spojrzał na Colin’a:
- Bierz się do roboty.
Colin skinął głową:
- Jasne.
Wściekłość mieszała mi się ze zdrowym rozsądkiem. Myślałam, że po wydarzeniach sprzed kilku lat wreszcie wszyscy zrobili się ostrożniejsi – myliłam się. Chęć pozyskania jak największej ilości nowych rekrutów, najwyraźniej przysłaniała im logiczne myślenie. Jak teraz dojść do tego, kto wynosi informacje.
Usiadłam przy swoim biurku i podparłam głowę ręką. Miałam wrażenie, że podświadomie prześwietlam wszystkich, którzy koło mnie przechodzą. Po chwili wśród przewijających się agentów zauważyłam Rolly’ego, prawie flirtującego z jakąś kobietą. Nie znałam jej. Choć takie spoufalające się zachowanie nigdy nie leżało w naturze Rolly’ego, tym razem było tak widoczne, że aż raziło mnie w oczy.
Po chwili zauważyłam to nie tylko ja, Kim usiadła na moim biurku i również spojrzała z niesmakiem.
- Znasz ją? – zapytała.
- Nie.
Prawdę mówiąc nie chciałam nawet poznać, chociaż zawsze wychodziłam z założenia, że przyjaciół trzeba mieć blisko siebie ale wrogów jeszcze bliżej, tym razem gdybym mogła wyszłabym od razu z oddziału. Mdliło mnie na ich widok. Czy to możliwe, że byłam zazdrosna?
Widząc nasze zaciekawione twarze, podszedł do nas Gino i uśmiechnął się.
- Co tam? Obgadujecie kogoś czy mi się zdaje?
- Jeszcze nie, dopiero zaczniemy, co to za jedna?
Kim najwyraźniej nurtowało to jeszcze mocniej niż mnie.
- Jedna z nowych rekrutek, jest tymczasowo pod opieką Rolly’ego.
Przysłuchiwałam się tej rozmowie w skupieniu, choć udawałam, że mnie to nie rusza.
-A od kiedy Rolly jest taki wylewny?
Gino zaczął się śmiać z Kim.
- Nie wiem, zapytaj go, mnie nigdy nie przytulał.
Poszedł rozbawiony a Kim spojrzała na mnie, nie odezwałam się, wtedy podszedł Thorne z jakąś kartką i wręczył mi ją.
- Co to?
Spojrzałam pytająco.
- Lista nowych rekrutów, chcę żebyś zajęła się ich treningami, Rolly i Cole Ci pomogą w razie czego , ale musimy się jakoś podzielić bo ja wyjeżdżam na dwa, trzy dni, muszę przeanalizować plany i spotkać się z kilkoma osobami. Poradzisz sobie?
Spojrzał na mnie, ale nie odezwałam się.
- Kylie…
Zerwałam się jak ze snu.
- Tak?
- Pytałem czy sobie poradzisz?
Uśmiechnęłam się.
- Z przeszkoleniem? Możesz na mnie liczyć.
- Jeszcze jedno, ty i Rolly…
- Tak?
- Nie pozabijajcie się proszę.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
Uśmiechnęłam się, ale chyba nie do końca dał wiarę moim słowom, bo odchodząc pokiwał z uśmiechem głową. Zerknęłam raz jeszcze na Rolly’ego ale powoli zaczął mnie mdlić ten widok, akurat wstałam żeby pójść po kawę kiedy dziewczyna oddaliła się a Rolly spojrzał na mnie jakby chcąc sprawdzić moją reakcję. Szybko zalałam sobie kawę i wróciłam na swoje miejsce, Rolly już miał podejść do mnie, lecz kiedy zobaczył, że uprzedził go Cole- zrezygnował.
Wyciągnęłam się wygodnie we fotelu i spojrzałam na Cole’a zalotnie:
- Cześć złotko.
- Cześć.
Spojrzał na mnie spode łba widząc mój uśmiech, odłożył dokumenty na moje biurko i pochylił się nade mną:
- Robisz to celowo czy nad tym nie panujesz?
- Ale o czym mówisz?
Zaczęłam udawać niewiniątko.
- Już ty dobrze wiesz o czym.
Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, w końcu ocknął się jakby i przywołał sam siebie do porządku.
- Dobra, przebrać się i do pracy.
- Tak jest.
Poszłam do szatni, założyłam na siebie opięte czarne spodnie, które przeznaczałam wyłącznie do treningów, bluzkę na szerokich naradkach i czarne buty na traperowej podeszwie.
Prosto ze szatni skierowałam się długim korytarzem do sali treningowej, Cole czekał już za mną. Kawałek dalej stał Rolly, rekruci stali naokoło sali, Cole spojrzał na wszystkich, po chwili dołączyła do mnie Kim, Cole mówił a Kim szepnęła do mnie:
- Przyszłam, żebyś omyłkowo kogoś nie zabiła.
- Miło, że o tym pomyślałaś.
Spojrzałyśmy obydwie na Cole’a a ten widząc, że jakoś nie jesteśmy specjalnie zainteresowane tym co miał do powiedzenia, zmierzył nas wzrokiem:
- Czekają was intensywne treningi pod okiem najlepszych agentów, nie zmarnujcie tego, bo choć nie będzie wam łatwo, możecie bardzo dużo skorzystać. Jako rządowa jednostka posiadamy umiejętności, których nie nauczycie się ani w Akademii Policyjnej, ani nawet wojskowej. Nasza technika walki zdecydowanie różni się od tej, którą mogliście nie raz obserwować w dokumentalnych filmach o agentach. Życzę wam wszystkim wytrwałości a w razie pytań, proszę się zgłaszać do któregokolwiek z nas.  Zostanie wam w tej chwili zademonstrowana prawdziwa walka, do podobnej będziecie przygotowywani.
Na środek wyszedł Rolly, ten jego tajniacki wyraz twarzy, był tak śmiertelnie poważny, dawno go takiego nie widziałam, Cole spojrzał na mnie:
- Pani Hopper.
Myślałam, że żartuje, kto jak kto, ale żeby Cole wystawił mnie prosto w paszczę lwa?
- Ja?
- Myślę, że tylko ty możesz się zmierzyć z Rolly’m tak aby zostały zaprezentowane wszystkie techniki w całej krasie.
Chyba nie wiedział w jakim stanie wojny znajdowałam się z Rolly’m i do czego ten pokazowy trening może doprowadzić.
- Proszę aby wszyscy uważnie się przypatrywali.
Na twarzy Kim pojawiło się przerażenie, ruszyłam na środek sali i stanęłam naprzeciwko Rolly’ego, Cole stanął obok Kim. Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, przez kolejną zaczęliśmy chodzić jakby po obwodzie koła, gdy w końcu Rolly zadał pierwszy cios – upadłam, z ust poleciała mi krew. Wezbrała we mnie złość, otarłam usta próbując się podnieść ale wtedy poczułam drugi cios, teraz zaniepokoił się też Cole, chyba nie tego się spodziewał. Na sali panowała cisza, zadowolona była chyba dziewczyna, z którą rozmawiał  na oddziale Rolly. Coś mi mówiło, że jeśli teraz nie uda mi się podnieść z podłogi, to już w ogóle nie uda mi się podnieść. Rolly był niczym zwierzę, nie wiem co go opętało, jego ciosy nigdy nie były tak mocne, wiedziałam, że jeśli nie uderzę z zaskoczenia i nie uzyskam równowagi, to będzie źle i właśnie kiedy po raz kolejny zbliżył się do mnie i ujął mnie za ramiona, uniosłam nogę do góry i wycelowałam prosto w jego twarz. Nie przewrócił się, ale na chwilę chyba zawirowało mu w głowie, ta chwila była wystarczająca abym ja mogła się podnieść.
Powtórnie stanęliśmy naprzeciwko siebie i dopiero wtedy walka rozgorzała na dobre. Wyglądało to tak jakbyśmy byli najgorszymi i najbardziej zaciętymi wrogami na świecie, prawdę mówiąc gdyby Cole nie przerwał w porę to w ogóle nie wiem czy któreś z nas nie przypłaciłoby w tym naszym szaleńczym amoku tego życiem.
- Dobierzcie się w pary.
Powiedział Cole, zrobił się lekki szum, rekruci zaczęli dobierać się w pary a Cole z przerażeniem w oczach spojrzał na nas obydwóch.
- Odbiło wam? To miał być pokaz, a nie walka na śmierć i życie.
- Ale taką właśnie możliwe, że będą musieli stoczyć.
Powiedział chłodno Rolly, po czym podszedł i zaczął udzielać rekrutom wskazówek.
Spojrzałam na Cole’a z żalem:
- Zadowolony jesteś?
Kim spuściła głowę a ja wściekła wyszłam z sali, wzięłam po drodze z dużej sali kurtkę, którą powiesiłam na moim fotelu, po czym wyszłam z oddziału nawet nie przebierając się. Wyszłam szybkim krokiem na parking, włożyłam okulary słoneczne, po czym oparłam się o maskę samochodu, w myślach odtwarzałam każdy cios Rolly’ego i tą jego nieznaną zawziętość, w końcu spojrzałam przed siebie, czy to możliwe, że staliśmy się wrogami? Nie potrafiłam w to uwierzyć, do niedawna byliśmy sobie tak bliscy.
Ile czasu potrzeba na to żeby kogoś znienawidzić?

Tyle, że ja nie potrafiłam go nienawidzić i to przerażało mnie najbardziej, miałam cholernie dziwne wrażenie, że za tym wszystkim co się teraz dzieje, kryje się coś zupełnie innego, coś, o czym dopiero się dowiem za jakiś czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz