sobota, 1 marca 2014

Rozdział XV

ROZDZIAŁ XV



Rozmowy z Mark'iem zawsze poprawiały mi samopoczucie, dlatego właśnie tak bardzo ubolewałam nad tym, że mieliśmy na to tak mało czasu. Tak do końca to nie pomyślałam nawet, że mogę go narazić na ryzyko odwiedzając go, z drugiej jednak strony, czy odseparowywanie się od wszystkich w czymś by pomogło? Wystarczająco długo byłam obserwowana i przypuszczam, że wiedzieli o mnie prawie wszystko.
Kiedy wyjechałam od Mark'a, dochodziła druga nad ranem. Ulice były prawie puste, bo ci którzy nawet bawili się w klubach, nie podjeżdżali samochodami. 
gdy dojeżdżałam pod dom Asir'a, odruchowo spojrzałam w lusterko, ale nikogo nie widziałam. Wyszłam z samochodu i podeszłam do drzwi. W całym domu paliły się światła. Chciałam zadzwonić dzwonkiem, ale dosłownie w tej samej chwili drzwi się otworzyły a w nich stanął Asir i wbił we mnie ten swój piekielny wzrok. Uśmiechnęłam się nieco bezczelnie i weszłam do środka, zamknął za mną:
- Widzę, że ktoś tu nie ma humoru co?
To pytanie wyprowadziło go chyba jeszcze bardziej z równowagi, mimo to zacisnął zęby i starał się nie podnosić tonu swojego głosu:
- Ty byś miała?
Usiadłam z zadowoleniem na kanapie w salonie i sięgnęłam po butelkę whisky. Nalałam jej nieco do szklanki i wzięłam głęboki haust, po czym ponownie na niego spojrzałam:
- Myślałam, że to na mnie polują a nie na ciebie, więc skąd te nerwy?
Zbliżył się nieco:
- A skąd ten nagły spokój u ciebie co? Ktoś ci zrobił dobrze?
- Nie muszę tego słuchać, wracam do siebie.
W mgnieniu oka podniosłam się z kanapy, choć tak naprawdę to wcale nie miałam ochoty wychodzić, mimo to szybkim krokiem skierowałam się do drzwi. Asir zerwał się z miejsca i w mig znalazł się przy mnie: 
- Zaczekaj Kylie, przepraszam.
Spojrzałam na niego, ale dalej czułam się urażona.
- Miałem zadbać o twoje bezpieczeństwo a tymczasem wszystko wymyka się spod kontroli, boję się, że jeśli dalej będziesz próbowała coś sobie udowodnić, to po prostu nie zdołam cię ochronić, potrafisz to pojąć?
Spojrzałam na niego pojednawczo, bo doskonale wiedziałam, że nie miał złych intencji a to co mówił w złości, było podyktowane jego niemocą wobec mojej osoby. Popatrzyłam na niego jeszcze przez chwilę po czym powolnym tempem skierowałam się z powrotem na kanapę, na której siedziałam. Asir usiadł naprzeciwko i przetarł twarz dłońmi. Wiedziałam, że gryzie go ta cała sytuacja:
- Ja po prostu nie liczę na to, że ktokolwiek jest w stanie zapewnić mi bezpieczeństwo. Mam dosyć narażania niewinnych ludzi.
- Zapewniam cię, że jeśli będziesz choć odrobinę mnie słuchać, to ze mną nic ci nie grozi.
- Skąd możesz mieć pewność? Zaatakowała mnie w twoim domu!!
Ton mojego głosu znacznie wzrósł,  jego pewność siebie zaczynała mnie denerwować, a może po prostu wiedział coś, czego ja nie wiedziałam?
Nie miałam jednak czasu żeby się nad tym głowić, bo w tym momencie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na Asir'a a ten na mnie:
- Odbierz.
Z niechęcią sięgnęłam do torebki, na wyświetlaczu zobaczyłam napis Cole, odebrałam:
- No co tam Cole?
- Cały wieczór próbuję się z tobą skontaktować.
- Miałam wyłączony telefon, co się dzieje?
- Jestem od pięciu godzin pod domem Owen'a.
- I...?
- Nic nie rozumiesz?
Dopiero teraz jakby mój umysł zaczął się rozjaśniać, wstałam z kanapy, Asir spojrzał na mnie a ja poczułam straszne gorąco wewnątrz mojego ciała.
- Kylie, jesteś tam?
Ale nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu, dopiero po chwili oprzytomniałam.
- Kylie... Możesz przyjechać?
- Tak, zaraz będę.
Wyłączyłam komórkę.
- Muszę jechać.
- Dokąd?
- Dzwonił Cole, nie ma nigdzie Owen'a.
- Chyba jest dorosły co?
- Nie o to chodzi.
- Oświeć mnie zatem o co?
- Ja się przyjaźnię z Owen'em a on nie ma w zwyczaju znikać.
- Jadę z tobą.
Gdy dojechaliśmy pod dom Owen'a, Cole chodził nerwowo naokoło samochodu. Kiedy wysiedliśmy, doskoczył do mnie niczym lew. Sama też nie kryłam zdenerwowania, czułam, że Asir bacznie mnie obserwuje. Cole nie potrafił opanować złości, jeszcze w takim stanie go nie widziałam, miał do mnie żal i to w pełni uzasadniony:
- Tak cię prosiłem żebyś dala mu spokój, po co ci to było?! Dla mocnych wrażeń?! Chciałaś się sprawdzić?!
- Cole to nie tak.
- A jak?!
- Przyjaźnimy się!
- Uśmiechnął się sarkastycznie.
- Przyjaźnicie się? Z tobą nie da się przyjaźnić! Nikt nie wychodzi korzystnie na znajomości z tobą, ludzie giną! Mało jeszcze nasiałaś spustoszenia?!
Zrobiło mi się dziwnie nieswojo, ale wiedziałam, że ma rację, wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób zbliżali się do mnie, po prostu ginęli.
Asir zdawał się mnie ignorować, popatrzył tylko na Cole'a i wreszcie przemówił:
- Skąd pewność, że coś się stało? Mógł wyjechać.
- Mógł, ale dzwonił wczoraj i umówił się ze mną, stoję tu od dziesiątej! Dobrze ci radzę uwolnij się od niej póki jeszcze żyjesz!
Spuściłam głowę, Cole już miał wsiąść do samochodu, kiedy oślepiły nas światła nadjeżdżającego samochodu. Już miałam sięgnąć po pistolet, kiedy samochód zatrzymał się naprzeciwko nas. wsiadł z niego Owen i chyba niespecjalnie rozumiał co się dzieje pod jego domem. Cole spojrzał na niego, po czym na mnie. Owen pytającym wzrokiem uniósł brwi na Cole'a a ten mało się pod ziemię nie zapadł:
- Cole, co tu się dzieje?
Asir zmierzył wzrokiem swojego rywala, po czym wsiadł do swojego samochodu.
- Umówiliśmy się, pamiętasz? Twoja komórka nie odpowiadała, myślałem, że coś się stało.
- Mieliśmy spotkanie za miastem, nie miałem jak cię poinformować, sądziłem, że kiedy nie otworzy ci moja córka, to zorientujesz się, że coś mi wypadło.
Cole ciężko wypuścił powietrze, po czym zerknął na moją reakcję. Owen od razu wyczuł napięcie między nami, bez słowa wsiadłam do samochodu Asir'a a ten po chwili odjechał, Owen krzyknął jeszcze:
- Kylie zaczekaj...
Ale tego już nie usłyszałam, zresztą Owen miał rację, czas najwyższy był, żebym od wszystkich się odseparowała.
Całą drogę Asir nie powiedział do mnie słowa i doskonale wiedziałam co to oznacza. Cole moją znajomość z Owen'em przedstawił w takim świetle, że Asir nawet mnie o nic nie zapytał. Gdy weszliśmy do domu, bez słowa spakowałam rzeczy, które u niego miałam, leciały mi łzy, on jednak stał niewzruszony i nie próbował mnie zatrzymać. Kiedy wychodziłam, raz jeszcze zerknęłam w jego stronę, ale on nawet nie podniósł na mnie wzroku. Wyszłam i zatrzasnęłam za sobą drzwi, choć rozumiałam jego zranioną dumę, czułam, że nadchodzi kolejny i to bardzo ciężki okres mojego życia. Miał to być czas trudnych wyborów i radykalnych zmian, tym razem jednak - bez Asir'a.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz