II
Tydzień po
niefortunnej wizycie Daniels’a zostałam poproszona o spotkanie. Przez ten cały
tydzień nie zamieniłam z Rolly’m ani jednego słowa. On wiecznie dumny
zaczytywał się w aktach jak niegdyś a ja – zbyt zraniona, wolałam cierpieć w
samotności.
Było późne popołudnie
kiedy kolejny dzień siedząc przy brzegu oceanu siedziałam zamyślona. Słońce
powoli chyliło się ku zachodowi gdy usłyszałam za sobą znajomy głos:
- Nie dadzą nam się w
spokoju zestarzeć co?
Ocknęłam się jak ze
snu, przede mną stał generał Herlow, tak ten sam, który niegdyś błagał bym
dokończyła sprawę Desperata. Był to chyba jedyny człowiek, któremu w pewnym
stopniu ufałam. Teraz jednak kiedy się pojawił przede mną- nie byłam pewna czy
słusznie.
- Generał Herlow? Co
pan tu robi?
- Pozwolisz, że się
przysiądę?
Skinęłam głową
potakująco.
- Od lat tego nie
robiłem.
- Mieszka pan w
Kalifornii i nie bywa pan na plaży?
- No wiesz, jak się ma
taką przeszłość jak ja, unika się publicznych miejsc, nigdy nie wiadomo czy nie
zarobi się kulki.
Spojrzałam w jego oczy
badawczo.
- Ale nie przyszedł
pan po to żeby ze mną posiedzieć na plaży prawda?
Wyraz jego twarzy stał
się jakby smutniejszy.
- To prawda moje
dziecko.
Westchnął ciężko, po
czym zaczął mówić.
- Myśleliśmy, że wasze
zniknięcie po śmierci Desperata rozwiąże sprawę. Wiem, że to miała być
gwarancja bezpieczeństwa dla twojej rodziny, żałuję, że tak się nie stało. Nasz
jak sądziliśmy- doskonały wywiad tym razem się nie spisał. Dwa lata kompletnej
ciszy osłabiła naszą czujność. Desperat miał nieślubnego syna, nie wiedzieliśmy
o tym, rok temu wpadliśmy na jego ślad, ale uciekł. W tajemniczych
okolicznościach zaczęli ginąć agenci, dobrzy agenci, dwa razy udało się komuś
wedrzeć do naszego systemu, nie udało się mimo wszelkich starań namierzyć skąd
to zrobiono. Miesiąc temu, koło college’u, w którym uczy się twoja córka
wybuchła bomba, tego już nie mogliśmy zignorować i uważać za niefortunny
wypadek. Nikomu nic się nie stało bo ochrona bardzo szybko zareagowała.
Uznaliśmy to jednak za niepokojące. Dwa tygodnie temu spłonęło wydawnictwo, w
którym twoja siostrzenica wydała twoją biografię. Wiem, że to trudne, ale
dalsze ukrywanie was nie ma sensu, a może doprowadzić do dramatu, sytuacja jest
bardzo poważna.
- Jak pan sobie
generale wyobraża teraz mój powrót? Kiedy opuszczałam moje dzieci kończyły
podstawówkę, teraz są na studiach, jak mam im to wszystko wytłumaczyć? Co mam
zrobić z moim formalnym mężem? Moją pracą, domem, klubem, firmą – przecież ktoś
zajął moje miejsce prawda? Jak mam żyć? Gdzie wrócić? Myśli pan, że przyjaciele
czy rodzina wybaczą mi, że nie zaufałam im? Poczują się oszukani i znienawidzą
mnie, zresztą mają do tego prawo.
- Ludzie szybko
zapominają.
- Pan chyba nie ma
pojęcia, ilu ludziom moja śmierć zniszczyła życie.
- Uwierz mi, że mam
pojęcie, trzydzieści lat temu spotkało mnie dokładnie to samo. Twój mąż
wiedział o wszystkim, wie też o twoim powrocie, twoje dzieci szybko zapomną, bo
nikt nie był w stanie zastąpić im ciebie, a co do twoich przyjaciół – jeśli
byli prawdziwi – zostaną przy tobie i zrozumieją, może nie od razu, ale
zrozumieją. Rozumiem, że nie jest to dla ciebie łatwa sytuacja i ciężko będzie
ci na nowo odnaleźć się w tym wszystkim, ale ze wszystkich znanych mi kobiet,
nie znam lepszego agenta, dlatego to tobie powierzono to zadanie. Nie będzie
łatwo, ale w końcu wszystko wróci do normalności sprzed lat.
Mimo woli popłynęły mi
po polikach łzy. Miałam wrócić do świata i ludzi, dla których od kilku lat
byłam martwa. W ustach Herlow’a rzeczywiście wszystko brzmiało prosto, ale
rzeczywistość nie była już taka różowa.
Krótko po tym jak
związałam się z Joe, jeszcze grubo przed naszym ślubem, pamiętam jak
upozorowano jego śmierć. Doskonale też
pamiętam, kiedy się okazało, że żyje a to po prostu była część planu, o którym
zresztą nic nie wiedziałam, jaka byłam wściekła. Nie przemawiały do mnie
wówczas żadne logiczne argumenty. Upłynęło naprawdę sporo czasu zanim zdołałam
zrozumieć jego postawę i wybaczyć mu, a gdzie tu porównanie? On okłamał tylko
swoją dziewczynę a ja? Własne dzieci i wszystkich mi bliskich ludzi, dlaczego
mieliby mnie potraktować łagodniej? Pamiętam jak podle się wtedy czułam, tego
nie da się opisać słowami.
Wiem, że tylko tchórz
odbiera sobie życie a odważny nie boi się żyć, ale w tej jednej chwili tak bardzo zwątpiłam w
swoje siły, że Bóg mi świadkiem różne myśli krążyły mi po głowie. Nie miałam
pojęcia ile zostało z dawnej Kylie Hopper, mogłam jedynie modlić się o to by
nie okazało się, że tamtą Kylie – rzeczywiście pochowano pięć lat temu w
trumnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz