poniedziałek, 25 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ XXVI

ROZDZIAŁ XXVI

Niewiele pamiętałam z poprzedniego wieczoru, jedno jednak było pewne - zbyt dużo wypiłam.
Koło łóżka leżała pusta butelka a mi ostro szumiało w głowie, zwiastować to mogło tylko jedno - brak humoru przez cały dzień. Chociaż organizm podpowiadał, że powinnam przeleżeć cały dzień w łóżku, rozsądek mówił, że jeszcze moment i rozdzwoni się telefon. 
Dochodziła ósma kiedy w końcu zwlokłam się z łóżka.Chwyciłam się za głowę, ból był okropny a zrobił się jeszcze większy, kiedy weszłam do salonu i zobaczyłam na kanapie uśmiechniętego Asir'a. Na stole stała świeżo zaparzona kawa a obok leżała aspiryna. Cholerny mądrala - pomyślałam, a do tego bezczelny jak zwykle. Było dla mnie zupełnie jasne dlaczego postanowił wtargnąć bez zaproszenia do mojego domu - poczuł się najzwyczajniej w świecie zagrożony. Zmierzyłam go wzrokiem i po raz kolejny spojrzałam w jego kierunku, licząc na to, że amok alkoholowy po którymś mrugnięciu ustąpi i Asir zniknie.
- Co ci tak wesoło? - zapytałam wzburzona. Podeszłam do stolika i sięgnęłam po aspirynę, łykając od razu dwie tabletki na raz.
- Starzejemy się co?
Czułam, że zaraz wybuchnę.
- To niewiarygodne żeby Kylie Santadio miała kaca.
- Czego chcesz?
- Musimy pogadać.
- I to nie mogło zaczekać?
- Gdyby mogło - nie przyjechałbym.
- Akurat.
Sięgnęłam po papierosy, po czym wzięłam głęboki łyk kawy.
- Jak się domyślam przyjechałeś tu żeby ustrzec mnie przed Mohitem tak?
- Niezupełnie, myślę, że jesteś zbyt inteligentna jak na kobietę, żeby ci tłumaczyć rodzaj zagrożenia jakim jest Mohit.
- Zagrożenia?
Asir kiwnął głową.
- To po co go tu ściągnąłeś? Myślałam, że ma nam pomóc, nie ufasz swoim ludziom?
- Nikomu nie ufam i tobie też to radzę.
Wzięłam papierosa do ust a Asir dał mi ognia, wypuściłam ciężko dym z płuc i spojrzałam na niego poważnie, wiedziałam, że jeśli on ma jakieś podejrzenia, to na pewno nie są bezpodstawne.
- Dobra, więc...
- Od jakiegoś czasu ktoś pod nami kopie i wyprzedza nas o krok.
- Wszyscy myślą, że to u nas, tak nie jest
- Nawiązałem współpracę ze swoimi ludźmi dawno temu jak tylko pojawił się na nowo Barodo, dzisiaj Mosad to nie to samo co kiedyś.
- Chcesz powiedzieć, że szukaliśmy igły w stogu siana?
- Jest to możliwe.
- A konkretniej? Co musimy zrobić? Podejrzewasz Mohita?
Asir roześmiał się.
- Mohita? Nie, jest nie raz denerwujący, ale to nie on, ma twarde zasady chociaż przyznam, że chętnie skasowałbym mu nie raz z gęby ten jego cholerny uśmieszek.
- Więc kto?
- Przypomnij sobie działania Niny, pamiętasz komu wydawałaś z ukrycia rozkazy mimo, że nigdy się nie spotkaliście twarzą w twarz?
Poczułam jakby silne uderzenie w głowę.
- " Siedmiu wspaniałych".
- O tuż to, oprócz Mohita, było jeszcze sześć osób i twoim zadaniem, jest ściągnąć ich tu.
- Dlaczego ja? Ty nie możesz? Podlegają pod ciebie.
- Powiedzmy, że nie nad wszystkimi można dzisiaj zapanować, po tym jak wysłałem ich do Iraku, coś w nich pękło...
- Stali się czubkami?
- Można to tak nazwać, Mohita trzymaj blisko siebie, ale uważaj, tylko czeka kiedy zaciągnie cię do sypialni.
Uśmiechnęłam się.
- A tego na pewno byś nie chciał co?
Spojrzał tym swoim dzikim, podejrzliwym wzrokiem na mnie i przeszył mnie jakby na wylot.
- A ty byś chciała?
- Chciałabym przestać ci się tłumaczyć.
Wstał i skarcił mnie oczami.
- Niedoczekanie twoje a teraz sprężaj się, czekam w samochodzie.
Wyszedł z domu jakby potrzebował ochłonąć a ja uśmiechnęłam się sama do siebie.
Kiedy pół godziny później oboje weszliśmy na oddział, miałam wrażenie, że wszystko jest jak dawniej, ale nie było. Wszyscy spod łba spoglądali na nas, bo tak naprawdę byli zmęczeni całą tą sytuacją. Bali się i oczekiwali, że zapewnimy im ochronę, pokładali w nas nadzieję, tymczasem ginęli kolejni agenci. Przeszłam przez środek sali i skierowałam się prosto do szatni, Asir przystanął i rozejrzał się dookoła jakby badał teren, wtedy podszedł do niego Mohit, w bardzo dobrym humorze. Asir spojrzał zdziwiony:
- A ty co? Zabiłeś kogoś, że ci tak wesoło?
- Jeszcze nie, ale czuję, że wkrótce to nastąpi.
Asir pokręcił z uśmiechem głową.
- A jak tam nasza gwiazda? Doszła do siebie?
Pytanie o mnie wzbudziło w Asirze nerwową czujność.
- Pamiętaj, że swoje kontakty z nią, masz ograniczyć wyłącznie do kontaktów służbowych.
- Myślałem, że jest wolna.
- To źle myślałeś i zapamiętaj sobie jedno, Kylie jest jak cudza żona, wolno podziwiać, ale nie wolno dotykać, zrozumiałeś?
- Nie dramatyzuj Asir, żyjemy w wolnym kraju, mógłbyś czasami zapomnieć , że jesteś agentem.
Asir zbliżył się do niego znacznie.
- Jak zapomnę, że nim jestem, to możesz zginąć.
Spojrzeli na siebie poważnie, Mohitowi uśmiech z twarzy gdzieś uleciał a Asir skierował się w kierunku sali gimnastycznej. 
Mohit niewyraźnym, knującym wzrokiem, odprowadził go do długiego, wąskiego korytarza, aż po chwili ten zniknął mu z oczu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz