wtorek, 18 marca 2014

Rozdział XX

ROZDZIAŁ XX

Kiedy wkroczyliśmy razem na oddział, poczułam jak setki oczu wpatruje się w nas. Linda stojąca tuż przy Asirze zrobiła kwaśną minę, po czym uśmiechnęła się żmijowato. Udałam, że tego nie widzę. Szliśmy tak przez główną salę jakby w zwolnionym tempie. Szliśmy tak, jak już kiedyś nam się zdarzało wkraczać wspólnie po akcjach. Nawet Colin i J.T zwrócili na to uwagę i oderwali się od dotychczas wykonywanych czynności.
Choć Asir ostatnimi czasy był bardzo wrogo do mnie nastawiony, mimo, że niesłusznie, ale w końcu ruszył za nami na pierwsze piętro do dawnego gabinetu Thorne'a.
 Kiedy cała nasza trójka znalazła się w gabinecie, Rolly zamknął drzwi, ale nie usiadł za biurkiem, za to zrobił to Asir. Uśmiechnął się jak to miał w zwyczaju robić, tyle, że tym razem rzucił na mnie ironiczne spojrzenie, po czym spojrzał na Rolly'ego:
- Powiedziałeś jej?
- Tak.
Rolly odpowiedział poważnie.
- Ale w dalszym ciągu nie wiemy co będzie z Lindą - ciągnął dalej.
- Powiedziałem ci, że trzeba ją dać na odstrzał.
Zmierzyłam Asir'a wzrokiem, ale ten udawał, że w ogóle mnie nie słyszy. Oboje kontynuowali swoją rozmowę jak dwaj najlepsi przyjaciele, chociaż do tej pory mogłabym przysiąc, że się nienawidzą. Zachowywali się tak, jakby w ogóle nie było mnie w gabinecie, zresztą, ignorowali mnie jak i cała reszta, która ostatnimi czasy wychodziła z założenia, że należy mnie unikać.
- Mamy kolejną grupę rekrutów, poprzednie szkolenie okazało się strzałem w dziesiątkę, ta grupa musi być szkolona tak samo.
- Co z Carrie? Możemy ufać Cole'owi?
- Na dzień dzisiejszy nie mam jeszcze takiej pewności, dajmy mu trochę czasu na oswojenie się z sytuacją. Ilu będziemy mogli zarezerwować na grupę uderzeniową?
- To okaże się po pierwszej selekcji, Mohit jest w drodze, wyłoni najlepszych.
Asir spojrzał w końcu na mnie:
- Pomożesz mu, jest najlepszy i na pewno wytrenuje najlepszych agentów.
Spojrzałam na niego najbardziej arogancko jak potrafiłam.
- Tak mój panie, coś jeszcze?
- Nie.
Powiedział chłodno. Chwilę jeszcze popatrzyłam na niego, nasze oczy, pełne wzajemnych pretensji spotkały się. Przez moment jeszcze miałam ochotę by coś mu powiedzieć, wykrzyczeć, że nie ma racji, że się co do mnie myli, ale wiedziałam doskonale, że to nie ma sensu. Asir na wszystko miał swoje zdanie i nic nie zdołało go przekonać, jeśli żył w przeświadczeniu, że się nie myli.
Nie miałam pojęcia co w tej chwili było w jego głowie i psychice, wiedziałam jednak jedno, że tak naprawdę nikt chyba nie znał mnie tak jak on. Nikt? Zaraz, zaraz.... obróciłam oczy w przeciwną stronę - ROLLY. Do niedawna mój Anioł Stróż, psycholog, powiernik....
Ruszyłam w stronę drzwi i zamaszystym ruchem otworzyłam je, po czym wyszłam zatrzaskując je za sobą ze złością. Drzwi zatrzasnęły się a ze ściany spadł obraz, na którym było logo naszej jednostki.
Rolly spojrzał na Asir'a:
- Między nią a Owen'em nic nie było, oni się tylko przyjaźnili.
Asir uśmiechnął się demonicznie i jego ton głosu nagle się ożywił.
- Wiem - odpowiedział.
- Wiesz?
- Tak,  wiem to tak samo jak to, że Cole wybuchł, ponieważ Kylie nie uległa wcześniej jemu i poniosło go.
- Co Kylie ma z tym wspólnego?
- Bardzo wiele, nasz drogi przyjaciel Cole od zawsze się w niej kochał, ale z wdzięczności do ciebie za uratowane życie, trzymał się od niej na pewną odległość, niestety uczucie jakim darzył Kal, przeszkadza mu teraz w ułożeniu sobie swojego prywatnego życia, choć zdawało się, że ma na to szansę, nie wiedziałeś?
Rolly nie krył zdziwienia.
- Nie, nigdy nie zauważyłem, że...
Asir podniósł się ochoczo z fotela.
- Myślałem, że jesteś bardziej spostrzegawczy, Thorne połapał się od razu i uwierz mi, małżeństwo z Kal, było jednym z jego najtrudniejszych zadań, jeśli nie najtrudniejszym.
Asir wyszedł tanecznym krokiem z gabinetu a Rolly stał jeszcze przez moment z wbitym wzrokiem w portret Thorne'a, który osobiście zawiesiłam nad biurkiem.

                                                                                     ciąg dalszy nastąpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz