piątek, 14 marca 2014

Rozdział XVIII

ROZDZIAŁ XVIII


Moja mama miała w zwyczaju powtarzania mi: " Spójrz dziecko, świat jest taki piękny" - dla mnie nie był. Dawno pozbyłam się złudzeń i już nawet nie potrafiłam sobie przypomnieć, jak to jest być małą, naiwną dziewczynką. Ostatnie dni były dla mnie istnym koszmarem. Czułam jak ludzie stopniowo oddalają się ode mnie, choć nie przeczę, że było to z ich strony bardzo rozsądne. Zabawne było w tym wszystkim tylko to, że wcale ich o to nie prosiłam. Z wielkiego doradcy i psychologa, stałam się nagle wrogiem publicznym numer jeden. Nawet Mark, który zawsze był mi wierny milczał jak zaklęty a ja nie miałam pojęcia co z Chelsea. Jakby nie patrzeć, częściowo miałam ją na swoim sumieniu. 
Po trzech dniach milczenia jednak nie wytrzymałam. Podjechałam do szpitala i od razu skierowałam się do gabinetu Mark'a. Nie zastałam go jednak a pielęgniarka poprosiła żebym zaczekała a ona go odnajdzie. Wykorzystałam ten moment i zadzwoniłam do Colin'a. Odebrał od razu:
- Kylie? Gdzie ty się podziewasz? Wszyscy cię szukają.
- Byłam zajęta, posłuchaj, czy Joe pojawił się na oddziale?
- Nie, zaszył się gdzieś po tej akcji z tobą i nikt nie wie gdzie jest.
- Nie wiesz czy Joe był u Chelsea w szpitalu?
- Z tego co wiem to nie, powiedz mi kiedy się wreszcie zjawisz? Mamy tu piekło.
- Macie Asir'a, dacie sobie radę.
Rozłączyłam się. Colin krzyknął:
- Kylie..., Kylie!
Ale już tego nie słyszałam, za to usłyszał Rolly i podszedł do Colin'a. Ten miał niewyraźną minę.
- Rozmawiałeś z Kylie?
Colin spuścił głowę.
- Zadałem ci pytanie, Colin...
Spojrzał w końcu na niego:
- Tak, rozmawiałem z nią.
- Wytłumaczyłeś jej co tu się dzieje?
- Tak, mówiłem jej.
- No i...?
- Chyba niespecjalnie zrobiło to na niej wrażenie.
Rolly kiwnął głową, po czym szybkim krokiem wyszedł z oddziału. Instynktownie chyba wiedział gdzie ma mnie szukać, gdyż wsiadł do samochodu i od razu ruszył w stronę szpitala. Najwyraźniej wiedział, że jeśli ktokolwiek może mną wstrząsnąć, to wyłącznie on.
Tymczasem ja nadal siedziałam w gabinecie Mark'a i czekałam za nim.
Wreszcie po ponad godzinie wszedł do środka i spojrzał a mnie. Jego mina nie była zbyt wyraźna, nasz wzrok skrzyżował się a ja poczułam się tak, jakby ziemia osuwała mi się spod nóg...
                                                                         
                                                                                ciąg dalszy nastąpi


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz