VII
Byłam taka rozbita,
miałam wrażenie ,że wszystko wokół mnie wiruje. Kiedy dotarłam do mojego
tymczasowego domu, byłam już kłębkiem nerwów. Nie potrafiłam przewidzieć
reakcji ludzi, zatem należało się liczyć z najgorszym. Pędem weszłam do
garderoby i nie zastanawiając się długo ubrałam się w dopasowane czarne spodnie
i bluzkę, wsunęłam kozaki na obcasie za kolana a na wierzch ubrałam czarną
skórzaną kurtkę. Moje ciemne dotychczas włosy w odcieniu mroźnej czekolady
skomponowały się z całą resztą. Mimo woli spojrzałam w wielkie, wiszące lustro
gdy chciałam wyjść z garderoby. Znieruchomiałam, od pięciu lat tak się nie
ubierałam, starałam się wymazać z pamięci wszystko co kojarzyło się z oddziałem
– również ubiór, a teraz jakby wszystko w minucie wróciło. Instynkt skrywany
głęboko ujawnił się w mig. Te rozważania przerwał dzwonek do drzwi, aż
podskoczyłam. Tym razem od razu sięgnęłam po broń, zupełnie tak jakbym
przeczuwała, że nie jest to towarzyska wizyta.
Instynkt mnie nie
mylił, otworzyłam drzwi i zobaczyłam w nich Rolly’ego. Ogarnęła mnie
wściekłość. W takim momencie jeszcze tu śmiał zakłócać mój spokój, jakby mało
krzywdy mi wyrządził. Nie pytał o pozwolenie na wejście, tylko wszedł do
środka. Ciężko westchnęłam na jego brak manier, choć do tej pory nigdy nie mogłam
mu tego zarzucić. Oparłam się o drzwi, prześwidrował mnie wzrokiem, jak zawsze.
-Porozmawiajmy.
- Wiesz, że mam mało
czasu.
- Zdążysz – powiedział
zdecydowanym tonem.
Ta jego pewność siebie
tak bardzo mnie raziła. Jezu, czy to możliwe? Jeszcze miesiąc temu oddałabym za
tego człowieka życie, a teraz? Stał przede mną jak ktoś zupełnie mi obcy.
- Wyrzuciłeś mnie ze
swojego życia z taką łatwością, uszanowałam to, czego chcesz więcej?
- Skrzywdziłem cię.
- Jakoś przeżyję.
- Chcę to naprawić.
Uśmiechnęłam się
sarkastycznie.
- Niby jak? Oddasz mi
pięć lat życia?
- Wiesz, że tego nie
mogę zrobić, posłuchaj, kiedyś jeszcze zrozumiesz dlaczego tak postąpiłem, ale
chciałem ci powiedzieć, że nie udawałem…, ani przez chwilę.
Spojrzał mi w oczy jak
dawniej, ale zaraz przywołał się do porządku, zupełnie tak jakby coś lub ktoś,
nakazywał mu oschłość wobec mnie.
- A teraz pozwól,
samochód czeka.
Wiedziałam, że to jest
nieuniknione, Rolly miał mnie eskortować na oddział, na którym zresztą wszyscy czekali,
nie wiedząc po co zebrali się w tak licznym gronie.
Kiedy wsiadłam do
kuloodpornej limuzyny, siedział w niej Cole, samochód ruszył a on spojrzał na
mnie.
- Dobrze cię znowu
widzieć.
Uśmiechnęłam się do
niego, jako jeden z nielicznych wiedział o naszej tak zwanej „śmierci”.
Limuzyna wjechała na
parking, tymczasem na oddziale Kim przyglądała się jak jacyś agenci ściągali
żałobne wstęgi, które do tej pory wisiały na naszych zdjęciach na oddziale.
Były tam zdjęcia wszystkich agentów, ale nasze jako dowódców przywieszono na
samej górze. W agencji mieli aż do przesady bzika na punkcie gablotek, zdjęć i
tym podobnych.
Kim najwyraźniej była
oburzona tym uczynkiem i spojrzała na Thorne’a:
- Możesz mi
wytłumaczyć co tu się dzieje? Czy okres żałoby trwa tylko pięć lat?
- Kim, uspokój się, za
chwilę wszystkiego się dowiecie, tylko proszę zajmijcie swoje miejsca.
Kim niepewnie
spojrzała na Thorne’a, po czym na Seth’a i Brad’a, po czym zajęła swoje miejsce
wśród setek innych agentów. W rzędzie naprzeciwko agentów siedziało kilku wyżej
postawionych oficerów, w tym również znienawidzony przez wszystkich Daniels.
Trzy miejsca były puste, jedno miał zająć Thorne, ale dwa pozostałe zaczęły
coraz bardziej zastanawiać pozostałych uczestników spotkania.
Thorne wreszcie
przemówił:
- Proszę o uwagę!
Zapadła cisza ale
dookoła można było wyczuć niepokój.
- Dziękuję, moi
drodzy, nie bez powodu zebraliśmy się dzisiaj w tak licznym gronie, wszyscy na
pewno doskonale pamiętacie sprawę Desperata i wszystkie wydarzenia, które się z
tym wiążą. Nie był to miły czas i wielu z nas kojarzy się dość boleśnie.
Ponieważ sprawy przybrały nieoczekiwany obrót i musimy powrócić do tej sprawy,
myślę, że najwyższa pora byście poznali całą prawdę, która miała nam
zagwarantować jak sądziliśmy bezpieczeństwo, tymczasem okazała się zgubna i być
może właśnie przez to zginęło kilku agentów, nie chcemy aby ta zła passa trwała
dalej. Jedynym na to rozwiązaniem było przywrócenie do służby naszych tak
zwanych uśpionych agentów, myślę, że wszyscy zrozumiecie dlaczego tak
musieliśmy postąpić i że nikt nie będzie miał nieuzasadnionego żalu.
Joe od razu połapał
się o co chodzi i obrócił się przodem do rozsuwanych drzwi ,pozostali poszli za
jego śladem i również obrócili głowy. Kiedy drzwi się rozsunęły, wraz z Rolly’m
i innymi agentami stanowiącymi coś w rodzaju naszej ochrony, ruszyliśmy przez
środek wielkiej sali pomiędzy agentami. Miałam wrażenie, że idę w zwolnionym
tempie a sala nigdy się nie skończy bym mogła dojść w końcu do stołu. Wszyscy
przypatrywali nam się w wielkim skupieniu. Nie patrzyłam na nich, chyba bałam
się zobaczyć prawdę.
Rolly zachowywał się
naturalnie, bez emocji przeszedł przez salę jakby był człowiekiem bez serca i
uczuć, w istocie wiedziałam, że wcale taki nie jest, ale w pracy był taki
zawsze.
Ja natomiast zbyt
emocjonalnie chyba podchodziłam do wszystkiego i stąd te obawy.
W końcu udało mi się
dotrzeć do końca Sali, ukradkiem spojrzałam jeszcze na Thorne’a, który do mnie
mrugnął, po czym zaraz obok Rolly’go zajęłam puste miejsce.
Czułam setki oczu
wpatrujących się we mnie z większą lub mniejszą odrazą.
Ilu ludziom jeszcze
wywrócę życie do góry nogami, tego nie wiedziałam, tak samo jak nie wiedziałam
co jeszcze może się w moim życiu stać. Siedząc tak na szczycie Sali wiedziałam,
że jedno tylko było pewne niezależnie od
reakcji ludzi – powstałam z grobu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz